Polityka historyczna. Wariant kozacki :: 2007-11-24 17:25:42 CET :: posted by admin


Marcin Wojciechowski

Niektórzy śmieją się z prezydenta Juszczenki, że nosi na palcu kozacki pierścień z czasów Siczy Zaporoskie,j a jego gabinet wypełniony jest ukraińską sztuką ludową. Ale Juszczenko chce tak przywrócić Ukraińcom tożsamość, której próbowano ich przez wieki pozbawić

W zeszłym tygodniu, kilka dni przed obchodzonym wczoraj 15-leciem odzyskania niepodległości, ukraińska służba bezpieczeństwa, spadkobierca KGB, opublikowała w internecie dostępne dotąd tylko dla historyków 5 tys. stron dokumentów radzieckiego GPU dotyczących Wielkiego Głodu z lat 1932-33, kiedy zginęło kilka milionów ludzi. Żeby zrozumieć wagę tych dokumentów, starczy przeczytać pierwszy z nich - "Dyrektywę dla szefów wydziałów rejonowych GPU na Krymie" z 26 lutego 1932 r. Nakazuje ona "przeciwdziałanie wywożeniu chleba poza granice Krymu wszelkimi możliwymi sposobami". Kolejny telegram z 13 września 1932 r. do szefów oddziałów GPU wzywa do nasilenia walki ze spekulantami i handlarzami. Wymowa dokumentów jest jasna - gdy środkowa Ukraina cierpiała głód, na Krymie żywności było w bród. Były także możliwości przewiezienia jej, bo kolejna instrukcja mówi, że walkę ze spekulantami żywnością trzeba toczyć przede wszystkim na kolei. Władza radziecka jednak nie chciała, by żywność z Krymu trafiła na głodującą Ukrainę.

- Te dokumenty pokazują, że głód został wywołany sztucznie, a w każdym razie, że istniały możliwości, by zminimalizować jego skutki - mówi prof. Stanisław Kulczycki, wiceszef Instytutu Historii Akademii Nauk Ukrainy. Zaznacza, że celem Stalina nie było całkowite zniszczenie Ukraińców jako narodu, ale osłabienie go, złamanie terrorem, żeby podporządkował się władzy radzieckiej. - Dokumenty pozwalają zrekonstruować, jakie polecenia GPU dostawało od ówczesnych władz partyjnych, jak je wykonywało i jak się potem z tego rozliczało - dodaje Serhij Bohunow, szef archiwów SBU.

Wśród dokumentów są akta z pokazowego procesu działaczy partyjnych z Gorochowa pod Dniepropietrowskiem, którzy jakoby sabotowali rozkaz przekazywania państwu całości ziarna znajdującego się na wsi. Akta tego procesu rozsyłano potem do oddziałów GPU jako materiał poglądowy. W archiwach są także listy skazanych do Stalina, w których opisują oni straszliwe przypadki głodu i okrucieństwa GPU wobec mieszkańców wsi, wierząc, że wódz o nich nie wie. Są także wstrząsające dzienniki Ukraińców, którzy przeżyli głód, ze wzmiankami na temat kanibalizmu, do którego wtedy dochodziło.

Głód symbolem martyrologii

Upublicznienie dokumentów wpisuje się w działania, które można nazwać "ukraińską polityką historyczną". Prowadzono ją przez całe 15-lecie niepodległości, ale świadomych rys nabrała dopiero w ciągu ostatniego półtora roku prezydentury Wiktora Juszczenki. Prezydent chce, by państwo propagowało historię ukraińską i to w formie do zaakceptowania dla wszystkich mieszkańców kraju, zarówno tych ze wschodu, jak i zachodu kraju, mówiących nie tylko po ukraińsku, ale i po rosyjsku. Wielki Głód pełni rolę głównego symbolu, który ma pojednać świadomość historyczną wszystkich Ukraińców. I tak się dzieje, bo pamięć o Głodzie funkcjonuje w każdej ukraińskiej rodzinie. - Pochodzę ze wsi na środkowej Ukrainie i wiem, że po traumie Głodu ludzie mieszkający tam zostali złamani na kilka dziesięcioleci. Strach przed powtórką głodu paraliżował, sprawiał, że jakikolwiek opór wobec władzy był całkowicie niewyobrażalny - mówi ukraiński filozof prof. Myrosław Popowycz.

- Ukraińskie społeczeństwo jeszcze do lat 60. było w większości wiejskie - tłumaczy socjolog Jewhen Gołowacha. - Teraz proporcje się odwróciły, ale spora część mieszkańców miast żyje w nich dopiero w pierwszym pokoleniu. Wciąż nie wyrzekli się wiejskiej tożsamości, tradycyjnych wiejskich wartości, związków z krewnymi, którzy pozostali na wsi. Dlatego pamięć o Wielkim Głodzie jest żywa także w naszych miastach - dodaje Gołowacha. Pochodzący ze wsi Juszczenko doskonale to czuje i na tym stara się budować tożsamość Ukraińców, by odróżnić ich od Rosjan oraz od ludzi, dla których ojczyzną nadal jest Związek Radziecki.

Jednym ze sztandarowych projektów prezydentury Juszczenki jest założenie w centrum Kijowa kalinowego gaju pamięci ofiar Wielkiego Głodu. Będzie gotowy za rok w 75. rocznicę Głodu i ma stać się pomnikiem ukraińskiej martyrologii. - Kalinowy gaj jest idée fixe Juszczenki - mówi Julia Mostowa, wicenaczelna opiniotwórczego kijowskiego tygodnika "Dzerkało Tyżnia. - Czasem na spotkaniu z ministrami prezydent potrafi odłożyć wszystkie tematy na bok i zapytać się, co się dzieje z jego projektem.

Kilka miesięcy temu na polecenie prezydenta cały ówczesny rząd Jurija Jechanurowa musiał w czynie społecznym w sobotę sadzić drzewa w kalinowym gaju. Część ukraińskiej prasy to obśmiała, część uznała, że był to dobry przykład dla społeczeństwa, które buduje swą tożsamość. Podobnie traktuje się demonstracyjną miłość Juszczenki do ukraińskiej sztuki ludowej, ludowy wystrój jego gabinetu złośliwie nazywanego przez przeciwników "kozacką jaskinią" czy też wizyty na wiejskich jarmarkach w tradycyjnej haftowanej koszuli, gdzie Juszczenko kupuje ludową ceramikę i wychwala ukraińskie jadło i trunki.

Park rozrywki na dzikich polach

Następnym historycznym projektem prezydenta ma być odbudowa starej kozackiej stolicy - Baturyna - zrównanej z ziemią przez rosyjskiego cara Piotra I na początku XVIII w. Niegdyś było to piękne barokowe miasto ze świątyniami kilku wyznań, teatrem, bogatą biblioteką, drukarnią i kancelarią hetmanów kozackich. To tu powstała w pierwsza ukraińska konstytucja napisana przez Filipa Orłyka, sekretarza hetmana Iwana Mazepy. Po zajęciu przez armię rosyjską ludność Baturyna została wycięta w pień, a jej ciała spławiono drewnianymi tratwami po Dnieprze, żeby złamać opór mieszkańców innych części Ukrainy.

Baturyn ma zostać odbudowany za pieniądze najbogatszego Ukraińca Rinata Achmetowa, wpływowego deputowanego do Rady Najwyższej z prorosyjskiej Partii Regionów i prezesa klubu piłkarskiego Szachtar Donieck, który właśnie zakwalifikował się do Ligi Mistrzów. Achmetow, z pochodzenia Tatar, symbolizuje najbardziej promoskiewski region Ukrainy, na co dzień mówi po rosyjsku i raczej nie zamierza nauczyć się ukraińskiego. Mimo to dał się przekonać Juszczence do odbudowy Baturyna. Podobno obok części historyczno-muzealnej ma tam powstać gigantyczny rodzinny park rozrywki propagujący ukraińską historię, zwyczaje, kuchnię. Jego fabuła będzie nawiązywać do legendy kozackich dzikich pól z czasów "Ogniem i mieczem". "Ma to być ukraińska wersja parku Asteriksa i Obeliksa pod Paryżem" - pisała niedawno "Ukraina Mołoda". Nie wiadomo, czy ten ambitny plan się uda, ale jeśli tak, to Ukraina dorobi się takiego symbolu polityki historycznej na skalę masową, jakim w Polsce stało się Muzeum Powstania Warszawskiego.

Odbudowa Baturyna, która pochłonie pewnie kilkaset milionów dolarów, ma i inne znaczenie. Spekuluje się, że Achmetow ma w ten sposób odkupić swoje winy z początków kariery w biznesie, gdy na początku lat 90. w niejasnych okolicznościach zarobił gigantyczne pieniądze na prywatyzacji kopalń i hut na Donbasie. Słychać głosy, że w ślady najbogatszego Ukraińca chce pójść wielu innych biznesmenów, wśród których zaczyna panować snobizm na ukraińską historię i sztukę.

UPA wciąż dzieli

Porażką Juszczenki zakończyła się na razie próba stworzenia wspólnej ukraińskiej wizji II wojny światowej. Stosunek do Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) dzieli społeczeństwo ukraińskie i wszystko wskazuje na to, że będzie dzielić jeszcze długo, choć są próby, by to zmienić. W Galicji i na Wołyniu partyzantów UPA uznaje się za bohaterów, w centrum i na wschodzie są oni faszystami i kolaborantami, bo tak przez dziesięciolecia przedstawiała ich sowiecka propaganda. Starania Juszczenki, by weterani UPA i Armii Czerwonej wspólnie świętowali rocznicę końca II wojny światowej, spaliły na panewce.

Jednak projekt wspólnej dla wszystkich Ukraińców wizji historii dzięki poparciu państwa oraz gestom Juszczenki powoli zdobywa popularność. Kwestia ta zdominowała wczorajsze obchody 15-lecia niepodległości, nieco tylko przyćmione przez żałobę ogłoszoną po wtorkowej katastrofie rosyjskiego samolotu pod Donieckiem. Główne uroczystości po raz pierwszy odbyły się przed kijowskim Soborem Sofijskim, najstarszą świątynią chrześcijańską na Rusi, która podkreśla tysiącletnie korzenie państwa ukraińskiego, a nie jak dotąd w socrealistycznej alei Chreszczatyk.

- Wierzę, że Rada Najwyższa wkrótce uzna Wielki Głód za akt ludobójstwa przeciwko narodowi ukraińskiemu - mówił przed soborem prezydent Juszczenko. Podkreślił też, że "nie ma alternatywy dla języka ukraińskiego jako oficjalnego", ale zarazem "żaden obywatel nie zazna ucisku, jeśli będzie porozumiewał się w swoim języku".

Poprzedni prezydent Leonid Kuczma lansował wizję ukraińskiej historii, w której mieszały się wątki kozackie, radzieckie i nacjonalistyczne zaczerpnięte z mitologii Ukrainy zachodniej. Efekt był taki, że kraj pozostawał podzielony mentalnie, a każdy uznawał za swoją taką wizję historii, w jakiej go wychowano. Juszczenko proponuje model, który każdy Ukrainiec może uznać za swój niezależnie od języka, preferencji politycznych czy miejsca zamieszkania. Żeby uniknąć kontrowersji, prezydent cofnął się do czasów kozackich i Wielkiego Głodu, który staje się na Ukrainie taką świętością jak w Polsce Katyń. Czasem polityka historyczna Juszczenki może razić swą naiwnością, ale jak dotąd nikt nie wymyślił lepszego programu na odbudowę poszatkowanej tożsamości Ukraińców.

Comments
No comments have been made yet.

Add Comment
Name
Email (optional)
:: Comment ::
Characters Left
Security Code (copy the security code from the image above)
Password (admins only)