Thursday, November 22 2007

TV Fox przeprasza Polaków za "dowcip"

Posted by admin on 2007-11-22 06:30:10 CET

Telewizja Fox, w której sitcomie znalazła się wypowiedź, że "Polacy mają we krwi współpracę z nazistami" - co miało być żartem - ponownie, tym razem bardziej zdecydowanie, przeprosiła za to Polaków i Amerykanów polskiego pochodzenia.


Obiecała także wycofać "dowcip" z wszelkich ewentualnych powtórek odcinka sitcomu, który nadano 14 listopada.

- Fox Broadcasting Company i 20th Century Fox Television chce wyrazić głębokie i szczere przeprosiny za nieliczący się z uczuciami widzów fragment dialogu w czasie epizodu serialu "Back to You" nadanego 14 listopada - stwierdza oświadczenie sieci Fox. - W żadnym wypadku dialog ten nie chciał sugerować jakiegokolwiek związku między narodem polskim a hitleryzmem. Wspomniane słowa były wypowiedziane przez postać znaną z ignorancji i przedstawiania dziwacznych opinii. Puszczenie tego fragmentu na antenę było jednak błędem i przepraszamy wszystkich, którzy zostali nim obrażeni. Usunęliśmy go z odcinka serialu wysłanego do wszystkich platform dystrybucji na potrzeby wszelkich przyszłych emisji - czytamy w oświadczeniu.

Jak powiedział Robert Szabla z telewizji Polvision w Chicago, oświadczenie jest efektem akcji protestów podjętej przez Polonię, interwencji prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Franka Spuli, który rozmawiał z dyrekcją Fox, oraz osobistego zaangażowania się ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.

Nowy szef MSZ rozmawiał w sprawie "dowcipu" z prezesem korporacji Fox, Rupertem Murdochem.

tell a friend :: comments 0


ONZ: Białoruś łamie prawa człowieka

Posted by admin on 2007-11-22 06:28:24 CET

Komisja praw człowieka Zgromadzenia Ogólnego ONZ przyjęła w Nowym Jorku wniesiony przez USA projekt rezolucji potępiający Białoruś za łamanie praw człowieka.


W rezolucji, którą próbowała zablokować Rosja, potępia się takie m.in. formy naruszeń praw człowieka jak więzienie polityków opozycyjnych, zmuszanie do milczenia niezależnych mediów i fałszowanie wyborów.

Rezolucja przeszła większością 68 głosów, przy 32 głosach przeciwnych i 76 wstrzymujących się. Przyjęta w komisji rezolucja przedłożona zostanie obecnie na pełnym forum Zgromadzenia Ogólnego z udziałem 192 państw członkowskich ONZ.


Wyniki głosowań na forum Zgromadzenia z reguły nie odbiegają od głosowań w komisji. Mimo niewiążącego charakteru rezolucje Zgromadzenia Ogólnego stanowią istotne odzwierciedlenie opinii świata.

Rezolucja zwraca uwagę na nieustanne wykorzystywanie środków prawnych do "uciszania opozycji politycznej i obrońców praw człowieka poprzez stosowanie arbitralnych zatrzymań, niedopuszczanie do odpowiednich procesów i przeprowadzanie zamkniętych procesów politycznych".

W tekście skrytykowano równocześnie "nękanie i zakazywanie w różnej formie" działalności "organizacji pozarządowych, niezależnych mediów, grup religijnych, partii opozycyjnych i niezależnych związków zawodowych".

Białoruski "rząd wydaje się być zdeterminowany, jeśli chodzi o represjonowanie swego społeczeństwa i niedopuszczanie do realizacji swobód i praw, jakie obywatele innych krajów uważają za oczywiste" - stwierdził w specjalnym oświadczeniu przedstawiciel USA Grover Joseph Rees.

Władze Białorusi odrzuciły rezolucję, uznając jej sformułowania za "nieuzasadnione" i skrytykowały przebieg prac komisji, stwierdzając, że poza wymianą oświadczeń nie doszło na jej forum do zaangażowanej, otwartej debaty.

- Jako ostatnia dyktatura w Europie (Białoruś;) nadal zamyka ludzi w więzieniach w ramach swej strategii politycznej - powiedział na forum komisji ambasador USA Zalmay Khalilzad.



tell a friend :: comments 0


OBWE nie będzie monitorować wyborów w Rosji

Posted by admin on 2007-11-22 06:27:13 CET

Dyrektor Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) Christian Strohal zaprzeczył, jakoby decyzja o niemonitorowaniu wyborów w Rosji miała charakter polityczny.

Taką sugestię wysunął w poniedziałek szef rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Władimir Czurow. Dodał też, że za decyzją OBWE mogą stać Stany Zjednoczone.

- Myślę, że polityczne są same wybory, a nie ich obserwowanie. Podróżuję do wielu krajów, wysłuchuję tam wielu ludzi, lecz nikt nie dawał mi instrukcji, poza wytycznymi Rady Ministerialnej OBWE - powiedział Strohal.
Rada Ministerialna OBWE jest organem decyzyjnym i rządzącym organizacją. Na spotkaniu Rady w Madrycie w przyszłym tygodniu Rosja i inne kraje poradzieckie zamierzają lobbować za zreformowaniem misji obserwacyjnych. Zachodnie media pisały w październiku, że Moskwa kanałami dyplomatycznymi stara się ograniczyć działalność i uprawnienia międzynarodowych obserwatorów wyborów w Rosji oraz w sprzymierzonych z nią państwach byłego ZSRR.

Moskwa pozostaje w sporze z zawiadującym misjami OBWE warszawskim Biurem Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka od kiedy odwołało ono misję obserwacyjną na grudniowe wybory parlamentarne w Rosji, zarzucając jej władzom czynienie trudności i opóźnienia.

tell a friend :: comments 0


Rosja: zamach na przywódcę opozycji

Posted by admin on 2007-11-22 06:26:02 CET

Lider oddziału demokratycznej partii Jabłoko w Dagestanie Farid Babajew został ciężko ranny w zamachu na jego życie, do którego doszło wieczorem w stolicy tej republiki na Północnym Kaukazie - Machaczkale.

Według tamtejszego Urzędu Spraw Wewnętrznych, Babajewa postrzelono, gdy z synem wchodził do domu, w którym mieszka. Zamachowiec oddał do niego pięć strzałów z pistoletu, raniąc go m.in. w głowę.

Syn polityka nie ucierpiał.

Babajew został natychmiast przewieziony do szpitala, gdzie poddano go operacji. Największe obawy lekarzy budzi rana głowy.

Sprawca zbiegł z miejsca zamachu.

Farid Babajew otwiera dagestańską listę kandydatów Jabłoka w wyborach do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu. Wybory odbędą się 2 grudnia.

tell a friend :: comments 0


Wolą Zagłębie od słynnego Dynama Kijów

Posted by admin on 2007-11-22 06:21:57 CET


Wojciech Todur

Dwóch młodych piłkarzy z Ukrainy przez kilka dni trenowało z Zagłębiem. Dlaczego zrezygnowali ze słynnego Dynama Kijów i wybrali Sosnowiec?


Jewgienij Demidenko (z lewej) i Anton Prychodko na treningu Zagłębia.Fot. Dawid Chalimoniuk

Dynamo to ukraiński potentat, marka znana w całej Europie, a Zagłębie to najsłabszy zespół polskiej ekstraklasy. - Ja tak nie myślę! Dla mnie Sosnowiec to wrota do Europy. Stąd bliżej do silnej zachodniej ligi - przekonuje Anton Prychodko.

Anton ma ledwie 18 lat. Obok niego na hotelowym łóżku siedzi 20-letni Jewgienij Demidenko. Ten jest bardziej pewny siebie. Więcej mówi, bo zna też podstawy angielskiego. "Żenia" ma technikę Brazylijczyka, Anton był podstawowym piłkarzem reprezentacji do lat 17.

- Pojechałbym na mistrzostwa Europy, gdyby nie kontuzja kolana - zapewnia. W piłkę nauczyli się grać w... "Złotej Klatce". - To nasza duma, nasza Akademia. Niełatwo się tam dostać, niełatwo też z niej wyjść - puszcza oko Anton.

Ich słowa potwierdza Krzysztof Świątkowski, menedżer, który pomógł zawodnikom przyjechać do Polski. - Ten ośrodek to jedna wielka klatka. Na bramie stoi ochroniarz i nie wpuszcza nikogo bez przepustki. Nawet rodziców - opowiada. Świątkowski, by nagrać na wideo trening młodych Ukraińców, musiał użyć podstępu. - Zostałem wpisany do meczowego protokołu - uśmiecha się.

W Akademii piłka wypełnia 90 proc. czasu młodych graczy. Rygor i dyscyplina wyznaczają rytm dnia. W zamian mają do dyspozycji doskonałą bazę treningową, m.in. kilka świetnej jakości boisk. - Na jednym leży sztuczna trawa, chyba najnowszej generacji, bo wygląda jak naturalna. Talentów ilości nieprzebrane. Chłopcy mają po kilkanaście lat, a wyglądają, jakby mieli po 26! To robi wrażenie - wspomina Świątkowski.

- Wolnego czasu mamy mało. Jak już, to człowiek wyskoczy gdzieś z dziewczyną, zagra w bilard - mówi "Żenia". - O tak, w bilard lubię grać najbardziej - wtóruje mu Anton.

Pierwszym piłkarzem Dynama, który trafił do Zagłębia, był bramkarz Jewgienij Kopyl. Ukrainiec ma już za sobą debiut w naszej ekstraklasie. - "Żenia" namawiał nas, żeby przyjechać. Mówił, że klub jest profesjonalny. Boiska może nie najlepsze, ale wokół klubu dużo miejsca. Pobudujecie się jeszcze - tłumaczy Anton.

- Kopyl pokazał im, że warto zaryzykować. Na początku było ciężko zdobyć ich zaufanie. Przecież to są jeszcze dzieci. Moją rolą jest także przekonać rodziców, by pozwolili im na taki wyjazd. Przecież z dala od domu czekają na nich różne pokusy - tłumaczy Świątkowski.

- O tym, że wyjadę za granicę, mówię mamie od dziecka. Była na to przygotowana - zapewnia Anton. - Tata sam rozmawia z menedżerami, chce bym zrobił karierę - dodaje "Żenia". Dlaczego nie w Dynamie Kijów?

- O tym marzy każdy chłopak na Ukrainie, ale z czasem się z tego... wyrasta. U nas jest tylu obcokrajowców, że nie sposób przebić się do składu - kręci głową "Żenia".

- To jak trafić szóstkę w totka! Na Ukrainie wybór dla młodych chłopaków jest prosty: piłka albo bieda. To nie Polska. Kluby oszukują zawodników. Nie płacą długimi miesiącami, by na koniec dać 300 hrywien na bilet do domu. Piłkarze się zadłużają i w wieku 23 lat kończą karierę bez grosza przy duszy. Idą do kopalni, pracują na taksówce - tłumaczy Świątkowski.

- Polska to dla nas szansa na lepsze życie. Ogramy się, nabierzemy doświadczenia i zobaczymy, co dalej - mówi "Żenia", który chciałby trafić do ligi hiszpańskiej, najlepiej do Barcelony. Anton marzy o Juventusie Turyn, ale najbardziej podoba mu się liga angielska. Co ciekawe, obaj nie cenią ukraińskiego gwiazdora Andrija Szewczenki.

- Jesteśmy jednak w mniejszości - śmieje się Anton. - Irytuje mnie jego styl gry, zbyt długo trzyma piłkę przy nodze. Doceniam jednak, co zrobił dla naszego kraju. Rozsławił Ukrainę - dodaje.

W Sosnowcu po cichu liczą na to, że być może uda się nawiązać stałą współpracę ze słynnym klubem z Kijowa. - Za wcześnie, by o tym mówić. To jest poważna sprawa. Nie da się wejść do sekretariatu Dynama z pismem od prezesa i poprosić o współpracę. Potrzeba małych kroczków, najpierw zyskajmy ich zaufanie - uprzedza Świątkowski.

Młodzi Ukraińcy w czwartek wyjeżdżają z Sosnowca, bo kończą im się krótkie wizy. Po 20 godzinach jazdy pociągiem będą z powrotem w domu. - Ale wrócimy - zapewniają. - Wrócą na pewno. Kolejne testy w Zagłębiu są już umówione - kończy menedżer piłkarzy.


Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

tell a friend :: comments 0


Wicepremier Azarow: rząd Ukrainy zwiększy prognozy inflacyjne

Posted by admin on 2007-11-22 06:16:16 CET

Rząd Ukrainy ma zamiar zwiększyć prognozy inflacyjne na bieżący i przyszły rok - powiedział w środę dziennikarzom wicepremier, minister finansów Mykoła Azarow.

W tym roku, zamiast zaplanowanych 7,5 proc., inflacja osiągnie 14,5 proc. W roku następnym, zamiast prognozowanych 6,8 proc., inflacja może wynieść 9,6 proc.Zdaniem wicepremiera, są to "najbardziej pesymistyczne" prognozy, lecz "rząd stara się, by sytuacja była lepsza".

Od stycznia do października ceny na Ukrainie wzrosły średnio o 11,5 proc. W zastraszającym tempie drożeją artykuły spożywcze, paliwa i mieszkania.

Rada Ministrów obniżyła także prognozy wzrostu Produktu Krajowego Brutto (PKB): z 7,2 proc. do 6,8 proc.

Jarosław Junko


tell a friend :: comments 0


Wednesday, November 21 2007

Euro 2012 – szkolenie dla milicjantów z Ukrainy

Posted by admin on 2007-11-21 20:17:50 CET

Przez trzy kolejne dni policjanci z komendy wojewódzkiej w Gdańsku we współpracy z kolegami z poznańskiej komendy będą przygotowywać funkcjonariuszy z Odessy do współdziałania w czasie Euro 2012.


Seminarium jest drugim z cyklu czterech szkoleń realizowanych w ramach programu “Podniesienie kompetencji i przygotowanie struktur milicji ukraińskiej do integracji europejskiej”. Pierwsze szkolenie odbyło się na początku listopada na Ukrainie. Wówczas trójmiejscy policjanci zaprezentowali głównie zagadnienia związane z zapewnianiem bezpieczeństwa uczestnikom imprez masowych, a w szczególności dużych imprez sportowych.

Ukraińscy funkcjonariusze wezmą udział w wykładach teoretycznych. Następnie zobaczą jak funkcjonuje sztab polskiej policji. Dla gości przygotowano pokazy taktyczne działań pododdziałów zwartych Policji oraz prezentację Komendy Miejskiej w Sopocie.

W ramach odpoczynku między wykładami ukraińscy milicjanci zwiedzą zamek w Malborku i Stare Miasto w Gdańsku.

Na prośbę strony ukraińskiej, szczególny nacisk został położony na podnoszenie kompetencji w zarządzaniu siłami i środkami bezpieczeństwa, zapewnianiu bezpieczeństwa podczas imprez masowych oraz analizie kryminalnej.

Współpracę z milicjantami z Odessy nawiązano z powodu zbliżonej specyfiki obu miast portowych. Ponadto Odessa jest jednym z miast w których rozegrane zostaną mecze Mistrzostw Europy w 2012 roku.

Projekt finansowany jest przez budżet państwa.

Źródło: www.policja.pl

tell a friend :: comments 0


INDYKPOL SA sprzedaż udziału w spółce

Posted by admin on 2007-11-21 20:15:37 CET

Zarząd Indykpol S.A. informuje, iż w dniu 19 listopada 2007 roku Spółka zawarła umowę sprzedaży udziału w spółce zależnej Witkorm Sp. z o.o. z siedzibą we Lwowie na Ukrainie, o wartości nominalnej 282 tys. UAH (równowartość 56,1 tys. USD) za cenę 21,4 tys. USD. Nabywcą jest osoba fizyczna, obywatel Ukrainy pan Andrian Arcyszewski, który nie jest powiązany kapitałowo z Indykpol S.A. Przedmiotem sprzedaży jest udział, stanowiący 100% kapitału zakładowego spółki Witkorm Sp. z o.o., która została nabyta w dniu 2 sierpnia 2006 roku za cenę 13 tys. UAH. Po jej nabyciu Emitent podwyższył kapitał zakładowy spółki o 250 tys. UAH. Indykpol od ponad roku rozważał realizację dużej inwestycji w Europie Wschodniej. Jako miejsca jej lokalizacji brał pod uwagę Ukrainę i Rosję. Po przeanalizowaniu możliwości inwestycyjnych na rynku ukraińskim i rosyjskim, Spółka uznała, że rynek rosyjski stwarza większe możliwości rozwojowe i zrezygnowała z realizacji inwestycji na Ukrainie.

tell a friend :: comments 0


Polska Ukraina drogi

Posted by admin on 2007-11-21 20:14:40 CET



Polska firma związana z biznesmenem Ryszardem Krauze jest zainteresowana budową odcinka drogi Brody - Lwów - Krakowec. Informuje o tym ukraiński dziennik "Ekonomiczeskije Izwiestia". Gazeta pisze, ze firma Pol-Aqua jest bliska podpisania porozumienia z ukraińskim zarządcą dróg "Ukrawtodorom" o modernizacji odcinka drogi Krakowec-Lwów-Brody na warunkach koncesji. Polacy nie ukrywają, że ostateczny wynik rozmów będzie zależał od tego, jaki rząd powstanie na Ukrainie. Jak piszą "Ekonomiczeskije Izwiestia", formalnie tą drogą zarządza obecnie firma związana z osobami z otoczenia Wiktora Janukowycza. Pol-Aqua chciałaby zmodernizować 80-kilometrowy odcinek. Wartość projektu to 533 miliony Euro. Razem cała trasa z Brodów do granicy, czyli Krakowca liczy ponad 160 kilometrów.

tell a friend :: comments 0


Wielki Głód nie był ludobójstwem?

Posted by admin on 2007-11-21 20:13:28 CET


Ogłoszenie głodu z lat 1932-1933 aktem ludobójstwa ukraińskiego narodu jest jednostronnym zniekształceniem historii w celu zadowolenia współczesnej koniunktury polityczno-ideologicznej - oświadczyło rosyjskie MSZ. W komentarzu departamentu informacji i publikacji zaznaczono między innymi, że "temat głodu lat 30. XX wieku w ZSRS, ofiarami którego byli ludzie różnych narodowości, w tym Ukraińcy, Rosjanie, Kazachowie i inne narodowości ZSRS - staje się przedmiotem coraz większych spekulacji ze strony konkretnych opcji politycznych na Ukrainie".


Zdaniem ministerstwa, uznanie tragicznych zdarzeń tych lat za akt ludobójstwa narodu ukraińskiego "to gra polityczna kręgów związanych z nacjonalistami ukraińskimi, którzy wykorzystują Wielki Głód 1932-1933 w celach wzbudzenia nastrojów antyrosyjskich na Ukrainie. Zawężenie ofiar stalinizmu tylko do narodowości ukraińskiej jest uwłaczaniem pamięci innych narodowości, które były ofiarami tego strasznego głodu" - podkreślono w komentarzu MSZ Rosji.
Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, inicjator uznania Wielkiego Głodu za akt ludobójstwa narodu ukraińskiego, w żadnym z przemówień na ten temat nie wspomniał o Polakach mieszkających we wsiach obwodów żytomierskiego i winnickiego, umierających tysiącami w wyniku wywołanego przez Stalina głodu na Ukrainie. Władze polskie również nie wspominają licznych polskich ofiarach reżimu komunistycznego.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy oświadczyło wczoraj, że nie będzie wdawać się w dyskusję na ten temat ze swoim rosyjskim odpowiednikiem. Jednocześnie rzecznik ukraińskiego MSZ poradził stronie rosyjskiej, aby zapoznała się z większą liczbą książek historycznych.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

tell a friend :: comments 0


Rosja-Polska: kontrole w polskich zakładach mięsnych

Posted by admin on 2007-11-21 16:35:53 CET

Według przedstawicieli rosyjskich inspektorów sanitarnych, kontrole w polskich zakładach mięsnych przebiegają bez zakłóceń.


Aleksiej Aleksiejenko, rzecznik rosyjskiej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego powiedział, że rosyjscy inspektorzy podzielili się na dwie grupy i wraz z polskimi specjalistami i obserwatorami z Unii Europejskiej zamierzają skontrolować około 20 przedsiębiorstw.

Aleksiejenko zaznaczył, że prace przebiegają w spokojnej atmosferze, jednak szczegóły kontroli zostaną opublikowane w odpowiednim czasie. Zostaną one uwzględnione w specjalnym sprawozdaniu , które grupa przygotuje po powrocie do Moskwy.
Grupa rosyjskich kontrolerów ma pracować w Polsce do końca tego tygodnia. Aleksiejenko poinformował, że rosyjskie Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego gotowa jest wysłać do Polski drugą grupę kontrolerów, która jest już przygotowana do wyjazdu. Dodał, że przy dobrej woli ze strony Polski może ona szybko przystąpić do pracy , aby do końca roku skontrolować wszystkie zaproponowane przedsiębiorstwa.

tell a friend :: comments 0


Wolińska: uczyniono ze mnie kozła ofiarnego

Posted by admin on 2007-11-21 16:34:10 CET

Helena Wolińska-Brus uznała, że polskie władze zrobiły z niej kozła ofiarnego. Tak była stalinowska prokurator wojskowa, żyjąca w Wielkiej Brytanii, skomentowała dziennikowi "Guardian" wydanie wobec niej Europejskiego Nakazu Aresztowania.


Nakaz został wydany na wniosek pionu śledczego IPN. Wolińska-Brus jest podejrzana w Polsce o bezprawne wydanie w latach 50. nakazów aresztowania 24 osób, w tym generała AK Augusta Fieldorfa "Nila".

"To stara historia" - powiedziała w rozmowie opublikowanej w środę w brytyjskim "Guardianie", podkreślając, że nie brała udziału w procesie, który doprowadził do śmierci Fieldorfa. "To wszystko zdarzyło się w latach 50. Tak, to przestępstwo, którego nie powinno się zapominać, a ja, jako Żydówka, znam rzeczy, o których nie powinno się zapominać. Ale skąd mogłam wiedzieć, co się stanie? Nie byłam prokuratorem w tej sprawie" - mówiła.

"To, co się dzieje to cyrk - kontynuowała. - Jestem kozłem ofiarnym (...). Jestem jedyną osobą, która przeżyła i nawet gdybym chciała, nie mogę wezwać świadków, ponieważ wszyscy nie żyją".

Podkreśliła, że nie wierzy polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Jej zdaniem obiektywne w sprawie byłyby sądy brytyjskie.

"Jeśli brytyjska policja zechce zadać mi kilka pytań, odpowiem. Jestem tak samo obywatelem brytyjskim, jak polskim" - zaznaczyła.

Europejski Nakaz Aresztowania, na wniosek IPN wydał we wtorek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Wcześniej władze brytyjskie odmówiły ekstradycji 88-letniej Wolińskiej-Brus, której w Polsce grozi do 10 lat więzienia.

W czasie II wojny światowej Wolińska uciekła z warszawskiego getta. Kierowała biurem Sztabu Głównego Armii Ludowej. Po wojnie pracowała w Komendzie Głównej MO, potem - w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Zasiadała w komisji weryfikującej sędziów i prokuratorów wojskowych.

Po 1956 r. pracowała w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, skąd zwolniono ją w 1968 r. w wyniku czystek antysemickich. Wkrótce potem wyjechała z Polski. Na początku lat 70. osiadła w W.Brytanii, gdzie otrzymała obywatelstwo. Była żoną innego "marcowego" emigranta, zmarłego niedawno prof. Włodzimierza Brusa.

tell a friend :: comments 0


Rosja: rząd zatwierdził porozumienie z Łotwą o ochronie żołnierskich mogił

Posted by admin on 2007-11-21 16:32:59 CET

Rosyjski rząd zatwierdził porozumienie zawarte z Łotwą w sprawie ochrony żołnierskich miejsc pochówku. Na jego podstawie wszelkie możliwe przenosiny czy ekshumacje będą uzgadniane przez komisję międzyrządową.


Według danych władz rosyjskich na terenie Łotwy znajduje się ponad 400 miejsc pochówku rosyjskich wojskowych, a w Rosji - ponad 170 łotewskich żołnierzy.

Podpisane dokumenty określają też obowiązki każdej ze stron w kwestii wzajemnej ochrony żołnierskich mogił. W celu realizacji założeń porozumienia zostanie utworzona komisja międzyrządowa.

Przeniesienie pod koniec kwietnia pomnika i prochów żołnierzy radzieckich z centrum stolicy Estonii Tallina na cmentarz wojskowy wywołało poważny kryzys na linii Moskwa-Tallin.

W maju Kreml zapowiedział zajęcie się ochroną rosyjskich grobów i miejsc pamięci za granicą.


tell a friend :: comments 0


Szkolne Koła Caritas wspierają Mikołaja na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-21 16:31:12 CET

Szkolne Koła Caritas diecezji rzeszowskiej włączają się w akcję "Święty Mikołaj nie zna granic " organizowaną przez diecezjalną Caritas. W ramach akcji młodzi ludzie organizują zbiórki słodyczy, zabawek, pomocy szkolnych czy drobnej odzieży. Zebrane dary zostaną przekazane do polskich parafii na Ukrainie.

Angażując się w zbiórkę możemy sprawić, by w tym wyjątkowym dniu, kiedy do dzieci przychodzi Św. Mikołaj, również najmłodsi z Ukrainy mieli powód do radości " - mówi Maria Daniel - Nyrka, opiekunka Szkolnego Kola Caritas przy II LO w Rzeszowie. Do akcji włączyli się zarówno uczniowie, którzy zbierają rzeczy potrzebne do zrobienia paczek, ale także ich rodzice, którzy podczas wywiadówki zebrali na ten cel 400 zł. "Wiemy jaka jest sytuacja na Ukrainie, naszym obowiązkiem jest pomoc tym dzieciom " - podkreśla opiekunka Koła.

Szkolne Koło Caritas przy II LO w Rzeszowie zrzesza 100 uczniów. Jego włączają się we wszystkie akcje charytatywne organizowane na terenie miasta i diecezji.

KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA

tell a friend :: comments 0


Orlen chce wejść na rynek paliw na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-21 16:29:41 CET

PKN Orlen chce zaistnieć na rynku Ukrainy, zarówno poprzez sprzedaż paliw, jak i prowadzenie stacji, poinformował w środę prezes koncernu Piotr Kownacki. Orlen przewiduje zwiększenie liczby stacji także w krajach bałtyckich, w Czechach i w Niemczech.

"Prowadzimy analizy rynku ukraińskiego. Chcemy posiadać tam zarówno stacje, jak i sprzedawać paliwa" - powiedział Kownacki dziennikarzom.

Dodał, że obecnie są prowadzone rozmowy z potencjalnymi sprzedawcami sieci stacji na Ukrainie. Prezes nie chciał podać, jaki udział w rynku ukraińskim chce osiągnąć Orlen.

Kownacki poinformował też, że koncern chce dokupić stacje paliw w Niemczech, aby osiągnąć poziom 750 stacji. Obecnie Orlen Deutschland ma ponad 500 stacji na rynku niemieckim.

"Zakładamy nadal dwa scenariusze dla rynku niemieckiego: kontynuowanie działalności i dezinwestycję" - powiedział prezes. Wyjaśnił, że przy wzroście wielkości sieci jej atrakcyjność dla potencjalnych nabywców także się zwiększy.

PKN Orlen podał także, że na rynku polskim chce utrzymać w 2012 roku poziom ok. 1900 stacji, w Czechach - zwiększyć ich liczbę do 440 z trzystu kilkudziesięciu, natomiast w krajach bałtyckich, czyli Litwie i Łotwie, planuje zwiększyć sieć do 230 stacji, aby osiągnąć 20-proc. udział wobec 30 stacji obecnie. "Rynek estoński to dalsza perspektywa" - powiedział Kownacki.

Prezes zadeklarował też, że w detalu będzie kontynuował strategię dwóch marek stacji: Orlen i Bliska. "Strategia się sprawdza i przynosi coraz lepsze wyniki finansowe" - powiedział Kownacki.

PKN Orlen zakłada nakłady inwestycyjne na detal w kwocie 3,2 mld zł do 2012 roku, co stanowi 15% całkowitego CAPEX na ten okres (21,3 mld zł;).

Źródło: ISB

tell a friend :: comments 0


Rosja podwyższy cenę gazu dla Ukrainy do 160 USD

Posted by admin on 2007-11-21 16:28:27 CET

Cena tysiąca metrów sześciennych gazu importowanego z Rosji na Ukrainę będzie wynosić w przyszłym roku prawdopodobnie 160 dolarów. Ostateczna decyzja będzie znana w przyszłym tygodniu.

W przyjętym przez ukraińską Radę Ministrów projekcie budżetu na przyszły rok znalazła się kwota 160 dolarów. \Wicepremier Andrij Klujew, zajmujący się sektorem energetycznym, podkreślił jednak, że ostateczna cena gazu nie jest jeszcze znana. Nadal trwają rozmowy w tej sprawie, zakończą się one prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

W tym roku Ukraina kupuje od Rosji gaz za 130 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

Ukraina gotowa jest płacić za rosyjski gaz 160 dolarów za tysiąc metrów sześciennych - poinformował w środę wicepremier i minister finansów Mykoła Azarow. Kwota ta znalazła się w zatwierdzonym przez rząd projekcie budżetu na przyszły rok - powiedział.

Dwa tygodnie temu jedna z rosyjskich stacji telewizyjnych zacytowała wiceszefa Gazpromu Aleksandra Miedwiediewa, który powiedział, że Ukraina zaakceptowała nową cenę. Obecnie płaci za gaz 130 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow powiedział z kolei, że ostatecznego porozumienia w sprawie ceny jeszcze nie zawarto i że rozmowy trwają. Azarow potwierdził w środę w Kijowie, że negocjacje są w toku.

Pod koniec października premier Ukrainy Wiktor Janukowycz wyraził przekonanie, że cena gazu dla Ukrainy nie powinna być wyższa niż 160 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.Zlecił wówczas ministrowi energetyki Jurijowi Bojko zakończyć w ciągu 7-10 dni rozmowy z rosyjskim Gazpromem w sprawie cen importowanego gazu na rok 2008 z uwzględnieniem cen tranzytu przez Ukrainę tego surowca płynącego do państw UE.

Ukraina nie kupuje obecnie gazu bezpośrednio od Gazpromu. Koncern sprzedaje błękitne paliwo zarejestrowanej w Szwajcarii spółce RosUkrEnergo (Gazprom dzieli w niej udziały z ukraińskim biznesmenem Dmytrem Firtaszem), ta zaś odsprzedaje je ukraińskiej firmie UkrGazEnergo.


tell a friend :: comments 0


Ratownicy w Doniecku nadal szukają 10 górników

Posted by admin on 2007-11-21 16:27:12 CET

Ukraińscy ratownicy w środę kontynuują poszukiwania dziesięciu górników, uznanych za zaginionych po niedzielnym wybuchu metanu w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki w Doniecku na wschodzie Ukrainy - podała doniecka delegatura ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych.

Dotychczas odnaleziono ciała 90 śmiertelnych ofiar wybuchu.

Akcję ratowniczą utrudnia pożar, który z nową siłą rozgorzał w kopalni we wtorek wieczorem. Według wicepremiera Andrija Klujewa, stojącego na czele komisji rządowej badającej przyczyny katastrofy, temperatura w sztolni, w której doszło do wypadku, wzrosła tego dnia do 600 stopni Celsjusza. Nadzieje, że poszukiwani żyją, są w tej sytuacji równe zeru.

We wtorek w Doniecku i okolicznych miejscowościach odbyły się pogrzeby 28 górników, którzy w momencie eksplozji pracowali pod ziemią.

Do wybuchu w kopalni im. Zasiadki doszło w niedzielę nad ranem na głębokości ponad tysiąca metrów. Pod ziemią znajdowało się wówczas ok. 450 górników nocnej zmiany. Większość z nich udało się ewakuować.

Eksplozja w Doniecku jest największą katastrofą w ukraińskim górnictwie od czasu uzyskania przez Ukrainę niepodległości. Dotychczas najtragiczniejszym w skutkach wypadkiem był wybuch pyłu węglowego w kopalni im. Barakowa w Krasnodonie w obwodzie ługańskim w roku 2000. Zginęło wówczas 80 osób.

tell a friend :: comments 0


Kopalnia śmierci

Posted by admin on 2007-11-21 16:26:10 CET



Liczba śmiertelnych ofiar niedzielnej katastrofy w ukraińskiej kopalni węgla kamiennego im. Aleksandra Zasiadźki wzrosła do 90. Los 10 górników pozostaje nieznany. Katastrofa w kopalni położonej w pobliżu Doniecka okazała się największą tragedią w historii górnictwa niepodległej Ukrainy. Wczorajsza kijowska gazeta "Delo" napisała, że po niedzielnej tragedii właściciele kopalni im. Zasiadźki noszą się z zamiarem jej zamknięcia. Jednak Efim Zwiagilski, szef rady dyrektorów kopalni, jeszcze wczoraj dementował tę informację.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Listkiewicz: Pomożemy rodzinom górników z Doniecka

Posted by admin on 2007-11-21 16:24:37 CET


Rozmawiał Marcin Wojciechowski

Wiosną reprezentacje Ukrainy i Polski rozegrają mecz towarzyski, z którego dochód zostanie przekazany bliskim ofiar katastrofy. Są także inne pomysły na pomoc - deklaruje prezes PZPN po tragedii w kopalni im. Zasiadki w Doniecku, gdzie w wyniku wybuchu metanu zginęło 80 górników

Marcin Wojciechowski: Co PZPN chce zrobić dla rodzin górników z Doniecka, którzy zginęli w niedzielnej katastrofie?

Michał Listkiewicz, prezes PZPN: Ukraina jest dla nas bardzo ważna nie tylko ze względu na organizowane wspólnie Euro 2012. Gdy przeczytałem w "Gazecie" o akcji pomocy dla rodzin górników, natychmiast postanowiłem się włączyć. W czwartek porozmawiam o tym z Hryhoryjem Surkisem, szefem Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej. Na razie złożyłem mu kondolencje, ale już mam pomysły, jak konkretnie pomóc.

Co chce Pan zrobić?

Wiosną reprezentacje Ukrainy i Polski rozegrają mecz towarzyski, z którego dochód zostanie przekazany bliskim ofiar katastrofy. Po tragedii w kopalni Halemba reprezentacja Polski rozegrała taki mecz z reprezentacją Śląska. Zebraliśmy ponad 200 tys. zł. Mam nadzieję, że teraz uda się zebrać jeszcze więcej, bo przecież zagrają dwie reprezentacje narodowe. Pomoc trafi bezpośrednio do potrzebujących.

Co jeszcze?

Przygotujemy miejsca dla ok. setki dzieci zabitych górników na letnich obozach piłkarskich organizowanych przez PZPN. Myślimy także nad innymi formami pomocy. Najważniejsze, by w tak trudnym momencie okazać solidarność z Ukrainą, zwłaszcza z Donieckiem.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Tuesday, November 20 2007

nie będziemy dyskutować z Rosją o Wielkim Głodzie

Posted by admin on 2007-11-20 19:22:50 CET

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy oświadczyło, że nie będzie wdawać się w dyskusje o Wielkim Głodzie z lat 1932-33 z rosyjskim MSZ.

Przerzucanie się oświadczeniami na ten temat jest nietaktowne. Kwestia uznania Wielkiego Głodu za zbrodnię przeciwko narodowi ukraińskiemu na Ukrainie nie istnieje. Został on już uznany (za zbrodnię przeciwko narodowi) - powiedział rzecznik MSZ w Kijowie Andrij Deszczyca.

Rzecznik poradził, by rosyjscy dyplomaci czytali więcej książek historycznych. - Rozbijanie witryn (wystawowych) nie jest rozwiązaniem. Rozwiązaniem jest zgłębianie historii i wyciąganie z niej wniosków - podkreślił Deszczyca. Rzecznik odniósł się w ten sposób do incydentu, który wydarzył się w ubiegłym tygodniu w Moskwie. Działacze radykalnej organizacji Euroazjatycki Związek Młodzieży wdarli się wówczas na wystawę poświęconą Wielkiemu Głodowi na Ukrainie i zniszczyli ją.

Kilka dni później rosyjskie MSZ oskarżyło Ukrainę o spekulowanie na temat Wielkiego Głodu, co - jak napisano w komunikacie rosyjskiego MSZ - obraża ofiary Głodu innych narodowości.

O uczczenie pamięci ofiar Wielkiego Głodu zaapelował we wtorek do rodaków prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko. Obchody Dnia Pamięci Ofiar Głodu odbędą się w najbliższą sobotę.

Występując z wykładem na temat Wielkiego Głodu w jednej ze szkół Żytomierza Juszczenko wezwał do zbierania świadectw dotyczących tej tragedii. - Świadkowie wciąż żyją. Naszym obowiązkiem jest zebranie ich relacji o Wielkim Głodzie - powiedział prezydent.

Zaapelował także, by Ukraińcy brali przykład z Żydów, którzy umieli nieść prawdę o Holokauście całemu światu. - Podczas Holocaustu zginęło blisko sześć milionów ludzi. My straciliśmy w latach 1932-33 od siedmiu do dziesięciu milionów - podkreślił Juszczenko.

W okresie istnienia ZSRR przez Ukrainę przetoczyły się aż trzy fale głodu - tuż po rewolucji bolszewickiej, w latach 1932-33 i po II wojnie światowej. Najtragiczniejszy w skutkach był jednak Wielki Głód w latach 30. - w jego szczytowym momencie umierało ok. 25 tys. ludzi dziennie; notowano wiele przypadków kanibalizmu.

Ukraińscy historycy twierdzą, że komunistyczne władze w Rosji wywołały głód sztucznie w celu złamania oporu chłopów, którzy sprzeciwiali się kolektywizacji. Działania te doprowadziły do likwidacji miejscowego chłopstwa jako grupy społecznej.

tell a friend :: comments 0


Pomóżmy dzieciom ukraińskich górników - apel "Gazety Wyborczej

Posted by admin on 2007-11-20 19:19:34 CET



Pomóżmy dzieciom ukraińskich górników - apel "Gazety Wyborczej"

Komunikat prasowy

W niedzielnej katastrofie w kopalni im. Zasiadźki pod Donieckiem zginęło 80 górników. Trwają poszukiwania 20 osób. "Gazeta Wyborcza" apeluje o pomoc dla dzieci ofiar tragedii.


Pomysł "Gazety", aby zaprosić do Polski dzieci górników zmarłych wskutek wybuchu metanu, spotkał się z szerokim odzewem. Stowarzyszenie wdów po górnikach zadeklarowało przygotowanie listy dzieci oraz pomoc przy organizacji przedsięwzięcia. Narodowe Centrum Kultury, agencja Ministerstwa Kultury odpowiedzialna m.in. za przydzielanie stypendiów cudzoziemcom sfinansuje przyjazd i pobyt dzieci w Polsce. Związek Ukraińców w Polsce zapewni tłumaczy, a Polska Akcja Humanitarna zorganizuje zbiórkę pieniędzy dla dzieci z Doniecka.

"Gazeta Wyborcza" apeluje do szkół o włączenie się do akcji i nadsyłanie propozycji, jak zorganizować pobyt dzieci z Ukrainy w Polsce. Zgłoszenia pomysłów należy kierować na adres sekretariatu akcji "Szkoła z klasą", skrytka pocztowa 36, 02-783 Warszawa 59, z dopiskiem "Solidarni z Donieckiem".

Na stronie internetowej GazetaWyborcza.pl można wpisywać kondolencje dla bliskich zmarłych górników.

tell a friend :: comments 0


Watykan: ekskomunika dla greckokatolickiego lefebrysty

Posted by admin on 2007-11-20 19:16:16 CET

Kongregacja Nauki Wiary potwierdziła ekskomunikę nałożoną na greckokatolickiego lefebrystę ukraińskiego, ks. Wasyla Kowpaka. Dekret informujący o tym wydał arcybiskup lwowski tego obrządku Ihor Woźniak. Ks. Kowpak został osądzony w 2006 r. przez greckokatolicki trybunał archidiecezjalny we Lwowie, odwołał się jednak do Stolicy Apostolskiej.

Lefebryści działają w środowiskach greckokatolickich na Ukrainie od początku lat 90. Przeciwni są m.in. oczyszczaniu liturgii wschodniej z form wzorowanych na obrządku łacińskim i wprowadzaniu do niej języka ukraińskiego w miejsce cerkiewno-słowiańskiego.

Mimo ścisłych kontaktów i organizacyjnej zależności od lefebrystów w Polsce i na Zachodzie, którzy są schizmatykami odłączonymi od Kościoła, greckokatoliccy lefebryści uważają, że nadal do niego należą. Obecnie, gdy Stolica Apostolska potwierdziła ekskomunikę ks. Kowpaka, księża i wierni związani z tym ruchem muszą się wyraźnie opowiedzieć, czy należą do Kościoła katolickiego.

KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA

tell a friend :: comments 0


Papieskie kondolencje po katastrofie górniczej na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-20 19:14:53 CET

Benedykt XVI modli się w intencji ofiar wybuchu w kopalni w Doniecku. Zapewnił o tym watykański sekretarz stanu w telegramie wystosowanym w imieniu Papieża do prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki. Ojciec Święty łączy się w bólu z rodzinami zabitych oraz z całym pogrążonym w żałobie narodem ukraińskim i jego władzami - czytamy w przesłaniu.

Do wybuchu metanu w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki we wschodniej Ukrainie doszło 18 listopada. Ponad dobę trwało gaszenie pożaru i chłodzenie sztolni. Choć trwa akcja ratunkowa, nie ma szans na odnalezienie kogokolwiek żywego w rejonie wybuchu. W tej największej katastrofie w dziejach ukraińskiego górnictwa zginęło około stu osób.


KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA

tell a friend :: comments 0


EM&F chce podbić rynek w Rosji, Kazachstanie i na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-20 19:13:52 CET

Grupa Empik Media & Fashion (EM&F) zamierza rozwijać działalność w Rosji Kazachstanie, Ukrainie i zwiększyć swoją sieć w Polsce, na nowych rynkach oraz w Czechach i Słowacji do ok. 570 na koniec 2008 roku i do 750 punktów w 2009 roku wobec planowanych 446 na koniec tego roku. Udział sprzedaży na rynkach zagranicznych w przychodach sięgnie ok. 20% na koniec 2008 roku, poinformowali przedstawiciele grupy we wtorek.

Oprócz Polski, EM&F jest już obecny w Czechach, Słowacji i Niemczech. Plan zakłada zwiększenie sieci sklepów w tych czterech krajach (salony Empik, Smyk, szkoły językowe oraz marki franczyzowe) do 339 na koniec 2007 roku oraz do ok. 430 w przyszłym roku; w tym 60 nowych sklepów zostanie uruchomionych w Polsce.

Na terenie Rosji, Ukrainy i Kazachstanu grupa będzie rozwijać sieć za pośrednictwem przejętej we wrześniu spółki Maratex, która zarządza siecią 63 salonów marek odzieżowych w tych krajach. Za pakiet 43,3% udziałów, dających 51% głosów spółki, EM&F zapłacił 17,8 mln euro, przy czym ponad połowa tej kwoty zasiliła kapitał spółki.

Portfolio spółki obejmuje takie marki jak Esprit, Peacocks, LuluCastagnette, Company. W IV kw. spółka otworzy pierwsze sklepy marek Aldi, Orsay, Palmers, Cortefiel.

"Maratex będzie platformą do rozszerzania naszej działalności w Rosji i krajach byłego Związku Radzieckiego. W I kwartale uruchomimy pierwszą szkołę języków obcych w Rosji, a jeszcze w tym roku otworzymy pilotażowy sklep Smyka w Sankt Petersburgu" - powiedział prezes Maciej Dyjas.

Do końca 2008 roku w Rosji i Kazachstanie EM&F zwiększy liczbę szkół do 2-3, salonów Smyk do 4-10 i zwiększy liczbę sklepów z markami franczyzowymi do 84-107 wobec 57 w 2007 roku. Łącznie liczba sklepów ma sięgnąć ok. 100 w 2007 roku i 140 w 2008 roku.

Na Ukrainie EM&F będzie rozwijać sieć sklepów Smyk - do ok. 11-13 w 2008 roku i 20-28 w 2009 roku. EM&F dokonał zmiany przejętych księgarni Bukva na format Empiku i chce zwiększyć liczbę salonów do 29 w 2008 roku wobec 21 w na koniec tego roku.

W listopadzie zostanie także otwarta pierwsza szkoła językowa w Kijowie, a kolejne 4 otwarcia planowane są na 2008 rok.

"Na koniec tego roku ok. 1/3 sklepów będzie poza granicami Polski. Udział sprzedaży na rynkach zagranicznych w sprzedaży ogółem sięgnie ok. 20% na koniec 2008 roku" - powiedział prezes.

Z początkiem 2008 roku EM&F chce wprowadzić markę Smyk w Rumunii i jest w trakcie negocjacji w sprawie wprowadzenia marek franczyzowych (m.in. Mexx) oraz ewentualnego przejęcia istniejących dystrybutorów. Plan zakłada otwarcie łącznie ok. 4 sklepów w 2008 roku.

"Będziemy też umacniać pozycję marki Smyk w Niemczech. Są tam obecnie 3 sklepy, jesteśmy z nich dosyć zadowoleni, ale nie mamy jasności, jak będziemy się rozwijać, bo rynek jest bardzo konkurencyjny. Na razie wolimy skupić się na Rosji i Ukrainie" - powiedział Dyjas.

W pierwszych 9 miesiącach grupa EM&F otworzyła 72 sklepy i punkty usługowe, z czego w III kw. - 24 placówki, wyłączając 63 sklepy przejętej we wrześniu spółki Maratex. Spółka poinformowała, że wydatki inwestycyjne wyniosły 122,2 mln zł na koniec września, w tym 83,4 mln zł stanowiły wydatki na nowe sklepy.

Dalszy rozwój spółka grupa będzie finansowała z własnych przepływów pieniężnych, długu bankowego oraz emisji obligacji. Dług netto wyniesie ok. 186 mln zł na koniec 2007 roku. "Środki na inwestycje będą pochodzić z zysku EBITDA i długu, który według naszych założeń nie powinien przekroczyć 1,5xEBITDA" - powiedział dyrektor finansowy Jacek Bagiński.

Przychody netto ze sprzedaży wzrosły o 35,4% do 953,29 mln zł w okresie trzech kwartałów br. Wzrost sprzedaży to efekt otwarć nowych sklepów oraz lepszej dynamiki sprzedaży w istniejących punktach (wzrost o 12,5% r/r).

Zysk netto z działalności operacyjnej wyniósł 14,7 mln zł wobec 2,15 ml zł straty rok wcześniej. Zysk netto wyniósł 14,2 mln zł na koniec września wobec 11,02 mln zł rok wcześniej. W III kw. zysk ten wyniósł 3,43 mln zł i był wyższy o 37,5% r/r.


Źródło: ISB

tell a friend :: comments 0


Informacja dla osób planujących podróż po terytorium Ukrainy

Posted by admin on 2007-11-20 14:23:24 CET

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP informuje, że w związku z prowadzonymi na Ukrainie pracami remontowo-budowlanymi dróg i autostrad (związanymi z przygotowaniami do Euro 2012) do połowy 2008 roku nieprzejezdna będzie trasa na odcinku Sarny-Korosten-Kijów (droga E-40). Zaleca się objazd trasą Kowel-Łuck-Równe-Kijów. Bliższe, uzupełniane na bieżąco informacje nt. prac drogowych i objazdów można znaleźć na stronie internetowej Konsulatu Generalnego RP w Kijowie - www.kijowkg.polemb.net.

Robert Szaniawski
Rzecznik Prasowy MSZ

tell a friend :: comments 0


W Polsce i na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-20 14:21:43 CET

Rozmowa z Piotrem Podleśnym, prezesem spółki ATENA oraz Anetą Guzek, wiceprezesem ukraińskiej grupy TAS Insurance Group


Bożena M. Dołęgowska-Wysocka: - Na niedawnym śniadaniu prasowym w Warszawie, potwierdził Pan plany spółki ATENA Usługi Informatyczne i Finansowe Sp. z o.o. zwiększenia przychodów spółki z rynków wschodnich w ciągu najbliższych kilku lat. Dlaczego właśnie Ukraina?


Piotr Podleśny: - Wysoka dynamika tamtejszego rynku ubezpieczeniowego z ponad kilkudziesięcioprocentowym wzrostem przypisu składki spowodowała, że w połowie tego roku ATENA wystartowała właśnie na Ukrainie. Poza tym Euro 2012 zainspirowało nas na tyle, że podjęliśmy decyzję o ekspansji w pierwszej kolejności na rynku ukraińskim.


Proszę powiedzieć coś więcej o kontrakcie, który zawarliście z firmą TAS Insurance Group.


PP: - Nasza spółka jest obecnie w trakcie realizacji kontraktu konsultingowego, realizowanego z szóstym na rynku ukraińskim towarzystwem majątkowym TAS Insurance Group. Kontrakt dotyczy opracowania koncepcji rozwoju sieci sprzedaży TAS i zostanie zakończony w maju 2008. Chcemy przenieść nasze bogate doświadczenia z rynku polskiego na rynek ukraiński. Przypomnę, że naszym strategicznym klientem w Polsce jest Hestia. Przeniesienie nie oznacza kopiowania, bo mimo wielu podobieństw naszych rynków istnieją też wielkie różnice, wynikające zwłaszcza z geografii (odległości!;), struktury społeczeństwa ukraińskiego i zaszłości historycznych.

Pani prezes, w TAS Insurance Group odpowiada pani za restrukturyzację i rozwój struktur sprzedaży. Proszę powiedzieć kilka zdań o samej firmie: strukturze, właścicielach, finansach.

Aneta Guzek: TAS Insurance Group należy do grupy Investment Financial Group TAS, w której oprócz towarzystwa majątkowego i życiowego znajdują się dwa banki i kilka mniejszych podmiotów. Właścicielami są Państwo Natalia i Siergiej Tygibko. Jeśli chodzi o towarzystwa ubezpieczeniowe, to zajmują one piąte – szóste (zależy od rankingu) miejsce na rynku ukraińskim.


Na ile zarejestrowanych wszystkich firm ubezpieczeniowych?

AG – Jest ich czterysta pięćdziesiąt, z czego jest piętnaście firm wiodących, które rzeczywiście liczą się na rynku.


Skąd taka duża liczba towarzystw?

AG – Myślę, że w dużej mierze przyczyniło się do tego prawo podatkowe. Podatek dla firm ubezpieczeniowych wynosi 3%, podczas gdy dla wszystkich pozostałych – 22%. Chcę podkreślić, że właśnie odmienności w uregulowaniach prawnych stanowią o wielkich różnicach między naszymi rynkami. Dochodzą do tego duże odległości, problemy z łączami, dostępem do internetu oraz inną strukturą społeczną. W porównaniu z Polską prawie nie ma na Ukrainie klasy średniej. Ona dopiero się tworzy, do czego poważnie przyczyniają się banki.


Dla lepszej orientacji, proszę powiedzieć, jaki macie przypis składki w roku bieżącym?

AG: - Firma majątkowa według naszych prognoz ma zebrać 55 mln dolarów, a życiowa 5,5 mln dolarów.


Co najlepiej sprzedaje się na rynku ukraińskim, jaki rodzaj ubezpieczeń?

AG - Inaczej niż w Polsce, wiodącym produktem jest AC; wymienię następnie cargo, mienie w transporcie, OC, duży majątek i grupowe ubezpieczenia zdrowotne. Rynek ubezpieczeń majątkowych jest o wiele bardziej rozwinięty od życiowych. Tutaj dominują proste produkty ochronne na życie i do życie.


Co z naszym przebojem lat ostatnich, czyli produktami inwestycyjnymi? AG: - Ze względu na tamtejsze prawo nie rozwijają się.


A jak jest z siecią sprzedaży?

AG – Nasze towarzystwo ma ponad 2000 agentów wyłącznych (10 filii, 27 oddziałów, 400 centrów sprzedaży). Jak wyliczyliśmy, fluktuacja kadry wynosi u nas 24% i jest to dobry wynik w porównaniu z innymi towarzystwami.


Na czym polegać będzie restrukturyzacja firmy, za co Pani odpowiada?

AG - Generalnie: będziemy pracować wspólnie ze specjalistami z ATENY nad podziałem rynku na korporacyjny i detaliczny, segmentacją naszych klientów, planowaniem i kontrolą planów sprzedaży, procesami obiegu dokumentacji ubezpieczeniowej i likwidacji szkód, a także modelem współpracy z siecią sprzedaży, systemami motywacyjnymi i ścieżkami kariery agentów. W sumie ma to dać firmie TAS przewagę konkurencyjną na rynku ukraińskim.


Kontrakt z ATENĄ trwa do maja przyszłego roku. Czy jest przewidziane jego ewentualne przedłużenie? AG – Tak, ale nie będzie to proste przedłużenie lecz przeniesienie na inne obszary.


Panie prezesie, czy taka współpraca z Ukrainą, jakby „z doskoku”, może trwać przez dłuższy czas?

PP - Nie, dlatego właśnie mamy w planach otwarcie oddziału naszej spółki w Kijowie w najbliższych miesiącach. Firma rozważa też poważnie możliwość ekspansji w pozostałych krajach, byłych republikach radzieckich. Im dalej na Wschód, a myślę o takich krajach jak Azerbejdżan czy Kazachstan, tam rynki bardziej interesujące z punktu widzenia możliwości dla naszej spółki. Oceniam, że za kilka lat z rynków wschodnich i prowadzonych tam projektów konsultingowych oraz IT może pochodzić około 20% przychodów ATENY. Jednocześnie potwierdzam, że podstawą działalności spółki jest i będzie polski rynek ubezpieczeniowy, na którym jest jeszcze wiele do zrobienia.


Dziękuję Państwu za rozmowę.

Bankier.pl
Bożena M. Dołęgowska-Wysocka

tell a friend :: comments 0


Ukraina: Euro 2012 - kibice chcą sami rozwiązać problem stadionu w Kijowie

Posted by admin on 2007-11-20 14:19:29 CET

Ukraińscy kibice gotowi są wyręczyć władze w rozwiązaniu problemu centrum handlowo-rozrywkowego powstającego w pobliżu Stadionu Olimpijskiego w Kijowie, które zdaniem UEFA zagraża bezpieczeństwu widzów meczów finałowych piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 r.


"Gotowi jesteśmy zebrać piłkarski Majdan (od nazwy głównego placu Kijowa, Majdanu Niepodległości, na którym w 2004 r. doszło do wydarzeń znanych jako pomarańczowa rewolucja - PAP) i rozwiązać problem w krótkim czasie" - oświadczył w poniedziałek na konferencji prasowej w agencji Interfax-Ukraina przywódca nieznanego bliżej Społecznego Komitetu Obrony Stadionu Olimpijskiego Andrij Biłous.

Jak powiedział, w akcjach protestu przeciwko budowie centrum handlowego w pobliżu stadionu gotowych jest wziąć udział "co najmniej 20 tys. ludzi".

Biłous podkreślił jednocześnie, że Komitet, który reprezentuje, opowiada się za uregulowaniem kwestii likwidacji centrum handlowego wyłącznie w ramach prawa. Dodał, że nie wszyscy ukraińscy kibice podzielają taki pogląd.

"Przychodzi do nas wielu radykalnie nastawionych ludzi, których musimy wręcz powstrzymywać (przed zastosowaniem radykalnych działań - PAP)" - powiedział.

"Jeśli zajdzie taka potrzeba, jesteśmy gotowi zdemontować zbudowane obiekty (centrum handlowego - PAP) własnymi siłami" - oświadczył Biłous.

We wrześniu szef UEFA Michel Platini oświadczył, że ze względu na budowę centrum handlowo-rozrywkowego Stadion Olimpijski w Kijowie nie będzie w stanie przyjąć Euro 2012.

"Stadion z ograniczoną pojemnością i przestrzenią dla ruchu nie może być areną Euro 2012" - napisał Platini w liście do prezesa Federacji Futbolowej Ukrainy Hryhorija Surkisa.

UEFA już wcześniej apelowała od władz Ukrainy, by powstrzymały budowę centrum handlowo-rozrywkowego, które powstaje w pobliżu Stadionu Olimpijskiego.

Ukraińskie władze zapewniają, że prowadzą rozmowy o likwidacji centrum z jego właścicielami, jednak do tej pory problem pozostaje nierozwiązany.
(PAP)

tell a friend :: comments 0


Medyka: Pieszo przez przejście drogowe?!

Posted by admin on 2007-11-20 14:18:02 CET

Funkcjonariusze Straży Granicznej, zatrzymali troje obywateli Ukrainy, którzy ominęli kontrolę graniczną na wyjazd z Polski do Ukrainy. Obywatele Ukrainy, dwóch mężczyzn i kobieta stawili sie do odprawy granicznej na wyjazd z Polski, samochodem osobowym.

Następnie, będąc jeszcze przed odprawą paszportową, skrycie opuścili pojazd kierowany przez Polaka, i kryjąc się między samochodami ominęli kontrolę graniczną. Funkcjonariusze Straży Granicznej, przy wykorzystaniu monitoring przejścia dokładnie śledzili poczynania cudzoziemców i zatrzymali ich po popełnieniu przestępstwa.

Ukraińcy wyjaśnili, iż obawiali się restrykcji związanych z przeterminowanym pobytem w Polsce i postanowili przekroczyć granicę pieszo na drogowym przejściu z ominięciem kontroli paszportowej. Obecnie pozostają do dyspozycji przemyskiej Prokuratury.

tell a friend :: comments 0


Największa katastrofa górnicza w historii Ukrainy Węgiel czerwony od krwi

Posted by admin on 2007-11-20 14:16:55 CET



Liczba górników, którzy zginęli w wyniku niedzielnego wybuchu metanu w donieckiej kopalni im. Zasiadki, może sięgnąć 100. Ze względu na panujące pod ziemią warunki odnalezienie żywych górników jest już właściwie niemożliwe. Niedzielna katastrofa w donieckiej kopalni może okazać się największą tego rodzaju tragedią w historii suwerennej Ukrainy. Podczas 16 lat niepodległości Ukrainy w kopalniach Zagłębia Donieckiego życie straciło już ponad 4 tys. górników.


W Doniecku ogłoszono trzydniową żałobę. Dla ukraińskich oligarchów liczą się tylko zysk i pieniądze, a nie bezpieczeństwo pracowników, dlatego nadal wykorzystują infrastrukturę z okresu ZSRS i nie inwestują na ogół w nowe technologie. Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko próbuje obarczyć winą za tragedię premiera Wiktora Janukowycza, ale przyczyna tkwi w stanie kopalń i całego przemysłu ukraińskiego. Zdaniem eksperta ds. górnictwa Mychajła Wołyncia, aby zapobiec podobnym tragediom w górnictwie ukraińskim, należy przede wszystkim zabronić wydobywania węgla na głębokości ponad 1000 metrów. W dzisiejszym dzienniku "Siegodnia" można przeczytać, że górnicy pracujący w kopalni im. Zasiadki otrzymują ok. 400 dolarów miesięcznego wynagrodzenia - wysokość zapłaty zależy jednak od ilości wydobytego węgla. To dlatego "czujniki mierzące stężenie metanu w powietrzu są umyślnie psute, przykrywane kufajkami bądź umieszczane na ziemi, gdzie stężenie gazów jest najmniejsze" - ujawnił dziennikowi były pracownik kopalni.
Ze względu na podwyższenie stężenia metanu uczestniczące w akcji ratunkowej służby musiały wycofać się wczoraj po południu ze sztolni zniszczonej przez niedzielną eksplozję metanu. Jak oświadczył jeden z członków sztabu kryzysowego Mychajło Wołynec, w warunkach, które panują obecnie w kopalni, odnalezienie żywych górników jest niemożliwe. - Istnieje groźba kolejnego wybuchu - powiedział dziennikarzom Wołynec.
Tymczasem rodziny i bliscy górników, którzy w momencie wybuchu pracowali pod ziemią, oskarżają władze o brak jakichkolwiek informacji o stanie ich najbliższych. Ponad sto osób, po przerwaniu łańcucha złożonego z ochroniarzy chroniących siedzibę dyrektora kopalni, wdarło się do gabinetu przebywającego tam wicepremiera Ukrainy Andrija Klujewa. Zażądano listy ofiar i informacji o przyczynach eksplozji.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
Grzegorz Jarosiński, PAP

tell a friend :: comments 0


Chruszcz o dobrych relacjach między UE a Ukrainą

Posted by admin on 2007-11-20 14:14:18 CET

możemy więc angażować się na rzecz jakiegokolwiek ukraińskiego stronnictwa politycznego - powiedział eurodeputowany Sylwester Chruszcz - prezes LPR, podczas debaty nt. stosunków handlowych i gospodarczych UE z Ukrainą.


Sylwester Chruszcz podkreślił, że w ramach europejskiej polityki sąsiedztwa Ukraina jest krajem o strategicznym znaczeniu, ważnym partnerem Unii Europejskiej.

„Mamy nadzieję, że wzrost wymiany handlowej Ukrainy z krajami Unii Europejskiej przyczyni się do rozwoju gospodarczego i pogłębienia współpracy z krajami regionu. W interesie obu stron leży utrzymanie dobrych kontaktów gospodarczych” - zaznaczył eurodeputowany.

Zdaniem prezesa LPR, rozwój gospodarczy Ukrainy powinien odbywać się równolegle z poszanowaniem zasad demokracji i państwa prawa.

„Mam tutaj na myśli również przestrzeganie praw mniejszości narodowych, i co dla mnie ważne, brak przyzwolenia na działalność organizacji gloryfikujących faszyzm i ludobójstwo” - powiedział Chruszcz.



Europoseł stwierdził, że Polska popiera demokratyczne i gospodarcze procesy swojego wschodniego sąsiada.

„Lecz z drugiej strony wypada przestrzec przed tendencyjnym i jednostronnym zaangażowaniem się na rzecz jakiegokolwiek bloku politycznego na Ukrainie” - zauważył Sylwester Chruszcz.

tell a friend :: comments 0


Lublin: uruchomiono punkt informacyjny dla imigrantów z Ukrainy

Posted by admin on 2007-11-20 14:11:47 CET

Od dziś w Lublinie działa punkt konsultacyjny dla pracodawców i imigrantów z Białorusi i Ukrainy. Dzięki niemu osoby poszukujące pracy i zainteresowani pracodawcy będą mogli łatwiej uzyskiwać odpowiednie informacje.


Jak zapewnia reprezentujący Instytut Rynku Pracy Konrad Konefał , wszyscy mogą liczyć na pomoc w wypełnianiu formularzy, informacje o przepisach dotyczących legalnego pobytu w Polsce, prawa do opieki zdrowotnej, czy edukacji.

Ukraińcy są zainteresowani pracą w Polsce, jednak wiekszość z nich wybiera Rosję. Główny problem to brak znajomości języka. Oprócz tego dostępność rosyjskiej wizy jest prostsza niż polskiej. Polska jest atrakcyjniejsza dla mieszkańców z zachodniej Ukrainy.

Punkt konsultacyjny w Lublinie znajduje się przy ulicy Leszczyńskiego 14.

tell a friend :: comments 0


Potrzeby Kościoła na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-20 14:07:13 CET



Powoli normalizuje się sytuacja Polaków mieszkających na Ukrainie. Choć warunki życia odbiegają jeszcze od ideału, to poprawa jest widoczna w porównaniu z czasami reżimu komunistycznego. Potrzeby są ogromne. Dużym wsparciem dla żyjących tam Polaków jest pomoc z kraju. W dzieło pomocy Polakom na Wschodzie szczególnie angażuje się rzeszowska "Solidarność".

Problemów, z którymi muszą się zmierzyć Polacy żyjący na Ukrainie, jest bardzo wiele. Jak powiedział nam ks. Jan Niemiec, biskup pomocniczy diecezji kamieniecko-podolskiej i przewodniczący Komisji Ekumenicznej Episkopatu Ukrainy, po latach zastoju trwa odbudowa kościołów i ośrodków duszpasterskich, bo to gwarantuje dalszy duchowy i intelektualny rozwój, gdyż właśnie wokół parafii koncentruje się życie kulturalne. Sporych nakładów wymaga działalność Wyższego Seminarium Duchownego w Gródku Podolskim, gdzie kształcą się polscy i ukraińscy kandydaci do kapłaństwa. - Potrzeby w tym względzie są ogromne i wiem o tym doskonale, gdyż do niedawna sprawowałem funkcję rektora tej placówki. Można powiedzieć, że kiedy brakuje pieniędzy, seminarium przestaje działać. Klerycy nasi są zahartowani w pokonywaniu trudności, bywały jednak sytuacje, kiedy odcinano nam prąd, kiedy nie było ogrzewania i wszyscy spaliśmy w kurtkach. Nie upadaliśmy jednak na duchu - kiedy było źle, modliliśmy się, pomoc nadchodziła, a seminarium wznawiało normalną pracę formacyjno-intelektualną - wyjaśnia ks. bp Niemiec.
Obok odbudowy struktur kościelnych równolegle powstają ośrodki pomocy dla tamtejszej ludności, m.in. pierwszy na Ukrainie Dom Samotnej Matki w Pisarówce. - Przywrócono też właściwy profil zaniedbanemu przez lata Domowi Dziecka dla Dzieci Niepełnosprawnych w Załuczu - dodaje ksiądz biskup. Wielkim wsparciem są działania Zarządu Regionu Rzeszowskiego NSZZ "Solidarność", który angażuje się w akcje niesienia pomocy wspomnianym ośrodkom. Społeczność Ukrainy obok pomocy finansowej wymaga także wsparcia duchowego i emocjonalnego, gdyż każdy gest dobrej woli pomaga w codziennej niełatwej pracy w warunkach zgoła innych niż w Polsce. Pomoc finansową można przekazywać w kasie rzeszowskiej "S" lub na konto: 47 1240 1792 1111 0010 1374 3580, Region Rzeszowski NSZZ "Solidarność", ul. Kraszewskiego 2, 35-016 Rzeszów, z dopiskiem "Pomoc Kościołowi na Wschodzie". Każda, nawet symboliczna wpłata ma wielkie znaczenie dla tamtejszych mieszkańców, którym pomagają pracujący w bardzo trudnych warunkach polscy kapłani i siostry zakonne. - Za okazaną pomoc chcę bardzo serdecznie podziękować. To dzięki wsparciu ludzi dobrej woli możemy pracować na rzecz Polaków żyjących na Ukrainie ale też na rzecz ukraińskich wiernych - mówi ks. bp Niemiec.
Wsparciem jest także obecność Polaków, którzy przybywają np. turystycznie na Ukrainę. Ludzie w tym kraju oczekują, że Polacy, którzy tam przyjeżdżają, przyniosą im choćby namiastkę dziedzictwa polskiej kultury, za którą tęsknią i którą w miarę możliwości, także przy pomocy polskich duchownych, starają się kultywować. - Komunizm zniszczył w człowieku wolność, ale dążenie do prawdy pozostało. Ludzie w swoim wnętrzu mają zapisane pragnienie uczciwości. Polska z doświadczeniem przemian, jako kraj położony bliżej Europy Zachodniej, jest dla Ukrainy wzorem. Dlatego Ukraińcy okaleczeni przez totalitaryzm oczekują od nas, że pokażemy im, jak zbudować przyszłość opartą na tradycyjnych i nieprzemijających wartościach - podkreśla ks. bp Jan Niemiec.
Mariusz Kamieniecki

tell a friend :: comments 0


wzrasta liczba ofiar

Posted by admin on 2007-11-20 11:50:14 CET

Do 88 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar wybuchu metanu, do którego doszło w niedzielę w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki w Doniecku, we wschodniej Ukrainie - podało ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych w Kijowie.


Jest to największa katastrofa w ukraińskim górnictwie od czasu uzyskania przez Ukrainę niepodległości.

Trwają nadal poszukiwania 12 górników, uważanych dotychczas za zaginionych, jednak zdaniem ratowników szanse na to, że żyją, są minimalne. W sztolni, w której doszło do wybuchu, ponad dobę gaszono pożar i utrzymywała się wysoka temperatura. Jak poinformował wicepremier Andrij Klujew dopiero w poniedziałek wieczorem temperatura spadła do 55 stopni Celsjusza.

Zgodnie z dekretem prezydenta Wiktora Juszczenki, który odwiedził miejsce tragedii, wtorek jest na Ukrainie dniem żałoby narodowej.

Wybuch metanu w kopalni im. Zasiadki nastąpił w niedzielę po godz. 2.00 czasu polskiego na głębokości ponad tysiąca metrów. W tym momencie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany. Większość z nich ewakuowano.

tell a friend :: comments 0


Kopalnia. Cmentarz

Posted by admin on 2007-11-20 11:48:02 CET


Marcin Wojciechowski

Największa w historii katastrofa górnicza na Ukrainie. Zginęło 72 ukraińskich górników, coraz mniej szans na uratowanie kolejnych 30. Pomóżmy ich bliskim!

Jedyna droga do kopalni im. Zasiadźki pod Donieckiem prowadzi przez cmentarz. To nie metafora. Od kilkunastu lat górnicy, którzy giną w częstych tutaj wypadkach, chowani są pod samą kopalnią. Kilkaset nagrobków. Na większości wyryte twarze, zwykle młode. Patrzą na miejsce, które dawało im chleb i które odebrało im życie.


19 listopada 2007, cmentarz przy kopalni Zasadzki na którym chowani są górnicy. Na zdjęciu: górnicy kopią pierwsze groby dla kolegów, którzy zginęli w niedzielnej katastrofie Fot. SERGEI CHUZAVKOV AP

- Przejeżdżając koło grobów, codziennie modlę się za kolegów, którzy zginęli. A po pracy dziękuję Bogu, że nie dołączyłem do nich - opowiadał mi górnik, gdy byłem tam kilka lat temu.

Wczoraj kopano świeże groby. W niedzielę rano w kopalni znów wybuchł metan. Pod ziemią było 500 górników. Większość udało się ewakuować, ale ponad 100 zostało. Znaleziono już ciała 72.

Wczoraj trzeba było przerwać akcję ratowniczą, bo pod ziemią stwierdzono znów wysokie stężenie metanu, w części chodników wybuchł pożar.

- Nikt tego nie powie, ale w takich warunkach nie da się przeżyć - mówi Mychajło Wołyniec, działacz górniczych związków i członek sztabu kryzysowego.

Kopalnia otoczona jest szpalerem milicji. Nawet rodziny zaginionych górników mogą przebywać tylko na wyznaczonym placu. Rozgrywają się dantejskie sceny, ludzie są w szoku - opowiada "Gazecie" Wiaczesław Kowal, prezes Regionalnej Agencji Rozwoju Donbasu w Doniecku.

W kopalni im. Zasiadźki byli już premier Wiktor Janukowycz i prezydent Wiktor Juszczenko. Obiecali wysokie odszkodowania i pomoc państwa. Władze obiecują to po każdej katastrofie.

Górnik w Zasiadce zarabia 800 dol. miesięcznie. Na wschodniej Ukrainie to fortuna. Dlatego mimo wypadków do pracy zgłaszają się wciąż nowi chętni.

Od kilku lat w Doniecku działa stowarzyszenie żon zmarłych górników. Rozmawiałem z nimi. Twarde kobiety, próbują stanąć na nogach, gdy zawalił im się świat. Teraz stoją pod kopalnią, by pomagać kolejnym rodzinom przeżywającym piekło.

Możemy im pomóc!

"Gazeta" proponuje, by zaprosić do Polski dzieci zmarłych ukraińskich górników z Doniecka.

- Dobry pomysł - mówi nam Wiaczesław Kowal, który pomagał zakładać stowarzyszenie wdów po górnikach. - W stowarzyszeniu ustalimy listę dzieci. Trzeba dobrze dobrać termin. Ferie zimowe 2008? To może być dla dziecka za wcześnie po stracie ojca, ale na pewno coś uzgodnimy.

Bogumiła Berdychowska z Narodowego Centrum Kultury [agencja Ministerstwa Kultury przydzielająca m.in. stypendia dla cudzoziemców] deklaruje: - Sfinansujemy przyjazd dzieci w ramach polsko-ukraińskiej wymiany młodzieży. Mamy pieniądze na przejazd, ryczałt na pobyt dzieci w Polsce i honoraria dla tłumaczy. Z doświadczenia wiem, że najlepiej takie wizyty organizują szkoły.

Apelujemy więc do polskich szkół, by przysłały do "Gazety" propozycje, jak mogą zorganizować pobyt ukraińskich dzieci osieroconych przez górników. Zgłoszenia prosimy kierować do sekretariatu naszej akcji edukacyjnej "Szkoła z klasą": skrytka pocztowa 36, 02-783 Warszawa 59, z dopiskiem "Solidarni z Donieckiem".

Polska Akcja Humanitarna obiecuje, że lada dzień rozpocznie zbiórkę pieniędzy dla rodzin z Doniecka.

Pomóc chce Związek Ukraińców w Polsce. - Możemy zaoferować tłumaczy, pomoc w organizacji programu dla dzieci z Doniecka. To ważne, by Polacy otworzyli się na wschodnią Ukrainę, która ma poczucie, że Europa jej nie lubi. Pokażmy, że to nieprawda - mówi Piotr Tyma, przewodniczący Związku.

Na forum pod tym tekstem można wpisywać kondolencje dla ofiar katastrofy.

Rok temu metan zabił 23 polskich górników w kopalni Halemba. Teraz Śląsk przeżywa ukraińskie nieszczęście. "Proszę o przekazanie bliskim ofiar najgłębszych wyrazów współczucia i wsparcia. To potworna tragedia, która nie powinna się zdarzyć" - napisał szef Śląsko-Dąbrowskiej "S" Piotr Duda do przewodniczącego Niezależnego Związku Zawodowego Górników na Ukrainie Anatolija Akimoczkina. Kondolencje przesłał też Związek Zawodowy Górników w Polsce.


Źródło: Gazeta Wyborcza

Złóż kondolencje bliskim ofiar Link zewnętrzny

tell a friend :: comments 0


Sąd wojskowy wydał ENA wobec Wolińskiej

Posted by admin on 2007-11-20 11:38:17 CET

Jest Europejski Nakaz Aresztowania wobec mieszkającej w Wlk. Brytanii Heleny Wolińskiej - stalinowskiej prokurator wojskowej, podejrzanej o bezprawne aresztowanie 24 osób w latach 50.


Nakaz - na wniosek pionu śledczego IPN - wydał we wtorek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Jak powiedział jeden z sędziów tego sądu, wniosek spełniał wszystkie wymogi: wobec podejrzanej wydano już wcześniej "zwykły" nakaz aresztowania, mieszka ona w innym państwie UE, a za zarzucany jej czyn grozi więcej niż rok wiezienia.

Decyzja WSO jest niezaskarżalna. Teraz wniosek będzie przetłumaczony, a następnie przesłany do Wlk. Brytanii.

Media: Polska może mieć małe szanse

W 2006 r. brytyjskie Home Office odmówiło wydania Polsce, w drodze ekstradycji, mieszkającej dziś w Oxfordzie 88-letniej Wolińskiej (podpułkownika wojska w stanie spoczynku). Polscy śledczy - którzy starają się o to od 1999 r. - wnieśli o wydanie ENA wobec Wolińskiej.

To instytucja prawa europejskiego, stosowana w miejsce ekstradycji jako sprawniejsza metoda przekazywania przez państwa UE osób podejrzanych o przestępstwa. Wniosek o wydanie w trybie ENA rozpatrywałby brytyjski sąd, a nie władze administracyjne, które odmówiły ekstradycji. Dane państwo ma 90 dni od momentu aresztowania ściganej osoby na przekazanie jej krajowi, który się o to ubiega. W tym czasie sąd tego państwa orzeka o dopuszczalności ENA.

Media pisały wcześniej, że ENA co do Wolińskiej może mieć małe szanse, gdyż Wlk. Brytania odmówiła już Polsce ekstradycji i dlatego może potraktować wniosek w trybie ENA jako rzecz, co do której zapadła już decyzja odmowna. Ponadto zasada polskiego prawa o nieprzedawnianiu zbrodni komunistycznych nie wiąże Wlk. Brytanii. Przeszkodą może też być brytyjskie obywatelstwo Wolińskiej - kraj ten zastrzegł, że może nie wydawać swych obywateli.

IPN: Poprzednia odmowa Brytyjczyków była nieuprzejma

- Gdybyśmy szans nie widzieli, to byśmy tego wniosku nie kierowali - tak prok. IPN Bogusław Czerwiński odpowiadał na pytanie o szansę na skuteczność ENA.

WSO jeszcze w 1998 r. wydał nakaz aresztowania Wolińskiej wobec niestawiania się jej na przesłuchania w Polsce. Od 1999 r. Polska stara się o jej ekstradycję. Pierwszy taki wniosek wysłano w 1999 r., a ponowiono go w 2001 r.

W czerwcu 2006 r. brytyjskie Home Office uznało, że wszczęcie postępowania ekstradycyjnego "nie byłoby właściwe", powołując się na "przesłanki natury humanitarnej - wiek Wolińskiej, stan jej zdrowia i okoliczności osobiste". Informacja o odmowie strony brytyjskiej była -jak ujawnił IPN - "oględnie mówiąc nieuprzejma", bo przyszła faksem i nie zawierała informacji o sposobach odwołania się od niej.

Od 1998 r. zarzuty wobec Wolińskiej o stosowanie bezprawnych aresztów rozszerzono. Jest podejrzana już nie tylko o takie działania wobec legendarnego gen. AK Augusta Emila Fieldorfa, "Nila", ofiary późniejszego stalinowskiego "mordu sądowego", ale i innych osób, w tym m.in. Władysława Bartoszewskiego oraz działacza komunistycznego Zenona Kliszki.

Wolińska: To kretyńska sprawa

Wolińska, której w razie procesu w Polsce groziłoby do 10 lat więzienia, twierdzi, że jest niewinna, zaś jej sprawa ma charakter polityczny i antysemicki. Uważa, że nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce. W październiku Wolińska mówiła, że nowe starania o jej wydanie "nic jej nie obchodzą" i określa je jako "kretyńską sprawę". "Jeśli prokuratorzy w Polsce nie mają niczego innego do roboty, to niech rozkręcają tę sprawę" - dodała.

W 2006 r. MON zawiesiło wypłatę Wolińskiej 1,5 tys. zł wojskowej emerytury - ustalono, że od początku brakowało jej do tego odpowiedniej wysługi lat. Także w 2006 r. prezydent Lech Kaczyński pozbawił ją Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

W czasie II wojny światowej Wolińska uciekła z warszawskiego getta. Kierowała biurem Sztabu Głównego Armii Ludowej. Po wojnie pracowała w Komendzie Głównej MO, potem - w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Zasiadała w komisji weryfikującej sędziów i prokuratorów wojskowych. Po 1956 r. pracowała w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, skąd zwolniono ją w 1968 r. w wyniku czystek antysemickich. Wkrótce potem Wolińska wyjechała z Polski. Na początku lat 70. osiadła w Wlk. Brytanii, gdzie otrzymała obywatelstwo. Była żoną innego "marcowego" emigranta, zmarłego niedawno prof. Włodzimierza Brusa.



Helena WOLIŃSKA, obecnie Helena Brus, urodziła się w 1919 roku. Stalinowski prokurator wojskowy w randze pułkownika. W 1950 r. nakazała aresztowanie Augusta Fieldorfa „Nila” - szefa „Kedywu” KG AK, straconego w 1953 roku (zobacz: Sprawa Augusta Fieldorfa). Prywatnie (wówczas): żona Franciszka Jóźwiaka „Witolda”.



Od 1971 roku w Wielkiej Brytanii. W 1998 roku podjęto działania prawne zmierzające do jej ekstradycji, które napotykają na trudności ze względu na jej brytyjskie obywatelstwo.

tell a friend :: comments 0


Is there a ”smoking gun” for the Holodomor?

Posted by admin on 2007-11-20 08:23:04 CET

By Professor Roman Serbyn

In his seminal study on genocide, Leo Kuper observed that "governments hardly declare and document genocidal plans in the manner of the Nazis" [1]. Nevertheless, since modern states cannot function without large bureaucracies and elaborate communication systems, tell-tale records inevitably survive.



When the CPSU lost power and the Soviet empire fell apart, it was revealed that an elaborate paper trail of the 1932-33 famine and the Soviet authorities` involvement in it had been preserved in party and state archives. These documents are being slowly declassified, examined and published[2]. Historians can now give us a fairly accurate account of the catastrophe and ascertain the responsibility of Stalin and his collaborators.

As a result, scholars who previously hesitated to recognize the genocidal character of Stalin`s forced starvation of Ukrainian farmers, have reexamined the question and readjusted their interpretations. In his latest book, Nicolas Werth comes to the conclusion that thanks to recent studies based on the new documents, it is now "legitimate to qualify as genocide the cluster of actions undertaken by the Stalinist regime to punish the Ukrainian peasantry by famine and terror"[3].

In this paper I analyze some of the main documents that provide smoking-gun evidence of genocide, in line with the definition of the crime given in the UN Convention of 1948: "acts committed with intent to destroy, in whole or in part, a national, ethnical, racial or religious group, as such".

The key criteria in the Convention are proof of "intent" and identification eligible "groups". Soviet documents corroborate the accusation against Stalin and his closest collaborators for deliberately exterminating millions of Ukrainian farmers, and show that the perpetrators targeted them as Ukrainians.

Furthermore these and other documents reveal that the genocide was not just against Ukrainian farmers, the focus of the attack was the Ukrainian nation in all its component parts and on all its territories within the Soviet Union.

The locus of this crime was thus the Ukrainian SSR, the predominantly Ukrainian Kuban, and the other regions of the RSFSR with sizeable Ukrainian populations. The simultaneous decimation of Ukrainian national elites, especially academic, cultural and political leaders, was an integral part of the destruction of the Ukrainian nation.

Stalin did not intend to kill all Ukrainians (nor is such an intent required by the Convention); his motive was to break the backbone of the nation by executing a sizeable percentage of the people and reducing the rest to servile obedience, to transform them into manageable cogs of the state

mechanism. Stalin`s means of destruction were varied: famine, shootings, exhausting forced labor.

The UN Convention does not require the establishment of motives for genocide, but determining the reasons for the act gives an insight into the rationale which led to crime and thus help us comprehend the perpetrator`s intent. Stalin`s measures against the Ukrainians were predicated on his political ambitions, two of which provided the motives for the eventual genocide[4].

The first was to extend socialism beyond the borders of the USSR. He realized that the Bolsheviks` initial attempt to export their revolution into Europe failed primarily because of the weakness of the Red Army. To resume Lenin`s unfinished task, Stalin needed a powerful armed force, backed by modern heavy industry. Industrialization had to be financed by exporting natural resources, especially grain, which had to be extorted from the farmers at the lowest cost to the state.

War communism had shown that door-to-door requisition was costly, inefficient and politically dangerous. After the revolution, poor farmers appropriated and divided up the land of rich landlords. As a result, farmers lived better, ate more but sold less to the state. Marketable grain (sold outside the village) in tsarist times was provided by the large farms owned by landlords and kulaks. Now new large estates had to be set up in the form of sovkhozy and kolkhozy. These would give the state easy access to grain, produced by the newly enslaved peasants.

The immediate goal was not the increase of grain production (which could be expected to fall as a result of peasant opposition), but of the "marketable grain" to be delivered to the state. Since the main producers of grain were Ukrainians farmers, who had no tradition of the Russian semi-communal obshchina organization, they could be expected to offer stiff resistance to forced collectivization and confiscation of the fruits of their labor.

Stalin`s second ambition was to bring a permanent solution to the national question, especially its crucial Ukrainian component. The 1926 census pegged the Ukrainian population at 31 million, of the Union`s 147 million: 23 million in Ukraine, and 8 million in the rest of the USSR, mainly along the Ukrainian border.

Ukrainian national revival triggered by the Russian revolution forced Lenin to give the reconquered republic nominal autonomy in the form of a "sovereign" republic within a Potemkin-style Soviet federation. Subsequent policy of Ukrainization, or the local application of a general principle of korenizatsiia (nativization), allowed Ukrainians to add real national content to the pretentiously misleading form of "soviet republic"[5].

The Ukrainization of education, communications and administration, not only in Ukraine but also in the Ukrainian regions of the RSFSR, the de-Russification of urban centers by the influx of Ukrainian farmers, the demands on Moscow to transfer to the republic adjacent territories with

Ukrainian population, the shifting of cultural orientation from Moscow and to the West - all these pressures on the imperial centre could not be ignored by the Kremlin.

Stalin, Lenin`s "magnificent Georgian" and foremost expert on the nationalities question, understood the dangers of active nation-building in Ukraine, in the best of times. Collectivization would only aggravate the situation. Over 85 % of ethnic Ukrainians were farmers and their sudden disenfranchisement could throw the countryside into such turmoil that not only grain production would be catastrophically reduced, but also farmers could gain the support of the national elites in a united rebellion of the whole republic to the spoliation of their country by Moscow.

Similar, if smaller, unrest could be expected in the Kuban` and other ethnically Ukrainian regions of the RSFSR. In the mid-1920s Stalin had written that the peasant question was "the basis, the quintessence, of the national question", that "the peasantry constitutes the main army of the national movement" and that "there is no powerful national movement without the peasant army"[6]. The stability and even the integrity of the Soviet empire would be threatened.

Genocide does not happen spontaneously. The targeted group is first identified, vilified and intimidated, then it is discredited in the eyes of the rest of the population, and only when it has been sufficiently isolated, is it submitted to total or partial extermination. In the summer of 1929 the GPU (political police) "uncovered" a nationalist conspiracy, headed by prominent Ukrainian intellectuals and conducting anti-Soviet work in villages and regional centers.

Over 700 people were arrested for, among other things, "anti-Soviet activity in the villages and district centers" and a show trial was held in March 1930, appropriately staged in a Kharkiv theatre. 45 members of this mythical Association for the Liberation of Ukraine (SVU) were sentenced to death or long prison terms.

Arrests and trials of other mostly fictitious groups followed: Ukrainian National Center, Ukrainian Military Organization, etc.[7] The condemned were former members of the former Ukrainian national governments, Ukrainian armed forces, Ukrainian political parties, and prominent people in fields of education, culture and the arts.

The purpose was to terrorize the Ukrainian elites into submission and lethargy, and thus deprive the peasants of leadership on the national level. It should be noted that, in connection with the less severe famine in Russia, no parallel attack took place against Russian national elites or the Russian culture.

Stalin`s war against the peasants began in earnest towards the end of 1929. In a two-pronged attack he ordered to "eliminate the dekulakization as a class" and to collectivize the middle and poor peasants. Divided into three categories, the kulaks were dispossessed and the most dangerous were shot.

The others were deported to the wilds of northern RSFSR, transferred to distant regions in Ukraine, or given strips of poor land outside the kolkhoz near which they lived. The intention was not only to provide kolkhozes with the confiscated land, cattle and machinery, but also to deprive the peasants of the more qualified leadership for their opposition to the authorities.

During the winter of 1929-1930, 90 thousand Ukrainian households were dekulakized, and a smaller wave more or less finished the job a year later. In 1934 Kossior, party boss of Ukraine, reported that 200 thousand farms had been dekulakized in Ukraine. Out of this number of about one million (5 members per family), several thousand were deported to the northern parts of the RSFSR and lost to the Ukrainian nation.

Collectivization went in unison with dekulakization: a major push was given in early 1930. By 10 March 1930 Ukrainian kolhosps integrated 64.4% of farmsteads with 70.9% of arable land. The operation was accomplished with the help of some 50,000 activists, sent from Russian and Ukrainian urban centers, with special powers to organize, punish, and terrorize.

Many poor peasants, paid for the service with confiscated goods, participated in expropriating their richer neighbors, but many others sympathized with the victims. Peasant rebellion swept Ukraine: in January-March 1930, 3,190 uprisings with over 950 thousand participants confronted the authorities.[8]

Hundreds of fliers were picked up by the authorities with such slogans as "Free Ukraine from Moscow rule", "Time to rise against Moscow yoke" and others. National and peasant factors were coming together. Stalin sounded a temporary retreat and in October of that year collectivization was down to 29 % of households and 34 % of arable land. But the reprieve was brief and a year later (October 1931) the figures rose to 68 % (for households) and 72 % for arable land, with a much higher percentage in the grain-producing steppe regions.

The effect of Stalin`s revolution on the countryside was disastrous, especially in Ukraine and the Kuban. From 1929 to 1932 the evolution can be summarized in these four curt phrases: production down; state procurement up; grain export up; peasant food consumption down.

Farmers` opposition to collectivization, mismanagement of collective farms by incompetent administrators, neglect and slaughter of farm animals seriously hindered farming and brought down its production. Yet, enforced obligatory state procurement increased, and in 1931, 42 % of Ukraine`s grain harvest was turned over to the state.[9]

Kolhosps delayed or completely failed to pay out stipends for "workday" (trudodni), and the their members had to rely on their meager and insufficient individual plots of land and a few domestic animals for subsistence. Undernourishment became generalized. But Stalin had reached

his goal.

Grain exports rose from below one million tons in 1929, to: 5,832,000 tons in 1930/31 and 4,786,000 tons in 1931/32. It should be kept in mind that one million tons could feed four to five million people for one year. After two years of resistance and unequal struggle with the Communist authorities, the Ukrainian elites were cowed and most of the collective and independent farms despoiled of all their reserves. The republic was on the brink of a major catastrophe.

On 26 April 1932, Stanislav Kossior, the General secretary of the Communist Party of Ukraine, informed Stalin about "individual Cases and even individual villages that are starving" but blamed it on "local bungling, errors, particularly in the case of kolkhozes." And, lest he displease his Kremlin masters, their lieutenant in Ukraine dismissed the tragedy with the affirmation that "all talk of famine must be categorically discarded."[10]

Yet famine there was and on 10 June H. Petrovsky, the head of the Ukrainian state and V. Chubar, the head of the Ukrainian government, sent separate letters to notify Molotov and Stalin of the appalling conditions in the Ukrainian countryside, and to ask for help.

Chubar admitted that cases of starvation among independent and collective farmers had already been signaled in December and January and that by "March-April there were dozens and hundreds of malnourished, starving, and swollen people and people starving to death accumulate in every village; children and orphans abandoned by their parents appeared".

Raions and oblasts organized aid from internal resources, but were obliged to do this "under conditions of acute food shortage, especially bread".[11] Noteworthy additional remark: "Petliurite and other anti-Soviet moods increased."

Petrovsky`s letter was even more to the point. Having just returned from an inspection of the countryside, he realized the catastrophic situation of the farming population. He visited many villages and everywhere saw multitudes of people, mainly poor and middle peasants, starving, subsisting on surrogates.

Peasants scolded him, posed embarrassing question, reproached him, saying "why did you create an artificial famine, [...] why did you take away the seed material - this did not happen even under the old regime, why is it necessary for Ukrainians to travel for bread [...] to non-grain producing territories?".

Echoing Chubar, Petrovsky reported that "because of the famine, mass thefts are taking place in the villages." Pointing out that grain harvest is still six week off, and famine will only intensify, Petrovsky ask: "shouldn`t assistance be rendered to the Ukrainian countryside in the amount of two or, at the very least, one and a half million poods of grain?" And he predicted that if help is not given starvation would drive peasants to pick unripe grain and destroy much of it.

Petrovsky`s letter paints a bleak picture of the forthcoming harvest. Since the better grain had been seized by the state, seeds of poorer quality were sown and scattered mores thinly. The young crops are good and the fields well weeded but the grain is sparse. Petrovsky was also struck by the large amount of unsown land. Aware of all these problems, the farmers complained

to Petrovsky that the new grain procurements would be even more difficult to meet than last year`s. "And this may very well be so", agrees Petrovsky.

Finally Petrovsky draws attention to the exodus of Ukrainian farmers. They are forced to seek food beyond the republic`s borders, at "the Dno station, in the Central-Black Earth Oblast`, in Belarus, and in Northern Caucasus", where grain is more readily available, and at much lower prices.

When Petrovsky suggested that farmers band together for these purchases, he learned that the Commissariat of Transport has drastically reduced the sale of train tickets to peasants. Bewildered Ukrainian peasants needled Petrovsky: "Why are they banning trips for grain?"

If the two Ukrainian leaders believed their pleas and warnings of turmoil in the Ukrainian countryside would soften Moscow`s position, they were mistaken. Their effect on Stalin, Kaganovich and Molotov was just the opposite. Writing from Moscow to Sochi, where Stalin was vacationing, Kaganovich criticized both Ukrainian leaders, even though he admitted that some aid would have to be given to Ukraine, and asked Stalin to decide on the amount. Stalin`s response was more brutal and more ominous of things to come.

He condemned the hypocrisy of the two leaders, who only wanted to get "new millions of poods[12] of grain from Moscow" and "a reduction in the plan for grain procurement". Ukrainians must mobilize their own forces and resources for already "Ukraine has been given more than she should get".[13] Nevertheless, on 16 June the Politburo considered Ukraine`s plea and granted about 8,500 tons[14], a paltry amount in comparison with the million and a half poods requested by Petrovsky.

Politburo`s niggardly "largesse" must have provoked Stalin`s ire, for in a letter to Kaganovich, Molotov and the Politburo he came back with harsh criticism of past errors and new instructions for the coming harvest. The Gensec blamed "mechanical equalization", which did not take into account the ability of the kolkhozes to deliver grain, and as a result of which, "fertile districts in Ukraine found themselves in a state of impoverishment and famine, despite a fairly good harvest."[15]

This is the only known acknowledgement of the Ukrainian famine by Stalin. He blamed regional authorities for being out of touch with the countryside and allowing kolkhozniks to travel around the entire European part of the USSR demoralize "our farms with their complaints and whining."[16]

Stalin proposed the calling of a top level conference on the organization of grain procurement and its unconditional fulfillment, and insisted that personal responsibility for grain procurement be delegated to the first secretaries of the Ukraine, the Northern Caucasus, and the other grain producing regions. "Personal responsibility" for "unconditional fulfillment" imposed from the top along the administrative vertikal became the watchwords of the 1932/33 grain procurement campaign, which would result in the genocidal famine.

On 21 June a telegram signed by Stalin and Molotov instructed Kharkiv to carry out "at any cost" the July-September plan for grain delivery. Two days later, Moscow answered Ukrainian Politburo`s plea for 600,000 poods of grain with a terse resolution: "bar any additional grain deliveries to Ukraine."[17]

The III Conference of KP(b)U (6-10 July 1932) was devoted to the upcoming harvest and grain procurement. Stalin sent Molotov and Kaganovich to the meeting "to ensure genuinely Bolshevik decisions". Molotov informed the audience that Moscow had lowered Ukraine`s quota but was adamant that the plan be carried out in full.[18]

Declarations from regional leaders that the farmers were starving, that much land lay fallow, and that 100 to 200 m.poods of grain would be lost during harvesting did not bend the resolve of Moscow`s envoys.[19] The conference adopted a resolution to carry out the plan of grain delivery "in full and unconditionally".[20]

It was largely in response to the tense situation in Ukraine[21], and in anticipation of new troubles in that republic that Stalin came up with his infamous decree, dubbed by the farmers "the 5 ears of corn law". Writing on 20 July to Kaganovich and Molotov, the Gensec complains of widespread theft by "dekulakized kulaks" and others, and proposes to write a law, which would make theft of property belonging to collective farms equal to similar crimes against state property, and "punishable by a minimum of ten years` imprisonment, and as a rule, by death".

"All active agitators against the new collective-farm system" and "profiteers and resellers of goods" writes Stalin, should be removed and sent to concentration camps.[22] He also wants stricter controls over the limited kolkhoz trade allowed by a 6 May 1932 law (kolkhozes allowed sell their surplus after 15 January 1933, after fulfilling the state procurement plan), made more liberal on 20 May 1932.[23]

A follow-up letter provides ideological explanation: in the same way that capitalism could not triumph without first making "private property sacred property", socialism will not finish off capitalism "unless it declares public property (belonging to cooperatives, collective farms or the state) to be sacred and inviolable".[24]

Returning to the topic on 26 July, Stalin insists on formal legality of the proposed operations: "we must act on the basis of law (`the peasant loves legality`), and not merely in accordance with the practice of the OGPU, although it is clear that the OGPU`s role here will not only not diminish but, on the contrary, will be strengthened and `ennobled` (the OGPU agencies will operate `on a lawful basis` rather than `high-handedly`)".[25]

The joint Party-State decree "On the Protection of the Property of State Enterprises, Collective Farms and Cooperatives, and on the Consolidation of Public (Socialist) Property" was issued on 7 August 1932. It became the main legal instrument used by the Soviet authorities to condemn millions of farmers to slow death by starvation. It repeated Stalin`s declarations that all public property is "sacred and inviolable" and that individuals attempting to take possession of public property should be considered "enemies of the people".[26]

All collective farm property, whether in the field or in storage was decreed equal to that of state property and theft was made punishable by execution, which could be reduced to 10-year imprisonment only under mitigating circumstances. Advocating withdrawal from the kolkhoz became tantamount to treason and was punished with three to five years imprisonment in concentration camps. No amnesty could be applied in any of these cases.

The decree on State property was applicable on the whole Soviet territory but, as Stalin`s letter to Kaganovich shows, it was primarily meant for Ukraine. Stalin thought the law was "good" and would "soon have an impact", and ordered a draft of directives from the C.C to the party, judicial and punitive organizations.[27] The Gensec then addressed the Ukrainian problem. The passage is highly revealing:

"The most important thing right now is Ukraine. Ukrainian affairs have hit rock bottom. Things are bad with regard to the party. There is talk that in two regions of Ukraine (it seems in the Kiev and Dnepropetrovsk regions) about 50 raion party committees have spoken out against the grain-procurements plan, deeming it unrealistic. It is said that the situation in other raion party committees is no better. [...] This is not a party but a parliament, [...]

Instead of leading the raions, Kossior kept maneuvering between the directives of the CC VKP and the demands of the raion party committees [...] Things are bad with the soviets. Chubar is no leader. Things are bad with the GPU. Redens is not up to leading the fight against the counterrevolution [...]. [underlined and doubly underlined in original - R.S.]"

Then Stalin brandishes the specter of Ukrainian separatism: "If we don`t undertake at once to straighten out the situation in Ukraine, we may lose Ukraine." He reminds Kaganovich that Pilsudski and his agents are underestimated by Redens, and Kossior. He expressed utter contempt for the whole KP(b)U, composed of 500,000 members ("ha-ha", snickers Stalin), harboring Pilsudski`s agents and "quite a lot (yes a lot!;) of rotten elements, conscious and unconscious Petliurists".

Thinking undoubtedly of Ukraine`s negative reaction to the destructive impact the just-passed property laws will have, Stalin warns: "The moment things get worse, these [party] elements will waste no time opening a front inside (and outside) the party, against the party."

Frustrated by the fact that "the Ukrainian leadership does not see these dangers", Stalin proposes to replace Kossior with Kaganovich and Redens with Balitsky, and eventually Chubar with Kaganovich. In this way Stalin intends to transform "Ukraine as quickly as possible into a real fortress of the USSR, a genuinely exemplary republic."

The task is urgent and calls for immediate action, for without "these and similar measures (the economic and political strengthening of Ukraine, above all its border raions, etc.), I repeat, we may lose Ukraine."[28] Kaganovich agrees, of course, and accuses Ukrainian party of creating a certain solidarity and "a rotten sense of mutual responsibility", not only in the middle echelons of the party, but also among its leadership.[29]

Stalin`s exchange of letters with Kaganovich reveals the ambiance in which the policy of starvation will be implemented. The overall objective was to maintain a high level of grain procurement. To assure this, all challenge outside and inside the republic had to be eliminated, regardless of the cost. Stalin`s raising of the specter of Pilsudski and Petliura agents running loose in Ukraine and infiltrating the Soviet party and state machinery was nothing more than a scare tactic and a rallying call.

He was well aware that by the summer of 1932, the weak Polish network and the few local collaborators had been rounded up by the GPU, which also arrested real and imaginary followers of Petliura whom Stalin had eliminated by assassination in 1926. Poland may have had some illusions about a Ukrainian insurrection in 1929-1930, but by 1932, the Poles realized that the starving population was in no shape to revolt.

The Soviet-Polish nonaggression treaty signed on 25 July 1932 was ample proof of the changing relations between the two neighbors.[30] The Pilsudski-Petliura scarecrow will continue to enjoy popularity in Soviet propaganda. While there was no serious threat from the Poles or the Ukrainian nationalists, a national insurrection could become a reality if the expected famine (implied in Stalin`s phrase "the moment things get worse") could bind together the threatened middle cadres of the KP(b)U with the surviving peasantry. To prevent this eventuality the KP(b)U had to be purged and kept under close Moscow surveillance.

Stalin maintained that the 1932 harvest was good; historians today are more skeptical but consider it adequate to cover Soviet Union`s internal needs. With the state reserves from previous year, there were enough supplies to feed every citizen of the Soviet Union.

Famine was brought about by the exorbitant amount of grain and other agricultural products taken from the Ukrainian peasants, and the way they were extracted. Ukraine`s plan was excessive, and in spite of the protests from Kharkiv and three successive reductions, it remained so to the end.

Still, Ukraine delivered about a quarter of a billion poods of grain, or over 90% of its procurement quota. [31] In addition it handed over large quantities of meat, vegetables and other produce. Stalin insisted that state procurement have absolute priority. Following a CC VKP(b) directive, a KP(b)U resolution of 18 November reminded that "complete fulfillment of the procurement plan by collective farms and the MTS constitutes their primary obligation [...], to which all the other duties of the collective farm must be subordinated, including the duty to set up all sorts of funds: seed fund, forage and food supplies".[32]

Stalin was satisfied that he was achieving his goal. At a high-level party meeting, held on 27 November 1932, he gloated: "The party has succeeded in replacing the 500-600 million poods of marketable grain, procured during the period of individual peasant holdings by our present ability to collect 1,200-1,400 m.p. of grain. It is hardly necessary to prove that without this

leap forward the country would have a famine [sic-RS], we would not be able to support our industry, we would not be able to feed the workers and the Red Army."[33]

The allusion to the famine, or rather to freedom from one, was an obvious lie, and the reference to the feeding of the workers and the Red Army – an overstatement; but then, Stalin`s concern was not the feeding his subjects but the financing of Soviet industrialization with grain exports.

Obedience to Moscow`s orders was assured in two ways: a) frequently repeated delegations to Ukraine and the North Caucasus Territory of Molotov Kaganovich and other high-ranking leaders to supervise the local authorities, and b) party discipline enforced from Moscow down the administrative structure. At the end of October 1932, two commissions were sent, one to Ukraine headed by Molotov, and the other to North Caucasus Territory headed by Kaganovich.

Stalin`s emissaries supervised party meetings and forced them to pass resolutions on grain procurements, party discipline, stricter application of the 7 August property laws, the establishment of "black lists" of collective farms in arrears with grain deliveries, imposition of fines, etc. They also instigated purges in party organizations and administrative structures. Kuban` was particularly hit with the expulsion of 43 % of the 25,000 party members, including 358 out of 716 party secretaries.[34]

In Ukraine, during November and first five days of December, the OGPU arrested 1,230 people, including 340 heads of kolhospy while 327 Communists were brought before the courts for sabotaging state procurements.[35] In the 18 November resolution quoted above, the Ukrainian CC reminded the directors of sovkhoz of their "personal responsibility as party members and civil servants for the fulfillment of the grain procurement".

"Personal responsibility" for the execution of instructions was a constant refrain in messages coming from above and became an important means for forcing recalcitrant cadres to carry out the Ukrainian genocide.

Dekulakization and deportation continued, on a smaller scale and were mostly of political and punitive nature. Arrests, beatings, and cruelty of all sorts abounded as before, only now the victims were weaker and less capable of resistance. Kolkhozes, villages and individual farmers in arrears on state procurement were put on "black lists", lost access to state-run stores, and could not buy such essentials as matches, kerosene, salt.

Fines amounted to a year and a quarter`s worth of meat tax, without freeing the debtor from the unfulfilled grain procurement. "Activists" - the city workers and their komnezam helpers searched farmers` houses and yards, looking for the hidden grain.

There is no way of knowing what portion of the hidden grain was found by the flying brigades of activists, but official reports state that in Kuban they found 345,000 poods of grain in November, while searches in Ukraine from 1 December 1932 to 25 January 1933 yielded 1.7 million poods, in 17,000 hiding places.[36] What grain was found, was confiscated; if nothing was discovered, they took whatever edibles were seen, leaving the family to starve.

Peasants who could find some old religious medals or other mementos made of precious metals could trek to the city and exchange them at the torgsins (stores for foreigners) for vouchers, and then exchange them for food.

Hardier peasants would flee their villages and seek salvation in urban centers or in neighboring Belarus and RSFSR, where food was available. Accounts of Ukrainian peasants overloading trains, filling stations and wandering about Russian and Belarusian towns and countryside abound.

National and peasant questions became inextricably intertwined in Stalin`s decree of 14 December 1932, issued under the banal title "On Grain Procurement in Ukraine, Northern Caucasus and the Western Oblast"[37].

Ukrainization was blamed for problems in grain deliveries and exemplary punishment was prescribed for sabotage in grain procurement: 5-10 years of concentration camp for a number of "party traitors" arrested in the Orikhiv raion of Dnipropetrovs`k oblast of Ukraine, and deportation to the North of the Poltavska stanytsia of Kuban in the RSFSR.

The decree made the party and government chiefs in the three grain producing areas personally responsible for the completion of grain procurement by January 1933. Ukrainianization presently is carried out in Ukraine, "without meticulous selection of the Bolshevik cadre", had allowed bourgeois-nationalists and Petliurites to join party and state institutions and set up their cells and organizations.

Absence of "revolutionary vigilance" by local party organizations let "counterrevolutionary elements" become directors, accountants, storekeepers, foremen in collective farms, members of village soviets. Similar accusation was brought against Northern Caucasus, with supporters of the Kuban` Rada figuring in place of Petliurites. This gave nationalists the opportunity to sabotage harvest and sowing campaigns and organize other counterrevolutionary activities.

Party and Soviet authorities in Ukraine and Northern Caucasus were ordered to extirpate these counterrevolutionary elements, execute them or deport them to concentration camps, including "saboteurs with party membership cards in their pockets".

The verdict against Ukrainization came in two parts. In Ukraine it was not formally prohibited, but Stalin insisted that it resume its primary vocation, that of promoting "correct Bolshevik implementation of Lenin`s national policy", which in fact meant integration and assimilation.

Ukrainian authorities were instructed to "expel Petliurite and other bourgeois-nationalist elements from party and government organizations", and "meticulously select and recruit Ukrainian Bolshevik cadre". The signal was thus given for rapid curtailment of Ukrainization and return to a more sophisticated policy of Russification.[38]

Ukrainians of Northern Caucasus fared worse. "Non-Bolshevik “Ukrainianization`, which affected nearly half of the raions in the Northern Caucasus," and which was declared to be "at variance with the cultural interests of the population", was totally discontinued and replaced with

Russification.

The use of the Ukrainian language was banned in public offices of local administration, cooperative societies, and schools. The printing of newspapers and magazines in the Ukrainized raions of Northern Caucasus was to switch immediately to Russian, and preparation were to begin immediately for the transfer in the fall of all Ukrainian schools into Russian.

The whole Poltava stanytsia was ordered to be deported and resettled with demobilized Russian Red Army soldiers, who would receive the abandoned land, buildings, equipment, and cattle. In fact, 2,158 families with 9,187 members were sent out before 27 December[39] and resettled a month later with 1,826 demobilized soldiers.[40]

Together with Medvedivs`ka and Umans`ka, the three Cossack stanytsias saw 45,000 persons deported to the North. On 15 December, Molotov and Stalin signed a similar ban on Ukrainization, for the rest of the previously Ukrainized Soviet regions in the RSFSR.

Stalin`s anti-Ukrainization decree reveals the extent to which the dictator was ready to go, in sacrificing the Ukrainian nation on the altar of great-power ambitions. There is little doubt that the ban on Ukrainization was a sop to Russian chauvinism, especially in ethnically mixed regions outside the Ukrainian SSR. National and social repressions reinforced one another, even if neither was acknowledged openly.

For the next several months after the condemnation of the abuses of Ukrainization and the Ukrainian sabotage of grain procurements, the Ukrainian countryside passed through some of the worst moments in its history. The litany of repressive measures is endless. 82 raions were deprived of manufactured goods for not fulfilling their quotas of grain deliveries.

On 19 December, Stalin orders Kaganovich and Postishev back to Ukraine to help Kosior, Chubar and Khataevich carry out the procurement plan. On 24 December, collective farms are ordered to deliver all grain in fulfillment of the plan, including grain put aside for seed and food. Direct orders to increase repressive measures, arrests and deportations increase. A real reign of terror seizes the republic and the Kuban.

On 22 January 1933 Stalin struck another crippling blow against the starving Ukrainian grain growers. The new secret decree, drafted by the Gensec himself, is perhaps the best available proof of the dictator`s genocidal intent against the Ukrainian nation. Sent to Ukraine, Belarus and the neighboring regions of RSFSR[41], the document calls attention to the unrestrained exodus of peasants from the Kuban` and Ukraine to the near-by regions of Russia and Belarus.

Central authorities are said to have no doubt that these migrants, who pretend to search for food, are, in fact, Socialist-Revolutionaries and agents of Poland, sent to agitate, "through the peasants", in the northern parts of the USSR, against the kolkhoz system and the Soviet power. Addressees are reminded that a similar movement took place the previous year, but the party, soviet and police authorities of Ukraine did nothing to stop it. It must not be allowed to happen this year.

Stalin then orders the party, soviet and the repressive organs of the Northern Caucasus and Ukraine to prevent the exodus of their peasants to other regions of the USSR and directs them to close border crossings between Ukraine and the Northern Caucasus.

The GPU of the Russian oblast`s adjacent to the quarantined Ukrainian and Northern Caucasus regions, and the transport section of the OGPU, are instructed to arrest all peasants from Ukraine and North Caucasus, who have managed to leave their territory, and, after segregating the counter-revolutionary elements, return the others to their villages.

The next day, the Politburo of the CC KP(b)U adopted a resolution to carry out Moscow`s orders and forwarded the directive, along with addition instructions, for implementation by the appropriate Ukrainian authorities.[42]

The Ukrainian branch of the OGPU was ordered to instruct all railway stations not to sell tickets to peasants with destinations beyond the Ukrainian borders, without formal travel permission from the raion executive committee or a certificate of employment from construction or industrial enterprises.

Oblasts were told to take "resolute measures" to prevent massive departure of their peasants, carefully check the work of agents recruiting peasants for work outside Ukraine, and to urge kolhospnyky and individual farmers not to depart without permission for other raions because they would be arrested there.

On 25 January, B. Sheboldaev, the party boss of the North Caucasus Territory, issued a similar order, adding instructions on the employment of internal forces and border troupes and the setting up of filtration points.[43]

Like the anti-Ukrainization decree of 14 December 1932, the 22 January 1933 directive, which closed the borders to the famished Ukrainian peasants was not the beginning but the culmination of processes that had started many moths before. Petrovsky had complained to Stalin, back in June 1932, about the ban on train ticket for Ukrainian peasants who wanted to obtain provisions in Russia.



Evdokimov`s telegram from Rostov-on-Don, which Iagoda prepared for Stalin`s attention on 23 January 1933, details the elaborate measures taken since November to prevent the flight of farmers from the Northern Caucasus Territory. Among these were roadblocks set up on the main arteries of peasant migration.

Transport authorities had arrested 11,774 persons and another 7,534 were incarcerated by other organs. In the same dossier, Balitsky`s report from 22 January informed of massive exodus of peasants from Ukraine since December.[44]

Departures were registered in 74 raions, 721 villages and 228 kolhosps. In all, 31,693 persons left: 20,129 from Kharkiv oblast`, 6,576 from the Kyiv oblast, 3,447 from Odessa oblast, and 1,541 from Chernihiv. Of these migrants about one third were collective farmers and two thirds individual farmers; 128 were activists. A check at the railway junction stations in the Kharkiv oblast revealed a great demand for long-distance tickets: in January 1933 16,500 such tickets were sold in Lozova station and 15,000 - in Sumy.

In the beginning of January 1933, the GPU began to apprehend agitators and organizers of these migrations and arrested over 500 of them. [45] As a direct result of Stalin`s borders decree of 22 January 1933, 219,460 persons were arrested in the first six weeks of its application; some were sent to the Goulag, others punished in other ways, while 186,588 were sent back to their villages to face the famine.[46]

In the middle of March 1933, Kosior wrote unperturbedly to the Kremlin that "the famine still hasn`t taught many kolhospnyky a lesson".[47] In his report from Kharkiv, dated 31 May 1933, the Italian consul general prognosticated on the devastation of the country: "The current disaster will bring about a preponderantly Russian colonization of Ukraine. In a future time, perhaps very soon, one will no longer be able to speak of a Ukraine, or of a Ukrainian people, and thus not even of a Ukrainian problem, because Ukraine will have become a de facto Russian region."[48]

There can be little doubt today that the famine was not only used by the Communist party for political purposes, but that it was actually created and directed by Stalin and his henchmen for that purpose. The regime`s ultimate objective was to transform the backward empire into an industrial giant and a military superpower that could export socialism abroad.

To achieve this, Stalin needed great quantities of marketable grain, which was to be extracted from the peasants "at any price" to the producers but at minimal price to the state. The most expedient way was to herd the peasants into collective farms, subject them to a direct control from the Kremlin, and in this way ensure maximum grain deliveries to the state.

The Kremlin knew that the peasants would resist and that the imposition of its will would result in the loss of millions of human lives, but that was of no concern for masters of a well-populated empire. Stalin`s project required a homogenous and docile population. Revived Ukrainian particularism, taking advantage of the indigenization program, reinforced national unity at the expense of cohesion of the new "fatherland of world proletariat".

The two sources of resistance to Stalin`s plans (national and social) became embodied in the same group - the Ukrainian farmers. Stalin decided to sacrifice a considerable part of this group in order to eliminate the opposition to his projects and to frighten the rest of the Ukrainian nation into accepting the role of cogs (as he liked to call them) of the great socialist mechanism.

The Stalin-Kaganovich discussion of the Petrovsy and Chubar letters (June-July 1932), the "five ears of corn" law (7 August, 1932), the condemnation of Ukrainization (14 December 1932), and the closing of internal Soviet borders on starving Ukrainian peasants, each provide smoking gun revelations about the genocide against the Ukrainian nation. But a multitude of other documents now emerging from the secret archives help us get a rounded understanding of the gigantic crime and the immeasurable suffering of its victims.

----------------------------------------------------------------------------------------------

FOOTNOTES:

[1] Leo Kuper, Genocide. Its Politic Use in the Twentieth Century. (Penguin, 1981), p. 35.

[2] Valerii Vasiliev & Yuri Shapoval (eds.), Komandyry velykoho holodu. Poizdky V. Molotova i L. Kahanovycha v Ukrainu i na Pivnichnyi Kavkaz 1932-1933 rr. Kyiv, 2001; I. Zelenin et al (eds.), Tragediia sovetskoi derevni. Kollektivizatsiia i rasskulachivanie. Tom 3. Moskva, 2001; Stalin I Kaganovich Perepiska 1931-1936 gg. Moskva, 2001; Rozsekrechena pam`iat`: Holodomor 1932-1933 rokiv v Ukraini v dokumentakh GPU-NKVD. Kyiv, 2007; Ruslan Pyrih (ed.), Holodomor 1932-1933 rokiv v Ukraini: dokumenty I materialy. Kyiv, 2007.

[3] Nicolas Werth, La terreur et le désarroi: Staline et son système. Paris, Perrin, 2007.

[4] Discussed more fully in my article, "The Ukrainian Famine of 1932-1933 and the United Nations Convention on Genocide", in Taras Hunczak & Roman Serbyn. Famine in Ukraine 1932-1933: Genocide by Other Means. (Forthcoming.)

[5] For a thorough discussion of Ukrainization and its problems see James Mace, Communism and the dilemmas of national liberation: national communism in Soviet Ukraine, 1918-1933. Cambride, Mass., 1983. See also Terry Martin, The Affirmative Action Empire. Nations and Nationalism in the Soviet Union, 1929-1939. Ithaca & London, 2001.

[6] J. V. Stalin, "Concerning the National Question in Yugoslavia" Works. Vol. 7. Moscow, 1954. Pp. 71-72.

[7] Rozsekrechena pam`iat`. Pp. 75-81.

[8] Valerii Vasil`ev & Linn Viola. Kolektyvizatsiia i selians`kyi opir na Ukraini (lystopad 1929-berezen` 1930). Vinnytsia, 1997. P. 91.

[9] Nicolas Werth, La terreur et le désarroi: Staline et son système. Paris,

Perrin, 2007. P. 118.

[10] Holod 1932-1933 rokiv na Ukraini:ochyma istorykiv, movoiu dokumentiv.

Kyiv, 1990. P. 148.

[11] All quotations and references to the two letters are taken from

Komandyry velykoho holodu. Pp.206-215.

[12] One pood = 16.36 kg; 1 ton - 61.36 poods.

[13] The Stalin-Kaganovich Correspondence 1931-1936. New Haven& London, 2003. P. 136.

[14] For the allocation of the food aid, see Holod 1932-1933 rokiv na Ukraini. Kyiv, 1990. P. 183, 187-188.

[15] The Stalin-Kaganovich Correspondence. P. 138 (Underlined by Stalin).

[16] The Stalin-Kaganovich Correspondence. P. 138-139..

[17] Holod. 1990. P. 183 (doc. 63), P. 190 (doc. 68).

[18] The original plan of 410 million poods (6.7 m.t.) was lowered twice to 356 and 274.8 million poods (5.8 m.t.; 4.5 m.t. ) but 16 November was raised to 5.8 m.t. Rozsekrechena pam`iat`. p. 84.

[19] For a detailed account of the deliberations see Komandyry velykoho holodu. Pp. 152-164

[20] See part of the resolution in Holod1932-1933 rokiv na Ukraini. Kyiv, 1990. P. 194-198

[21] A secret OGPU report from around 20 July 1932 stated that "as for anti-Soviet manifestations, Ukraine occupies first place". "From 1 January to 1 July 1932, 118 counterrevolutionary kulak organizations were discovered, counting 2.479 members. In addition, along the lines of national counterrevolution we have unmasked 35 groups with 562 members." Tragedia, p. 421. Another secret OGPU report, dated 5 August, contains a section "National counterrevolution (U[krainian]SSR)" which relates the liquidation of 8 nationalist groups, two of which consisted of former members of the outlawed UKP (Ukrainian Communist Party). These people are said to have a leftist program and conduct systematic activity among members of the KP(b)U, arguing that the Soviet authorities are suppressing the Ukrainian culture. In their platform, claims the report, they declare war on the Soviet regime and Polish fascism, while in fact keeping links abroad and carrying out directives of the Second Department of of the Polish General Staff in Ukraine. Ibid. p. 443.

[22] The Stalin-Kaganovich Correspondence. P. 164-165.

[23] S. Kulchytsky, Tsina "Velykoho perelomu". Kyiv, 1990. P. 296. On 23 July Stalin sent a telegram to Kaganovich demanding the restoration and enforcement of last year`s ban on transporting private bread supplies by rail or water. Tragedia, p. 428.

[24] The Stalin-Kaganovich Correspondence. P. 166.

[25] The Stalin-Kaganovich Correspondence. P. 169.

[26] Tragedia, p. 453-454.

[27] Stalin i Kaganovich Perepiska. Pp. 273-275; The Stalin-Kaganovich Correspondence. P. 179-181. A follow-up secret "Instruction on the Application of the TsIK and SNK SSSR of 7 August 1932 About the Safeguarding of State Property", signed by the Chairman and the Prosecutor of the Supreme Court of the USSR and the Vice-Charman of the OGPU, was sent out on 16 September to all republican and oblast authorities. Tragedia. P. 477-479.

[28] On 12 August Stalin sends a note to Kaganovich asking him to keep secret for the moment the plan regarding Ukraine sent in the preceding letter. Tragedia. P. 276. To stiffen Kosior`s resolve, in January 1933, Stalin sent him the more resolute Postyshev as his second in commend; Redens was replaced Balitsky in February 1933.

[29] Letter of 16 Augus 1932. Stalin i Kaganovich Perepiska. P. 283-284; Stalin-Kaganovich Correspondence. P. 183-184.

[30] Timoty Snyder, Sketches from a Secret War. New Haven, Yale University Press. P. 104.

[31] Kosior spoke of 255 m.p. at the January plenum of the CC KP(b)U. Holod1932-1933 rokiv na Ukraini. P. 352. Davies and Wheatcroft give 3,584,000 tons, or 219 millon poods, P. 478. Other authors give similar figures.

[32] Holod 1932-1932 rokiv na Ukraini. P. 253.

[33] Tragedia. P. 559.

[34] Davies & Wheatcroft, The Years of Hunger. P. 178.

[35] Komandyry velykoho holodu. P. 50.

[36] Komandyry velykoho holodu. P. 49; Kulchytsky, Holod 1932-1933 v Ukraini iak henotsyd. Kyiv, 2005. P. 98

[37] Tragedia, Pp. 575-577; also in Holod 1932-1933 rokiv na Ukraini. Pp 291-194.

[38] The Russification of Ukraine attracted the attention of the Italian consulate in Kharkiv. "In government offices the Russian language is once again being used, in correspondence as well as in verbal dealings between employees." See the "Italian Diplomatic and Consular Dispatches", Report to Congress. Commission on the Ukraine Famine. Washington, 1988. P. 446.

[39] G.G. Iagoda report to Stalin, 29 December 1932. Lubianka. Stalin I VChK-GPU-OGPU-NKVD. Moskva 2003. P. 386.

[40] Nicolaas Werth, Le pouvoir soviétique et la paysannerie dans les rapports de la police politique (1930-1934). Rapport du 27 février 1933. /http:/www.ihtp.cnrs.fr/dossier_soviet_paysans/sommaire.html/

[41] Tragedia sovetskoi derevni. P. 634-635. The first English translation of the document appeared in Terry Martin, The Affirmative Action Empire. Nations and Nationalism in the Soviet Union, 1923-1939. Ithaca and London, 2001. P.p. 306-307.

[42] Volodymyr Serhiichuk. Iak nas moryly holodom. Kyiv, 2003. PP 156-158.

[43] Tragedia, p. 636-637.Sheboldaev added more precisions on the filtration points three days later. Ibid. P. 638.

[44] Lubianka. Stalin i VChK-GPU-OGPU-NKVD. Moskva 2003.P. 394.

[45] Lubianka. P. 392-393.

[46] N.A. Ivnitskii, Kollektivizatsiia i raskulachivanie (nachala 30-kh godov). Moscow, 1994. P. 204.

[47] Tragedia. P. 657.

[48] "Italian Diplomatic and Consular Dispatches. Op. cit. P. 427.

----------------------------------------------------------------------------------------------

FOOTNOTE: Article published by the Action Ukraine Report (AUR) with permission from Professor Federigo Argentieri, John Cabot University, Rome, Italy.



PRESENTATION: By Professor Roman Serbyn

Université du Québec à Montréal, Canada

The Ukrainian Holodomor and the Denial of Genocides

International Conference, Federigo Argentieri, Ph.D., Organizer

Guarini Institute, John Cabot University

Rome, Italy, Friday, November 09, 2007

Published by the Action Ukraine Report #889, Article 5

Kyiv, Ukraine, Monday, November 19, 2007

ctnstant URL of article:
http://www.unian.net/eng/news/news-222452.html

tell a friend :: comments 0


Juz 80 ofiar wybuchu w kopalni w Doniecku

Posted by admin on 2007-11-20 08:12:55 CET



Liczba ofiar niedzielnego wybuchu metanu w kopalni węgla kamiennego w Doniecku wzrosła do 80 - poinformował przebywający na miejscu wicepremier Ukrainy Andrij Klujew.

Los 20 górników nadal nie jest znany. Poszukiwania trwają - podał wicepremier, który kieruje pracami komisji rządowej ustalającej przyczyny tragedii.

Zgodnie z oświadczeniem Klujewa na powierzchnię wydobyto do tej pory ciała 66 górników. 42 z nich zostały zidentyfikowane. 30 osób znajduje się w szpitalach.

Wicepremier poinformował jednocześnie, że pogrzeby ofiar katastrofy rozpoczną się we wtorek. Zgodnie z opublikowanym w poniedziałek dekretem prezydenta Wiktora Juszczenki wtorek będzie na Ukrainie dniem żałoby narodowej.

Mówiąc o akcji ratunkowej w kopalni Klujew poinformował, że pracującym tam strażakom udało się opanować pożar.

"Zadymienie utrzymuje się, ale na szczęście temperatura spadła do 55-56 stopni (Celsjusza)" - podkreślił.

Klujew wyraził jednocześnie opinię, że prawdopodobieństwo nowego wybuchu w kopalni, o którym mówiono wcześniej, jest niewielkie.

Do wybuchu w kopalni im. Zasiadki w Doniecku doszło w niedzielę kilka minut po godz. 2.00 czasu polskiego na głębokości ponad tysiąca metrów. W tym czasie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany. Większość z nich ewakuowano.

tell a friend :: comments 0


Amerykański dowcip: Polacy mają we krwi współpracę z nazistami

Posted by admin on 2007-11-20 08:11:07 CET



Polonia amerykańska w Chicago podjęła akcję protestów przeciw wypowiedzi jednego z bohaterów serialu komediowego telewizji Fox, który powiedział, że Polacy "mają we krwi współpracę z nazistami".

W odcinku sitcomu "Back to You", nadanym 14 listopada, jeden z jego bohaterów, zachęcając kolegę do gry w kręgle, mówi do niego: "Przecież wy Polacy macie to we krwi, jak kiełbasę, jak...współpracę z nazistami".

Po tych ostatnich słowach rozległ się głośny śmiech zza kadru.

Słuchacze, widzowie i dziennikarze mediów polonijnych - programu "Otwarty Mikrofon" w radiu 1490 AM prowadzonego przez Łucję Śliwę, telewizji Polvision i radia 1030 w Chicago - zawiadomili o antypolskiej wypowiedzi Kongres Polonii Amerykańskiej i skierowali list protestacyjny do wiceprezesa telewizji Fox w Los Angeles Josepha Earleya.

"Obrażające zdanie (w sitcomie - PAP) ukazuje albo całkowity brak podstawowej wiedzy historycznej i politycznej, albo jest celowym zniesławieniem jednego z najbardziej bohaterskich narodów walczących z Niemcami. (...) Jako jeden z 10 milionów polskich Amerykanów domagam się pełnych przeprosin od prezesa Fox Network, jej kierownictwa i autorów (serialu) z informacją o personalnych decyzjach odnośnie osób odpowiedzialnych za te uwłaczające i rasistowskie stwierdzenia" - czytamy w liście.

Sprawą zajął się m.in. prezes KPA Frank Spula. Zawiadomiono już także Kancelarię Prezydenta RP w Warszawie.

tell a friend :: comments 0


Putin przekazał Cerkwi fragment szaty Jezusa

Posted by admin on 2007-11-20 07:55:59 CET

Prezydent Władimir Putin przekazał rosyjskiej Cerkwi fragment szaty Chrystusa ze zbiorów Muzeum Kremla. Prezydent przyjął prawosławnych hierarchów w związku z obchodami 90. rocznicy przywrócenia w rosyjskiej Cerkwi urzędu patriarchy.



Władymir Putin

Władimir Putin zapewnił, że władze okażą pomoc organizacjom religijnym w przygotowaniu programów kulturalno-oświatowych, będą też pomagały w renowacji i utrzymaniu przekazanych pomników historii i kultury.

Prezydent opowiedział się za tym, by jednym ze szkolnych przedmiotów było religioznawstwo. Jednocześnie wyraził nadzieję, że wyznawcy prawosławia wezmą aktywny udział w grudniowych wyborach parlamentarnych, od których - jak się wyraził - "zależy stabilny rozwój kraju i kontynuacja tych pozytywnych zmian", które już zachodzą w życiu Rosjan. Zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi, patriarcha Aleksy Drugi zaproponował utworzenie Społecznej Rady do Spraw Moralności. Przy okazji zwrócił uwagę na fakt, że wciąż nie została uregulowana sprawa zwrotu majątku cerkiewnego skonfiskowanego przez komunistów, nie ma też prawnego uregulowania kwestii poboru do armii seminarzystów.

tell a friend :: comments 0


Międzynarodowa konferencja o niemieckich wysiedlonych

Posted by admin on 2007-11-20 07:53:13 CET

Los milionów Niemców wysiedlonych po drugiej wojnie światowej z ziem polskich, Węgier, ówczesnej Czechosłowacji i Ukrainy oraz innych krajów będzie tematem międzynarodowego sympozjum, które odbędzie się 27-28 listopada na uniwersytecie w Teramo w środkowych Włoszech.

Organizatorem konferencji jest wykładający na tej uczelni historyk Guido Crainz. Powiedział on w poniedziałek, że nadszedł czas, aby zacząć dyskutować o - jak to ujął - "okrutnym obliczu pokoju z 1945 roku", który - podkreślił - pochłonął co najmniej milion ofiar śmiertelnych.

- Z naszej świadomości europejskiej zostały usunięte cierpienia rzek ludzi, zmuszonych do przesiedlenia, co zadało głębokie rany Europie, z którymi teraz musi ona dokonać rozrachunku - powiedział Crainz, cytowany przez Ansę. Włoski historyk wyraził opinię, że zmuszenie Niemców do przesiedlenia w wyniku między innymi, jak dodał, "dramatycznego przesunięcia na zachód granicy Polski", a także w innych krajach, było czymś "nieludzkim". Przypomniał, że do liczby 12 milionów wysiedlonych Niemców trzeba dodać również Polaków ze wschodu, którzy wyruszyli w drogę w związku z przyłączeniem dawnych polskich ziem do ZSRR.

Zdaniem Guido Crainza wydarzenia te "zostały usunięte ze świadomości lub były usprawiedliwiane do 1989 roku w krajach, które były bezpośrednio za to odpowiedzialne".

- Jeszcze mniej wytłumaczalne jest to, że ten dramat został wykreślony także ze wspólnej kultury i historycznej świadomości Europy Zachodniej - powiedział włoski historyk.

tell a friend :: comments 0


Gazociąg Północny zagrożeniem dla środowiska

Posted by admin on 2007-11-20 07:52:00 CET



Według raportu szwedzkiego Urzędu Ochrony Przyrody nowy, skorygowany przebieg Gazociągu Północnego jest również niebezpieczny dla środowiska naturalnego.

Wniosek ten może utrzymać sprzeciw szwedzkiego rządu w sprawie inwestycji planowanej na dnie Bałtyku.

Jak podało Szwedzkie Radio, poprawiony na początku listopada przebieg rosyjsko-niemiecko-holenderskiego gazociągu wciąż nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Zdaniem ekspertów ze szwedzkiego Urzędu Ochrony Przyrody propozycja odsunięcia rury na północ od Bornholmu może zniszczyć cenne przyrodniczo tereny, wpisane do programu Natura 2000. Zdaniem naukowców sytuacji nie poprawi również odsunięcie gazociągu od ważnych ekologicznie obszarów w pobliżu Gotlandii czy wysp fińskich. Autorzy ekspertyzy za groźną dla ekosystemu uważają też propozycję wyrównania kamieniami dna Bałtyku.

tell a friend :: comments 0


Polska będzie mediować w Gruzji

Posted by admin on 2007-11-20 07:50:21 CET



Polska pomoże w rozwiązaniu konfliktu między gruzińskimi władzami a opozycyjnymi mediami. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział, że nasz kraj zaangażuje w mediacje w Gruzji na prośbę amerykańskiego rządu i szefa unijnej dyplomacji Javiera Solany.

Stan wyjątkowy w Gruzji został już zniesiony, ale sytuacja opozycyjnych mediów wciąż jest nierozwiązana. Na początku listopada zostały zamknięte dwie niezależne prywatne stacje telewizyjne. A bez wolnych mediów przedterminowe wybory prezydenckie, zaplanowane na styczeń, nie spełnią demokratycznych standardów.

W rozwiązaniu konfliktu na linii władza-media pomoże Polska - poinformował minister Radosław Sikorski. - Chcemy wysłać do Gruzji to, co mamy najlepsze. Tak jak na Ukrainie różne polskie środowiska i polskie instytucje wspierały proces pokojowego rozwiązania kryzysu, tak w Gruzji powinniśmy wspierać te procesy różnymi środkami - dodał szef polskiej dyplomacji.

W najbliższy piątek do Gruzji leci prezydent Lech Kaczyński, wkrótce mają też wyruszyć eksperci, znawcy mediów. Doniesienia prasowe mówiły, że w tej grupie będą między innymi Bronisław Geremek, Adam Michnik i Tadeusz Mazowiecki, ale nazwisk tych nikt oficjalnie nie potwierdza.

tell a friend :: comments 0


PZU traci rynek i zarabia krocie

Posted by admin on 2007-11-20 07:47:43 CET



Największa w Europie Środkowo-Wschodniej grupa ubezpieczeniowa zarabia rekordowo dużo i myśli o kolejnych inwestycjach.


Grupa PZU potwierdziła swój prymat zarówno w Polsce, jak i w tej części Europy - mówi prezes PZU Agata Rowińska. Po trzech kwartałach tego roku spółka zarobiła prawie 3,4 mld zł. Wynik jest o ponad 681 mln zł lepszy od ubiegłorocznego. I to mimo wyższych wypłat odszkodowań zarówno w ubezpieczeniach majątkowych, jak i na życie.

Wszystko dzięki wysokim dochodom z lokat - w sumie do września grupa zarobiła na nich 2,4 mld zł. Dobrze sprzedawały się polisy autocasco, majątkowe i finansowe. Słabiej - obowiązkowe komunikacyjne OC.

Dużo gorzej idzie też sprzedaż polis na życie. PZU Życie nadal traci udziały w rynku. Po pierwszym półroczu miał 28,8 proc. życiowego tortu, podczas gdy rok wcześniej było to 38,2 proc. Słabiej sprzedają się zwłaszcza polisy oferowane przez banki - do września zebrano niemal o połowę mniej składek niż rok wcześniej.

W końcu na prostą wychodzą zagraniczne spółki PZU na Litwie i Ukrainie. Po ubiegłorocznej stracie (27 mln zł;) PZU Ukraina na razie jest na zero. Natomiast litewska spółka zarobiła 8 mln zł, podczas gdy rok wcześniej straciła 12 mln zł. - Wyniki spółek zagranicznych sprawiają, że myślimy o kolejnych inwestycjach. Nie wykluczamy też inwestycji na rynku polskim. Jeśli będzie jakiś bank do kupienia, na pewno rozważymy taką możliwość - mówi prezes Rowińska.

Mimo dobrych wyników finansowych nie wiadomo, czy urzędująca od września prezes PZU utrzyma stanowisko. Dotychczas nie ma akceptacji nadzoru finansowego. Na ostatnim posiedzeniu KNF nie podjęła decyzji w tej sprawie z powodu nieobecności Rowińskiej. Najbliższe posiedzenie komisji odbędzie się 28 listopada. Do tego czasu nie należy się raczej spodziewać żadnych rozstrzygnięć w resorcie skarbu, który ma większościowy pakiet PZU. Rowińska przyznała wczoraj, że spotkała się już z nowym ministrem Aleksandrem Gradem. Nie chciała jednak zdradzić szczegółów.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Ukraina w żałobie

Posted by admin on 2007-11-20 07:46:24 CET



Wczoraj na Ukrainie minął trzeci dzień akcji ratowniczej prowadzonej w kopalni węgla kamiennego w Doniecku. W wyniku wybuchu metanu, do którego doszło w nocy z soboty na niedzielę, śmierć poniosło co najmniej 77 górników. 23 uważa się za zaginionych

Decyzją prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki wtorek będzie dniem żałoby narodowej. Do Doniecka napływają też depesze kondolencyjne z całego świata - swoje wysłali m.in. prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk.


Źródło: Metro

tell a friend :: comments 0


Nie zamykać drzwi na Wschód

Posted by admin on 2007-11-20 07:45:06 CET

Anita Szymborska *



Członkostwo Polski w Schengen niewątpliwie ułatwi nam podróżowanie po Europie. Jednak niewielu polityków i urzędników administracji państwowej dostrzega zagrożenie, jakie stanowi dla relacji Polski z jej wschodnimi sąsiadami.

Decydentom bardziej zależy na wykazaniu się przed krajami Schengen, że wszystko robimy zgodnie z prawem, a nawet, że robimy to lepiej niż inne kraje, niż na trosce o polski interes narodowy.

Ostatnim tego przykładem jest pomysł, by wiza narodowa kosztowała 75 euro. I choć MSZ tłumaczy, że ta cena nie obejmie naszych sąsiadów wschodnich, to niestety tłumaczenie to odbiega od rzeczywistości. Wprawdzie renegocjowana jest obecnie umowa polsko-ukraińska, która ma całkowicie zwolnić z opłat za wizę narodową (przyznawaną długoterminowo, uprawniającą tylko do pobytu w Polsce) określone grupy społeczeństwa (m.in. delegacje oficjalne, osoby posiadające rodzinę w Polsce, uczestnicy wymian szkolnych i studenckich), ale to nie wystarczy. Po pierwsze, umowa nie obejmie najważniejszej grupy - osób, które przyjeżdżają do Polski - legalnych pracowników. Po drugie, uprzywilejowanie pewnych grup zawsze będzie budzić poczucie dyskryminacji wśród pozostałych osób, których jest znacznie wiecej.

Z drugim sąsiadem - Białorusią - sytuacja będzie gorsza. Nie dość, że wiza schengeńska (uprawniająca do pobytu trzymiesięcznego) kosztować będzie Białorusinów 60 euro (Ukraińców i Rosjan - 35 euro), to na zwolnienie z opłaty za wizę narodową (75 euro) będzie mogło liczyć dużo mniej osób niż w przypadku Ukrainy.

Wreszcie, jeśli chodzi o Rosję, umowy bilateralnej mieć nie będziemy, a wizy narodowe pozostaną na poziomie 75 euro.

W naszym interesie narodowym jest wspieranie przyjazdów do Polski jak najszerszych grup ludzi z krajów z nami sąsiadujących. Demokratyzacja i zmiany w mentalności naszych wschodnich sąsiadów dokonują się najszybciej dzięki osobistym doświadczeniom z podróży do krajów demokratycznych. Tak jak Polacy zaczęli korzystać z przywileju wyjazdów bezwizowych na początku lat 90., tak teraz my powinniśmy zrobić wszystko, by utrzymać tę możliwość dla naszych wschodnich sąsiadów, pomimo naszego członkostwa w Schengen.

Rozwiązania w ramach Schengen są różne. Niemcy stosują stawkę za wizę narodową w wysokości 30 euro. Większość krajów, które niedługo wejdą do tej strefy, decyzji jeszcze nie podjęła, ale Słowacy zapowiadają, że ich wiza narodowa nie będzie kosztowała więcej niż 35 euro. Przyjęte przez poprzedni rząd rozwiązanie jest restrykcyjne i grozi budowaniem nowej kurtyny na naszej wschodniej granicy. To w końcu my decydujemy, czy chcemy maksymalnie ograniczyć przyjazdy i wprowadzić nowe bariery, czy też wykorzystać możliwości, jakie istnieją w ramach Schengen, by ułatwić przyjazdy obywatelom Ukrainy, Rosji i Białorusi.

Wizy schengeńskie będą szczególnie bolesne dla Białorusinów. Ze wszystkich państw mających granice lądowe z UE, tylko Białoruś nie podpisała umowy o ułatwieniach wizowych. Oznacza to, że jeśli Ukraińcy i Rosjanie płacić będą za wizę 35 euro, Białorusini będą musieli dać za nią 60 euro. Unijna polityka wobec Białorusi miała opierać się na popieraniu kontaktów ze społeczeństwem białoruskim przy jednoczesnym izolowaniu reżimu Łukaszenki. Cena 60 euro przeczy temu założeniu. Ta kwota to jedna trzecia średniej pensji krajowej, a do wizy trzeba jeszcze wykupić ubezpieczenie. Niewiele osób będzie mogło sobie pozwolić na takie koszty. To bardzo odpowiada obecnemu reżimowi - im mniej kontaktów z krajami Europy zachodniej, tym łatwiej kontrolowaći społeczeństwo.

Wspólne prawodawstwo Schengen daje wprawdzie możliwość zwolnień w przypadkach indywidualnych, ale jeśli niższe ceny mają mieć charakter powszechny, potrzebne są decyzje wszystkich członków Schengen. Tu jednak strona polska wykazuje całkowitą bierność i czeka, aż propozycja wyjdzie od innych państw.

Jak Schengen zmieni nasze relacje sąsiedzkie? Jak wpłynie na proces przemian na Ukrainie? Czy będzie oznaczał całkowitą izolację Białorusi? Te pytania powinna sobie zadać nowa ekipa rządząca i podjąć pilne działania, by zniwelować negatywne skutki członkostwa w Schengen dla polskiej polityki wschodniej.

*Anita Szymborska jest koordynatorem projektu "Przyjazna granica UE" realizowanego przez Fundację Batorego


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Kościół chce pomóc poszkodowanym w tragedii w Donbasie

Posted by admin on 2007-11-20 07:42:56 CET

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Rzymskokatolickiego Ukrainy kard. Marian Jaworski wysłał 19 listopada telegram do prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki po tragedii górniczej w Donbasie. W eksplozji metanu, do jakiej doszło 18 listopada w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki, poniosło śmierć co najmniej 72 górników. Hierarcha zapewnił, że Kościół na miarę swoich możliwości "będzie starał otoczyć opieką duchową i materialną poszkodowane rodziny ".

"Cały Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie, łącząc się w bólu, na ręce Pana Prezydenta składa wyrazy głębokiego współczucia i żalu rodzinom górników, którzy zginęli: ich matkom, ojcom, żonom i dzieciom " - napisał metropolita lwowski.

Zaznaczył, że "życie człowieka nie ustaje, tylko się zmienia. Dla każdego, kto pokłada ufność w Bogu i w nim szuka odpowiedzi na pytania o sens życia i śmierci, śmierć bliskich, chociaż po ludzku jest powodem ogromnego bólu, nigdy nie będzie powodem dozgonnej goryczy. Wynika to z faktu, że Jezus Chrystus poprzez swoje zmartwychwstanie zniweczył śmierć na zawsze i w nim wszyscy wierzący mają życie wieczne ".

KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA

tell a friend :: comments 0


Monday, November 19 2007

Pod niebem Ukrainy

Posted by admin on 2007-11-19 18:21:17 CET

Bielsk Podlaski. Kilkanaście zespołów z Polski i Ukrainy wystąpiło w 16. edycji Festiwalu Kultury Ukraińskiej na Podlasiu. Gwiazdą imprezy był wokalny kwartet Jawir z Kijowa.

Tegoroczny festiwal zbiegł się z rocznicą założenia Związku Ukraińców Podlasia. To właśnie 15 lat temu grupa miejscowych działaczy ukraińskich założyła organizację, której celem statutowym jest troska o zachowanie narodowościowej tożsamości Podlasia z uwzględnieniem jej ukraińskiej specyfiki. Rocznicę nie sposób było przeoczyć organom państwowym Ukrainy. Z tego też względu Ołeksandr Mocyk, ambasador Ukrainy w Polsce, wręczył honorowe dyplomy tym, którzy przysłużyli się dla rozwoju kultury ukraińskiej na Podlasiu i nawiązywaniu poprawnych stosunków polsko-ukraińskich.
Sztandarową imprezą organizowaną przez Związek Ukraińców Podlasia jest festiwal, na którym występują nie tylko zespoły folklorystyczne, ale i młodzieżowe. W tym roku na festiwalową scenę zawitał również zespół Flyzzza z Łucka, który gra muzykę w stylu reggae. Jak widać, jamajskie akordy nie są typowe jedynie dla standardowych słuchaczy, ale można je również usłyszeć pod słonecznym niebem Ukrainy

tell a friend :: comments 0


Ukraina oferuje pomoc Białorusi

Posted by admin on 2007-11-19 18:17:52 CET

Ukraina proponuje Białorusi korzystanie z jej magazynów w celu tworzenia rezerw gazu.

Aby zapewnić stałe dostawy gazu, jego zapasy muszą stanowić przynajmniej 20-30 proc. rocznego zużycia. Na Białorusi wynosi to znacznie mniej — powiedział Ihor Lichowski, ukraiński ambasador pełnomocny na Białorusi.

tell a friend :: comments 0


Взрыв на шахте им. Засядько. Хроника трагедии (добавлены фото, постоянно обновляется;)

Posted by admin on 2007-11-19 18:13:36 CET

19 ноября.

14:50

Президент Украины Виктор Ющенко прибыл на шахту имени Заясядько, на которой вчера произошел мощный взрыв метана. Об этом сообщает корреспондент «Острова».

Главу государства встречали руководители Донецка и области и члены Государственной комиссии по выяснению причин аварии.

Среди встречающих был замечен фактический руководитель шахты имени Засядько Ефим Звягильский. Это его первое появление на людях с момента вчерашней аварии.

Президент Ющенко проследовал в административное здание. Под его председательством пройдет заседание Государственной комиссии.

13:12

Донецкая областная организация Народного Союза «Наша Украина» выражает соболезнование семьям погибших шахтеров в результате взрыва 18 ноября на шахте им. Засядько. Об этом сообщает пресс-служба Донецкой областной организации НСНУ.

В тексте соболезнования отмечено: «Уголь стал не только «черным золотом» Донбасса, но и черным горем, вошедшим во многие семьи. 18 ноября на АП «Шахта им. Засядько» произошла авария, унесшая жизни наших соотечественником. Людям, в семье которых нет шахтеров, никогда не понять, что, значит, провожать родного человека на шахту – провожать и молиться, чтобы его берег Бог. И никто не сможет прочувствовать всю боль семьи, однажды не встретившего его с работы.

Мы понимаем, что ни слова о соболезновании, ни понимание не смогут облегчить горе семей, часть жизни которых осталась под завалами угля.

Мы призываем руководство всех шахт Украины направлять свои усилия не на добычу очередных миллионов тонн, а на сохранение самого дорогого, что есть – жизни человека. Мы скорбим и надеемся, что никогда безопасность жизни шахтеров не будет подвергаться риску.

Вечная память погибшим».

12:48

В условиях, которые наблюдаются сейчас в пострадавшей от взрыва лаве, никто не может остаться в живых. Такое заявление только что сделал член Государственной комиссии по выяснению причин аварии на шахте имени Засядько Михаил Волынец.

«В данном случае в зоне (куда не могут пробиться спасатели – «Остров») находится около 30 тел. Никто не берет на себя ответственность сказать, что в таких условиях люди не могут остаться в живых», - сказал он.

«Те которые, хоть раз вдохнули большую концентрацию газа метана или углекислого газа, они сразу упали мертвыми и лишь немногие которые не попали под ударную волну, смогли включить самоспасатели и выйти. Там, где мы видим полностью обгоревшие тела, где рядом происходит пожар, где на человеке полностью сгорает одежда, где мы видим отдельные фрагменты тел от ударной волны, там сегодня никто не может остаться в живых, поэтому очевидно, что надо принимать неординарные решения», - заявил господин Волынец журналистам.

При этом он отметил, что шахтеры придерживаются правила внести спасательные работы до последнего поднятого погибшего шахтера. М.Волынец подчеркнул, что сообщил информацию, которая была час назад «И возможно сейчас принимаются другие решения», - сказал он.

12:40

Горноспасатели, ведущие работы на месте аварии на шахте имени Засядько, час назад отошли на исходную позицию из-за пожара и повышенного содержания угарного газа. Об этом журналистам сообщил представитель государственной комиссии по выяснению причин аварии Михаил Волынец.

«Ситуация в данном случае осложнена - продолжается пожар примерно от 40 до 70 секции. Повышается температура в исходной струе, повысилось содержание угарного газа. Поэтому горноспасатели отошли сейчас на исходную позицию, на подземную базу», - сказал он.

М.Волынец отметил, что сейчас ученые пытаются рассчитать, насколько быстро будет распространяться пламя. По его словам, если пламя будет распространяться на вентиляционный штрек то «может возникнуть очередной взрыв, «потому что там проходит газопровод высокой концентрации газа метана».

«Возможно, будут применены последующие меры: поставлены перемычки, чтобы прекратить доступ воздуха и тогда пламя погаснет потому что не будет подпитки кислорода», - сказа член комиссии.

12:02

По состоянию на 10:30 на шахте имени Засядько найдено 72 человека без признаков жизни, из них 63 тела подняты на поверхность. Об этом сообщает пресс-служба донецкого губернатора.

В областном бюро судмедэкспертизы ведется работа по установлению причин смерти, совместно с прокуратурой ведется опознание тел погибших.

В моргах г. Донецка находится 49 тел погибших горняков. Из них идентифицировано 22 человека, условно опознаны – 8 человек, неопознаны - 19.

20 ноября 2007 года планируется провести захоронение 28 погибших шахтеров. Государственная комиссия по расследованию причин аварии, возглавляемая Вице-премьер министром Украины АЛ. Клюевым, продолжает работу на шахте.

11:48

Львовская областная администрация и Львовский областной совет окажут финансовую помощь семьям шахтеров, пострадавших от взрыва на шахте им. Засядько в Донецке. Об этом сообщил заместитель главы Львовского областного совета Николай Горынь, передает "Западная информационная корпорация".

По словам Горыня, исполняющий обязанности главы Львовской обладминистрации Валерий Пятак обязал финансовое управление ОГА найти средства для помощи семьям погибших и раненых шахтеров. Кроме того, в Донецк будет направлена телеграмма с соболезнованиями.

Как сообщает "zaxid.net ", губернатор Львовской области Петр Олийнык уже распорядился перечислить из резервного фонда львовского областного бюджета городскому бюджету Донецка 100 тысяч гривен.

11:36

Около 100 родственников шахтеров, считающихся пропавшими без вести, провали охрану возле входа в шахтоуправление. Они направляются к вице-премьеру Украины Андрею Клюеву с требованием допустить их на заседание государственной комиссии и предоставить хоть какую-то информацию о судьбе их родных и близких.

11:07.

По факту взрыва на шахте им. Засядько в Донецке возбуждено уголовное дело. Об этом сказал сегодня прокурор Донецкой области Виталий Мурза, сообщает корреспондент «Острова». Дело возбуждено по ч. 2 ст. 272 Уголовного Кодекса Украины – "Нарушение правил безопасности при выполнении работ с повышенной опасностью, повлекшее гибель людей либо иные тяжкие последствия".

По словам прокурора, пока "конкретных данных, что кто-то в чем-то виноват, у нас нет".

Часть 2 статьи 272 предусматривает ограничение свободы на срок до 5 лет или лишение свободы на срок до 8 лет, с лишением права занимать определенные должности или заниматься определенной деятельностью на срок до трех лет.

10:38.

Вице-премьер министр Украины Андрей Клюев считает, что есть шанс на спасение 30 горняков шахты им. Засядько, судьба которых неизвестна. Об этом он заявил сегодня журналистам на шахте.

«Шанс на спасение 30 человек еще есть», - сказал А. Клюев.

При этом он отметил, что никаких новых версий произошедшего нет . «Как были они вчера, так и остались», - отметил вице-премьер министр.

На вопрос журналистов, готова ли Украина принять помощь США, А. Клюев отметил: «Сейчас мы полностью всеми средствами, всей технической, всем, что необходимо для ликвидации аварии на шахте всем обеспечены».

Напомним, что посол США в Украине Посол Уильям Тейлор предложил предоставить все ресурсы, имеющиеся в распоряжении и которые могли бы способствовать спасательной операции на шахте им.Засядько.

"Наши мысли и молитвы с теми, кого коснулась эта трагедия, и с отважными спасателями", - подчеркнул У.Тейлор.

Также от имени Посольства и американского народа У.Тейлор выразил «глубокое соболезнование народу Украины и семьям, которые потеряли своих родных в результате аварии на шахте им. Засядько".

10:22.

Семьи пострадавших и погибших в результате взрыва на шахте имени Засядько горняков еще не начали получать помощь от государства, сообщил только что вице-премьер Украины Андрей Клюев во время подхода к прессе в Донецке.

«Еще людям не начали выдавать помощь. После того, как завтра первых людей мы похороним, на среду мы начинаем принимать семьи погибших и пострадавших . И сразу начнем выделать помощь. Средства необходимые для этого уже перечислены из госбюджета», - сказал он.

Председатель Государственной комиссии так же отметил, что дал распоряжение дополнительно к 7.5 млн. гривен, которые были выделены на ликвидацию аварии вчера, выделить и государственного бюджета еще выделить еще 6 млн. гривен.

10:12.

Донецкое областное отделение Партии регионов выражает глубокое соболезнование родным и близким шахтеров, погибших в результате аварии на шахте им. Засядько 18 ноября 2007 года. Об этом сообщает пресс-служба Донецкого областного отделения Партии регионов.

«Безжалостная стихия вырвала из жизни наших земляков, достойных сынов Донбасса. Боль утраты переполняет наши сердца

Шахтерский труд всегда сопровождается риском. Шахтеры – люди героической профессии, имеющие стальной характер. Не жалея сил и здоровья, а, порой, и жизни, они своим самоотверженным трудом добывают «черное золото» ради благополучия всей Украины.

Шахтерский край понес неоценимую потерю. Склоняя голову, Партия регионов скорбит вместе со всем трудовым Донбассом. Светлая память о погибших шахтерах навсегда останется в наших сердцах», - сказано в тексте соболезнования.

10:08.

Количество погибших в результате аварии на шахте им. Засядько в Донецке увеличилась до 70 человек. Об этом сегодня сказал журналистам вице-премьер-министр Андрей Клюев.

«В настоящий момент мы нашли 70 тел погибших. Из 70 погибших 57 выданы на поверхность», - сказал он. При этом отметил, что из 57 человек 38 уже опознаны.

Вице-премьер добавил, что комиссия с органами власти занимается сейчас организацией похорон тех людей, которые погибли. Завтра первые 28 человек будут похоронены, из них 19 человек - в Донецке.

А. Клюев также отметил, что у горноспасателей появились определенные сложности - «повысилась температура в вентиляционном штреке и в лаве, поэтому мы сейчас проводим дополнительный техсовет».

«Будем определять дальнейшее движение горноспасателей», - резюмировал А. Клюев.



09:52.

Президент России Владимир Путин направил телеграмму с соболезнованиями, в связи с трагедией на шахте им. Засядько в Донецке, главе государства Украины Виктору Ющенко. Об этом сообщает "Интерфакс-Украина".

В тексте телеграммы говорится: "Глубоко потрясен сообщением о трагедии на шахте имени А.Ф.Засядько в Донецкой области, приведшей к большим человеческим жертвам. Искренне разделяем горе братской Украины, воспринимаем происшедшее как нашу общую беду.

Прошу передать слова поддержки и сострадания родным и близким погибших и пожелания выздоровления всем пострадавшим в аварии".

Напомним, согласно сообщению Центрального штаба государственной военизированной горноспасательной службы, по состоянию на 7 ч. утра 19 ноября на шахте им. Засядько найдено без признаков жизни тела 69 человек, 49 тел подняты на поверхность. Судьба 31 человека остается неизвестной.

09:43. Председатель Донецкой облгосадминистрации Владимир Логвиненко и председатель областного совета Анатолий Близнюк выразили соболезнование семьям горняков, родственникам, друзьям и близким погибших на АП «Шахта им. Засядько».

В тексте соболезнования говорится: «18 ноября жители Донецкой области с глубокой болью восприняли известие о страшной аварии на АП «Шахта им. Засядько».

Мы все понесли невосполнимую утрату. Горько осознавать, что ушли из жизни люди, которые своим трудом обеспечивали нашу энергетическую безопасность, а семьи потеряли своих кормильцев.

Нет в Донбассе профессии почетнее шахтерской и нет семьи, не связанной с этим поистине героическим трудом. Поэтому так близка каждому жителю Донецкого края случившаяся трагедия.

Практически невозможно в такие горькие минуты найти слова для тех, кто потерял сыновей, мужей и отцов. На всю жизнь останутся безутешными матери, вдовы, сироты.

Это горе стало общим для всего Донбасса.

Разделяя безграничную боль тяжелейшей утраты, выражаем глубокие соболезнования семьям погибших горняков, родственникам, друзьям и товарищам. Память об ушедших навечно остается в наших сердцах».

09:25.Президент ФК «Шахтер», президент Благотворительного фонда «Развитие Украины» Ринат Ахметов выразил соболезнование в связи с трагедией на шахте им. Засядько в Донецке и выделить пострадавшим от взрыва на шахте им. Засядько 10 млн. гривен. Об этом сообщает официальный сайт "ФК Шахтер".

«Сегодня утром трагическая новость ворвалась в наши дома: на шахте им. Засядько в результате мощного взрыва погибли люди, часть госпитализирована. Многие шахтеры пока находятся под землей. Все мы сейчас надеемся на чудо, верим в спасение жизней наших соотечественников

Я обращаюсь к семьям погибших и пострадавших со словами глубокого соболезнования в связи с масштабной бедой.

Я обращаюсь к семьям шахтеров, которые еще не спасены, со словами веры и надежды на лучшее.

Со своей стороны, хочу заверить, что мы не оставим без поддержки и помощи ни одну семью, попавшую в беду. Сегодня ФК «Шахтер» и Фонд «Развитие Украины» приняли решение выделить пострадавшим от взрыва на шахте им. Засядько 10 млн. гривен.

Мы скорбим о погибших, мы надеемся на спасение жизней горняков.



09:10. Президент Украины Виктор Ющенко прибудет в Донецк на заседание правительственной комиссии по расследованию причин и ликвидации последствий аварии на шахте им. Засядько, которая состоится в 14.35. Об этом сообщили в пресс-службе Донецкой облгосадминистрации. Планируется также, что в 16.15 В. Ющенко ответит на вопросы журналистов.

09:09. Взрыв на шахте в Донецке, унесший жизни десятков горняков, стал образцом «смертельной» добывающей промышленности времен Советского союза. Как пишет газета The Washington Post, несмотря на то, что президент страны Виктор Ющенко винит в случившемся недостаточные усилия премьер-министра страны Виктора Януковича в попытке преобразовать добывающую промышленность, причину надо искать в устаревшей конструкции многих шахт советского периода.

09:02. 20 ноября в Донецке состоятся похороны первых 20 погибших в результате аварии на шахте им. Засядько. Об этом сегодня журналистам сообщил председатель профкома шахты им. Засядько Юрий Заец.

«До трех часов ночи работники шахты объезжали семьи, где уже опознаны погибшие. 20 человек будут хоронить завтра», - сказал Ю. Заец.



07:20.По состоянию на 7 ч. утра 19 ноября на шахте им. Засядько в Донецке найдено без признаков жизни тела 69 человек, 49 тел подняты на поверхность. Судьба 31 человека остается неизвестной. Об этом сообщает Центральный штаб государственной военизированной горноспасательной службы.

08:12. В связи с крупной аварией, произошедшей 18 ноября на шахте им. Засядько в Донецке, и повлекшей большие человеческие жертвы, открыты специальные благотворительные счета. Средства, поступившие на счета, будут направлены на оказание помощи пострадавшим и семьям погибших. Об этом сообщает пресс-служба Донецкой облгосадминистрации.

Расчетные счета:

В национальной валюте: 26006959677114

В долларах США: № DON-501684-USD-3004-02

Получатель: АП «Шахта им. А.Ф. Засядько»

КОД ЕГРПОУ: 00174846.

Донецкий филиал ЗАО «ПУМБ» в г. Донецке МФО 335537.

18 ноября.

20:35. По состоянию на 19:00 на шахте им. Засядько в Донецке найдено без признаков жизни 56 человек, 27 тел подняты на поверхность. Судьба 44 человек остается неизвестной.

Как сообщили "Острову" в пресс-службе облгосадминистарции, госпитализировано - 26 человек, один из которых - проходчик участка ПР-4 Бондарчук.П.В. имеет тяжелые травмы (прооперирован, состояние стабильно тяжелое;).

В областном бюро судмедэкспертизы ведется работа по установлению причин смерти, совместно с прокуратурой ведется опознание тел погибших. Государственная комисия по расследованию причин аварии, возглавляемая вице-премьер министром Украины А. Клюевым, продолжает работу на шахте.

17:58. Согласно последней информации, только что озвученной вице-премьером Украины Андреем Клюевым, в результате взрыва на шахте имени Засядько погибло 39 человек. Судьба еще 61 горняка остается неизвестной. Спасательные работы продолжаются.

16:49. ТРК «Украина» перемежает информационные выпуски с шахты имени Засядько показом веселеньких фильмом и телепрограмм. Как сообщал «Остров», траур в память погибших шахтеров объявлен 19, 20 и 21 ноября.

16:37. 19 ноября 2007 года с целью ознакомления с ходом ликвидации последствий аварии, произошедшей на арендном предприятии «Шахта имени А.Ф. Засядько» в Донецк прибудет президент Украины Виктор Ющенко, сообщает пресс-служба губернатора Донецкой области.

16:41. «Про оголошення в області днів трауру У зв’язку із аварією на орендному підприємстві „Шахта ім. О.Ф. Засядько”, що сталася 18 листопада 2007 року у м. Донецьку та призвела до значних людських втрат:

1. Оголосити 19, 20, 21 листопада 2007 року днями трауру на всій території Донецької області.

2. На всіх будинках державних підприємств, установ та організацій, місцевих органів виконавчої влади та органів місцевого самоврядування приспустити Державний Прапор України.

3. Міським головам, головам райдержадміністрацій забезпечити внесення відповідних змін до всіх запланованих зборів, розважальних культурно-масових заходів в установах культури, а також до програм радіо та телебачення.

Голова облдержадміністрації В.І.Логвиненко»



16:24. Пожар в лаве, где произошел взрыв метана, локализован. Об этом только что сообщил встретившийся с родственниками горняков шахты Засядько глава Государственной комиссии вице-премьер Андрей Клюев. По его словам, сейчас в шахте работает 350 горноспасателей.

Господин Клюев успокоил родственников оставшихся под землей шахтеров, рассказав им, что на место взрыва нагнетается достаточное количество воздуха.

Чуть позже, общаясь с журналистами, он подтвердил, что 67 человек до сих пор не найдены. Те кто, находятся в больнице имею диагноз «отравление угарным газом». Один из горняков в тяжелом состоянии находится в травматологии. У него перелом костей таза и черепно-мозговая травма.
16:13. Среди высоких должностных лиц, приехавших в Донецк для выяснения причин аварии на шахте имени Засядько и ликвидации их последствий нет фактического руководителя угледобывающего предприятия народного депутата Украины Ефима Звягильского. Официальной информации, где именно находится господин Звягильский «Острову» получить не удалось. Вице-премьер министр Украины Андрей Клюев уверяет, что Е.Звягильский работает в штабе по ликвидации последствий аварии, а представитель ПРУП говорит о том, что руководитель шахты навещает горняков в больнице.



16:01. Президент Украины Виктор Ющенко поручил председателю Донецкой облгосадминистрации Владимиру Логвиненко мобилизовать все необходимые материальные и финансовые ресурсы и принять безотлагательные организационные меры по предоставлению всей необходимой помощи семьям погибших шахтеров и пострадавшим в результате аварии. О выполнении этой работы руководитель Донецкой ОГА должен доложить Президенту в трехдневный срок, сообщает пресс-служба главы государства.

15:57. Президент Украины Виктор Ющенко отмечает необходимость безотлагательного образования правительственной комиссии для расследования причин аварии на шахте имени А.Ф.Засядько и предоставления помощи семьям погибших и пострадавшим, сообщает пресс-служба Главы государства.

По результатам проведенного расследования должны быть приняты предусмотренные законом меры о привлечении виновных к ответственности, отметил В.Ющенко в письме к премьер-министру Виктору Януковичу.

Президент акцентирует на необходимости разработки и утверждения комплексного плана по ликвидации последствий аварии и выделения средств для материальной помощи семьям погибших шахтеров и пострадавшим.

«Обращаю Ваше внимание на недостаточные усилия правительства в реорганизации угольной отрасли, в частности в части осуществления мероприятий по безопасному ведению горных работ. О проведенной работе прошу доложить лично в недельный срок», – отмечается в письме Президента к премьер-министру.

15:48. На данный момент опознано всего 11 человек из общего числа поднятых на поверхность тел горняков шахты Засядько. Об этом сообщил председатель профкома шахты Юрий Заец. По его словам, ситуация под землей очень тяжелая и надежд на спасение оставшихся под землей горняков практически нет.

14:47. Премьер министр Украины Виктор Янукович опроверг слухи о том, что администрация шахты имени Засядько уже заказала 100 гробов для похорон погибших в сегодняшней аварии шахтеров.

«Нет, я этого не знаю и думаю что это неправда», - сказал, отвечая на вопроос журналистов.

Премьер еще не знает, как долго он пробудет в Донецке. «Мы организовали все необходимые работы, мы считаем, что лишнее количество людей - это суета и оно ни к чему», - сказал он, сообщив при этом, что в любом случае он проведет еще одно заседание рабочей группы по выяснению причин и ликвидации последствий этой трагедии. «Вице-премьер Клюев возглавляет рабочую группу, я сейчас окончательно изучу ситуацию и, думаю, мы проведем еще одно заседание рабочей группы. Возникли некоторые вопросы: я посмотрю, как они будут решаться», - сказал он.

Кроме того, премьер сообщил, что он обязательно встретится с родственниками жертв аварии побывает в больнице.

14:37. Только что на шахту имени Засядько прибыли глава СП Президента Виктор Балога и секретарь СНБО Иван Плющ. В Донецк, в связи с аварией на шахте им. Засядько уже прибыли В.Янукович, А.Клюев, Н.Шуфрич, С.Тулуб и другие высокопоставленные чиновники.



14:30. На участке где произошла авария, не было никаких отклонений от утвержденного плана работ, согласованного с Госпромгорнадзором. Об этом премьер-министр Украины Виктор Янукович только что сообщил во время подхода к журналистам.

«Сегодня работает экспертная комиссия, и именно эксперты, после того как обследуют и получат соответствующие результаты, смогу т сказать о причине аварии», - сказал он. При этом он подчеркнул, что предварительный осмотр плана работа именно на этом участке, показал, что никаких отклонений от него не было. «Но окончательный вывод сможет сделать только экспертная комиссия». – еще раз акцентировал внимание глава правительства.

Премьер сообщил, что на шахте имени Засядько дегазационные работы проводятся с применением самых современных технологий. «Эта авария в очередной раз говорит, что человек перед стихией бессилен», - сказал он.

При этом господин Янукович высказал мнение, что «от подобных случаев в угольной промышленности не застрахована ни одна шахта в мире».



14:15. Пожар в 14 восточной лаве шахты Засядько ликвидировать пока не удалось. Об этом только что сообщил журналистам премьер-министр Украины Виктор Янукович.

«На месте аварии скопилась такая пробка из разрушенных горных пород, горных выработок и оборудования различных воздуховодпроводов. Она сейчас разбирается», - сказал премьер. Он подтвердил, что на 14 конвейерной лаве продолжается пожар.

13:15. До 33 человек увеличилось число жертв сегодняшнего взрыва на шахте имени Засядько. Об этом только что сообщил председатель правительственной комиссии по ликвидации последствий ЧП вице-премьер Украины Андрей Клюев. Он так же сообщил, что судьба еще 77 шахтеров до сих пор неизвестна.

По его словам, ориентировочно взрыв произошел к 14 конвеерном штреке при проведении работ по бурению. В одной из лав до сих пор продолжается пожар. «Там тушат. После того, как потушат - пожар начнут работу спасатели», - сказал господин Клюев



12:49. На место аварии на шахту Засядько в Донецк приехали министр угольной промышленности Сергей Тулуб, министр МЧС Нестор и вице-премьер Украины Андрей Клюев, возглавляющий Правительственную комиссию.

Чиновники сразу же проследовали в здание шахтоуправления, отказавшись общаться с журналистами, и не подойдя к родственникам шахтеров, с утра ожидающих информации в соседнем с заводоуправлением здании.

12:19. На месте работают 65 отделений горноспасательной службы и 21 реанимационная противошоковая группа Минуглепрома.

В Донецк вылетела специальная Правительственная комиссия, в состав которой входят вице-премьер-министр Андрей Клюев, министр по вопросам чрезвычайных ситуаций Нестор Шуфрич и министр угольной промышленности Сергей Тулуб.

Премьер-министр Украины Виктор Янукович вылетает в Донецк в связи с аварией на шахте им. Засядько. Премьер проведет заседание Правительственной комиссии по поводу аварии на шахте.

12:14. По состоянию на 10.30 без признаков жизни обнаружены тела 19 горняков шахты Засядько.



10:07. До 17 человек (по состоянию на 10 часов утра;) увеличилось количество погибших горняков, застигнутых взрывом метана на шахте Засядько. Судьба еще 14 человек пока неизвестна. В Донецк вылетел министр МЧС Нестор Шуфрич.

09:41. 8 горняков погибло в результате взрыва метана на шахте имени Ф. Засядько. Об этом «Острову» сообщили в ГУ МЧС в Донецкой области. 17 человек госпитализировано.

На поверхность вывели более ста горняков, однако 106 шахтеров пока находится под землей. Продолжаются спасательные работы, сообщили в МЧС.

08:12. Сегодня утром на шахте им. Засядько (Донецке;) произошел взрыв метано-воздушной смеси. Сообщение о взрыве поступило в Главное управление МЧС в Донецкой области в 3.34 утра.

По предварительной информации на момент аварии под землей находилось 450 горняков, 31 из которых оказались застигнуты взрывом. Пока найдены тела шести погибших.


http://ostro.org/shownews_tema.php?id=1206&lang=ru

"Остров"

tell a friend :: comments 0


Donieck: groźba nowego wybuchu

Posted by admin on 2007-11-19 17:51:07 CET

Ze względu na podwyższenie stężenia metanu służby uczestniczące w akcji ratunkowej w kopalni węgla kamiennego w Doniecku wycofały się ze sztolni zniszczonej przez niedzielną eksplozję metanu, która zabiła dotychczas 72 osoby - poinformował doniecki portal informacyjny Ostro.org.


Istnieje groźba kolejnego wybuchu - powiedział dziennikarzom jeden z członków sztabu kryzysowego Mychajło Wołynec.

W kopalni im. Zasiadki w Doniecku (wschodnia Ukraina) odnaleziono już ciała 72 górników - poinformowała służba prasowa donieckiej administracji obwodowej. Do tej pory na powierzchnię wydobyto 63 ciała. Trwały poszukiwania 28 górników.

Administracja obwodowa poinformowała, że pogrzeby zidentyfikowanych ofiar katastrofy w kopalni odbędą się we wtorek.

Poniedziałek jest pierwszym dniem trzydniowej żałoby, ogłoszonej w niedzielę przez władze Doniecka.

Do wybuchu w kopalni im. Zasiadki doszło na głębokości ponad 1000 metrów w niedzielę, kilka minut po godz. 2.00 w nocy czasu polskiego. W tym momencie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany. Większość z nich została ewakuowana.

Dochodzenie w sprawie przyczyn wybuchu wszczęła w poniedziałek prokuratura w Doniecku. Jak podał jej szef, Witalij Mazura śledztwo toczy się w związku z podejrzeniem "naruszenie norm bezpieczeństwa" w kopalni.


tell a friend :: comments 0


odnalezienie żywych górników niemożliwe

Posted by admin on 2007-11-19 17:49:20 CET

W warunkach, które panują obecnie w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki w Doniecku (wschodnia Ukraina) odnalezienie żywych górników jest niemożliwe - oświadczył jeden z członków sztabu kryzysowego Mychajło Wołynec.


Wcześniej Wołynec poinformował, że ze względu na podwyższenie stężenia metanu służby uczestniczące w akcji ratunkowej wycofały się ze sztolni zniszczonej przez niedzielną eksplozję metanu, która zabiła dotychczas 72 osoby.

- Istnieje groźba kolejnego wybuchu - powiedział dziennikarzom Wołynec.
Według niego obecnie w strefie, gdzie doszło do wybuchu i trwa pożar, znajduje się około 30 ciał. (Jak wynika z uściślonych informacji, jest ich 28.) - Nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności i powiedzieć, że w takich warunkach nikt nie może przeżyć - powiedział Wołynec, cytowany przez doniecki portal internetowy Ostro.org.

Obecni na miejscu przedstawiciele ukraińskich władz twierdzili dotychczas, że 28 poszukiwanych górników uznaje się za zaginionych. Do tej pory na powierzchnię wydobyto 63 ciała.

Administracja obwodowa poinformowała, że pogrzeby zidentyfikowanych ofiar katastrofy w kopalni odbędą się we wtorek.

Tymczasem rodziny górników, którzy w momencie wybuchu pracowali pod ziemią, skarżą się na brak jakichkolwiek informacji o ich bliskich.

W poniedziałek rano około stu ludzi przerwało łańcuch ochrony wokół siedziby dyrekcji kopalni i wdarło się do gabinetu przebywającego tam wicepremiera Ukrainy Andrija Klujewa.

Rodziny domagały się oficjalnej listy zabitych i podania przyczyn wybuchu w kopalni. Klujew odpowiedział, że jest na to jeszcze za wcześnie.

Poniedziałek jest pierwszym dniem trzydniowej żałoby, ogłoszonej w niedzielę przez władze Doniecka.

Do wybuchu w kopalni im. Zasiadki doszło na głębokości ponad 1000 metrów w niedzielę, kilka minut po godz. 2.00 w nocy czasu polskiego. W tym momencie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany. Większość z nich została ewakuowana.

Dochodzenie w sprawie przyczyn wybuchu wszczęła w poniedziałek prokuratura w Doniecku. Jak podał jej szef Witalij Mazura, śledztwo toczy się w związku z podejrzeniem "naruszenie norm bezpieczeństwa" w kopalni.

tell a friend :: comments 0


Turek próbował przemycić 105 kg heroiny

Posted by admin on 2007-11-19 17:47:06 CET

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) zatrzymała obywatela Turcji, podejrzewanego o próbę wwiezienia na ukraińskie terytorium 105 kilogramów heroiny - podała agencja informacyjna "Ukrainski Nowyny".


Incydent miał miejsce w niedzielę, w porcie morskim Illicziwsk w obwodzie odeskim na południu Ukrainy.

SBU poinformowała, że narkotyk był ukryty w baku paliwowym ciężarówki, którą kierował podejrzany. Według wstępnych ustaleń domniemany kurier chciał przerzucić heroinę przez Ukrainę do Rosji.
To już w tym roku tak duży ładunek heroiny wykryty przez SBU. W lutym tego roku po wspólnej akcji ze służbami Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Turcji SBU skonfiskowała 125 kg tego narkotyku.


tell a friend :: comments 0


Juszczenko zaapelował o szybkie wyjaśnienie przyczyn tragedii

Posted by admin on 2007-11-19 17:45:26 CET

Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko zaapelował o możliwie najszybsze wyjaśnienie przyczyn katastrofy w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki w Doniecku na wschodzie kraju.


Według najnowszych danych w wyniku wybuchu metanu, do którego doszło w niedzielę nad ranem, zginęło 77 górników. Los 23 osób pozostaje nieznany - podała delegatura Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w Doniecku. Zdaniem ratowników szanse na ich uratowanie są nikłe. W kopalni już drugą dobę trwa pożar.

"Tragedia w Doniecku jest kolejnym wyzwaniem nie tylko dla ukraińskiego przemysłu węglowego, ale i dla całej władzy państwowej" - powiedział Juszczenko, który w poniedziałek odwiedził miejsce katastrofy. Jak podał dobrze poinformowany doniecki portal internetowy Ostro.org, w poniedziałek, tuż przed wizytą Juszczenki, na terenie kopalni po raz pierwszy od momentu wybuchu pojawił się szef jej rady nadzorczej, deputowany Partii Regionów Ukrainy premiera Wiktora Janukowycza - Juchym Zwiahilski.

Do tej pory pojawiały się sprzeczne informacje na jego temat: w sztabie kryzysowym twierdzono, że bierze udział w akcji ratowniczej, pojawiały się też doniesienia, że szef kopalni trafił do szpitala z objawami zawału serca.

Ostro.org napisał, że Zwiahilski nie spotkał się z rodzinami zabitych i poszukiwanych górników. Zdaniem portalu wśród bliskich zmarłych narasta gniew.

Napisano, że jeden z górników, który stracił w katastrofie jedynego syna, zaapelował do swych kolegów, by "domagali się sprawiedliwości i godnej płacy". Rodziny wyrażają pretensje pod adresem kierownictwa kopalni, przede wszystkim Zwiahilskiego.

Do wybuchu w kopalni im. Zasiadki doszło w niedzielę kilka minut po godz. 2.00 czasu polskiego na głębokości ponad tysiąca metrów.

Jeśli 23 osoby, których los nie jest dotychczas znany, nie zostaną odnalezione żywe, będzie to najtragiczniejsza katastrofa w historii górnictwa niepodległej Ukrainy.

tell a friend :: comments 0


PZU może nie wypłacić dywidendy

Posted by admin on 2007-11-19 17:39:44 CET

PZU może zatrzymać tegoroczny zysk netto, który według zapowiedzi prezes Agaty Rowińskiej wyniesie w grupie co najmniej 4 mld zł. Grupa rozważa inwestycje w Polsce i za granicą w 2008 roku i nie wyklucza zakupu banku w Polsce i na Litwie, wynika z wypowiedzi przedstawicieli PZU.

"Grupa PZU rozważa inwestycje za granicą i w Polsce, które wzmocnią jej pozycję i zapewnią wyższe zyski. Nie możemy wykluczyć możliwości zainteresowania się spółką bankową. Jeśli jest bank do kupienia, możemy przeanalizować taką możliwość" - powiedziała Rowińska dziennikarzom w poniedziałek.

W tym roku PZU nie podpisało umowy z PKO BP w zakresie bancassurance, obowiązującej w 2006 r., co spowodowało spadek przypisu składki PZU Życie z ubezpieczeń bankowych o 49% r/r do 707 mln zł po trzech kwartałach, a tym samym spadek składki tej spółki ogółem o 7,2% do 5,4 mld zł.

"PZU bardzo zależy na współpracy z bankiem PKO BP. Rozmawiałam z panem prezesem Juszczakiem i ta współpraca będzie" - powiedziała Rowińska.

Zapytana o możliwość wypłaty dywidendy z tegorocznego zysku prezes powiedziała, że PZU planuje inwestycje i niewykluczone, że zysk pozostanie w PZU Życie.

"Nadal obowiązuje uchwała sprzed dwóch, trzech lat, która mówi o możliwości wypłaty od 25% do 50% dywidendy. Wyniki spółek zagranicznych mobilizują do myślenia o nowych inwestycjach. To może wpłynąć na rekomendację zarządu pod koniec roku obrachunkowego. Spółka jest przygotowana do tego, aby inwestować i pracuje nad tym" - zapewniła Rowińska.

Prezes podtrzymała prognozę 4 mld zł zysku netto w całym 2007 roku. "Ten wynik jest do zrealizowania" - powiedziała.

Z zysku wysokości 1,97 mld zł za 2006 roku PZU Życie nie wypłaciło dywidendy, co spółka uzasadniła "strategicznymi potrzebami inwestycyjnymi PZU Życie SA, wynikającymi realizowanej strategii grupy PZU na lata 2006-2010". Dywidenda z zysku za 2005 roku wyniosła 1,41 mld zł.

Rafał Antczak, dyrektor zarządzający grupy, powiedział, że naturalnym terenem ekspansji PZU jest Litwa i Ukraina, gdzie spółka jest już obecna. Po trzech kwartałach spółki zagraniczne znacząco poprawiły wyniki i wypracowały zysk netto - PZU Litwa miała 8 mln zł, a PZU Ukraina 25 tys. zł zysku netto wobec odpowiednio 12 mln zł i 27 mln zł straty rok wcześniej.

"Na początku roku groziła nam utrata licencji ubezpieczeniowej, ale efekty restrukturyzacji pojawiły się szybciej, niż się tego spodziewaliśmy" - powiedział Antczak, komentując sytuację w spółce PZU Ukraina.

Składka przypisana brutto PZU Litwa sięgnęła 133 mln zł, a PZU Ukraina 70 mln zł, a wynik techniczny wyniósł odpowiednio 2 mln zł i (-1) mln zł.

"Wyniki spółki litewskiej są dużo lepsze, ale to jest bardzo mały rynek i możliwości akwizycji są niezmiernie małe. To wymaga zainteresowania sektorem bankowym" - powiedział Antczak.

"Niczego nie można wykluczać. W PZU kapitału nie brakuje" - powiedział Antczak, zapytany, czy PZU będzie starało się kupić bank na Litwie i Ukrainie oraz przejąć spółkę ubezpieczeniową w drugim z tych krajów.

Dodał, że decyzje w tej sprawie będą zapadać najwcześniej w 2008 roku, a grupa rozważa różne warianty zwiększenia skali działania, w tym również rozwój organiczny.

Grupa PZU opublikowała dziś wyniki po trzech kwartałach. Zysk netto wyniósł 3,4 mld zł i wzrósł o 25,45 w skali roku, a przypis składki sięgnął 11,76 mld zł (spadek o 1,2% r/r/). Aktywa grupy na koniec roku wyniosły 53,59 mld zł.


Źródło: ISB

tell a friend :: comments 0


"W donieckich kopalniach wyłączano czujniki metanu"

Posted by admin on 2007-11-19 12:27:58 CET



Ukraińska gazeta "Siegodnia" pisze, że w donieckich kopalniach wyłączano czujniki metanu, aby umożliwiać wydobycie. Tak samo postępowano w kopalni im. Zasiadki. W niedzielnym wybuchu gazu zginęło tam co najmniej 69 górników.

Dziennikarze rozmawiali z miejscowymi górnikami, którzy przyznają, że często czujniki metanu są specjalnie psute albo przestawiane tak, aby pokazywały niższy poziom gazu. Takie zalecenia robotnicy słyszą od pracowników średniego szczebla. Jeden z górników z kopalni im. Zasiadki mówi, że czujniki są umieszczane na ziemi, gdzie jest mniejsze stężenie gazu albo przykrywane kurtkami. Rozmówca dziennika tłumaczy, że zbyt wysoki poziom metanu oznacza zatrzymanie produkcji, a zatem spadek wydobycia oraz pensji, której wysokość zależy od ilości węgla. Ci którzy nie chcą się dostosować są przenoszeni na odcinki, gdzie są niższe płace.

Dziennik "Siegodnia" pisze, że pensje w kopalni im. Zasiadki wahają się od 2,5 tysiąca do 5 tysięcy hrywien czyli od 1250 do 2,5 tysiąca złotych. Mimo regularnie zdarzających się wypadków, ludzie i tak idą tam do pracy ponieważ w okolicy nie ma innych zakładów.

tell a friend :: comments 0


Wicepremier Klujew: szanse na odnalezienie żywych górników wciąż istnieją

Posted by admin on 2007-11-19 12:26:33 CET

Szanse na odnalezienie żywych górników, zasypanych w sztolni wskutek niedzielnego wybuchu w donieckiej kopalni im. Zasiadki, wciąż istnieją - oświadczył wicepremier Ukrainy Andrij Klujew.


Są szanse na uratowanie 30 ludzi - powiedział w rozmowie z dziennikarzami w Doniecku na wschodniej Ukrainie.

Tymczasem szef górniczego związku zawodowego w kopalni Zasiadki ocenił w niedzielę, że "nadzieje na to, że poszukiwani górnicy żyją, są bardzo małe". Wyjaśnił, że akcję ratowniczą utrudnia pożar, a dostęp do sztolni został zawalony wskutek wybuchu. Eksplozja metanu, do której doszło w niedzielę nad ranem w kopalni w Doniecku na głębokości ponad 1 tys. metrów, zabrała dotychczas życie 70 górnikom. Trwają poszukiwania 30 osób, uznawanych za zaginione.

tell a friend :: comments 0


"To może być największa tragedia w historii górnictwa Ukrainy"

Posted by admin on 2007-11-19 12:25:30 CET

Niedzielna katastrofa w kopalni węgla kamiennego w Doniecku, która pochłonęła dotychczas 70 ofiar, może okazać się największą tego rodzaju tragedią w historii niepodległej Ukrainy - piszą w poniedziałek ukraińskie gazety.


Zdaniem górników, którzy przeżyli wybuch metanu w kopalni ich 30 kolegów, uznanych za zaginionych, najprawdopodobniej już nie żyje. "Po eksplozji w kopalni wybuchł pożar, a sztolnia, w której nastąpiła eksplozja, zawaliła się" - czytamy w dzienniku "Siegodnia".

Gazeta podkreśla, że górnicy pracujący w kopalni im. Zasiadki otrzymują ok. 400 dolarów wynagrodzenia miesięcznie. Ich zarobki zależą od ilości wydobytego węgla. Właśnie dlatego "czujniki mierzące stężenie metanu w powietrzu są umyślnie psute, przykrywane kufajkami bądź umieszczane na ziemi, gdzie stężenie gazów jest najmniejsze" - powiedział dziennikowi były pracownik kopalni.

Ci, którzy nie zgadzają się na takie praktyki, są przenoszeni do innych, niżej opłacanych prac - mówią cytowani przez "Siegodnia" anonimowi górnicy.

Gazeta "Kommiersant-Ukraina" zaznacza, że celem wierceń, które doprowadziły w niedzielę do wybuchu metanu w kopalni im. Zasiadki, było utworzenie korytarzy odprowadzających metan.

Sugeruje, że wypadku można było uniknąć, gdyby prace wiertnicze zostały w porę przerwane. "Na minutę przed eksplozją górnicy informowali dyspozytora o dziwnym zapachu unoszącym się w sztolni" - czytamy.

Dziennik opisuje także reakcję rodzin górników, pracujących w momencie wybuchu pod ziemią. "Mój mąż oddał życie za dwa tysiące hrywien (ok. 400 dolarów)" - krzyczała żona jednego z górników, kiedy usłyszała o jego śmierci.

"Kommiersant-Ukraina" przypomina, że do największej katastrofy w ukraińskim górnictwie doszło 11 marca 2000 r. w kopalni im. Barakowa w Krasnodonie w obwodzie ługańskim. Eksplozja pyłu węglowego zabiła wówczas 81 osób.


tell a friend :: comments 0


Wybór Kamisy

Posted by admin on 2007-11-19 12:23:38 CET

tekst Violetta Szostak, współpraca Sylwia Sałwacka i Maria Bielicka

Pasza: Oni mi powiedzieli, żebym nie starał się mścić sam

13 września 2007, granica polsko-ukraińska

Funkcjonariusze Bieszczadzkiej Straży Granicznej znaleźli Czeczenkę - 36-letnią Kamisę D., która próbowała przedostać się przez zieloną granicę wraz z czwórką dzieci. Matka z dwuletnim synem została przewieziona do szpitala.

Jej trzy córki - 13-letnia, 10-letnia i 6-letnia - zmarły prawdopodobnie z powodu wychłodzenia i wycieńczenia. Ciała znaleziono w górach na granicy Polski i Ukrainy. Zwłoki przykryte były liśćmi paproci. Rodzina miała na sobie letnią odzież, jedna z dziewczynek była bez butów. W czwartek w nocy temperatura w miejscu, gdzie znaleziono ciała, spadła do 3 st. C.

1994, Szali

- Chawa, moja najstarsza córka, urodziła się 12 grudnia 1994 r. Dzień wcześniej rozpoczęła się wojna, Rosjanie zbombardowali Grozny - mówi Kamisa.

Mieszkała z mężem Hampaszą 20 km od Groznego, w mieście Szali.

- Ze szpitala mąż zabrał mnie od razu do domu, bo baliśmy się, że będą bombardować szpital. Kiedy moja dziewczynka miała miesiąc, uciekliśmy do Dagestanu, do mojej starszej siostry. Po czterech miesiącach wróciliśmy do Szali. Nasza ulica była zupełnie pusta, wszystkie rodziny uciekły, wróciliśmy jako pierwsi. Okna wybite od eksplozji, ściany popękane. Nie było gazu, wody, światła. Pierwszego wieczoru, gdy wróciliśmy, tak strasznie strzelali, czołgi, samoloty, strasznie. To trwało, trwało. Spaliśmy w ubraniach, żeby móc szybko uciec. Zawsze torby czekały przygotowane. Z rodzin, które mieszkały obok nas, zginęło podczas tej pierwszej kampanii 15 młodych ludzi. Mój brat był ranny. Zabito dwóch moich kuzynów. Ich ojciec - mój wujek - pochował synów, a potem sam umarł.

1999, druga wojna

- Sieda, moja druga córeczka, miała dwa lata, kiedy jesienią 1999 r. rozpoczęła się druga kampania wojny.

W czasie tej wojny już z domu nie wyjechaliśmy. Żeby uciekać, trzeba było mieć pieniądze, my nie mieliśmy. Czekaliśmy na swój los.

Ta zima to był najstraszniejszy czas - bez przerwy strzelali, dzieci w nocy przyciskały się do mnie tak mocno, że jak tylko rozluźniałam uścisk, krzyczały. Całą tę zimę spaliśmy w piwnicy, prawie byśmy tam umarli, bo zatruliśmy się gazem od lampy.

W ciągu dnia wychodziliśmy, kiedy były przerwy w nalotach, potem znaliśmy już ich plan. Miałam krowę przed domem, doiłam ją. Widzieliśmy przez okno, jak bombardują sąsiednią miejscowość, zniszczyli ją zupełnie, dużo ludzi tam zginęło. U nas, w Szali, też w jednym dniu 200 ludzi zginęło od jednej rakiety - spadła w środku miasta. Następnego dnia wszędzie były pogrzeby.

Teraz

- Rosja mówi, że teraz wszystko jest stabilnie, normalnie. A teraz też w każdej chwili mogą do domu wpaść ludzie w maskach, nie wiadomo, kto to jest, Rosjanie, Czeczeni, kadyrowcy [ludzie nowego prorosyjskiego prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa] czy kto, zabierają mężczyzn nie wiadomo gdzie, na przesłuchania, ludzie wracają pobici albo nie wracają - opowiada Kamisa.

- Jedną ręką głaszczą, drugą biją. Taka polityka teraz u nas.

Mówi, że Paszę też tak raz zabrali, ale nie było go tylko jedną noc, bo cała rodzina zebrała pieniądze i krewniacy go wydostali. Bali się, że przyjdą znów.

Mówi też, że teraz w Czeczenii dzieje się z ludźmi coś dziwnego, wielu umiera nagle nie wiadomo od czego. - Człowiek kładzie się wieczorem spać, a rano się nie budzi. Albo siedzimy, rozmawiamy tak jak teraz, ktoś się chwyta za serce i umiera. Lekarze mówią, że nie wiedzą, co się stało. Serce, nerwy. Młodzi, młodzi ludzie tak umierają! Dużo kobiet. Był u nas taki jeden dzień w Szali, że umarło tak pięć młodych kobiet. Ale jak wciąż żyje się w strachu?

I nie ma normalnego szpitala, szkoły, pracy. Do zeszłego roku Pasza jeździł na taksówce, potem stracił pracę. Dostawałam zasiłek na dzieci, na jedno 70 rubli na miesiąc, można było za to kupić parę rajstop. No, takie życie.

Mówi, że chcieli z Paszą wyjechać z Czeczenii właśnie dla dzieci. Dzieci było już czworo: Chawa - w tym roku skończyłaby 13 lat, Sieda - 10, Elina - 6, i chłopiec, na którego wołają Emi, ma 2 lata i 8 miesięcy.

- Żeby mogły żyć w lepszym świecie. Normalnie jeść, uczyć się. Słyszeliśmy od krewnych, znajomych, którzy przenieśli się na Zachód, że mają tam dobre, normalne życie. Starsze dziewczynki same już mówiły, że chcą wyjechać. Ponadto Sieda chorowała, miała problemy z chodzeniem, kręgosłupem, u nas nikt nie chciał jej pomóc. Dlatego się zdecydowaliśmy.

Legalnie nie było możliwości. Całej rodzinie wizy nie dadzą. Mąż pojechał na Ukrainę poszukać kogoś, kto nas przeprowadzi przez granicę na Słowację - tłumaczy Kamisa.

Stamtąd chcieli dostać się do rodziny w Austrii, a potem do Szwecji. W Szwecji, jak słyszeli, uchodźców przyjmują bardzo dobrze.Pasza znalazł ukraińskiego celnika. Do granicy mieli dojechać samochodem, potem kilka kilometrów pieszo przez las, lekka droga, bezpieczna, a na Słowacji ktoś im pomoże - tak obiecywał celnik.

2200 dolarów miał dostać na początku, a 500 potem, jak już Kamisa przedostanie się z dziećmi przez granicę i zadzwoni do Paszy, że wszystko jest dobrze. Bo tak ustalili, że to ona pójdzie z dziećmi. Pasza ustalił. Pasza miał załatwić dla siebie legalną wizę i czekać w Szwecji. Rodzina pomogła im zebrać pieniądze.

Ucieczka się rozpoczyna

Przyszedł po nas celnik. Wziął pieniądze. Wsiedliśmy do ciężarówki, ja i dzieci. Pojechaliśmy. W jakimś miejscu na drodze celnik nas wysadził. Było już ciemno, nie wiedziałam, gdzie jesteśmy. Czekało tam na nas trzech mężczyzn. Z nimi ja, moje dzieci poszliśmy w góry.Bardzo padał deszcz. Po drodze była rzeka. Kazali nam przejść w bród. Emi u mnie na plecach. Jeden z przewodników niósł Elinę. Starsze dziewczynki same. W lesie było bardzo ciemno, dużo dołów, co chwilę upadaliśmy. Oni obracali się i kazali nam być cicho, żeby nas nikt nie usłyszał, nie złapał. Musiałam zatykać Emiemu buzię, bo płakał.

W końcu doszliśmy do jakiegoś gospodarstwa. Kazali nam wejść do stodoły, gdzie mieliśmy spać. Było zimno, my przemoczeni, prosiłam, żeby dali chociaż coś do okrycia dzieci, nie dali. Zostawili nas tam, sami poszli spać do ciepłego domu. Do rana tam przesiedzieliśmy. Przykryłam dzieci sianem.

Błądzenie

Rano mieliśmy iść dalej, ale byliśmy już bardzo zmęczeni, powiedziałam, że chcę wracać. Jeden z przewodników odpowiedział: 'To już niedaleko'.Myśmy szli, szli, z góry na górę, chwila odpoczynku i dalej, szybko, szybko. Daleko jeszcze? 'Nie rozmawiajcie, nie hałasujcie, szybko, żeby nas nikt nie zobaczył'. W pewnej chwili powiedzieli, że doszliśmy.

Ale wcześniej umawialiśmy się, że doprowadzą nas do miejsca, skąd zobaczymy słowacką wioskę. A tam nic nie było. Zapytałam: 'Gdzie wioska?'. Powiedzieli, że nie widać, bo mgła. Jak zejdziemy na dół, będziemy w wiosce.

Widziałam słupy graniczne, powiedzieli, że z prawej strony jest Polska, a z lewej Słowacja i tam mam iść. Błagałam, żeby nas sprowadzili. Odeszli.Tam nie było żadnej wioski, żadnych śladów, żadnej drogi. Tylko las, góry. Błądziliśmy cały dzień.

Padało bez przerwy. Zimno było, oj, bardzo. My ubrani lekko, tak nam kazali, żeby szybciej iść. Szukałam już czegokolwiek, jakiegoś dachu, żeby dzieci schronić. Jakiegokolwiek człowieka, Ukrainiec, Polak, Słowak, ktokolwiek, żeby pomógł! Ale nikogo nie spotkaliśmy. Kiedy zrozumiałam, że się zgubiliśmy, pomyślałam, żeby wrócić do tych granicznych słupów, przecież oni kazali nam tam iść cicho, jeśli zaczniemy krzyczeć, ktoś nas na pewno usłyszy!

Poszliśmy z powrotem. Niosłam Emiego. Dziewczynki szły przodem, ale coraz wolniej. Starsza córka powiedziała: 'Mamo, my już minęliśmy siedem gór. Ile jeszcze mamy iść?'. Uspokajałam: 'Dojdziemy do granicy, tam nas znajdą, dojdziemy, jeszcze trochę'. Ale zaczęło się ściemniać i granicy nie było. Szliśmy i krzyczeliśmy: 'Pomocy, pomocy, pomocy!'.

Szliśmy przez las, tam było tak ciemno, że jeden drugiego nie widział. I cały czas deszcz. Tak zimno. Dzieci były głodne, skończyło się jedzenie, które wzięliśmy na drogę. Usiedliśmy na pniu i czekaliśmy do rana.

Śmierć i ratunek

Rano moje dzieci były już bez sił. Jeszcze kawałek, do słupów, tam odpoczniemy. Jeszcze wstały, w południe doszliśmy do słupów.Sieda mówi: "Nogi mnie nie słuchają". Nogi miała już takie spuchnięte i ręce. Wszystkie dzieci miały takie popuchnięte nogi.Szliśmy jeszcze kawałek wzdłuż granicy. Krzyczeliśmy po ukraińsku, rosyjsku, polsku.

W pewnej chwili odwróciłam się: nie ma Siedy. Najmniejsza Elina, ona miała najwięcej siły, pobiegła zobaczyć. Wraca i mówi: 'Nie ma Siedy, jakiś mężczyzna tam leży!'. Zaczęłam krzyczeć, zostawiłam Emiego, biegnę, patrzę - to Sieda leży, zemdlała. Elina widziała mężczyznę, miała już takie halucynacje. Wszystkie miały, co chwilę mówiły: 'Mama, tam dom, tam dom'.Podniosłam Siedę. Nie mogliśmy już dalej iść. Usiedliśmy obok słupka. Słup miał numer 82. Siedę położyłam. Pod głowę dałam jej torbę, przykryłam twarz folią, żeby osłonić od wiatru. Wiało tak, że w lesie łamało gałęzie. Chawa siedziała oparta o słup.Ja z jednej strony przyciskałam Emiego, z drugiej Elinę. Wołałam na pomoc. Spojrzałam na Chawę, a ona tak głową pokręciła, że nie, nie, pomoc nie przyjdzie. Ona nie mogła już mówić, oczami wskazała na Siedę. Przysunęłam się, odkryłam Siedę, była taka sina, zaczęłam szukać pulsu, oddechu, nie było. 'Pomocy, pomocy!' - wołałam, na Allaha zła byłam, dlaczego on nie pomaga, kiedy widzi, że moje dzieci umierają! Znowu zaczęło się ściemniać. Widziałam, jak odchodziła Chawa. Opuściła nogi, głowę. Próbowałam ją czymś przykryć, masować.

Siedziałam, ściskając Emiego i Elinę. W nocy Elina zaczęła tracić przytomność, leciała mi z rąk, Emi krzyczał, kiedy kładłam go, żeby rozcierać Elinie ręce, nogi. 'Obudź się, obudź, Elina'. Ale widziałam, że to nie pomaga. - Położyłam Chawę i Siedę obok siebie. Na nich położyłam Elinę. Żeby nie było jej zimno od ziemi. Zerwałam paprocie i okryłam je. Wzięłam Emiego na plecy i poszłam po pomoc. Liczyłam numery na słupkach, kiedy doszłam do 72. słupka, znalazłam wodę, napoiłam Emiego. Chciałam zanieść wodę Elinie, tam były takie wielkie liście, napełniłam jeden, pękł mi w rękach.

Nie doniosłam wody, ale zawróciłam do córek. "Elina!" - wołałam. Żyła, odzywała się tak: 'Ymm, ymm'. "Nie bój się, obok ciebie jest Sieda i Chawa, mama zaraz wróci". Poszłam w drugą stronę, myślałam, że może będzie prostsza droga - była jeszcze gorsza, górzysta, ale postanowiłam iść do końca, wiedziałam, że jeśli się zatrzymam, stracę Emiego. Emi siniał.

Byłam przy 112.? Albo 120. słupku? Wtedy zobaczyłam mężczyznę. Pogranicznik, Polak. 'Pomóż, tam moje dzieci umierają'. Za pięć minut biegli już inni, z jednej strony Polak, z drugiej dwaj Ukraińcy z bronią. Ukrainiec krzyczał: 'Stój, stój!'. Krzyczał na mnie: 'Jesteś głupia, że szłaś tu z dziećmi!'. Powiedziałam: 'Naprawdę jestem głupia, straciłam moje dzieci!'. Polacy zabrali mnie do szpitala - mówi Kamisa. Pogranicznicy znaleźli ciała dziewczynek na granicy w pobliżu miejscowości Wołosate w masywie Wołczego Berda, przy słupie granicznym nr 82. Lekarze stwierdzili, że zmarły z zimna i wycieńczenia. Matka i chłopiec nie przeżyliby następnych dwóch godzin.

Dzisiaj, w domu pod Zbąszyniem

Po domu biegał chłopiec. - Emi! Emi! - zawołała Kamisa. Zobaczyłam ją, jak wstaje zza kuchennego stołu. Jaka młoda, jaka piękna jest ta kobieta.Jak rozmawiać z matką, która straciła trzy córki? Mówiła sama, odtwarzała tamtą drogę, szczegóły, najdrobniejsze. Jakby chciała to wszystko wypowiedzieć. Albo jakby myślała, że musi mówić, że tego od niej wszyscy chcą. Potem słuchałam, jak mówi o tym po raz kolejny w telewizji, radiu, gazetach.Rozmawiałyśmy po rosyjsku. Ma łagodny, śpiewny głos. Mówiła, płakała, nabierała powietrza, mówiła. Rozmawiałyśmy w domu Mirosławy Majerowicz-Klaus pod Zbąszyniem w Wielkopolsce, gdzie Kamisa mieszka teraz z synkiem i mężem.Uśmiecha się nawet, gdy zaczyna mówić o tym domu: - Kiedy leżałam w szpitalu, powiedzieli mi, że zaprasza mnie do swojego domu Polka, Mirosława, Mirka. Że u niej bardzo dobrze, piękne miejsce, ona mi pomoże. Nie chciałam do obozu uchodźców, gdybym tam trafiła, byłoby ze mną zupełnie inaczej. Mirka dopowiada: - Jechałam autem, kiedy usłyszałam w radiu o tragedii. I kiedy usłyszałam jeszcze, że tej kobiecie może grozić deportacja! To mnie postawiło na nogi. Jeśli ona z czwórką dzieci w taki sposób uciekała z Czeczenii, to chyba z piekła uciekała! I dlaczego ona była sama? Zadzwoniłam zaraz do radia i powiedziałam, że chcę ją przyjąć do siebie.

Pomagać bliźniemu

Mirosława mówi głośno, energicznie. Ma trzy córki - dwie dorosłe i 7-letnią Anię. Do domu pod Zbąszyniem przeprowadzili się z mężem przed rokiem z Poznania. Jest psychoterapeutką i prowadzi tu niewielki ośrodek terapeutyczny dla rodzin i małżeństw. 'Pani naprawdę chce przyjąć do domu tę Czeczenkę?' - dopytywał się dziennikarz z radia. - Skontaktowali mnie potem z urzędnikiem z departamentu uchodźców. Tam powiedziano mi, że jest już nie tylko Kamisa i Emi, ale dojechał też mąż. 'Co pani zrobi teraz?' - zapytał urzędnik. 'Przecież nie będę rozdzielać rodziny!'. Co na to mój mąż? Był trochę w szoku. Gdy chodziło tylko o Kamisę i Emiego, to przystał od razu, ale jak dowiedział się o Paszy, no to był trochę przestraszony, jak byłaby większość Polaków, prawda? Czeczen - kto to będzie, pewnie po wielu przejściach - opowiada pani Mirosława. 21 września czeczeńska rodzina przyjechała do domu pod Zbąszyniem.

Mirka: - I zobaczyliśmy się, i było dobrze od razu, prawda? Obiad przygotowałam, bardzo wam smakował.

Kamisa: - I placek.

Mirka: - Placek upiekłam, sernik bardzo dobry.

Kamisa: - Stałyśmy się z Mirką jak siostry...

Mirka: - Jak rodzina, naprawdę! My jesteśmy rodziną głęboko katolicką, a oni są muzułmanami. Wie pani, jak my się dobrze rozumiemy? Ile wspólnych wartości mamy? Wielu ludzi mówiło: 'Ale to muzułmanie!'. A ja: 'O Jezu! Rzeczywiście'. Ale to właśnie na tym polega katolicyzm. Żeby pomagać bliźniemu, prawda?

Pasza: - Bóg jest jeden.

Pasza siedział obok, kiedy Kamisa opowiadała, patrzył na nią, słuchał znieruchomiały, dopowiedział kilka zdań.

- Czekałem na telefon, czy doszli. Kiedy usłyszałem, co się stało... Od razu pojechałem na posterunek do szefa celników, przyjechała policja, prokurator. Miałem dane tamtego, który miał nas przeprowadzić, wiem, gdzie on mieszka, w Użhorodzie, ma tam rodzinę... Oni mi powiedzieli, żebym nie starał się mścić sam, bo zaszkodzę sobie, że mam stąd uciekać, a oni zajmą się ukaraniem tamtego zgodnie z prawem. A teraz, jak dzwonię i pytam, oni mówią, że nie mogą go znaleźć! A on tam mieszka! On przysłał mi potem przez kogoś innego pieniądze z powrotem, jak już się dowiedział, że to się tak skończyło, że moje dzieci umarły! Kamisa: - Ci, którzy mnie prowadzili, zapytali po drodze, czy my jesteśmy z Mołdawii. Tak myśleli. Ten celnik im widać tak powiedział. Odpowiedziałam, że nie, my jesteśmy z Czeczenii. I oni na siebie wtedy tak spojrzeli. Czy oni specjalnie mnie zostawili? Jeśli tam byłaby wioska, ja bym ją znalazła, tam nie było wioski. Oboje są cały czas na środkach uspokajających.

- Z Paszą nawet gorzej, zamknięty, mało mówi, ma potworne poczucie winy. Kamisa mówi i myślę, że to dla niej dobrze. Gdyby zostawiła to w sobie, serce by jej pękło - tak widzi ich Mirka.

Z dobrem jest różnie

Emi podbiega do mamy, opiera się o jej kolana i wypija duszkiem szklankę mleka, biegnie bawić się z córką Mirki. - Emi to po polsku Emil - tłumaczy mała Ania. Siadają i zaczynają oglądać dobranockę.

Lekarze mówili, że Emi przeżył, bo był cały czas na rękach matki.

Dwa dni temu jechali wszyscy samochodem przez las późnym wieczorem. Wpadł w rozpacz: - Mama, obejmij mnie!

Innego dnia był niegrzeczny, Kamisa powiedziała, że się pogniewa. - I pójdziesz daleko? Do Eliny?


W szpitalu Kamisę odwiedziła prezydentowa Maria Kaczyńska

On najbardziej z Eliną był związany. Chcieli, żeby dziewczynki zostały pochowane w Czeczenii. Ale bali się powrotu - że już się stamtąd nie wydostaną. - Pochowamy je, nie wracajcie - przekazała im rodzina. Trumny przetransportowano. Z całej Czeczenii zjechali na pogrzeb ludzie. Po takiej śmierci - mówili - dzieci pójdą do raju. Nie płacz już, Kamisa, żeby mogły tam spokojnie pójść - przekazali jej. Kamisa i Pasza nie od razu chcieli zostać w Polsce. O Polsce wiadomo, że niechętnie przyjmuje uchodźców, wielu zawraca się z granicy, o status uchodźcy trudno. Ale oni mają dostać dokumenty. Mówią, że chcą tu zostać, bo spotkało ich dużo dobrego od Polaków.Z dobrem, które ich tu spotyka, jest różnie.Mirka działa energicznie. Pojechała do burmistrza Zbąszynia zapytać, czy pomoże zorganizować dla nich lekcje języka polskiego. Burmistrz się zdenerwował, mówił coś o al Kaidzie, terrorystach. Mirka wspomniała o tym dziennikarzom, zrobił się z tego w mediach wielki szum. Burmistrz się zreflektował, znalazły się pieniądze na lekcje i deklaracje dalszej pomocy.Mirka apeluje w mediach, żeby przyłączyć się do pomocy. Wielu ludzi odpowiada, ktoś chce dać rzeczy, ktoś chce uczyć języka, ktoś oferuje pracę. Ale któregoś dnia w nocy pod oknem domu zaczęli jeździć samochodami jacyś młodzi ludzie, puszczali głośno muzykę i krzyczeli: 'Czeczenka, Czeczenka!'. Dzień wcześniej jedna ze stacji telewizyjnych zrobiła program na żywo - po jednej stronie ustawiono czeczeńską rodzinę, po drugiej mieszkańców okolicy, burmistrza, urzędników; pytano, czy pomogą. Wyszło jak konfrontacja. Prowadząca program pytała Mirosławę: 'Czy Kamisa płacze?'. Płacze. Kamisę zapytała: 'Czy chcesz mieć jeszcze dzieci?'. Paszę pytają, czy żałuje teraz, że z nimi nie poszedł. Żałuje. Czy mają zdjęcia dziewczynek? Nie mają, wszystko zostało w Czeczenii.

PS: 4 listopada 2007, na autostradzie między Poznaniem a Wrześnią

'Czeczenka urodziła córeczkę na autostradzie A2 w Nagradowicach. Poród odebrał taksówkarz, który wiózł kobietę i jej 4-letnią córkę. Urodziła na stojąco, oparta o samochód. - Właściwie sama sobie poradziła. Taksówkarz złapał dziecko i zawinął w kocyk - mówią pracownicy Autostrady Wielkopolska SA. Czeczenka nie miała przy sobie dokumentów. Policja ustala jej tożsamość'. Andżelika, 26 lat, od połowy października mieszkała w ośrodku dla uchodźców w Smoszewie pod Warszawą. - Tam ciężkie warunki. Nie dla dzieci warunki - mówi. Chciała wyjechać z Polski do Francji. W dziewiątym miesiącu ciąży razem z 4-letnią córką miała pojechać, urodzić dziecko już tam i starać się o prawo pobytu. Potem ściągnąć męża, który z drugą, 2-letnią, córką został w Smoszewie, bo brakowało pieniędzy na wspólny wyjazd. Tak ustalili. 4 listopada cofnięto ją, kiedy chciała przekroczyć polsko-niemiecką granicę. Źle się poczuła, wsiadła do taksówki, celnicy dali jej pieniądze na powrót do Warszawy, do szpitala. Po drodze odeszły wody płodowe. Wyszła z samochodu na punkcie poboru opłat w Nagradowicach. Dziecko urodziło się w ciągu kilkunastu minut. Zdrowe. Trzecia córka Andżeliki. Dwa dni po porodzie Czeczenka rozmawiała z dziennikarzami w szpitalu w Poznaniu. Prosiła o pomoc. Mówiła zza chusty: 'Boję się, że ktoś mnie rozpozna. Boję się o rodzinę w Groznym. Ale przeraźliwie boję się też deportacji'. Z noworodkiem miała wrócić do obozu dla uchodźców. W szpitalu odwiedziła ją Kamisa.

Źródło: Wysokie Obcasy

tell a friend :: comments 0


Ukraina: 70 śmiertelnych ofiar wybuchu w kopalni

Posted by admin on 2007-11-19 12:15:07 CET

Do 70 wzrosła liczba ofiar niedzielnego wybuchu metanu w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki w Doniecku (wschodnia Ukraina) - podał w poniedziałek wicepremier Ukrainy Andrij Klujew. Ratownicy nadal poszukują 30 górników. Nadzieje na ich uratowanie są nikłe.

tell a friend :: comments 0


Żałoba po wybuchu w kopalni w Doniecku

Posted by admin on 2007-11-19 08:32:58 CET



W wybuchu metanu w kopalni imienia Zasad'ki w Doniecku na Ukrainie zginęło co najmniej 69 górników. Nadal poszukiwanych jest 31 osób.

Poniedziałek, wtorek i środa będą w obwodzie donieckim dniami żałoby. Wicepremier Andrij Klujew zaznaczył, że takim dniem w całym kraju zostanie też ogłoszony wtorek.

Dziś do Doniecka ma przyjechać prezydent Wiktor Juszczenko. Z kolei premier Wiktor Janukowycz wczoraj zapoznał się na miejscu z rozwojem sytuacji. Zapewnił, że rząd pomoże rodzinom tych, którzy zginęli oraz zrobi wszystko, aby wyjaśnić przyczyny wypadku. Już wczoraj jednak Wiktor Janukowycz, który jest jednocześnie szefem Partii Regionów zapewniał, że kopalnia pracowała zgodnie z planem zatwierdzonym przez rządową instytucję kontrolującą tego typu zakłady. Kopalnia imienia Zasad'ki należy do jego partyjnego kolegi deputowanego Juchyma Zwiahilskiego. We wrześniu zeszłego roku, zginęło tam 13 osób. Dotychczas do najtragiczniejszego wypadku doszło 6 lat temu, kiedy w wyniku wybuchu gazu zginęło 55 górników pracujących w kopalni imienia Zasad'ki.

tell a friend :: comments 0


"Zrobili z nas bandytów" - spowiedź żołnierzy

Posted by admin on 2007-11-19 08:31:31 CET


Marek Sterlingow, Marek Wąs

Zrobiono z nas bandytów. Boimy się, że w każdej chwili przyjdą także po nas. Przecież też tam byliśmy - mówią żołnierze Delty, plutonu z polskiej bazy Wazi-Kwa, który 16 sierpnia ostrzelał afgańską wioskę Nangar Khel.


Sześciu z Delty i ich przełożony, oficer, jest już aresztowanych. Zarzut - umyślne zabicie sześciu cywilów, zbrodnia wojenna. Prokuratura utajniła jednak dowody ich winy. W sobotę w konspiracji spotkaliśmy się z kilkoma żołnierzami Delty. Opowiedzieli nam swoją wersję wydarzeń. Przyznają się do mataczenia w sprawie, ale zaprzeczają, by ich koledzy świadomie strzelali do cywilów.

- Dostaliśmy rozkaz ochraniać dwa patrole z uszkodzonymi wozami, które wcześniej wjechały na miny - opowiadają. - Dowódca powiedział: zostajecie tam na noc, na miejscu trzeba urządzić demonstrację siły. Pojedzie moździerz, ma ostrzelać punkty obserwacyjne talibów. Żeby ich stamtąd wykurzyć, żeby nie obserwowali obozowiska i nie mogli zaplanować kolejnego ataku. Tak się robi zawsze, to rutynowa czynność. I u nas, i u Amerykanów. Punkt obserwacyjny talibów był jakiś kilometr za wioską. Kilkanaście pocisków trafiło w cel. Ale ostatnia seria, cztery strzały, padła na osadę. Może ktoś nie sprawdził parametrów strzału, może założył zły ładunek miotający, może ten ładunek był uszkodzony? Po tej serii natychmiast wstrzymano ogień.

- Dlaczego kłamaliście?

- Chłopaki bali się, że ich z wojska wyrzucą albo wcześniej odeślą z misji. Ale przecież nikt specjalnie do tej wioski nie strzelał! Ktoś podrzucił pomysł, że z wioski szedł ostrzał, dlatego musieliśmy odpowiedzieć ogniem.

Wersja żołnierzy Delty - w poniedziałek w "Dużym Formacie"


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Pieśni, utracona tradycja?

Posted by admin on 2007-11-19 08:23:42 CET


Grzegorz Józefczuk

Oryginalne zespoły ludowe kultywujące dawne tradycje muzyczne z pięciu krajów wezmą udział w ósmej edycji lubelskiego festiwalu "Najstarsze pieśni Europy".


Tegoroczna edycja festiwalu poświęcona jest tradycyjnym pieśniom religijnym, a zwłaszcza tym, które śpiewane były poza świątyniami: pieśniom pogrzebowym, pastorałkom, apokryfom, pieśniom o świętych oraz pieśniom świeckim o tematyce mitologicznej śpiewanym w okresie świąt chrześcijańskich - zapowiada Jan Bernad, prezes Fundacji "Muzyka kresów", twórca festiwalu.

Skupiony wokół "Muzyki kresów" krąg ludzi to badacze starych tradycji muzycznych naszej części Europy, jak i ich odtwórcy. Jednakże praca ta w zasadzie nie ma nic wspólnego z tak popularną tradycją folkową, a tym bardziej z tak zwana cepeliadą. Bernad uważa, że "zachować" tradycję, pozostać jej wiernym można tylko wówczas, kiedy dawne pieśni i muzykę wykonuje się tak, jak to robił kiedyś konkretny wykonawca ludowy żyjący w konkretnej sytuacji kulturowej, bowiem w przeciwnym wypadku dokonuje się dowolnych interpretacji i kreacji muzycznych. Dawne pieśni, uważa Bernad, są istotnym składnikiem naszej tożsamości, gdyż zawierają w sobie obraz świata, relacji między ludźmi oraz świadomość sacrum.

Wydarzenia festiwalu "Najstarsze pieśni Europy" mają ciekawy przebieg: po występach oryginalnych ludowych zespołów czy solistów oraz ich młodych kontynuatorów odbywają się Noce Tańca, praktyczne lekcje tańca. Obok zespołów zjeżdżają do Lublina także etnomuzykolodzy, którzy wcześniej w ramach Międzynarodowej Letniej Szkoły Muzyki Tradycyjnej prowadzą zajęcia warsztatowe ze śpiewu archaicznego. Po raz pierwszy, obok grup z Polski, Ukrainy i Rosji, koncertować będą wykonawcy z Serbii i Danii, co jest zapowiedzią poszerzenia formuły prezentacji.

- Mamy nadzieję, że tegoroczny festiwal włączy się w nurt refleksji nad naszą tożsamością, a pytania, które chcemy postawić w trakcie debaty o przyszłości tradycyjnych pieśni religijnych, nie pozostaną bez echa - komentuje Jan Bernad.

"Najstarsze pieśni Europy"

Czwartek 22 listopada

Godz. 19.30 - Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP, ul. Staszica 16 - otwarcie festiwalu, wystawa batików Magdaleny Kaczorek (Olsztyn), koncert "Polskie tradycyjne pieśni religijne": Olga Chojak (Wrocław), Zuzanna Morawiecka, (Wrocław), Klaudia Niemkiewicz (Warszawa), koncert "Tradycyjne pieśni religijne Lubelszczyzny": Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej, Stanisław Fijałkowski z Chrzanowa, Zbigniew Butryn z Janowa Lubelskiego oraz uczniowie;

Godz. 22.00 - Centrum Kultury, ul. Peowiaków 12 - "Pojedynek skrzypcowy": koncert tradycyjnej muzyki instrumentalnej: Podróżniczy Kolektyw Skrzypcowy (Olsztyn - Lublin), Hulajhorod (Kijów, Ukraina), Jensen & Bugge (Kopenhaga, Dania), Noc tańca - prowadzą: Kapela Stanisława Głaza z Dzwoli i Kapela Braci Dziobaków z Woli Destymflandzkiej - polskie tańce tradycyjne, zespół Hulajhorod z Kijowa - ukraińskie tańce tradycyjne;

Piątek 23 listopada

Godz. 19.30 - Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP: koncert "Ukraińskie tradycyjne pieśni religijne": zespoły śpiewacze ze wsi Stare Konie i Swarycewicze (Polesie Rówieńskie, Ukraina), "Dziczka" (Warszawa), Daniła Percow, Juryj Pastuszenko (Kijów);

Godz. 22.00 - Centrum Kultury: Noc tańca: prowadzą: Jensen & Bugge - duńskie tańce tradycyjne;

Sobota 24 listopada

Godz. 12.00: debata i promocja książki: "Tradycyjne pieśni religijne - utracona tradycja?" Prowadzenie debaty: dr Mariusz Pucia (Instytut Muzykologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego). Wydawca: Fundacja Muzyka Kresów;

godz. 19.30 - Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP: inspiracje: "Improwizacje" - Zespół Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej (Lublin), koncert "Serbskie tradycyjne pieśni religijne": Zespół "Moba" (Belgrad, Serbia), koncert "Rosyjskie tradycyjne pieśni religijne": Zespół śpiewaczy "Starina" (region Wołgogradzki, Rosja)

Godz. 22.00 - Centrum Kultury, ul. Peowiaków 12: Noc tańca: prowadzą: "Starina" - rosyjskie tańce tradycyjne, PKS All Stars - polskie tańce i zabawy tradycyjne.

Bilety do kupienia przed koncertami: 20 zł (normalny) i 15 zł (studencki). Na Noce tańca wstęp wolny. Kontakt: [email protected], tel./fax: 081 532 61 35, kom. +48 609 609 912.




Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin

tell a friend :: comments 0


Sunday, November 18 2007

Wybuch w kopalni na Ukrainie - zginęły co najmniej 63 osoby, 37 jest zaginionych

Posted by admin on 2007-11-18 22:21:29 CET

Co najmniej 63 osoby zginęły, a 37 uznaje się za zaginione wskutek wybuchu, do którego doszło w niedzielę nad ranem w kopalni w Doniecku, na wschodzie Ukrainy - poinformowało wieczorem Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w Kijowie. Premier Ukrainy Wiktor Janukowycz powiedział, że przyczyny katastrofy zbada specjalna rządowa komisja. W poniedziałek w związku z katastrofą rozpocznie się na Ukrainie 3-dniowa żałoba narodowa.

tell a friend :: comments 0


У МОСКВІ ЗІРВАНО СПРОБУ РОЗГРОМУ ВИСТАВКИ, ПРИСВЯЧЕНОЇ ГОЛОДОМОРУ 1932-1933 РОКІВ В УКРАЇНІ

Posted by admin on 2007-11-18 22:15:37 CET

17 листопада о 15.20 у виставкову залу Культурного центру України в Москві, де експонувалася виставка "Розсекречена пам’ять", увірвалося троє молодиків – членів так званої "Євразійської спілки молоді" віком близько 20-25 років. З криками "Ніяких голодоморів! Ніяких кордонів! Ніяких Україн!" вони почали зривати і топтати виставкові стенди, розбили пляшку з якоюсь рідиною, як потім з’ясувалось, спиртовим розчином.

У цей час у залі проводилася екскурсія для відвідувачів, серед яких був співголова Об’єднання українців Росії та Федеральної національно-культурної автономії українців Росії Валерій Семененко. Він миттєво зреагував на провокацію, скрутив одного з нападників, поклав обличчям униз та кинувся до другого; наспіла допомога з боку співробітників та охорони Центру, інших відвідувачів. Вони нейтралізували молодиків та викликали міліцію. Все це знімав на відеокамеру з вулиці через скляні двері четвертий член організації, якому вдалося втекти.

Співробітниками міліції отримано пояснення свідків, акт, складений відвідувачами виставки, проведені необхідні слідчі заходи на місці скоєння злочину. Хуліганів затримано та спроваджено до відділу внутрішніх справ "Арбат".

Під час затримання нападники поводили себе дуже нахабно, не виявляючи страху навіть перед міліцією, а боялись лише одного – щоб їм не дали по пиці.

Прикметно, що у відділі міліції одразу з’явився адвокат затриманих, а керівник євразійців Віталій Коровін негайно повідомив радіостанцію "Эхо Москвы", що члени ЄСМ "розгромили виставку".

Насправді хуліганам цього не вдалося зробити завдяки швидкому реагуванню громадськості. Після виконання оперативно-розшукових заходів виставку було відновлено, екскурсії продовжено в звичайному режимі.



* * *

16 листопада в рамках Історичного лекторію у Бібліотеці української літератури в Москві повинна була відбутися презентація нових українських книжкових видань, присвячених трагічним подіям Голодомору в Україні. Презентація планувалася в рамках заходів, організованих Посольством України в РФ, за участю авторів та упорядників книг "Розсекречена пам’ять. Голодомор 1932-1933 років в Україні в документах ҐПУ-НКВД", "Казнь голодом" Семена Старіва – свідоцтво очевидця трагедії в селі Вергуни на Черкащині (російською мовою;) та інших.

Яким же було здивування читачів та членів української громади, які прийшли на захід, коли вони побачили на дверях Бібліотеки оголошення, що її зачинено "з технічних причин". На запитання одного з читачів, що це за технічні причини, було отримано відповідь – "пожежна безпека".

Очевидно, організація таких "пожеж" цілком вписується в дії нової директорки бібліотеки, яка нею активно руйнується. Цікаво, чи відбудеться книжково-ілюстративна виставка, присвячена розкриттю теми Голодомору, запланована в Бібліотеці на 24 листопада? У фондах Бібліотеки, завдяки старанням українських активістів, у минулі роки було зібрано більше двохсот книжкових видань та аудіовізуальних матеріалів про штучно організоване більшовицьким радянським режимом лихо…



Прес-служба регіональної
громадської організації "Українці Москви"

17 листопада 2007 р.



Контакти:
E-mail: [email protected]
Тел. +7495730-4022, +7499767-8643

tell a friend :: comments 0


Będzie piętnaście nowych autobusów

Posted by admin on 2007-11-18 18:19:40 CET

15 autobusów niskopodłogowych i niskopodwoziowych zakupi spółka pracownicza Kieleckie Autobusy. Pojazdy mają zimą wspomóc tabor firmy.


Raczej na pewno w firmie pozostanie autobus marki Mercedes, który od kilku dni „na próbę” jeździł po Kielcach. Pojazd nie jest nowy, ale jest w dobrym stanie technicznym, ma osiem lat. Wkrótce również do Kielc dotrą autobusy z Ukrainy marki Łaz, które prawdopodobnie zasilą tabor kieleckich autobusów.

Zdajemy sobie sprawę, że zima jest najcięższą dla nas porą, a tabor mamy wysłużony. Musimy więc zadbać o to, aby autobusy w lepszym stanie nas wspomogły. Niewykluczone, że jeśli sprawdzą się autobusy z Ukrainy, to jeszcze w tym roku zakupimy kilkanaście - mówi Marek Wołoch, prezes kieleckiej spółki pracowniczej.

W przyszłym roku spółka wzbogaci się o nowe pojazdy, których 20 planuje zakupić spółka.

tell a friend :: comments 0


Problemy na ukraińsko-polskim przejściu granicznym

Posted by admin on 2007-11-18 18:17:11 CET



Milicja na Ukrainie zatrzymała grupę osób umożliwiającą kierowcom przekroczenie granicy ukraińsko-polskiej bez kolejki. O sprawie pisze „Komsomolskaja Prawda w Ukrainie". W dzienniku czytamy, że grupa w okolicach przejścia w Rawie Ruskiej proponowała kierowcom szybszy wjazd do Polski.

Najczęściej decydowały się na to osoby zajmujące się przewozem drobnych towarów. Dla nich, czyli dla stałych klientów, cena wynosiła 10 dolarów. Dla pozostałych, 5 razy drożej. Przeciwko ich działalności nikt nie protestował, kierowcy bali się przebicia opon, czy pobicia. Lwowska milicja informuje, że zatrzymano na razie 6 osób. Wiadomo jednak, że uczestników grupy było więcej.

Przed ukraińsko-polskimi przejściami granicznymi prawie zawsze są kolejki. Pod koniec października sytuację utrudniał także strajk włoski polskich celników. Obecnie liczącą prawie 550 kilometrów granicę polsko-ukraińską można przekroczyć w 9 miejscach. Krótszą o 46 kilometrów granicę Polski z Niemcami - w trzydziestu.

tell a friend :: comments 0


Janukowycz: prace w kopalni były zgodne z planem

Posted by admin on 2007-11-18 17:52:53 CET

Przyczyny katastrofy w kopalni im. Zasiadki w Doniecku (wschodnia Ukraina), w której zginęło dotychczas 33 górników, zbada specjalna komisja rządowa. Wiadomo, że prace w kopalni były prowadzone zgodnie z planem - oświadczył w niedzielę premier Ukrainy, Wiktor Janukowycz.


Ta katastrofa pokazuje bezsilność człowieka wobec żywiołu. Przed takimi wypadkami żadna kopalnia w świecie nie może się uchronić - powiedział szef rządu, który w związku z katastrofą przebywa w Doniecku.

Jak podał wcześniej wicepremier Andrij Klujew, ratownicy pracujący w donieckiej kopalni starają się dotrzeć do 77 górników, którzy uznani są za zaginionych. Akcję utrudnia pożar w sztolni, w której doszło do wybuchu.
Wybuch nastąpił na głębokości 1078 metrów w niedzielę po godz. 2 w nocy czasu polskiego. Według resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych, eksplodował metan. W tym momencie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany.

We wrześniu ubiegłego roku w kopalni im. Zasiadki zginęło 13 osób. Wcześniej, w 2001 roku, także wskutek wybuchu metanu zginęło tam 55 górników. Każdego roku w ukraińskich kopalniach ginie średnio ponad 300 osób.

tell a friend :: comments 0


Ukraina: małe szanse na uratowanie górników

Posted by admin on 2007-11-18 17:51:38 CET

Jurij Zajec, szef górniczego związku zawodowego w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki w Doniecku (wschodnia Ukraina), powiedział, że "nadzieje na to, iż poszukiwani górnicy żyją, są bardzo małe".


Rozmawiając o akcji ratowniczej z rodzinami górników Zajec ocenił, że sytuacja jest bardzo trudna.

- Dostęp do sztolni został zablokowany. Pali się taśmociąg, co bardzo utrudnia pracę ratowników - powiedział.

W związku z tragedią władze Doniecka ogłosiły trzydniową żałobę. Rozpocznie się ona w poniedziałek.

Według najnowszych danych w wybuchu w kopalni zginęło 39 ludzi. Los 51 pozostaje nieznany.

tell a friend :: comments 0


Rosyjscy bojówkarze zniszczyli moskiewską wystawę o Wielkim Głodzie

Posted by admin on 2007-11-18 17:46:52 CET

Tomasz Bielecki, Moskwa


Bojówkarze z Euroazjatyckiego Związku Młodzieży zniszczyli moskiewską wystawę o Wielkim Głodzie na Ukrainie. - Nie dopuścimy, aby reżim Juszczenki wykorzystywał dawną tragedię do szerzenia waśni między Rosjanami i Ukraińcami - tłumaczą euroazjaci.


Niewielka wystawa w Ukraińskim Centrum Kulturalnym przy moskiewskim Arbacie była poświęcona 75. rocznicy Wielkiego Głodu na radzieckiej Ukrainie, który Kijów - wbrew protestom Kremla - nazywa stalinowską zbrodnią ludobójstwa przeciw narodowi ukraińskiemu. Ukraiński MSZ ostro zareagował na atak, który wpisuje się w burzliwy spór Kijowa i Moskwy o historyczną interpretację Hołodomoru.

Euroazjatycki Związek Młodzieży (EZM), którego bojówkarze połamali w sobotę większość wystawowych tablic ze zdjęciami i planszami, to organizacja walcząca o odrodzenie prawosławnego euroazjatyckiego imperium na obszarze poradzieckim. Jej główny ideolog Aleksander Dugin postuluje konserwatywną rewolucję, a za jednego ze swych głównych wrogów uznaje obecne władze Ukrainy, które poprzez uleganie wpływom Zachodu "zdradzają ideały słowiańskie".

Bojówki EZM powstały po pomarańczowej rewolucji na Ukrainie w celu - jak otwarcie przyznaje Dugin - walki z ekspansją Ameryki. Wysłannicy EZM z październiku zniszczyli ukraiński herb Tryzub na najwyższej w Ukrainie górze Howerła.

Zdaniem części obserwatorów EZM cieszy się silnym wsparciem niektórych kręgów władzy w Moskwie i swoimi chuligańskimi sposobami realizuje cele kremlowskiej polityki zagranicznej. Według różnych szacunków Hołodomor (czyli Wielki Głód) zabił na Ukrainie w latach 1932-33 od 2 do 7 mln osób. Parlament Ukrainy uznał go za ludobójstwo już cztery lata temu, a podobną uchwałę przyjął w ub. roku polski Senat.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Katastrofy górnicze w Europie

Posted by admin on 2007-11-18 17:45:12 CET

Wybuch w kopalni im. Zasiadki w Doniecku, na wschodzie Ukrainy jest jedną z największych katastrof górniczych, jakie miały miejsce na Ukrainie. Przypominamy najważniejsze katastrofy górnicze w Europie w ostatnich latach

W kopalni im. Zasiadki zginęło - według dotychczasowych informacji - 33 górników. Ponad 70 uznaje się za zaginionych. Każdego roku w kopalniach na Ukrainie ginie ponad 300 osób.

Ukraińskie kopalnie ze względu na dużą koncentrację metanu uchodzą za jedne z najniebezpieczniejszych na świecie; z reguły są niedoinwestowane i oszczędzają na systemach bezpieczeństwa, toteż często dochodzi w nich do wypadków.

Za najmniej bezpieczne na świecie uważane są chińskie kopalnie. Ginie w nich około 80 procent wszystkich ofiar katastrof górniczych na świecie. Chińskie media informowały, że w pierwszych dziesięciu miesiącach 2007 roku w wypadkach w krajowych kopalniach zginęło 3069 ludzi. Nieoficjalne dane mówią o kilkakrotnie wyższej liczbie ofiar śmiertelnych.

Najstraszliwsza katastrofa górnicza w Chinach zdarzyła się w 1942 roku, kiedy w kopalni w okupowanej przez Japonię Mandżurii zginęło 1572 ludzi.

Największe katastrofy górnicze w Europie:

11 marca 2000 - UKRAINA - 80 górników zginęło w wyniku silnego wybuchu w kopalni im. Barakowa w Krasnodonie w obwodzie ługańskim. Wybuchł pył węglowy.

19 sierpnia 2001 - UKRAINA - 55 górników zginęło wskutek wybuchu metanu w kopalni im. Zasiadki.

7 lipca 2002- UKRAINA - 35 górników zginęło w pożarze w kopalni "Ukraina" koło Doniecka.

1 sierpnia 2002- UKRAINA - 20 górników zginęło wskutek wybuchu na głębokości 1076 metrów w kopalni im. Zasiadki.

15 maja 2003- ROSJA - W Kuźnieckim Zagłębiu Węglowym (Kuzbasie) na Syberii zginęło 11 górników w kopalni węgla "Ziminka", w której doszło do tąpnięcia. Kopalnie w Kuzbasie i w okolicach Rostowa nad Donem uchodzą za wyjątkowo niebezpieczne.

10 kwietnia 2004- ROSJA - 47 górników zginęło w wyniku wybuchu metanu w kopalni "Tajżyna" w Kuzbasie. Wybuch zastał górników na głębokości ok. 700 metrów. "Tajżyna" to nowa kopalnia, nowocześnie wyposażona.

20 lipca 2004- UKRAINA - 37 górników zginęło w wyniku wybuchu pożaru w kopalni "Krasnolimanska", w obwodzie donieckim.

8 września 2004- TURCJA - 19 górników straciło życie w pożarze w budowanym tunelu w kopalni miedzi w Kure.

28 listopada 2004- ROSJA - 13 górników zginęło w wybuchu metanu w kopalni "Listwiażnaja" w obwodzie kemerowskim na Syberii. Była to siódma w roku 2004 katastrofa w kopalniach Kuzbasu, w których zginęło łącznie 54 górników, a 32 zostało rannych.

9 lutego 2005- ROSJA - W wybuchu metanu w kopalni "Jesaulskaja" w Kuzbasie w obwodzie kemerowskim zginęło 25 górników.

21 kwietnia 2005- TURCJA - 17 górników zginęło w wybuchu w kopalni węgla w pobliżu miasta Gediz (prowincja Kutahya), w której wybuchł metan. W kopalniach tureckich wypadki zdarzają się dość często, m.in. z powodu dużej koncentracji metanu, ale także z powodu przestarzałego sprzętu i lekceważenia zasad bezpieczeństwa. W 1992 roku, w najtragiczniejszej takiej katastrofie, wybuch gazu zabił 270 ludzi w kopalni koło Zonguldak nad Morzem Czarnym.

2 maja 2006 - TURCJA - 17 górników zginęło w kopalni węgla we wsi Odakoy w prowincji Balikesir. Przyczyną zawału był wybuch metanu.

7 września 2006- ROSJA - 25 górników zginęło w pożarze w kopalni złota "Darasunskij" w obwodzie czytyjskim na Syberii, należącej do brytyjskiej spółki Highland Gold Mining (HGM). Pożar wybuchł w pionowym szybie kopalni o średnicy ośmiu metrów na głębokości od 85 do 135 metrów. Podczas prac spawalniczych zapaliły się drewniane konstrukcje. W akcji ratowniczej uczestniczyła rekordowa liczba 380 ratowników górniczych z kilku regionów Rosji.

20 września 2006- UKRAINA - 13 ofiar śmiertelnych i 62 hospitalizowanych w wyniku wybuchu w kopalni węgla im. Zasiadki.

19 marca 2007- ROSJA - w kopalni węgla "Uljanowskaja" w zagłębiu kuźnieckim na Syberii zginęło 110 osób. Rosyjskie władze podały, że przyczyną tej największej od czasu rozpadu Związku Radzieckiego katastrofy górniczej było świadome zaniedbanie - umyślne uszkodzenie systemu bezpieczeństwa.


24 maja 2007- ROSJA - 38 górników zginęło w następstwie wybuchu metanu w kopalni węgla "Jubilejnaja" w Kuzbasie. Siedem osób zostało rannych. Kopalnia "Jubilejnaja" leży niedaleko kopalni "Uljanowskaja". Należy do koncernu "Jużkuzbassugol" wydobywającego głównie węgiel koksujący.

26 czerwca 2007- ROSJA - Siedmiu górników zginęło w wybuchu metanu w kopalni węgla w Workucie na Syberii. W momencie wybuchu w kopalni "Komsomolskaja" pod ziemią znajdowało się 277 ludzi.

tell a friend :: comments 0


Wybuch w kopalni na Ukrainie - zginęło co najmniej 39 osób, 51 jest zaginionych

Posted by admin on 2007-11-18 17:43:22 CET

Co najmniej 39 osób zginęło a 51 uznaje się za zaginione wskutek wybuchu, do którego doszło w niedzielę nad ranem w kopalni w Doniecku, na wschodzie Ukrainy - poinformował rzecznik Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w Kijowie Ihor Krol. Premier Ukrainy Wiktor Janukowycz powiedział, że przyczyny katastrofy zbada specjalna rządowa komisja. Zaznaczył jednak, że prace były prowadzone zgodnie z prawem. Szef górniczego związku zawodowego powiedział, że "nadzieje na to, iż poszukiwani górnicy żyją, są bardzo małe".

Ratownicy szykują się do zejścia do kopalni im. Zasiadki w Doniecku, w której w wyniku wybuchu metanu zginęło co najmniej 39 górników.Fot. UKRAINIAN EMERGENCIES MINISTRY AP

Do wybuchu doszło w donieckiej kopalni im. Zasiadki, na głębokości 1078 metrów po godz. 2.00 w nocy czasu polskiego. Według resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych, eksplodował metan. W tym momencie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany.

- Ta katastrofa pokazuje bezsilność człowieka wobec żywiołu. Przed takimi wypadkami żadna kopalnia w świecie nie może się uchronić - powiedział szef rządu, który w związku z katastrofą przebywa w Doniecku.

- W kopalni jest pożar - powiedział w rozmowie z jedną z ukraińskich stacji telewizyjnych wicepremier Ukrainy, Andrij Klujew.

Obecnie trwa akcja ratownicza, bierze w niej udział 21 grup medycznych i około 60 zespołów ratowników. Jurij Zajec, szef górniczego związku zawodowego w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki, powiedział, że "nadzieje na to, iż poszukiwani górnicy żyją, są bardzo małe". Rozmawiając o akcji ratowniczej z rodzinami górników Zajec ocenił, że sytuacja jest bardzo trudna. - Dostęp do sztolni został zablokowany. Pali się taśmociąg, co bardzo utrudnia pracę ratowników - powiedział.

Na powierzchnię wydobyto już 279 górników, następnych 160 osób oczekuje na ewakuację. W samym rejonie eksplozji przebywało 31 osób - powiedział Krol. Mykoła Maliejew z obwodowej inspekcji górniczej poinformował, że do donieckich szpitali trafiło 26 górników, z tego 1 w stanie ciężkim. - Sześć osób chcieliśmy zwolnić do domu, ale kierownictwo kopalni poprosiło żeby zostawić ich na obserwacji - dodał.

W związku z tragedią władze Doniecka ogłosiły trzydniową żałobę. Rozpocznie się ona w poniedziałek.

W kopalni im. Zasiadki doszło już do kilku katastrof. We wrześniu ubiegłego roku zginęło 13 osób. Wcześniej, w 2001 roku, także wskutek wybuchu metanu zginęło tam 55 górników. Każdego roku w ukraińskich kopalniach ginie ponad 300 osób. Ukraińskie kopalnie należą do najniebezpieczniejszych na świecie - każdy wydobyty milion ton węgla kosztuje życie 4 górników. Na Ukrainie węgiel wydobywa się w trudnych warunkach, na dużych głębokościach, gdzie istnieje duże ryzyko wybuchu gazu, używa się także przestarzałego sprzęt.


W kopalni Zasiadki dochodziło już do wybuchów, najpoważniejszy miał miejsce w 2001 roku, kiedy zginęło 55 górników. Na zdjęciu: bliscy górników zbierają się przed kopalnią im. Zasiadki

tell a friend :: comments 0


В донецкой шахте погибли 19 горняков

Posted by admin on 2007-11-18 12:22:03 CET

В результате взрыва на донецкой шахты имени Засядько, погибли 19 человек, еще один шахтер находится в критическом состоянии, сообщает "Интерфакс" со ссылкой на руководителя пресс-службы МЧС Украины Игоря Кроля. Под завалами в забое остаются 11 горняков, судьба которых не известна.



Всего в момент взрыва, который произошел в ночь с субботы на воскресенье, в шахте находился 31 человек.

В Донецк вылетел премьер-министр Украины Виктор Януковича.



Накануне произошел инцидент еще на одной шахте в Донецкой области. На шахте имени Ленина, госпредприятия "Артемуголь" в Горловке в результате незначительного обрушения породы погиб горняк.

tell a friend :: comments 0


Wybuch w kopalni na Ukrainie - zginęło 19 osób

Posted by admin on 2007-11-18 12:08:19 CET

19 osób zginęło a 12 uznaje się za zaginione wskutek wybuchu, do którego doszło w niedzielę nad ranem w kopalni w Doniecku, na wschodzie Ukrainy - poinformował rzecznik Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w Kijowie Ihor Krol.

W Doniecku trwa akcja ratownicza. Na powierzchnię wydobyto już 279 górników, następnych 160 osób oczekuje na ewakuację. W samym rejonie eksplozji przebywało 31 osób - powiedział Krol w rozmowie telefonicznej z PAP.

Do wybuchu doszło w donieckiej kopalni im. Zasiadki, na głębokości 1078 metrów po godz. 2.00 w nocy czasu polskiego. Według resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych, eksplodował metan. W tym momencie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany. We wrześniu ubiegłego roku w kopalni im. Zasiadki zginęło 13 osób. Wcześniej, w 2001 roku, także wskutek wybuchu metanu zginęło tam 55 górników. Każdego roku w ukraińskich kopalniach ginie ponad 300 osób.

tell a friend :: comments 0


RN PKN Orlen zatwierdziła strategię koncernu na lata 2007-2012

Posted by admin on 2007-11-18 08:14:38 CET

Rada nadzorcza PKN Orlen zatwierdziła w piątek nową strategię spółki na lata 2007-2012, poinformowała spółka w komunikacie. Strategia zakłada m.in. poprawę efektywności i inwestycje w zakresie działalności podstawowej, ale również wzrost nieorganiczny.

"Strategia zakłada aktualizację dotychczasowego podejścia do procesu tworzenia wartości Grupy PKN Orlen poprzez skupienie się na dwóch obszarach: wzroście organicznym, czyli poprawie efektywności, optymalizacji i inwestycjach w zakresie działalności podstawowej oraz wzroście nieorganicznym, opartym na selektywnej realizacji dostępnych opcji rozwoju zewnętrznego" - czytamy w komunikacie.

Wzrost organiczny ma zostać osiągnięty m.in. przez maksymalizację efektu synergii wynikającej ze skutecznej realizacji programów: Partnerstwo w Unipetrol oraz Tworzenia Wartości Mazeikiu Nafta, zwiększenie zdolności przerobowych ropy naftowej w celu zaspokojenia rosnącego popytu w regionie (osiągnięcie do 2012 roku efektywnych mocy przerobowych całej Grupy PKN Orlen 33 mln ton rocznie), zwiększenie udziału rynkowego w sprzedaży hurtowej (osiągnięcie do 2012 roku 65% udziałów w rynku w Polsce i 75% w krajach bałtyckich).

Koncern zapowiedział też dalsze wdrażanie strategii dwóch marek i znaczne zwiększenie efektywności sprzedaży detalicznej (osiągnięcie do 2012 roku powyżej 30% udziału w rynku polskim oraz co najmniej 20% udziału w rynku czeskim i krajów bałtyckich) i optymalizację aktywów poprzez dalsze dezinwestycje spółek spoza działalności podstawowej (przede wszystkim Polkomtel).

Wzrost nieorganiczny zakłada priorytetowe potraktowanie takich projektów jak: ekspansja na nowe rynki (m.in. Ukraina i kraje bałtyckie), konsolidacja krajowego sektora naftowego, uruchomienie działalności poszukiwawczo - wydobywczej ropy naftowej, optymalizacji handlu ropą naftową, wzmocnienia hurtowego handlu produktami naftowymi na morze oraz monitoringu potencjalnych celów do przejęcia.

Strategia Orlenu zakłada m.in. osiągnięcie przez Orlen do 2012 r. wyniku EBITDA na poziomie 11 mld zł. Średnioroczne wydatki inwestycyjne w okresie 2007-2012 mają wynieść 3,5 mld zł.

W latach 2007-2012 koncern chce zainwestować 8,4 mld zł w rafinerie, 3,2 mld zł w sektor detaliczny, 5,8 mld zł w petrochemię, 1,7 mld zł w sektor chemiczny oraz 2,2 mld zł na pozostałe cele inwestycyjne.

tell a friend :: comments 0


Litwa pokonała Ukrainę

Posted by admin on 2007-11-18 08:12:58 CET

Litwa pokonała Ukrainę 2:0 (1:0) w rozegranym w Kownie meczu grupy B eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy. Obie drużyny już wcześniej straciły szansę awansu do finałowego turnieju Euro-2008



Gospodarze wygrali z mocno osłabionymi kadrowo Ukraińcami. W 40. minucie Mantas Savenas wykorzystał podanie Igorisa Morinasa, a w 64. minucie Tomas Danilevicius przelobował rezerwowego bramkarza Andrija Piatowa (w końcówce pierwszej połowy zastąpił kontuzjowanego Ołeksandra Szowkowskiego).

W litewskim zespole zagrało dwóch piłkarze z polskich klubów - Andrius Skerla (Korona Kolporter Kielce) i Tadas Papeckys (Górnik Zabrze). Wystąpił także Tomas Żvirgżdauskas, który kiedyś występował w Polonii Warszawa i Widzewie Łódź.

Litwa - Ukraina 2:0 (1:0)
Bramki: Mantas Savenas (40), Tomas Danilevicius (64).
Sędzia: David Malcolm (Irlandia Płn.).

Litwa: Zydrunas Karcemarskas, Gediminas Paulauskas, Arunas Klimavacius, Marius Stankevicius, Ignas Dedura, Andrius Skerla, Tomas Żvirgżdauskas, Tadas Papeckys (17. Igoris Morinas), Mantas Savenas, Tomas Danilevicius (81. Andrius Velicka), Edgaras Jankauskas (89. Mindaugas Kalonas).

Ukraina: Ołeksandr Szowkowski (44. Andrij Piatow), Dmytro Czigrinski, Waszczuk, Wołodisław Szelajew (71. Serhij Nazarenko), Oleh Jezierski, Oleksij Gai, Anatolii Tymoszuk, Oleh Gusiew, Rusłan Rotan, Andrij Szewczenko, Andrij Woronin (67. Artiom Milewski).

tell a friend :: comments 0


Polska w szczęśliwej dwunastce

Posted by admin on 2007-11-18 08:09:51 CET

Polska wywalczyła pierwszy w historii awans do finałów piłkarskich mistrzostw Europy. Prawo gry w Euro 2008 podopieczni Leo Beenhakkera zdobyli po sobotniej wygranej 2:0 z Belgią.


Po 13 meczach Polacy mają 27 punktów. Mogą wprawdzie jeszcze stracić pierwsze miejsce na rzecz Portugalii, ale na pewno nie spadną niżej. Finlandia traci cztery punkty, a Serbia nie rozgrywała sobotniego meczu z Kazachstanem z powodu obfitych opadów śniegu w Belgradzie. Jednak nawet gdyby wygrała, też traciłaby do Polski cztery punkty. Do awansu co najmniej jednego punktu potrzebuje Portugalia, która w sobotę wygrała z Armenią 1:0.

Polska jest jedną z 12 drużyn, które mają już zapewniony udział w przyszłorocznych finałach ME. Do drużyn narodowych współgospodarzy turnieju Austrii i Szwajcarii dołączyły już wcześniej Niemcy, Czechy, Grecja, Rumunia, a w sobotę Francja, Włochy, Chorwacja, Holandia i Hiszpania.
Wszystko wyjaśniło się w grupie B. Tam jeden mecz przesądził o tym, iż do Euro 2008 awansowały Włochy i Francja. Na trzecim miejscu eliminacje zakończyła Szkocja, która przez długi czas prowadziła w tabeli.

Szkoci podejmowali w Glasgow Włochów. Wygrali goście 2:1, którzy dzięki temu awansowali z trzeciego na pierwsze miejsce w tabeli. Włochom awans zawdzięczają Francuzi, którzy pauzowali, ale są na drugiej pozycji, nie zagrożeni przez Szkocję, która eliminacje już zakończyła. Środowe spotkania Włochów z Wyspami Owczymi i Francuzów z Ukrainą nie będą zatem miały żadnego znaczenia dla układu czołówki tabeli grupy B.

W grupie C awans już wcześniej zapewnili sobie mistrzowie Europy - Grecy. Prawo gry w Euro-2008 w sobotę zapewniliby sobie Norwegowie, gdyby w Oslo wygrali z Turcją. Tymczasem drużyna skandynawska przegrała 1:2 i straciła drugie miejsce w tabeli. Teraz Norwegowie są w trudnej sytuacji. W środę zagrają wprawdzie na wyjeździe ze słabą Maltą, ale zajmujący drugie miejsce w tabeli Turcy podejmować będą Bośnię i Hercegowinę.

W grupie D wszystko było jasne już wcześniej. Awans mieli zapewniony Niemcy i Czesi. Trzecia drużyna świata w sobotę wygrała z Cyprem 4:0, a w pojedynku sąsiadów Czech i Słowacji lepsi okazali się ci pierwsi, którzy odnieśli zwycięstwo 3:1.

Z drżącymi sercami oczekiwali Anglicy na mecz Izrael - Rosja. Gdyby Rosjanie wygrali, wówczas Anglia straciłaby na ich rzecz drugie miejsce w tabeli. W ostatniej kolejce teoretycznie w lepszej sytuacji byliby podopieczni Guusa Hiddinka, którzy zagrają na wyjeździe z Andorą. Zwycięstwo pozbawiłoby Anglików awansu do Euro-2008.

Los sprawił jednak podopiecznym Steve'a McClarena prezent w postaci porażki Rosjan 1:2. Dzięki temu Anglia utrzymała drugie miejsce w tabeli i do awansu wystarczy jej remis w środę z Chorwacją, która mimo przegranej z Macedonią 0:2, zapewniła sobie awans dzięki sobotniemu zwycięstwu Izraela. Teraz to Rosjanie są daleko od Euro-2008.

W grupie F awans zapewniła sobie Hiszpania, która wygrała 3:0 ze Szwecją. Szwedzi nie mogą być jeszcze pewni występu w Euro- 2008, bowiem zajmują drugie miejsce w tabeli, ale mają trzy punkty przewagi nad Irlandią Płn. i gorszy od niej bilans bezpośrednich meczów. Reprezentacja "Trzech Koron" potrzebuje co najmniej jednego punktu w środowym meczu z Łotwą, aby w przyszłym roku wystąpić na boiskach Austrii i Szwajcarii.

W grupie G już wcześniej awans zapewnili sobie Rumuni, którzy w sobotę przegrali 0:1 z Bułgarią. W sobotę prawo gry w Euro-2008 wywalczyli Holendrzy dzięki zwycięstwu 1:0 z Luksemburgiem.

tell a friend :: comments 0


ME w halowej piłce nożnej bezdomnych

Posted by admin on 2007-11-18 08:07:44 CET

Po sobotnich meczach eliminacyjnych III mistrzostw Europy w halowej piłce nożnej bezdomnych reprezentacja Polski zapewniła sobie prawo gry o piąte miejsce

Trzecia edycja mistrzostw odbywa się w Gdańsku. Polacy, którzy w swojej grupie eliminacyjnej grali także z Estonią, Litwą i Czechami, musieli uznać wyższość dwóch państw nadbałtyckich i choć przed zawodami uznawani byli za kandydatów do końcowego triumfu, zagrają w niedzielę "tylko" o piąte miejsce.

W drugiej grupie zwyciężyła Ukraina przed Rosją i Austrią, która będzie rywalem "biało-czerwonych" w niedzielnym meczu.

W półfinałach zmierzą się Estonia z Rosją i Ukraina z Litwą. O miejsca 7-9 rywalizacja toczyć się będzie pomiędzy Czechami, Holandią i Danią.

tell a friend :: comments 0


Zgubny charakter pisma

Posted by admin on 2007-11-18 08:06:52 CET

Janusz Anderman



Fotografie

Tamtej jesieni 1957 r. mnóstwo się działo, chociaż nie zdawałem sobie z tego sprawy. Gomułka oświadczył dziennikarzom: "Nadszedł czas wyboru. Dziennikarze muszą wybrać: albo z partią, albo przeciw partii". Milicja pałkami wybijała z głów studentów pomysły demonstracji ulicznych przeciwko likwidacji tygodnika "Po prostu". "Tygodnik Powszechny" uczulał: "Odczuwamy dziś niebezpieczeństwo zagrażające Październikowi", a "Życie Literackie" ogłosiło fragment "Dziennika" Gombrowicza.

Nie miałem pojęcia, że umarł 25-letni Andrzej Bursa, że wyszedł "Hermes, pies i gwiazda" Herberta, "Wołanie do Yeti" Szymborskiej, "Słoń" Mrożka. Nie słyszałem o wydaniu "Trans-Atlantyku" Gombrowicza, wznowieniu po raz pierwszy po wojnie książek Schulza i o paryskiej edycji "Szkiców piórkiem" Bobkowskiego. Nie obiło mi się o uszy, że w teatrze Wybrzeże Hübner wystawił "Szewców" Witkacego i że po pierwszym spektaklu cenzura zdjęła sztukę, zakazując o niej pisać.

Ale nawet gdyby mnie tamtej jesieni nie oplotło nieznane mi wcześniej uczucie do młodej kobiety, też bym wagi tamtych wydarzeń nie ogarnął, bo do mojego osiedla pod Przemkowem podobne wieści nie docierały, a w dodatku miałem osiem lat; gdy się jest w tym wieku, kobieta potrafi unieważnić cały świat.

Ona była moją nauczycielką, więc widywałem ją każdego dnia. Jeszcze w ciemnościach wędrowałem wzdłuż linii stawów do szkoły, a potem, tuląc plecy do ceglanego muru, którego barwa dawała ciepło, ze ściśniętym gardłem wypatrywałem łakomie, czy aby nadchodzi.

Siadałem w pierwszej ławce i wbijałem wzrok w jej oczy, a ona chyba domyślała się mych uczuć, bo zauważyłem, jak siła tego spojrzenia odbiera jej spokój. Była dla mnie za stara, miała dziesięć lat więcej, ale to się nie liczyło; oprócz tej wady widziałem w niej same zalety. Świecowymi kredkami pięknie rysowała róże rozkwitające i róże w pączkach. Niedawno wyszła za mąż i z tym wiązała się jej kolejna wielka zaleta: ten mąż był piłkarzem i po pracy w odlewni żeliwa grał w napadzie, jak się wtedy mówiło, w miejscowej B-klasowej drużynie Zamet, która już w najbliższych sezonach planowała przebić się do klasy A; takie zuchwałe zamierzenia mogły imponować. I nieważne, że ten piłkarz, grający w napadzie, w czasie ostatniego meczu rundy jesiennej znalazł się z piłką w pustej bramce przeciwników, na samej linii bramkowej, i strzelił z woleja z ogromną siłą, a piłka tylko musnęła poprzeczkę i poszybowała pionowo w górę na niebotyczną wysokość, i nim spadła na górną siatkę, minęło kilkanaście sekund; głupstwo, przekonywałem kolegów, to w porównaniu z banalnym wepchnięciem piłki do siatki był prawdziwy majstersztyk.

Uczucie do niej zawładnęło mną gwałtownie, gdy ona, zaglądając do mojego zeszytu, szepnęła w zadumie; dziwny masz charakter pisma... całkiem inny, niż wszyscy mają...

Zrozumiałem, że jako artystka, pod której ręką róże zakwitają jak żywe, dojrzała we mnie pokrewną duszę i doceniła mój sposób pisania, który mnie samego przecież zadziwiał. Od tego czasu z zapałem ulepszałem to pismo, by frapowało ją jeszcze bardziej, godzinami cyzelowałem jego szaleństwo i doskonaliłem. I ona znów była wyczuwalnie zniewolona, a mnie obezwładniało mgliste pragnienie, by usiadła mi na kolanach albo chociaż by stało się odwrotnie; ja na jej.

Przeżyłem ciężki zawód, kiedy matka zabrała mnie w podróż. Po całodobowej jeździe pociągiem, z licznymi przesiadkami, dobrnęliśmy do Kielc. Natychmiast po powitaniach matka wydobyła z fibrowej walizki mój zeszyt, otworzyła go, bez słowa podsunęła swojej siostrze i bezgłośnie zaczęła płakać. Ta siostra z osłupieniem wpatrywała się w niepojęty ścieg liter, a ja pojąłem, jak rodzina jest mi obca i obojętna i że prawdziwe porozumienie mogę osiągnąć tylko z moją artystką.

I nie mogłem się doczekać powrotu, nie cieszyło mnie wcale ogromne kilkudziesięciotysięczne miasto, które miało dorożki, taksówki i latarnie uliczne; bolesną radość przynosiła mi jedynie myśl o tym, że niebawem siądę w pierwszej ławce, wbiję wzrok w tę młoda kobietę i nie opuszczając głowy będę stalówką, maczaną w kałamarzu, wodził po papierze w moim zeszycie, a gdy potem ona pochyli nad nim głowę, by ocenić zadanie i zadziwić się moim charakterem pisma, owionie mnie tajemne ciepło, a na moją dłoń, spoczywającą na pulpicie, posypią się jej włosy, jakby je zachłannie przyciągała naelektryzowana skóra.

I nawet nie przeczuwałem, jak niepostrzeżenie rozwiewa się uczucie i jak łatwo je pokaleczyć, a wtedy dręczące sny odchodzą w niepamięć, odbiegają jak kręgi na ciemnej wodzie, odsłaniając tylko bezbronną samotność.

Kiedy znów znalazłem się w szkole, panowała szklista zima. Czekałem na nią, dławiąc się oddechem, a kiedy weszła do klasy, prowadziłem ją oczyma. I gdy tak zbliżała się do pierwszej ławki, w której siedziałem, zauważyłem nagle, że dziwnie pogrubiały jej łydki, a na kostkach ma wybrzuszenia, jakby po szybkim marszu przez śniegi wystąpiły na nich zmęczone żyły. I wpatrywałem się w jej nogi ze zdumieniem, badałem wzrokiem brązowe prążkowane pończochy, aż wreszcie ze zgrozą zrozumiałem, że te łydki, które zawsze były smukłe, są teraz grube dlatego, bo ona dla ochrony przed mrozem ma pod pończochami trywialne kalesony swojego męża, tego nieudacznika, który stojąc przed pustą bramką nie potrafił wepchnąć do niej piłki, tylko niepojęta świecą posłał ją w chmury, a te żyły na kostkach to nie żyły, tylko wijące się troczki mężowskich gaci. I zamknąłem oczy.

Od tej pory nigdy nie miałem na sobie kalesonów, na róże nie mogę patrzeć. A o artystkach nawet mi nie wspominajcie.



Wróg u bram

O ileż łatwiej się rządzi, kiedy kraj jest otoczony przez wrogów. Jeszcze łatwiej, gdy rządzący potrafią lekką ręką wskazać perfidnego wroga wewnętrznego. Prościej wtedy zaciemnić problemy, z którymi bezskutecznie boryka się władza; winni plag i klęsk, sypiący piach w tryby, są na wyciągnięcie dłoni. A już najlepiej, gdy ma się w zasięgu jednych i drugich. Rzecz w tym, że aby nimi dysponować, należy ich wytypować naprawdę umiejętnie, a wówczas można przykładnie karać albo surowo napiętnować. Inaczej wszelkie zabiegi propagandowe prowadzą do groteski.

Dziś mamy poważny deficyt wrogów zewnętrznych, ale nie szkodzi, i tak ciągle się o nich mówi. Lecz mimo gadania są oni mało wiarygodni i mało kto się ich obawia. Wrogiem, jak się okazuje, są Rosjanie i Niemcy, lecz takiego przekonania nie udaje się trwale zaszczepić w umysłach. W zbiorze najbardziej obelżywych epitetów, jakie wyłoniły najnowsze badania opinii społecznej, brak słowa, które obrażałoby Rosjanina. To symptomatyczne, że nie ma tam jakiegoś Ruska, Iwana czy Kacapa. Owszem, jest na szóstym miejscu Szkop, ale wydaje się, że to słowo odnosi się do Niemców z okresu II wojny i funkcjonuje dzięki stale wznawianym serialom telewizyjnym, w których obdarzony niezwykłym intelektem lub choćby nadludzkim cwaniactwem Polak z łatwością robi idiotę z tępaka w stalowym baniaku na łbie. Kto dziś będzie nazywał Szkopami najbliższych sąsiadów, którzy pomogli nam wejść do Unii? Drobni złodzieje sklepowi, ze sprytem Szarika wyprawiający się do nich po łatwe łupy?

Prawdziwy kłopot jest z wrogami wewnętrznymi. Krzyczano o nich od dwóch lat, wbijano do głów, że gdyby nie ich perfidne knowania, sukcesy rządzących, choć wielkie, byłyby już niewyobrażalne, ale problem w tym, że żadnego nie ujęto. Jednak szara pajęczyna nie mogła dalej zasnuwać jasnych wizji, a układ ciągle układać się między sobą kosztem uczciwych i dlatego zepchniętych na dno obywateli. Wobec takiej palącej potrzeby oczyszczenia kraju rządzący zaczęli typować i wyłapywać winnych spośród siebie. Padło na ministra spraw wewnętrznych, na kierującego policją, na szefa CBŚ, ministra sportu, prezesa dominującej na rynku firmy ubezpieczeniowej; wizja ostatniego sprawiedliwego, który zostaje na placu boju sam i własnoręcznie zakłada sobie kajdanki, była w tej przykrej sytuacji łatwa do wyobrażenia.

Gra we wroga musi być prowadzona zręcznie. Zawsze była ona trudnym zadaniem, ale kilkadziesiąt lat wychodziła znacznie łatwiej. Nie z powodu biegłości graczy, lecz sprzyjających okoliczności. Rządzący mieli monopol informacyjny i dodatkowo dysponowali cenzurą. Dysponowali też wymiarem sprawiedliwości i z tego narzędzia korzystali bez umiaru. Czasami nawet przeciągali na swoją stronę, przynajmniej na jakiś czas, opinię publiczną. Taki przypadek nastąpił we wrześniu 1965 r., kiedy biskupi polscy wystąpili z orędziem do biskupów niemieckich. Z czasem ten niezwykłej doniosłości akt stał się zrozumiały, ale początkowo, zaledwie 20 lat po wojnie, burzyli się przeciw niemu nawet księża, gdy czytali: "Wyciągamy do was nasze dłonie z ław kończącego się Soboru, przebaczamy i prosimy o przebaczenie".


Nikogo specjalnie nie dziwiła kampania prasowa, radiowa i telewizyjna przeciw Kościołowi, a premier Cyrankiewicz mógł się spodziewać zrozumienia ze strony niemałej liczby obywateli, kiedy uzasadniał w "Trybunie Ludu" powody odebrania paszportu kard. Wyszyńskiemu: "Ta część hierarchii kościelnej, która gwałci konstytucję PRL, nie może liczyć na tolerancję państwa i opinii publicznej. Nie otrzyma też paszportów na wyjazd za granicę, dopóki nie zmieni nielojalnej postawy wobec PRL". Batalia była długotrwała i przyniosła wiele szkód. W 1968 r. Episkopat zwrócił się do duchowieństwa: "Chrześcijańskiemu duchowi przebaczenia i pokoju wypowiada się wojnę w imieniu rzekomej sprawiedliwości. Zaprogramowana nienawiść zagraża miłości chrześcijańskiej w sposób zasadniczy. Społeczeństwo nasze ulega tej presji, brutalizacja stosunków międzyludzkich wzmaga wrogość i wzajemną niechęć".

Orędzie biskupów pozwoliło rozpocząć walkę propagandową na kilku frontach. I przeciw Kościołowi, i przeciw krwiożerczym ziomkostwom, gnieżdżącym się w Niemczech i dybiącym na nasze prastare polskie ziemie ze Szczecinem na czele. Nazwiskami ich przywódców, Czai i Hupki, straszono jednak tak długo i do znudzenia, że utraciły one całą demoniczną moc i ulica pobłażliwie, a nawet pieszczotliwie zaczęła o nich mawiać: Chuj i Czapka.

Kampania antysemicka, rozpętana przez władze, też mogła liczyć na niejakie zrozumienie. Gdy w czerwcu 1967 r. Władysław Gomułka rzęził o działającej w Polsce V kolumnie izraelskiej, wiedział co robi, bo choć tego określenia po raz pierwszy użył w czasie wojny domowej w Hiszpanii gen. Mola, o V kolumnie żydowskiej w Polsce wiedziano i mówiono znacznie wcześniej. A więc tamtą kampanię można zaliczyć do jednej z najskuteczniejszych i to także w jej wyniku słowo "Żydek" w rankingu słów obelżywych plasuje się dziś na siódmym miejscu i za takie właśnie uważa je 65 proc. respondentów.

W tamtych czasach z oczywistych względów nie wchodziły w grę żadne oficjalne odruchy niechęci wobec ZSRR. Od południa mieliśmy bratnią Czechosłowację, a więc nieprzyjaciel czaił się jedynie od strony zachodniej, Choć w całej historii była to najbezpieczniejsza granica, Niemiecka Republika Federalna, jak się oficjalnie nazywał ten kraj, mianowania została na naszego odwiecznego wroga. W przeciwieństwie do oddzielającej nas od niej NRD, zaludnionej przez genetycznych i miłujących pokój komunistów, o których wzruszającą sztukę "Niemcy też są ludźmi" napisał na zamówienie polityczne Leon Kruczkowski i która pod tytułem "Niemcy" była lekturą szkolną i gwoździem w repertuarach teatrów, NRF wymagała nieustannej czujności. Podsycano ją bez wytchnienia i na przeróżne sposoby. Jednym z chwytów były organizowane czasem pokazowe procesy, podczas których sądzono zbrodniarzy hitlerowskich, jeśli oczywiście udało się takich odnaleźć.

W końcu lat 60. chodziłem na podobny proces w Kielcach. Ktoś w jakimś miasteczku rozpoznał zbrodniarza i przed Sądem Wojewódzkim rozpoczęła się właśnie rozprawa. Ciągnęła się - jak podkreślała publiczność - niepotrzebnie długo, bo organ partyjny "Słowo Ludu" już na początku i tak orzekł karę śmierci. Nie wiem, czy pamięć mnie nie myli, ale być może oskarżonemu dodatkowo przypisano korzenie ukraińskie, sięgające, rzecz jasna, tej Ukrainy godnej pogardy, nacjonalistycznej i antykomunistycznej; to był kolejny plus propagandowy.

Zachowałem zdjęcie zbrodniarza, wycięte z gazety; jest tak wyblakłe i przetarte, że nie można na nim odczytać rysów twarzy. Ale pamiętam go; ten wymęczony ciężkim śledztwem maleńki człowieczek o poszarzałym obliczu miał być osławionym Zielonką, katem obozowym, sadystą mordującym więźniów gołymi rękami. Po wojnie był buchalterem w jakimś podrzędnym biurze; tam się podstępnie zadekował, drwiło "Słowo Ludu", licząc, że nie dosięgnie go ramię sprawiedliwości. Teraz nie kojarzył się zupełnie ze zwyrodniałym oprawcą; siedział na ławie między dwoma sennymi milicjantami, zgarbiony i całkowicie zobojętniały. Już rozumiał, że tylko lina go wyzwoli. Przez salę przewijali się liczni świadkowie i choć on nawet nie podnosił głowy, rozpoznawali go nieomylnie wszyscy. Tak jest, dziwili się, 25 lat przeszło, a on się nic nie zmienił, jak żywy, wysoki sądzie, on sam, Zielonka!

Kiedy proces zbliżał się do końca, nadeszła gwałtowna odmiana. Adwokat Szrajer, który z urzędu bronił Zielonki, choć mógł dawno postawić na nim krzyżyk, w ostatniej chwili wydobył spod ziemi dokumenty, świadczące niezbicie, że oskarżony nie może mieć nic wspólnego z zarzutami, jest całkowicie niewinny, a w czasie wojny sam był przez nazistów poszkodowany.

W tym wypadku, wobec oczywistości dowodów, żadne naciski na sąd ze strony władzy i opinii publicznej nie mogły już mieć znaczenia i sprawę umorzono, choć trudno dziś powiedzieć, czy ten fakt został przez gazetę odpowiednio nagłośniony. Trudno też odgadnąć, jak niedoszły skazaniec odnalazł się w darowanym życiu i w swoim środowisku, do którego wrócił. I jaką satysfakcję dał mu fakt, że jedynie padł ofiarą pomyłki prokuratorsko-sądowej, która nie została przecież zwieńczona przewidzianym finałem.

Tak, to była poważna porażka propagandowa i z pewnością płynie z niej wniosek, że takie sposoby wyznaczania wrogów mijają się celem. Są mało skuteczne szczególnie dzisiaj, kiedy działa kontrola niezależnych mediów. Lekarzy moskiewskich żydowskiego pochodzenia, oskarżonych o próbę zgładzenia Stalina, uratowała jego śmierć. Ale jaki sens mają dzisiaj histeryczne deklaracje, że lekarz, którego niedawno publicznie skuto za kilka wiecznych piór i flaszek, już nikogo nie zamorduje? Żadnego, poza nauką, że wojnę, jeśli nie wspomaga jej sprzyjająca aura, należy prowadzić z większą finezją. Ewentualnie wcale.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Saturday, November 17 2007

Ukrainian famine memories haunt local professor

Posted by admin on 2007-11-17 21:06:20 CET

Yar Slavutych watched his family starve, even holding his grandfather in his arms as he drew his last shuddering breath

By RAMON GONZALEZ
WCR Staff Writer
Edmonton


As a 15-year-old, Yar Slavutych witnessed the starvation death of many people in rural Ukraine, including his little sister, grandmother, grandfather and his neighbour Dovhal.

But it is the death of his grandfather that he remembers most vividly because the emaciated old man died in his arms, totally weakened by hunger.

"The last time I brought him some milk and a piece of bread he died in my arms," recalled Slavutych, 90, in a recent interview. "But before he died, he took an oath from me to survive and tell the whole world how the Soviets destroyed Ukraine."

Slavutych recalls burying his grandpa secretly in a forest.

"Since there were no boards for a coffin, I wrapped my grandfather's body in a coarse cloth." With difficulty, the lad managed to place his grandpa's body onto a broken sleigh and dragged his remains through the grass to a hole he had dug in the night.


WCR photo by Ramon Gonzalez "I wrapped my grandfather's body in a coarse cloth." Yar Slavuty

Famine survivor

Slavutych, a retired professor of Slavic languages at the University of Alberta and a prolific poet and author, is a survivor of the Ukrainian Famine of 1932-33 which claimed millions of lives at the hands of the Soviet rulers.

Slavutych began writing about the famine when he moved to the West after the Second World War, denying Soviet claims it was caused by drought. He was not allowed to return to Ukraine until it became independent. His 2003 book, Postscript to Posterity, contains one of his recollections of the famine.

The famine occurred when Soviet ruler Josef Stalin enforced a policy of land management called collectivization. This resulted in the seizure of all privately owned farmlands and livestock, in a country where 80 per cent of the people were traditional village farmers.

Farmers had to hand over all their grain and produce to the government that was supposed to distribute the food equally across the country. In reality, much of the hugely abundant wheat crop harvested by the Ukrainians that year was dumped on the foreign market to generate cash to aid Stalin's Five Year Plan for the modernization of the Soviet Union.

Collectivized farms

By mid-1932, nearly 75 per cent of the farms in the Ukraine had been forcibly collectivized. On Stalin's orders, mandatory quotas of foodstuffs to be shipped out to the Soviet Union were drastically increased in August, October and again in January 1933, until there was simply no food remaining to feed the people of Ukraine.

"Every handful of grain was collected. Death and stiff penalties were swiftly applied to violators," Bishop David Motiuk says in a pastoral letter to the clergy, religious and faithful of Edmonton Ukrainian Catholic Eparchy.

"A married couple was shot to death for unspecified pilfering. A father was shot to death for possession of 20 kilograms of wheat gathered by his 10-year-old daughter.

"A woman was sentenced to 10 years for cutting ears of corn from her own garden plot, two weeks after her own husband had died from starvation."

Slavutych knows all about that. "At the height of the Ukrainian Famine, farmers were dying of starvation en masse, senselessly wandering the fields in the hope of finding last year's grain or cob of corn or of digging out a frozen potato," he recalled.

"The harvested crop stolen from these same farmers by the Soviet government lay in great heaps, sweating and rotting under rain-covers."

He saw these stockpiles of grain with his own eyes at the Dolynska railroad station, the half-station Vysun and near the station of Kryvyyj Rih.

"There was so much of this grain, there were not enough freight cars to haul it all north. People were dying and their grain was rotting away in piles."

Crops were plentiful

By the end of 1933, seven to 10 million people had died from starvation.

"They died needlessly as the crop harvests were plentiful," Motiuk says in the pastoral letter. "The result is known today as the Ukrainian Famine or Holodomor in Ukraine."

On Nov. 22-24, the Ukrainian Eparchy will mark the 75th anniversary of the famine with a series of events featuring education, social outreach and prayer. Motiuk is urging the faithful to participate.

"Taking time to educate ourselves about the famine will help us to understand more of our own personal history as a people, as well as to take positive steps to ensure that history never repeats itself," the bishop said.

The Ukrainian Catholic Bishops of Canada have proclaimed November 2007 to be a month of mourning and commemoration of the Holodomor.

In a pastoral letter, the bishops ask the faithful to respond to the tragedy with fervent prayer, helpful information and good deeds. Parishes are urged to celebrate a memorial Divine Liturgy for those who died in the famine.

The bishops also calling on the faithful to pray for those who continue to be traumatized by the famine to this day and to "find it in our hearts to forgive those who played any role, whatsoever, in this tragedy."

Slavutych was 14 when he and his father were arrested and put on a train to Siberia for resisting Soviet plans. But the young boy escaped by jumping off the train near the Russian border. It took him a month to make his way back home, only to find his family farm in total ruin.

Worked at state farm

His mother and his sisters made their way to a nearby village where she worked at the miners' dormitories. She survived on some food rations for herself and the children.

"Most of my family was saved in this way, (but) three did not survive," Slavutych recounted. "Grandmother died in January and grandfather lived until May. My youngest sister Halochka passed away at six months because it was impossible to get her any milk."

Slavutych couldn't stay with his mother and five sisters because the authorities wanted him, so he went to work at a state farm nearby.

"From there I could visit Grandfather, bringing him a slice of bread and, occasionally, a little bag of millet, a couple of potatoes and a bit of salt for soup."

His grandpa lived near the family's ravaged farmstead in an earthen hut, sometimes in the roofless ruins of the house itself.

"Visiting him in March, April and May, I often came across corpses on the road," Slavutych recalled. "Dead bodies were removed very infrequently. Their stench permeated the whole area."

Final breath

One time, a tall, ravaged man started to run after the young Slavutych. "He fell just before he reached me, gasping his last breath." Slavutych approached and recognized his farmer neighbour Dovhal. "Of his family, only the eldest son survived for he was serving in the Red Army at the time."

In Postscript to Posterity, Slavutych mentions several cases of cannibalism, including the case of a woman who, crazed with hunger in the famine, slew her daughter, cooked the human flesh, ate it and then shared it with others.

http://www.wcr.ab.ca/news/2007/1119/famine111907.shtml

tell a friend :: comments 0


Kęty: X Festiwal Piosenki Religijnej \"Psallite Deo\"

Posted by admin on 2007-11-17 20:52:43 CET

Po raz dziesiąty w Kętach odbywa się Festiwal Piosenki Religijnej "Psallite Deo ". Oprócz uczestników z Podbeskidzia, Śląska i Małopolski udział biorą w nim także goście z Ukrainy, Czech i Słowacji. Ogółem w konkursie wystąpi 27 zespołów i solistów w dwóch kategoriach dziecięcych i młodzieżowych.

Uroczystego otwarcia imprezy dokonał ordynariusz diecezji bielsko-żywieckiej bp Tadeusz Rakoczy, który objął patronat honorowy nad festiwalem.

Podczas ceremonii inauguracji jubileuszowej edycji festiwalu hierarcha zwrócił uwagę, że każde autentyczne piękno i dobro "przemawia językiem uniwersalistycznym ". - Zwracając się do Boga, który jest źródłem życia i tego, do czego powołany jest człowiek, można w tym kontekście odkrywać możliwości serca i umysłu - mówił biskup.

Jak wyjaśniła Marta Mydlarz z Domu Kultury w Kętach, na festiwal z powodu obfitych opadów śniegu nie dojechali uczestnicy z Austrii i Niemiec. Organizatorka zwróciła też uwagę, że zainteresowanie imprezą jest coraz większe, ale też coraz bardziej rygorystyczne są kryteria weryfikacji przedkonkursowej. - Zależy nam na wysokim poziomie konkursu, stąd niektórzy wykonawcy nie mogli wystąpić. Może w następnych latach, kiedy poprawią warsztat, będą tu mogli zagrać i zaśpiewać - wyjaśnia.

Gościnnie na Festiwalu "Psallite Deo " wystąpi zespół "Camerata " z Wadowic, który podczas poprzedniej edycji imprezy zdobył aż trzy nagrody.

Zwycięzca Grand Prix, a tym samym całego festiwalu, otrzyma gitarę, ufundowaną przez przewodniczącego rady Miejskiej w Kętach.

Źródło: KAI

tell a friend :: comments 0


Telenowyny

Posted by admin on 2007-11-17 17:44:18 CET

Program ukazujący sprawy ukraińskiej mniejszości narodowej.

Jeśli chcecie wiedzieć, co słychać u Ukraińców mieszkających w Polsce oglądajcie Telenowyny. Dziennikarze magazynu starają się mówić o sprawach środowiska ukraińskiej mniejszości narodowej w sposób zrozumiały dla każdego widza. I to nie tylko dlatego, że na ekranie ukazują się napisy z polskim tłumaczeniem.

Ponadto w Telenowynach jest dużo o stosunkach polsko-ukraińskich. Czasami to wspomnienie wydarzeń z przeszłości. Tych trudnych, o których warto mówić polskiemu widzowi także z punktu widzenia Ukraińców. Ale znacznie częściej pojawiają się informacje o tym, co dobrego dzisiaj dzieje się miedzy Polakami i Ukraińcami. W programie mówimy również o Ukrainie. Trochę o polityce, trochę o sprawach kultury, trochę o tym, co warto tam zwiedzić. Słowo telenowyny można przetłumaczyć jako wiadomości telewizyjne. Zgodnie z nazwą jest to program informacyjny, jednak autorzy nie ograniczają się do podawania krótkich informacji. Częściej można w magazynie znaleźć publicystykę czy minireportaże. I z założenia poruszane są tematy, którymi mało interesują się inne media. Dlatego warto oglądać Telenowyny, żeby wiedzieć więcej, co u Ukraińców słychać.

Emisja: soboty, raz w miesiącu o godz. 7:00.



http://ww6.tvp.pl/View?Cat=6087&id=335550

tell a friend :: comments 0


koncert w 75 rocznice Wielkiego Glodu

Posted by admin on 2007-11-17 17:38:55 CET

Ambasada Ukrainy w RP
Związek Ukraińców w Polsce
zapraszają na koncert poświęcony
75 rocznicy Wielkiego Głodu na Ukrainie w latach 1932-33,
który odbędzie się
24 listopada 2007 r, o godz 16.00 w Warszawie
w Kościele Ewangelicko-Augsburskim przy Placu Małachowskiego 1
wstęp wolny


Źródło:http://www.zup.ukraina.com.pl/

tell a friend :: comments 0


Mikołaje w mundurkach

Posted by admin on 2007-11-17 15:56:08 CET

Uczniowie z Gimnazjum nr 9 w Wałbrzychu zebrali dla kolegów na Ukrainie piętnaście paczek. W ten sposób przyłączyli się do akcji "Prezent pod choinkę", którą organizuje centrum misji Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
- Robiąc paczki, uwzględniliśmy wiek i płeć adresata - mówi Iwona Wawrzyniak, opiekunka samorządu szkolnego. Jak podkreśla, dzieci zadbały o to, byi ch koledzy dostali takie prezenty, jakie one same chciałyby otrzymać od mikołaja. Podarowali ukraińskim uczniom zabawki, słodycze, ale także ciepłe szaliki, czapki i rękawiczki. W pudełkach znalazły się też przedmioty codziennego użytku, na przykład pasta do zębów i artykuły szkolne. Jak co roku w zbiórce wzięło udział ponad 30 szkół z całej Polski. Paczki pojadą za wschodnią granicę na początku grudnia, tuż przed Dniem Świętego Mikołaja.
W ubiegłym roku udało się wysłać na Ukrainę 322 kartony z prezentami, które ważyły w sumie ponad sześć ton. Do tej akcji przyłączyły się 104 miasta.

Sylwia Królikowska - POLSKA Gazeta Wrocławska

tell a friend :: comments 0


XXXI Ukraiński Jarmark Młodzieżowy

Posted by admin on 2007-11-17 15:51:52 CET

17 Listopada 2007 (sobota)
godz. 17:00
patronat http://trojmiasto.pl
ŻAK
Gdańsk, Grunwaldzka 195/197
Bilety: 30, ulgowy 25 zł

Związek Ukraińców w Polsce oraz Związek Ukraińskiej Młodzieży Niezależnej, przy współpracy z Klubem ŻAK, serdecznie zapraszają na „XXXI Ukraiński Jarmark Młodzieżowy”.

„Ukraiński Jarmark Młodzieżowy” jest imprezą cykliczną organizowaną w Gdańsku nieprzerwanie od 1977 roku. Od dziesięcioleci odgrywa kolosalną kulturotwórczą i opiniotwórczą rolę. Jarmark jest przede wszystkim miejscem prezentacji twórczości muzycznej, teatralnej oraz kabaretowej młodych, debiutujących artystów wywodzących się z mniejszości ukraińskiej w Polsce. Ponieważ tylko na deskach jarmarkowej sceny mają oni szansę zaprezentować się tak szerokiej publiczności oraz możliwość konfrontacji artystycznej ze swoimi rówieśnikami, Jarmark jest dla nich imprezą priorytetową. Są świadomi faktu, iż jeden udany występ tu w Gdańsku, może otworzyć przed nimi drzwi do szeroko rozumianej kariery. Przekonały się o tym największe obecnie gwiazdy ukraińskiej sceny muzycznej w Polsce – zespoły Chutir z Gdańska, Horpyna oraz Berkut z Olsztyna. Ci, którzy odnieśli sukces, niejednokrotnie występują w kolejnych edycjach Jarmarku, aby zwiększyć atrakcyjność imprezy, a tym samym dać młodym artystom szansę zaprezentowania się przed jeszcze większą rzeszą widzów. „Ukraiński Jarmark Młodzieżowy” to również miejsce corocznych spotkań około tysiąca „młodych duchem” Ukraińców. Na co dzień rozproszeni po różnych zakątkach kraju, tego dnia mają możliwość obcować ze sobą i rodzimą kulturą, nawiązują znajomości i dyskutują o życiu mniejszości ukraińskiej w Polsce.




W tym roku w ramach „Ukraińskiego Jarmarku Młodzieżowego” odbędą się dwa koncerty – „Jarmarkowe debiuty” oraz dwuczęściowy „Koncert finałowy”. Impreza zawdzięcza nowa formułę relatywnie dużemu zainteresowaniu ze strony młodych artystów. To owoc ciężkiej pracy wykonanej w ostatnich latach przez Organizatorów. „Jarmarkowe debiuty” (początek godzina 17:00) będą stały pod znakiem różnorodności form i stylów muzycznych – od folkowej formacji Lemko Tower, którą tworzy kilkudziesięciu bardzo młodych ludzi, po dojrzałych bluesmanów z The Dollars Brothers Band. Silną reprezentację będą miały również licea ogólnokształcące z ukraińskim językiem nauczania. Około godziny 19:40, tuż po oficjalnym otwarciu „XXXI Ukraińskiego Jarmarku Młodzieżowego”, rozpocznie się dwuczęściowy „Koncert finałowy”. Wezmą w nim udział wschodzące gwiazdy ukraińskiej sceny muzycznej w Polsce – zespoły Hopak i Temp Bułoczki oraz gwiazdy wieczoru – formacja folkowa Horpyna z Olsztyna i goście z Kijowa – zespoły DRYMBA DA DZYGA i THE YURCASH. Pierwszy z nich to etno – rockowy projekt utworzony w 2006 roku przez muzyków występujących na co dzień w różnych zespołach ze stolicy Ukrainy. Natomiast THE YURCASH określany jest jako mieszanka bluesa, symfonicznego rocka i… ska, punka, hardcore’u. To iście wybuchowa mieszanka. Około godziny 0:30 rozpocznie się „AfterParty”. Wystąpi zespół Temp Bułoczki.


Dodatkowe informacje: http://www.jarmarok.znimky.net

tell a friend :: comments 0


NATO Autumn Academy in Luhansk

Posted by admin on 2007-11-17 15:43:11 CET

Taras Shevchenko Pedagogical University of Luhansk in eastern Ukraine hosted its first NATO Autumn Academy on 18 and 19 October 2007. The event focused on the “NATO-Ukraine Relations: Myths and Realities” and was supported by the NATO Information and Documentation Centre (NIDC) in Ukraine.




Participants included university students from the International Relations faculty of the host university, as well as the students from other universities all over Ukraine.

During the two-day event, they discussed such topics as: the past and present of the North Atlantic Treaty Organization, various aspects of the NATO-Ukraine relationship, Ukrainian national interests and economic aspects of the security.

At the end of the session, students were able to exchange opinions on the presentations in debates, which were chaired by two PhD students from Luhansk and Lviv universities.

Officials from NATO Headquarters briefed the audience through videoconferences. Representatives from NATO countries’ embassies and the NATO offices in Ukraine (the NIDC and the NATO Liaison Office) also participated in the event.

On the margins of the Academy, a briefing for the students of the Military Lyceum in Luhansk was organized by the NIDC and the NATO-Ukraine Civic League. This underlines the interest in promoting better understanding of NATO, which is being shown by educational institutions in Ukraine’s security sector.

tell a friend :: comments 0


Barlinek uruchamia fabrykę na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-17 15:38:34 CET

Michał Sołowow już jest jednym z najbogatszych ludzi w Europie Środkowo-Wschodniej. Jego majątek jest szacowany na 2,3 mld dolarów, co sprawia, że znajduje się obecnie na szczycie rankingu najbogatszych ludzi w Polsce. Niewątpliwie ten zapalony rajdowiec ma dobrą rękę do interesów.


Barlinek – jedna ze sztandarowych firm finansowego imperium Sołowowa – uruchomił właśnie fabrykę w Winnicy na Ukrainie. Przygotowania do jej otwarcia trwały kilka lat, ale dziś już wiadomo, że opłacało się. Barlinek zamierza wykorzystać boom mieszkaniowy na Ukrainie i w krótkim czasie stać się najważniejszym graczem na tamtejszym rynku podłóg drewnianych. Jako największy w Polsce, i piąty na świecie, producent podłóg drewnianych ma do tego wszelkie predyspozycje. Już dziś spółka zapowiada, że nowa fabryka będzie produkować 2 mln m2 podłóg drewnianych, co uczyni z niej największego dostawcę na tamtejszym rynku.
Wzrost PKB Ukrainy wynosi 7 proc. rocznie – to znacznie więcej niż w przypadku Polski. Dla firm przetwórstwa drewna jest tam wszystko, czego potrzeba: bogata baza surowcowa, wykształceni pracownicy, niższe koszty działalności, a przede wszystkim wielki popyt na nowoczesne materiały wykończeniowe. Do kwestii niesprzyjających inwestorom zaliczyć trzeba przepisy w zakresie podatków, skomplikowane prawodawstwo i dużą biurokrację. To wszystko jednak wynagradza bardzo chłonny rynek szczególnie, że zakład w Winnicy będzie produkował nie tylko dla Ukrainy, lecz także na rynki krajów sąsiednich, w tym dla Rosji. Zresztą tam również Barlinek planuje postawić fabrykę – w Czerepowcach, 500 km na północ od Moskwy. Będzie to jeden z największych tego typu zakładów w Rosji.

Giełda pozytywnie zareagowała na komunikat o otwarciu ukraińskiej fabryki, co jednak nie zmieniło faktu, że akcje Barlinka od wakacji pozostają w trendzie spadkowym. Entuzjazm inwestorów okazał się dość krótkotrwały. Walory Barlinka w dwa dni po publikacji komunikatu zdrożały z 14 zł do 15,80 zł za akcję. W następnych dniach inwestorzy zaczęli realizować zyski i kurs Barlinka wszedł w trend boczny, utrzymujący się w okolicach 15 zł za akcję.

Artur Skoneczko
Gazeta Finansowa

tell a friend :: comments 0


Niemcy: Wandalizm na 230 żydowskich cmentarzach

Posted by admin on 2007-11-17 15:34:20 CET

W ciągu minionych pięciu lat w Niemczech dokonano aktów wandalizmu na ponad 230 żydowskich cmentarzach. Tak wynika ze statystyki przedstawionej przez ministerstwo spraw wewnętrznych. Resort sporządził ją w odpowiedzi na interpelację jednej z niemieckich deputowanych.


Z danych wynika, że od 2002 do 2006 roku zniszczono lub uszkodzono nagrobki na 237 żydowskich cmentarzach. Najczęściej czynów takich dopuszczali się neonaziści i islamscy fundamentaliści.

W całych Niemczech takich miejsc spoczynku znajduje się około dwóch tysięcy. Ofiarą wandalizmu o podłożu antysemickim padł zatem prawie co piąty żydowski cmentarz. Berliński dziennik „Der Tagesspiegel", który podał tę informację, wyliczył, że statystycznie raz na tydzień profanowana jest jedna żydowska nekropolia.
Centralna Rada Żydów w Niemczech wyraziła z tego powodu oburzenie i wezwała rząd do podjęcia zdecydowanych działań. Jej sekretarz generalny Stephan Kramer zaproponował powołanie pełnomocnika rządu ds. antysemityzmu i prawicowego ekstremizmu. „Der Tagesspiegel", powołując się na źródła w Bundestagu, twierdzi, że inicjatywa ma duże szanse realizacji.

tell a friend :: comments 0


Białoruś: Organizacja poparcia dla Łukaszenki

Posted by admin on 2007-11-17 15:33:08 CET

W Mińsku odbywa się zjazd założycielski ruchu „Biała Ruś" (po białorusku: "Biełaja Ruś"). Nowa organizacja stawia sobie za cel wspieranie działań prezydenta Aleksandra Łukaszenki.


Na lidera ruchu „Biała Ruś" został wybrany minister edukacji. Aleksander Radźkou (czyt.Radźkoł;) występując przed 400 delegatami wyraził nadzieję, że „Biała Ruś" stanie się najbardziej masową organizacją na Białorusi zdolną do podejmowania „ważnych decyzji".

Radźkou powiedział, że „rozwój i umocnienie białoruskiego państwa są związane z nazwiskiem pierwszego prezydenta kraju Aleksandra Łukaszenki".

tell a friend :: comments 0


Łatwiej zatrudnić cudzoziemca

Posted by admin on 2007-11-17 15:31:16 CET


Marta Pomian

Cudzoziemcom, którzy chcą pracować w naszym województwie, będzie lżej - w poniedziałek rusza Punkt Konsultacyjny dla Imigrantów i Pracodawców.

Imigrantom z Ukrainy i Białorusi urzędnicy pomogą tam wypełnić wnioski o zezwolenie na pracę lub pobyt w naszym kraju. Z usług placówki będą mogli korzystać także lubelscy pracodawcy. - Będziemy im pomagać w załatwieniu wszystkich formalności związanych z legalnym zatrudnieniem cudzoziemców - mówi Ivanna Shubina z Instytutu Rynku Pracy - Fundacja Nowy Staw, w której będzie działał punkt. I dodaje: - Pomysł otwarcia takiego biura podsunęli nam sami cudzoziemcy i pracodawcy, którzy często prosili nas o pomoc w tych sprawach.

Z danych urzędu wojewódzkiego wynika, że lubelski rynek pracy jest atrakcyjny dla cudzoziemców. Świadczy o tym ilość wydanych pozwoleń na pracę. W porównaniu z półroczem ubiegłym wzrosła ona prawie o połowę. - Do tego trzeba jeszcze dodać pracowników sezonowych, którzy dzięki rozporządzeniu ministra pracy z lipca o zatrudnianiu Rosjan, Białorusinów i Ukraińców przez trzy miesiące mogą pracować bez zezwolenia - podkreśla Szubina.

Dariusz Jodłowski, prezes Związku Prywatnych Pracodawców Lubelszczyzny "Lewiatan", twierdzi, że rzeczywistość przeczy statystyce, bo Ukraińcy czy Białorusini doskonale wiedzą, że Lubelszczyzna jest jednym z biedniejszych regionów UE i traktują ją tylko jako przystanek w dalszej podróży. - Obserwujemy deficyt pracowników w naszym regionie, zwłaszcza w branży budowlanej, dlatego warto sięgać po pomoc zza wschodniej granicy. Ale większość cudzoziemców, jak tylko przekroczy granicę na Bugu, jedzie dalej, np. do Irlandii czy Anglii - mówi. Prezes Lewiatana dodaje, że innym powodem średniego zainteresowania naszym rynkiem pracy ze strony cudzoziemców mogą być również trwające na Ukrainie przygotowaniami do Euro 2012. - Tam teraz też zaczyna brakować rąk do pracy, a zarobki w niektórych branżach w porównaniu do naszych nie są już tak niskie, jak jeszcze parę lat temu - kończy Jodłowski.

Szubina podkreśla jednak, że Ukraińcy wybierają Polskę ze względu na bliskość domu: - Pochodzę z Ukrainy i wiem, że polski rynek pracy jest wciąż atrakcyjny dla moich rodaków, również dlatego, że nie dzieli nas duża odległość.

Punkt Konsultacyjny dla Imigrantów i Pracodawców będzie czynny od poniedziałku do piątku w godz. 8-16 przy ul. Leszczyńskiego 14/3 (II p.); tel. (0 81) 536 10 97.


Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin

tell a friend :: comments 0


Kluby Ukrainy wzywają do utworzenia nowej ligi

Posted by admin on 2007-11-17 15:29:06 CET

Czołowe ukraińskie kluby piłkarskie wezwały w piątek do utworzenia nowej ligi, która dałaby im większą kontrolę nad futbolem i sprawiła, że rozgrywki ligowe byłyby atrakcyjniejsze i bardziej dochodowe.

Pierwsza liga Ukrainy jest zdominowana przez dwa bogate kluby, Dynamo Kijów i Szachtar Donieck, które między sobą dzielą tytuł mistrza kraju od czasu utworzenia ligi ukraińskiej po upadku ZSRR.

Prezesi wszystkich 16 klubów pierwszej ligi, w tym Dynama i Szachtara, przegłosowali w tym tygodniu decyzję o stworzeniu nowej ligi, twierdząc, że obecne władze ligi ignorują wezwania do zmian i podejmują decyzje wyłącznie w interesie dwóch dominujących klubów.

Wiele klubów na Ukrainie ma kłopoty finansowe, a poziom ich gry jest tak niski, że niewielu kibiców chce oglądać ich grę. Infrastruktura klubowa jest w fatalnym stanie. Krytycy obecnego stanu rzeczy twierdzą, że angażowanie zagranicznych piłkarzy przez bogatsze kluby nie pozwala na rozwój ukraińskiego futbolu.

- Jako prezes klubu ponoszę odpowiedzialność, a nie mam praw. To jest problem" - powiedział prezes klubu Arsenał Kijów Wadim Rabinowicz. - Moim zdaniem, nasz system, którym zarządzają futbolem ludzie obojętni na problemy klubów, jest przestarzały - dodał Rabinowicz.

Rabinowicz jest jednym z trzech prezesów w zarządzie, który w ciągu miesiąca ma wypracować nowe przepisy i nowy format rozgrywek ligowych. Pozostali to prezes klubu Karpaty Lwów Petro Dyminski i Charków FC Witalij Daniłow. Mają oni nadzieję, że nowa liga będzie kierowana przez ciało z ich udziałem lub co najmniej z udziałem przedstawicieli ich klubów.

Ukraina jest współgospodarzem (wraz z Polską;) mistrzostw Europy 2012 r. i przed obu krajami jeszcze wiele pracy nad budową lub modernizacją stadionów, hoteli i dróg.

Ukraińska Federacja Piłkarska, która musi aprobować stworzenie nowej ligi, twierdzi, że została poinformowana o decyzjach prezesów klubów. Wiceprezydent federacji wezwał nawet do szybkiego działania w tej sprawie, by liga wystartowała w przyszłym sezonie. - Nie ma czasu do stracenia. Teoretycznie możemy tego dokonać, jeśli będziemy pracować dzień po dniu. Jak wszyscy w federacji, całkowicie popieram wszelkie kroki na rzecz rozwoju krajowego futbolu - powiedział Ołeksandr Bandurko sportowej gazecie "Kommanda".

tell a friend :: comments 0


Już wcześniej Polacy zabijali cywilów

Posted by admin on 2007-11-17 15:27:36 CET


Marcin Górka

Masakra w Afganistanie, o którą zostali oskarżeni polscy żołnierze, to nie pierwszy wypadek, gdy w akcji Polaków zginęli cywile. Polski MON wolał jednak o tym nie informować


Dopiero teraz dowiedzieliśmy się o tym, co zdarzyło się w 2003 roku pod al Hillą w Iraku. Od kuli polskiego żołnierza zginął tam wówczas iracki cywil. Ówczesny wiceminister obrony Janusz Zemke twierdzi, że nic nie pamięta. - To było cztery lata temu, nie przypominam sobie, żeby była taka sprawa - mówi.

- Nasz patrol został zaatakowany i odpowiedział ogniem. Zginął Irakijczyk, który nie miał chyba broni - powiedział nam jednak wysokiej rangi oficer, który pracował wtedy w sztabie irackiej operacji. - Znam ten fakt tylko z meldunków, ale dobrze pamiętam.

Szczegóły przypominają sobie niżsi rangą żołnierze. Z ich relacji wynika, że patrol, przejeżdżając wieczorem przez małą osadę położoną w palmowym gaju, dostał się pod ogień karabinów maszynowych. Strzelało kilku ludzi, Polacy zaczęli się ostrzeliwać. Tamci wycofali się, ale potem okazało się, że koło jednej palmy leży mężczyzna. Był ciężko ranny, zmarł w szpitalu.

Żołnierze nie są zgodni, czy Irakijczyk miał broń. Słów "zabity cywil" unikają jak ognia. Potwierdzają jednak, że dowództwo wojsk lądowych zapłaciło potem rodzinie zabitego odszkodowanie: - Nie pamiętam sumy, ale sporo - mówi jeden z nich. A rodzinom terrorystów odszkodowania nikt nie płaci.

Sprawą zajął się w 2003 r. prokurator. - Śledztwo umorzono, uznając, że był to wypadek - mówi jeden z żołnierzy z tego patrolu.

Wojsko w 2003 r. nie poinformowało o zdarzeniu, choć informowało o różnych innych nadzwyczajnych wydarzeniach, np. o rannych czy zabitych polskich żołnierzach. Do praktyki stosowanej dziś przez siły NATO w Afganistanie należy także informowanie o zabitych cywilach, nawet jeśli śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ale o wydarzeniach pod al Hillą MON nie doniósł.

- Są sytuacje, kiedy podoficer po prostu musi podjąć decyzję. Mam ogień na trzeciej lub na dziewiątej [chodzi o ogień z lewej lub prawej strony], więc decyduję o otwarciu ognia do przeciwnika, żeby nie zginęli moi żołnierze. I podejmuję decyzję - mówi st. chor. sztab. Jarosław Krysiński z 12. Brygady Zmechanizowanej, który zna incydent z al Hilli. - W wojsku mówi się, że obojętnie, jaka by była, dobrze, że decyzja została podjęta. Najgorzej, gdy jej nie ma.

Wydarzenia spod al Hilli z 2003 r. potwierdziła nam Naczelna Prokuratura Wojskowa. "Zdarzenie (...) było przedmiotem śledztwa zainicjowanego przez prokuratora PKW w Iraku, a następnie prowadzonego w kraju w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu" - poinformował nas rzecznik NPW ppłk Jerzy Artymiak. - "Śledztwo zakończone zostało wydaniem postanowienia o umorzeniu wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego".

Żołnierze twierdzą, że brak informacji o tym zdarzeniu nie był przypadkiem. - Szczególnie na pierwszej zmianie celowo nie mówi się o zdarzeniach, które mogłyby rzucić cień na polską misję wśród społeczeństwa - mówi jeden z polskich oficerów. Zemke tym praktykom zaprzecza: - Przecież to nie miałoby sensu, w końcu i tak ktoś by się dowiedział, ludzie mają telefony komórkowe, nie było takiej polityki informacyjnej - mówi.

Ale żołnierze dodają następne fakty, o których nie ma mowy w komunikatach MON. - Tylko w czasie tej pierwszej zmiany w Iraku było jeszcze kilka wypadków, gdy cywile wpadali pod rozpędzone samochody polskich patroli - przypomina oficer pracujący wtedy w sztabie w Karbali.

To, że śledztw w sprawie śmierci cywilów było więcej, potwierdza też Naczelna Prokuratura Wojskowa. "Z ustaleń dokonanych w oparciu o ogólną ewidencję spraw wynika, iż w okresie lat 2003-07 zarejestrowanych zostało kilka spraw, które z uwagi na swój przedmiot mogły dotyczyć spraw będących w Pana zainteresowaniu" - napisał ppłk Artymiak.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Friday, November 16 2007

XVI Festiwal Kultury Ukraińskiej na Podlasiu

Posted by admin on 2007-11-16 20:08:20 CET

16-18. listopada
"Podlaska Jesień" (ukr. "Pidlaśka Osiń") to centralna impreza kulturalna organizowana przez Związek Ukraińców Podlasia.

W tym roku obok koncertów zespołów artystycznych z Polski i Ukrainy można będzie zobaczyć spektakle teatralne dla dzieci oraz widzów dorosłych.

Rok 2007 jest dla Związku Ukraińców Podlasia o tyle szczególny, że w bieżącym roku mija 15 lat od momentu powstania ZUP -organizacji zrzeszającej i reprezentującej ukraińską społeczność na Podlasiu.

Program

XVI Festiwalu Kultury Ukraińskiej na Podlasiu "Podlaska Jesień 2007"

piątek, 16 listopada

godz. 17, Bielsk Podlaski, Bielski Dom Kultury

Spektakl teatralny "Jarmark Soroczynski" - komedia wg Mykoły Gogola - Młodzieżowy Teatr Amatorski w Równem

godz. 17, Siemiatycze, Siemiatycki Ośrodek Kultury

Koncert zespołów z Podlasia i Ukrainy

godz.17.00, Białystok, Książnica Podlaska

Prezentacja książki "Tradycyjne pieśni Ukraińców Północnego Podlasia" - spotkanie autorskie

godz. 20.00, Klub "Premiera 2000" ul. Piękna 2

Koncert zespołów folkowych i rockowych: Krajany (Równe), Berkut (Olsztyn), Flyzzza (Łuck). Wstęp 10 zł

sobota, 17 listopada

Bielsk Podlaski, Bielski Dom Kultury

godz.16.00 Koncert zespołów z Podlasia i Ukrainy

godz. 20.00 Koncert zespołów folkowych i rockowych: Krajany (Równe), Berkut (Olsztyn), Flyzzza (Łuck)

Hajnówka, Hajnowski Dom Kultury

godz.16.00, Spektakl teatralny "Jarmark Soroczynski" - komedia wg Mykoły Gogola - Młodzieżowy Teatr Amatorski w Równem


godz.17.00, Koncert zespołów z Podlasia i Ukrainy

niedziela, 18 listopada

Bielsk Podlaski, Bielski Dom Kultury

godz.13.00, Spektakl teatralny dla dzieci "Przygody Kasztanka" - Teatr Lalek w Rówem

godz.16.00, Koncert zespołów z Podlasia i Ukrainy

Białystok, Klub Garnizonowy, ul. Kawaleryjska

godz.14.00, Koncert zespołów z Podlasia i Ukrainy

Spektakl teatralny "Jarmark Soroczynski" - komedia wg Mykoły Gogola - Młodzieżowy Teatr Amatorski w Równem. Wstęp 5 zł

Zespoły biorące udział w Festiwalu: z Polski: Ranok, Rodyna, Hiłoczka, Strumok, Mikstura, Sympatycznyj wariant, Kuranty, Nowina, folklorystyczne zespoły z Podlasia,z Ukrainy: Wokalny kwartet "Jawir" (Kijów), folkowo-estradowy zespół "Wysznewa Hora"(Równe), Zespół Tańca Werbońka (Zorja), Zespół wokalny "Żywycia" (Równe), Zespół Pieśni (Berezno), Zespół Pieśni i Tańca "Wesnianka"(Dubno), Męski Zespół "Krajany"(Równe)

tell a friend :: comments 0


Co jest grane w Olsztynie

Posted by admin on 2007-11-16 20:04:51 CET

Sobota 17-11-2007

Dni Teatru Ukraińskiego

Olsztyński Oddział i Koło Związku Ukraińców w Polsce wraz z Teatrem im. Stefana Jaracza zapraszają na VII Ogólnopolskie Dni Teatru Ukraińskiego. Sobota, Teatr Jaracza, godz. 16,: Lwowski Narodowy Akademiczny Teatr Dramatyczny im. Marii Zańkowieckiej przedstawi tragedię Iwana Karpenka-Karoho "Sawa Czałyj" w reż. Fedora Stryhuna, ludowego artysty Ukrainy. Niedziela, Teatr Jaracza, godz. 16: spektakl Reja Łapiki "Drzawna Zdrada" w reż. Fedora Stryhuna.

tell a friend :: comments 0


Rosja - młodszy brat Ukrainy

Posted by admin on 2007-11-16 20:03:00 CET

prof. Zbigniew Brzeziński

Trzeba pogratulować Ukraińcom ich politycznej dojrzałości, którą znów pokazali podczas ostatnich wyborów. Mogą być naprawdę dumni, gdyż przynależą do uniwersalnej kultury politycznej demokracji oraz okazali się zdolni zgadzać się z sobą i nie zgadzać, zawzięcie debatować, ale w ramach wyznaczonych przez konstytucję.

Ukraina nie powinna wahać się stwierdzić, że jej młodszy brat Rosja może uczyć się od niej kultury politycznej.

Młodszy brat? Tak, Rosja jest młodszym bratem Ukrainy. Wie to każdy, kto choć trochę zna historię. W sensie politycznym Ukraina pokazała dojrzałość i zdolność do kompromisu w stopniu znacznie większym niż Rosja. Popatrzmy na wybory parlamentarne i prezydenckie w obydwu krajach. Jeśli nie jesteś pewien, kto wygra, a twoje przewidywania wyborcze mogą się nie spełnić, to bądź pewien, że masz do czynienia z demokracją. W Rosji bez trudu można przewidzieć, kto zwycięży w wyborach.

Młodszy brat powinien uczyć się od starszego brata. Gdy Ukraina rodziła się jako państwo, dawano jej marne prognozy. Specjaliści mówili nam, że kraj podzieli się na dwie części, że jest niestabilny, że być może zachodnia Ukraina chce niepodległości, ale reszta kraju już nie.

Wyniki ostatnich wyborów w istotny sposób przecinają tradycyjne podziały regionalne. Pomarańczowa Julia Tymoszenko odniosła znaczny sukces na wschodzie, a niebieski Wiktor Janukowycz zdobył pewną część głosów na zachodzie.

Przykład ukraińskiej jedności widzieliśmy w czasie krótkotrwałego kryzysu wokół wyspy Tuzła na Morzu Azowskim, którą w 2003 r. Rosjanie próbowali przyłączyć do swego terytorium, sypiąc ku niej ogromną groblę. Ukraina zareagowała wtedy natychmiast. Ówczesny prezydent Leonid Kuczma przyleciał z Brazylii, gdzie składał wizytę, popłynął motorówką na Tuzłę, ogłaszając tam: "To terytorium ukraińskie!". Zaś parlament w Kijowie prawie jednomyślnie przyjął uchwałę broniącą ukraińskiej integralności terytorialnej.

Ukrainie udało się zostać państwem narodowym i takim pozostanie. Nie ma żadnych wątpliwości, że Ukraina jest częścią Europy. Taka jest twarda rzeczywistość, którą każdy powinien przyznać. A kto się temu sprzeciwia, jest ignorantem.

Naród staje się rzeczywistością, kiedy ma historyczną świadomość samego siebie. Kraj bez pamięci jest jak człowiek bez mózgu. Bliski współpracownik Leonida Kuczmy nie wiedział o grobach stalinowskich ofiar w podkijowskiej Bykowni, kiedy kilka lat temu wybierałem się tam z prywatną wizytą. Dlatego też przyjęcie przez ukraiński parlament rezolucji potępiającej Wielki Głód jest sprawą kluczową. Przypomina ona o znaczeniu niepodległości oraz o odpowiedzialność za własny kraj. I to właśnie dzieje się na Ukrainie.

Żywa, kwitnąca, politycznie rozwijająca się Ukraina może być częścią Europy. Ale Europa musi zrozumieć, że jej granice nie sięgają tylko Bugu. Europa jest rzeczywistością dynamiczną, zaś Ukraina jest od wieków historyczną i kulturalną częścią tej rzeczywistości.

Dziś, po wyborach, Ukraina ma szansę zademonstrować swą dojrzałość polityczną w praktyce. Pomarańczowa rewolucja była ostatnią kropką nad i w dyskusji, czy Ukraina utrzyma się jako państwo, czy nie. Ale to było już kilka lat temu.

Teraz jej przywódcy winni udowodnić swą dojrzałość, pokazując, że rozumieją, czym jest odpowiedzialność za przedstawiane programy oraz decyzje polityczne. Głównym motywem demokracji jest rywalizacja programów i przywódców, ale także ich odpowiedzialność wraz z rozliczaniem ich za wcielanie obietnic w życie.

Prezydent Wiktor Juszczenko ma realną możliwość wprowadzenia znaczącego i efektywnego systemu politycznego opartego na dwóch filarach - większości oraz mniejszości. Większość może być utworzona przez dwupartyjną koalicję. Koalicja może się nawet powiększyć, jeśli jakieś siły opozycyjne zechcą do niej wejść. Ukraina nie powinna mieć jednak rządu, który rozmyje kwestię odpowiedzialności i stworzy nowe, niejasne podziały między programami oraz między elitami. Taka postawa rodzi polityczny cynizm; pogłębia poczucie przepaści między "narodem" a "elitami"; wzmacnia przekonanie, że elity są skorumpowane i nigdy nie zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za to, co robią.

Julia Tymoszenko ma szansę pokazać, że jest prawdziwym przywódcą całego kraju. Dzięki ogromnemu poparciu może rządzić, udowadniając, że nie jest przedwyborczą populistką, ale odpowiedzialnym przywódcą prowadzącym długoterminową politykę - bez emocji, ale z przekonaniem i stanowczością, jednak bez mściwości - w taki sposób, by zwiększać poparcie dla siebie oraz umacniać szacunek. Tymoszenko ma niezwykły talent polityczny. Teraz ma okazję przekuć go w trwałe przywództwo.

Wiktor Janukowycz ma szansę pokazać, że jest odpowiedzialnym przywódcą opozycji, a nie wyborem narzuconym przez silniejszego sąsiada. Może stać się prawdziwym liderem biorącym udział w dążeniu Ukrainy ku Europie. Takie przekonanie powinno zostać zademonstrowane nie tylko werbalnie, jak wtedy, gdy zasiadał na fotelu premiera, ale także praktycznie, gdy będzie przywódcą opozycji. Janukowycz powinien pozostać uczestnikiem wielkiej europejskiej przygody Ukrainy.

Wszystkich troje przywódców ma historyczną szansę udowodnić, że Ukraina jest nie tylko sukcesem jako państwo narodowe, ale może też przyczynić się do zasypania przepaści między Zachodem i Wschodem. Przepaść ta nie powstała z winy Ukrainy. Jest konsekwencją braku wolności i niepodległości w czasach komunizmu, ale także przynależenia przez wieki do różnych imperiów. Przepaść ta jest dziś węższa niż kiedykolwiek, ale wciąż jest.

Ktoś powie o problemach, kryteriach, standardach, okresach, ale prawda jest taka, że ruch odbywa się we właściwą stronę. Europa zmienia swoje spojrzenie na Ukrainę. Całkowita niewiedza Ameryki o Ukrainie sprzed 15 lat temu objęła potem i Europę. Teraz ten obraz się zmienia. Zaczyna zwyciężać przekonanie, że Ukraina powoli staje się normalnym europejskim krajem.

Im bardziej Ukraina zbliża się do Europy, tym mniej prawdopodobny staje się imperialny wybór Rosji, pozostawiając jej jedną ścieżkę rozwoju - naśladowanie swego "starszego brata".

Rosja nie będzie mieć innego wyboru - ze względu na ogromne terytorium, kryzys demograficzny, wzrost potęgi swoich wschodnich sąsiadów - jak tylko iść ku Europie. Jeśli Rosja tego nie zrobi, mogą się spełnić takie przewidywania, jak np. wizja de Gaulle'a "Rosji po Uralu" (choć de Gaulle nie chciał sugerować, że Rosja zostanie kiedyś podzielona, lecz właśnie to, że stanie się częścią Europy).

Wizja Rosji w Europie rozciągającej się aż do Władywostoku może być jednak atrakcyjna dla wielu Rosjan. Ale jeśli nie wykorzystają oni tej szansy, jaką mają dziś, ta wizja może ich ominąć. Ukraina oferuje Rosji nie tylko lekcję ze swej historii, ale także wytycza drogę. Drogę - powinniśmy w to wierzyć na Zachodzie wszyscy - po której kiedyś pójdzie także sama Rosja.

tłum. Marcin Wojciechowski


*prof. Zbigniew Brzeziński, były doradca ds. zagranicznych prezydenta Cartera, obecnie honorowy szef Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie.

Artykuł ukazał się w anglojęzycznym tygodniku wychodzącym w Kijowie „The Kyiv Post”

tell a friend :: comments 0


Ukrainiec proponował policji 50 zł łapówki

Posted by admin on 2007-11-16 18:34:18 CET



Zatrzymany do kontroli drogowej Ukrainiec chciał wręczyć policjantowi żarskiej drogówki 50 zł łapówki

Podczas kontroli policjant znalazł w samochodzie cudzoziemca usterki techniczne, które nie pozwalały na dalszą jazdę i postanowił zatrzymać dowód rejestracyjny. 46-letni Mykhaylo S. za odstąpienie od tej czynności wręczył funkcjonariuszowi 50 zł. Ten jednak łapówki nie przyjął i odstawił mężczyznę na komisariat w Lubsku. Ukraińcowi grozi teraz kara nawet ośmiu lat więzienia.


Źródło: Gazeta Wyborcza Gorzów

tell a friend :: comments 0


Rozmowa z Bohdanem Artymowiczem

Posted by admin on 2007-11-16 18:29:50 CET


rozmawiał Przemysław Gulda


Bohdan Artymowicz to wokalista i puzonista olsztyńskiego zespołu Horpyna, jednej z gwiazd XXXI Ukraińskiego Jarmarku Młodzieżowego, który odbędzie się w sobotę, 17 listopada w klubie Żak (Gdańsk, ul. Grunwaldzka 195/197). Początek imprezy o godz. 17.


Przemysław Gulda: Jakie znaczenie dla środowiska Ukraińców w Polsce mają imprezy takie jak Jarmark?

Bohdan Artymowicz: Są bardzo istotne. Scalają naszą wspólnotę, która rozrzucona jest po całej Polsce. I nic dziwnego, jest przecież tyle przyczyn, które powodują, że żyjemy w coraz większym rozproszeniu. Z jednej strony chodzi o uwarunkowania historyczne, czyli widoczne do dziś efekty przesiedleń w ramach Akcji Wisła sprzed pół wieku, z drugiej - bardzo prozaiczne kwestie związane z dzisiejszą rzeczywistością, np. to, że młodzi ludzie przeprowadzają się do innych miast na studia czy do pracy. W codziennym życiu nie mamy więc często możliwości spotykać się we własnym gronie, kultywować tradycji czy po prostu mówić po ukraińsku. Jarmarki i inne tego typu imprezy stają się więc dla wielu z nas jedyną możliwością, żeby spotkać innych polskich Ukraińców. Tym bardziej, że gromadzą one publiczność nie tylko lokalną - zwykle przyjeżdżają na nie ludzie z całego kraju, często nawet z bardzo odległych miast. Takie okazje nie zdarzają się przecież zbyt często.

Na Jarmarkach zawsze fascynowała mnie bardzo duża rozpiętość wieku wśród publiczności: nastolatki w glanach zgodnie bawią się ze staruszkami w chustkach na głowach. Jak się gra dla tak zróżnicowanej publiczności?

- Dla nas to nie jest żaden problem. Mamy bardzo szeroki repertuar: od folku do hard rocka, każdy znajdzie więc coś dla siebie. Gramy sporo koncertów tego typu, więc wiemy już mniej więcej, jakiego odbioru możemy się spodziewać. Zwykle udaje nam się zadowolić i tych najmłodszych, i tych starszych, którzy chcieliby raczej usłyszeć tradycyjne piosenki, które pamiętają jeszcze z dzieciństwa niż mocne utwory z gitarowymi riffami.

Czy na sobotni koncert podczas Jarmarku przygotowujecie coś specjalnego?

- To będzie krótki występ - oprócz nas w programie znalazły się jeszcze prezentacje wielu innych zespołów, w tym dwóch z Ukrainy (Drymba Da Dzyga i The Yurcash), nie chcemy więc zabierać im czasu. Zagramy około 40 minutowy, dwuczęściowy koncert. Na początku przedstawimy zestaw naszych starych przebojów, o które zawsze prosi publiczność, a w drugiej części zaprezentujemy kilka premierowych kompozycji. Trafią one na naszą nową płytę, którą właśnie przygotowujemy.

Zespół Horpyna będzie jedną z gwiazd XXXI Ukraińskiego Jarmarku Młodzieżowego w klubie Żak (Gdańsk, ul. Grunwaldzka 195/197). Sobota, godz. 17, bilety: 30 i 25 zł.


Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto

tell a friend :: comments 0


Махно запретил ”Черной бороде” стрелять в Петлюру

Posted by admin on 2007-11-16 16:49:07 CET

80 лет назад Самуил Шварцбард убил бывшего председателя Украинской Народной Республики

Петлюра жил в Париже без охраны. Ходил по городу сам или со всей семьей — женой и двумя дочерьми. Он был фаталистом.


К счастью для его семьи, 25 мая 1926 года в Латинский квартал, поблизости Сорбонны, Симон Васильевич пошел сам. На углу улицы Расин и бульвара Сен-Мишель остановился перед витриной книжного магазина. Ряды книжек — последнее, что видел в своей жизни полтавский интеллигент, театральный критик и публицист.

Убийца выпустил в него семь пуль. Восьмую, последнюю, заклинило в барабане револьвера. Могучий организм Петлюры еще боролся за жизнь, когда террорист с улыбкой сдался полиции. Как будто знал, что будет оправдан судом присяжных.


Могила Симона Петлюры на парижском кладбище Монпарнас

Из суда над убийцей Петлюры адвокаты сделали антиукраинский спектакль. Во время его проведения выяснилось, что о подготовке покушения в Париже знали многие.

Убийца выпустил в него семь пуль

Перед совершением нападения на Петлюру анархист Самуил Шварцбард приставал с просьбой дать ”дружеский совет” к Нестору Махно. Тот в Венсенне, пригороде Парижа, снимал убогую квартирку вместе с женой Галиной Кузьменко. Жил с сапожничания. Парижское официальное имя ”батьки” было Михненко, но для гостей это был ”секрет Полишинеля”. Кто только не приползал к Нестору Ивановичу из эмигрантского муравейника — и бывший белогвардейский офицер Яков Карабань, и старые гуляйпольские побратимы. Во время посиделок в кафе Шварцбард (”Черная борода” - в переводе с идиш;) прицепился к ”батьке”, по воспоминаниями жены Махно, ”как репей”. Без приглашения приходил к ним, выспрашивал о Петлюре, угрожал, что убьет его за погромы, отомстит за всех евреев. Все его разговоры сводились к этому. Говорил: ”Я — больной, все равно умру, но и ему не дам жить!” Махно запретил ”Черной бороде” стрелять в Петлюру. Но это не помогло.

В зените политической деятельности ”батько” считал Симона Васильевича одним из своих главных врагов. Но, отступая на запад от большевиков, Махно всерьез задумывался над объединением с армией УНР. Тогда вспомнились ему искренние жесты Петлюры: в 1919 году он забрал на лечение три тысячи тифозных махновцев. А когда вчерашние, вроде бы непримиримые, враги столкнулись в Польше в лагере для интернированных, Петлюра спас уже самого Махно. Бойцы УНР готовили убийство ”батьки”, однако Симон Васильевич не разрешил. И Махно это хорошо помнил.

Петлюра забрал на лечение три тысячи тифозных махновцев

Шварцбард воевал в царской и в Красной армии, был французским легионером, возглавлял чекистский отряд под руководством Григория Котовского. ”Черная борода” приписал руководителю армии УНР все погромы и разборки, происходившие на слабоуправляемых территориях тогдашней Украины. ”Добровольческая армия” Антона Деникина и даже красная Первая конная Семена Буденного громили еврейское населением не меньше полусамостоятельных ”батьков” в уездах. При этом Петлюра – единственный, кто имел в своем правительстве министерство по еврейским делам, и кто издавал приказы против погромщиков.

Служба безопасности Франции ”вела” Шварцбарда с момента его появления во французской столице, и зафиксировала его связи с обольшевиченным Союзом украинских граждан. Немецкая разведка во время процесса над Шварцбардом сообщила французским коллегам, что он убил Петлюру по прямому указанию Галипа, эмиссара Союза украинских граждан. Нити от исполнителей вели к советскому посольству. Там, в ранге посла СССР, отбывал политическую немилость Кремля вчерашний председатель Совнаркома Украины Христиан Раковский — болгарин, руководитель революции в Румынии, член ЦК и политбюро КПУ, член ЦК РКП в Москве, человек со славой международного авантюриста.

Для координации спецоперации у Раковского был Михаил Володин. Этого чекиста-”мокрушника” перебросили во Францию 8 августа 1925 года. Они с Шварцбардом почти не скрывали интереса к жизни Петлюры.

Шварцбард эмигрировал в Южную Африку, где умер в 1938 году


Шварцбарда оправдали, и он эмигрировал в Южную Африку. Там написал мемуары, и умер в 1938 году. А французское правительство выслало из страны Галипа, Дзиковского и других активистов Союза украинских граждан, чтобы не мозолили глаза ”левому” правительству. Это правительство, как и присяжные, был воспитан давать резкий отпор любому антисемитизму еще со времен ”дела Дрейфуса”. Главное же — Петлюрой и украинским делом в целом французская власть пожертвовала в куда большей игре. Потому что тогда исполнилось как раз полгода, как Париж официально признал советскую Москву, и только что получил оттуда намек, что Франции могут вернуть часть долгов царской России.

Что на самом деле произошло в Париже, прекрасно понимал академик Сергей Ефремов, живший в большевистском Киеве. Через 24 часа после убийства на улице Расин он записал в дневнике: ”Только большевикам мог мешать этот носитель единственного популярного в Украине и не запятнанного перекинчинцтвом политического имени. Даже сейчас, когда у него не было никакой реальной силы, однако только призрак его имени грозно стоял перед большевиками”.

tell a friend :: comments 0


PE za powołaniem zgromadzenia parlamentarnego UE

Posted by admin on 2007-11-16 16:12:21 CET

Utworzenie zgromadzenia parlamentarnego UE wspólnie ze wschodnimi sąsiadami Unii - pod nazwą EURO-NEST - zaproponował z inicjatywy Jacka Saryusz-Wolskiego (PO) Parlament Europejski w rezolucji na temat wzmacniania europejskiej polityki sąsiedztwa.


Obok eurodeputowanych EURO-NEST miałoby obejmować parlamentarzystów z Ukrainy, Mołdawii, Armenii, Gruzji i Azerbejdżanu, a także obserwatorów prodemokratycznych z Białorusi.

Zdaniem inicjatora EURO-NEST, przewodniczącego komisji spraw zagranicznych PE Jacka Saryusz-Wolskiego, możliwe, że forum powstanie nawet już za "dwa, trzy lata". W rezolucji eurodeputowani nie zobowiązali się jednak do żadnej konkretnej daty.

tell a friend :: comments 0


Ukraina przejdzie na rynkowe ceny gazu

Posted by admin on 2007-11-16 16:10:11 CET

Ukraina zgodziła się przejść od 2011 roku na europejskie ceny gazu - podały w piątek rosyjskie gazety, powołując się na nieoficjalne źródła.


Gazprom po czwartkowych rozmowach swojego prezesa Aleksieja Millera z ukraińskim ministrem energetyki Jurijem Bojko poinformował jedynie, że rosyjski koncern gazowy i Kijów uzgodniły zasady ustalania cen gazu dla Ukrainy w najbliższych latach.

Miller i Bojko konferowali w czwartek wieczorem w siedzibie Gazpromu w Moskwie. Żadna ze stron nie ujawniła szczegółów rozmów. Gazprom podał, że "uzgodniono zasady ustalania cen gazu w średniookresowej perspektywie" i że "firmy uczestniczące w handlu gazem przystąpiły do redagowania stosownych kontraktów".

Zdaniem "źródła zbliżonego do rozmów", na które powołuje się dziennik "Wriemia Nowostiej", te zawiłe sformułowania oznaczają, że od 2011 roku Ukraina będzie otrzymywać gaz po średniej cenie, jaką płacą europejscy odbiorcy, pomniejszonej o koszty tranzytu paliwa przez ukraińskie terytorium.

Także dziennik "Kommiersant" podaje, że Ukraina zgodziła się przejść od 2011 roku na europejskie ceny gazu. Cytowane przez gazetę "źródło znające wyniki negocjacji" utrzymuje, że porozumienie w tej sprawie zostanie podpisane na początku przyszłego tygodnia.

"Jednak nie zostanie w nim wymieniona cena gazu w najbliższych trzech latach. Rozmowy na ten temat będą prowadzone oddzielnie" - przekazał informator "Kommiersanta".

Według niego Gazprom proponował Kijowowi schemat zastosowany wobec Mińska, który płaci już cenę europejską, pomniejszoną o koszty tranzytu paliwa przez terytorium Białorusi i upust mający złagodzić białoruskiej gospodarce skutki przechodzenia na stawki rynkowe.

Bonifikata ma obowiązywać do 2011 roku, kiedy to cena gazu dla Białorusi osiągnie poziom europejski. W 2008 roku Mińsk będzie płacić 67 proc. stawki rynkowej, w 2009 - 80 proc., a w 2010 - 90 proc.

"Ukraina nie zgodziła się na to. W porozumieniu nie będzie więc ani przeliczników, ani nawet sformułowania +średnia cena europejska+" - utrzymuje rozmówca "Kommiersanta".

Z kolei "Niezawisimaja Gazieta" poinformowała, że Miller i Bojko uzgodnili cenę błękitnego paliwa dla Ukrainy w 2008 roku. Zdaniem dziennika, który przytacza "dobrze poinformowane źródło", wyniesie ona 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

Przed rozmowami prezesa Gazpromu z ukraińskim ministrem rosyjscy analitycy utrzymywali, że Bojko stanie wobec wyboru: zgodzić się na podpisanie przez Kijów wieloletniego kontraktu z europejską formułą cenową, co w 2008 roku zapewniłoby mu gaz po 150 USD, czy też zaakceptować stawkę 160 dolarów, którą anonsował wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew.

Przyjęcie tego drugiego wariantu kosztowałoby Ukrainę dodatkowo 500-550 mln USD.

Ukraina zużywa ok. 75-76 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Własne wydobycie wynosi ok. 20-21 mld metrów sześciennych paliwa. Największymi konsumentami tego nośnika energii są elektrociepłownie oraz zakłady metalurgiczne i chemiczne.

Ukraina nie kupuje gazu bezpośrednio od Gazpromu. Pośrednikiem jest zarejestrowana w Szwajcarii, a należąca do Gazpromu i ukraińskiego biznesmena Dmytra Firtasza, spółka RosUkrEnergo (RUE). Nabywa ona paliwo dla Ukrainy w Turkmenistanie, Uzbekistanie oraz Kazachstanie i dostarcza je do granicy rosyjsko-ukraińskiej.

Tam sprzedaje je UkrGazEnergo (UGE), spółce RUE i Naftohazu Ukrainy. Z kolei UGE dostarcza gaz odbiorcom przemysłowym i samemu Naftohazowi Ukrainy. Ten ostatni zaopatruje zakłady ciepłownicze, a także odbiorców komunalnych i indywidualnych.

Zarówno Gazprom, jak i jego ukraińscy partnerzy deklarują gotowość rezygnacji z pośredników w handlu gazem.

Według źródła "Wriemia Nowostiej" Gazprom i Ukrainę czekają jeszcze także negocjacje, dotyczące nowych warunków tranzytu rosyjskiego gazu przez ukraińskie terytorium.

tell a friend :: comments 0


Mironow o decyzji OBWE: świat się nie zawali

Posted by admin on 2007-11-16 13:43:14 CET

Przewodniczący Rady Federacji, wyższej izby rosyjskiego parlamentu, Siergiej Mironow oświadczył w piątek, że świat się nie zawali z powodu odwołania przez OBWE misji obserwacyjnej na grudniowe wybory parlamentarne w Rosji.


Płakać nie będziemy. Chyba się zgodzicie, że z powodu tej decyzji świat się nie zawali - powiedział Mironow dziennikarzom w kuluarach Rady Federacji.

- Jeśli chodzi o nasze problemy, to znamy je lepiej, niż nasi zachodni nauczyciele, i nie boimy się o nich rozmawiać - dodał rosyjski polityk.

Zdaniem Mironowa, jednego z najbliższych współpracowników prezydenta Władimira Putina, po rosyjskich wyborach na Zachodzie i tak podniosą się głosy, że były one niedemokratyczne.

Wcześniej rzecznik MSZ Rosji Michaił Kamynin oznajmił, że Moskwa nie dramatyzuje decyzji agendy OBWE, zajmującej się monitorowaniem wyborów.

- Nie dramatyzujemy decyzji podjętej przez Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE - powiedział dyplomata i dodał: - Wybory się odbędą i będą świadczyć o umacnianiu się demokracji w Rosji.

OBWE poinformowała, że odwołuje swą misję obserwacyjną na wybory parlamentarne w Rosji, tłumacząc to opóźnieniami i restrykcjami ze strony rosyjskiej.

Rzeczniczka zawiadującego misjami OBWE warszawskiego Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) Urdur Gunnarsdottir powiedziała, że "jest zbyt późno, aby przeprowadzić skuteczną obserwację tych wyborów".

MSZ Federacji Rosyjskiej tłumaczyło kilka dni temu, że zwłoka z wydaniem wiz miała charakter "techniczny", ponieważ przedstawiciele ODIHR nie wystąpili o akredytację przy Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Rosji.

CKW wysłała zaproszenia dla obserwatorów z zagranicy dopiero 31 października. Ograniczyła przy tym liczbę ekspertów do 400 osób, w tym zaledwie 70 z OBWE.

Na wybory do Dumy z 2003 roku Moskwa zaprosiła ok. 1200 obserwatorów z zagranicy, w tym ponad 400 z samej Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

tell a friend :: comments 0


Road Show "Benedykt Polak" rusza w Polskę

Posted by admin on 2007-11-16 13:41:28 CET

Od 18 listopada do 6 grudnia ROAD SHOW "Benedykt Polak" będzie gościł w największych polskich miastach. Mieszkańcy, w egzotycznej jurcie, będą mogli obejrzeć najciekawsze zdjęcia Beaty Pawlikowskiej i innych uczestników Ekspedycji Szlakiem Benedykta Polaka, poczuć smak przygody podczas oglądania filmu z podróży do Karakorum z Krystyną Czubówną jako przewodnikiem i poznać postać niezwykłego polskiego podróżnika - Benedykta Polaka

Od 18 listopada do 6 grudnia ROAD SHOW "Benedykt Polak" będzie gościł w największych polskich miastach. Mieszkańcy, w egzotycznej jurcie, będą mogli obejrzeć najciekawsze zdjęcia Beaty Pawlikowskiej i innych uczestników Ekspedycji Szlakiem Benedykta Polaka, poczuć smak przygody podczas oglądania filmu z podróży do Karakorum z Krystyną Czubówną jako przewodnikiem i poznać postać niezwykłego polskiego podróżnika – Benedykta Polaka. Dodatkową atrakcją będzie konkurs w którym główną nagrodą jest wyprawa do amazońskiej dżungli z Beatą Pawlikowską. „Chcemy, aby Road Show zaszczepił w mieszkańcach żądzę przygody i poznania, może dla wielu był początkiem ich własnej przygody życia. Chcemy, aby w listopadowe, szare dni mieszkańcy przenieśli się na chwilę w tętniące kolorami krajobrazy dalekiego wschodu, egzotycznych kultur i fascynujących mieszkańców Mongolii, Kazachstanu, Kałmucji” – mówi organizator Jerzy Szkamruk.


Road Show „Benedykt Polak” jest kontynuacją projektu popularyzacji postaci Benedykta Polaka, który z Janem di Piano Carpinim dotarł na dwór mongolskiego chana na ćwierć wieku przed Marco Polo. Dokonanie polskiego zakonnika, doceniane przez międzynarodowe autorytety w dziedzinie geografii i historii, jest zupełnie nieznane w Polsce. W sierpniu 2007 roku ruszyła z Warszawy do Karakorum w Mongolii Ekspedycja Szlakiem Benedykta Polaka, której celem było pokonanie trasy wyznaczonej przez Benedykta Polaka, poszukiwanie śladów jego podróży i poznanie państw leżących na trasie – Ukrainy, Rosji, Kazachstanu, Kirgistanu i Mongoli. Uczestnicy, pokonując wyprawowymi Nissanami prawie 20 tysięcy kilometrów, dotarli w fascynujące miejsca historyczne i geograficzne, pokonali trudy wyprawy - zmęczenie, upał, wszechobecny pył, by zebrać materiał do filmu o Benedykcie Polaku. Przygody podróżników i tajemnice mijanych krain mogą od połowy października oglądać widzowie TVP 2, w programie „Wielcy Odkrywcy – Benedykt Polak”.


--------------------------------------------------------------------------------
TRASA i TERMINARZ MIASTO DATA
Zielona Góra 18.11.2007 niedziela
Gorzów 19.11.2007 poniedziałek
Szczecin 20.11.2007 wtorek
Poznań 22.11.2007 czwartek
Toruń 23.11.2007 piątek
Gdańsk 24.11.2007 sobota
Olsztyn 25.11.2007 niedziela
Białystok 27.11.2007 wtorek
Lublin 28.11.2007 środa
Kielce 29.11.2007 czwartek
Kraków 01.12.2007 sobota
Katowice 02.12.2007 niedziela
Wrocław 03.12.2007 poniedziałek
Łódź 05.12.2007 środa
Warszawa 06.12.2007 czwartek
PLAN GODZINOWY WYSTAWY:
1100–1200 - przygotowanie jurty, wystawy, samochodów
1200–2000 – wystawa ogólnodostępna:
• wystawa zdjęć
• pokaz slajdów
• pokazy filmów
• konkursy dla grup (szkół;) z wiedzy o Benedykcie Polaku, o podróżach – nagrodą będą odcinki programu WIELCY ODKRYWCY – BENEDYKT POLAK i zdjęcia z wyprawy podpisane przez Krystynę Czubównę
• prowadzenie konkursu głównego Mobil 1
• prowadzenie konkursu z Wirtualną Polską
• pamiątkowe zdjęcia
2000–2030– zamknięcie wystawy, opuszczenie przez zwiedzających jurty



Źródło: netPR






Benedykt Polak

W lipcu 1246 roku Benedykt Polak z Wrocławia dotarł do wnętrza Azji i stanął przed obliczem Wielkiego Chana. Był to pierwszy kontakt Starego Świata z Imperium Mongołów, na długo przed wyprawą Marca Polo




Ta podróż do kraju Mongołów była dla ówczesnych ludzi prawie niewiarygodnym wyczynem! Bez jakichkolwiek map, bez podstawowych informacji członkowie wyprawy przebyli na koniach w ciągu ponad 2 lat ok. 14-15 tys. km - tłumaczył ks. prof. Franciszek M. Rosiński (franciszkanin), antropolog i etnolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Benedykt, "Polonus genere" i franciszkanin, został członkiem misji wysłanej przez papieża Innocentego IV do władcy Mongołów. Legacja kierowana przez Włocha Jana di Piano Carpiniego miała zapobiec dalszym najazdom na kraje chrześcijańskie i ewentualnie pozyskać Chana jako sprzymierzeńca do walki z islamem.

Świat zapomniał o Polaku z Wrocławia - co dziwić nas nie powinno. Pozostawał przez wieki w cieniu swego współbrata - legata Carpiniego. Polacy w ogóle nie chwalą się nim. Nie zachował się też żaden odpis "Sprawozdania" Benedykta w archiwach franciszkańskich w Polsce. Relacja Benedykta z wyprawy (znana z dwóch rękopisów: paryskiego i wiedeńskiego) została przetłumaczona na język polski dopiero w 1986 roku i ukazała się w niskonakładowym "Kalendarzu świętego Antoniego". Wrocław uczcił Benedykta Polaka tylko ulicą, która biegnie od placu Grunwaldzkiego do ul. Marii Skłodowskiej-Curie. Gdy pytaliśmy jej mieszkańców, kim był patron ulicy, odpowiadali: lekarzem, biskupem, pisarzem...

Nic to, ostatni będą pierwszymi. Jeszcze Polak nie zginął w naszej pamięci i dostanie tablicę.




Nie napisał o nim Długosz, ani bracia franciszkanie w swoich kronikach. W XIII wiecznych polskich źródłach Benedykt Polak pojawia się tylko raz, w dokumentach dotyczących procesu kanonizacyjnego św. Stanisława z 1252 roku. Pięć lat po powrocie z Mongolii Benedykt był świadkiem w sprawie cudu dokonanego przez świętego ze Szczepanowa - "...gwardianin zakonu braci mniejszych, który był u Tatarów" i to wszystko. Niewiele, ale wiadomo przynajmniej, że został gwardianinem i że osiadł w Inowrocławiu (,,in Juniwladislawia). Jedyny trop - prawie pewna umiejętność posługiwania się językiem ruskim, jako miejsce jego urodzenia może wskazywać wschód rozdrobnionej wówczas Polski. Może przez jakiś czas był na którymś z dworów książąt, z których kilku miało za żony Rusinki. Może był jednym z rycerzy od jakiegoś czasu dość intensywnie osadzających swoje siedziby na wschodzie. Języki słowiańskie były jeszcze dużo bardziej podobne do siebie niż współcześnie, ale mimo to swobodne porozumiewanie się wymagało częstszego kontaktu i praktyki.

Benedykt Polak był człowiekiem wykształconym, znał łacinę i można założyć, że posiadał jakiś majątek. Tak czy inaczej około 1236 r. wszystko co miał rozdał - w zgodzie z zasadami głoszonymi przez św. Franciszka z Asyżu i idąc za jego ideałami został mnichem. Wtedy właśnie zaczęły powstawać pierwsze klasztory nowego zakonu w Polsce. Przystąpić do niego mógł właściwie każdy. Ci, którzy jak Benedykt Polak pragnęli przyjąć ten sposób życia, musieli poddać się regule zatwierdzonej bullą papieską w 1223 roku. Czy miał żonę, rodzinę? Zastanawiający jest ten fragment obowiązującej wówczas franciszkańskiej reguły: "...jeśli nie mają żon albo, jeśli mają, wstąpiły już one do klasztoru lub z upoważnienia biskupa diecezjalnego dały im na to pozwolenie i same złożyły ślub czystości i są w takim wieku, że nie mogą budzić już podejrzeń - niech im powiedzą tedy słowa Ewangelii świętej, aby poszli i sprzedali całe swoje mienie, i starali się rozdać to ubogim". Mógł być żonaty? Nie brakowało w tym czasie takich małżeństw, a zdarzało się, że ten wyższy sakrament przyjmowały pary królewskie.

Benedykt Polak mógł poznać Giovanniego da Pian del Carpine (Giovanni z Doliny Grabów) zanim ten wybrał go na towarzysza podróży. Giovanni był jednym z wczesnych towarzyszy św. Franciszka z Asyżu, potem tworzył prowincje zakonne w całej Europie, także w Polsce, a 16 kwietnia 1245 roku wyruszył z Lyonu jako legat papieski do władcy Tatarów. Benedykt dołączył do niego we Wrocławiu - dlaczego właśnie jego wyznaczono do udziału w tym poselstwie? Prawdopodobna wcześniejsza znajomość z Carpinim, umiejętność posługiwania się językiem ruskim, a nie wykluczone, że także mongolskim (mógł być jeńcem tatarskim po bitwie pod Legnicą - 1241r.) były niewątpliwymi atutami Benedykta Polaka. W każdym razie na pewno został wybrany nieprzypadkowo do tak ważnej i trudnej misji. Wspólnie z Giovannim (65 latkiem) świetnie się uzupełniali. Byli prawdziwymi mistrzami obserwacji, nieraz wykazali się wielkim sprytem i dyplomacją. Dziś trudno sobie wyobrazić jak wielkim wyzwaniem była ta podróż - powiedzieć, że była ekstremalna? To zbyt wymoczone określenie, jak na 19 tysięcy kilometrów, w większości dystansu w drewnianym mongolskim siodle, przez stepy i góry, latem i zimą, w ostrym klimacie jaki panował w tym okresie. Powracający do Europy podróżnicy byli witani jak bohaterowie. Całe miasta wychodziły im naprzeciw, przyjmowano ich z honorami na największych europejskich dworach, urządzano na ich cześć przyjęcia, proszono o opowieści, które często spisywano.

Ze wszystkich znanych dzisiaj relacji zdecydowanie wybija się "Historia Mongołów" Carpiniego. Wynika to z faktu, że zobowiązany on był do przygotowania solidnego raportu dla papieża. Jest to synteza materiału zebranego podczas wyprawy, z całą pewnością zawierająca rezultaty obserwacji jego samego jak i Benedykta, o którym w przedmowie do swojego raportu gorąco się wyraża jako o swoim "nieodstępnym" towarzyszu i przypisuje mu równą zasługę w osiągnięciu celu wyprawy. Istnieje także kilka przesłanek pozwalających na założenie, że Polak współtworzył ten raport. Relacja Benedykta "Sprawozdanie", druga z trzech znanych relacji z tej podróży, została najprawdopodobniej podyktowana przez niego w Kolonii. Relacja ta, jako jedyna, zawiera list odpowiedź Gujuk-chana do papieża. Po raz pierwszy wydano ją w Polsce dopiero w 1986 r.

Trasa wyprawy



Ukraina.

Wyruszymy z Polski poprzez Żytomierz do Kijowa. Odwiedzimy Sobór Sofijski. Dalej, przez Zaporoże pojedziemy wzdłuż wybrzeża morza Azowskiego. Granicę z Rosją przekroczymy gdzieś w okolicach Mariupolu.


Rosja

Trawersując od północy deltę Donu będziemy kierowali się na wschód. Mijając Rostów nad Donem zwrócimy się lekko na południe, by poprzez niezwykle egzotyczną Kałmucję dotrzeć do jej stolicy - Elisty. Nasz następny dłuższy przystanek w Rosji to Astrachań. I to nie tylko ze względu na legendarny astrachański kawior. To przede wszystkim niezwykle oryginalna, drewniana, typowo rosyjska architektura starego Astrachania i urzekająca bogactwem przyrody delta Wołgi. Jadąc wzdłuż rozlewisk dotrzemy do Kazachstanu.

Kazachstan

Do Kazachstanu wjedziemy od strony Astrachania. Nasza trasa poprowadzi wzdłuż wybrzeża Morza Kaspijskiego. Poprzez Atyrau (odwiedzimy Ostrov Nordwestinkij), a dalej przez stepy będziemy kierowali się na wschód w kierunku północnego wybrzeża Morza Aralskiego.
Podążając północnym wybrzeżem chcemy dotrzeć nad jezioro z czerwoną wodą w okolicach Buganu, a stamtąd pojedziemy odwiedzić Bajkonur.
Z Bajkonuru poprzez Góry Karata, dotrzemy do dwóch miast Jedwabnego Szlaku. Odwiedzimy Turkiestan (i legendarne Mauzoleum Hodja Ahmed Yasavi), a zaraz potem Taraz (doskonale zachowane XIII wieczne miasto).
Dalej czekają nas wysokie góry i przeprawy podniebnymi przełęczami - na chwilę odwiedzimy Kirgistan.

Kirgistan

Poprzez Biszhkek mamy zamiar dotrzeć nad ogromne, położone wysoko w górach jezioro Issyk-Kul, a stamtąd z powrotem do Kazachstanu - do Ałmaty.

Kazachstan

Stąd już blisko nad drugi co do wielkości wielki kanion Szaryn. Odwiedzimy również Wąwóz Tamgały by pokazać unikalne malowidła naskalne.
Stamtąd pojedziemy na północ. Wzdłuż jeziora Bałchasz, następnie przez płaskowyż Sary Iszyk Otran (rzeka Ili) dotrzemy do Astany. Z Astany poprzez Pawlodar skierujemy się ku granicy chińskiej by śladami naszych poprzedników poprzez Xsyniang dotrzeć do Mongolii.

Chiny

W trakcie naszej podróży mamy nadzieję przejechać przez chińska prowincję Xsyniang. Ten mało znany i niezwykle rzadko odwiedzany zakątek Chin pokonamy przejeżdżając przez Burqin (nieduże miasto położone wśród niezwykle malowniczych form skalnych). Następnie trawersując jezioro Ulungur pomkniemy dalej na wschód, po lewej rece wciąż mając imponujący masyw Ałtaju.

Mongolia.

W Mongolii czeka na nas fantastyczna – ostatnia część naszej podróży szlakiem Benedykta Polaka. Będziemy podróżowali wzdłuż jeziora Marrat, przez klif flamingów i wydmy pustyni Gobi, aby w końcu dotrzeć do Karakorum – celu obu wypraw.



Więcej pod adresem http://www.benedyktpolak.pl/

tell a friend :: comments 0


OBWE odwołuje misję obserwacyjną na wybory w Rosji

Posted by admin on 2007-11-16 11:33:56 CET

OBWE odwołało misję obserwacyjną na wybory parlamentarne w Rosji z powodu "opóźnień i restrykcji", szczególnie w staraniach o wizy - poinformowało warszawskie Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) tej organizacji.


"Pomimo ponawianych prób w staraniach o wizy do Federacji Rosyjskiej dla ekspertów i obserwatorów ODHIR, wciąż odmawiano wiz wjazdowych" - poinformowało biuro pocztą elektroniczną.

Wybory do rosyjskiej Dumy Państwowej wyznaczono na 2 grudnia.

tell a friend :: comments 0


PE o stosunkach handlowych z Ukrainą

Posted by admin on 2007-11-16 07:50:22 CET



Parlament Europejski przyjął sprawozdanie polskiego eurodeputowanego PO, Zbigniewa Zaleskiego, w sprawie handlu i stosunków gospodarczych z Ukrainą. Europosłowie apelują do Kijowa o kontynuowanie wysiłków w celu jak najszybszego przyjęcia tego kraju do Światowej Organizacji Handlu (WTO).


Wejście do WTO jest warunkiem do rozpoczęcia negocjacji Unia Europejska - Ukraina w sprawie utworzenia obszaru wolnego handlu. Będzie też - zdaniem Parlamentu - potwierdzeniem, że wysiłki podjęte przez ten kraj po uzyskaniu niepodległości zakończyły się powodzeniem i doprowadziły do stworzenia na Ukrainie sprawnej gospodarki rynkowej. Posłowie podkreślili, że przyszła współpraca tego kraju z Unią Europejską będzie mieć kluczowe znaczenie dla rozwoju ukraińskiej gospodarki i tworzenia klimatu sprzyjającego inwestycjom.

Parlament wezwał Ukrainę do wzmocnienia prawa w zakresie ochrony własności intelektualnej - tak, by skutecznie można było zwalczać fałszerstwa i piractwo. Rezolucja zachęca do likwidowania źródeł nielegalnej produkcji oraz do wycofywania z rynku pirackich produktów. Deputowani podkreślili, że przyjęcie opcji prozachodniej przez Ukrainę, nie musi oznaczać zerwania tradycyjnych stosunków handlowych z Rosją. Przypomnieli jednak, że jeśli wejdą w życie postanowienia porozumienia Ukraina - Rosja o „jednolitej przestrzeni gospodarczej", będą one sprzeczne z realizacją umowy o wolnym handlu z Unią.

tell a friend :: comments 0


Ukraina przyjęła ultimatum Gazpromu?

Posted by admin on 2007-11-16 07:46:28 CET



Uzgodniono zasady ustalania cen gazu dla Ukrainy na kilka najbliższych lat - ogłosił w czwartek Gazprom po rozmowach szefa rosyjskiego koncernu z ministrem energetyki Ukrainy Jurijem Bojko.


Rosyjski koncern nie sprecyzował, jakie są to zasady, dodając, że obecnie firmy uczestniczące w handlu gazem z Ukrainą zaczęły szykować kontrakty. Tydzień temu po poprzedniej rundzie rozmów z Bojko, przedstawiciele Gazpromu zapowiadali, że w przyszłym roku ceny dla Ukrainy mogą wzrosnąć ze 130 do 160 dolarów za 1000 m sześc. gazu. Ale taką podwyżkę Gazpromu uzależniał od podpisania przez Kijów dodatkowego porozumienia o zasadach podwyżek do 2011 r. To ograniczyłoby pole manewrów Kijowa w corocznych negocjacjach o cenie importowanego gazu. Podwyżki cen gazu zwiększają koszty, jakie ponosi Ukraina przy tranzycie rosyjskiego surowca do Europy Zachodniej. Na początku zeszłego roku Kijów zgodził się do końca 2011 r. pobierać za tranzyt sztywno ustaloną kwotę 1,6 dolara za przesył 1000 m sześc. gazu na dystansie 100 km. Tymczasem na utrzymanie tranzytu Kijów musiał w 2006 r. importować gaz za ok. 600 mln dolarów, w tym roku za ok. 900 mln, a w przyszłym roku wydatki na ten cel mogą wynieść ok. 1,1 mld dolarów.

Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Thursday, November 15 2007

Przedstawiciel prawosławia: porozumienie z katolikami możliwe

Posted by admin on 2007-11-15 20:28:42 CET

Prawosławny biskup Achai, metropolita Atanazy (Chadzopulos) w wywiadzie dla włoskiej gazety "La Repubblica" wyraził przekonanie, że porozumienie z katolikami w sprawie roli papieża jest możliwe.

W wypowiedzi, która ukazała się w czwartek, metropolita, reprezentujący greckie prawosławie przy Unii Europejskiej, podkreślił, że w przyszłości, po ponownym ustanowieniu jedności katolików i prawosławnych, Rzym jako jedna z siedzib patriarchatów "nie będzie mógł być absolutnym centrum administracji, kierującym wszystkimi innymi".

Wywiad z przedstawicielem prawosławia ukazał się w związku z zapowiedzianym na czwartek ogłoszeniem wspólnej deklaracji obu Kościołów, opracowanej w październiku w Rawennie. W dokumencie tym strona prawosławna wyraża wolę podjęcia z katolikami dyskusji na temat roli papieża, co niektórzy komentatorzy uznali za wielki krok naprzód we wzajemnych relacjach.

Wśród pięciu stolic prastarych Kościołów - Rzymu, Konstantynopola, Jerozolimy, Antiochii i Aleksandrii- patriarcha Rzymu jest uważany za pierwszego - przypomniał metropolita Chadzopulos. Wyraził opinię, że "jeżeli uda się zdefiniować to, jaką rolę ma odgrywać Rzym jako pierwsza wśród wszystkich stolic, będzie to historyczny krok". Ocenił następnie, że Rzym nie może być jedynym ośrodkiem władzy.

Grecki metropolita powiedział rzymskiej gazecie, że publikacja przygotowanego przez teologów dokumentu na temat dialogu katolicko- prawosławnego pozwoli mu "dojrzeć w świadomości dwóch Kościołów". Dzięki temu - jego zdaniem - możliwe będzie także zebranie sugestii i uwag, które dialog ten pogłębią.

Według metropolity najważniejszym dla jego Kościoła punktem deklaracji jest stwierdzenie, że "koncyliaryzm" jest zasadą podzielaną przez oba Kościoły. "W tradycji prawosławnej - podkreślił - jest to zasada najważniejsza".

Zdaniem przedstawiciela prawosławia fakt, że rosyjska delegacja opuściła naradę w Rawennie, nie będzie miał negatywnego wpływu na dialog ekumeniczny.

- Oczywiście nie jest dobrą rzeczą nieobecność jednego Kościoła. Chcemy jedności, chcemy, by wypowiedziały się wszystkie głosy. Ale najważniejsza jest kontynuacja dialogu między prawosławnymi a katolikami, dialogu miłości i jedności - powiedział metropolita Chadzopulos.

tell a friend :: comments 0


Watykan ogłosił deklarację katolicko-prawosławną

Posted by admin on 2007-11-15 20:27:21 CET

Watykan opublikował wspólną deklarację katolicko-prawosławną, zredagowaną przez delegacje obu Kościołów podczas obrad w październiku w Rawennie.

Najważniejsze w dokumencie, poświęconym przede wszystkim kwestii prymatu następcy świętego Piotra, jest to, że po raz pierwszy przedstawiciele prawosławia wyrażają gotowość podjęcia dyskusji na temat roli papieża oraz Rzymu jako głównej siedziby chrześcijaństwa.

Ponadto sygnatariusze potwierdzają, że na początku chrześcijaństwa to właśnie Rzym był pierwszy wśród pięciu siedzib patriarchatów, wśród których były również Konstantynopol, Aleksandria, Antiochia i Jerozolima.

"Wszelako nie zgadzają się - podkreśla się w tekście - w sprawie interpretacji historycznych świadectw tej epoki, dotyczących prerogatyw biskupa Rzymu jako pierwszego, a kwestia ta była już różnie interpretowana w pierwszym tysiącleciu".

Dokument będzie tematem narady Benedykta XVI z kardynałami z całego świata 23 listopada podczas nadzwyczajnego spotkania, poprzedzającego konsystorz.

Wspólna deklaracja z Rawenny została ogłoszona jednocześnie w Watykanie, Atenach, Stambule (siedzibie patriarchatu Konstantynopola) i na Cyprze. Nie opublikowano jej natomiast w innej kolebce prawosławia - Moskwie, gdyż delegacja tamtejszego patriarchatu opuściła październikowe obrady teologiczne w Rawennie.

W komentarzach podkreśla, że właśnie brak podpisu patriarchy Moskwy i Wszechrusi Aleksego II osłabia znaczenie dokumentu.

tell a friend :: comments 0


Jak mniejszości żyją w Olsztynie

Posted by admin on 2007-11-15 20:21:56 CET

U nas problem emigrantów czy obcych praktycznie nie istnieje.

Wśród nas mieszkają jedynie mniejszości narodowe, głównie niemiecka i ukraińska. Ale nie mają własnych sklepów, zakładów usługowych czy wydzielonych osiedli. Jedynie od czasu do czasu spotykają się we własnym gronie, by podtrzymać tożsamość narodową.

Jarosława Chrunik z mniejszości ukraińskiej, dziennikarka Radia Olsztyn:

- Bardzo byśmy chcieli mieć swoją restaurację i księgarnię jak jest w Krakowie, czy sklep, ale jako mniejszość nie mamy takich możliwości, jesteśmy po prostu bardzo rozproszeni. Organizujemy imprezy, na których się spotykamy, mówimy po ukraińsku, ale i po polsku. Wielu z nas zna się sprzed lat i wciąż podtrzymujemy kontakty. Mocno scala nas cerkiew grecko-katolicka.

Jednak na co dzień przynależność narodowa nie jest głównym wyznacznikiem w naszych przyjaźniach. Znam Ukraińców, z którymi nie chciałabym się przyjaźnić, ale są i tacy Polacy. Pochodzenie nie ma tu znaczenia. Pewne rzeczy następują naturalną siłą rzeczy, tak samo jest i z asymilacją. Jest przecież sporo małżeństw mieszanych.

Należy pamiętać, że Akcja Wisła rozrzuciła nas po całej Polsce, na szczęście nie wystarczyło wsi, by rozdzielić wszystkich, dlatego powstały enklawy, w których prawie wszyscy mieszkańcy to wysiedleni po wojnie Ukraińcy, tak jest na przykład w Asunach, gdzie prawie cała wieś to była ludność pochodzenia ukraińskiego.

W tej chwili przynależność do mniejszości nie jest źle widziana. Ale do roku 1989 represjonowano Ukraińców. To wynikało ze stereotypów stworzonych przez władze komunistyczne. Potem nastąpił przełom i stosunki się znormalizowały. Odkłamano historię, zmieniło się też nastawienie Ukraińców, którzy w końcu zaczęli się przyznawać do swojego pochodzenia. Ja dotychczas zastanawiam się, czy odzywać się po ukraińsku na ulicy, czy przypadkiem nic złego mnie za to nie spotka. Ale młodzi już się tego nie boją, mówią po ukraińsku odważnie.

Monika Kamińska z mniejszości niemieckiej, działa w Grupie Młodzieżowej ERMIS:

- Znamy się, często się spotykamy, ale nie mamy swoich klubów w mieście. Organizujemy różne projekty - od ekologii przez historię regionu po tradycję, ale zapraszamy do nich także ludzi, którzy do mniejszości nie należą. Nie jesteśmy grupą zamkniętą. Nie rozmawiamy też tylko po niemiecku. Trzeba pamiętać, że przez wiele lat nie wolno było nam mówić publicznie po niemiecku, dlatego wiele osób nauczyło się tego języka w późniejszym wieku, nie posługiwały się nim od dziecka. Większe skupiska mniejszości niemieckiej są na starych osiedlach, takich jak osiedle Mazurskie czy Dajtki, ale nikt o tym nie wie, tego i tak nie widać i nie słychać. Ci ludzie mieszkają tu od wielu lat i wrośli w to miasto.

tell a friend :: comments 0


Szkoła po estońsku

Posted by admin on 2007-11-15 20:20:04 CET

Martin z Tallina jest siedmiolatkiem i we wrześniu poszedł pierwszy raz do szkoły. Za dwanaście lat rozpocznie studia na uniwersytecie. Bez egzaminów, bo większość uczelni respektuje wyniki testu na zakończenie szkoły na poziomie średnim.


Estoński system nauczania mocno różni się od polskiego. Zamiast dwóch semestrów są cztery trwające średnio po dwa miesiące. Kiedy byłem w Tallinie na przełomie października i listopada, trafiłem akurat na kilkunastodniową przerwę między okresami. Zamiast podstawówki, gimnazjum, liceum czy techników edukacja toczy się tu na trzech poziomach. W każdej z klas może być maksymalnie 36 uczniów, ale najczęściej nie ma więcej niż 24 osób.

Klasy 1-4 to poziom początkowy, klasy 5-9 podstawowy, w końcu 10-12 średni (tam wybiera typ szkoły). Po nim około 80 procent uczniów rozpoczyna studia.

W klasie pierwszej w ogóle nie ma ocen. Później mieszczą się one w skali od 1 do 5. Szkoły podzielone są na dwie kategorie. Większość to szkoły estońskie, ale z racji na znaczną mniejszość rosyjskojęzyczną (Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy stanowią około 1/3 mieszkańców Estonii) istnieją także szkoły rosyjskie.

- Powoli odchodzi się w nich od zasady, że językiem nauczania jest wyłącznie rosyjski - przyznaje Teresa Kärmas, nauczycielka języka niemieckiego w szkole nr 37 w dzielnicy Mustamäe, która zgodziła się opowiedzieć mi o systemie edukacji. - Po estońsku uczymy przedmiotów związanych ze sztuką. Ale w przeciwieństwie do szkół polskich taka muzyka, plastyka czy nawet wychowanie fizyczne jest u nas naprawdę na wysokim poziomie.

Po 9 i 12 klasie uczeń musi zdać egzamin - z języka ojczystego, matematyki i tzw. języka A.

- Rodzice uczniów ustalają, jaki język obcy będzie głównym językiem nauczania, czyli tym językiem A. Najczęściej jest to angielski, ale zdarzają się klasy, które wybierają rosyjski czy niemiecki. Obowiązkowo każdy uczy się trzech języków obcych - wyjaśnia pani Teresa. - Po kilku latach zapomnienia rosyjski znów wraca do łask. Teraz młodzi ludzie zrozumieli, że może być przydatny w kontaktach biznesowych. Równie ważny jest angielski, którego dzieci uczą się już w przedszkolu.

Nikt nikomu nie narzuca języka. Jeżeli w szkole zbierze się grupa 6-10 osób i będzie chciała się uczyć np. chińskiego czy japońskiego, to dyrekcja musi znaleźć im nauczyciela.

Sam egzamin - trzeba przekroczyć ustalony przez ministerstwo próg - uprawiania do przejścia na wyższy poziom. Czasami wprowadzane są jeszcze egzaminy dodatkowe, np. na zakończenie klasy z chemii czy geografii. Egzamin po 12 klasie otwiera praktycznie drzwi na uczelnie wyższe. Uczeń może wybrać, czy chce się uczyć na uczelni płatnej czy bezpłatnej.

W Estonii nie uczy się religii.

- Głównie dlatego, że brakuje nam wykształconych w tym kierunku nauczycieli. Porównując do Polski, kogoś w rodzaju etyka, znającego doskonale różne wyznania - tłumaczy pani Teresa.


Andrzej Kłopotowski

tell a friend :: comments 0


Poznać Huculszczyznę

Posted by admin on 2007-11-15 20:17:17 CET

16 listopada, godz. 19

W Willi Richtera (ul. Skorupki 10/12) zawisła wystawa fotografii i rysunków z Huculszczyzny - regionu zachodniej Ukrainy, w Karpatach Wschodnich. Jego oryginalną kulturę badają od 13 lat studenci architektury Politechniki Łódzkiej.

tell a friend :: comments 0


Inauguracja parlamentu 23.XI.

Posted by admin on 2007-11-15 20:15:34 CET

Półtora miesiąca po przedterminowych wyborach parlamentarnych na Ukrainie politykom udało się dojść do porozumienia w sprawie daty pierwszego posiedzenia Rady Najwyższej (parlamentu). Odbędzie się ono 23 listopada. Tego samego dnia w parlamencie powstanie "pomarańczowa" koalicja sił prozachodnich: Bloku Julii Tymoszenko i proprezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) - poinformował przywódca NU-LS Wiaczesław Kyryłenko.


Decyzję w sprawie inauguracyjnego posiedzenia Rady Najwyższej podjęli w czwartek przedstawiciele wszystkich ugrupowań, które weszły do parlamentu w wyniku wyborów 30 września: Partii Regionów Ukrainy, Bloku Julii Tymoszenko, NU-LS, partii komunistycznej i Bloku (byłego przewodniczącego parlamentu) Wołodymyra Łytwyna.

Wcześniej "pomarańczowi" oskarżali swych oponentów z Partii Regionów w tym obecnego premiera Wiktora Janukowycza, że odwlekają pierwsze posiedzenie parlamentu, ponieważ nie potrafią pogodzić się z utratą władzy.

tell a friend :: comments 0


Koncert zespołu Perkalaba (Ukraina) - huculski punk-folk

Posted by admin on 2007-11-15 13:21:32 CET

25 listopada (niedziela), godz. 20

Perkalaba to nazwa niewielkiej miejscowości na Ukrainie, gdzie jeszcze do polowy lat 80-tych istniał ogromny szpital psychiatryczny, którego pacjentów stanowili w dużej części zamykani tam na przymusowe leczenie przeciwnicy systemu politycznego, niepokorni artyści, ludzie próbujący żyć według innych wartości niż te, które wyznaczała władza komunistyczna..

Tak też nazwał się zespół, który powstał kilka lat temu w mieście Iwano-Frankowsk, niedaleko Lwowa.

Muzyką, którą gra ten 7-osobowy band z Ukrainy, określa się jako "huculski punk- folk". Ta nazwa oddaje wiele z klimatu muzyki granej przez zespół Perkalaba. Ich muzyka to przede wszystkim mistrzostwo pastiszu łączącego wiele gatunków: folk, punk, rock, ska, reggae - w jeden tryskający energią barwny muzyczny kolaż. Muzyka Perkalaby opiera się na niesamowitej energii wykonawczej, przede wszystkim wokalnej oraz na różnorodności brzmień i instrumentów (w tym etnicznych) używanych do jej wykreowania.

Koncerty Perkalaby, to "muzyczne show-spektakle", w których równie ważną rolę, co wielobarwna i energetyczna muzyka - odgrywa przekaz sceniczny występujących artystów. To szalony, ale na znakomitym poziomie artystycznym "muzyczny cyrk", który nikogo nie pozostawi obojętnym.

Dyskografia: 2007 - ???????? ?????-?????????? / Ivano-Frankivsk On The Air; 2007 - ??????! (???????????) / Highlands! (re-issue); 2006 - Qzzaargh vs Perkalaba; 2005 - ??????! / Highlands.

Skład zespołu: Andriy "Fedot" Fedotov (guitar and vocals); Yarema Stetsik (bass and vocals); Serhiy Leonov (guitar); Sasha "Puytush" Sinhayevskiy (percussion); Volodymir "Vovyendzhya" Shoturma (cymbals); Seroha Shvayuk (trumpet); Orest Hudima (trombone); Ihorko Rimik (percussion and timbales).


CDQ, ul. Burakowska 12, 25 listopada (niedziela), godz. 20. Bilety 15 zł - 20 zł.

tell a friend :: comments 0


O Ukrainie podstawowe informacje

Posted by admin on 2007-11-15 09:24:18 CET

Ukraina - mapa kraju


Kalendarz ukraińskich świąt pańtwowych i cerkiewnych

Kodeks Pracy Ukrainy (art. 73) wymienia nastepujace dni swiateczne i wolne od pracy:

1 stycznia Nowy Rok
7 stycznia Boze Narodzenie
8 marca Miedzynarodowy Dzien Kobiet
1 i 2 maja Swieto Pracy
9 maja Dzien Zwyciestwa
28 czerwca Dzien Konstytucji Ukrainy
24 sierpnia Dzien Niepodleglosci Ukrainy

Dniami wolnymi od pracy sa rowniez swieta religijne:

jeden dzien (niedziela) Pascha (Wielkanoc)
jeden dzien (niedziela) Trojcy Swietej




Konstytucja Ukrainy http://www.irekw.internetdsl.pl/konstytucja_ukrainy.html Tekst w języku ukraińskim




LUDNOŚĆ:
Na Ukrainie mieszka ponad 51 ml mieszkańców, z czego 73% stanowią Ukraińcy, 22% Rosjanie (głównie na Zaporożu, Krymie i obw. odeskim), Białorusini (0,9%), Żydzi (0,9%), Tatarzy krymscy, Mołdawianie, Polacy (0,4%, głównie w obw. Żytomierskim i chmielnickim). Poza granicami kraju mieszka 7,5 mln Ukraińców z czego 4,4 mln. w Rosji.
Od roku 1991 notuje się ujemny przyrost naturalny (obecnie -6,1 promila). Przeciętna długość życia wynosi dla mężczyzn 63 lata, dla kobiet 73 lata. Struktura wieku kształtuje się następująco: do 19 lat - 27,5%, powyżej 65 lat - 13,6%.
Ludność miejska stanowi 68%. Największe miasta: Kijów (2,6 mln), Charków, Dniepropietrowsk, Donieck, Odessa, Zaporoże, Lwów, Krzywy Róg.

PKB 364 mld USD
Wzrost PKB 7,1%
PKB na 1 mieszkańca 7 800 USD
Struktura PKB rolnictwo 17,5%; przemysł 42,7%; usługi 39,8%
Zadłużenie 48,87 mld USD
Inflacja 11,6%
Bezrobocie 2,7%
oficjalnie zarejestrowanych; znaczne bezrobocie ukryte, duża liczba niezarejestrowanych bezrobotnych, szacunki Międzynarodowej Organizacji Pracy oceniają bezrobocie na Ukrainie na 6,7%
Produkcja energii elektrycznej 192 mld kWh
Przemysł węgiel, energia elektryczna, metale żelazne i nieżelazne, maszyny i pojazdy, chemikalia, przetwórstwo żywności (zwłaszcza cukier)
Rolnictwo zboża, buraki cukrowe, słonecznik, warzywa; wołowina, mleko
Ziemie nawadniane 22080
Eksport - surowce i produkty żelazo i metale nieżelazne, paliwa i produkty petrochemiczne, chemikalia, maszyny i pojazdy, żywność
Import - surowce i produkty energia, maszyny i urządzenia, chemikalia
Waluta 1 hrywna (UAH) = 100 kopiejek
Eksport - najważniejsi partnerzy Rosja 22,1%, Turcja 6%, Włochy 5,6%
Import - najważniejsi partnerzy Rosja 35,5%, Niemcy 9,4%, Turkmenistan 7,4%, Chiny 5%
Struktura wiekowa 0-14 lat: 14% (mężczyźni 3334428, kobiety 3163378), 15-64 lat: 69,6% (mężczyźni 15465544, kobiety 16769495), 65 lat i więcej: 16,3% (mężczyźni 2564512, kobiety 5002505)
Przyrost naturalny -0,68%
Liczba urodzeń na 1000 osób 9,45
Liczba urodzeń na 1000 osób 16,07
Kobiety/Mężczyźni 53,9% / 46,1%
Śmiertelność niemowląt (liczba zgonów na 1000 urodzeń;) 9,5
HIV/AIDS 1,4%
Średnia życia całej populacji 67,88 lat
Średnia życia kobiet 73,96 lat
Średnia życia mężczyzn 62,16 lat
Analfabetyzm 0,6%
Analfabetyzm kobiet 0,8%
Analfabetyzm mężczyzn 0,3%
Grupy etniczne Ukraińcy 77,8%, Rosjanie 17,3%, Białorusini 0,6%, Mołdawianie 0,5%, Tatarzy krymscy 0,5%, Bułgarzy 0,4%, Węgrzy 0,3%, Rumuni 0,3%, Polacy 0,3%, Żydzi 0,2%, inni 1,8%
Telefony 12,142 mln

Telefony komórkowe 17,214 mln
Numer kierunkowy 380
Stacje radiowe 524

Stacje telewizyjne 647

Domena narodowa .ua
Dostawcy internetu 229110
Użytkownicy internetu 5278000
Sieć kolejowa 22 473 km
9250 km zelektryfikowanych
Sieć drogowa 169 477 km
utwardzonych 164732 km, w tym 15 km autostrad
Porty lotnicze 499
w tym 193 o nawierzchni utwardzonej
Drogi wodne 2 253 km
Flota handlowa 202 (statków)
911 201 BTW

tell a friend :: comments 0


Kto na wiceministra?

Posted by admin on 2007-11-15 08:53:53 CET


Wojciech Szacki, groh

Ministrowie Tuska są już znani, zaczęła się giełda kandydatów na wiceministrów. W PO i PSL można usłyszeć nazwiska, ale tylko nieoficjalnie - z formalnościami partie czekają na zaprzysiężenie rządu.

PO i PSL ustaliły, że we wszystkich resortach będą przedstawiciele obu partii, ale niekoniecznie w randze sekretarza stanu. PSL w części ministerstw będzie miała podsekretarzy stanu. Różnica tkwi nie tylko we władzy, w prestiżu i pieniądzach. Sekretarz stanu może być jednocześnie posłem lub senatorem, a podsekretarz - nie.

(Nieoficjalni) kandydaci PO na wiceministrów: ¨ MSWiA - Sławomir Nitras, ma odpowiadać za administrację, w poprzedniej kadencji w komisji administracji i spraw wewnętrznych; ¨Ministerstwo Gospodarki - Adam Szejnfeld, w poprzedniej kadencji wiceprzewodniczący komisji gospodarki; ¨ Ministerstwo Pracy - Jarosław Duda, senator, w rządzie Jerzego Buzka wiceprezes PFRON; ¨ MEN - Krystyna Szumilas, w poprzedniej kadencji szefowa sejmowej komisji edukacji; ¨Ministerstwo Ochrony Środowiska - Stanisław Gawłowski, w gabinecie cieni PO odpowiedzialny za środowisko; ¨Ministerstwo Infrastruktury - Tadeusz Jarmuziewicz, odpowiadał za tę działkę w gabinecie cieni PO.

(Nieoficjalni) kandydaci PSL na wiceministrów:

¨ MSZ - Jan Borkowski, wiceszef MSZ w koalicji SLD-PSL (1993-1997) i ekspert PSL od polityki zagranicznej. Innym kandydatem jest "konsul z Ukrainy", ale nasz rozmówca nie chciał ujawnić jego nazwiska;¨Ministerstwo Rolnictwa - Stanisław Kalemba; ¨ Ministerstwo Sportu - Eugeniusz Kłopotek; ¨Ministerstwo Skarbu - Jan Bury, wiceprezes PSL. Miał propozycję z Ministerstwa Sprawiedliwości, ale jej nie przyjął; ¨Ministerstwo Infrastruktury - część PSL typuje Janusza Piechocińskiego, wiceprezesa PSL. Ale - jak usłyszeliśmy - nie ma on poparcia Waldemara Pawlaka i stąd się wzięła kandydatura Jarmuziewicza z PO.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Andrzej Rychard dla WP: jaka jest dzisiejsza Ukraina?

Posted by admin on 2007-11-15 08:24:54 CET



Zdarzyło mi się ostatnio spędzić parę dni w Charkowie. Byłem tam też ponad rok temu i widzę postęp: jeszcze więcej samochodów (co niestety przekłada się na więcej korków), ogólnie na ulicach ludzie chyba nieco lepiej ubrani. Ale to przecież tylko wrażenia z parodniowego pobytu i jak każde wrażenia mogą być mylne. Bo muszę też pamiętać o tym, co mówił mi taksówkarz w powrotnej drodze na lotnisko: że wciąż jest kiepsko, że władza ciągnie do siebie, że tylko bogatym dobrze, że jego zdaniem Ukraina jest 10 lat wstecz wobec Polski (co i tak nie byłoby źle). Jaka jest więc dzisiejsza Ukraina?



Prof. Andrzej Rychard(fot. wp.pl / Konrad Żelazowski)

Przede wszystkim pamiętać musimy, że wciąż bardzo różna na wschodzie i na zachodzie. A Charków to wschód – bardziej podlegający rosyjskim wpływom i bardziej "zsowietyzowany" przez kilkadziesiąt lat. Dlatego też szczególnie należy doceniać wyrażane też tam europejsko-unijne aspiracje. Zarazem jednak koledzy z tamtejszego uniwersytetu są realistycznie świadomi dystansu, jaki dzieli dzisiejszą Ukrainę od unijnych standardów. Nie jest jednak dla mnie całkiem jasne, na ile kraj ten ów dystans łatwo będzie nadrabiał. Zwykle zakładamy, że Ukraina posuwa się po linii prostej, z problemami, ale jednak ku „Zachodowi”, że model jest jeden i że jest nim rynek i demokracja.

Pomijając już rozmaite warianty tego rynku i demokracji na samym Zachodzie, nie możemy być pewni, że Ukraina – i to jako całe państwo, ze swoim wschodem i zachodem - idzie po tej jednolitej linii. Niektórzy komentatorzy zinterpretowali słynną „pomarańczową rewolucję” na kijowskim Majdanie jako sygnał tworzącego się społeczeństwa obywatelskiego. Chyba za wcześnie. Takie procesy trwają długo. Ukraina niewątpliwie gdzieś idzie, ale czy ku Zachodowi - tego nie wiemy.

Muszę powiedzieć, że niepewność ta we mnie wzrosła, gdy na jednym z seminariów zadano mi pytanie, jakie uczucia budzi we mnie rewolucja październikowa, której rocznica właśnie wtedy była. Zbaraniałem i po chwili odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że żadne, a lata 1917-18 w Polsce kojarzą się raczej z odrodzeniem kraju po zaborach. Nie wiem, czy ta odpowiedź spotkała sie z pełnym zrozumieniem. Nie wiem, bo Charków to miasto, w którym na ogromnym placu (podobno drugim co do wielkości na świecie po słynnym Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie) stoi też ogromny pomnik Lenina. I podobno ewentualne plany przebudowy tego placu spotkałyby się z protestami mieszkańców – tak mi mówiono.

Nie zdajemy sobie bowiem sprawy, jak głęboko wsiąknięte kulturowo w tamtejsze społeczeństwo jest dziedzictwo komunizmu, systemu, który przecież nigdy jednoznacznie i wprost nie został tam potępiony i odrzucony. To dziedzictwo, w którym rewolucja jest wciąż elementem własnej, a wcale nie narzuconej historii, Lenin jest bohaterem, a z Rosją trzeba się przyjaźnić, bo – jak powtórzył to parokrotnie wspomniany taksówkarz: „Putin mołodiec!”. I kiedy dowiózł mnie już na lotnisko, to celnik grzecznym tonem spytał mnie: „Towariszcz Rychard, co tam macie do oclenia?”. Zwrot „towariszcz” był dla niego po prostu naturalnym zwrotem grzecznościowym. Gdy rozpoczęła się rozmowa po rosyjsku na temat tego, że nic nie mam i gdy w pewnym momencie zabrało mi słów w moim skąpym rosyjskim zasobie, bezwiednie przeszedłem na angielski. Wtedy celnik prześwidrował mnie wzrokiem, jakiego już od blisko dwudziestu lat na szczęście nie pamiętam z Polski i powiedział: a przecież mówiliście, że znacie rosyjski, to dlaczego mówicie po angielsku? Już prawie wchodziłem w absurdalną sytuację, chcąc się tłumaczyć, ale szczęśliwie odpuścił tę sprzeczność w moich zeznaniach.

Moje z pewnością powierzchowne wrażenia prowadzą do wniosku, że kierunek ukraińskiej transformacji nie jest przesądzony do końca. Ale czemu tu się dziwić, skoro, jak donosi „Guardian”, ponad jedna piąta Niemców chciałaby odbudowy Muru Berlińskiego, a 73% Niemców ze wschodu uważa, że socjalizm był co do zasady dobrą ideą, tyle że źle wprowadzoną. Dziedzictwo komunizmu obecne jest jak widać nie tylko na wschód od nas, a i u nas też pewnie by się znalazło.

Prof. Andrzej Rychard specjalnie dla Wirtualnej Polski

tell a friend :: comments 0


Po Schengen nadal przywileje wizowe dla Ukraińców

Posted by admin on 2007-11-15 08:03:19 CET


Marcin Wojciechowski

Prawie połowa Ukraińców będzie miała po wejściu Polski do strefy Schengen prawo do bezpłatnych wiz - zapewnia wiceminister MSZ Paweł Kowal

To reakcja na nasz wczorajszy tekst, że odchodząca szefowa MSZ Anna Fotyga chce jeszcze przed piątkowym zaprzysiężeniem nowego rządu podpisać rozporządzenie ustalające - po wejściu Polski do strefy Schengen - cenę polskich wiz narodowych na 75 euro. Zaporową w porównaniu z tzw. wizami schengeńskimi za 35 euro dla Rosjan i Ukraińców oraz 60 euro dla Białorusinów, bo ich kraj nie ma specjalnej umowy wizowej z UE. Dziś Ukraińcy nie płacą za polską wizę nic.

Wiceminister MSZ Paweł Kowal zapewnił nas jednak wczoraj, że Polska postara się ten stan utrzymać za pomocą umowy dwustronnej z Ukrainą. 14 kategorii obywateli Ukrainy ma mieć prawo do zupełnie bezpłatnych wiz. - Ulga ma objąć aż połowę ludności Ukrainy! Podobne porozumienie jest negocjowane z Białorusią. Poza tym szef MSZ będzie mógł zwalniać obywateli określonych krajów z obowiązku opłat za wizy. Podobne uprawnienia dotyczące konkretnych osób będzie miał także każdy polski konsul - mówi Kowal. Jego zdaniem podana w zarządzeniu cena 75 euro za wizę narodową w praktyce będzie wymagana od naszych sąsiadów niezwykle rzadko.

Wizy narodowe mają być przeznaczone dla osób potrzebujących wizy do naszego kraju na dłużej, np. dla studentów, ludzi mających pozwolenie na pracę w Polsce lub posiadających tu krewnych lub groby bliskich. Prawo do bezpłatnej polskiej wizy narodowej będą mieli także posiadacze tzw. Karty Polaka.

Jednak w uzasadnieniu do przygotowywanego rozporządzenia o nowych stawkach wizowych jest zapis, że - według UE - wizy narodowe nie powinny przekraczać 3 proc. wszystkich wydawanych. Czyli Polska nie powinna wydawać ich więcej niż kilkadziesiąt tysięcy. Polscy dyplomaci mówią jednak nieoficjalnie, że w praktyce może być ich więcej, a 3 proc. to tylko ideał, do którego powinny dążyć kraje UE. Hiszpania wydaje 22 proc. wiz narodowych, Niemcy 8 proc., a Francja 6 proc.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Ministerstwo Obrony Ukrainy: samoloty CIA nigdy u nas nie lądowały

Posted by admin on 2007-11-15 08:01:24 CET

Na lotniskach ukraińskiego Ministerstwa Obrony Narodowej nigdy nie lądowały samoloty CIA - oświadczył w środę rzecznik MON w Kijowie Andrij Łysenko.

"Twierdzenia, jakoby tak było, nie mają żadnych podstaw, są przejawem braku kompetencji i brzmią absurdalnie" - powiedział Łysenko w rozmowie z agencją Interfax-Ukraina.

Jak ogłosił wcześniej w Strasburgu sprawozdawca Parlamentu Europejskiego, Włoch Claudio Fava, PE chce przygotować raport po rewelacjach ujawnionych w rosyjskim filmie o rzekomym więzieniu CIA na Ukrainie, do którego mieli być przeniesieni więźniowie z Polski i Rumunii.

Chodzi o zrealizowany przez rosyjską telewizję państwową RTR film autorstwa Arkadija Mamontowa.

Powołując się na zdjęcia i wypowiedzi świadków w filmie, Fava powiedział, że są "wskazówki, ale nie dowody", że mogło dojść do przeniesienia na Ukrainę - do więzienia CIA, wybudowanego w drugiej połowie 2005 roku - więźniów, którzy rzekomo mieli być przetrzymywani wcześniej w Polsce i Rumunii.

tell a friend :: comments 0


Wednesday, November 14 2007

PE zbada doniesienia o rzekomym więzieniu CIA na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-14 20:01:44 CET

Parlament Europejski chce przygotować raport po rewelacjach ujawnionych w rosyjskim filmie o rzekomym więzieniu CIA na Ukrainie, do którego mieli być przeniesieni więźniowie z Polski i Rumunii - ogłosił w Strasburgu sprawozdawca PE Claudio Fava.


Jak sprecyzował, chodzi o "raport z własnej inicjatywy" (czyli bez żadnej mocy prawnej dla rządów), który przygotuje Komisja ds. wolności obywatelskich PE w świetle nowych rewelacji, jakich dostarczyły w ostatnim czasie media, w tym zrealizowany przez państwową rosyjską telewizję RTR film autorstwa Arkadija Mamontowa.

Powołując się na zdjęcia i wypowiedzi świadków w filmie, Fava powiedział, że są "wskazówki, ale nie dowody" na ewentualne przeniesienie na Ukrainę do więzienia CIA wybudowanego w drugiej połowie 2005 roku więźniów, którzy rzekomo mieli być przetrzymywani wcześniej w Polsce i Rumunii. - To pachnie zwykłym rosyjskim, czarnym PR wobec Ukrainy - skomentował eurodeputowany Konrad Szymański (PiS), który był aktywnym członkiem specjalnej tymczasowej komisji PE ds. domniemanych lotów i więzień CIA w Europie.

Towarzyszący Favie na konferencji prasowej drugi włoski eurodeputowany Giulietto Chiesa, były wieloletni korespondent w Rosji, zapewnił, że "ma zaufanie do autora filmu".

- To bardzo dobry dziennikarz i mój przyjaciel. Przecież nie można mówić, że wszystko, co emituje rosyjska telewizja jest złe - odpowiadał Chiesa wątpiącym w wiarygodność filmu dziennikarzom.

Zgodnie z filmem - jak relacjonowali włoscy eurodeputowani - istnieje rozkaz z sierpnia 2005 roku wydany przez szefa ukraińskiego sztabu generalnego Serhija Kyryczenkę w sprawie wybudowania więzienia dla 10 więźniów i 10 strażników w bazie wojskowej Makariw 1, niedaleko Kijowa.

Fava wyjaśnił, że nowy raport PE ma służyć także do ponaglenia rządów państw członkowskich UE, by ustosunkowały się do poprzedniego raportu europarlamentu. - Dwa kierujące Unią Europejską przewodnictwa (od czasu przyjęcia raportu) postanowiły nic w tej sprawie nie robić. Nie było żadnej reakcji w stosunku do podejrzanych rządów - żalił się Fava.

Po rocznej pracy specjalna komisja PE ds. CIA przyjęła w listopadzie 2006 roku raport, w którym oskarżyła rządy państw członkowskich o współpracę z USA i ukrywanie jej przed opinią publiczną. Raport stawia zarzuty 17 krajom, w tym Polsce. I choć w projekcie raportu eurodeputowani napisali, że w Starych Kiejkutach koło Szczytna "mógł istnieć tymczasowy, tajny ośrodek przetrzymywania", to ostatecznie, po głosowaniu, zostało zdanie, iż "nie można stwierdzić, że w Polsce były zlokalizowane tajne ośrodki przetrzymywania" więźniów CIA.

Z kolei w przyjętym 26 czerwca tego roku przez Radę Europy raporcie szwajcarski senator Dick Marty napisał, że były prezydent Aleksander Kwaśniewski "wiedział i aprobował" rolę Polski w tajnych operacjach CIA prowadzonych na terytorium polskim. O operacjach CIA w Polsce mieli też wiedzieć ówcześni wysocy rangą funkcjonariusze państwowi: minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński, szef WSI Marek Dukaczewski oraz szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marek Siwiec. Wszyscy zaprzeczyli tym informacjom.

tell a friend :: comments 0


Ukraina zrobiła "ostatni krok" na drodze do WTO

Posted by admin on 2007-11-14 19:59:47 CET

Ukraina uczyniła ostatni krok na drodze do członkostwa w Światowej Organizacji Handlu (WTO), podpisując z Kirgistanem protokół o dostępie na rynki towarów i usług - poinformował w Kijowie szef ukraińskiej dyplomacji Arsenij Jaceniuk.


Nie ma już żadnych przeszkód, by do końca bieżącego roku Ukraina została członkiem WTO - oświadczył minister.

Według Jaceniuka już w czwartek dojdzie do zatwierdzenia raportu grupy roboczej, przygotowującej wejście Ukrainy do WTO.

Raport jest już gotowy, wszystko zostało uzgodnione, grupa robocza czekała praktycznie już tylko na ostatni protokół (z Kirgistanem) - zaznaczył minister w rozmowie z dziennikarzami.

Jak wyjaśniał wcześniej zastępca szefa kancelarii prezydenta Wiktora Juszczenki Ołeksandr Szłapak, raport grupy roboczej zostanie przedstawiony w końcu listopada w siedzibie WTO w Genewie. Gdy będzie już zatwierdzony powinno dojść do posiedzenia rady WTO, na którym najprawdopodobniej zapadnie decyzja o przyjęciu Ukrainy do tej organizacji.

Chociaż Ukraina stara się o członkostwo w WTO od 1993 r., miejscowy parlament przystąpił do rozpatrywania niezbędnych dla tego aktów prawnych dopiero w 2005 r. Ostatnich 11 ustaw Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła wiosną tego roku.

tell a friend :: comments 0


Premier: czynniki zewnętrzne i sytuacja polityczna powodem wzrostu inflacji na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-14 19:57:01 CET

Tegoroczna inflacja na Ukrainie jest spowodowana głównie przez czynniki zewnętrzne, ale także polityczną sytuację w kraju - poinformował w środę premier Ukrainy Wiktor Janukowycz.


Premier podkreślił, że rząd robi wszystko, aby utrzymać w ryzach inflację.

Ceny na Ukrainie wzrosły w okresie styczeń-październik 2007 roku o 11,7 proc.

W 2006 r. inflacja wyniosła 11,6 proc., a w 2005r. 10,3 proc.

tell a friend :: comments 0


Austria: na Boże Narodzenie znaczek pocztowy z motywami ukraińskimi

Posted by admin on 2007-11-14 19:55:46 CET

W Wiedniu został zaprezentowany okolicznościowy znaczek Poczty Austriackiej o tematyce Bożego Narodzenia. Przedstawia on ikonę z ukraińskiego kościoła św. Barbary w stolicy Austrii. "Wybór tego motywu potwierdza wielowiekowe związki kulturalne między Austrią i Ukrainą, podkreślił podczas prezentacji greckokatolicki wikariusz generalny Alexander Ostheim-Dzerowycz, przez wiele lat proboszcz kościoła św. Barbary.

Na znaczku widnieje ikona Bożego Narodzenia autorstwa ukraińskiego malarza Światosława Hordynskiego. Została ona wykonana w 1984 roku przy okazji renowacji kościoła. Ks. Ostheim-Dzerowycz omówił teologiczną wymowę ikony, której punkt centralny stanowi Matka Boża "jako punkt styczności między niebem a Ziemią ".

W prezentacji znaczka w salach wiedeńskiej Poczty Głównej uczestniczył m.in. emerytowany ukraiński biskup katolicki Sofron Mudry, dyrektor poczty Anton Wais, ambasador Ukrainy w Wiedniu Wolodymyr Jelczenko oraz przewodniczący towarzystwa austriacko-ukraińskiego, Rudolf Edlinger.

Znaczek specjalny z ukraińską ikoną jest jednym z dwóch znaczków o tematyce Bożego Narodzenia: drugi z nich ukazuje obraz z ołtarza w Oberwöllan w Karyntii.

Źródło: KAI

tell a friend :: comments 0


"Ukraińska Prawda" o kryzysie politycznym na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-14 15:52:14 CET

Ukraińska prawda pisze, że półtora miesiąca po wyborach na Ukrainie nadal nie ma rządzącej koalicji i Rady Ministrów. Opiniotwórczy portal internetowy zauważa, że Polska uporała się z kryzysem o wiele szybciej.

Autorzy artykułu Mustafa Najem i Serhij Leszczenko zwracają uwagę, że w Polsce wybory odbyły się 3 tygodnie później niż na Ukrainie. Mimo to swoje prace rozpoczął już nowy parlament i powołano premiera.

Ukraińska Prawda podkreśla, że na Ukrainie nie działa obecnie żadna z tych instytucji i przypomina, że kryzys polityczny trwa faktycznie od 2 kwietnia. Początkowo były spory o rozwiązanie parlamentu, a teraz trwają rozmowy dotyczące koalicji, rządu i premiera mimo że podpisano wstępne dokumenty o powołaniu pomarańczowego sojuszu. Portal przedstawia kilka możliwości rozwoju sytuacji, wśród nich nawet objęcie stanowiska przewodniczącego parlamentu przez Wiktora Janukowycza. Są to jednak tylko scenariusze - ukraińscy politycy nie są się w stanie dotąd porozumieć, nawet co do terminu pierwszego posiedzenia Rady Najwyższej.

tell a friend :: comments 0


Bez kontroli na granicy wewnętrznej, więcej kontroli na granicy zewnętrznej

Posted by admin on 2007-11-14 15:35:58 CET

Wejście Polski do układu Schengen oznacza przede wszystkim zniesienie kontroli paszportowych na przyszłej granicy wewnętrznej z Niemcami, Słowacją, Czechami i Litwą. Będą one natomiast bardziej szczegółowe na granicy zewnętrznej - z Rosją, Białorusią i Ukrainą - co ma zapobiec nielegalnej imigracji i przemytowi.

W czwartek unijni ministrowie spraw wewnętrznych podjęli polityczną decyzję w sprawie rozszerzenia strefy Schengen o dziewięć nowych krajów UE, w tym o Polskę. Kontrole na granicach lądowych mają zniknąć w nocy z 20 na 21 grudnia br. Formalnie tę decyzję będzie musiał jeszcze pozytywnie zaopiniować Parlament Europejski (głosowanie przewidziano podczas sesji 15 listopada w Strasburgu).

Zniesienie kontroli na lotniskach nastąpi nieco później, bo do końca marca - oczywiście dla pasażerów lecących do krajów Schengen.

To, że na granicach z państwami Schengen nie będzie kontroli nie oznacza, że formalnie przestanie ona istnieć. Granice będzie jednak można przekraczać niemal w dowolnym miejscu a to ułatwienie m.in. dla turystów, którzy czasem nieświadomie wchodzą na teren unijnych sąsiadów.

Strażnicy graniczni z przejść przeniosą się na trasy międzynarodowe i dojazdowe do granicy. Pojawią się też tzw. grupy mobilne - zespoły patrolowo-interwencyjne, których zadaniem będzie sprawdzanie dokumentów, legalności pobytu cudzoziemców oraz zapobieganie przemytowi.

Pracę strażników będą usprawniać tzw. schengen-busy, pełniące rolę "przewoźnych przejść granicznych". Są to specjalne samochody wyposażone w sprzęt niezbędny do przeprowadzania kontroli - np. komputer podłączony do baz danych zawierających m.in. informacje o osobach poszukiwanych, urządzenia do sprawdzania odcisków palców, czy mini laboratoria do wykrywania narkotyków. Komenda główna SG planuje, że docelowo będzie ich ok. 30.

Na granicy wewnętrznej będą też wprowadzane wspólne międzynarodowe patrole wzorowane na tych działających już na odcinku polsko-niemieckim. Wiąże się to jednak z koniecznością przeszkolenia polskich funkcjonariuszy z prawa obowiązującego po stronie czeskiej, litewskiej i słowackiej, a tamtejszych - z polskich regulacji.

Chodzi tu głównie o zapobieganie nielegalnej imigracji. Wielu obcokrajowców, którzy chcą wyjechać na Zachód, może bowiem próbować wykorzystać to, że na granicy z innymi państwami Schengen nie będzie kontroli. Strażnicy graniczni, tak jak dotąd, będą też zapobiegać próbom przemytu papierosów czy alkoholu - rozszerzenie strefy nie oznacza bowiem wolnego przepływu towarów akcyzowych. Będzie można przewieźć np. 800 sztuk papierosów, 10 litrów spirytusu, 20 litrów wina o zwiększonej zawartości alkoholu czy 60 litrów wina musującego.

Strażnicy będą też wracać na tzw. wewnętrzne przejścia graniczne w sytuacjach wyjątkowych - np. zagrożenia terrorystycznego, czy też prawdopodobnie w czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012.

Na przejściach z Rosją, Ukrainą, Białorusią - kontrole wjazdowe będą bardziej skrupulatne. By uszczelnić granicę już od kilku lat zwiększano tam liczbę strażników granicznych - obecnie jest ich blisko 10 tys. Mają tam też powstać nowe przejścia graniczne - 4 są planowane na granicy z Ukrainą.

Generalnie dla Polaków jadących na Wschód sytuacja zmieni się niewiele; Ukraińcy, Rosjanie, Białorusini będą się jednak musieli liczyć ze wzrostem kosztów i utrudnieniami. Obywateli Białorusi wiza schengenowska kosztować będzie 60 euro, Rosjan i Ukraińców nieco taniej, bo 35 euro (te dwa kraje zawarły bowiem z UE umowy o readmisji, czyli przyjmowaniu osób, które z ich terenu nielegalnie przedostały się do Unii).

Na tych odcinkach granicy będą też obowiązywać dwustronne umowy o tzw. małym ruchu granicznym. Dzięki nim obywatele tych krajów będą mogli poruszać się na obszarze do 30 km w głąb Polski bez konieczności posiadania wizy "schengenowskiej". Takie zezwolenie nie będzie jednak uprawniało do przekraczania granic Polski z innymi krajami Schengen.

Podpisana pod koniec września przez prezydenta Karta Polaka zakłada też refundację kosztów wiz tym Polakom, którzy mieszkają na Wschodzie i mają tamtejsze obywatelstwo.

Układ z Schengen powstał w 1985 roku (modyfikowany w późniejszych latach). Znosi on kontrolę na wewnętrznych granicach państw, które podpisały dokument. Do strefy należały dotychczas prawie wszystkie z państw UE - poza Wielką Brytanią i Irlandią - a także Norwegia oraz Islandia, nie wchodzące w skład Wspólnoty. Nowe kraje Unii (poza Cyprem, Bułgarią i Rumunią;) mają stać się członkami strefy równocześnie.

tell a friend :: comments 0


Kto na Białorusi chce unii z Polską

Posted by admin on 2007-11-14 15:34:31 CET


Andrzej Poczobut, Grodno

Po raz pierwszy zadaliśmy pytanie o połączeniu się z Polską i wynik był dla nas sporą niespodzianką - mówi "Gazecie" Aleksander Sasnou, wiceszef NISEPI.

- Wcześniej takiej tendencji w społeczeństwie białoruskim nie obserwowaliśmy - dodaje politolog Walery Karbalewicz.

Najwięcej zwolenników połączenia z Polską jest wśród młodzieży w wieku od 20-24 lat mieszkającej na wsiach i popierającej w większości białoruską opozycję.

Według spisu ludności z 1999 roku na Białorusi mieszka 396 tys. Polaków, czyli zalewie 3,9 proc. społeczeństwa. Czyli ideę przyłączenia się wspiera także część rdzennych Białorusinów.

- Nie znam polityków chcących połączenia Białorusi z Polską ani z tej, ani z tamtej strony granicy. Nie dąży do tego nasza organizacja - mówi "Gazecie" Igor Bancer, rzecznik Związku Polaków na Białorusi. Zdaniem Bancera części ludzi podoba się pomysł przyłączenia się do Polski , bo w oczach Białorusinów jest to atrakcyjne, europejskie państwo, z którym ich kraj ma wspólną historie.

Propaganda rządowa wielokrotnie zarzucała opozycji dążenia do przyłączenia Białorusi do Polski. Ale wśród opozycjonistów nie ma polityków dążących do integracji z Polską.

- Białoruskie siły demokratyczne nie są ani propolskie, ani prorosyjskie, ani proamerykańskie. Jesteśmy probiałoruscy - mówi "Gazecie" lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka. Uważa on, że znaczący wpływ na wynik sondażu ma negatywny stosunek reżimu do polskiej mniejszości narodowej.

Z kolei politolog Walery Karbalewicz wskazuje, że poparcie dla połączenia się z Polską wykazują przede wszystkim katolicy, których liczba jest oceniana na 10-20 proc. Dla katolików Polska jest jeżeli nie duchowo bliskim krajem, to w każdym razie nie obcym - uważa Karbalewicz.

Niezależna gazeta internetowa "Biełoruskije Nowosti" podsumowujące wyniki sondażu twierdzi, że świadczą one o bliskości Białorusinów i Polaków. Po Rosjanach Polacy na równi z Ukraińcami są najbliższym narodem dla Białorusinów - pisze gazeta.

Badania opinii publicznej zostały przeprowadzone we wrześniu na próbie 1514 osób.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Resort skarbu nie zaprzecza, że zwrócił się do CBA w sprawie Stoczni Gdańsk

Posted by admin on 2007-11-14 15:33:00 CET

Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) nie zaprzeczyło, że zwróciło się do CBA w sprawie prywatyzacji Stoczni Gdańsk.

"Ministerstwo Skarbu Państwa podjęło stosowne kroki celem zabezpieczenia interesu Skarbu Państwa oraz zachowania przejrzystości procesu przekształceń własnościowych Stoczni Gdańsk SA" - odpowiedziało we wtorek biuro prasowe MSP pytane przez PAP, czy zwróciło się do CBA w sprawie prywatyzacji stoczni.

O sprawie napisała wtorkowa Gazeta Wyborcza, podając, że minister skarbu Wojciech Jasiński złożył zawiadomienie do CBA w związku z informacjami, że sposób sprzedaży stoczni może być niekorzystny dla państwa. CBA potwierdziło wpłynięcie zawiadomienia.

Według informatora gazety w zawiadomieniu chodzi o zarzuty, które przedstawiał już wcześniej publicznie prezes państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu Paweł Brzezicki. Twierdził on, że transakcja ze stroną ukraińską nie gwarantuje bezpieczeństwa finansowego stoczni.

Do końca listopada Stocznię Gdańsk ma kupić ISD Polska, spółka należąca do ukraińskiego Związku Przemysłowego Donbasu. ISD Polska ma uzyskać ponad 80 proc. akcji w Stoczni Gdańsk. Ukraińska firma prowadzi działalność na rynkach wyrobów hutniczych, a także koksu i produktów węglopochodnych.

ISD Polska chce kupić udziały w Stoczni Gdańsk za 400 mln zł.

We wrześniu br. władze Stoczni deklarowały, że ISD docelowo chce kupić także pozostałe akcje Stoczni należące m.in. do Agencji Rozwoju Przemysłu, Stoczni Gdynia i Cenzinu. Gdyby ARP i firmy zgodziły się odsprzedać akcje, Ukraińcy mogliby stać się 100-proc. właścicielem Stoczni Gdańsk.

W miniony czwartek zgodę na przejęcie Stoczni Gdańsk przez Grupę Donbas wydał Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Pod koniec października br. pracownicy Stoczni Gdańsk manifestowali w Gdańsku w związku z obawami, że nowa ekipa rządowa wstrzyma bądź opóźni prywatyzację firmy. Stoczniowcy podkreślali, że nowy inwestor obiecał m.in. inwestowanie w zakład oraz podwyżki pensji dla pracowników.

tell a friend :: comments 0


Juszczenko w Izraelu: Ukraińcy nie są antysemitami

Posted by admin on 2007-11-14 15:31:02 CET

Podczas wizyty w Izraelu prezydent Wiktor Juszczenko zapewnił, że Ukraińcy nie są antysemitami - relacjonuje ukraińska agencja informacyjna UNIAN.


Antysemityzm i ksenofobia nie są dziś cechami charakterystycznymi dla narodu ukraińskiego - powiedział Juszczenko w Jerozolimie, spotykając się podczas rozpoczętej we wtorek trzydniowej wizyty ze środowiskami ukraińskiej emigracji żydowskiej.

Mówiąc o roli Ukraińców do Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) w historii kraju, podkreślił, że nie prowadziła ona działań o charakterze antysemickim, a wśród jej bojowników było wielu Żydów. Juszczenko zaznaczył, że działalność tej formacji traktowana jest na Ukrainie w kategoriach ruchu narodowo-wyzwoleńczego.

Ukraiński prezydent zachęcał władze Izraela do uznania Wielkiego Głodu na Ukrainie w latach 1932-1933 za ludobójstwo. Wyjaśnił, że starania Kijowa w tej sprawie nie są skierowane przeciwko jakiemukolwiek państwu.

- Jeśli ktoś twierdzi, że jest to działanie przeciwko Rosji, to odpowiem mu, że ani Rosja, ani naród rosyjski nie są temu winni. Odpowiedzialność za to niesie (komunistyczny) reżim totalitarny, który już nie istnieje - powiedział Juszczenko.

W czasie istnienia ZSRR przez Ukrainę przetoczyły się aż trzy fale głodu: tuż po rewolucji bolszewickiej, w latach 1932-33 i po II wojnie światowej. Najtragiczniejszy w skutkach był jednak Wielki Głód w latach 30. - w jego szczytowym momencie umierało ok. 25 tys. ludzi dziennie, notowano wiele przypadków kanibalizmu.

Ukraińscy historycy twierdzą, że komunistyczna Moskwa wywołała głód sztucznie w celu złamania oporu wieśniaków, którzy sprzeciwiali się kolektywizacji. Działania te doprowadziły do likwidacji miejscowego chłopstwa jako grupy społecznej.


tell a friend :: comments 0


Ukraina: media o ułatwieniach wizowych z UE

Posted by admin on 2007-11-14 15:29:26 CET

Ukraińskie MSZ oczekuje, że uchwalona przez Parlament Europejski umowa o ułatwieniach wizowych między UE a Ukrainą zostanie ratyfikowana na jednym z pierwszych posiedzeń nowego ukraińskiego parlamentu - napisała w środę kijowska gazeta "Dieło".

Komentując wtorkową decyzję PE aprobującą ułatwienia wizowe, dziennik podkreśla, że dzięki niej "Ukraińcy będą mogli otrzymywać wizy schengeńskie na warunkach ulgowych za opłatą 35 euro".

"Dieło" zaznacza, że decyzja PE jest dopiero pierwszym krokiem, poprzedzającym wcielenie nowych zasad w życie. Dokument powinien być jeszcze zaakceptowany przez Radę Ministrów UE.

"I właśnie tutaj mogą pojawić się problemy. Do zablokowania umowy przygotowuje się Rumunia i Bułgaria. Kraje te domagają się, by ich obywatele podróżowali na Ukrainę bez wiz", tak jak obywatele innych państw UE - pisze kijowska gazeta.

PE przyjął we wtorek sprawozdanie Barbary Kudryckiej (PO), w którym zaaprobował zawarte już dwie umowy między UE a Ukrainą: umowę o ułatwieniach wizowych oraz umowę o readmisji nielegalnych imigrantów.

Zgodnie z decyzją PE od pierwszego stycznia ceny za trzymiesięczne wizy Schengen mają wzrosnąć dla ubiegających się o nie obywateli państw trzecich z obecnych 35 euro do 60. Dzięki zawartej z Ukrainą umowie o ułatwieniach wizowych Ukraińcy, podobnie jak Rosjanie, mają korzystać ze zniżki. Jest to tym ważniejsze dla Kijowa, że od 21 grudnia do Schengen ma wejść Polska.

tell a friend :: comments 0


Ukraińcy ufają cerkwi i armii

Posted by admin on 2007-11-14 15:28:09 CET

Największym zaufaniem społecznym na Ukrainie cieszą się cerkiew, armia i banki. Najmniejszym instytucje rządowe i partie polityczne, które raczej nie rozwiążą trwającego kryzysu politycznego.


Prawie 2/3 ( 58,2 proc.) respondentów GfK Ukraine wymienia cerkiew na pierwszym miejscu wśród instytucji godnych zaufania. O wiele mniej Ukraińców wskazuje na wojsko (38,6 proc.) i banki (26,9 proc.).

Spośród przedstawicieli władz, ankietowani najbardziej ufają prezydentowi. Zaufaniem obdarzył go co piąty Ukrainiec (21,4 proc.). Gorzej wypadł rząd (11,8 proc.), parlament (9,3 proc.) i partie polityczne (8,4 proc.).

Nie dziwi zatem, że ponad połowa badanych (53 proc.) w drugim sondażu przeprowadzonym przez Research & Branding Group twierdzi, że po wyborach, które odbyły się 30 września, politycy nie są w stanie rozwiązać kryzysu politycznego. Większość(57 proc.) jest też przekonana, że sytuacja społeczno-ekonomiczna i polityczna w kraju nie zmieni się bądź pogorszy.

Sondaż zaufania do instytucji przeprowadziła firma GfK Ukraine na próbie tysiąca osób. W drugim sondażu Research & Branding Group wzięło udział 2 tysiące Ukraińców

tell a friend :: comments 0


Rosyjskie gazety o tragedii w Cieśninie Kerczeńskiej i na Morzu Czarnym

Posted by admin on 2007-11-14 12:37:05 CET

Rosyjskie gazety na pierwszych stronach informują o wczorajszej tragedii w Cieśninie Kerczeńskiej i na Morzu Czarnym. W wyniku sztormu zatonęło tam 5 statków, a kilka wpłynęło na mielizny.

Komsomolskaja Prawda” pisze, że „region znalazł się na granicy katastrofy ekologicznej”. Pod wodą znalazły się statki przewożące siarkę i mazut. Likwidacja następstw przedostania się paliwa do morza ma w najlepszym wypadku zająć kilka miesięcy.

Chemik Lew Fiodorow stwierdził w wywiadzie dla rządowej „Rossijskoj Gaziety”, że zatopiona siarka nie przedstawia większego niebezpieczeństwa dla otoczenia. Fiodorow zwrócił jednocześnie uwagę, że port Kawkaz w którym zatonęły dwa statki z siarką został wybudowany w zeszłym roku. Uczony dodał, że z jego budową śpieszono się, zapominając o bezpieczeństwie transportu surowca.

Dziennik „Izwiestia” pisze, że ze wstępnych informacji wynika, iż „winnymi mogą okazać się kapitanowie i właściciele statków”. W gazecie czytamy, że informacja o nadciągającym sztormie była przekazana dwukrotnie, ale została zignorowana.

tell a friend :: comments 0


Przygotowania do EURO 2012 we Lwowie i Kijowie

Posted by admin on 2007-11-14 12:35:10 CET



Mieszkańcy Lwowa oczekują, że EURO 2012 wpłynie na poprawę sytuacji gospodarczej i jakości dróg. Lwowianie są przekonani, że Mistrzostwa Europy polepszą nie tylko infrastrukturę drogową, ale także turystyczną i sportową w ich mieście. Powstaną nowe szpitale, zostaną zmodernizowane lotnisko i dworzec kolejowy. Prawie 10 procent liczy na nowe przejścia graniczne z Polską.


Lwowianie są jednak bardzo złego zdania o tempie przygotowań. Co trzeci uważa, że są one prowadzone w zły sposób. Tyle samo jest przekonanych, że nie ma ich wcale. Stąd jedna czwarta boi się, że mecze nie odbędą się w ich mieście.

Tymczasem w stolicy Ukrainy, Kijowie, działacze kultury mówili o zagrożeniach, jakie niesie EURO 2012. Ostrzegli, że wyślą list do szefa UEFA Michela Platiniego z prośbą o przeniesienie spotkań piłkarskich do innego kraju. Ich zdaniem, stołeczne władze, pod pretekstem przygotowań do Mistrzostw, wyrzucają instytucje kulturalne z centrum miasta.

tell a friend :: comments 0


13 kwietnia Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej

Posted by admin on 2007-11-14 12:33:18 CET



Sejm przyjął uchwałę o ustanowieniu dnia 13 kwietnia Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Uchwała została przyjęta przez aklamację.


W uchwale czytamy, że Dzień Pamięci jest ustanowiony w hołdzie ofiarom Zbrodni Katyńskiej oraz dla uczczenia pamięci wszystkich ofiar pomordowanych przez NKWD na mocy decyzji naczelnych władz Związku Sowieckiego z 5 marca 1940 roku.

Mianem Zbrodni Katyńskiej określa się wymordowanie na wiosnę 1940 roku przetrzymywanych w obozach na terytorium ZSRR prawie 19 tysięcy jeńców wojennych - polskich oficerów. Polaków pogrzebano w zbiorowych mogiłach w Katyniu pod Smoleńskiem, Miednoje koło Tweru i na przedmieściach Charkowa.

Instytut Pamięci Narodowej uważa Zbrodnię Katyńską za ludobójstwo, co jednoznacznie odrzuca Rosja

Posłuchaj wypowiedzi Bronisława Komorowskiego (dzwiek w formacie mp3) 168,93 KB

tell a friend :: comments 0


Zaostrza się kampania wyborcza w Rosji

Posted by admin on 2007-11-14 12:26:10 CET



Rosyjskie media informują o zaostrzającej się kampanii wyborczej przed zapowiedzianym na 2 grudnia wyborami parlamentarnymi do Dumy. Dzisiejsze gazety zwracają uwagę, że prezydent Putin publicznie wyjaśnił dlaczego startuje w nich z listy prokremlowskiej partii "Jedna Rosja".

Podczas pobytu w Krasnojarsku na Syberii Putin poinformował, że przez ostatnie 4 lata miał wsparcie właśnie tej partii. Dlatego postanowił stanąć na czele jej listy wyborczej. Gazeta "Komsomolskaja Prawda" zwraca uwagę, że Putin dał ludziom do zrozumienia, by głosowali na to ugrupowanie.

- Głosując na partię dajecie wyraz swemu zaufaniu do mnie - powiedział prezydent. Dziennik "Kommiersant" zauważa, że z wystąpienia prezydenta w Krasnojarsku można nakręcić "co najmniej 5 filmów reklamowych dla partii »Jedna Rosja«".

"Niezawisimaja Gazeta" pisze, że w Rosji pełno jest reklam tej partii, podczas gdy materiały wyborcze innych ugrupowań są w różny sposób eliminowane. Politycy z partii opozycyjnych twierdzą, że prokremlowska partia "Jedna Rosja" wykorzystuje do tego celu administrację terenową. Partie opozycyjne są zmuszone pod różnymi pozorami do usuwania swych plakatów. Zdarza się też że są one niszczone przez "nieznanych sprawców".

tell a friend :: comments 0


Rosja: poszukiwania marynarzy po niedzielnym sztormie

Posted by admin on 2007-11-14 12:24:54 CET



Rosyjskie służby ratunkowe wznowiły rano poszukiwania marynarzy, zaginionych w niedzielę w Cieśninie Kerczeńskiej. Ponad tysiąc rosyjskich specjalistów podjęło też usuwanie szkód wywołanych przez mazut, rozlany w tym regionie. Podczas niedzielnego sztormu zatonęło tam 5 statków, z których dwa transportowały ciężki olej. Z rozbitych zbiorników wylało się do morza 1200 ton tego surowca.

Rosyjskie helikoptery i statki wznowiły poszukiwania 5 zaginionych marynarzy. Dziś w nocy samolot Ministerstwa do Spraw Nadzwyczajnych dostarczył też w rejon cieśniny ponad 10 ton sorbentów. Substancje te mają pomóc w usuwaniu plamy mazutu z powierzchni wody. Dotychczas z brzegów udało się zebrać 870 ton zanieczyszczeń.

Z jednego zatopionego tankowca udało się już całkowicie wypompować mazut . Natomiast z drugiej jednostki, która przełamała się na pół, przepompowywanie ciężkiego oleju ma być kontynuowane. Ponad 40 rosyjskich płetwonurków ma zbadać stan zatopionych statków. Chodzi między innymi o to, czy udałoby się podnieść na powierzchnię 3 zatopione jednostki, załadowane siarką.

tell a friend :: comments 0


"Wiedomosti": nowy rząd Polski pomoże naprawić stosunki z Rosją

Posted by admin on 2007-11-14 12:23:31 CET

Nowi ministrowie pomogą naprawić stosunki z Moskwą - podkreśla dziennik "Wiedomosti" informując, że premier Donald Tusk poprzedniego dnia zakończył formowanie swojego gabinetu.


Według rosyjskiej gazety "przy nowym rządzie kurs polityki zagranicznej Polski pozostanie bez zmian, jednak będzie ona bardziej przewidywalna".

"Wiedomosti" odnotowują, że resortem spraw zagranicznych kierować będzie Radosław Sikorski, "były minister obrony wypędzony z gabinetu Jarosława Kaczyńskiego", a resortem obrony - Bogdan Klich, "znany z ostrych wypowiedzi pod adresem prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki". W artykule pt. "Zrównoważony rząd" dziennik zwraca też uwagę, że na czele resortu rolnictwa stanie Marek Sawicki z PSL.

"W ubiegłym tygodniu Sawicki oświadczył, że nowy gabinet ministrów gotów będzie rozważyć rosyjskie warunki wznowienia dostaw polskiego mięsa, a już 11 listopada rosyjscy inspektorzy weterynaryjni wylecieli do Polski" - zauważają "Wiedomosti".

Zdaniem cytowanej przez gazetę rosyjskiej politolog Iriny Kobrinskiej, "Sikorski zdoła przywrócić normalne funkcjonowanie polskiego MSZ, naruszone wskutek braku profesjonalizmu poprzedników".

"Polityka zagraniczna Warszawy będzie przewidywalna, a dialog z Moskwą zostanie wznowiony" - przytaczają "Wiedomosti" opinię Kobrinskiej.

tell a friend :: comments 0


Gruzja: stan wyjątkowy zostanie zniesiony w piątek

Posted by admin on 2007-11-14 12:22:19 CET

Przewodnicząca gruzińskiego parlamentu zapowiedziała, że stan wyjątkowy w kraju zostanie zniesiony w piątek, 16 listopada.


Jestem upoważniona do oświadczenia w imieniu rządu, że stan wyjątkowy zostanie zniesiony 16 listopada na terenie całego kraju - powiedziała na konferencji przewodnicząca parlamentu Nino Burdżanadze.

Stan wyjątkowy ogłoszono w Gruzji przed tygodniem po fali masowych protestów, których uczestnicy domagali się ustąpienia prezydenta Micheila Saakaszwilego. Saakaszwili zarządził przedterminowe wybory prezydenckie, by rozładować polityczny kryzys.

Zniesienia stanu wyjątkowego w Gruzji domagały się Stany Zjednoczone, NATO i Unia Europejska.

Wybory prezydenckie wyznaczono na 5 stycznia.

tell a friend :: comments 0


Gazprom szacuje ceny gazu w '08 na 300 USD za 1.000 metrów sześciennych

Posted by admin on 2007-11-14 12:21:16 CET

Gazprom przewiduje, iż średnia cena gazu ziemnego dla krajów Europy wyniesie w 2008 roku 300 dolarów za 1.000 metrów sześciennych - poinformował we wtorek wiceszef Gazpromu Aleksandr Miedwiediew.

"Średnia cena przewidziana na 2008 rok, jaką szacuje Gazprom to 300 dolarów" - powiedział Miedwiediew.

Jak poinformował wcześniej Gazprom, ceny gazu w tym roku wyniosą średnio 263-265 dolarów za 1.000 metrów sześciennych gazu. Eksperci przewidują, iż ceny gazu dla Ukrainy w tym samym roku wyniosą 150-200 dolarów.

Ukraina prowadzi rozmowy z Gazpromem w sprawie ustalenia ceny gazu w 2008 w przedziale 150-160 dolarów za 1.000 metrów sześciennych.

tell a friend :: comments 0


Rosyjskie wojsko opuściło Gruzję

Posted by admin on 2007-11-14 08:46:19 CET

ROSJANIE ZLIKWIDOWALI OSTATNIĄ BAZĘ WOJSKOWĄ

Rosja formalnie zakończyła swą obecność wojskową w Gruzji, zamykając ostatnią bazę militarną w tym kraju. Wojska rosyjskie przebywały na ziemi gruzińskiej ponad dwa stulecia.


We wtorek dowódca rosyjskich sił wojskowych na Kaukazie, generał Andriej Popow, podpisał stosowne dokumenty przekazania władzom Gruzji terenu ostatniej bazy w portowym Batumi w autonomicznej Adżarii.

- Rosyjskie bazy wojskowe przestały funkcjonować na gruzińskiej ziemi po podpisaniu tych dokumentów - powiedział wiceminister obrony Gruzji Batu Kutelia, dodając, że to dzień o wielkim znaczeniu dla Gruzji.


Rosja formalnie zakończyła swą obecność wojskową w Gruzji

Po upadku ZSRR, Rosja odziedziczyła w Gruzji cztery bazy. W latach 90. Gruzini odzyskali bazę lotniczą Waziani pod Tbilisi. Rosjanie powiedzieli, że wycofali się też z bazy w Gudaucie w separatystycznej Abchazji, czego Gruzja nie jest pewna i chce, by to sprawdzili międzynarodowi obserwatorzy. W lipcu roku 2007 Rosja opuściła bazę Achalkalaki na południu kraju, a teraz wycofali jednostki z Batumi.

Wycofanie wojsk rosyjskich nie oznacza jednak dla Gruzji odzyskania wszystkich terenów. Abchazja, tak jak i Osetia Południowa, znajdują się poza kontrolą władz w Tbilisi od wczesnych lat 90. Regiony te mają całkowitą autonomię i utrzymują bliskie stosunki z Rosją.

tell a friend :: comments 0


"Fotyga stawia granice"

Posted by admin on 2007-11-14 08:42:01 CET

MSZ SZYKUJE WYSOKIE CENY DLA POLSKICH WIZ

Tuż przed odejściem rządu szefowa MSZ chce wyznaczyć cenę za polską wizę dla naszych wschodnich sąsiadów. Zaporową - pisze "Gazeta Wyborcza". I to mimo wcześniejszych zapewnień, że wizy narodowe będą tanie, by ułatwić cudzoziemcom spoza Unii Europejskiej - głównie Ukraińcom, Rosjanom i Białorusinom - wjazd do Polski po naszym wejściu do strefy Schengen.

Rozporządzenie o nowych stawkach opłat konsularnych jest przygotowywane w pośpiechu, by minister zdążyła je podpisać przed odejściem ze stanowiska w najbliższy piątek - twierdzi informator gazety w MSZ.

Dokument określa stawki opłat za wizy dla ubiegających się o wjazd do Polski. Zmienią się one od 21 grudnia, kiedy w ramach UE znikną kontrole na naszych granicach z Niemcami, Czechami, ze Słowacją i z Litwą.

Wizy schengeńskie, najwyżej trzymiesięczne - uprawniające do poruszania się po całym terytorium Unii - dla Rosjan i Ukraińców mają kosztować 35 euro, dla Białorusinów i obywateli innych państw, które nie podpisały umowy z Brukselą - 60 euro. To dużo dla mieszkańców państw postradzieckich. Cena ta jest ustalana dla całej UE i Polska musi się do nich dostosować - donosi gazeta.

Jednak cena wizy narodowej przeznaczonej dla osób mających pozwolenie na pracę w Polsce, dla studentów, dla ludzi mających w Polsce rodzinę albo groby bliskich to co innego. W sierpniu wiceszef MSZ Paweł Kowal zapewniał, że wizy narodowe będą tak tanie, jak się da, by po wejściu do Schengen nasz kraj pozostał nadal otwarty dla sąsiadów spoza UE, przede wszystkim ze Wschodu. Kowal mówił, że miękka polityka wizowa ma być rodzajem polskiej "soft power" - promocji demokracji i wartości europejskich w krajach postradzieckich.

75 euro za polską wizę narodową - jak planuje minister Fotyga - przekreśla ten cel. To według "Gazety Wyborczej" stawka zaporowa. Nie stosuje jej żaden z głównych krajów UE - stwierdza gazeta.

Skąd taka zmiana stanowiska rządu w ciągu kilku miesięcy? Oczywiście, inne państwa naciskają na nas, by wiz narodowych wydawać jak najmniej, bo część osób, która je otrzyma, wyruszy nielegalnie na Zachód, a kontroli granicznej nie będzie. Ale kryteria wydawania wiz narodowych oraz ich cena leżą wyłącznie w kompetencji państw UE. Polska ma więc pełną swobodę ustalenia, ile będzie wydawać wiz narodowych, komu i ile mają one kosztować. Dlaczego minister Fotyga szczycąca się uprawianiem "asertywnej polityki zagranicznej" nie chce z tego prawa skorzystać?

Pracownicy MSZ, z którymi rozmawiała "GW", dziwią się treści rozporządzenia. - Ktoś, kto ustalał te stawki, chce chyba być świętszy od papieża - mówi informator. - Decyzja o wejściu Polski do Schengen zapadła. Nikt nas już stamtąd nie wyrzuci. Nie wiem, po co chcemy pokazać, że będziemy strzec zewnętrznych granic UE nie gorzej, niż robili to wcześniej Niemcy - dodaje.

Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Likwidacja skutków katastrofy na Morzu Czarnym zajmie 10 lat

Posted by admin on 2007-11-14 08:33:11 CET

Likwidacja skutków katastrofy ekologicznej w łączącej Morze Azowskie z Morzem Czarnym Cieśninie Kerczeńskiej zajmie do 10 lat, a koszty oczyszczania wody i wybrzeża wyniosą nie mniej niż 4 mld rubli rosyjskich (ok. 163 mln dolarów) - szacują specjaliści z międzynarodowej grupy obrony ekologicznej "Ekozaszczita".



Inni eksperci utrzymują, że następstwa katastrofy będą odczuwalne w strefie przybrzeżnej przez dziesiątki lat.

Według danych ukraińskich służb granicznych, w następstwie sztormu w Cieśninie Kerczeńskiej i Morzu Czarnym ucierpiało w niedzielę 15 jednostek, z czego pięć zatonęło: cztery rosyjskie i jedna gruzińska, a sześć statków osiadło na mieliźnie, w tym dwie rosyjskie barki, żuraw pływający i trzy masowce: dwa tureckie i ukraiński.

Ogółem ucierpiało 85 marynarzy, z których 65 udało się uratować. Trwają poszukiwania 20 osób - podała we wtorek agencja RIA-Nowosti.

Ukraińskie źródła poinformowały, że ze statków, które zatonęły, wydostała się ponad 1 tona mazutu i niemal 4,5 tysiąca ton siarki.

Regionalne przedstawicielstwo rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych podało, że z tankowca "Wołganieft-139", który pękł na pół na redzie rosyjskiego portu Kaukaz, do wód Cieśniny Kerczeńskiej wyciekło do 2.000 ton mazutu.

W poniedziałek władze Kraju Krasnodarskiego podały, że na wybrzeżu Morza Czarnego w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej odnotowano masowe padanie ptactwa. Wg ich ocen padło już 30 tysięcy ptaków, a drugie tyle jest oblepionych mazutem. Giną też ryby i plankton.

Strona internetowa news.ru pisze, że oszacowaniu strat i likwidacji następstw katastrofy w regionie Morza Czarnego były poświęcone rozmowy premierów Rosji i Ukrainy, którzy spotkali się we wtorek.

tell a friend :: comments 0


Tuesday, November 13 2007

POLSKO-UKRAIŃSKIE "POJEDNANIE". TRAGICZNA ZAGRYWKA PAWŁOKOMĄ

Posted by admin on 2007-11-13 20:29:52 CET

Jan Lucjan Wyciślak

"W Pawłokomie spoczywa 366 Ukraińców zabitych w 1945 r. przez oddział AK Józefa Bissa "Wacława" w odwecie za uprowadzenie i zamordowanie 11 Polaków". Tej treści informacje podawane są coraz częściej przez polskie media w oparciu o komunikaty, przygotowane przez organizacje ukraińskie w sprawie upamiętnienia tamtejszych miejsc powojennych tragedii. Obok nich można spotkać podobnie tragiczne w skutkach nieprawdziwe wypowiedzi, dotyczące innych miejsc na terenie Polski. Natomiast już całkowicie przemilczane są masowe zbrodnie ludobójstwa, popełniane przez Ukraińców na Polakach z Wołynia czy też Wschodniej Małopolski.


21 marca 1945 r. 2 Samodzielny Batalion Operacyjny Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego dokonał pacyfikacji wsi Lubliniec Stary, w wyniku której zamordowano co najmniej 58 osób. Ten sam batalion 5 kwietnia dokonał napadu na wieś Gorajec (pow. lubaczowski) i zamordował co najmniej 155 osób, w tym kobiety i dzieci. Wieś obrabowano i spalono. Identycznie wojsko postąpiło 2 marca z mieszkańcami i wsią Zaliski". Pod tymi informacjami widnieją nieraz podpisy autorów z tytułami profesorskimi. Nikt tego nie prostuje - mimo, że jak wykazują dane - jednostek ludowego Wojska Polskiego wtedy w kraju nie było, bo jeszcze walczyły o Berlin i Pragę, były jedynie oddziały Czerwonej Armii.


Ukraińcy od pewnego czasu podają liczbę 365 ofiar w Pawłokomie, ponadto że wśród nich były również kobiety i dzieci. Wykorzystują tu podaną na wyrost w meldunku poakowskim liczbę około 300 rozstrzelanych banderowców, do tego dodali liczbę 65, aby to brzmiało bardziej wiarygodnie. Sprawa jest bardzo prosta do wyjaśnienia. Wystarczyło tylko dokonać ekshumacji z dwu zbiorowych mogił, aby ustalić rzeczywistą liczbę ofiar. W mogile na pewno nie ma zwłok kobiet i dzieci. Nikt tego jednak nie dokonał, ani ówczesne władze polskie ani też Ukraińcy. Na zdjęciu: montaż ukraińskich pomników w Pawłokomie.

Nic się nie zgadza

Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaś nie bardzo był polski. Dopiero próbowano powołać taką formację (wzorowaną na Wojskach Wewnętrznych NKWD) uchwałą Rady Ministrów z 26 marca 1945 r. Z powodu braku odpowiednich działań organizacyjnych, ponownie podjęto tę uchwałę 24 maja 1945 r. i rozpoczęto formowanie 15 pułków wojsk bezpieczeństwa. Wojska nadal nie było, a milicja (w jej skład na tym terenie w początkowym okresie masowo wchodzili żołnierze AK i innych organizacji niepodległościowych) całkowicie nie panowała nad sytuacją i nie zapewniała ochrony polskiej ludności cywilnej. 19 kwietnia 1945 r. rozkazem organizacyjnym Dowództwa KBW (wg Etatu nr. 0012/1-7) powołano: samodzielny batalion (późniejszy 2 batalion 1 Brygady KBW) w Górnym koło Sokołowa (woj. rzeszowskie) oraz 2 samodzielny batalion operacyjny w Lubaczowie. 16 października 1946 r. rozkazem organizacyjnym 028/E/Org. Dowódcy KBW utworzono w Rzeszowie 4 Brygadę, powołując do niej 2394 poborowych (rozpoczęto szkolenie ich przy ul. Langiewicza i Dąbrowskiego), wydzielono z nich w ramach Grupy Operacyjnej KBW "Wisła" grupy: GO "Dynów", GO "Sanok", GO "Sieniawa" i GO "Przemyśl". Od 25 maja 1945 r. do 15 maja 1947 r. oddziały KBW przeprowadziły na terenie kraju 6358 akcji przeciwko podziemnym formacjom, głównie polskiej konspiracji niepodległościowej.
12 kwietnia 1947 r. do działań przeciwko UPA sformowano w Rzeszowie Dywizję KBW, którą dowodził ppłk Wincenty Rożkowski, a od maja płk Edward Kuźmicz. Dodatkowo utworzono 3 Brygadę (d-ca ppłk Piotr Raługin), która liczyła ogółem 4528 żołnierzy. Od 24 kwietnia 1947 r. postanowiono przeznaczyć oddziały KBW do działań przeciwko UPA: 1 Brygada - Cisna, 2 Brygada - Berehy Górne, 3 Brygada -Ustrzyki Górne. (Berehy Górne i Ustrzyki Górne były wtedy na terenie ZSSR). Tak rozpoczęto akcję "Wisła".
A więc mamy zupełnie inne daty i działania, ale propagandziści z Ukrainy wszystko wiedzą lepiej. Podobnie jest również z komunikatami o Pawłokomie.

Droga do Pawłokomy

Gdy w połowie 1942 r. zaczęto tworzyć (przy współudziale Niemców) oddziały UPA na terenach okupowanej Małopolski Wschodniej, a po tamtejszych wsiach zaczęły rozchodzić się jej rozkazy, typu: "Będziemy prowadzić śmiertelną walkę z Polakami i bolszewikami, aż do wyzwolenia się z niewoli", wkrótce rozpoczęła się rzeź ludności polskiej na niespotykaną we współczesnej historii skalę. W polskich wsiach jednorazowo mordowano setki, a często i tysiące osób (Huta Stepańska, Wola Ostrowska itp.). Polskie wsie, zaskoczone tymi wydarzeniami, nie miały jeszcze zorganizowanej samoobrony. Oddziały AK były zbyt słabe, aby skutecznie walczyć z Niemcami i UPA. Na terenach nad Sanem aktywne od początku wojny elementy nacjonalistów ukraińskich nasiliły denuncjacje i donosy do niemieckich władz okupacyjnych, by ich rękami rozpocząć likwidację swoich dotychczasowych sąsiadów - Polaków. Wkrótce zaczęto obserwować, że również na terenach nad Sanem i Bugiem zaczyna powstawać UPA. Zbliżający się szybkimi krokami front sowiecko-niemiecki przyniósł częściowe uspokojenie sytuacji, bo większość oddziałów UPA przeszła w rejony środkowych Karpat, chcąc tam się schować i doczekać swobodnej możliwości działania na terenach opanowanych przez Sowietów.
Wkrótce też wraz z przesuwającym się frontem zaczęły się ich powroty. UPA - niszczone na terenach Wschodniej Małopolski przez sowiecką partyzantkę i oddziały NKWD - szukały spokoju na ziemiach "Zakierzońskiego Kraju". Fala mordów przesuwała się w kierunku obecnych granic Polski, by już wkrótce je przekroczyć. W latach 1939-1946 zginęło z rąk UPA około 160.000 ludzi, z tego 120.000 Polaków i 40.000 Ukraińców, przeciwnych polityce Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Dodać do tych strat należy mordy popełnione na Polakach przez pulki policyjne SS Galizien (byli to Ukraińcy w służbie niemieckiej) oraz sporadyczne akty zemsty Polaków na Ukraińcach.
Przy licznych tego typu wcześniejszych akcjach w marcu 1943 r. policja ukraińska złożyła kolejny donos do Gestapo. W jego wyniku czterech mieszkańców tej wsi zostało aresztowanych i osadzonych w Oświęcimiu, gdzie zginęli: Franciszek Guc, Jan Kosztowski, Andrzej Łach, oraz Anna Szpak - Ukrainka, sympatyzująca z Polakami.
Dowodzący rejonem UPA "Zachód" Mirosław Onyszkiewicz "Orest" wydał obwieszczenie, by do 6 kwietnia 1944 r. wszyscy Polacy bez wyjątków opuścili opanowane przez UPA części województw: rzeszowskiego i lubelskiego w myśl haseł: "Ukraina bude no bez Lachiw". Meldunki polskich oddziałów partyzanckich mówiły o tragicznym losie kolejnych polskich wsi, palonych zarówno nocami jak i we dnie.
W kwietniu 1944 r. policja ukraińska z Jawornika Ruskiego aresztowała pięciu mieszkańców Pawłokomy pod zarzutem przynależności do AK i posiadania broni. Aresztowanymi byli: Jan Kuś, Jan Radon, Jan Ulanowski, Maria Ulanowska i Katarzyna Kocyło oraz jeden mieszkaniec z Dylągowej. 25 kwietnia próby odbicia aresztowanych dokonał oddział AK, dowodzony przez ppor. Aleksandra Grubę ps. "Sęp". Podczas ataku na posterunek w Jaworniku Ruskim, został on spalony wraz kilkoma sąsiednimi budynkami. Zabito jednego i raniono dwu policjantów oraz zabito kilku stawiających opór Ukraińców, mieszkańców wsi, w tym sołtysa. Aresztowanych Polaków jednak nie uwolniono, ponieważ na posterunku już ich nie było. Zaginęli bez wieści. Terenowe kierownictwo AK podjęło decyzję o karaniu nacjonalistów ukraińskich współpracujących z okupantem niemieckim i podejrzanych o donosy do gestapo. W latach 1943 - 1944 wydano i wykonano wyroki śmierci na Ukraińcach: Mikołaju Lewickim, Iwanie Karpie, Iwanie Szpaku i Eugeniuszu Trojanie.
25 kwietnia 1944 r. w południe, w rewanżu za Pawłokomę, policja ukraińska i cywile z bronią otoczyli wieś Dylągową, zganiali ludność z pól do domów, zabili mężczyznę z Górnej Dylągowej a drugi został ranny. Pozostałych mężczyzn zgromadzili na Karasiówce - łącznie 150 ludzi. Udało się ich uratować jedynie dzięki interwencji oficera Wehrmachtu, sprzyjającego Polakom. Na terenach wsi nad Sanem polska ludność zaczynała tworzyć oddziały samoobrony.
W pierwszych dniach września 1944 r. przybyli ze Lwowa do Jarosławia ppłk Franciszek Rekucki "Topór", Komendant Okręgu Lwów organizacji "Nie" oraz mjr Bolesław Tomaszewski "Warta", szef sztabu Okręgu. Zaczęli organizować zgrupowanie lwowskich oddziałów leśnych "Warta" na Rzeszowszczyźnie, które miały służyć pomocą terroryzowanym mieszkańcom tych ziem i czekać z odsieczą dla Lwowa, gdyby udało się odzyskać od Sowietów tereny wschodnie. Wraz z nimi nadeszły szczegółowe wieści o krwawych poczynaniach ukraińskich nacjonalistów na Kresach.
Tymczasem oprócz mordowanej ludności zaczęli też ginąć polscy księża katoliccy. Zamordowani przez UPA zostali:
Ks. Franciszek Stańko 29 czerwca 1941 Równe (pracował w Tarnawce Piątkowej)
ks. Marcin Kędzierski - 12 czerwca 1943 Jarocin
ks. Michał Kucab - 9 luty 1944 Zarzecze
ks. Józef Chmurowicz - 19 luty 1944 (Lesko więzienie)
ks. Albin Harnaś - 21 luty 1944 Szutowa
ks. Jan Mazur - 11 lipca 1944 Tarnawka
ks. Józef Kopeć - 12 lipca 1944 Borowica
ks. Marceli Zmora - 13 lipca 1944 Husaków
ks. Franciszek Pasiak (który był poszukiwany przez UPA) - uszedł z życiem.
Ks. Józef Zuba - 16 lipca 1948 Wielowieś (zginął z rąk nacjonalistów ukraińskich).
W styczniu 1945 r. oddział UPA w sile około 60 ludzi i uprowadził ze wsi 12 mieszkańców Pawłokomy, a byli to: Stanisław Banaś, Marek Diablik, Edmund Dzióbczyński, Andrzej Łańczak, Jan Marszałek, Kacper Radon (sołtys), Antoni Trojan, Ignacy Wilk (delegat do Gminnej Rady Narodowej), Katarzyna Kosztowska (29 lat, Ukrainka sprzyjająca Polakom), dwaj nieznani milicjanci pełniący służbę w Dynowie, nieznana kobieta ok. 45 lat (przebywała w tym czasie u Antoniego Trojana). A także 3 z Dynowa - Jan Gąsecki i dwaj bracia Gierul. Wszyscy oni, 15 osób przepadło bez śladu.
W 1945 r. UPA zaczęła rozgłaszać, że będzie dążyć wszelkimi sposobami do całkowitego wypędzenia ludności polskiej także z tych terenów. Likwidowano posterunki milicji, coraz częstsze były mordy. Tereny nad Sanem, w tym teren wokół wsi Pawłokoma - gdzie w okresie międzywojennym lokalne statystyki wykazywały, że zamieszkuje ją 1.253 osoby, w tym 898 deklarowało zdecydowanie narodowość ukraińską a 273 zdecydowanie polską - zaczęły się szczególnie aktywizować. Nie tylko ukraińscy sąsiedzi wstępują do nowych formacji UPA, ale po wsiach zaczęto tworzyć zaplecze techniczne tej formacji: magazyny, fabryczki sprzętu, broni, bunkry itp.

Rozpaczliwe próby samoobrony

Polscy mieszkańcy Pawłokomy widzieli, że ani wojsko ani milicja nie stara się zapewnić im bezpieczeństwa. Wystraszeni mieszkańcy niedalekich wsi Kalwaria Pacławska i Nowosiółki Dydyńskie zaczęli pisać do "władzy" petycje, by ta przysłała wojsko, a ich samych ewakuowała za San. Wojska jednak nadal nie było a terror narastał. Komitet Wojewódzki PZPR w Rzeszowie skarżył się władzom, że nie ma wojska ani amunicji, aby chronić masowo likwidowane posterunki milicji. W ściśle tajnej instrukcji KC PPR nr 1/26/45-Z z 1945 r. zalecono: "Broń Ukraińców jest skierowana wyłącznie przeciw faszystom z AK. W porozumieniu z NKWD nie dopuszczać, aby wojsko lub milicja interweniowały w tym kierunku. Działać przy tym bardzo OSTROŻNIE".
Tymczasem 19 stycznia 1945 r. rozkazem komendanta głównego Armii Krajowej gen. Leopolda Okulickiego nastąpiło rozwiązanie AK. Żołnierze tych oddziałów zaczęli stopniowo opuszczać szeregi leśnych oddziałów. Broniąca dotychczas ludności formacja przestawała istnieć.
Na prośbę okolicznej ludności polskiej w nocy z 1 na 2 marca 1945 r. w rejonie plebani w Dylągowej dokonano koncentracji członków polskiej samoobrony z Dynowa, Bartkówki i innych miejscowości oraz resztek poakowskiego oddziału por. Józefa Bissa "Wacława", liczącego wtedy już tylko około 40 osób.
3 marca 1945 r. przybyłe do Pawłokomy oddziały starały się uzyskać od przebywających tam mieszkańców członków UPA wiadomości, gdzie znajdują się uprowadzeni ostatnio Polacy. Okrążający wieś oddział "Wacława" osłaniał jedynie stronę wschodnią - na wypadek, gdyby Ukraińcom z Pawłokomy przyszła odsiecz UPA - ponadto mieli też za zadanie blokować ewentualną ucieczkę upowców ze wsi. Było kilka takich prób przebicia się upowców. Jednego uciekającego z bronią na pewno zastrzelono, a drugiego prawdopodobnie, kilku zaś złapano z bronią. Byli to dawni policjanci ukraińscy w służbie niemieckiej, a obecnie w służbie UPA. Kilkuosobowa grupa z oddziału "Wacława" dokonała rewizji na wieży cerkiewnej, gdzie znaleziono łuski od naboi i metalową taśmę od CKM. Przypadkowe podpalenie dwu domów ukraińskich w pobliżu cerkwi pozwoliło stwierdzić, że broń - a szczególnie amunicję i granaty - mieli Ukraińcy ukrytą w budynkach mieszkalnych. Podczas pożaru tych dwu domów kanonada rozrywających się pocisków karabinowych i granatów wskazywała, że było ich tam sporo. Podczas rozmów z Ukrainkami dowiedziano się, że UPA posiada bunkry "gdzieś na wzgórzach niedaleko Pawłokomy. Tam mają się ukrywać upowcy, tam mają magazyny żywności, broni i amunicji". Tę informację potwierdził również zatrzymany w Dylągowej Ukrainiec z dokumentami na nazwisko Teofil Szpak. Ale nie potrafił dokładnie określić, gdzie te bunkry są.
Nie mogąc otrzymać informacji o zabranych ze wsi w styczniu Polakach, oddzielono wszystkich mężczyzn, którzy byli lokalnymi członkami i współpracownikami UPA w wieku od 17 do 75 lat. Wszystkie kobiety z dziećmi pod eskortą wyprowadzono ze wsi w kierunku Piątkowej, tam zwolniono i kazano im iść na Ukrainę. Wypędzone ukraińskie kobiety z dziećmi udały się ze skargą do sowieckiego komendanta wojennego w Sanoku. Wkrótce wysłany został oddział NKWD, który dokonał w połowie kwietnia 1945 r. w Dynowie i jego rejonie aresztowania 282 Polaków, podejrzanych o udział w akcji odwetowej w Pawłokomie.
Z tej grupy 82 skazano na więzienia i łagry i zesłano w głąb ZSSR. Władze Polski Ludowej również dokonały aresztowań kilkunastu Polaków, podejrzanych o udział w akcji odwetowej w Pawłokomie. Część z nich skazano na więzienia do 6 lat. Tymczasem zatrzymanych we wsi Ukraińców - mężczyzn poddano przesłuchaniu, które sprowadzało się do dwu pytań: "Kto uprowadził Polaków - mieszkańców Pawłokomy? Jeżeli zostali zastrzeleni, to gdzie są zakopane ich zwłoki?"
Brak odpowiedzi na zadane pytania i próby pogróżek ze strony zatrzymanych sprawiły, że podjęto decyzję o rozstrzelaniu wszystkich zatrzymanych mężczyzn pochodzenia ukraińskiego. Wydzielona grupa samoobrony wyprowadziła ich na cmentarz, gdzie wykopano dwa doły. W czasie późniejszych przesłuchań na UB zeznawano, że rozstrzelano od 120 do 150 Ukraińców. Żyjący do dziś świadkowie tragedii mówią, że było ich około 80. Zwłoki zasypano ziemią. Obie te mogiły istnieją po dziś dzień. Nikt nie podjął się dotychczas ekshumacji grobów, aby dokładnie ustalić liczbę ofiar. Nikt nie słucha żyjących jeszcze polskich świadków wydarzeń, liczą się natomiast tylko informacje ukraińskie.

Dalsze mordy ukraińskie na Polakach

W czerwcu 1945 r. powstał w Rzeszowie Wojewódzki Komitet do Walki z Bandytyzmem, w składzie: przewodniczący - wojewoda podkarpacki, członkowie - zastępca d-cy 9 DP, Jan Mirek - członek PPS, Piotr Świetlik -członek SL, Stefania Romaniuk - sekretarz KW PPR, szef WUBP - Władysław Sobczyński. To głównie od nich pochodzi informacja o zastrzeleniu "300 mieszkańców Pawłokomy". Polskich ofiar pogromów nie zdążono jeszcze policzyć. 21 kwietnia 1945 r. w odwecie za udział mieszkańców w napadzie na Pawłokomę została spalona przez oddziały ukraińskie wieś Borownica. Zabito tam co najmniej 27 osób.
18 maja oddziały UPA napadły na wsie Radków, Jachowce, Rzeplin i Posadów, w których spalono większość zabudowań i zabito około 60 osób.
7 lipca 1945 roku została zamordowana przez miejscowych "striłciw" z SKW "Smicha" i "Jastruba" Polka Karolina Kaszycka, powracająca z przymusowych robót z Niemiec.
3 października 1945 r. sotnie UPA "Hromenki" i "Buriaki" spaliły wsie: Dylągowa, Bartkówka, Jączki, Sielnicę.
W nocy z 4 na 5 października 1945 r. bojówki UPA dokonały napadu na Pawłokomę, zasiedloną po likwidacji Ukraińców Polakami. Spaliły większość budynków polskich i poukraińskich oraz zamordowały 5 napotkanych Polaków.
W dniu 12 lutego 1946 r. w nocy banda UPA uprowadziła z Pawłokomy 13 osób. Z grupy tej zwolniła - z nieustalonych przyczyn - czteroosobową rodzinę Fedzugów, a jednej osobie Emilowi Michalikowi udało się uciec i dzięki temu ocalał. Pozostałych 8 osób zostało zamordowanych w rejonie Woli Wołodzkiej. Byli to: Jan Marszałek 37 lat, Józef Pantol 25 lat, Władysław Ulanowski 24 lata, Andrzej Żańczak 45 lat.
W marcu 1946 roku zostało zamordowanych trzech mieszkańców Pawłokomy, (którzy mieszkali czasowo po zachodniej stronie Sanu).
23 października 1946 roku podczas napadu bojówki UPA został zastrzelony w czasie ucieczki Ludwik Potoczny. Natomiast Józefa Łach (12 lat) i Zbigniew Biela (około 11 lat) - utopili się w Sanie podczas ucieczki.
Strona polska przystąpiła jednak do kontruderzeń i 15 kwietnia oddział Batalionów Chłopskich przeprowadził antyupowską akcję w Małkowie, 17 kwietnia połączone oddziały Narodowej Organizacji Wojskowej "Mewy" i "Wołyniaka" zastrzeliły - według źródeł ukraińskich - co najmniej 358 mieszkańców wsi Piskorowice. Polskie źródła podają liczbę 140 osób, w tym 10 Polaków. 6 czerwca oddziały Narodowych Sił Zbrojnych "Szarego", "Sokoła", "Zemsty", "Romana" i "Jacka" dokonały pacyfikacji wsi Wierzchowiny. Do dziś nie można ustalić tam prawdziwej liczby ofiar i przebiegu wypadków, ale po tym UPA poczuła strach. Likwidowano jej zaplecze, więc organizacja przestała czuć się bezpiecznie.
W miesiącach kwiecień - maj 1945 r. w Siedliskach i Rudzie Różanieckiej UPA (zmuszona tymi wydarzeniami) rozpoczęła rozmowy z przedstawicielami WiN i resztkami poakowskiego zgrupowania "Warta". Ich efektem było polsko-ukraińskie zawieszenie broni. Do wielu wsi, za wyjątkiem Pawłokomy, bardzo powoli zaczęło powracać poczucie bezpieczeństwa.

Efekty "pojednania"

Polityczny cel, zamierzony przez współczesne organizacje ukraińskie, kultywujące dzieje UPA, zostaje powoli osiągany. Liczne komunikaty o rzekomych zbrodniach AK wykazują, że Armia Krajowa to bandyci, pacyfikujący ukraińskie wsie i ludność cywilną. W ten sposób stawia się w Polsce znak równości między Armią Krajową, którą alianci uznali za formację kombatancką a zbrodniczą UPA. Strona polska przystępująca do porozumienia dotychczas nawet nie chciała policzyć i określić imiennie polskich ofiar upowskich mordów. To tylko w II Rzeczpospolitej za obrażanie honoru polskiej armii karano więzieniem. Dziś można to robić bezkarnie.
W wyniku obecnego "pojednania" polsko-ukraińskiego postanowiono na żądanie strony ukraińskiej upamiętnić nie tylko ofiary w Pawłokomie. Organizacje ukraińskie w kolejności dążą do dalszych tego typu pomników podając dowolnie duże, przez nikogo nie udokumentowane liczby ofiar w kolejnych miejscach. Podczas obecności w polskim rządzie Janusza Onyszkiewicza i Jacka Kuronia zawieszono uchwalanie przygotowanej już ustawy, potępiającej zbrodnie Ukraińskiej Powstańczej Armii.

** ** **
Setki postawionych dotychczas nielegalnie w Polsce wschodniej pomników upamiętniających "bohaterów" z UPA mają pozostać nienaruszone. Wystąpiono oficjalnie z pismem o likwidację wszystkich pomników, postawionych polskim milicjantom poległym w walkach z UPA, jako "upamiętnieniom okresu komunistycznego niegodnym dalszego zachowania". Efektem propozycji porozumieniowych polsko-ukraińskich jest pismo domagające się budowy w Rzeszowie cerkwi prawosławnej (autokefalicznej) w okolicach dawnej Ruskiej Wsi, jako miejscowości zamieszkałej podobno niegdyś (w XV wieku!;) przez Ukraińców. Postanowiono również, że w XVIII-wiecznym katolickim dotychczas kościółku pod wezwaniem św. Trójcy w Rzeszowie, obecny wiekowy ołtarz zostanie zastąpiony ikonostasem. Zapadły już takie decyzje.
W przygotowaniu są dalsze propozycje. Tymczasem nie został nawet dokończony Cmentarz Lwowskich Orląt (którego wygląd i tak rażąco odbiega od stanu przedwojennego - usunięto na skutek żądań ukraińskich część polskich symboli i zmieniono treść napisów), mimo to został pośpiesznie otwarty na skutek starań Andrzeja Przewoźnika i Aleksandra Kwaśniewskiego. O reszcie nawet się nie wspomina. Biedne polskie stowarzyszenia, jak choćby "Pamięć" z Nadwórnej na Ukrainie, porządkujące dawne polskie kresowe cmentarze - na próżno zabiegają o jakiekolwiek środki finansowe na swoją działalność. Jak na razie takie są realne dotychczasowe efekty fałszywego "pojednania".

Źródło: http://www.polskiejutro.com/





Pojednanie – emocje i fakty
Jerzy HAWRYLUK


13 maja prezydenci Polski i Ukrainy dokonali uroczystego otwarcia pomnika poświęconego 366 zamordowanym w 1945 roku ukraińskim mieszkańcom Pawłokomy – wsi nad Sanem, położonej około 40 km na zachód od Przemyśla. Wydarzenie to, określone na stronie internetowej prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako “polsko-ukraiński gest pojednania”, zakończyło podjęte jesienią 1989 roku, zaraz po zmianie władzy w Polsce, starania byłych ukraińskich mieszkańców wsi o godne upamiętnienie ofiar mordu. Przez długi czas rozbijały się one o nieprzychylną, a nawet wrogą postawę mieszkających tu obecnie Polaków i władz samorządowych (ówczesną atmosferę przedstawił Paweł Smoleński w reportażu “Cichaj Dionizy!”, opublikowanym 28.02.1998 r. w “Gazecie Wyborczej”, a w 2001 r. w jego zbiorze “Pochówek dla rezuna”). Jedynym, co udało się wówczas osiągnąć było uporządkowanie i ogrodzenie cmentarza, na którym dokonywano egzekucji i w trzech zbiorowych grobach pochowano większość zabitych. Zmianę sytuacji przyniosły dopiero ostatnie lata. Zaczęło się właściwie od listu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do uczestników zorganizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej konferencji naukowej poświęconej 55-leciu Akcji “Wisła” (kwiecień 2002 r.), w którym w imieniu Rzeczypospolitej wyraził on ubolewanie wszystkim tym, którzy ucierpieli w wyniku haniebnych działań ówczesnych władz polskich. Po nim przyszły kolejne gesty z udziałem prezydentów obu państw, odzwierciedlające złożoność ukraińsko-polskich stosunków w pierwszej połowie XX w. – uroczystości w Pawliwce-Porycku, upamiętniające polskie ofiary tzw. rzezi wołyńskiej (lipiec 2003 r.) oraz otwarcie odnowionego Cmentarza Orląt i pomnika żołnierzy Ukraińskiej Armii Halickiej we Lwowie (czerwiec 2005). Trzeba tu też wspomnieć o liście skierowanym przez prezydenta A. Kwaśniewskiego do uczestników, raczej nie nagłośnionej przez media, kanonizacji przez Cerkiew prawosławną duchownych-Ukraińców, którzy zginęli z rąk polskiego podziemia na Chełmszczyźnie w latach 1943-1945 (Chełm, czerwiec 2003 r.). Kolejnym ogniwem w łańcuchu symbolicznych gestów pojednania stały się uroczystości w Pawłokomie. Korespondent kijowskiego dziennika “Ukrajina Mołoda” w relacji z Pawłokomy podkreślał: To był wielki dzień. Polska uznała zbrodnię w Pawłokomie i uczciła z Ukraińcami jej ofiary – ofiary polskiego oręża... Stało się to po raz pierwszy w historii. Do tego problemu odwołują się też dziennikarze krakowskiego “Tygodnika Powszechnego”, pisząc: Dla Polaków Pawłokoma to kolejna po Jedwabnem trudna lekcja historii. Tym razem odbyła się bez wielkiej dyskusji w mediach. Może tamta debata uświadomiła nam, że nie warto kłócić się o fakty. (...) W pewnym sensie Polakom trud przyznania się do odpowiedzialności ułatwiał fakt, że w Pawłokomie wcześniej zginęli Polacy. Obustronne przyznanie się do winy i proszenie o wybaczenie jest łatwiejsze. Rzeczywiście, “znieczulający” wątek, że to “nacjonaliści ukraińscy” swoimi działaniami sprowokowali nieszczęście, powtarzał się w różnych wariantach. W niemal wszystkich relacjach prasowych można bowiem napotkać stwierdzenia w rodzaju: Wiadomo, że był to odwet za uprowadzenie i zamordowanie przez ukraińskich nacjonalistów dziewięciu Polaków, czy: W polsko-ukraińskich walkach zginęło wówczas 366 Ukraińców, zabitych w odwecie za uprowadzenie i zamordowanie 11 Polaków. Motyw ten utrwalony też został na krzyżu postawionym z inicjatywy miejscowej społeczności przy pawłokomskim kościele, który opatrzono inskrypcją: Pamięci Polaków, mieszkańców wsi Pawłokoma, którzy w latach 1939-1945 ponieśli śmierć z rąk ukraińskich nacjonalistów oraz zmarli na “nieludzkiej ziemi” (w wywiadach udzielonych prasie sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa sugeruje, że zaakceptowanie tak właśnie zredagowanego napisu było ceną za zgodę mieszkańców wsi na postawienie ukraińskiego pomnika). Możliwe, że gdy rozgrywały się te tragiczne wydarzenia, polscy mieszkańcy Pawłokomy rzeczywiście byli przekonani, że to oddział UPA uprowadził i zamordował kilkoro ich rodaków (a do tego jeszcze jedną Ukrainkę;). Jednak fakty przedstawione przez Eugeniusza Misiłę, historyka specjalizującego się w dziejach stosunków polsko-ukraińskich w latach 40. podważają twierdzenie, że sprawcami było rzeczywiście ukraińskie podziemie (patrz jego artykuł “Pawłokoma 3 III 1945”). Poza tym zrozumieniu istoty ówczesnych wydarzeń nie służy przedstawianie tragedii Pawłokomy jako incydentalnego odwetu za domniemane przewiny UPA, a nie jednego z pierwszych aktów swego rodzaju ofensywy polskiego podziemia antykomunistycznego, które terrorem wsparło prowadzoną przez rząd komunistyczny “repatriację”, a w rzeczywistości deportację nadsańskich Ukraińców za nową wschodnią granicę Polski (ten sam oddział, który napadł na Pawłokomę, 4 dni później zaatakował inną wieś w okolicy, a jeden z jego członków zeznał później, że po to, aby wypędzić zamieszkałych tam Ukraińców, którzy nie chcieli sami wyjechać na wschód). Bez wszelkiej wątpliwości UPA na scenie pawłokomskiej tragedii pojawiła się jesienią 1945 r. – paląc pozbawione swoich ukraińskich właścicieli gospodarstwa, a także, w odwecie, gospodarstwa Polaków, z których wielu, znanych z imienia, brało aktywny udział w mordowaniu swoich sąsiadów i grabieży. W publikacjach prasowych o tym się nie wspomina, może dlatego, że taka forma represji za masowy mord nijak nie pasuje do stereotypowego obrazu “banderowca” – krwawego mordercy? Ale, wracając do współczesności, wydaje się, że gdyby nawet okazało się, że napis na krzyżu odpowiada prawdzie historycznej, to i tak, przez swoje sformułowanie, a tym bardziej w zestawieniu z inskrypcją na pomniku poświęconym zamordowanym Ukraińcom (Вічная пам’ять 366 жертвам трагічно загиблим 1-3 березня 1945 року в селі Пaвлокомі – Wieczna pamięć 366 ofiarom, które tragicznie zginęły we wsi Pawłokomie 1-3 marca 1945), pozostawałby on w jaskrawej sprzeczności nie tylko z ideą wzajemnego pojednania, ale i zwykłego taktu. Złośliwi mogliby powiedzieć, że jest to kolejny sukces tych, którzy polsko-ukraińskie pojednanie widzą wg schematu “Wy nas przeproście, a my wam wybaczymy!”. Napis ten, chociaż w chwili składania pod krzyżem wieńców przez obu prezydentów był wstydliwie zasłonięty biało-czerwoną wstęgą, nie uszedł uwadze obecnych tam Ukraińców z obu stron granicy (patrz komentarz dra A. Kolańczuka z przemyskiego Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego). Widzieli go też oczywiście dziennikarze prasy i serwisów internetowych z Ukrainy, w większości ze Lwowa, określając w swych komentarzach jako obraźliwy i skandaliczny, godzący w samą ideę pojednania. Swoją dezaprobatę wyrazili również deputowani Rady Miejskiej Lwowa, w tym należący do największych frakcji – “Naszej Ukrainy” i Bloku Julii Tymoszenko. Także niektórzy polscy publicyści zwrócili uwagę nie tylko na kwestię napisów, ale i na inne “słabe strony” uroczystości w Pawłokomie. I tak felietonista “Gazety Wyborczej”, podkreślając, że prezydentowi Kaczyńskiemu należą się słowa uznania za dobre wystąpienie i wolę dalszego pogłębiania stosunków z Ukrainą, stwierdził, że zabrakło niezbędnego w takich okoliczności patosu i czasu na chwilę zadumy, program okrojono do minimum i zrealizowano w pośpiechu, nie pozwalając nawet na zabranie głosu przedstawicielowi niegdysiejszych ukraińskich mieszkańców wsi (w 2003 r. w Pawliwce takie polskie wystąpienie było). Cóż, wychodzi na to, że pięknie wyglądające w telewizyjnych relacjach “jabłko pojednania”, przy bliższym przyjrzeniu się okazuje się nieco robaczywe. Właściwie nie powinno to dziwić, bo przecież gesty pojednania, do których należy i odsłonięcie pomnika w Pawłokomie, są w jakiejś mierze odpowiedzią na żądania tych polskich środowisk, które zimą-wiosną 2003 roku chciały wymusić na prezydencie Ukrainy jednostronne przeprosiny za śmierć Polaków na Wołyniu w 1943 r. Nadal więc, obok rzeczywistego pragnienia do zrozumienia błędów przeszłości i wynikających z nich wzajemnych krzywd i win, wiele jest prób “pojednania – ale po naszemu, bo...”. Wszystko to nie zmienia oczywiście faktu, że prezydenckie spotkania przy ukraińskich i polskich pomnikach są potrzebne – przede wszystkim po to, aby uświadomić ogółowi po obu stronach “linii Curzona”, że pewnych spraw z przeszłości nie da się “zamieść pod dywan”, usprawiedliwiając okolicznościami walki o wolność. Jednak w budowaniu powszechnej świadomości potrzebna jest także, a może nawet bardziej, solidna i uczciwa praca historyków, którzy powinni jak najdokładniej ustalić nie tylko rzeczywisty przebieg konkretnych wydarzeń, ale i całe dziejowe tło, które do nich doprowadziło. W przypadku Pawłokomy pracę taką podjął m.in. wspomniany już E. Misiło, wydając w br. dwie publikacje – tom wspomnień byłych mieszkańców Pawłokomy, którzy uszli życiem “Даровано життя, щоб правду розказати” (“Darowano życie, żeby opowiedzieć prawdę”, wspólnie z Marią Pańkiw) oraz zbiór archiwaliów “Pawłokoma 3 III 1945”. Śmierć 366 mieszkańców Pawłokomy stała się jednym z tragicznych symboli w powojennych stosunkach polsko-ukraińskich – pisze historyk we wstępie do drugiej z publikacji. – Symbolem, który pomimo całego tragizmu może stać się ważnym etapem na drodze pojednania. Dlatego też dyskusja wokół pawłokomskiej zbrodni, która tak naprawdę dopiero się zaczyna, wymaga dużej rozwagi i odpowiedzialności za słowa, a przede wszystkim poszukiwania dokumentów, które w sposób rzetelny pokazują racje obu stron, podejmują próbę poszukiwania odpowiedzi na cały szereg pytań i wątpliwości, jakie pojawiają się w tej sprawie. W innym zaś miejscu dodaje, że każde pojednanie winno poprzedzić powiedzenie sobie prawdy, nawet jeśli będzie ona bolesna dla którejś ze stron. Obserwując dyskusje wokół wydarzeń z lat 40. widać wyraźnie, że prawda, bolesna dla obu stron – ofiary i oprawcy byli bowiem i tu, i tu – do dzisiaj wywołuje emocje. Tym bardziej ważne są rzetelnie przedstawione fakty, bo tylko one pozwolą zrozumieć zawikłaną historię pierwszej połowy minionego już stulecia. Jest też potrzebna wola zrozumienia drugiej strony – motywów działania niegdyś i odczuć dzisiaj. Albowiem bez tego zrozumienia tak potrzebne pojednanie okaże się tylko zbiorem gestów przy pomnikach. Jerzy HAWRYLUK

№3(85) травень-червень (maj-czerwiec), 2006

Artykuł dostępny pod adresem:Ukraińskie Pismo Podlasia "Nad Buhom i Narwoju"




Pawłokoma 3 III 1945
Eugeniusz MISIŁO


Sądny dzień W nocy z 2 na 3 marca 1945 r. ukraińską wieś Pawłokoma w powiecie brzozowskim otoczyło kilkuset uzbrojonych żołnierzy Armii Krajowej pod dowództwem Józefa Bissa ps. “Wacław”. O świcie, na umówiony sygnał, ruszyli do ataku. Na ich widok większość mieszkańców opuściła w popłochu swoje domostwa, szukając schronienia w pawłokomskiej cerkwi, w nadziei, że jej mury i sacrum obronią ich przed złem. Część zaś, głównie mężczyźni i starzy ludzie, pozostała w domach lub próbowała kryć się w prowizorycznych kryjówkach, urządzonych w budynkach gospodarczych. Żołnierze AK, zaciskając coraz szczelniej pierścień wokół Pawłokomy, zbliżali się do jej centrum. Wedle relacji świadków, niemalże wszystkie osoby napotykane po drodze zabijano na miejscu. W tej fazie akcji zastrzelono co najmniej 50 osób, w tym wiele kobiet i dzieci. Zamordowano wtedy również niemalże wszystkich Ukraińców mieszkających na tzw. przysiółkach. Ich ciała leżały nie pochowane jeszcze przez wiele tygodni. Gdy wieś została już opanowana przez żołnierzy AK, do Pawłokomy zaczęły podążać kolumny wozów, którymi jechali Polacy z Dynowa oraz sąsiednich wsi: Dylągowej, Bartkówki i Sielnicy. Jechali na rabunek. Ukraińców znalezionych w kryjówkach zabijano lub pędzono do cerkwi albo Narodnioho Domu, w którym mieściła się czytelnia i świetlica Towarzystwa “Proswita” im. Tarasa Szewczenki. Tam poddawano ich selekcji: mężczyzn, kobiety i dzieci w wieku powyżej siedmiu, wg innych źródeł – 10 lat, wyprowadzano na zewnątrz i pędzono na stary, nieczynny już, cmentarz greckokatolicki, ustawiano na wykopanymi dołami i rozstrzeliwano. Jedynie matki z małymi dziećmi, łącznie około 40 osób, pod konwojem kilku uzbrojonych mężczyzn doprowadzono do najbliższej ukraińskiej wsi Siedliska. Dalej, pod groźbą śmierci, mieli iść już sami – “na Ukrainę, za Zbrucz”. Przyczyna czy pretekst Jako bezpośrednią przyczynę przeprowadzenia akcji na Pawłokomę podaje się uprowadzenie w dniu 21 stycznia 1945 r. (wg innych relacji było to na początku lutego) siedmiu Polaków przez nieznany oddział UPA. Jednak Ukraińcy, mieszkańcy wsi, twierdzą, że był to oddział sowiecki, na co, ich zdaniem, miało wskazywać jednolite umundurowanie i uzbrojenie, typowe dla żołnierzy formacji NKWD (wcześniej podobny liczebnie oddział Armii Czerwonej stacjonował w Pawłokomie przez kilka miesięcy). Historia z oddziałem UPA, który miałby przybyć do Pawłokomy, by uprowadzić siedmiu Polaków, wymagać będzie rzetelnych badań, głównie w oparciu o źródła UPA i NKWD. Niemniej już dziś można pokusić się o stwierdzenie, że ta wersja uprowadzenia Polaków może okazać się trudna do obronienia. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w styczniu-marcu 1945 r. na tym terenie nie było żadnego zwartego oddziału UPA, a już z całą pewnością takiego, który liczyłby 60 żołnierzy, na dodatek jednolicie uzbrojonych i umundurowanych. Wszystkie sotnie UPA, które sformowano latem 1944 r., z uwagi na ogromną koncentrację wojsk radzieckich przed styczniową ofensywą, po powrocie z zimowego rajdu karpackiego przebywały w tym czasie jeszcze daleko w masywach górskich Beskidu lub zostały rozformowane. W okolicznych wsiach ukraińskich istniały wyłącznie nieliczne i słabo uzbrojone oddziały samoobrony. Oddziały UPA zapuściły się w rejon Pawłokomy po raz pierwszy i ostatni dopiero w październiku 1945 r. i tylko po to, by ją spalić i wypędzić Polaków, którzy zdążyli zasiedlić domy po wymordowanych Ukraińcach. I kwestia najistotniejsza: jaki cel – militarny lub propagandowy – miała wyprawa UPA do Pawłokomy, zakończona uprowadzeniem siedmiu Polaków i jednej kobiety – Ukrainki, z których najważniejszą funkcję pełnił sołtys, a dwóch mieszkańców Dynowa znalazło się w tej wsi zupełnie przypadkowo, wioząc mąkę na wesele? Wystarczy spojrzeć na mapę, by stwierdzić, że upowcy musieliby pokonać kilkanaście kilometrów przez teren, na którym znajdowały się wsie zamieszkałe wyłącznie przez ludność polską, w których stacjonowały silne miejscowe oddziały AK. Uprowadzenia dokonał najprawdopodobniej oddział NKWD stacjonujący w Sanoku, który wielokrotnie zapuszczał się w ten teren, stanowiący do niedawna bezpośrednie zaplecze frontu. W dwa tygodnie po ataku na Pawłokomę prawdopodobnie ten sam oddział pojawił się w rejonie Dynowa. Wzięty przez pomyłkę za UPA został zaatakowany przez kompanię “Wacława”. Pomyłka wyszła na jaw dopiero po kilkugodzinnym boju. Zatem był to pretekst. Odwet za uprowadzenie Polaków z Pawłokomy wzięto już wcześniej i to dwukrotnie. Po raz pierwszy, kiedy 22 lutego 1945 r. milicja z Brzozowa aresztowała jako zakładników 11 mężczyzn – Ukraińców z Pawłokomy. Poddani brutalnemu śledztwu, celem ustalenia miejsca pobytu uprowadzonych Polaków, nigdy już nie powrócili do rodzinnej wsi, najprawdopodobniej zamordowani w drodze powrotnej. W tym samym czasie dowództwo rzeszowskiej organizacji AK wydało rozkaz zlikwidowania w odwecie zamożnej ukraińskiej rodziny Prokopów z Dynowa. Zastrzelono 8 osób, a więc dokładnie tyle, ile uprowadzono w Pawłokomie, w tym troje dzieci, z których najstarsze miało 4 lata. Ich ciała wrzucono do nieczynnej studni na rynku w Dynowie i do Sanu. W egzekucji brali udział m.in. bracia uprowadzonych dynowian. Był to więc rodzaj rodzinnej wendetty. Wszystko wskazuje na to, że atak na Pawłokomę, podobnie jak i dokonane w tym samym czasie akcje na szereg innych ukraińskich wsi położonych nad Sanem, miał bezpośredni związek z rozpoczętą właśnie na tym terenie akcją przesiedlania zamieszkałej tu ludności ukraińskiej na Radziecką Ukrainę, a tajemnicze zniknięcie kilku Polaków wykorzystano jako znakomity pretekst do oczyszczenia tego terenu z Ukraińców. Los, jaki spotkał mieszkańców Pawłokomy, wsi otoczonej ze wszystkich stron miejscowościami zamieszkałymi przez ludność polską, trwającej tam od stuleci wbrew logice, jakby na przekór historii, miał być bolesnym ostrzeżeniem dla tych, którzy jeszcze wahali się przed podjęciem decyzji o zbiorowym wyjeździe do USRR. Ataki trwały przez cały marzec aż do kwietnia, kiedy to doszło do podpisania porozumienia między podziemiem polskim i ukraińskim, które na pewien czas powstrzymało dalsze walki. Nie chodziło zatem tylko o Pawłokomę, ale o zaplanowaną wcześniej i dobrze zorganizowaną akcję ataków na cały szereg wsie ukraińskich położonych w kilku sąsiednich powiatach. Tragiczny los, jaki spotkał Ukraińców Pawłokomy, a w kilka dni później sąsiedniej Łubny i dziesiątków innych wsi Nadsania, oraz przymusowe, czasami wręcz brutalne wysiedlanie ludności ukraińskiej w latach 1944-1946, zapoczątkowały proces ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej w Polsce. Jej finałem miała być już tylko Akcja “Wisła”. To właśnie w tym kontekście należy rozpatrywać sprawę genezy ataku oddziałów Armii Krajowej na Pawłokomę. Przygotowania Kulisy tajnych przygotowań do akcji na Pawłokomę oraz narad z udziałem delegatów ludności polskiej z Pawłokomy i okolicznych wsi ujawnił podczas procesu por. Józef Biss ps. “Wacław”, dowódca kompanii AK, która w 1944 r. przybyła na ten teren z rejonu Lwowa: Przy opracowywaniu projektu akcji było nas pięciu lub sześciu ludzi. Byłem ja, d-ca placówki AK Dynów, dwóch delegatów z O.B. 5 [chodzi o dowództwo Obwodu Rzeszowskiego AK] i jeszcze ktoś. (...) O akcji w Pawłokomie nie mogłem sam decydować, chociażby z tego względu, że znajdowałem się z oddziałem w obcym terenie. Musiałem więc uzgadniać wszystko z przedstawicielami miejscowymi. (...) Oprócz mojego oddziału miała brać udział w tej akcji miejscowa samoobrona i samoobrona z Dynowa. Łącznie miało brać udział około 250 ludzi, w tym mój oddział liczący 60 ludzi. Jak ma przebiegać akcja i jaki jest jej cel, tego wyraźnie nie omawiano. Było powiedziane tylko, że jest to akcja odwetowa polegająca na tym, aby wszystkich mężczyzn Ukraińców w gromadzie Pawłokoma zatrzymać, a następnie zlikwidować. Zaznaczono przy tym, że należy złapać wszystkich mężczyzn począwszy od lat piętnastu w górę za wyjątkiem niedołężnych starców. (...) W przeddzień akcji na Pawłokomę odbyła się odprawa wszystkich członków miejscowych organizacji AK oraz samoobrony. Narada odbyła się w świetlicy w Dynowie. Z Dylągowej i Sielnicy mogło być na tej odprawie około 200 osób. Na tej odprawie była mowa, że w Pawłokomie stacjonuje oddział UPA. Rozkaz przeprowadzenia akcji był przedstawiony w tym świetle, że w Pawłokomie są banderowcy, których należy schwytać. Mowy o masowej akcji eksterminacyjnej nie było, ale “doły” o tym nie wiedziały. Na stosowne pytanie przewodniczącego: czy była wydana konkretna decyzja na odprawie, co należy zrobić w Pawłokomie? – świadek zeznaje: na odprawie miejscowi członkowie AK domagali się zlikwidowania nie tylko samych członków bandy UPA, ale wszystkich Ukraińców, aby w ten sposób usunąć niebezpieczeństwo. W trakcie procesu Biss próbował zrzucić odpowiedzialność za masowy mord w Pawłokomie na członków dynowskiej organizacji AK i, jak się wyraził, “doły”, czyli ludność polską z okolicznych wsi. Była to jednak obrona nieudolna. Zeznania jego byłych podkomendnych świadczą o tym, że to wyłącznie on dowodził akcją, a jego dwa plutony odegrały w niej kluczową rolę: pierwszy przeprowadzał selekcję schwytanej ludności, a drugi dokonywał egzekucji. On też osobiście od samego początku akcji nadzorował zarówno selekcję, jak i egzekucję na cmentarzu. Na podstawie wspomnień mieszkańców wsi i odnalezionych materiałów śledczych można dziś już dość szczegółowo odtworzyć przebieg wydarzeń, które nastąpiły w Pawłokomie. Wynika z nich jednoznacznie, że akcję w dniu 3 marca 1945 r. poprzedziło kilka wcześniejszych ataków, które był czymś w rodzaju rozpoznania bojem, pozwalającym sprawdzić czy Ukraińcy w Pawłokomie posiadają broń i będą stawiać opór. Do pierwszego większego napadu doszło prawdopodobnie 28 lutego. Zamordowano wówczas około 13 osób. 1 marca zaatakowano górną część wsi zwaną “Zahora” i przysiółki. Tego dnia zastrzelono kolejnych kilkanaście osób, a według innych relacji nawet kilkadziesiąt. W międzyczasie, zgodnie z decyzją podjętą na naradzie w Dynowie, Pawłokomę opuściły wszystkie rodziny polskie. Ten ostatni atak utwierdził Polaków, że w Pawłokomie, wbrew rozsiewanym plotkom, nie ma żadnego oddziału UPA. Wieś była bezbronna. Egzekucja Główna akcja rozpoczęła się 3 marca o godz. 4 nad ranem. Kiedy okazało się, że we wsi, wbrew oczekiwaniom, nie napotkano żadnego zbrojnego oporu i nie ma tu żadnej “bandy UPA”, rozpoczęły się przygotowania do największej i najbardziej brutalnej zbiorowej egzekucji, jakiej dokonano po wojnie na terenie Polski. Zabijać miano systematycznie, bez zbędnego pośpiechu, z wyraźnym podziałem zadań i ról między tych, którzy dokonywali planowej selekcji, sprawdzali narodowość, wyznanie, badali metryki chrztu, i tych, którzy dokonywali egzekucji. Miejscem, w którym dokonywano selekcji przyszłych ofiar przed ich egzekucją, była pawłokomska cerkiew. Tu również ludzi przesłuchiwano, poddawano brutalnym torturom i niestety zabijano. W sposób szczególnie drastyczny zamordowano greckokatolickiego proboszcza Pawłokomy, ks. Łemcio. Jak zeznają świadkowie najpierw włóczono go wokół cerkwi za koniem, później okręcono kolczastym drutem i, jak zeznała mieszkanka Pawłokomy Anna Radoń, “bito cepami młócąc jak snopek zboża” tak długo, póki nie skonał. Podłoga i ściany cerkwi były zbryzgane krwią. Potem wójt Dynowa polecił zmyć krew w związku z zapowiadanym przyjazdem do Pawłokomy jakiejś komisji. W 1963 r. cerkiew zburzono, równając ją ziemią. Na miejsce straceń wybrano nieczynny już cmentarz greckokatolicki. Egzekucji dokonywali żołnierze AK z plutonu Tadeusza Kowala ps. “Szary”. Ofiary zabijano przeważnie strzałem w tył głowy. Kiedy skończyli już ze starymi – pisze w swoich wspomnieniach Włodzimierz Fedak, jedyny naoczny świadek egzekucji, który ją przeżył – wzięli się za nas, za dzieci. Brali pojedynczo. Kiedy dziecko miało ładne ubranko albo buty, kazali wszystko zrzucić z siebie. Potem stawiali takie dziecko na brzegu jamy, po obu bokach której stało dwóch bandytów z automatami – pepeszami. I oni po kolei, raz jeden, raz drugi, pojedynczymi strzałami posyłali kolejną ofiarę do tej jamy. Wszystko to działo się na naszych oczach. Słyszeliśmy i widzieliśmy, jak po każdym strzale kolejna ofiara wpadała do jamy. W zależności od źródeł podaje się, że w Pawłokomie zamordowano od 366 do 500 osób. Pełnej liczby ofiar być może nie poznamy już nigdy. Przede wszystkim dlatego, że w dniu pacyfikacji Pawłokomy nikt ich nie liczył. Profesor Petro Poticznyj podaje w swojej książce 366 nazwisk zamordowanych, ale w tej liczbie są zarówno osoby, które zginęły podczas wcześniejszych napadów w lutym i marcu, jak i kilka osób zastrzelonych po 3 marca 1945 r., głównie ci, którzy przybyli do Pawłokomy w kilka dni po masakrze, nie wiedząc o niej, nieświadomi grożącego im niebezpieczeństwa. Z kolei zarówno sam por. Józef Biss, jak i jego podkomendni przyznawali się początkowo do zastrzelenia co najwyżej 80 osób i to wyłącznie mężczyzn. W trakcie procesu J. Biss zeznał, że osobiście dopilnował, by wszystkie kobiety i dzieci mogły bezpiecznie opuścić wieś. Fakt zwolnienia grupy kobiet i małych dzieci potwierdzają również sami Ukraińcy. Według ich relacji takich osób było jednak nie więcej niż 40. Ponadto dwie kobiety i małe dziecko z tej grupy zostały po drodze zastrzelone przez eskortę. Ich ciała porzucono w przydrożnym rowie. Biss zapomniał też powiedzieć o jednym drobnym szczególe, a mianowicie, że wszystkie kobiety i dzieci wypędzono z Pawłokomy niemalże nagie i bose. Tego dnia spadł obfity śnieg, a droga była jeszcze oblodzona. Kilka kobiet z najcięższymi odmrożeniami trafiło do szpitala w Przemyślu. Epilog Na początku września 1945 r. większość z tych, którzy ocaleli z masakry, została wysiedlona przymusowo przez wojsko do USRR, głównie do obwodu tarnopolskiego. Kilkanaście rodzin, które uniknęły wywózki na Wschód, w maju 1947 r. deportowano w ramach Akcji “Wisła” na poniemieckie ziemie północnej Polski. Dwie osoby trafiły za druty obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Dokładnie siedem miesięcy po mordzie, 3 października 1945 r., Pawłokomę otoczyła sotnia Ukraińskiej Powstańczej Armii pod dowództwem “Barona”. Miejscowych Polaków i tych, którzy w międzyczasie zasiedlili poukraińskie gospodarstwa, wypędzono przez San do Dynowa, a wieś spalono. Tak oto dobiegła kresu 500-letnia historia istnienia Pawłokomy, jednej z setek ukraińskich wsi Zakerzonia. Przez następne lata jedynym niemym świadkiem tragedii, jaka się tutaj rozegrała, była cerkiew i porastające trawą mogiły. Jednak w 1963 r. cerkiew zburzono po sam fundament, a zaniedbany cmentarz zaczął z czasem popadać w ruinę. Na wiele lat wokół pawłokomskiej tragedii zaległo milczenie. Eugeniusz MISIŁO * * * Czy ponad pół wieku, jakie upłynęło od tragicznych wydarzeń, które rozegrały się na terenach południowo-wschodniej Polski, to wystarczająco dużo czasu, by Polacy i Ukraińcy mogli podać sobie wreszcie ręce w geście pojednania ponad mogiłami, jakimi usiane są nasze ziemie? Czy są gotowi wybaczyć wzajemne krzywdy, zbrodnie i prosić o wybaczenie!? Przykład Pawłokomy rodzi nadzieję, że jest ku temu wielka szansa. I nawet jeśli dziś nie staniemy się świadkami pojednania, takiego, jak nauczał Chrystus, zamykającego wzajemne swary i licytowanie się winami z przeszłości, powinniśmy uczynić wszystko, by dialog o zgodną przyszłość obu narodów był kontynuowany przez najmłodsze pokolenie Polaków i Ukraińców. Takim też przesłaniem kierowałem się przygotowując do druku dwie książki poświęcone Pawłokomie. Uznałem bowiem, że każde pojednanie winno poprzedzić powiedzenie sobie prawdy, nawet jeśli będzie ona bolesna dla którejś ze stron. E. Misiło, Z Przedmowy do książki “Pawłokoma 3 III 1945 r.” Obie książki można zamówić w Oficynie Wydawniczej “UKAR”, tel./fax 022-841-87-56, [email protected]


Artykuł dostępny pod adresem:Ukraińskie Pismo Podlasia "Nad Buhom i Narwoju"






Ukraińcy W Polsce. Pawłokoma
Paweł Smoleński

28.02.98. Stosunki polsko-ukraińskie w Przemyskiem. Walki polsko-ukraińskie 1944-1947. Polskie podziemie w Przemyskiem. Ukraińska Powstańcza Armia. Ludobóstwo

I

Dom z białego suporeksu, oddzielony wąską, błotnistą drogą od żelaznego cmentarnego płotu pomalowanego czarną farbą antykorozyjną. Przed domem starsza kobieta, farbowane włosy, filcowe buty, na ciepły sweter wciągnięty nylonowy fartuch.

- Nazywam się Radoń Danuta. Żona Dionizego jestem, rolniczka.

Powiem, panie, że kiedyś dobrze było, cicho, spokojnie było. Mój na Wszystkich Świętych zawsze światło palił, pacierz zmówił, Wieczne Odpoczywanie, i tak każdego roku. Czemu? Wiem, panie, ale mój lepiej powie, widział wszystko, stara chałupa stała o tu, dziesięć metrów dalej, gdzie nowa, mój dwanaście lat miał, biegał między nimi albo nos o szybę rozpłaszczał. Tam jego dziaduś, jego babcia, wszystkie kuzyni z maminej strony. To on jest w prawie, żeby światło palić i cmentarz sprzątywać.

Aż przyszła demokracja i ta wolność słowa. Ci, co za komuny cicho siedzieli, teraz głos podnieśli. Nastawiają innych, choć innym pewnie wszystko jedno, nie wszystkie ludzie zajadłe i złe. Ale wystarczy, że kilku się zmówi i jeszcze przynapije, to inne za nimi pójdą.

Ciężko, panie, ciężko. Z tej złości, co jej wcześniej nie było. I z tego, że sprawiedliwość od pobitych odpychają. Ciężko. I jakiś strach.

Ciasny pokój z wąskimi piwnicznymi oknami, pod ścianami dwa łóżka, niski stolik, krzesełka, blade światło żarówki, telewizor, święte obrazy, makatki. Na krześle potargany mężczyzna, siwy, z dwudniowym zarostem. Czarny sweter, robocze spodnie i uwalane błotem gumiaki. Język mu się nieco plącze, wrócił do domu po całym dniu pracy w lesie, więc albo jest potwornie zmęczony, albo po drodze zawadził o wiejską gospodę

- Nazywam się Radoń Dionizy. Chłop jestem, z Pawłokomy od urodzenia.

Kiedyś wieś moja inna była niż dziś, mieszana, ilu Polaków, ilu Ukraińców, nikt nie rachował. A na dole, za ukraińskim cmentarzem, tu, gdzie moja chałupa i gdzie stawiają nową szkołę, były polskie kolonie.

Ojciec mój, Polak i rzymski katolik, przyszedł do Pawłokomy obcy i ożenił się z mamusią, Ukrainką i grekokatoliczką. Dom wystawili na kolonii, między Polakami. We wsi było tak, że jak mąż był Polak i rodził się syn, dziecko nieśli na chrzest do kościoła, a jak córka, a matka Ukrainka - chrzcił pop z cerkwi. A na kolonii jednako Polaki i Ukraińce nieśli dziecko do łacińskiego księdza. Ja całe życie na kolonii, więc Polak jestem, w rzymskim kościele chrzczony. I jako Polak robiłem to, com robił. I robić będę. Z szacunku dla pomordowanych.

W gabinecie gminnego urzędu: czarny, półokrągły stół, czarne krzesła, na ścianie makatka tkana z barwnej wełny. Za stołem siwiejący mężczyzna; gdy zacznie chodzić po pokoju, okaże się, że kuleje na prawą nogę

- Nazywam się Woźny Stanisław. Jestem z Bieszczad, byłem dyrektorem Spółdzielni Kółek Rolniczych, wielkiej, od Wetliny po Cisną. Teraz społeczeństwo gminy Dynów w województwie przemyskim wybrało mnie na wójta.

Niech pan mi wytłumaczy, dlaczego w Krośnieńskiem, skąd pochodzę, nie ma sporów narodowościowych, a w Przemyskiem są. Ja panu powiem - pewnie komu na tym zależy. Najlepiej więc, żeby pawłokomska sprawa przyschła, żeby ludzie zapomnieli, żeby nie pisać.

Chce pan? Dobrze. To, o czym panu opowiem, dowodzi naszej tolerancji. Bo gdyby tu byli, dajmy na to, Arabowie, to... Kamień na kamieniu.

- Nazywam się Pudysz Tadeusz. Trzydziestkę już podeptałem, rolnik jestem, urodzony w Pawłokomie, gdzie mieszkam. A przewodzę radzie całej gminy Dynów.

Uważam, jak pan wójt, że po co pisać. A jeśli już pisać, to prawdę.

Pokój warszawskiego mieszkania, dużo książek, na ścianach fotografie, pod ścianą komputer, obok stołowej nogi śpi pies. Wysoki, czarnowłosy mężczyzna siedzi za blatem zarzuconym kopiami dokumentów w dwóch językach, po polsku i ukraińsku

- Nazywam się Eugeniusz Misiło. Jestem historykiem i wydawcą.

365 ofiar mordu w Pawłokomie to dla Polaków wstyd, a dla wielu Ukraińców symbol narodowej martyrologii.


II

W początkach 1945 roku, koło Trzech Króli, kilkudziesięcioosobowy oddział zabrał z domów siedmiu mieszkańców Pawłokomy, Polaków. Dlaczego zabrał, jakie były i czy w ogóle były przewiny uprowadzonych, co się z nimi stało - nie wiadomo.

Jedni twierdzą, że porywacze byli w różnorakich mundurach, więc może byli to leśni. Inni - że mieli sowieckie bluzy, a na czapkach granatowe otoki wojsk NKWD. Jedni mówią, że uprowadzoną siódemkę rozstrzelano w pawłokomskich lasach. Inni - że dalej, koło Jawornika. Miejsce kaźni i krój mundurów zależą od tego, kto opowiada o porwaniu - Polak czy Ukrainiec.

Historię pawłokomskiego uprowadzenia powtarzają sobie we wsi pięćdziesiąt lat z okładem.

Tadeusz Pudysz: - Było siedmiu - siedmiu nie ma. Tragedia. A przecież żyją ich dzieci, wnukowie, prawnuki. Mają prawo swoich pochować, ale nie wiedzą, gdzie leżą. Na nowym cmentarzu, na górce, jest tylko jedna tabliczka: takie skromne upamiętnienie, choć należą im się prawdziwe groby.

Kto ich zabrał? Panie, pewnie, że bandy. Jakie bandy? Pewnie, że upowskie. To wie cała Pawłokoma. Po co Polak miał na Polaka nastawać?

Restauracja przemyskiego hotelu, niklowane krzesła i szklane blaty stołów. Wąsacz, ciemne oczy, twarz okrągła

- Nazywam się Mirosław Sydor. Jestem Ukraińcem. No i technikiem budowlanym, mam przedsiębiorstwo turystyczno-transportowe, linie autokarowe do Lwowa i Żytomierza, hotel. W Przemyślu byłem pierwszy, który się o Pawłokomę upomniał.

Powiem panu, jak z tą siódemką było: za okupacji Niemcom służyli, zbierali podatki, kolczykowali bydło na kontyngent. Weszli Sowieci, to się z kolaborantami rozprawili. Polacy się wzburzyli, więc Ruskim dobrze było powiedzieć, że zabili Ukraińcy.

Mówi pan, że Polacy łatwo uwierzyli Ruskim, bo szły wieści o UPA z Lwowskiego i z Wołynia. Jak tam było - ja nie wiem. Za to wiem, jak było tu. Tuśmy potulnie po wsiach siedzieli, aż Polacy zaczęli nas rżnąć. Pawłokoma to nie wyjątek. W Małkowicach zamordowali 156 osób, w Dobrej - 44 w sam Jordan, święto ochrzczenia Jezusa, i jeszcze, i jeszcze... szkoda mówić. Nie było innego wyjścia - żeby przeżyć, trzeba było brać karabin.

Dionizy Radoń: - Siedmiu zginęło - fakt, a kto ich wziął, to ja nie wiem. W okolicy NKWD stało, ruskie i polskie wojsko stało i leśni, co przyszli spod Lwowa. Powiem tylko, że od tamtej pory, jak siedmiu wzięli, ktoś we Wszystkich Świętych, a czasami i latem, światła nagrobne po pawłokomskich lasach pali, kwiaty składa. Światła wszyscy we wsi widzieli, ale tego, co pali, nikt nie zobaczył.

Eugeniusz Misiło: - Dokumenty polskie i ukraińskie wskazują, że pierwszy oddział UPA pojawił się na Rzeszowszczyźnie na przełomie sierpnia i września 1944 roku, z dala od Pogórza Przemyskiego, w głębi Bieszczad. Naciskany przez wojska NKWD i wyniszczony tyfusem przeszedł do Czarnego Lasu na dzisiejszej Ukrainie.

Do końca września '45 powiaty: sanocki, leski, przemyski wolne były od ukraińskich oddziałów partyzanckich. Działała tylko ukraińska samoobrona, zbyt szczupła i słaba, by prowadzić akcje zaczepne. Przemyski kureń UPA dowodzony przez majora Konyka powstał dopiero po napadach na ukraińskie wsie.

Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że siedmiu polskich mieszkańców Pawłokomy zostało uprowadzonych przez UPA. Jeśli ci Polacy rzeczywiście kolaborowali z Niemcami, mogli ich zabrać Rosjanie, mogło polskie regularne wojsko lub akowskie oddziały partyzanckie. Mogli wreszcie zwykli bandyci.

III

"3 marca 1945 roku o godzinie 4 rano (...) spędzali ludzi do cerkwi, straszliwie bijąc po drodze. W cerkwi zostawiali kobiety w ciąży i z dziećmi do czterech lat, resztę pędzili na cmentarz, stawiali nad wykopanymi w nocy dołami, rozstrzeliwali i od razu zasypywali. Po drodze na cmentarz także niemiłosiernie bili. Jeszcze koło cerkwi owinęli drutem kolczastym gołego Sewerka od Waciaka i bili kołkami tak, że krew ciurkiem leciała (...) Przyszli do cerkwi i krzyczeli do popa błogosławiącego ludzi: >rzuć to, bo to nam i tobie nie jest już potrzebne<. wyprowadzili go za cerkiew pod lipy bili tam ko i cepami potem wci na cmentarz zastrzelili moich syn kt uciekli do babci zabrali m odstawili szop waciaka. obszukali a mnie po wyprowadzeniu pozosta ludzi zagnali cerkwi gdzie ju by kobiety z dzie jeszcze spod widzia mego ostatniej grupy prowadzonej cmentarz. czele tej szed iwan karpa bez koszuli wyci krzy piersiach lecia krew straci matk pi w og osoby mojej rodziny.>
Tak w Nowym Jorku opowiadała nacjonalistycznemu ukraińskiemu wydawnictwu "Peremyszl - Zachidnyj Bastion Ukrainy" Aleksandra Poticzna, była mieszkanka Pawłokomy.

"Mojemu skatowanemu ojcu wycięto krzyż na piersiach. Zrobiono to w cerkwi. A potem wzięto go za nogi i zawleczono do dołu wykopanego na cmentarzu. Wrzucono go tam razem z innymi ludźmi. Niektórych z nich dobijano kołkami, innych wrzucano i zakopywano jeszcze żywych."

Tak wspomina Pawłokomę Seweryn Karpa, dziś mieszkający na Pomorzu.

"Rankiem 3 marca zbudziła nas mama i kazała się szybko ubrać. Rodzice zebrali pierzyny i zamierzali już wychodzić z domu, kiedy rozległy się strzały, posypało szkło z rozbitych okien. Na ziemię padł śmiertelnie ranny dziadek Majcher (...) Wszystkich nas zapędzili do cerkwi. W cerkwi ksiądz odprawiał nabożeństwo, było dużo ludzi. Wtedy zaczęli nas rozdzielać. Mnie z babcią i młodszym bratem odprowadzili na lewą stronę, a moich dwóch braci na prawą. Nigdy nie zapomnę tego strachu i żalu, jaki widziałam w ich oczach.

Bandyci byli ubrani różnie. Niektórzy byli w mundurach wojskowych, inni po cywilnemu. Były wśród nich dwie kobiety w wojskowych bluzach, uzbrojone, które chodziły po cerkwi i kopały ciężko pobitych mężczyzn, leżących we krwi na podłodze. Jeden z bandytów w wojskowym mundurze wyszedł przed ludzi i powiedział: >Na mój rozkaz wszyscy dzisiaj zginiecie<.>
Ludzie zaczęli płakać i modlić się, krzyczeli, że są niewinni. Na bandytach nie robiło to jednak żadnego wrażenia.

Potem zabrali z cerkwi księdza. Była tam również jego żona w ciąży oraz dwóch synów - Andrijko i Lubko, a także mama księdza.

Potem w cerkwi rozpoczęła się ogólna grabież. Z ludzi ściągano ubrania, chustki, buty i wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. Wszystkie kobiety i dzieci ustawiono w dwuszeregu. Mężczyzn i starsze dzieci wyprowadzono z cerkwi. Mojej babci udało się uratować jedną dziewczynkę, Darkę Fedak, zakwalifikowaną do rozstrzelania, chowając ją pod spódnicę.


Trzymano nas w cerkwi do wieczora. Było tam 40 osób: kobiet z małymi dziećmi. Pod wieczór wyprowadzono nas i pędzono przez wieś w kierunku lasu. Moja babcia była już staruszka, nie mogła szybko chodzić. Bandyci poganiali ją biciem. Jednego z nich rozpoznała. Był to mężczyzna z sąsiedniej polskiej wsi Dylągowa. Babcia zapytała go o swoją córkę, czyli moją mamę, czy ją może gdzieś widział, lecz on się nie odzywał. Babcia powtórzyła pytanie, mówiąc: >no powiedz, przecież znasz mnie, nieraz poiłeś konie w mojej studni<. po tych s polak cofn si i strzeli babci w plecy. chcieli j podnie z m bratem gdy babcia nadal trzyma nas za r ale inne kobiety odci od niej. obok zabito na drodze jeszcze dwie kobiety. bandyci pozostawili lesie dalej ju sami doszli do wsi siedliska>
Potem dowiedziałam się, że mój tata kopał grób na cmentarzu i kiedy przyprowadzono tam moich starszych braci: Josyfa (14 lat) i Petra (17 lat), zemdlał i upadł na ziemię. Tam też został zastrzelony wraz ze swoimi synami. Mojego 20-letniego brata Włodzimierza, który nie wiedząc, co się stało, już po tej tragedii wrócił do Pawłokomy z przymusowych robót w Niemczech, Polacy złapali i utopili w studni."

Taką relację złożyła w Toronto Natalia Kuźma, z domu Mudryk, była mieszkanka Pawłokomy.

Dionizy Radoń (międli ciemny sweter, lekko rumiany, już wiadomo, że nim wrócił z lasu, zaszedł do baru): - Powiem, panie, że człowieka zastrzelić - bajka, nożem dźgnąć - bajka. Ale po co tak męczyć, tak okropnie bić, skoro potem i tak ciągli ich na śmierć?

Mamusi nie ruszyli, bo uczepili my się nóg, a i sąsiedzi bronili: "Hanka dobrze się między Polakami sprawuje, zostawcie, przecież dzieci ma".

Tych bitych brali na ukraiński cmentarz, położyli w dołach, a gdy ziemią zasypali, to mogiła do góry się podnosiła, jakby te trupy na sam koniec jeszcze życia dostały. To przejechali karabinem, ruskim, na kilkadziesiąt kul, aż się w dole ruszać przestało. Raz i jeszcze raz, i jeszcze.

Kto rżnął? Ludzie, panie, ludzie. Pawłokomscy i z drugich wsi. Jeden nawet wuja zamordował, bo on do kościoła, a wuj do cerkwi chodził. I partyzanty, co spod Lwowa przyszły.

Ja na to wszystko patrzyłem, krzyków słuchałem. Cud, że z tego, com oglądał, jeszcze na psychice zupełnie nie szwankuję. Już pamięcią błądzę, zabywam, co rano na śniadanie jem. Ale to, com na pawłokomskim cmentarzu widział, nigdy z serca nie zejdzie.

Dokumenty wskazują, że za masakrę Pawłokomy odpowiedzialny jest oddział AK dowodzony przez Józefa B. "Wacława" (na zdjęciach z tamtego czasu okrągła, lecz szczupła twarz, gładko zaczesane włosy, wąsik).

Był sierotą wychowanym w przytułku, potem wykształcił się na sklepowego subiekta, by wreszcie zostać wiejskim nauczycielem koło Kołomyi. Do konspiracji wstąpił w 1940 roku. W 1944 roku za obronę przed UPA wsi Siemianówka w okręgu lwowskim dostał stopień porucznika. Kilka miesięcy po masakrze ujęty przez NKWD i skazany przez wojskowy sąd rejonowy na pięć lat, odsiedzianych we Wronkach. Tuż po wyjściu z więzienia aresztowany ponownie, zwolniony wraz z gomułkowską odwilżą.

W biografiach porucznika "Wacława" nie ma ani słowa, że uczestniczył w pawłokomskim mordzie. Tylko skromna notka w "Zeszytach Historycznych WiN" (nr 9/91), napisana przez Jerzego Węgierskiego: "Zorganizowane bandy otaczały Pawłokomę, chodziły po chałupach i rabowały, co popadło (...) zaczęto wieś niszczyć, a ludzi rozstrzeliwać. Niestety, akcję tę ubezpieczał oddział por. >Wacława
Józef B. "Wacław" zmarł przed 20 laty.

Eugeniusz Misiło: - Pyta pan, czy mord w Pawłokomie był odwetem za Wołyń? Nie sądzę, choć o okrucieństwach popełnianych na Wołyniu wiedzieli wszyscy, to był jeden z głównych tematów prasy podziemnej.

Więc dlaczego? Może dlatego, że w Przemyskiem pełno było repatriantów z Ukrainy, ciągle krążyły pogłoski, że polsko-sowiecka granica cofnie się na wschód, a oni wrócą do siebie. Więc czekali, tymczasem trzeba było dać im dach nad głową, wikt i opierunek. W polskich wsiach brakowało dla nich miejsca.

Z Pawłokomy ocalała garść ukraińskich dzieci i kobiet. Według ich zgodnych relacji w masakrze uczestniczyli pospołu partyzanci i cywile z pobliskich wsi, często znajomi ofiar. Ich nazwiska kobiety przekazały oddziałom UPA. W październiku '45, w ramach odwetu, UPA rozstrzelała we wsi Dylągowa znanych z nazwiska uczestników masakry. W marcu '46, uznając odpowiedzialność zbiorową, spalono Dylągową, Bartkówkę, Borownicę.


Na Pogórzu nastały straszne czasy. Jeśli w poniedziałek polskie wojsko spaliło ukraińską wieś, we wtorek i środę UPA puszczała z dymem polską, w czwartek palili Polacy, w piątek - Ukraińcy. Nakręcał się krwawy, fanatyczny kołowrót, śmierć za śmierć.

Dionizy Radoń (błotnista droga przed sklepem; ludzie coś ładują na półciężarówkę;): - Cerkiew pawłokomska stała ponad PKS-em, naprzeciw sklepu, piękna, z czerwonej cegły, w środku wymalowana. A pawłokomski pop miał monstrancję wartą tyle, co dwie cerkwie. Przepadła. Mówią ludzie, że gdzieś jest we wsiach, ale przerobiona. U grekokatolików Ciało chowają w wyciętym w monstrancji kwadracie, a u łacinników - w kółku. Więc kwadrat na kółko przerobili.

A cegła z cerkwi poszła na dom kultury. Ostała się jeno dzwonnica.

IV

Mirosław Sydor: - Przez pół wieku nikt nie czcił ofiar pawłokomskiego mordu, bo nie można było. Ale jak nastąpiła demokracja, tośmy chcieli wspomnieć, panychydy odprawiać. W ukraińskim środowisku wszyscy wiedzieli o Pawłokomie. Zbieraliśmy się jechać, nie tak od razu, dopiero ze trzy lata temu. Chodziło o to, żeby konkretne miejsce kaźni odnaleźć.

Dionizy Radoń: - W '45 świateł na mogiłach nie zapaliłem, bo bałem się. Jak z mamunią zjechali my do Dynowa, chcieli ją od razu zabić, alem ucapił spódnicę, mnie walnęli, przytomność żem stracił, alem mamuni nie puścił. No i tatuś z armii generała Andersa dał znać przez Czerwony Krzyż, więc się pomiarkowali. Ale od '46 to ja palił rok w rok.

Przez bywsze lata tragedię chcieli przepomnieć. Nawet gadali, że na cmentarzu boisko zrobią.

Jak pan Sydor przyjechał, taki duch z niego bił, żem mu zawierzył i pomyślał: co robię, to mało robię. Jak z panem Sydorem gadałem, to wstyd mnie zdjął, że tylko światło palę, a na cmentarzu śmietnisko, szmaty, blaszaki, ścieżka przez mogiły ciągnie, krowy, świniaki chodzą, trawa nie wykoszona. Wstyd, panie, przed Bogiem i ludźmi, którzy czasem aż z Kanady, z Ameryki zjeżdżali.

Tom sobie postanowił, że wezmę cmentarz w jeszcze większą opiekę. Od pana Sydora pieniędzy żem dostał na światła i na kwiaty, ale swojego też dołożył i wcale mi nie żal.

Stanisław Woźny: - Kilka lat temu przyszła prośba od Ukraińców z Przemyśla, żeby na starym cmentarzu (ja nim administruję, bo to własność komunalna) odprawić panychydy. Nie zwróciłem na to uwagi. Wtedy jeden z nich przyjechał tu prywatnie, umówił się z tym Radoniem, pewnie mu i co zapłacił. I zaraz dostałem doniesienie, że Radoń na gminnym gruncie, znaczy na cmentarzu, ścina drzewa. Musiałem wszcząć z urzędu postępowanie wyjaśniające. A i społeczeństwo włączyło się ostro.

Ja jestem za cmentarzem. Na zebraniu wsi Pawłokoma powiedziałem: "Ludzie, nie wstyd wam, że pośrodku wsi, zaraz koło kościoła, takie śmietnisko?". A oni: "Panie wójcie, tam chodzą świnie tego, co dziś się Ukraińcem mieni".

Ale że temat cmentarza poruszyłem, padło na mnie podejrzenie, że jestem rezunem, znaczy - Ukraińcem, jak to się mówi, mam czarne podniebienie. A że do Dynowa przyjechałem z Bieszczad - bajka była gotowa. Aż się musiałem tłumaczyć.

Lecz niech pan sobie czegoś nie pomyśli. Dla mnie człowiek to człowiek - bez żadnej różnicy. Nawet Ukrainiec.

Dziś wygodnie być Ukraińcem. Niech pan sobie wyobrazi, że synalek tego Radonia zamówił dotowane przez gminę kwalifikowane sadzeniaki. I nie odebrał ani worka, nie zapłacił, choć wzywałem do odebrania!

Dionizy Radoń: - Pan Sydor pytał mnie, gdzie pobite leżą. Tom powiedział. Stąd u ludzi na mnie największa złość. Nie o panychydy, o światła. Ale za to, żem prawdziwe miejsce wskazał. A jak jest miejsce, nie ma dalej co się wypierać - w Pawłokomie zbrodnia na Ukraińcach była.

V

Pawłokomski cmentarz greckokatolicki ma kształt kwadratu. Bramę związano sznurkiem, żeby nie telepała na wietrze. Jest kilka przedwojennych nagrobków, dwa nowe pomniki z szarego lastryka (pod listą imion z rodziny Fedaków i Karpów napis: "Zmarli tragicznie"). Zaraz przy drodze, która oddziela cmentarz od obejścia Radonia, trzy kopczyki obsadzone barwinkiem i trzy brzozowe krzyże.

Ani tablicy, ani daty, ani nazwisk. Ani słowa o tym, co się tu stało.

Dionizy Radoń: - Śmieci uprzątłem, trawy wykosił, a że w miejscu, gdzie zakopali pomordowanych, porobiły się dolinki, tom ziemi nawiózł, kopczyki usypał, krzyże brzozowe wbił. Wójt mówi, że nielegalnie. Panie, każdy grób legalny, nawet największego zbrodniarza, a pawłokomskie niewinne.

Więc żem kopczyki usypał, a tu ludzie idą, całe rodziny, młode i stare, a każdy łopatę trzyma, motykę. Nawet ta, co do ziemi przygięta, dobra kobieta, przez chorobę z chałupy nie wychodzi, też motyką kopczyki rozrzuca. To mówię: "Ty też taka głupia, że w mogiłach grzebiesz". A ona: "Przestanę, jak powiesz, gdzie twoi mojego tatusia zabrali".


Danuta Radoń: - Tak żem się bała, że tymi łopatami mojego zatłuką. Stali dokoła niego i krzyczeli: "Powiesz, gdzie nasze Polaki". Jak mój ma wiedzieć, gdzie Polaki? Dzieciak był wtedy.

Stanisław Woźny: - Radoń nieformalnie usypał kopczyki, społeczeństwo zrównało. Nie ma się co dziwić; ta siódemka zabrana ze wsi też kopców nie ma. Te kopce to w moim przekonaniu była próba trwałego upamiętnienia. Na trwałe upamiętnienie nigdy się nie zgodzę. Dość w Przemyskiem mamy już bandyckich pomników.

Mówi pan, że tu leżą cywile, że zabili ich Polacy. A wie pan, że byli u mnie kombatanci z Przemyśla i powiedzieli, że Pawłokomę spacyfikowały bandy UPA? Nieprawda? Jak pan może rozstrzygać, kto zabijał, skoro historycy nie wiedzą?

A dlaczego Ukraińcy tak zabiegają właśnie o ten cmentarz? Po lasach jest wiele cmentarzy greckokatolickich - zapuszczone, że bój się Boga, krzyże poprzewracane. Czy to nie dziwne, że im chodzi właśnie o Pawłokomę?

Niech mi pan powie, z jakiej racji ja, wójt całej gminy Dynów, mam szczególnie dbać o ten właśnie cmentarz. Jak taki ważny - niech dbają Ukraińcy.

A wie pan, że ten Radoń wchodził na pawłokomski cmentarz z papierosem i pijany? Kiedyś musiałem go nawet wyrzucić.

VI

Stanisław Woźny: - Z tego wszystkiego dobrze się stało, że sprawą zainteresowali się Kanadyjczycy. Ani z Sydorem, ani z Radoniem nie mają nic wspólnego. Czyż to nie symptomatyczne? Kanadyjczycy chcieli, żeby cmentarz ogrodzić. Powiedziałem - zgoda, ale za wasze, bo ja złotówki nie dam. Wysupłali 350 milionów, w ratach, niektóre nierówno spływały.

Kanadyjczycy chcieli płytę z tryzubem. Ja - nie. Chcieli tablicę po ukraińsku. Ja - nie. Sytuacja jest taka, że muszą respektować moje decyzje.

Zgodziłbym się na tablicę po polsku, gdyby napisali "Tu leżą zmarli tragicznie mieszkańcy wsi Pawłokoma". Mówi pan, że zostali zamordowani. Na taki napis nigdy się nie zgodzę. Dlaczego? Bo od razu rodzi się pytanie: "Zamordowani przez kogo?". Po co takie pytania stawiać?

Tu niepotrzebna żadna tablica upamiętniająca, ale plan zagospodarowania cmentarza. Kopce splantować, przedwojenne krzyże odciągnąć w bok, brzozowe usunąć, za to porządne alejki wytyczyć. Sami Ukraińcy muszą sobie zrobić.

Dionizy Radoń: - Bój pan się Boga, ile oni milionów na te ogrodzenie wydali. Dostałby ja - i lepiej, i taniej by zrobił. Ale gdy wójt był akurat na urlopie, a majster ekipy, co murowała ogrodzenie, wziął wolne, przyniosłem butelkę wódki, pięćdziesiąt złotych, to mi robotniki pomogli. Pokleiliśmy betonem stare pomniki, ten krzyż drewniany jeszcze z przedwojnia wsadził ja w żelazną obejmę.

Teraz wójt chce, żebym usunął, com zrobił, ale ja ręki na krzyż nigdy nie podniosę, choćby zrobili mi nie wiem co.

Danuta Radoń: - Foliowy tunel nożami pocięli, pięć psów bez rok struli, stodołę spalili. W stracie wielkiej żyjemy, bo ubezpieczenie było na 30 miliony, a samych maszyn poszło z dymem na 60. Jeszcze drzewo na boazerię, eternit, słoma i siano. Wójt z gminnej pomocy grosza nie dał.

Tadeusz Pudysz: - Akurat był pogrzeb, gdy stodoła się zajęła. Cała wieś w kościele stała, tylko nie Radoń. Zresztą policja powiedziała, że nie ma świadków, żeby ktoś podpalił.

Danuta Radoń: - Bili mojego między PKS-em a sklepem, pośrodku wsi, drugie patrzyły, a oni lali i lali.

Tadeusz Pudysz: - Eee tam.

Stanisław Woźny: - Zgodzi się pan ze mną, że w takiej ogólnej atmosferze najlepiej byłoby, gdyby na cmentarzu postawić tabliczkę z nazwiskami kanadyjskich darczyńców.

VII

W zimnej, białej, wielkiej sali parafialnej przy przemyskiej katedrze greckokatolickiej, pod łukowym, gotyckim sklepieniem. Pośrodku stół, za nim młody, czarnowłosy mężczyzna, pod kołnierzykiem biała koloratka


- Nazywam się Bogdan Stepan. Jestem księdzem, sprawuję posługę w kilku ukraińskich parafiach.

Wiem z doświadczenia, że między ludźmi jest dobrze, gdy do zgody zachęcają autorytety, a więc lokalna władza i proboszcz. Gdy jest inaczej - zgody nie ma.

Pierwszy raz przyjechałem do Pawłokomy w 1996 roku, w rocznicę rzezi. Weszliśmy na cmentarz, pomodlili. Nikt się nie zorientował. Drugi raz zjechaliśmy w Wielkanoc - w cerkwi greckokatolickiej to święto wspominania zmarłych. Odprawialiśmy szybko: krótka homilia, ani słowa o Ukrainie, kilka pieśni, tylko kościelne, żeby, Boże broń, nikogo nie sprowokować. A dookoła cmentarza szum jak w ulu. Policja z psami, a za nią urągający tłum. Rok później już było spokojniej.

Dionizy Radoń: - Naszego proboszcza, co mieszka w Dylągowej, prosili na panychydy. Nie przyszedł, choć pobite pod samym kościołem leżą. A w kazaniach mówił, że mamy teraz w Pawłokomie ruski cmentarz. Tom poszedł do niego i pytam: "Księże proboszczu, czy na tym świecie są dwa Bogi, nasz i ukraiński?". A proboszcz: "Cicho bądź". To jeszcze mówię, że chyba dobrze, że pobite krzyże mają. A on: "Cicho bądź".

Proboszcz z Dylągowej: - Na te ich święto nie poszedłem, bo jak to tak - przyszli i powiedzieli "Niech ksiądz idzie"... Trzeba było uprzedzić, a nie stawiać w sytuacji podbramkowej. A panu Radoniowi powiedziałem, co o tym myślę, więc teraz pewnie na mnie obrażony. Co mówiłem z ambony, to mówiłem. Przeze mnie ludzie nic nie mają przeciw ogrodzeniu, no, może niektórzy.

Na tę sprawę trzeba patrzeć ogólnie, jak ja, a nie z jednej albo z drugiej strony. Bo co się na tym cmentarzu przez lata działo? Krowy, kury chodziły. To skąd nagle pan Radoń taki ukraiński patriota?

Z okolicy pochodzę, u mnie dwa takie cmentarze. I problemu nie ma. A w Pawłokomie jest, bo krzywda ludzi podzieliła.

Za młody jestem, by takie sprawy rozstrzygać. Szczęść Boże.

Stanisław Woźny (łokcie oparte o czarny blat, uśmiecha się, zawiesza głos, jakby mówił oczywistości): - W czasie panychydy podeszła do Ukraińców jedna mieszkanka. Oni się modlą, a ona: "Gdzieście mojego ojca wywlekli?". Niech pan się tak nie patrzy, to trzeba rozumieć. Ludzie w Pawłokomie są tolerancyjni. Nie wiedzą tylko, co się stało z siedmioma mieszkańcami.

To nie my, Polacy, dopominamy się sprawiedliwości. To oni, Ukraińcy, zrobią wszystko, żeby udowodnić, że są skrzywdzeni. To nie w nas, Polakach, jest poczucie nacjonalizmu. To oni zrobią wszystko, żeby ich było na wierzchu.

Tadeusz Pudysz (patrzy na wójta, szuka potwierdzenia): - W '80 byłem w internacie przy zawodówce, po czterech w pokoju nas mieszkało. Jeden zawsze po ciszy nocnej wychodził. Gdzie szedł, po co, nie wiem, bom z nim nigdy nie był, ale na pewno na tajne spotkania, bo gdy wracał, to pytał, którego nauczyciela ma zarżnąć. Albo ciął ręce i mówił: "Patrzcie na moją ukraińską krew". Ileśmy się namęczyli, żeby mu krew tamować, bo co by w internacie było, gdyby się wydało?

Stanisław Woźny: - Organizacja ukraińska była, jest i będzie, a my jedynie możemy uważać. Jeszcze mieszkałem w Bieszczadach, gdy na pogrzeb jednego Ukraińca przyjechała taka z Ameryki. Trumnę do dołu złożyli, a ona na bok odeszła, z torebki wyciągnęła telefon, w sam raz taki jak pana, komórkowy. Ale 20 lat temu komórkowców nie było! Były za to radiostacje wielkiej mocy i ona z taką radiostacją rozmawiała. Albo w listach słanych do mojej wsi pytali, kto w jakiej zagrodzie mieszka, gdzie posterunek milicji czy wojsko jeszcze stoi. Proszę pana, toż to prawdziwe pytania wywiadowcze!

A da pan wiarę, że mój ojciec był na ukraińskiej liście proskrypcyjnej jeszcze w latach 70.? Za polskość! Nie wierzy pan! Jak można w takie rzeczy nie wierzyć?

My, proszę pana, wiemy, jak było. Piłami cięli, topili w studniach, pasy darli, a potem solili. Taki naród. Dlatego póki ja tu jestem, żadnego upamiętnienia Ukraińców nie będzie.

Tadeusz Pudysz: - W Dynowie jeden starał się o pozwolenie na rzeźnictwo. To mu powiedzieliśmy: "Po co się chcesz uczyć rzeźniczenia, przecież ty na Polakach ćwiczył się w szlachtunku".

Albo ten Fedak z Pawłokomy, co jego rodzina ma mogiłę na ukraińskim cmentarzu. Po wojnie dziesięć lat dostał, a przecież dziesiątki za darmo nie dawali. Mówi pan, że dawali nawet karę śmierci. Jemu darmo nie dali - ciotka moja była świadkiem na procesie.

Albo jednego roku, wcale niedawno, spaliło się siedem pawłokomskich stodół, choć mokre lato było. To kto je podpalił, jak nie oni?

VIII

Stanisław Woźny (opowiada już drugą godzinę, za oknami zmrok): - Jeśli pan musi pisać, to na koniec powiem, że ten Radoń to burzyciel i pieniacz. A co to, że on się teraz takim Ukraińcem zrobił? Tu takich jak on nie ma. Jeśli już Ukraińcy są, to zupełnie zasymilowani, grzeczni. Zresztą myślę, że Ukraińcy są na Ukrainie, a ci nasi... to jakieś przechrzty.


To, proszę pana, jest Polska, a Polska jest dla Polaków. Tylko proszę mnie dobrze zrozumieć: ja wszystkie mniejszości szanuję, nikogo nie przeganiam. Już mówiłem, że dla mnie człowiek jest człowiek. Ale Polska jest dla Polaków, Niemcy dla Niemców, Francja dla Francuzów.

Temat cmentarza w Pawłokomie to wielki sukces władz gminy. Potrafiliśmy dogadać się z Kanadyjczykami? Potrafiliśmy. Uniknęliśmy konfliktów? Uniknęliśmy. Społeczeństwo pokazało naszą polską tolerancję? Pokazało.

Wszystko dzięki temu, że nie dopuściliśmy Ukraińców do głosu.

Tadeusz Pudysz (wyprostowany, zaplata dłonie, jakby chciał wyłamać palce): - Kontrola nad cmentarzem musi być gminna, z zewnątrz nikogo nie wolno dopuszczać. Dlaczego? Wystarczy na chwilę przymknąć oczy, a coś postawią, wkopią, wymurują - i potem trudno będzie rozebrać.

Dionizy Radoń (stoimy na pagórkach, gdzie kiedyś stała cerkiew; strugą płynie brudna woda, pod nogami wala się butelka po wódce Woda ognista): - Panie, ale ta ziemia przepłakana, przepłakana, aż w dołku boli. Czym one różne od nas, a my od nich, że taka nienawiść powstała? Ale zbrodnia nie będzie uciszona. Żebym kłamał - Bóg już by skarał. A że prawda komu w gminie niewygodna, to ja nie winien.

Dawniej myślał, że gdy stare pomrą, młode złość porzucą. Ale póki ludzie dzieci będą chować jak w Pawłokomie - zgody nie będzie.

Kiedyś wójt mnie wygnał z cmentarza - ustąpiłem, bo cmentarz jego własność. Alem powiedział, że sprzątywać będę, kosić będę, światła palić będę i nikt mi nie zbroni. Jak krzyż się zwali, to postawię, zasadzę kwiaty. Bo kwiat na cmentarzu to nie upamiętnienie, ale szacunek i przyroda.

Napisali mi w anonimie, że przez okno wyciągną i łeb ukręcą albo załatwią, jak będę szedł do Dylągowej czy gdzie indziej. Boję się, bo już dwa razy obili... Ale czasem nic się nie boję, bo Pan Bóg widzi, żem źle nie zrobił.

Patrz pan na ten dąb, ten tu, bliziutko, co za rogiem cmentarza stoi. Chcieli go ściąć, ja nie dałem, bo to przedostatni świadek w Pawłokomie. A ostatni ja. A jak świadków zbraknie, to i tak ludzie będą wiedzieć. Nawet wnuki tych, co cepami biły, bo sumienie nad taką zbrodnią nie zaśpi.

Danuta Radoń (przed domem na betonowym chodniku, zapada zmrok, w oknach pawłokomskich chałup palą się żarówki, wielki księżyc oświetla bryłę nowego kościoła, przy drewnianej budzie szarpie się pies): - Jak tu teraz żyjemy? Człowiek idzie przez wieś, spotka kogo, powie "dzień dobry", ale żeby więcej, to nic. Z wieczora, jak tylko zmroczy, już nie wychodzi, w domu siedzi. Syn mówi, że wieś pośrodku, pół przeciw mojemu, połowie wszystko jedno, więc jakby byli za nim. Ale jaka prawda, to ja nie wiem.

A ty cichaj, Dionizy. No, cicho bądź. Wypiją, zmówią się, zrobią nam co. Cichaj, Dionizy. Głos wieczorem niesie daleko.

Akcja Wisla - pawłokoma




Juszczenko do Michnika o Wołyniu
Gazeta Wyborcza 30-05-2003

Wiktor Juszczenko

W 60. rocznicę ukraińskich i polskich zbrodni na Wołyniu musimy powiedzieć: "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie". Rozumiejąc odpowiedzialność za niewinne ofiary wśród Polaków, mówimy: "Wybaczcie nam" - pisze do Adama Michnika były premier Ukrainy Wiktor Juszczenko

Drogi Adamie! Pisząc ten list, wciąż pozostaję pod wrażeniem naszej dyskusji o tragedii wołyńskiej. Wymiana zdań, możliwość poznania Twojej opinii w tej sprawie skłoniły mnie do długiej zadumy. Jestem pod wrażeniem naszej rozmowy z jednego jeszcze powodu - wkrótce później odwiedziłem jeden z symboli koszmaru, jaki przeżyła ludzkość w XX w. - obóz śmierci Auschwitz-Birkenau. Pojechałem tam razem ze swym synem, synem swojego brata i współpracownikami, żeby w kolejną rocznicę zwycięstwa nad nazizmem pokłonić się jego ofiarom. Jechałem tam także z powodów osobistych - mój ojciec, radziecki jeniec wojenny, był więźniem Auschwitz z numerem 11367.

Brak mi słów, żeby Ci przekazać moje uczucia, gdy odnalazłem dokumenty o pobycie ojca w obozie. Szczególnym dreszczem przeszyła mnie informacja, że pracował niewolniczo przy budowie drogi i baraków w Birkenau. Zebrałem kilka kamieni z tej drogi... Stały mi przed oczami opowieści ojca o stalinowskim więzieniu, w którym siedział przed wojną, o jego ranie z 1941 r., o różnych obozach niemieckich, z których uciekał siedem razy. Przypomniało mi się i to, że w naszym domu nigdy nie było dużych psów. Ojciec ich bardzo nie lubił. Przypominały mu owczarki...

Opowiadałem dzieciom o ich dziadku, żeby i młode pokolenie zrozumiało, że trzeba zawsze i wszędzie postępować tak, by nigdy nie powtórzyło się zło, totalitaryzm i nienawiść w imię ideologii rasy, narodu czy klasy; żeby ich pokolenie znało prawdę o Auschwitz - miejscu cierpień i śmierci ogromnej liczby ludzi różnych narodowości, w tym blisko miliona Żydów; miejscu, gdzie śmierć stała się przemysłem, gdzie ludzi zabijano tylko za to, że byli Żydami.

Historia okaleczona

Drogi przyjacielu! Ciężko udźwignąć dziedzictwo, które zostawił nam wiek XX. Świat - zwłaszcza Europa Środkowo-Wschodnia - jeszcze nie podniósł się z ruin, które pozostawiły po sobie nazizm i komunizm. Ich pustoszące skutki dotknęły też Ukrainy. Rewolucja i wojna domowa w latach 1917-21 kosztowały miliony istnień ludzkich. Kolejne miliony pochłonęły trzy fale głodu z lat 1921-22, 1932-33 i 1946-47; najstraszniejszy był Wielki Głód z lat 30. - wywołany sztucznie, by zniszczyć lud ukraiński jako świadomą wspólnotę narodową. Setki tysięcy ludzi zginęły podczas wielkiego terroru w latach 1936-38. Druga wojna światowa przyniosła kolejne miliony ofiar - poległych na froncie, zabitych w obozach koncentracyjnych i jenieckich. Potem była okrutna rozprawa z ruchem narodowo-wyzwoleńczym na Ukrainie zachodniej - deportacje, kolejne obozy. Jeszcze później represje wymierzone w ruch dysydencki i na koniec tragedia w Czarnobylu. Na początku lat 90. Ukraina odzyskiwała swoją państwowość jako kraj sponiewierany przez historię, stłamszony jej konsekwencjami. Kraj, w którym ponad połowa mieszkańców utraciła historyczną pamięć i język.

Uporanie się z tym dziedzictwem nie przychodzi łatwo. W ukraińskim parlamencie zasiadają obok siebie więźniowie sumienia i pracownicy służb, które wsadzały ich do łagrów. W parlamencie, instytucjach państwowych, prywatnych i społecznych pracują potomkowie więźniów Gułagu oraz potomkowie tych, którzy tworzyli i nadzorowali ten system. W naszym kraju żyją ludzie, którzy na Ukrainie zachodniej do początku lat 50. walczyli o niepodległość, i ci, którzy ich zwalczali. Dzisiejszą Ukrainę tworzą ludzie z różnych regionów, z różną przeszłością, często z okaleczoną pamięcią i świadomością historyczną. Na naszej bolesnej ziemi mieszkają też przedstawiciele innych narodowości, którzy przeszli przez straszne próby. Żydzi co roku opłakują swoich dziadów i ojców zamordowanych w kijowskim Babim Jarze i innych miejscach zbrodni hitlerowskich. Polacy czczą pamięć deportacji i ofiar Katynia; po deportacjach z 1944 r. do ojczyzny powracają Tatarzy krymscy. Te listę można by ciągnąć. Każdy ma swój ból, swoją pamięć, cierpienia i krzywdy.

Ukraińską demokrację staramy się budować na prawdzie, biorąc pod uwagę pamięć każdego człowieka, każdej grupy. Pragniemy wpisać do naszej wspólnej tradycji ich doświadczenie, nie pomijając nikogo. To gwarancja, że w naszym domu każdy będzie czuł się wolny - bo to będzie jego dom. Tolerancja, społeczeństwo obywatelskie, sprzeciw wobec przemocy, ucisku i nacjonalizmu, walka z szowinizmem i antysemityzmem - to wartości, które nauczeni tragicznym doświadczeniem przeszłości wpisaliśmy do naszych programów politycznych.

Do prawdy historycznej dochodzimy, pokonując różne przeszkody. Dopiero w tym roku odbyła się pierwsza debata parlamentarna o przyczynach i skutkach Wielkiego Głodu z lat 1932-33. Po publikacji setek książek i artykułów, dziesiątkach audycji radiowych i telewizyjnych, po ogłoszeniu sprawozdań przez różne komisje, w tym komisję Kongresu USA, wydawałoby się, że wszystko jest jasne. Rzeczywiście, ukraińska Rada Najwyższa przyjęła uchwałę w sprawie Wielkiego Głodu, choć niejednomyślnie - frakcja komunistów nie wzięła udziału w głosowaniu... W naszej krętej wędrówce historycznej dopiero powoli zbieramy kamienie pamięci.

Wybaczcie nam!

Z ukraińsko-polskim konfliktem z lat 40. i tragedią wołyńską zetknąłem się dawno temu. Po raz pierwszy dowiedziałem się o nich z opowieści Ukraińców, ostatnio miałem okazję zapoznać się z doświadczeniem Polaków. Badałem materiały historyczne, ale najważniejsze były relacje świadków, którzy sami byli ofiarami konfliktu. Wyłania się z tego obraz wielkiego bólu i cierpień, które sąsiad zadawał sąsiadowi, znajomy znajomemu.

Było mi ciężko na duszy od tego, co usłyszałem i przeczytałem. Nasze czasy przyzwyczaiły nas do milionów ofiar, ale ta tragedia wydaje się czymś szczególnym. Walczyły przecież ze sobą dwa bliskie, zniewolone narody, które jednoczyła przeszłość. Wydawałoby się, że powinno je łączyć wspólne niebezpieczeństwo - groźba fizycznej i politycznej likwidacji przez dwóch wrogów. Zamiast tego rozpoczął się krwawy konflikt.

Powstaje pytanie o przyczyny i winnych tragedii. Jestem świadom, że bez uporania się z tym straszliwym dziedzictwem niemożliwe jest zaprowadzenie dobrosąsiedzkich stosunków między naszymi narodami i państwami - ich fundamentem musi wszak być prawda i budowane na tej prawdzie pojednanie. Do tego procesu trzeba podejść z czystym sercem, być otwartym na zdanie drugiej strony. Zanim zacznie się mówić o winie innych, trzeba wyznać własną winę. Dla mnie największym ciężarem jest to, co moi rodacy uczynili Polakom - a często czynili to w imię patriotyzmu.

W listopadzie 1942 r. greckokatolicki metropolita Lwowa Andriej Szeptycki ogłosił list pasterski "Nie zabijaj!". Pisał w nim: "Dziwnym sposobem oszukują siebie i innych ci, którzy zabójstwa politycznego nie uważają za grzech, jakoby polityka zwalniała człowieka od obowiązku przestrzegania Bożego prawa i usprawiedliwiała przestępstwo przeciwne naturze ludzkiej. Chrześcijanin jest zobowiązany do zachowywania prawa Bożego nie tylko w życiu prywatnym, ale i w życiu politycznym oraz społecznym. Człowiek, który przelewa niewinną krew swego wroga, przeciwnika politycznego, jest takim samym zabójcą jak ten, który czyni to dla rabunku, i tak samo zasługuje na karę Bożą oraz klątwę Kościoła".

To wielkie słowa. Najlepiej oddają to, z czym zwracamy się do każdego Polaka, który ucierpiał z rąk Ukraińca: żaden cel nie usprawiedliwia śmierci niewinnych ludzi - dzieci, kobiet, cywilów. Takie metody walki zawsze i wszędzie muszą być potępione. Musimy powiedzieć zgodnie z chrześcijańskimi i ogólnoludzkimi zasadami etyki: "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie". Rozumiejąc odpowiedzialność za niewinne ofiary wśród Polaków, mówimy: "Wybaczcie nam".

Zrozumieć, nie usprawiedliwić

Drogi Przyjacielu! Nie jestem historykiem, niechętnie wchodzę na nieznany mi teren. Jako polityk dobrze znam warunki podejmowania decyzji politycznych - wiem, że trzeba próbować przewidzieć ich skutki, zdaję sobie sprawę z ceny pewnych kroków, a także z ceny zaniechania. Pierwsza wojna światowa zakończyła się porażką ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego - Ukraińska Republika Ludowa i Zachodnio-Ukraińska Republika Ludowa straciły niepodległość, ziemie ukraińskie weszły w skład ZSRR, Polski, Czechosłowacji i Rumunii. Każde z tych państw popełniło błędy wobec narodu ukraińskiego. W Polsce względnej swobodzie życia politycznego i rozwoju kulturalnego towarzyszyły odmowa przyznania Ukraińcom autonomii terytorialnej, polityka kolonizacji, brutalne pacyfikacje, przymusowa asymilacja, zadekretowana polityka zmiany składu narodowościowego ziem ukraińskich, niszczenie cerkwi, szkolnictwa i ośrodków kultury, więzienie tysięcy działaczy ukraińskich w aresztach i obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej.

Ukraińcy wybierali różne drogi polityczne. Jedni działali zgodnie z umową sojuszniczą Piłsudski - Petlura, inni próbowali wykorzystywać formy legalne w obronie życia narodowego, jeszcze inni wybierali działalność podziemną i metody terrorystyczne Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Organizacji Wojskowej czy też Komunistycznej Partii Ukrainy Zachodniej.

W godzinie próby - w czasie napaści Niemiec i ZSRR na Polskę - większość Ukraińców lojalnie spełniła swój obowiązek wobec państwa polskiego: w szeregach polskiej armii walczyło ponad 120 tys. Ukraińców, z których 7 tys. oddało życie w kampanii wrześniowej. Do walki o Polskę wzywały legalne partie, biskupi prawosławni i greckokatoliccy, z trybuny parlamentarnej apelowali posłowie Wasyl Mudryj i Stepan Skrypnyk. Inną drogę wybrały grupy radykalne - komuniści oczekiwali wkroczenia wojsk radzieckich, natomiast OUN wiązała swe plany z wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej.

Hitler podzielił ukraińskie ziemie na cztery jednostki administracyjne. Dla OUN oznaczało to aresztowanie i uwięzienie w obozach jednych przywódców, a przejście do podziemia innych. Reżim nazistowski był wyjątkowo okrutny w Komisariacie Rzeszy Ukraina, którym kierował Erich Koch - brunatny kat Ukrainy. W skład Komisariatu wchodził Wołyń. Na porządku dziennym były tu polowania na ludzi, egzekucje, rekwizycje, praca niewolnicza i szczucie jednych grup narodowych na inne. Żydzi zostali poddani eksterminacji. W tych warunkach musiał pojawić się ruch oporu. Początkowo był spontaniczny, by po bitwie pod Stalingradem - kiedy szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę koalicji antyniemieckiej - przekształcić się w zorganizowane struktury partyzanckie UPA i innych ukraińskich formacji zbrojnych. Działała także AK. Każda ze stron starała się skupić po swojej stronie ludność cywilną. W tych warunkach wystarczyła iskra, by rozpaliło się ognisko bezlitosnej walki. Szczególnie tragiczny był lipiec 1943 r., gdy ginęła ludność wielu polskich wsi.

W dyskusjach historyków najwięcej sporów wywołuje problem odpowiedzialności za wybuch konfliktu ukraińsko-polskiego, a zwłaszcza tragedii wołyńskiej. Uczeni polscy i część badaczy ukraińskich obarcza winą podziemie ukraińskie - OUN i UPA. Inni historycy ukraińscy wskazują na politykę rządu londyńskiego, który obstawał przy niezmienności przedwojennych granic Polski, na niemiecką politykę szczucia Polaków na Ukraińców i Ukraińców na Polaków, wreszcie na prowokacje radzieckich służb specjalnych. Ta dyskusja nie jest zakończona. Dziesięć konferencji naukowych, które m.in. wspierał mój rząd, nie zakończyło się podpisaniem protokołu uzgodnień.

Myśląc o wołyńskiej tragedii, o całym ukraińsko-polskim konflikcie z lat 40., staram się zrozumieć ówczesne warunki i sposób myślenia ludzi, którzy kierowali się szlachetną ideą - wolności swojego narodu. Zrozumieć - co nie oznacza usprawiedliwiać to, czego usprawiedliwić się nie da. Jeżeli ktoś brał na siebie odpowiedzialność za los narodu, to metody, którymi się posługiwał, powinny być odpowiedzialne. Powinien kontrolować swe działania i poczuwać się do odpowiedzialności za to, co działo się na terytorium, którego bronił - w przeciwnym bowiem razie prowadził do tragedii swojego i innych narodów. W takim wypadku jego działania powinny być sprawiedliwie potępione.

Bolesna pamięć Ukrainy

Drogi Adamie, chcę poruszyć jeszcze jeden problem. Chodzi o ukraińską pamięć o tragedii wołyńskiej i całym konflikcie ukraińsko-polskim. Niedawno na łamach Twojej gazety przeczytałem słowa Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który pisał, że w sprawie "obchodów wołyńskiej rzezi" nie może milczeć, bo "był to akt niewyobrażalnego bestialstwa ze strony Ukraińców". W ten sposób doszliśmy do kwestii, która, jak sądzę, nie jest dostatecznie rozumiana przez naszych polskich przyjaciół.

W imię prawdziwego pojednania naszych narodów pragnę, byście zrozumieli stanowisko Ukraińców, którzy nie mogą przejść obojętnie obok pamięci historycznej swoich rodaków. A pamięć ta przepełniona jest świadectwami straszliwych zbrodni, niewyobrażalnych okrucieństw ze strony Polaków - niszczenia całych wsi, śmierci dzieci, kobiet, starców. Te opisy także mrożą krew w żyłach.

Od polskich kolegów usłyszę, że owych zbrodni było dużo mniej, że były to "akcje odwetowe", że struktury państwa podziemnego nie miały z tym nic wspólnego. Czym jednak z moralnego punktu widzenia są "akcje odwetowe"?

Na Ukrainie zbierane są nowe świadectwa, wciąż ujawniane są nowe fakty przedstawiające tragedię Ukraińców, którzy zginęli z rąk polskich. Próbuje się też ustalić liczbę ukraińskich ofiar. Czyni się tak nie po to, by pomniejszać tragedię polską. Celem tych badań jest lepsze poznanie historii. Jestem jak najdalszy od jakiejkolwiek buchalterii ofiar - ta droga prowadzi donikąd. Wyznaję jednak, że jestem bezsilny, gdy mam tłumaczyć ofiarom i ich potomkom, że ich pamięć powinna zamilknąć wobec formuły: "akcje odwetowe" oddziałów polskich na ukraińskiej ludności cywilnej. To także jest droga donikąd - bo jaką wówczas wartość ma życie ludzkie?

A co mówić o wypędzonych z Chełmszczyzny, Nadsania i Łemkowszczyzny, o blisko pół miliona ludzi, którzy po wojnie wyjechali lub zostali deportowani na Ukrainę i którzy przeżyli trzy wyniszczające operacje ze strony polskich oddziałów? Polscy historycy przyznają, że po stronie ukraińskiej było 10-12 tys. zabitych. Ich losu w żaden sposób nie można sprowadzić do akcji "Wisła", którą - co na Ukrainie zostało przyjęte z wdzięcznością - potępił Senat Rzeczypospolitej i prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Jacek Kuroń, wielki Polak, a także wielki syn Ukrainy, pisał w liście do Myrosława Marynowycza: "Niezależnie od tego my i Wy wyznajemy Ewangelię, w której Jezus zwraca się do każdego z nas: Nie szukaj źdźbła w oku bliźniego, lecz belki w oku swoim. Pomysł zaś, że nakazy Ewangelii nie dotyczą stosunków między wspólnotami narodowymi, jest niechrześcijański i sprzeczny z duchem Ewangelii. Z tych powodów mówię do Was, jestem przekonany, nie tylko w swoim imieniu: Wybaczcie nam". Jestem mu wdzięczny za te słowa.

Ku pojednaniu

Jesteśmy w przededniu obchodów tragedii wołyńskiej. O godnym sposobie upamiętnienia ofiar rozmawiają prezydenci, w parlamentach przygotowane są projekty stosownych uchwał. Trzeba zrobić wszystko, by te wysiłki zakończyły się sukcesem. Nad wspólnymi obchodami zawisł bowiem cień nadmiernego upolitycznienia, który już dziś skomplikował przygotowania do uroczystości. Z jednej strony cieszę się otwartością dyskusji i tym, że nie przemilcza się "białych" ani "czarnych" plam. Uważam to za wielki sukces. Jednak z drugiej strony niepokoją mnie głosy, które sięgają po ton dyktatu i uproszczeń, politycznie wykorzystują wydarzenia z przeszłości, a nawet obrażają drugą stronę. Dochodzą one i z polskiej, i z ukraińskiej strony. Moja gorycz jest tym większa, że również część moich kolegów poddała się emocjom.

Jacek Kuroń pisał: "Mają prawo potomkowie wołyńskich Polaków czcić swoich bliskich i rodaków zamordowanych przez Ukraińców. Mają też prawo czcić swoich poległych potomkowie mieszkańców takich wsi jak Pawłokoma czy Zawadka Morochowska, gdzie akurat mordercami byli Polacy. Możemy cały rok zapełnić rocznicami - a to polskiej pacyfikacji z 1930 r., a to burzenia cerkwi pod koniec lat 30.". To podejście jest mi bardzo bliskie.

Proponujemy w tym roku uczcić pamięć polskich i ukraińskich ofiar, dzięki czemu proces pojednania posunie się bardzo do przodu. Strona polska gotowa jest do obchodów 60. rocznicy wydarzeń lipcowych z 1943 r. My, politycy ukraińscy, dołożymy wszelkich starań, by móc powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, dla pojednania obu narodów. Natchnieniem dla mnie są słowa kardynała Lubomyra Huzara, który w imieniu biskupów grekokatolickich zwrócił się z posłaniem do Polaków i Ukraińców: „Tym posłaniem pragniemy zapoczątkować nielekki i na pierwszy rzut oka nie całkiem do przyjęcia proces, który winien zakończyć się pojednaniem nie tylko politycznym, ale i głeboko religijnie przeżytym. Używamy słowa ”proces “, bowiem rozumiemy, iż mało kto jest w stanie łatwo i szybko zdobyć się na powiedzenie: ”Wybaczam i proszę o wybaczenie “. W naszych warunkach potrzebny jest pewien czas, bo idzie o historyczny powrót: dłuższy czas szliśmy w jednym, błędnym kierunku - kierunku podziałów - i teraz musimy zawrócić na właściwą drogę. Ten proces pojednania wymaga pewnego programu, który wszyscy razem powinniśmy przygotować i zrealizować”.

O tym samym mówi przewodniczący ukraińskiego PEN Clubu Jewhen Swerstiuk w posłaniu do naszych narodów: "Podejmowane przez którąkolwiek ze stron próby gromadzenia i zawyżania liczby niewinnych ofiar są objawem ludzkiej słabości. Nie prowadzą do zrozumienia historycznej i faktycznej prawdy koniecznej dla spadkobierców. Winni zdadzą swój raport przed Bogiem. Ale ani Ukraińcom, ani Polakom nie powinno zależeć na tym, by winni mieli swoich dziedziców i następców".

Bardzo pragnę, byśmy kontynuowali naszą rozmowę w Kijowie. Uważam za niezwykle ważne to, że mogłem bezpośrednio poznać polski punkt widzenia na ten ukraiński problem. Chciałbym, by mogło z Tobą rozmawiać jak najszersze grono ludzi, w tym także ci, którzy mają inny punkt widzenia na przeszłość stosunków ukraińsko-polskich. Jestem przekonany, że przyniesie to pozytywne rezultaty.

Raz jeszcze zapraszam do jak najrychlejszego odwiedzenia Ukrainy.

Szczerze Twój
Wiktor Juszczenko



--------------------------------------------------------------------------------
Kuroń: Spojrzeć na Wołyń z obu stron
Gazeta Wyborcza 30-05-2003

O konflikcie polsko-ukraińskim w 60. rocznicę wydarzeń na Wołyniu z Jackiem Kuroniem rozmawia Paweł Smoleński

Paweł Smoleński: Co dla Pana oznacza rocznica tragedii wołyńskiej?

Jacek Kuroń: Przyglądać się tylko jednemu fragmentowi stosunków polsko-ukraińskich, nawet jeśli jego znaczenie jest niezwykle istotne, to założyć buty, które ochoczo wdziewają nacjonaliści obydwu stron. Dla ukraińskich nacjonalistów historia zaczyna się w momencie, gdy do ich wsi weszli Polacy i wymordowali Bogu ducha winnych mieszkańców, dla polskich - gdy mordercami byli Ukraińcy. Co było przedtem - nikogo nie obchodzi, kontekst zdarzeń nie ma znaczenia. Dlatego mówienie o pacyfikacjach polskich wsi na Wołyniu nie ma sensu, jeśli nie postawi się pytania o stereotypy, o wizerunek obu narodów w potocznej świadomości. A że nasza wspólna historia jest długa i dramatyczna, wzajemne postrzeganie się też ocieka krzywdą i krwią.

Dlaczego chce Pan szukać praprzyczyny tragedii na Wołyniu w zamierzchłej historii?

- Gdyż inaczej zbyt wiele się nie pojmie. Polska i ukraińska państwowość powstawały mniej więcej w tym samym czasie, stojąc wobec siebie w konflikcie. My mieliśmy więcej szczęścia, Ruś Kijowska nie przetrwała. Świadomość narodowa polskiego ludu kształtowała się na przełomie XVIII i XIX w. Analogicznie działo się na Ukrainie, choć tam państwo nie istniało, również za sprawą Polski. Z tamtych czasów wywodzą się również najbardziej prymitywne stereotypy.

Polską świadomość zagospodarował Henryk Sienkiewicz w "Ogniem i mieczem". To książka straszna, fałszywa, może wielka literatura, lecz przede wszystkim paszkwil polityczny na Ukraińców. Przyswoiliśmy Sienkiewiczowską wizję - Ukrainiec to rzeźnik, rezun. Warto powiedzieć, że kiedy Sienkiewicz publikował kolejne odcinki "Ogniem i mieczem", towarzyszyła temu atmosfera narodowego, ludowego święta, ludzie zbierali się, najbieglejszy w czytaniu czytał innym.

Lecz opinia inteligencji była zgoła inna, książka spotkała się z ostrym atakiem. Co więcej - Sienkiewicz wziął to sobie mocno do serca, co, niestety, przemknęło się w potocznej świadomości. Moim zdaniem - wiernego czytelnika "Trylogii" - "Potop" jest próbą ekspiacji za "Ogniem i mieczem". Dowód? U pana Wołodyjowskiego na stanicy jest ksiądz, który wspomina swoją rycerską przeszłość, opowiada, jak brał udział w wojnie z Chmielnicczyzną. Złapali garść rezunów, przykładnie powbijali na pale, zmówili pacierz pod przydrożnym krzyżem i poszli spać. Lecz księdzu-rycerzowi jedna rzecz nie dawała spokoju. Zdawało mu się, że złapali 12, a pali było 11. W nocy przyśniło mu się, że Jezus zszedł z przydrożnego krzyża i powiedział: nie pomyliłeś się, to ja jestem tym dwunastym. To historia tak mocna i jednoznaczna, że dla mnie jest oczywiste, iż Sienkiewicz chciał coś naprawić. Lecz o Jezusie - rezunie wbitym na pal - nikt z Polaków nie pamięta. To zresztą niejedyny fragment tego rodzaju w "Trylogii". Niestety - przesłanie "Ogniem i mieczem" wzięło górę.

Zresztą nazwanie wojny Rzeczypospolitej z Chmielnickim wojną polsko-ukraińską, tak w wymiarze historycznym, jak i mitologicznym, jest nie do przyjęcia. Przecież Jarema Wiśniowiecki był spolonizowanym Rusinem, jego ojciec modlił się w cerkwi. Kniaziówna Helena Kurcewiczówna z "Ogniem i mieczem" nawet nie mówi po polsku. Wołodyjowski też wygląda mi na Rusina. Bo że był nim Zagłoba, to pewne; jak inaczej przetrwałby między Kozakami i zbuntowanym chłopstwem, udając dziada lirnika, gdyby ruski nie był jego językiem ojczystym? To była po prostu wojna pańsko-chłopska, wojna o ziemię, jakoś podobna do tego, co działo się na Wołyniu. Stąd również jej okrucieństwo. Zresztą po co aż tak daleko podróżować. Wystarczy przypatrzeć się rabacji Jakuba Szeli.

Elity ukraińskie polonizowały się, chłopstwo walczyło o ziemię, na dodatek trwał ostry religijny spór między prawosławiem i katolicyzmem, a nasz wielki pisarz kreśli to wszystko w znakomitej, choć paszkwilanckiej książce. Słowem - atmosfera wprost wymarzona, by rosła w niej nienawiść.

Chłop z Wielkopolski nie miał pojęcia, że w ogóle istnieje Ukraina. Chłop ukraiński dobrze wiedział, że jest Polska, bo to Polska parła na Wschód, z Polską wspierającą spolszczoną ukraińską szlachtę darł koty o ziemię. I taka świadomość została: Polacy zawsze pchali się na Ukrainę, zajmowali ją przemocą, niszczyli, odbierali wiarę, a w zamian przynosili śmierć, głód i zarazy. Ukraińcom trudno dostrzec znaczący kulturowy wpływ Korony, zauważyć, że tak dziś przebiegają wschodnie granice etnicznej Ukrainy, jak przed wiekami granice I Rzeczypospolitej. Lecz nie należy się temu dziwić, gdyż znaczyłoby to, że nie rozumiemy, dlaczego okupowani nie wychwalają okupantów.

Tak więc mamy do czynienia z dwoma stereotypami - ukraiński rezun, niejako z natury zdolny do największych zbrodni i okrucieństw, stoi naprzeciw zaborcy, który kradnie ziemię i niewoli ludzi.

Z taką wizją wchodzimy we współczesność.

- We Lwowie, korzystającym z pluralizmu narodowego cesarstwa Habsburgów, polska i ukraińska świadomość narodowa rozwijają się jak siostry bliźniaczki. Polacy tworzą towarzystwo Sokół, Ukraińcy - Sokił, po polskiej stronie powstają komórki Strzelców, po ukraińskiej - Strilciw, jest polski uniwersytet i ukraińskie towarzystwo imienia Szewczenki, dublują się spółdzielnie, czytelnie, organizacje społeczne i polityczne, koła parlamentarne. Polska kultura jest silniejsza, bardziej ekspansywna. Ukraińcy - co sami przyznają - uczą się od nas, lecz w tej samej chwili mają uzasadnione poczucie zagrożenia, że siła polskiej kultury nie pozwoli im się przebić.

Porównajmy to z postępowaniem Polaków pod pruskim zaborem. Boimy się germanizacji, walczymy wszystkimi siłami, by przetrwać, wóz Drzymały i obrona ziemi przez Ślimaka to przykłady na polską determinację. Stosunek między Prusakami a Polakami był z grubsza taki sam jak między Polakami a Ukraińcami. Jeśli to zrozumiemy, upadnie powód, by uważać, że ukraiński strach przed polonizacją i zdecydowana obrona narodowej tożsamości były czymś złym.

Na dodatek oba narody mają identyczne aspiracje polityczne. Lecz jedna Galicja i jeden Lwów to za mało dla dwóch niepodległości.

- Ukraińcy nie mogą strawić siły Polaków, Polaków uwiera, że w "ich" Lwowie rozkwita Ukraina. Walki w habsburskim parlamencie między oboma narodami są porażające. Staje na trybunie Polak - Ukraińcy robią kocią muzykę, staje Ukrainiec - gardłują Polacy, mówcy przemawiają nie do sali, lecz do protokołu. I tak rodziła się świadomość, że ukraińska i polska niepodległość znoszą się wzajemnie, choć - moim zdaniem - wcale nie musiały. Brakiem wyobraźni obciążam obie strony, choć zdecydowanie bardziej Polaków, w końcu stronę silniejszą, od której można więcej wymagać, oczekiwać, że zrozumie złożoność świata.

Dzieje się to w czasie, gdy przez Europę przetacza się hasło o samostanowieniu narodów. Hasło piękne i porywające, lecz trudne do realizacji, bo stawia od razu pytanie: kto, gdzie i od kogo ma się samostanowić. Jak można komuś przyznać na wyłączność ziemie z mieszaną ludnością? Głosowania i plebiscyty to tylko technologia, ale nawet takich pomysłów wówczas w Galicji nie było.

Pozostało więc jedyne rozwiązanie - przemoc. Polska stanęła na drodze niepodległości Ukrainy. A w traktacie wersalskim zapisano, że ten, kto ma własną państwowość, ochroni mniejszości specjalnymi prawami.

Z tym w dwudziestoleciu międzywojennym różnie bywało.

- Ukraińcy weszli w II RP z poczuciem niespełnionych marzeń o niepodległości. Ale prawda jest również taka, że - podobnie jak Polacy kilkadziesiąt lat wcześniej pod zaborem pruskim - mieli wiele sensownych pomysłów na narodową tożsamość. I natychmiast spotkali się z oporem. A po drugiej stronie granicy była już Rosja sowiecka prowadząca konsekwentnie bardzo antyukraińską, a właściwie antyludzką politykę.

Ukraińcy znaleźli się w pułapce. I choć w międzywojennej Polsce były - obok skrajnych nacjonalistów i polonizatorów - znaczące siły chcące się z Ukraińcami porozumieć, to jednak były to siły polskie, których horyzont wyznaczało dobro wielonarodowego, ale jednak polskiego państwa. Państwo polskie nie mogło być horyzontem ukraińskich aspiracji. Tak konflikt jeszcze na dobre się nie skończył, a już rozgorzał na nowo.

Zważmy na ten jeden drobny szczegół. Jakkolwiek byśmy bilansowali wzajemne winy - liczbą zabitych, litrami przelanej krwi - tylko jeden bilans nie pozostawia żadnej wątpliwości. To nie Ukraińcy pozbawiali nas niepodległości, ale my Ukraińców, tylko w XX w. dwa razy, a może trzy, pomagając Sowietom akcją "Wisła" i wcześniejszymi deportacjami polskich Ukraińców na Wschód. Z tak podstawowymi faktami nie ma co dyskutować.

Pułapką, w której znaleźli się Ukraińcy, nie były tylko skutki I wojny światowej, rewolucji bolszewickiej i międzynarodowych traktatów, lecz także skrajny nacjonalizm. Gdy naród z aspiracjami niepodległościowymi nie ma własnego państwa, taka postawa być może nie jest moralnie uprawniona, lecz politycznie zrozumiała.

- To II RP wepchnęła Ukraińców w skrajny, być może faszyzujący nacjonalizm. Wprawdzie ukraińskie spółdzielnie, organizacje kulturalne i społeczne były w międzywojniu bardzo silne, to jednak ekstremiści mieli znaczącą przewagę - dawali jasne i proste recepty, ich akcje mogły się podobać właśnie przez radykalizm. Dziś wiemy dokładnie, że terroryzm - a czym innym były zabójstwa np. sprzyjającego polsko-ukraińskiemu porozumieniu posła Tadeusza Hołówki czy odpowiedzialnego za pacyfikowanie ukraińskich wsi ministra Bronisława Pierackiego? - nie wymaga specjalnych sił. Wystarczy mu przekonanie o słuszności wybranej drogi i garść zewnętrznych powodów, łatwych do wyinterpretowania na własne potrzeby.

Tymczasem nie miejmy złudzeń - polityka wobec Ukraińców przyjęta przez II RP to była polityka asymilacji i kolonizacji. Polscy osadnicy jechali na prawosławny Wołyń, a nie Ukraińcy na Mazowsze. Polacy obsadzali najważniejsze, ale też zupełnie nieważne urzędy. Drogi awansu dla polskiej młodzieży na tak zwanych kresach były szeroko otwarte, szerzej niż gdzie indziej. To wszystko było niedostępne dla Ukraińców.

Znów możemy się spierać, co było przyczyną czego, lecz terror Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów zderzył się z terrorem polskiego państwa. Policja pacyfikuje galicyjskie wsie, niszczy dobytek, pali ukraińskie książki, mężczyzn bije, z co bardziej pyskatych kobiet robi tzw. tulipany, czyli wiesza za nogi, opadająca spódnica zakrywa głowę. Na dodatek na Wołyniu niszczone są prawosławne cerkwie. Oczywiście - nie zabijano, choć w ferworze zdarzały się i przypadkowe ofiary śmiertelne. Ale upokarzano, odzierano z godności.

Czy odpowiedzią na odarcie z godności może być czystka etniczna, której doświadczył Wołyń latem 1943 r.?

- Że przed wojną Ukraińcami poniewierano - to pewne. Że na Wołyniu mamy do czynienia z czystką etniczną - to również pewne. Istnieje wzajemny rachunek krzywd. Ale jak je zmierzyć, jak porównać, gdzie jest ta waga, która pokaże sprawiedliwy rezultat? Reakcją na krzywdę jest zemsta: za "tulipany" czystka etniczna, za czystkę etniczną - rzezie odwetowe. Na Wołyniu zginęło więcej Polaków niż Ukraińców, ale tam, gdzie Ukraińcy stanowili mniejszość - na Zamojszczyźnie, Chełmszczyźnie, w Przemyskiem - bilans ofiar był dokładnie odwrotny.

Przyjrzyjmy się Zawadce Morochowskiej, gdzie dokonano rzezi dokładnie wedle wołyńskiej miary. To, że mordercami byli żołnierze Ludowego Wojska Polskiego z oddziału formowanego na Wołyniu, ma dla mnie kapitalne znaczenie. Istnieją w historii takie momenty, gdy nie ma szans, by krew wsiąkła w ziemię; z krzywdy, z zemsty, z nienawiści rodzą się rzeczy przerażające, którym nie da się zaprzeczyć.

Mam pewność, że w rocznicę wydarzeń wołyńskich pokażą nam w telewizji i w gazetach zdjęcia Polaków pomordowanych przez Ukraińską Powstańczą Armię i chłopskie watahy. Te zdjęcia to prawda, niezbity dowód w sprawie. Ale nie pokażą nam zabitych Ukraińców z Borowa, Pawłokomy, Zawadki - też prawdy i też dowodów.

Nie mam najmniejszej wątpliwości, że ofiarom skrajnego etnocentryzmu należy się pamięć i cześć. Z tego punktu widzenia doskonale rozumiem obchody 60. rocznicy Wołynia. Ale zastanawiam się, nie wiem, naprawdę nie wiem, czy w związku z tym będziemy mieli niebawem obchody rocznicy wymordowania Pawłokomy czy Zawadki. Nie wolno tego zabronić, trzeba mówić prawdę i oddać szacunek pomordowanym. Tyle że prawda i jakiekolwiek, choćby najsłuszniejsze, obchody nie mogą być w żadnym razie jednostronne, bo zostaną wyrwane z kontekstu.

Wiemy mniej więcej, jaki jest bilans trup - trup. W całym wołyńskim konflikcie Polaków zginęło pięciokrotnie więcej. Ale jaki jest bilans pogarda - pogarda? Jaki upokorzenie - upokorzenie? Tu my mamy zdecydowanie gorsze notowania. Wszystko to, od początku do końca, musimy uznać za spadek. Jesteśmy wszak narodem chlubiącym się, że korzeniami sięga do legend i historii rycerzy kresowych, czyli - do podboju Ukrainy. Tam tamta krew cały czas może być w zbiorowej pamięci. Pasmo krzywd jest w gruncie rzeczy nieustanne.

Opowiada Pan ogólną wizję historii. Ale tak naprawdę historia to doświadczenie osobiste, jednostkowe: wiem, kto jest dobry, a kto zły, wiem, że zły mnie skrzywdził, wiem, jakiego potrzebuję zadośćuczynienia, o krzywdach innych nie słyszałem, moje bolą bardziej.

- Oczywiście. Polskie poczucie krzywdy rodziło się we wsiach, które wymordowali Ukraińcy. Rozumiem to.

Za pierwszej "Solidarności" poznałem człowieka, który był jednym z szefów związku w lubińskiej Miedzi. Jego rodzina pochodziła z Wołynia. Opowiadał, jak rodzice poszli do żniw, on został u ciotki, do wsi przyszli Ukraińcy. Schował się pod stołem przykrytym obrusem i dlatego przeżył. Nie był z tej rodziny, więc nikt go nie szukał. Ukraińcy wyszli ze wsi, on pobiegł w pole do rodziców; tak, jak stali, wyjechali w Hrubieszowskie, skąd pochodziła jego matka. Opowiedzieli, czego byli świadkami, więc natychmiast lokalny oddział AK ruszył na ukraińską wioskę i dokonał powtórki z Wołynia.

Ten człowiek miał jakby podwójne, sprzeczne doświadczenie. Pamiętał, jak rżnęli Ukraińcy, ale też - jak rżnęli Polacy. Czy takich doświadczeń można pozbawić? Nie, bo ludzi nie można pozbawić pamięci. Czy można je ustawić przeciw sobie? Można i nawet robi się to. Ale z tego nic nie wynika.

Bo co dziś oznacza przeciwstawianie podobnych doświadczeń? Na Ukrainie jest całkiem sporo porządnych cmentarzy polskich, tak cywilnych, jak i AK-owskich. W Polsce ślimaczą się nawet remonty cmentarzy żołnierzy i oficerów Ukraińskiej Hałyckiej Armii - było nie było naszych sojuszników w wojnie polsko-bolszewickiej. O każdy pojedynczy grób partyzanta UPA, ale też zbiorowe mogiły ukraińskich wieśniaków, trzeba było walczyć z lokalnymi społecznościami, zmuszać je, często bezskutecznie, choćby do postawienia krzyża. Pojawiały się pomysły, by ukraińskie szczątki przenieść na Ukrainę, a w rewanżu - by polskie do Polski. Ludzie tak rozumujący nie pojmują, że każdy przeniesiony cmentarz stanie się natychmiast pomnikiem nienawiści.

Jednostkowo przeżyta historia zawsze żąda satysfakcji. Takie żądanie jest sprawą nadrzędną. Gdy się pojawi, żadne inne racje nie mają znaczenia. Wielu Polaków czeka chwili, gdy Ukraińcy zdejmą czapki, przyklękną i powiedzą: "Przebaczcie, przepraszamy".

- Rozumiem to, pięknie, żeby tak było. Ale nie można od nikogo żądać pokory i przeprosin, ponieważ żądający usłyszy natychmiast: to ty się ukorz i przeproś. Na dodatek będzie miał jednostkowo i historycznie rację. Formuła powinna być inna. Polscy biskupi mieli tę szczególną odwagę powiedzieć do Niemców: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". A przecież to my byliśmy stroną słabszą i nikt nie kwestionuje, że w rachunku krzywd o wiele bardziej doświadczoną. Pamiętajmy wszelako, że Niemcy dokonali niewyobrażalnych zbrodni i dlatego ich ekspiacja zaczęła się dużo wcześniej, była skutkiem gigantycznego szoku. Ani my, ani Ukraińcy takiego szoku nie przeżyliśmy. Nam, Polakom, jest szczególnie trudno zrozumieć własną winę. Ale przekonałem się, że Ukraińcom jest jeszcze trudniej.

Czy nie pobrzmiewa w tym swoisty paternalizm, patrzenie z góry, bo Ukraińcy dopiero od kilkunastu lat mają własne państwo, bo nie umieją rozliczać się z historią z tysiąca innych powodów, które Polacy lepiej lub gorzej, ale jednak już przepracowali?

- Nie, bo sytuacji Polski i Ukrainy nie da się porównać. Znów przywołam list Episkopatu Polski z 1965 r. To biskupi wznieśli się na wyżyny, a nie cały naród, postawiony zresztą w podwójnie trudnej sytuacji, bo jakim cudem Polacy w czasach komunistycznych mogli wypowiedzieć posłuszeństwo hierarchom Kościoła? Ale ja doskonale pamiętam ówczesną atmosferę potępienia, sprzeciw społeczny był bardzo mocny, choć niewypowiadany otwarcie. Zresztą jeszcze dziś znajdziemy sporo ludzi, którzy nie rozumieją tamtej formuły pojednania.

Sprawa ukraińska jest jeszcze bardziej skomplikowana. Ukrainę przecina Zbrucz, na Zachodzie rodziła się myśl niepodległościowa, Wschód popadł w Sowiety, był poddany straszliwej indoktrynacji i terrorowi. Ci z Zachodu służyli w UPA, ci ze Wschodu - w Armii Czerwonej zwalczającej UPA. Na tym tle podział ukraińskiej świadomości jest bardzo wyraźny. Polacy czynią sobie niedźwiedzią przysługę, odwołując się w konflikcie ze Lwowem do Kijowa. Kijów tego nie rozumie, nic go to nie interesuje i w jakimś sensie nie musi.

Co więcej - jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość. Ładnie o tym pisał jeden z upowskich bohaterów Jehwen Stachiw: walki UPA z kobietami i z dziećmi wybaczyć nie można, ale za niepodległościową walkę z polskim podziemiem czy wojskiem, tak samo zresztą jak z Niemcami czy z Sowietami, należy im się szacunek. Staliśmy po dwóch stronach barykady, Polacy byli dla Ukraińców śmiertelnym zagrożeniem. Wielu z nas żachnie się, ale z ukraińskiej perspektywy ten spór musiał tak właśnie wyglądać.

Zna pan film Agnieszki Holland "Bohater", niezwykle mądry i subtelny? Opowiada o partyzancie z wileńskiego AK, który później służył u Łupaszki, a jeszcze później - w antykomunistycznym podziemiu narodowym. Jego ostatni oddział jest odpowiedzialny za kilka napadów na białoruskie wioski. Dla mnie najważniejszy jest początek filmu, gdy z ust AK-owskiego dowódcy padają słowa: uważajcie chłopcy, bo między partyzantem a bandytą jest tylko jeden krok, trzeba się bardzo pilnować, by tego kroku nie zrobić. W filmie Agnieszki oglądamy, jak ten krok się dokonuje.

Przejście na stronę bandytyzmu jest straszliwą pokusą każdej partyzantki. Opowiadał mi pułkownik Józef Rybicki, dowódca warszawskiego Kedywu: po wojnie musieliśmy stworzyć WiN, choćby po to, by wyprowadzić z lasu partyzantów, całe oddziały zamieniały się w bandy. A był to fanatyk czystości Armii Krajowej, dlatego mam prawo mu wierzyć. Jeśli oddajemy więc należny hołd Armii Krajowej, nie bacząc na różne ciemne strony, trudno się dziwić Ukraińcom, że robią to samo wobec UPA, nie dostrzegając ciemnych stron, przemilczając, ukrywając. Jehwen Stachiw, który jest człowiekiem prawym i odważnym, też długo milczał o Wołyniu, choć nie miał z tym osobiście nic wspólnego, w 1943 r. walczył w Donbasie. Do mówienia prawdy, do żalu za grzechy trzeba dojrzeć. I Ukraina do tego dojrzewa. Sami drukowaliście w "Gazecie" kilka tekstów ukraińskich autorów jednoznacznie potępiających zbrodnie. Są Ukraińcy, którzy mówią: to nasza historia, musimy się z niej rozliczyć.

Obawia się Pan wydźwięku obchodów rocznicy Wołynia?

- Mam wrażenie, że może być jak w dowcipie: zawiadowcy pomieszał się rozkład jazdy, dwa pociągi pędzą naprzeciw siebie po tym samym torze, nic już nie da się zrobić, więc zawiadowca bierze na peron stołeczek, woła małoletniego synka, stawia na stołeczku i mówi: popatrz, zaraz będzie fantastyczna katastrofa.

Co się zdarzyło na Wołyniu w 1943 r., wiemy, i nie zmienią tej wiedzy wyssane z palca opinie ekstremistów tak polskich, jak i ukraińskich. Lecz w tym miejscu w zasadzie kończy się zgoda. Bo czym innym wiedza historyczna, czym innym oczekiwania, jak się z historią rozprawić. Polacy, zwłaszcza ci, którzy stamtąd pochodzą, czekają na zadośćuczynienie i prośbę o wybaczenie. Mają do tego prawo i tytuł moralny. Ale nie mają prawa wypreparowywać Wołynia z kontekstu, powinni zrozumieć, że coś było wcześniej, coś było później, i to coś jest zasadnicze dla Ukraińców. Widzą swoje spalone wioski, swoich zabitych, nic innego ich nie obchodzi; pamięć jest ważniejsza niż takt, prawda i rozsądek. Dlatego żądają od Ukraińców posypania głowy popiołem, najlepiej widowiskowego, spektakularnego. Ukraińcy nie mogą przyjąć takich żądań.

Są pewnie i tacy, którzy żądają od Ukraińców przeprosin, lecz w żadne przeprosiny i tak nie uwierzą, pokutne bicie się w piersi nigdy nie będzie dla nich wystarczająco donośne. Lecz wystarczą opinie tych mniej radykalnych, by ze wspólnych obchodów rocznicy Wołynia wyszły nici. Nikogo nie wolno przymuszać do pokuty, nikomu nie można nakazać pokajania się. Żądanie: klęknijcie przed nami, a wybaczymy, przyniesie odwrotny skutek. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na historię - między Polakami a Ukraińcami nie ma łatwego do zdefiniowania i opisania związku katów i ofiar, zbyt często i zbyt ochoczo zamienialiśmy się rolami. Po drugie - w minionym czasie zbyt wiele razy Ukrainiec musiał klękać przed Polakiem, takie żądanie tylko obudzi stereotypy po drugiej stronie.

Boję się również osobnych obchodów, bo czuję, że z osobnymi obchodami bolesnych rocznic jest dokładnie tak samo jak z przenoszeniem cmentarzy - uroczystości w zamierzeniu podniosłe i refleksyjne łatwo mogą zamienić się w nacjonalistyczne spektakle. Apeluję o dobrą wolę i próbę zmierzenia się z cierpieniem i krzywdą drugiej strony. Nie idzie o to, by krzywdy ważyć, ale by je poczuć. Inaczej lata pracy nad polsko-ukraińskim pojednaniem i zrozumieniem mogą pójść na marne.

tell a friend :: comments 0


Mają dość gloryfikacji UPA

Posted by admin on 2007-11-13 20:21:05 CET



Przeciwnicy rehabilitacji Ukraińskiej Powstańczej Armii domagają się od Prokuratury Generalnej i Służby Bezpieczeństwa Ukrainy wszczęcia postępowania przeciwko prezydentowi Wiktorowi Juszczence, a także niektórym gubernatorom obwodów za propagandę etnonacjonalistycznej ideologii.


Sprzeciwiamy się wydaniu i wykonaniu dekretów prezydenta Juszczenki o odznaczeniu nagrodami państwowymi tych, którzy przysięgali na wierność Rzeszy hitlerowskiej, a także dekretów, które sprzyjają zamazaniu pamięci o bohaterach II wojny światowej i przemianowaniu ulic na cześć zbrodniarzy OUN-UPA - czytamy w apelu nowo powstałego Ruchu Antyfaszystowskiego na Ukrainie.
Po hucznym świętowaniu 14 października w Kijowie 65. rocznicy powołania zbrodniczej formacji UPA, także liczne organizacje żydowskie na Ukrainie wystąpiły z protestem przeciwko gloryfikacji ukraińskich nazistów. Juszczenko już zapowiedział, że jedną z pierwszych ustaw uchwalonych przez nowy parlament będzie ustawa o uznaniu UPA za stronę walczącą w okresie II wojny światowej o wyzwolenie Ukrainy.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

tell a friend :: comments 0


PE ratyfikował umowę o ułatwieniach wizowych UE z Ukrainą

Posted by admin on 2007-11-13 20:11:42 CET

Parlament Europejski ratyfikował we wtorek umowę o ułatwieniach wizowych między UE a Ukrainą, dzięki której Ukraińcy będą mogli ubiegać się o wizy Schengen po niższej niż standardowo cenie. Pod warunkiem jednak, że umowę ratyfikuje jeszcze parlament w Kijowie.

PE przyjął we wtorek sprawozdanie Barbary Kudryckiej (PO), w którym zaaprobował zawarte już dwie umowy między UE a Ukrainą. Dotyczą one ułatwień w wydawaniu wiz oraz readmisji nielegalnych imigrantów pomiędzy stronami.

Od pierwszego stycznia ceny za trzymiesięczne wizy Schengen mają wzrosnąć dla ubiegających się o nie obywateli państw trzecich z obecnych 35 euro do 60. Dzięki zawartej z Ukrainą umowę o ułatwieniach wizowych Ukraińcy, podobnie jak Rosjanie, mają korzystać ze zniżki. Jest to tym ważniejsze dla Kijowa, że od 21 grudnia do Schengen ma wejść Polska.

"W związku z rozszerzeniem obszaru Schengen o nowe kraje chcemy uniknąć podniesienia cen za wizy dla obywateli Ukrainy i cieszymy się że dzięki umowom ceny te pozostaną na poziomie 35 euro. Parlament popiera również długoterminowy cel całkowitego zniesienia obowiązku wizowego wobec Ukrainy" - powiedział prof. Kudrycka.

"Oczekujemy teraz szybkiej ratyfikacji ze strony parlamentu ukraińskiego do końca bieżącego roku" - dodała sprawozdawczyni PE.

W przyjętym sprawozdaniu posłowie PE zalecili, by Komisja Europejska rozpoczęła kampanię informacyjną dla podróżujących do UE.

tell a friend :: comments 0


Rosja podwyższy ceny gazu dla Europy od 2008 r.

Posted by admin on 2007-11-13 20:10:24 CET

Cena rosyjskiego gazu ziemnego dla Europy Zachodniej może wynieść 300 USD za 1.000 m. sześc. w przyszłym roku - powiedział wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew, który jest jednocześnie dyrektorem generalnym spółki Gazprom Eksport.

Cena gazu dla Europy Zachodniej jest dla Gazpromu punktem odniesienia podczas negocjacji cenowych z Ukrainą. Miedwiediew powiedział, że Rosja zaproponowała Ukrainie cenę na poziomie 160 USD za 1.000 m. sześc. w przyszłym roku pod warunkiem stopniowego wzrostu cen za gaz, tak by w 2011 r. Ukraina płaciła taką samą stawkę, jak Europa Zachodnia.

Ukraiński minister paliw i energii Jurij Bojko i prezes Gazpromu Aleksiej Miller rozmawiali 7 listopada w Moskwie na temat zwiększenia cen paliwa dla Ukrainy oraz tranzycie gazu przez Ukrainę po roku 2011. Kolejna runda rozmów ma odbyć się pod koniec tygodnia.

Rosja podniosła cenę gazu dla Ukrainy do poziomu 130 USD za 1.000 m. sześc. od 1 stycznia br. W 2006 r. Ukraina płaciła ok. 95 USD za 1.000 m. sześc.

Od 2006 r. Ukraina otrzymuje 1,6 USD za tranzyt każdego 1.000 m. sześc. gazu za każde 100 km swojego terytorium.


tell a friend :: comments 0


rekolekcje kapłańskie w seminarium w Worzelu

Posted by admin on 2007-11-13 20:09:01 CET

Rekolekcje dla kapłanów diecezji kijowsko-żytomierskiej rozpoczęły się 12 listopada w seminarium duchownym w Worzelu. Potrwają do 15 listopada. Biorą w nich udział biskupi i kapłani ukraińskiej diecezji obejmującej 4 województwa: kijowskie, żytormierskie, czerkaskie, czernichowskie.

Rekolekcje poprowadzi ks. Józef Lach, sercanin pracujący na co dzień w parafii p.w. Chrystusa Dobrego Pasterza w Lublinie. Dzień po zakończeniu rekolekcji, 16 listopada ordynariusz diecezji, bp Jan Purwiński i biskupi pomocniczy spotkają się z proboszczami parafii swojej diecezji w celu omówienia aktualnych zadań i problemów duszpasterskich.

Zdaniem bp Purwińskiego ważnym wymiarem rekolekcji jest braterskie spotkanie i wymiana doświadczeń pracy kapłanów i biskupów. Z względu na duży obszar diecezji i liczbę obsługiwanych parafii regularne i częste kontakty braci w kapłaństwie są niemożliwe.

tell a friend :: comments 0


Obchody 60 rocznicy akcji "Wisła" w Białej Podlaskiej 02.11.2007

Posted by admin on 2007-11-13 14:14:00 CET

28 października w Białej Podlaskiej miały miejsce uroczystości kończące tegoroczne obchody 60 rocznicy „Akcji Wisła”.

KRÓTKA LEKCJA HISTORII
Akcja Wisła dotknęła tereny Łemkowszczyzny, Chełmszczyzny, Lubelszczyzny oraz południowe Podlasie. Zaczęła się 26 kwietnia 1947 roku i trwała mniej więcej do sierpnia '47. Państwowa Komisja Bezpieczeństwa nakazała wysiedlić Łemków i Ukraińców, a co za tym szło wszystkich wyznawców Prawosławia, ponieważ oficjalnie mieli ukraińską narodowość. W ten sposób chciano zniszczyć naszą wiarę, rozmieszczając prawosławnych w ówczesnych województwach: olsztyńskim, koszalińskim, wrocławskim, zielonogórskim, gdańskim, opolskim i poznańskim. Wielu wysiedleńców oraz duchownych osadzono w obozie pracy w Jaworznie. Długo można by mówić o tych tragicznych wydarzeniach, ale wystarczy po prostu wyobrazić sobie, że przychodzi do naszego domu ktoś i każe nam się pakować i jechać w nieznane strony.



MIAŁO NAS NIE BYĆ...
Uroczystości upamiętniające akcję Wisła w Białej Podlaskiej zaczęły się już w sobotę, podczas wsienoszcznoho bdienija. W czasie nabożeństwa śpiewały dwa chóry - z Ukrainy i Białorusi. W niedzielę przybył Jego Eminencja Metropolita Sawa, JE arcybiskup Abel oraz JE Nikodem biskup diecezji Wołyńsko - Kowalskiej. Hierarchów przywitali najmłodsi wierni, Chór Dziecięco - Młodzieżowy działający przy bialskiej parafii.
Metropolita w swojej homilii wspominał wydarzenia sprzed 60 lat, mówił też o tym jaką rolę odgrywa w życiu człowieka dom. Modły licznie przybyłych duchownych i wiernych wspomagał piękny i różnorodny śpiew kilku chórów z zagranicy oraz chóru BMP Diecezji Lubelsko – Chełmskiej. Liturgię zakończyła procesja połączona z poświęceniem pomnika z tablicą upamiętniającą akcję Wisła, jej ofiary i uczestników. Pomnik wykonany jest z kamienia, ma kształt łodzi symbolizującej Cerkiew, która to ciągle płynie, w łodzi stoi krzyż - to ludzie, którzy nieśli ciężki krzyż, a nie wyrzekli się swojej wiary, ludzie, którzy cierpieli z powodu swej wiary, ludzie, którzy mimo wszystko wierzą, choć doświadczyli tych trudnych chwil.

...A JESTEŚMY
Po Świętej Liturgii wszyscy udaliśmy się do nowego budynku, który powstał dla nas, młodych ludzi. Metropolita Sawa dokonał poświęcenia Podlaskiego Centrum Kultury Prawosławnej. Na wszystkich czekał poczęstunek, po którym można było udać się do Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 na koncert muzyki cerkiewnej: „Skarby Kultury Podlasia”. Koncert ten ze względu na realizowany projekt „To co nas łączy. Cegiełką do...” nabrał rangi międzynarodowego, gdyż zaśpiewały podczas niego chóry z państw partnerskich: Ukrainy, Białorusi i Polski.

„W NASZEJ LUBELSZCZYNI SUMNI DNI NASTAŁY...
...koły naszy lude na zachid jichały” - śpiewał chór BMP diecezji Lubelsko - Chełmskiej. O tych smutnych dniach mówił Metropolita Sawa oraz Władyka Abel w czasie koncertu. To właśnie ordynariusz naszej diecezji powiedział te ważne słowa: „Miało nas nie być, a jesteśmy”.
Publiczność wysłuchała również wiersza napisanego przez jedną z uczestniczek tych wydarzeń. Były to bardzo bezpośrednie, a zarazem proste słowa, które chyba najbardziej przybliżały przeżycia ludzi pamiętających rok 1947. Mieliśmy też okazję usłyszeć rozmowę z panią Marią Lewczuk z Międzylesia. Kobieta ta szczególnie przeżyła „Akcję Wisła”, ponieważ została wzięta do obozu pracy w Jaworznie. Na koniec koncertu wszystkie chóry wspólnie zaśpiewały zebranym „Mnogaja leta”.

PAMIĘĆ ZOSTANIE
Rany wyrządzone przez „Akcję Wisła” goją się, ślady zacierają, ci którzy ją przeżyli -umierają, ale powinniśmy pamiętać o tych wydarzeniach. To jest część historii naszej Cerkwi, część historii ziemi, na której żyjemy, a także część historii rodzin wielu z nas. Powinniśmy też modlić się do Boga i Świętych Męczenników Ziemi Chełmskiej i Podlaskiej, aby już nigdy te wydarzenia się nie powtórzyły...


fot. Mariusz Osypiuk


Katarzyna Sawczuk

Artykuł dostępny pod adresem:www.cerkiew.pl

tell a friend :: comments 0


Rosja: w Cieśninie Kerczeńskiej masowe padanie ptactwa

Posted by admin on 2007-11-13 13:52:45 CET

W Kraju Krasnodarskim na wybrzeżu Morza Czarnego w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej odnotowano masowe padanie ptactwa - podały miejscowe władze. Dzień wcześniej w tym regionie do wody dostało się ponad tysiąc ton mazutu z uszkodzonego tankowca.


Na wybrzeżu padło 30 tysięcy ptaków, tyle samo jest oblepionych mazutem, toteż najpewniej i one nie przeżyją - podał niewymieniony z nazwiska informator agencji RIA-Nowosti.

Jego zdaniem w Cieśninie Kerczeńskiej istnieje groźba nowych wycieków produktów naftowych. - Na mieliźnie stoją dwie barki, na pokładach których znajduje się ok. 8 tysięcy ton produktów naftowych - powiedział rozmówca agencji, dodając, że prognozy przewidują utrzymanie się sztormowej pogody do końca tygodnia.

W następstwie sztormu na Morzu Azowskim i w części Morza Czarnego w niedzielę zatonęło pięć statków, w tym trzy z siarką i tankowiec z mazutem; cztery statki osiadły na mieliźnie - podała agencja RIA- Nowosti.

Przedstawiciel Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w Kraju Krasnodarskim powiedział, że podobnych incydentów w Cieśninie Kerczeńskiej nigdy dotąd nie było. Dodał, że doszło do nich zapewne dlatego, że załogi jednostek zlekceważyły ostrzeżenia sztormowe.

tell a friend :: comments 0


Rosyjscy kontrolerzy zbadają polskie mięso

Posted by admin on 2007-11-13 13:51:22 CET



Rosyjscy kontrolerzy weterynaryjni wylecieli do Polski.

Od jutra rozpoczną oni inspekcje polskich zakładów przetwórstwa mięsnego. Aleksiej Aleksiejenko - przedstawiciel rosyjskiej służby nadzoru weterynaryjnego i fitosanitarnego poinformował, że 10 inspektorów weterynaryjnych będzie pracować w Polsce przez 2 tygodnie.

Aleksiejenko powiedział, że kolejność kontroli oraz dokładna liczba poddanych im przedsiębiorstwom, zostanie wyznaczone na miejscu, w Warszawie. Przypomniał, że przedstawiciele polskiej służby weterynaryjnej przekazali listę 62 przedsiębiorstw przetwórstwa mięsnego, zainteresowanych dostawami swojej produkcji na rynek rosyjski. W pierwszej kolejności będą kontrolowane te zakłady, które już wcześniej poddano inspekcji. - Przede wszystkim ma być sprawdzony system kontroli - to, jak działa w Polsce system zapewniania bezpieczeństwa produkcji dostarczanej do Rosji - stwierdził Aleksiejenko.

Rosyjskie media poinformowały, że oprócz rosyjskich kontrolerów w inspekcjach wezmą udział - w charakterze obserwatorów - przedstawiciele Komisji Europejskiej.

tell a friend :: comments 0


Putin: zwycięstwo Jednej Rosji da mi "moralne prawo" do wpływania na sytuację

Posted by admin on 2007-11-13 13:47:40 CET

Prezydent Władimir Putin, który przebywa we wtorek w Krasnojarsku na Syberii, powiedział, że zwycięstwo Jednej Rosji w wyborach parlamentarnych da mu "moralne prawo" do wpływania na rosyjską politykę po zakończeniu drugiej kadencji prezydenckiej.

Jeśli ludzie zagłosują na Jedną Rosję, będzie to oznaczało, że wyraźna większość narodu darzy mnie zaufaniem i w tej sytuacji będę miał moralne prawo rozliczać deputowanych i członków rządu z podejmowanych obecnie decyzji. Na razie uchylam się od bezpośredniej odpowiedzi, w jakiej formie będzie się to odbywać, gdyż istnieją tu różne warianty - podkreślił Putin na spotkaniu z robotnikami w Krasnojarsku.

Putin stoi na czele listy kandydatów tego prokremlowskiego ugrupowania na grudniowe wybory. Według sondaży Jedna Rosja cieszy się co najmniej 60-procentowym poparciem. Uwagi Putina są wyraźnym potwierdzeniem, że prezydent chce po ośmiu latach rządów prezydenckich utrzymać silny polityczny wpływ na sytuację w kraju.

Niedawno szef państwa sugerował, że mógłby objąć stanowisko premiera przyszłego rządu, jednak analitycy uważają to za nieprawdopodobne z uwagi na ograniczoną władzę i status premiera.

Rosyjskie media spekulowały także, że mógłby być przywódcą większości parlamentarnej lub szefem kremlowskiej Rady Bezpieczeństwa.

tell a friend :: comments 0


"Tarcza antyrakietowa jednoznacznie wymierzona w Rosję"

Posted by admin on 2007-11-13 13:46:02 CET

Szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji, generał Jurij Bałujewski oświadczył, że elementy tarczy antyrakietowej, które USA chcą rozmieścić w Polsce i Czechach, będą "jednoznacznie" skierowane przeciwko Rosji.


Bałujewski mówił o tym w wywiadzie dla anglojęzycznej stacji telewizyjnej Russia Today (RT), poprzedzającym jego wizytę w Brukseli, gdzie w środę będzie uczestniczyć w posiedzeniu Rady Rosja-NATO.

- Po co instalować tarczę przeciwko irańskiemu systemowi (rakietowemu), który nie istnieje? System posiada jednak Rosja. Radar (w Czechach) i antyrakiety (w Polsce) będą jednoznacznie skierowane przeciwko Rosji - oznajmił rosyjski generał, dodając, że "jest to pewne, jak aksjomat".

Bałujewski powiedział też, że w Waszyngtonie są wciąż siły, które gotowe są rozwiązywać zadania stojące przed USA za pomocą wszystkich rodzajów broni, jakimi dysponuje ten kraj.

- Jednak aby rozwiązać te zadania, trzeba mieć całkowitą pewność, że użycie tych broni nie sprowokuje kontruderzenia - podkreślił szef rosyjskiego sztabu generalnego.

Według rosyjskiego Ministerstwa Obrony, planowane rozmieszczenie elementów amerykańskiego systemu antyrakietowego w Polsce i Czechach będzie jednym z tematów posiedzenia Rady Rosja-NATO.

tell a friend :: comments 0


Internetowe projekty Agory na Ukrainie w przyszłym roku

Posted by admin on 2007-11-13 11:58:36 CET

Prezes Agory, Marek Sowa poinformował, że internetowe projekty grupy na Ukrainie powinny wystartować na początku przyszłego roku. W maju 2007 r. ruszyła spółka Agora Ukraina, która ma się zajmować działalnością wydawniczą i internetową. Marek Sowa mówił pod koniec sierpnia, że na pierwszy ogień pójdą inwestycje zagraniczne na rynku internetowym w krajach na wschód i południe od Polski.

tell a friend :: comments 0


Znamy prawdopodobnych projektantów Stadionu Narodowego

Posted by admin on 2007-11-13 11:52:31 CET





Firmy APA KA, HOK Sport/JEMS Architekci i JSK Architekci będą rekomendowane przyszłemu ministrowi sportu jako projektanci Stadionu Narodowego w Warszawie - poinformowała obecna minister sportu Elżbieta Jakubiak.

Firma APA KA (Kuryłowicz & Associates) wyspecjalizowała się w projektowaniu obiektów dużej skali, takich jak budynki biurowe, obiekty przemysłowe czy centra dystrybucyjne. HOK Sport jest projektantem m.in. trzech stadionów w Londynie - nowego Wembley, Emirates oraz olimpijskiego, który ma być oddany do użytku w 2011 roku. JSK Architekci zaprojektowała m.in. stadion we Wrocławiu oraz nowy stadion Legii Warszawa.

Ministerstwo sportu zwróciło się z zaproszeniem do zaprojektowania warszawskiego Stadionu Narodowego do 23 pracowni i konsorcjów z całego świata, wybranych przy udziale renomowanej firmy doradczej - przypomniała Elżbieta Jakubiak. Chęć podjęcia się prac zgłosiło 16 oferentów, a po wstępnej ocenie rozmowy prowadzone były w ostatnich dniach z 15 firmami.

Minister sportu podkreśliła, że waga i ranga projektu skłoniły ją do tego, by nie podejmować ostatecznej decyzji, lecz zarekomendować swemu następcy trzy oferty, które dają gwarancję zrealizowania zamówienie w terminie. "Prawdopodobnie w piątek zakończy się misja mojego rządu i moja i nie będę już miała szansy na podpisanie umowy" - przypomniała Jakubiak.

"To jest kilkadziesiąt stron i niezwykle ważne jest bardzo szczegółowe wynegocjowanie tej umowy" - powiedziała Jakubiak i dodała, że tak ważnego dokumentu nie może podpisać "na kolanie" i że ten projekt wymaga "szacunku z mojej strony i mojego następcy".

Jakubiak przyznała, że poinformowała rekomendowanego na jej następcę posła PO Mirosława Drzewieckiego o swej decyzji i był on "usatysfakcjonowany" takim rozwiązaniem. Wyraziła także nadzieję, że cały cykl zamówienia projektu i jego realizacji prowadzony będzie "ponad politycznymi burzami", bowiem każde opóźnienie zagraża budowie Stadionu Narodowego i przeprowadzeniu meczu otwarcia Euro 2012 w Warszawie.

Elżbieta Jakubiak zwróciła także uwagę, że harmonogram czasowy całego projektu jest niezwykle napięty. "Musimy podpisać umowę z projektantem do końca listopada" - przypomniała. Na wykonanie projektu budowlanego przewidziano siedem miesięcy, a w połowie 2008 roku powinien był ogłoszony przetarg na wykonanie. Jego rozstrzygnięcie ma nastąpić w styczniu 2009, a prace budowlane muszą się rozpocząć wczesną wiosną, aby można je było ukończyć do połowy 2011 roku.

Minister sportu przyznała, że jeśli miałaby już dziś podjąć decyzję o wyborze projektanta, jej wybór padłby na pracownię profesora Kuryłowicza z uwagi na jego dotychczasowe zaangażowanie w projekt i zaawansowanie prac przygotowawczych.

Uzasadniając wybór trzech spośród 15 zgłoszonych firm prezes spółki Narodowe Centrum Sportu Michał Borowski przedstawił szczegółowe kryteria, jakimi kierowało się ministerstwo sportu. Wśród blisko 70 punktów istotną rolę odgrywała proponowana cena, która, zgodnie z przepisami dotyczącymi zamówień publicznych, nie mogła przekroczyć 10 mln euro.

W opinii Borowskiego bardzo ważne będzie zaplanowanie przyszłych funkcji obiektu i uwzględnienie ich w projekcie, by obok meczów piłkarskich mogły się na nim odbywać inne imprezy sportowe a także kulturalne. Jego zdaniem Stadion Narodowy powinien mieć w całości lub częściowo rozsuwany dach, ale ostateczne rozwiązanie zaproponować mają projektanci. Uznał także, że fakt posadowienia nowego stadionu w starorzeczu Wisły nie powinien mieć wpływu na koszty projektu i samej budowy, bowiem tego typu obiekty zazwyczaj budowane są na "trudnych" gruntach i projektujące je zespoły są na to przygotowane.

tell a friend :: comments 0


Na drodze do niepodległości

Posted by admin on 2007-11-13 11:21:49 CET


Grzegorz Rudynek

Ogarnięta rewolucyjnym chaosem Rosja, rozpadające się Austro-Węgry, ponoszące klęska za klęską Niemcy. W listopadzie 1918 r. mapa polityczna Europy rysowała się na nowo. W jej sercu po 123 latach niewoli powstała niepodległa Polska

Niepodległość jest możliwa właśnie dzięki wyniszczającej wojnie. Bo choć cztery pokolenia Polaków mają za sobą krwawo tłumione powstania, to właśnie w rozłamie między zaborcami widzą swoja szansę. Wojujące mocarstwa Polaków zaczynają dostrzegać w 1916 roku i zaczynają grę o ich serca. Powód jest prosty: brakuje im żołnierzy. Cesarzowie Niemiec i Austro-Węgier 5 listopada obiecują, że na terenie Królestwa Polskiego powstanie "państwo samodzielne z dziedziczną monarchią i konstytucyjnym ustrojem". Liczą, że dzięki temu Polacy masowo zaczną zgłaszać się do wojska, że po ich stronie stanie Józef Piłsudski i jego żołnierze, że za broń chwycą oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej.

Ponieważ wojaków wciąż brakuje, mocarstwa robią Polakom kolejne nadzieje. W 1917 r. powołują do życia marionetkową Tymczasową Radę Stanu Królestwa Polskiego. Za sprawy wojskowe odpowiedzialnego czynią Piłsudskiego. Ten jednak ślepo nie oddaje swoich legionistów pod obce dowództwo. Żąda, żeby Niemcy i Austro-Węgry zaczęły wreszcie spełniać złożone obietnice o "samodzielnym państwie". W końcu odmawia złożenia przysięgi na wierność obcym cesarzom. W rewanżu Piłsudski zostaje wtrącony do twierdzy w Magdeburgu, a jego żołnierze internowani.

Przestaje też istnieć Tymczasowa Rada Stanu, a w jej miejsce pojawia się Rada Regencyjna.

Na froncie dyplomatycznym

Ale walka o niepodległość trwa nadal - na froncie dyplomatycznym. Na początku 1918 r. prezydent USA Theodore Woodrow Wilson wygłasza orędzie, w którym oznajmia, że po wojnie powinno powstać "niepodległe państwo polskie z dostępem do morza".

Jesienią zmienia się sytuacja na frontach. W Rosji bolszewicy, zajęci umacnianiem rewolucji, nie biorą już udziału w wojnie. Z potęgi Austro-Węgier zostaje wspomnienie, a przegrywający Niemcy proszą Wilsona o rozejm i pokój oparty na jego orędziu.

Jako pierwsi otwarcie o niepodległości mówią mieszkańcy Galicji, w Krakowie powstaje Polska Komisja Likwidacyjna skupiająca wszystkie liczące się ugrupowania polityczne. POW i legioniści rozbrajają pod Wawelem ostatnie oddziały austriackie. Niespokojnie jest na wschodzie. W opuszczonym przez Austriaków Lwowie na ulice z bronią wychodzą Ukraińcy. Naprzeciw nim staje młodzież - orlęta lwowskie.

W Królestwie Polskim wciąż liczne wojska niemieckie z dnia na dzień tracą morale. Nikt nie protestuje, gdy 7 listopada w Lublinie powstaje rząd, a na jego czele staje Ignacy Daszyński. Równocześnie coraz śmielej przypomina o sobie marionetkowa dotychczas Rada Regencyjna.

Niemcy składają broń

Wszyscy patrzą jednak w kierunku Magdeburga. Zdają sobie sprawę, że wśród Polaków największym autorytetem wśród Polaków cieszy się Piłsudski. Przedstawiciele Rady Regencyjnej wysyłają do kanclerza Niemiec wezwanie, by zwolnić przyszłego Naczelnika Państwa. Niemcy zwalniają go i bez tego; są zbyt zajęte dławieniem walk rewolucyjnych wybuchających w kolejnych miastach.

10 listopada marszałek przybywa do Warszawy i od razu udaje się na rozmowy z Radą Regencyjną. Ta obiecuje mu przekazać władzę i prosi, by nie jechał do Lublina do prezydenta. Jednocześnie wysłannicy Daszyńskiego zabiegają o spotkanie z Piłsudskim.

11 listopada o przyjeździe Piłsudskiego wie już cała Warszawa. Na ulice wylewają się tłumy z chowanymi głęboko od lat biało-czerwonymi flagami. POW-iacy ruszają rozbrajać niemieckich żołnierzy, których w Królestwie Polskim stacjonuje jeszcze 30 tysięcy. Większość poddaje się bez walki, ale czasami wybuchają strzelaniny. Warszawiacy zajmują dworce i gmachy publiczne. - Niech żyje Polska, niech żyje Piłsudski! - niesie się po mieście. W tej atmosferze Radzie Regencyjnej nie pozostaje nic innego, jak oddać władzę Piłsudskiemu. Czyni to 14 listopada. Na to samo decyduje się rząd Daszyńskiego.

Marszałek misję tworzenia gabinetu powierza Jędrzejowi Moraczewskiemu - tak powstaje pierwszy rząd II RP. 22 listopada obaj podpisują dekret stwierdzający, że do zwołania sejmu najwyższą władzę sprawować będzie Piłsudski jako Tymczasowy Naczelnik Państwa.

Walka po 1918 roku

To był dopiero początek budowy Rzeczpospolitej. W następnych latach Polaków czekały trzy powstania śląskie, powstanie wielkopolskie (jedyny w historii naszego kraju taki zryw zbrojny zakończony zwycięstwem), plebiscyty o ustalenie granic, wojna 1920 r. z bolszewicką Rosją i scalanie w całość podzielonego przez 123 lata przez trzech zaborców państwa.


Źródło: Metro


tell a friend :: comments 0


Kościół greckokatolicki w Polsce oburzony stanowiskiem prawosławnych ws. akcji \"Wisła\"

Posted by admin on 2007-11-13 11:17:22 CET

Wspominając pamięć wszystkich ofiar deportacji z 1947 r., prawosławnych i grekokatolików, nikt nie ma prawa mówić półprawd i fałszować historii - stwierdzają hierarchowie Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w Polsce, W przesłanym KAI oświadczeniu nawiązują do słów metropolity Włodzimierza, zwierzchnika Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, skierowanych metropolity warszawskiego Sawy podczas uroczystości zakończenia obchodów 60. rocznicy akcji "Wisła ", które odbyły się 28 października w Białej Podlaskiej.


Publikujemy pełną treść przesłanego KAI oświadczenia abp. Jana Martyniaka i bp. Włodzimierza Juszczaka:

OŚWIADCZENIE HIERARCHÓW KOŚCIOŁA GRECKOKATOLICKIEGO W POLSCE

Dnia 28 października 2007 r., w Białej Podlaskiej, miały miejsce uroczystości kończące tegoroczne prawosławne obchody 60. rocznicy Akcji "Wisła ". W czasie uroczystości prawosławny biskup diecezji Wołyńsko - Kowelskiej Nikodem, odczytał przesłanie Zwierzchnika Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Metropolity Włodzimierza (Sobodana) skierowane do Jego Eminencji Sawy, Metropolity Warszawskiego i całej Polski, oraz do zgromadzonych wiernych PAKP. W liście tym, między innymi, czytamy:

"W tych dniach, my, prawosławni na Ukrainie, wspólnie z Wami wspominamy smutny jubileusz Akcji "Wisła ". Mija 60 lat od tych wydarzeń, kiedy ponad 150 tysięcy prawosławnych Ukraińców było wysiedlonych ze swoich ojczystych terenów. Tysiące mieszkańców Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny, Podlasia było deportowanych, wywiezionych, rozproszonych na obcej ziemi, tylko dlatego, że byli prawosławnymi Ukraińcami. Trzy tysiące osiemset osób osadzono w obozie koncentracyjnym w Jaworznie, zabito 650 osób, aresztowano 1466 osób, które miały związek z ukraińskim ruchem oporu.

Zniszczono wielowiekowe życie, niszczono ustrój społeczny, palono świątynie, podupadły ośrodki kultury, przekreślono losy dziesiątek tysięcy ludzi i rodzin.

Akcja "Wisła " stała się kontynuacją tej Golgoty, jakiej zaznali prawosławni mieszkańcy Chełmszczyzny i Podlasia w 40-tych latach minionego stulecia. Obfitym owocem, jaki Bogu przyniosła wtedy Prawosławna Cerkiew, są święci Męczennicy Chełmscy i Podlascy, których światłą pamięć z należną czcią szanuje nasza Cerkiew ".

Treść powyższych słów wyraźnie wskazuje, że Jego Eminencja Włodzimierz nie zna, albo nie chce uznać faktów historycznych dotyczących Akcji "Wisła ", które mają potwierdzenie w ogólnie dostępnych źródłach historycznych. Dokumenty mówią, że w ramach Akcji "W " rzeczywiście zostało wysiedlonych około stu pięćdziesięciu tysięcy osób narodowości ukraińskiej, ale pośród nich ponad 70 stanowili grekokatolicy. Jedynie niespełna 30 to prawosławni i rzymokatolicy z rodzin mieszanych.

Druga sprawa, w której Hierarcha mija się z prawdą, to stwierdzenie, że deportacja w 1947 r. dotknęła ludzi tylko i wyłącznie z powodu przynależności konfesyjnej tj. za to, że byli prawosławnymi. Dla wszystkich zorientowanych w tej kwestii jest sprawą oczywistą, że Akcja "Wisła " miała na celu wysiedlenie ludności ukraińskiej z Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny i Podlasia, niezależnie od wyznania, i osiedlenie jej na tzw. Ziemiach Odzyskanych w celu całkowitej narodowej asymilacji. Jedynym "grzechem " wysiedlonych w czasie Akcji "Wisła " było to, że byli Ukraińcami a nie to, że byli prawosławnymi czy grekokatolikami. Po części potwierdza to również fakt, że po II wojnie światowej prawosławni z Białostoczczyzny nie zostali wysiedleni ze swoich terenów.

W swoim liście Metropolita podaje również liczby odnoszące się do osób osadzonych w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie. Czytając przesłanie można odnieść wrażenie, że także i tutaj chodzi wyłącznie o ludność prawosławną, która cierpiała za swój udział w ukraińskim ruchu oporu. Jednakże fakty znowu mówią zupełnie co innego. Wystarczy sprawdzić w źródłach historycznych, żeby przekonać się, że spośród ogólnej liczby 27 osadzonych w Jaworznie kapłanów, aż 22 to kapłani greckokatoliccy a tylko 5 to księża prawosławni. Należy mniemać, że podobne proporcje zachodziły również w stosunku do ludności cywilnej, osadzonej w COP w Jaworznie.

Nawiązując do wspomnianych przez Metropolitę Włodzimierza prześladowań, jakich doznali prawosławni na Chełmszczyźnie w latach trzydziestych ubiegłego stulecia, należy wspomnieć fakt, zazwyczaj wstydliwie przemilczany przez prawosławnych, że wówczas, w ich obronie, zwłaszcza przeciwko niszczeniu prawosławnych cerkwi, oficjalnie odważył się wystąpić jedynie jeden Hierarcha - greckokatolicki Arcybiskup i Metropolita Lwowski Sługa Boży Andrej (Szeptycki).

Wydawać by się mogło, że obecnie, kiedy w naszych niepodległych krajach chrześcijanie cieszą się wolnością, demony poprzedniego systemu, zbudowanego na pogardzie do bliźniego i kłamstwie, zostały ostatecznie pokonane. Niestety, w perspektywie listu prawosławnego Metropolity Włodzimierza nasuwa się pytanie: komu i dlaczego wciąż zależy na szerzeniu nieprawdy? Według nas pytanie to pozostaje nadal aktualne, bowiem w czasie tegorocznych rocznicowych uroczystości w Polsce, organizowanych przez prawosławnych, także z ust przedstawicieli Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego można było usłyszeć podobne nieprawdziwe stwierdzenia o Akcji "Wisła ".

Chylimy czoła przed wszystkimi ofiarami deportacji i modlimy się o nawrócenie prześladowców. Świadomi miłości Boga, który jest Miłosierdziem i Panem Historii, czujemy się zobowiązani stanowczo oświadczyć, że wspominając pamięć wszystkich ofiar deportacji z 1947 r., prawosławnych i grekokatolików, nikt nie ma prawa mówić półprawd i fałszować historii.

Tym bardziej nie mają prawa uczyć nas naszej historii osoby z zewnątrz, które nie mają nic wspólnego z Akcją Wisła. Nie chcemy również, aby w obronie godności wysiedlonych w ramach Akcji Wisła występowali przedstawiciele tych instytucji, które sześćdziesiąt lat temu milczały i dawały ciche przyzwolenie na bezbożne działania komunistycznego reżimu.

Piszemy te słowa czując wielką odpowiedzialność za Prawdę, bowiem tylko na niej ludzie dobrej woli mogą budować przyszłość Kościoła Chrystusowego, narodów i społeczeństw.

Jan (Martyniak)

Arcybiskup Metropolita Przemysko - Warszawski

Kościoła Greckokatolickiego w Polsce

Włodzimierz (Juszczak)

Biskup Eparchii Wrocławsko - Gdańskiej


Kościoła Greckokatolickiego w Polsce

Przemyśl - Wrocław, dnia 8.11.2007 r.


Orędzie Hierarchów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) w Polsce z okazji 60. rocznicy akcji "Wisła"

DO CZCIGODNEGO DUCHOWIEŃSTWA, UMIŁOWANYCH ZAKONNIKÓW I ZAKONNIC, DROGICH BRACI I SIÓSTR!

Chrystus Zmartwychwstał!
Drodzy w Chrystusie Bracia i Siostry!

Dokładnie 60 lat temu, 28 kwietnia 1947 r. o godz. 4.00 rano, rozpoczęła się akcja "Wisła", podczas której ok. 150 tysięcy Ukraińców - mieszkańców południowo - wschodnich województw, obywateli Polski - wygnano z praojcowskich ziem i siłą przesiedlono na ziemie zachodnie i północne powojennego państwa polskiego. Jeszcze w połowie kwietnia 1947 r. na posiedzeniu Państwowej Komisji Bezpieczeństwa zdecydowano, że "Ewakuacją będą objęte wszystkie odcienie narodowości ukraińskiej z Łemkami włącznie (…)".
Przez długie lata, jako bezpośrednią przyczynę akcji wysiedleńczej Ukraińców z ich rdzennych ziem, władza komunistyczna podawała zabójstwo gen. Karola Świerczewskiego oraz walkę z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii. Dokumenty dostępne dzisiaj świadczą, że był to tylko haniebny pretekst, gdyż o potrzebie wysiedlenia Ukraińców rozmawiano w Ministerstwie Obrony Narodowej już w listopadzie 1946 r. i w przeddzień śmierci Świerczewskiego, tzn. 27 marca 1947 r. Pod tą datą, w tajnym dokumencie Wydziału Operacyjnego Sztabu Generalnego WP, czytamy: "Ponieważ ZSRR nie przyjmuje już tych ludzi na swe tereny, wydaje się rzeczą konieczną, aby przeprowadzić energiczną akcję przesiedleńczą tych ludzi pojedynczymi rodzinami na teren Ziem Odzyskanych, gdzie mogą się szybko zasymilować". W maju 1947 r. - tak więc podczas trwania akcji "Wisła"- polskie środki masowego przekazu otwarcie pisały: "Akcja ta z jednej strony przyczyni się w pewnej mierze do ułatwienia zwalczania band UPA, z drugiej strony doprowadzi do całkowitego przyswojenia tego elementu przez dynamiczną polskość Ziem Odzyskanych".W dostępnych dzisiaj dokumentach archiwalnych znajdują potwierdzenie twierdzenia, że nadrzędnym celem akcji "Wisła" było "rozwiązanie problemu ukraińskiego" w powojennej Polsce, tzn. całkowita asymilacja społeczeństwa ukraińskiego w miejscach nowego osiedlenia. Wysiedlonymi w akcji "Wisła" w zdecydowanej większości byli wierni Cerkwi greckokatolickiej, mocno przywiązani do niej. Przemyscy biskupi - Błogosławieni Jozafat (Kocyłowski) i Hryhorij (Łakota) - już od 1946 r. byli więźniami sowieckich obozów koncentracyjnych i zakładów karnych. Nic dziwnego, że uderzenie aparatu komunistycznej bezpieki było skierowane przeciwko narodowi i jego Cerkwi. Do dnia dzisiejszego w sposób fizyczny odczuwamy szkody, które przyniosło dla Cerkwi wysiedlenie dokonane w 1947 r.60 lat po tych tragicznych wydarzeniach, wbrew wszystkim uprzednim przypuszczeniom systemu komunistycznego, my jednak istniejemy, obchodzimy tę smutną rocznicę, opłakujemy ofiary akcji "Wisła", zanosimy modlitwy do Boga za wszystkich tych, którzy spoczęli w Panu daleko od ojczystych ziem, daleko od grobów swoich rodziców i dziadków, w obcej, nie swojej ziemi.Liczymy także szkody, które naszemu narodowi, w szczególności naszej Cerkwi przyniosło brutalne wysiedlenie z ziem ojczystych. Dzisiaj pragniemy zwrócić Waszą szczególną uwagę, Drodzy Bracia i Siostry, na to, czego zaznała nasza Cerkiew wskutek niesprawiedliwego wysiedlenia.Przede wszystkim totalnego zniszczenia zaznały nasze struktury cerkiewne. W nowych granicach powojennej Polski pozostała część Eparchii Przemyskiej oraz Apostolska Administratura Łemkowszczyzny - ok. 350 parafii greckokatolickich, w których mieszkało ok. 600 tys. wiernych. Posługę duszpasterską niosło im 300 księży. Po aresztowaniu w 1946 r. obu biskupów i wysiedleniu ponad 480 tys. ludzi na sowiecką Ukrainę, w Polsce pozostało jeszcze ok. 200 tys. Ukraińców. Naszym wiernym duszpasterską posługę niosło 125 księży. Chociaż wojna i pierwsze lata powojenne były przyczyną ogromnego zniszczenia naszej Cerkwi, to jednak wciąż działały: Konsystoria, Kapituła, Seminarium Duchowne, monastery i parafie. Naród modlił się w swoich cerkwiach. W 1947 r. akcja "Wisła" brutalnie zniszczyła te ostatnie przejawy życia naszej Cerkwi oraz całą strukturę administracyjną.Razem z przeprowadzeniem akcji "Wisła", nasza Cerkiew utraciła całą swoją bazę materialną: wszystkie świątynie(włącznie z przemyskim soborem), cmentarze, Seminarium Duchowne w Przemyślu, pałac Biskupów Przemyskich, wszystkie bursy, szkoły i sierocińce, wszystkie plebanie, wszystkie monastery, tysiące hektarów ziemi. Przepadły nie tylko budynki, lecz także wszystkie zasoby historyczne, naukowe i artystyczne; przepadły archiwa i biblioteki. W jednej chwili nasza Cerkiew utraciła wszystkie materialne i duchowe dobra, które wypracowała w swojej ponad tysiącletniej historii. Już tylko formalnie, dnia 28 września 1949 r., zgodnie z decyzją rządu komunistycznego, na własność państwa przeszły wszystkie dobra Cerkwi greckokatolickiej oraz ukraińskich instytucji i organizacji.Jednak najbardziej bolesnych strat doświadczyli żywi ludzie - synowie i córki naszego Narodu. Oni to zostali oderwani od swych cerkwi, od ziemi ojczystej, od swojej historii i rodzimej spuścizny duchowej. Zabroniono im modlitwy w rodzimym obrządku, rozrzucono pośród obcego społeczeństwa oraz przeznaczono do szybkiej i pełnej asymilacji religijnej i narodowej. Najprawdopodobniej to było największą tragedią, którą przyszło przeżyć wysiedlonym w pierwszych latach po akcji "Wisła".Podobną tragedię przeżyli i nasi kapłani, którzy wraz ze swymi wiernymi znaleźli się w obcym kraju. Część z nich trafiła do obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Wszyscy mieli zakaz służenia w rodzimym obrządku. Nie mogli więc chrzcić, spowiadać, grzebać swoich wiernych. W ciągu pierwszego dziesięciolecia po akcji "Wisła" nie mogli oni także służyć Boskiej Liturgii dla swoich wiernych, co było szczególnie bolesnym podczas największych świąt cerkiewnych. Do lat 60 - tych żadne seminarium duchowne nie przyjmowało greckokatolickich kandydatów do kapłaństwa dla naszej Cerkwi.Bolesnym było także i to, że propaganda komunistyczna doczepiła do naszego miłującego pokój i Boga narodu piętno bandyty i starała się zrzucić na nas odpowiedzialność za bolesne wydarzenia, które miały miejsce na Wołyniu, a z którymi nasi wierni z Łemkowszczyzny, Ziemi Przemyskiej, Jarosławskiej i Lubaczowskiej nie mieli nic wspólnego. Oni sami ogromnie ucierpieli, niejednokrotnie utracili swoich bliskich i w końcu sami zostali wypędzeni z ziem ojczystych.W 1947 r. nasza Cerkiew znalazła się w warunkach godnych pożałowania - bez biskupa, z grupką prześladowanych i zastraszonych kapłanów, bez żadnych praw, bez świątyń, zupełnie bez jakiegokolwiek zaplecza materialnego. Naród rozproszony na ogromnym terytorium, po kilka rodzin w poszczególnych miejscowościach, bez możliwości komunikacji, bez prawa do swoich nabożeństw. Skazani na zniszczenie...Wypędzeni, poniżeni, obdarci z ludzkiej godności oraz dóbr duchowych i materialnych.Chociaż tak było aż do 1989 r., nasza Cerkiew nie poddała się komunistycznemu uciskowi, nie zasymilowała się, nie zginęła, nie umarła. "Problem ukraiński" nie został ostatecznie rozwiązany nawet po 60 - ciu latach, jak tego chcieli inicjatorzy akcji "Wisła". Dzisiaj mamy swoją Metropolię, posiadamy dwóch biskupów, w większości młode duchowieństwo - kapłanów, których powołania zrodziły się i wzrastały w naszych rodzinach. Mamy zakonników i zakonnice oraz oddanych ludzi, którzy nie ulegli naciskowi i pozostali wierni swojej Cerkwi i swojemu Narodowi. Budujemy świątynie i potrzebne struktury, by tutaj, na obczyźnie, nie przestać być sobą.Mamy jednak świadomość ogromnych, szczególnie ludzkich strat, których zaznała nasza Cerkiew i nasz Naród w ciągu ostatnich 60 - ciu lat. Nie sposób dzisiaj policzyć tych, którzy odeszli, zagubili się, przepadli, którzy utracili nadzieję. Nie sposób policzyć tych, którzy zasymilowali się religijnie i narodowo. Niemożliwym jest policzenie ich zasymilowanych dzieci i wnuków. Nie sposób także policzyć tych, którzy wyjechali za granicę w poszukiwaniu wolności. Na płaszczyźnie duchowej akcja "Wisła" trwa po dzień dzisiejszy; do dnia dzisiejszego zmuszeni jesteśmy walczyć z jej następstwami.Po sześciu dekadach od przeprowadzenia akcji "Wisła", z pewnością podchodzimy już nie tak emocjonalnie do tamtych wydarzeń, gdyż coraz mniej pomiędzy nami tych, którzy osobiście przeżyli wysiedlenie. Dla drugiego, trzeciego lub czwartego pokolenia akcja "Wisła" jest już tylko historią.Jednak trudno jest nam zapomnieć o tym, co władza komunistyczna w 1947 r. uczyniła Ukraińcom - obywatelom Polski. Mamy jednak w pamięci akt wzajemnego przebaczenia i pojednania, którego dokonali polscy i ukraińscy Biskupi przed dwoma laty w Warszawie i we Lwowie.Oczekujemy także, iż Sejm RP - podobnie jak to uczynił Senat RP w 1990 r. - ostatecznie potępi akcję "Wisła", oraz moralnie i materialnie zrekompensuje straty swoim obywatelom, którzy byli przymuszeni w 1947 r. do pozostawienia swoich ziem ojczystych na Łemkowszczyźnie, Ziemi Przemyskiej, Jarosławskiej i Lubaczowskiej.Zwracamy się z gorącym apelem do wszystkich naszych wiernych, by nadal byli wierni i oddani tradycjom cerkiewnym i narodowym naszych ojców. Przecież od nas samych zależy, czy tu, na obczyźnie, wciąż będziemy istnieć jako Cerkiew i jako Naród. Apelujemy także, by w tym roku oddać modlitewną cześć tym wszystkim naszym kapłanom, zakonnikom, zakonnicom i wiernym świeckim, którzy nie dali się pokonać, nie utracili nadziei, nie przestali być sobą. Pamiętajmy w modlitwie także o tych, którzy spoczęli daleko od ojczystej ziemi.Całemu naszemu Narodowi, który żyje w Polsce i całej naszej Cerkwi, u Boga wypraszamy Jego obfitego błogosławieństwa i opieki Najświętszej Bogurodzicy.

Błogosławieństwo Pana niech spocznie na Was!

Arcybiskup Jan (Martyniak) Metropolita Przemysko - Warszawski
Biskup Włodzimierz (Juszczak) Władyka Wrocławsko - Gdański

tell a friend :: comments 0


TWIERDZA PRZEMYŚL - GALICYJSKA TROJA

Posted by admin on 2007-11-13 11:11:25 CET

PAWEŁ BRUDEK


TWIERDZA PRZEMYŚL – GALICYJSKA TROJA





Poaustriacka twierdza w Przemyślu to jeden z najciekawszych zabytków pierwszej wojny światowej na ziemiach polskich. Mimo że poważnie ucierpiała podczas walk w 1914 i 1915 roku, a potem przez wiele lat była dewastowana, do dziś budzi podziw swym ogromem i rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Powinni tu zajrzeć
nie tylko miłośnicy fortyfikacji, ale i zwykli turyści, lubiący piesze wyprawy i piękne krajobrazy.

Twierdza Przemyśl, jedna z 200 wielkich fortyfikacji stałych istniejących w Europie w 1914 roku i trzecia co do rozmiarów po twierdzach w Antwerpii i Verdun, w przededniu pierwszej wojny światowej odgrywała wielką rolę w systemie bezpieczeństwa Austro-Węgier. Strzegła tzw. Bramy Przemyskiej na styku Kotliny Sandomierskiej i Karpat, którą od stuleci wiódł szlak handlowy z Polski i Rusi na Węgry. Jej znaczenie jeszcze wzrosło, gdy w końcu XIX wieku Przemyśl stał się ważnym węzłem kolejowym i drogowym na trasie z Wiednia do Lwowa.
Początek budowy przemyskiej twierdzy sięga czasów wojny krymskiej (1854–1856), gdy konflikt Austrii z Rosją wisiał na włosku. Prace, w których uczestniczyły dziesiątki tysięcy robotników, trwały aż do końca lat dziewięćdziesiątych XIX wieku. Pod kierunkiem wybitnych inżynierów wojskowych gen. Salis-Soglio, inż. Brunnera i Wernera powstał gigantyczny kompleks. W 1914 roku składał się z 42 fortów (15 głównych i 27 pomocniczych), wielu szańców ziemnych i blokhauzów ceglanych pokrytych betonem, służących jako magazyny amunicyjne, koszary czy stajnie. W Przemyślu instalowano najnowocześniejsze rozwiązania: forty wyposażono w opancerzone ruchome wieże artyleryjskie, zaopatrywane w amunicję windami, oświetlenie elektryczne, lotniska polowe, dźwigi, wentylatory i reflektory do oświetlania przedpola. Nic dziwnego, gdyż to tu miało się znajdować centrum dowodzenia armiami zarówno na froncie rosyjskim, jak i serbskim. Twierdza miała również być bazą operacyjną dla przygotowywanej ofensywy w głąb Królestwa Polskiego. Los chciał jednak inaczej.
Od września 1914 roku do czerwca 1915 roku Galicja Wschodnia stała się areną zaciekłych walk milionowych armii trzech wschodnioeuropejskich imperiów. Zajęcie twierdzy Przemyśl było jednym z głównych celów ofensywy wojsk rosyjskich, które zdobyły Lwów i szybko posuwały się na zachód. Rosjanie dwukrotnie oblegali twierdzę: między 17 września a 10 października 1914 roku oraz między 8 listopada 1914 roku a 22 marca 1915 roku. Broniła jej 135-tysięczna załoga pod dowództwem gen. Hermanna Kusmanka von Burg-neustädten, równie wielonarodowa jak całe imperium habsburskie. Wśród obrońców znajdowali się Austriacy, Węgrzy, Polacy, Czesi, Ukraińcy, Chorwaci, a nawet Włosi z Triestu. Rosyjski ostrzał i szturmy okazały się mniej groźne od głodu, wycieńczenia, chorób, ogólnego załamania psychicznego i fizycznego żołnierzy, które przesądziło o kapitulacji twierdzy 22 marca 1915 roku. Poprzedziły ją gigantyczne eksplozje: największe forty wysadzono w powietrze, a amunicję wystrzelano. W chwili poddania załoga żywiła się wyłącznie mięsem koni – na początku oblężenia było ich przeszło 14 tys. Jak podaje Franz Forstner, autor monografii poświęconej twierdzy (jej polski przekład ukazał się w 2000 roku nakładem Domu Wydawniczego Bellona), żołnierze porównywali Przemyśl do Troi, przy czym tam bohaterowie byli w brzuchu konia, a w Przemyślu to konie trafiały do brzuchów "bohaterów".
Utrata Przemyśla stała się symbolem klęski Austro-Węgier i zapowiedzią rozpadu tego państwa. Odpowiedzialność usiłowano zrzucić na gen. Kusmanka, którego jeszcze w 1918 roku, po powrocie z niewoli rosyjskiej, oskarżano o zdradę. Złych nastrojów nie zmieniło odbicie zrujnowanej twierdzy w czerwcu 1915 roku. Było ono zresztą zasługą wojsk niemieckich. Podczas oblężenia Niemcy wykorzystali sposoby sprawdzone podczas zdobywania fortec
belgijskich w 1914 roku, burząc wiele fortów
za pomocą najcięższych moździerzy kalibru 420 mm. Do 1918 roku oddziały niemieckie ogołociły twierdzę z rozmaitych urządzeń wykonanych z metali nierdzewnych.

WKRACZAMY NA CZARNY SZLAK

Dewastacja twierdzy trwała aż do 1968 roku, gdy władze polskie uznały ją za zabytek chroniony przez prawo. Uruchomiono wówczas Muzeum Pamiątek Pierwszej Wojny Światowej (filię Muzeum Ziemi Przemyskiej) w bramie Sanockiej, a 25 fortów zaopatrzono w tablice informacyjne. Obecnie czynna jest także ekspozycja w forcie VIII Łętownia. PTTK wytyczyło czarny szlak przechodzący przez największe forty, ale jest on słabo oznakowany i wymaga od turysty dobrej orientacji. Mimo zniszczeń pozostałości twierdzy wciąż są imponujące. Z racji niewielkiej odległości od centrum miasta (4–10 km) do fortów położonych na czarnym szlaku bez problemu można dojechać autobusami miejskimi. Wycieczkę najlepiej rozpocząć od wyboru odcinka, który chcemy zwiedzić. Na zwiedzenie całej twierdzy potrzeba minimum tydzień, dlatego lepiej zaplanować trasę wcześniej, korzystając z wielu publikacji poświęconych przemyskiej fortecy (m.in. autorstwa Tomasza Idzikowskiego, Jana Rożańskiego czy cytowanej pracy Franza Forstnera). Bardziej interesujące są forty na prawym brzegu Sanu, które znalazły się w ogniu walk podczas oblężenia rosyjskiego i niemiecko-austriackiego. Wojna najmocniej zniszczyła fort VII położony na południowy zachód od Przemyśla. By tam dotrzeć, trzeba dojechać autobusem MPK do wsi Prałkowce, skąd – idąc w lewo w kierunku Zalesia – dochodzimy po 300 m do krętej drogi fortecznej wiodącej przez las na szczyt wzgórza. Ten jednowałowy fort artyleryjski powstał w latach 1882–1886 według projektu szwajcarskiego barona Daniela Salis-Soglio i bronił dostępu do twierdzy od strony Birczy i Sanoka. Obiekt cechował się powiększonym wałem przedpiersia, o połowę zmniejszoną fosą i kaponierą (wysuniętym elementem obronnym wyposażonym w karabiny maszynowe, przeznaczonym do osłony fosy). Fosa była zaopatrzona w murowany stok i przeciwstok. Fort miał prowadzić gęsty ogień z 20–50 dział ustawionych na czole, niewielki oddział piechoty miał wejść do akcji dopiero po zniszczeniu artylerii. Murowane budowle były osłonięte szerokim podsypem, który miał amortyzoać skutki wrogiego ostrzału. Dla piechoty wybudowano wał, skąd mogła ostrzeliwać przedpole w zasięgu 600 m. Podczas pierwszej wojny światowej ceglany fort był już przestarzały, gdyż działa na wale mogły być skutecznie niszczone przez strzelające stromotorowo potężne moździerze kal. 240 mm i 305 mm. Taki ogień mogły wytrzymać tylko konstrukcje betonowe i żelazne, dlatego inżynierowie wojskowi dążyli do opancerzenia fortów oraz zamiany wolno stojących dział na obrotowe wieże pancerne.
Między listopadem 1914 a marcem 1915 roku fort był bazą wypadów załogi na Birczę. Austriacy, poddając się, częściowo wysadzili go w powietrze. Podczas austro-niemieckiego natarcia w maju 1915 roku fortu zaciekle bronili
żołnierze 8 Armii rosyjskiej. Szturmujący fort 45 Pułk Piechoty austriackiego Landsturmu im. Arcyksięcia Józefa miał sforsować rosyjską obronę. Dzięki zalesieniu okolicy zdołał w nocy 30 maja dotrzeć do zasieków 300 m od fortu. Pod ogniem rosyjskim saperzy przecięli druty zasieków, a piechota przedarła się do fortu i przy minimalnych stratach wzięła do niewoli ponad 300 Rosjan. Jak wspominał gen. Karol Korzer, uczestnik walk: Po pięknym dniu majowym nastąpiła cudownie łagodna i jasna noc. Księżyc wyszedł ponad wzgórza i mdłem swojem światłem zalewał krwią przesiąknięte otoczenie zdobytego dzieła. Z efektami świetlnemi reflektorów i rakiet łączyły się nagle odbłyski ogni wylotowych dział i karabinów. Wkrótce sytuacja się odwróciła i to austriacka piechota znalazła się pod ogniem rosyjskich dział. Po trwającym dobę ostrzale zdziesiątkowany 5 pułk wymknął się z rumowiska, tracąc masę rannych i zabitych. Na szczęście dla Austriaków Rosjanie nie zdążyli ponownie zająć fortu, gdyż przystąpili do generalnego odwrotu spod Przemyśla.
Zniszczeniu uległy koszary i mur Carnota (ceglany mur osłonowy umieszczony w fosie równolegle do stoku, zaopatrzony w strzelnice). Sklepienia koszar noszą ślady trafień pociskami z ciężkich moździerzy austro-węgierskich 305 mm. W niezłym stanie zachowały się wały, fosy i schrony.

OD ŁĘTOWNI PO DUŃKOWICZKI
Na lewym brzegu Sanu znajduje się fort VIII Łętownia. Dojedziemy do niego z Przemyśla autobusem MPK, wysiadając w Kuńkowcach. Dalej należy skręcić w prawo i na uboczu wiejskiej drogi wkrótce natkniemy się na fortyfikacje. Był to główny fort artyleryjski, który osłaniał drogę z Dynowa do Przemyśla. Zbudowany w latach 1881–1882, został oparty na planie pięcioboku (tak jak Prałkowce). Fosy strzegły trzy kaponiery i mur Carnota. W szyi fortu (połączenie barków, czyli boków, fortu z czołem zwróconym ku przedpolu) znajdował się betonowy schron piechoty pokryty ziemnym nasypem. Załoga liczyła pięciu oficerów i 200 żołnierzy. Łętownia znalazła się w ogniu walki podczas oblężenia niemiecko-austriackiego – 2 czerwca 1915 roku zdobyły ją pułki piechoty bawarskiej. Podczas drugiej wojny światowej gestapo wymordowało tu grupę Polaków i Żydów. Fort jest nieźle zachowany, mieści się w nim filia muzeum twierdzy oraz bar (czynne w sezonie turystycznym).
Posuwając się dalej szlakiem wzdłuż zewnętrznego pierścienia twierdzy na północ od Przemyśla, dochodzimy do fortu IX Brunner, wybudowanego w latach 1893–1896 przez dyrektora inżynierii fortecznej płk. Moritza Brunnera. Był to jeden z pierwszych fortów pancernych. Fosy broniły trzy kaponiery, przeciwstok (zewnętrzna część fosy) mieścił jeszcze galerię strzelecką. Do galerii oraz kaponier załoga dostawała się poterną (korytarzem podziemnym, tutaj umieszczonym pod fosą;) łączącą je ze schronem głównym. Przeciwstok nad kaponierami był zaopatrzony w pancerne kopuły obserwacyjne. Szyję fortu stanowiły betonowe koszary (z ceglaną ścianą frontową;), a na dachu rozmieszczono pancerne wieże artyleryjskie: trzy z haubicami kal. 150 mm i cztery z moździerzami tego samego kalibru. Działa osłonięte stalowymi kopułami mogły obracać się w poziomie dzięki łożysku kulowemu, a także chować się i wysuwać dla osłony przed ogniem przeciwnika. Na skrzydłach koszar znajdowały się dwupiętrowe tradytory (obiekty, z których można było ostrzeliwać tzw. międzypola, czyli przestrzeń między fortami) uzbrojone w armaty
80 mm. Biegnący przed wieżami wał piechoty miał betonową galerię strzelecką, być może osłoniętą płytami pancernymi lub workami z piaskiem. Przed kapitulacją załogi austro-węgierskiej fort IX Brunner uległ zniszczeniu wskutek wysadzeń dokonanych na rozkaz gen. Kusmanka. Ocalałe wieże artyleryjskie i obserwacyjne zdemontowali później Niemcy.
Idąc dalej na wschód, odnajdziemy pozostałości fortu X Orzechowce z lat 1884–1886 oraz dwa forty pancerne – Xa Pruchnicka Droga i XIa Cegielnia. Oba powstały w latach 1895–1900 za urzędowania płk. Brunnera. Cegielnia była wyposażona w cztery wieże pancerne dla armat 80 mm ustawione na dachu koszar szyjowych jak w forcie Brunner, natomiast Pruchnicka Droga nie miała wież, tylko tradytory osłonięte pancerzem, co według terminologii austriackiej wystarczało, by klasyfikować ją jako fort pancerny. 8 października 1914 roku Pruchnicką Drogę bez powodzenia szturmowała rosyjska piechota. Kolejnych szturmów już nie było, gdyż następnego dnia odsiecz 3 Armii austriackiej gen. Svetozara Boroevicia von Bojny zmusiła Rosjan do zwinięcia ofensywy. Z kolei podczas walk na początku czerwca 1915 roku fort szybko zajęli Niemcy, wcześniej bombardując rosyjską załogę z moździerzy kal. 420 mm.
Następnie warto zajrzeć do fortu XI Duńkowiczki, leżącego koło wsi o tej nazwie. Ten dwuwałowy fort artyleryjski powstał w latach 1884–1886 i strzegł drogi do Jarosławia. Na niższym wale znajdowały się stanowiska piechoty, na wyższym zaś koszary oraz działa rozdzielone poprzecznicami (prostopadłymi do przedpiersia odcinkami wału). W latach 1897–1902 Duńkowiczki zmodernizowano i zamieniono w fort pancerny. Na styku czół i barków zbudowano cztery wieże artyleryjskie z działami 80 mm, a pomiędzy nimi umieszczono wieże obserwacyjne. W bokach koszar szyjowych znajdowały się pancerne tradytory z takimi samymi działami. Tutaj 2 października 1914 roku dowódca twierdzy gen. Kusmanek spotkał się z rosyjskim parlamentariuszem ppłk. Wandamem, ale negocjacje w sprawie kapitulacji zakończyły się wówczas fiaskiem. W kolejnych dniach fort był ostrzeliwany i atakowany przez Rosjan. Rosyjska artyleria dokonała tu znacznych zniszczeń. Działa austriackie nie mogły odpowiedzieć na ten ogień, co wykazało wadliwość pomysłu umieszczenia ich na górnym wale. W końcu maja 1915 roku na Duńkowiczki spadła niemiecka nawała ogniowa, po czym zdobyła je piechota podczas brawurowego wypadu. Fort zachował się w sumie w niezłym stanie, widoczne są koszary i schrony kryjące resztki wind amunicyjnych. Obecnie można go zwiedzać tylko częściowo, gdyż niektóre zabudowania zamieniono na magazyny i hodowlę pieczarek.
ZASYPANI ROSJANIE CZY KACZKA DZIENNIKARSKA
Przed fortem szlak turystyczny skręca w prawo i biegnie wiejską drogą łagodnie w dół na południowy wschód, potem szosą Przemyśl–Rzeszów w stronę wsi Żurawica. Po lewej widać fort XII Żurawica (Werner), najlepiej zachowany obiekt pierścienia zewnętrznego twierdzy. Niestety, nie można go zwiedzić ani nawet sfotografować, gdyż użytkuje go wojsko. Jest to jednowałowy fort artyleryjski wybudowany w latach 1882–1886. W październiku 1914 roku bombardowali go Rosjanie, a 2 czerwca 1915 roku zajęli Niemcy.
Podążając dalej szlakiem, przechodzimy przez stację kolejową Żurawica Rozrządowa po czterystumetrowej kładce i idziemy dalej polną drogą ku wsi Bolestraszyce. Po lewej kępa drzew kryje pomocniczy fort XIIIb Bolestraszyce, z którego została fosa i trochę ziemnych obwałowań. Koło wioski znajdują się olbrzymie ruiny fortu XIII San Rideau, gęsto porosłe drzewami. Fort pancerny San Rideau (Zasłona Sanu) powstał w latach 1892–1895 według projektu inż. Brunnera. Przy budowie wykorzystano bloki granitu przywiezione z Tyrolu. Potężna trójkondygnacyjna budowla miała osłaniać dolinę Sanu i linię kolejową. Fosy broniły dwie kaponiery i galeria strzelecka z przeciwstoku. Na przedpolu nad kojcami (kaponierami) umieszczono dwie obserwacyjne kopuły pancerne. W części szyjowej stał główny budynek koszarowo-bojowy, na którego dachu znajdowało się siedem wież pancernych. W budynku poza wieżami i tradytorami ulokowano izby mieszkalne dla załogi, magazyny amunicyjne i żywnościowe, kuchnie i toalety. Ściany i stropy odlano z betonu, a ściany zewnętrzne od strony dziedzińca zbudowano z cegły. Dzięki poternie można było przemieszczać żołnierzy z głównego budynku do kaponier. Fort, wysadzony w powietrze 21 marca 1915 roku, jest poważnie zniszczony, ocalały tylko fosy, wały i galerie strzeleckie. Podobno w 1923 roku podczas prac budowlanych w San Rideau odnaleziono dwóch Rosjan, uwięzionych w ruinach wskutek bombardowania niemieckiego w 1915 roku.
Jeden zmarł, drugi miał przeżyć dzięki zapasom żywności z magazynu, ale wkrótce po odnalezieniu skonał wskutek szoku. Najprawdopodobniej była to jednak kaczka dziennikarska. Relację prasową z tamtych lat cytuje Jan Rożański w książce Twierdza Przemyśl.
Poza przedstawionymi obiektami warto jeszcze obejrzeć znajdujące się na południowy wschód od Przemyśla forty XV Borek i I Salis-Soglio koło wsi Siedliska. Dostać się do nich można na piechotę południową częścią szlaku fortecznego lub autobusami z centrum Przemyśla. Fort I Salis-Soglio, zbudowany w latach 1882–1886, był głównym fortem artyleryjskim. Zastosowano w nim fosę z murowanym przeciwstokiem, której bronił mur Carnota, na całym obwodzie umieszczony u podstawy wału. Brama była częścią zachowanego tylko tutaj układu zw. jaskółczym ogonem – po obu stronach wejścia w murze Carnota umieszczono wybrzuszenia w postaci kaponier szyjowych. Fosy broniły również dwie pojedyncze kaponiery boczne i podwójna kaponiera czołowa. Koszary umieszczono w centrum fortu – można się do nich dostać z trzech dziedzińców. Trójkondygnacyjny budynek miał windę amunicyjną i magazyny pocisków. Dla przygotowania fortu do obrony okrężnej przewidziano stanowiska piechoty na wale szyi dookoła zabudowań. 7 października 1914 ro-ku tędy poszedł największy atak rosyjski, skierowany głównie przeciw fortom pomocniczym i odparty z ciężkimi stratami. Obiekt zachował się w dość dobrym stanie, choć jest uznawany za niebezpieczny ze względu na grożące zawaleniem szyby wind amunicyjnych.
Fort Borek powstał w latach 1883–1886, po czym w latach dziewięćdziesiątych XIX stulecia przebudowano go na fort pancerny. Miał osłaniać kierunek północno-zachodni, skąd spodziewano się rosyjskiego ataku. Był uzbrojony w dwie wieże pancerne z armatami 80 mm, umieszczone na styku lewego barku (boku) i czoła. Do dziś przetrwały m.in. ceglana brama i dwukondygnacyjne koszary wraz ze schronem głównym wewnątrz fortu. 7 października 1914 roku fort był jednym z celów natarcia rosyjskiego. Carską piechotę powstrzymał ogień z dział tradytorowych sąsiedniego fortu I/1 Łysiczka. Z kolei armaty fortu Borek wsparły w walce położony niedaleko fort XIV Hurko.
Tutaj kończy się czarny szlak forteczny. Twierdzę Przemyśl warto zwiedzać w miesiącach letnich, wówczas bowiem przy pięknej pogodzie można w pełni docenić urok tutejszych krajobrazów, jak również skorzystać z najlepszego sposobu noclegowania – rozbić namiot. Okoliczni mieszkańcy chętnie przyjmują gości w swych gospodarstwach. Twierdza budzi zrozumiałą ciekawość miłośników militariów, lecz szukanie pamiątek może być niebezpieczne – forty mają
wiele ukrytych zapadni i otworów w ciemnych korytarzach i na wałach, gdzie przykrywa je zieleń, dlatego o wypadek tu nietrudno. Na wyprawę należy koniecznie zabrać latarkę. Zawsze też można się przyłączyć do grup prowadzonych przez przewodników Przemyskiego Oddziału Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji.

Źródło : http://www.mowiawieki.pl/

tell a friend :: comments 0


BY PAMIĘĆ NIE DZIELIŁA

Posted by admin on 2007-11-13 11:03:20 CET

Bogusław Kubisz





O tym, że historyczna pamięć nadal dzieli Polaków i Ukraińców nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wystarczy przywołać spór wokół Cmentarza Orląt we Lwowie, którego otwarcie po raz kolejny zablokowali nie tak dawno miejscowi radni. Na nic się zdały apele prezydentów Kwaśniewskiego i Kuczmy, a także autorytetów duchownych i świeckich, którym leży na sercu wzajemne pojednanie i rozwijanie dobrosąsiedzkich stosunków. Podobne, a nawet większe emocje wywołuje po obu stronach ocena wydarzeń z lat 1939–1947, kiedy konflikt polsko-ukraiński osiągnął swe apogeum. Polacy upominają się o pamięć dla kilkudziesięciu, a może nawet stu tysięcy ofiar ukraińskich czystek etnicznych na dawnych kresach wschodnich Rzeczypospolitej, Ukraińcy zaś liczą swoich zabitych (15–20 tys. ludzi), przywołują krzywdy wysiedlonych w akcji "Wisła" czy więźniów Jaworzna oraz domagają się prawa do uczczenia poległych żołnierzy UPA.

tell a friend :: comments 0


Euro 2012 szansą lub upokorzeniem dla Polski

Posted by admin on 2007-11-13 09:25:17 CET

Organizacja piłkarskich mistrzostw Europy Euro 2012 to duża szansa dla Polski na zmodernizowanie starzejącej się i infrastruktury transportowej, ale też zagrożenie, ponieważ niedotrzymanie terminów przygotowań mogłoby być "narodowym upokorzeniem", napisała agencja Fitch Ratings w specjalnym raporcie na temat Euro 2012.


"Turniej jest dużą szansą dla Polski, która przystąpiła do Unii Europejskiej zaledwie trzy lata temu, na poprawę strategicznej infrastruktury, przede wszystkim w zakresie transportu. Koszty związane z Euro 2012 szacowane są na 27 mld euro, z czego 11 mld euro przeznaczone będzie na poprawę jakości dróg" - podano w raporcie.

Autor raportu Nicolas Painvin, dyrektor ds. infrastruktury globalnej w agencji, podkreśla, że w przeszłości podobne imprezy sportowe okazywały się katalizatorami dla projektów dotyczących transportu publicznego i przyczyniały się do promocji zrównoważonego rozwoju urbanistycznego i regionalnego. "Jednakże szansa ta jest jednocześnie dużym wyzwaniem, ponieważ niedotrzymanie terminów mogłoby być narodowym upokorzeniem. Główną trudnością będzie zapewne pokonywanie barier administracyjnych i politycznych" - czytamy dalej.

Agencja odnotowuje, że w celu przyspieszenia przygotowań niedawno przyjęto ustawę, która umożliwia skrócenie procedur administracyjnych, ułatwiając budowę stadionów. Nie dotyczy ona jednak wielu rozwiązań dotyczących transportu.

Fitch przypomina też, że Polska ma dostęp do znaczących środków na sfinansowanie tych planów - ponad 60 mld euro środków z UE z budżetu na lata 2007-2013 - ale dotychczas rząd był krytykowany za niewielki stopień wykorzystania pieniędzy unijnych.

W kwietniu br. Europejska Unia Piłkarska (UEFA) wyznaczyła Polska i Ukraina do organizacji Euro 2012. Kraje te wygrały rywalizację z Włochami oraz startującymi razem Węgrami i Chorwacją. W Polsce mecze będą rozgrywane w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu, a na Ukrainie - w Dniepropietrowsku, Kijowie, Lwowie i Odessie.

tell a friend :: comments 0


Ukraina i Kirgistan omawiają wejście Ukrainy do WTO

Posted by admin on 2007-11-13 09:24:02 CET

Ministrowie Spraw Zagranicznych Ukrainy, Arsenij Jaceniuk i Kirgistanu, Ednan Karabajew, dyskutowali na temat ewentualnego wstąpienia Ukrainy do Światowej Organizacji Handlu (WTO) - poinformowało biuro prasowe MSZ Ukrainy w specjalnym raporcie.


Raport stwierdza, iż obydwa kraje wkrótce podpiszą dwustronną umowę dostępu do swoich rynków dóbr i usług w ramach wejścia Ukrainy do WTO.

"Podczas spotkania obydwie strony omawiały dwustronną współpracę, a także obopólne działania w ramach organizacji międzynarodowych, wymieniły opinie dotyczące istotnych kwestii, m.in. współżycia na arenie międzynarodowej" - czytamy w raporcie. Zaraz po spotkaniu ministrowie obydwu państw podpisali protokół ws. współpracy MSZ obydwu krajów.

Jak podała agencja informacyjna Ukranews, pierwszy zastępca premiera, Mikola Azarow, poleciał z wizytą do Kirgistanu, by kontynuować rozmowy w sprawie akcesji Ukrainy do WTO.

Aby Ukraina stała się członkiem WTO, potrzebne jest zaaprobowanie jej kandydatury przez wszystkich członków tej organizacji. Do tej pory wszystkie kraje poza Kirgistanem udzieliły swojej zgody. Kirgistan twierdzi, że Ukraina jest mu dłużna 27 mln dolarów i swoją zgodę uzależnia od uznania tego długu.

tell a friend :: comments 0


"Na dobre i na złe" jedzie na Ukrainę

Posted by admin on 2007-11-13 09:23:04 CET

Kolejna polska opera mydlana zainteresowała naszych wschodnich sąsiadów. Najpierw format "M jak miłość" zakupiła rosyjska telewizja, teraz Ukraina prowadzi rozmowy w sprawie nabycia "Na dobre i na złe".


Szpitalną licencję chce nabyć ukraiński nadawca publiczny. Rozmowy trwają. Ukraińscy producenci zamierzają zrealizować własną wersję "Na dobre i na złe".

Ukraina jest również zainteresowana inną naszą produkcją, a mianowicie "Pitbullem".

Nie są to jedyne seriale, o które ubiegają się zagraniczni kontrahenci. Jak wynika z nieoficjalnych jeszcze informacji, rodzimi nadawcy prywatni, a także TVP będą również sprzedawać takie produkcje, jak "Glina" i "Kryminalni".

tell a friend :: comments 0


Minister wysyła CBA do kolebki "S"

Posted by admin on 2007-11-13 09:21:16 CET

Mikołaj Chrzan, Gdańsk

Minister skarbu państwa z PiS wysyła CBA do Stoczni Gdańsk, kierowanej przez innego polityka PiS. Powód? Podejrzenia, że przy sprzedaży stoczni spółce z Ukrainy państwo może być narażone na straty

Prywatyzacja zatrudniającej ok. 2,5 tys. osób Stoczni Gdańsk dobiega końca. ISD Polska, czyli spółka-córka ukraińskiego giganta metalurgicznego - Związku Przemysłowego Donbasu, ma przejąć kontrolę nad kolebką "S" do 29 listopada. Pojawiają się jednak komplikacje.

- Do Ministerstwa Skarbu dotarły informacje, że sposób sprzedaży stoczni może być niekorzystny dla państwa - mówi nasz informator. - Minister skarbu państwa Wojciech Jasiński złożył w ostatnich dniach w tej sprawie zawiadomienie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

W biurze prasowym resortu skarbu zapytaliśmy, czy takie zdarzenie rzeczywiście miało miejsce. Odpowiedź była wymijająca: "Ministerstwo podjęło stosowne kroki celem zabezpieczenia interesu skarbu państwa i zachowania przejrzystości przekształceń własnościowych stoczni".

Ale CBA potwierdza. - Wpłynęła do nas informacja z ministerstwa dotycząca Stoczni Gdańsk - mówi Piotr Kaczorek z biura prasowego CBA.

Według naszego informatora w zawiadomieniu chodzi o zarzuty, które przedstawiał już wcześniej publicznie Paweł Brzezicki, prezes państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu. Twierdził on, że transakcja ze stroną ukraińską nie zabezpiecza bezpieczeństwa finansowego stoczni.

- Sprawa podnoszona przez prezesa ARP została już wyjaśniona. Już wcześniej dawaliśmy solidne gwarancje, ale gdy pan Brzezicki wyraził obawy, spotkaliśmy się i jeszcze wzmocniliśmy nasze zabezpieczenia - odpowiada Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska.

- Nie boję się kontroli, wszystko odbywało się zgodnie z prawem - komentuje Andrzej Jaworski, prezes Stoczni Gdańsk i polityk PiS.

Czy CBA rozpocznie w tej sprawie śledztwo, na razie nie wiadomo.

tell a friend :: comments 0


Ukraina znacznie w przodzie

Posted by admin on 2007-11-13 09:19:33 CET



Nasi sąsiedzi są dużo bardziej zaawansowani pod względem budowy stadionów niż my.

Supernowoczesny obiekt w Doniecku będzie gotowy wiosną, stadion w Dniepropietrowsku - pod koniec 2008 r. Władze Lwowa wybrały już wykonawcę stadionu na 30 tys. widzów, wzorowanego na obiekcie w austriackim Innsbrucku. Jego budowa ma ruszyć w przyszłym roku.

Największe problemy są w stolicy kraju Kijowie, gdzie stadion ma wybudować wspólnie rząd i władze lokalne. Miasto jest na etapie wykupu działek pod budowę nowego obiektu, który stanie obok starego stadionu olimpijskiego w centrum miasta. W najgorszym razie mecze można będzie rozgrywać właśnie na tym ostatnim obiekcie, na którym i dziś rozgrywa się międzynarodowe spotkania.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


deputowani nie mogą umówić się na pierwsze posiedzenie parlamentu

Posted by admin on 2007-11-13 09:18:10 CET

Ukraińscy politycy, którzy w wyniku przedterminowych wyborów parlamentarnych z 30 września weszli do Rady Najwyższej, nadal nie mogą się porozumieć co do pierwszego posiedzenia parlamentu.

Poniedziałkowe rozmowy w tej sprawie zakończyły się fiaskiem - poinformowała typowana na premiera przywódczyni bloku politycznego jej własnego imienia Julia Tymoszenko.

"Niestety, Partia Regionów i komuniści nie zgodzili się na inauguracyjne posiedzenie 20 lub 21 listopada" - powiedziała Tymoszenko po spotkaniu rady koordynacyjnej przygotowującej posiedzenie.

W jej ocenie Partia Regionów obecnego premiera Wiktora Janukowycza i komuniści "przeciągają moment rozpoczęcia pracy Rady Najwyższej".

Tymoszenko nie wykluczyła, że jeśli taka sytuacja będzie trwała, deputowani zbiorą się w parlamencie dopiero w ostatnim przewidzianym przez konstytucję terminie, czyli 26 listopada.

Ukraińscy komentatorzy uważają, że przeciąganie prac Rady Najwyższej związane jest z niechęcią prorosyjskiej Partii Regionów do przekazania władzy politycznym oponentom z prozachodnich ugupowań - Bloku Julii Tymoszenko i prezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS).

Choć oświadczyli oni, że powołają w nowym parlamencie tzw. pomarańczową koalicję, rozmowy w tej sprawie ciągle trwają. Główną niewiadomą jest liczba deputowanych projektowanej koalicji, którzy w głosowaniu poprą kandydaturę Tymoszenko na premiera.

Była i ewentualnie przyszła premier nie jest pewna, czy uzyska akceptację wszystkich 228 pomarańczowych posłów w 450-osobowej Izbie, część polityków NU-LS nie chce bowiem, aby została ona szefową rządu. Ich zdaniem najlepszym dla Ukrainy wariantem byłaby koalicja NU-LS z partią Janukowycza.

Przeciwnikom Tymoszenko z ugrupowania prezydenckiego chodzi nie tylko o głoszone przez nią populistyczne hasła, za które NU-LS w razie powołania koalicji poniósłby odpowiedzialność, lecz także o jej ambicje prezydenckie. W wyborach prezydenta w 2009 r. Tymoszenko mogłaby stać się konkurentką Juszczenki, który będzie starać się wtedy o reelekcję.

Przeciwko sojuszowi z Partią Regionów występuje jednak młodzieżowe skrzydło NU-LS, które z sojuszu parlamentarnego z blokiem Tymoszenko uczyniło swe główne hasło wyborcze.

W rezultacie wcześniejszych wyborów z 30 września do Rady Najwyższej Ukrainy weszło pięć ugrupowań. Partia Regionów ma 175 mandatów. Blok Tymoszenko oraz Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU- LS), które uplasowały się na drugim i trzecim miejscu, mają razem 228 posłów. Komuniści zdobyli 27 miejsc, a Blok (byłego przewodniczącego parlamentu) Wołodymyra Łytwyna - 20.

tell a friend :: comments 0


Zamojska Caritas dba o polskie groby na Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-13 09:17:00 CET

Z pomocą charytatywną dla Polaków na Ukrainie pośpieszyła Caritas Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej. Co roku grupa wiernych z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Hrubieszowie udaje się na Ukrainę, aby na mogiłach polskich żołnierzy zapalić znicze. Przy okazji proboszcz parafii ks. Andrzej Puzon, który jest też dyrektorem diecezjalnej Caritas przygotowuje dary żywnościowe dla miejscowej ludności.


Pielgrzymi z zamojskiej Caritas odwiedzili m.in. Uściług, Włodzimierz Wołyński i Kisielin. We wszystkich miejscowościach przekazali dary żywnościowe i odzież dla mieszkających tam Polaków.

Ks. Andrzej Puzon przypomniał w rozmowie z KAI, że w 1943 r. polska ludność zamieszkująca okolice Włodzimierza Wołyńskiego została bestialsko wymordowana, m.in. 400 osób zostało żywcem spalonych w miejscowym młynie. W Kisielinie z kolei, 11 lipca 1943 r., ludzie, którzy przyszli do Kościoła zostali napadnięci i wymordowani przez bandę UPA; kościół wówczas spalono.

Zamojscy pielgrzymi porządkowali też zaniedbane cmentarze polskie m.in. w Bielinie, Werbie i Parycku.

Źródło: KAI

tell a friend :: comments 0


Żona rewolucji

Posted by admin on 2007-11-13 09:14:15 CET

tekst Anna Żebrowska


Artystyczna wizja odwiedzin Nadii Krupskiej u męża w więzieniu, 1937 r

Spać z Leninem jeszcze nie znaczy rozumieć leninizm" - to jeden z zabójczych bon motów Stalina o Nadieżdzie Krupskiej


Nadia Krupska

Jeśli będziecie rozłamywać partię - wyznaczymy Leninowi inną wdowę' - tak zażartował Stalin w roku 1926 na wieść o konszachtach Krupskiej z Trockim. Wiedząc, jakim jest łasuchem, w przeddzień 70. urodzin posłał jej z Kremla tort. Był 25 lutego 1939 roku. Wieczorem jubilatkę ze straszliwymi bólami żołądka odwieziono do szpitala, po dwóch dobach zmarła.

Prochy chowano z honorami w murze kremlowskim, na czele konduktu żałobnego szedł zbolały Josif Stalin.

Z Moskwy do Gorek

jej biurka nie zginął nawet spinacz. Cukier w cukiernicy, sól i herbata w kuchni - wszystko pamięta Nadieżdę Konstantinownę - zapewnia Aleksander Sawinow, kustosz Kremlowskiego Mieszkania Władimira Lenina i Nadieżdy Krupskiej.


Nadieżda Krupska wśród delegatów na VIII Zjazd Komsomołu, 1928 r.

W Kremlowskim Mieszkaniu życie kipiało nawet po śmierci lokatorów. Pokolenia uczniów, szkołę za szkołą przyjmowano tu do Wszechzwiązkowej Organizacji Pionierskiej im. Lenina. Dzieciaki składały ślubowanie, wiązały czerwone chusty. Na komendę: 'Bądź gotowy!', odkrzykiwały: 'Zawsze gotowy!'.

Aż w roku 1994 prezydent Jelcyn kazał całą leninowsko-krupską ekspozycję wywieźć bez hałasu z Kremla pod Moskwę, do Gorek. Tam, w byłym majątkuziemskim, chory Lenin spędził ostatnie półtora roku życia. Kto widział film 'Cielec' Aleksandra Sokurowa, pamięta, z jakim oddaniem Krupska znosiła ataki agresji zdziecinniałego męża.

'Do Wołodii nie można nawet wejść, okropnie się wtedy złości. Niekiedy wydaje się, że już nic straszniejszego zdarzyć się nie może, a potem jest jeszcze gorzej' - pisała w liście pół roku przed jego śmiercią.

W ZSRR Gorki były drugim po mauzoleum miejscem kultu Lenina. W przeddzień 90. rocznicy rewolucji październikowej w wypastowanym wnętrzu jest para z prowincji i trzy emerytki. Byłe Kremlowskie Mieszkanie ulokowano w pałacyku za ogrodzeniem - 42 tysiące eksponatów, w tym ponad 10 tysięcy książek. Są i polonica - dwa tomy z pieczątkami 'Dar Adama Grzymały-Siedleckiego'. I ja trzecia jako jedyna zwiedzająca.

- A gdzie zdjęcie Inessy Armand? Ponoć zawsze trzymała je na wierzchu? - przekraczam szlaban ze sznurka przed niby-kremlowskim gabinetem Krupskiej.

- Pewnie przewodniczki schowały, by nie prowokować pytań o kochankę Lenina - kustosz Sawinow biegnie po klucz i otwiera przepastną szufladę. A tam groch z kapustą!

Fotografie, szpilki do włosów, notesy i rogowe grzebyki, ołówki, spinacze, kilka par zdezelowanych okularów... Jak kobieta, która nie umiała zaprowadzić porządku w szufladzie swego biurka, mogła kierować radziecką oświatą?

Spod statutu Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii Bolszewików połyskują metalem i bielą dwie podkówki. Wytrzeszczam oczy - tak, to sztuczne szczęki Nadieżdy Krupskiej! Różowa masa plastyczna ze starości przebarwiła się tu i ówdzie na pomarańczowo. Nim skonfundowany kustosz zamknie sezam, zauważam, że w sztuce dentystycznej, niestety, obyło się bez rewolucji.

Krupskologia stosowana

Oficjalnie pisano o niej w rodzaju męskim: 'Wybitny działacz partii i państwa radzieckiego, wierny przyjaciel i współbojownik Lenina'. Niby z szacunkiem, lecz podszytym drwiną; niby była żoną, lecz nie kobietą. Nieoficjalnie stała się bohaterką niezliczonych dowcipów nie tylko w ZSRR. 'Gdy ci się rano nie chce z łóżka podnieść dupska, to pomyśl sobie, jak walczyła Nadia Krupska' - darliśmy gęby na rajdach turystycznych.

Pierestrojka wskrzesiła pamięć o zamordowanych Kamieniewie, Zinowiewie, Bucharinie, opublikowano prace wyklętego Trockiego. Krupską nikt się nie interesował. Została ostatnią ofiarą stalinowskiej propagandy. Bo to Stalin wymyślił, jak najskuteczniej unieszkodliwić wdowę po Leninie: nie prześladować jej, nie represjonować - lekceważyć, wyśmiewać. 'Spać z Leninem jeszcze nie znaczy rozumieć leninizm' - to jeden z jego zabójczych bon motów.

- Autorzy dwóch monografii Lenina nie umieli mi powiedzieć, czy to charakter pisma Krupskiej - filolog, profesor Uniwersytetu Moskiewskiego Maria Michajłowa trafiła na nieznany list Krupskiej w archiwum w Amsterdamie. - Nawet w obiegu naukowym funkcjonuje jej zmanipulowany wizerunek. Nie wiemy, co naprawdę myślała i mówiła. Czy cierpiała z powodu miłości Inessy Armand, a może było jej to na rękę? Krupska pierwsza zaczęła mitologizować Lenina, a przy okazji kompletnie zafałszowała własny obraz.

16-stronicowa autobiografia 'Moje życie' z roku 1925 jest rzewną bajką o spotkaniu Nadieżdy z genialnym Władimirem Iljiczem, który zbudował partię bolszewicką, stanął na czele rewolucji i wyzwolił masy pracujące.

Pół wieku później sześciu uczonych sygnowało księgę "Nadieżda Konstantinowna Krupska. Biografia naukowa". Drażliwych kwestii próżno tam szukać. 'Stalin nazwał Nadieńkę degeneratką i prostytutką. Jak się to wam podoba?' - pisał w 1922 roku Lenin do Dzierżyńskiego. 'Biografia naukowa' powstała w epoce krytyki Stalina, jego nazwisko wymieniono raz, w przypisie.

Dorobek publicystyczny Krupskiej zebrano w 11 tomów. Tytuły rozdziałów przyprawiają o ziewanie: 'Problemy wychowania komunistycznego', "Drogi budownictwa socjalizmu", 'Rola Lenina w walce o politechnizację szkoły', 'Dzieci - nasza przyszłość'... Treść jest adekwatna do tytułów.

Najciekawsze, choć hagiograficzne, są jej wspomnienia o mężu, które uzupełniała niemal do śmierci. Opowiadała, że namiętnie czytał ogłoszenia drobne, jeździł na rowerze, cierpiał na bezsenność i migreny. Przypominała niewygodne fakty i nazwiska, za co gazeta 'Prawda' poddała ją ostrej krytyce. Jakżeby inaczej - Stalin rozprawiał się z opozycją partyjną, a Krupska pisała, że Lenin rżnął w karty z mieńszewikiem Martowem. Całe memuary wydano dopiero za Chruszczowa i był to jeden z symptomów odwilży.

Wydarzenia doprowadziła jednak tylko do roku 1919 (Lenin zmarł 21 stycznia 1924).

'Nie powiedziałam całej prawdy o stosunku W.I. Lenina do Stalina' - takie wyznanie znaleziono w papierach Marii Uljanowej, siostry Lenina, po jej śmierci. Krupska nie zostawiła nawet tajnego świadectwa ostatnich trzech lat życia swego guru, jego choroby i politycznej izolacji, ostatniej walki ze Stalinem. Nic nie napisała o 15-letniej egzystencji w charakterze Pierwszej Wdowy. Przerosło ją to czy się po prostu bała? A może dokumenty jeszcze wypłyną?

Panna bez posagu

'W gimnazjum Nadia nie miała wielbicieli, nie jeździła na łyżwach, nie tańczyła, rozmawiała tylko z koleżankami szkolnymi i przyjaciółkami matki. W ich ciasnym mieszkaniu pachniało cebulą, kapustą, ciastem i nigdy nie spotkałam tam gości' - Ariadna Tyrkowa, koleżanka z gimnazjum Oboleńskiej w Petersburgu, współczuła klasowej brzyduli. Tyrkowa, przyszła dziennikarka i członkini partii kadetów, była typem lidera, Krupska garnęła się do ludzi drogowskazów. Tak się zaprzyjaźniły. Urodziwa i przebojowa Ariadna lubiła Nadię za złote serce i wybaczała jej brak polotu: 'Nadia powoli się ruszała i powoli myślała. Za to kiedy już zrozumiała i przetrawiła informację - za nic nie zmieniała zdania'. Urodziła się 26 (14?) lutego 1869 roku w Petersburgu w rodzinie 'szlacheckiej, ale postępowej'. Matka Jelizawieta Tristowa (1842-1915) do zamęścia była guwernantką. Ojciec Konstantin Krupski (1838-1883) służył w Kielcach i Dęblinie, jego pułk tłumił powstanie styczniowe. W autobiografii 'Moje życie' córka wystawia mu najgorsze świadectwo, jakie można wystawić zawodowemu wojskowemu: powstanie tłumił źle, pomagał uciekać wziętym do niewoli Polakom i celowo szkodził własnej armii.

Dzieciństwo spędziła w Grójcu i Warszawie. Kapitan Krupski jako naczelnik powiatu grójeckiego otworzył szpital dla ubogich, ogrodził cmentarz katolicki, by nie wypasano tam świń, zabronił strzyc pejsy Żydom, przyjaźnił się z polskim burmistrzem, a rosyjskich urzędników prześladował za łapówkarstwo - dowiemy się z monografii Aleksandry Ożóg 'Życie trudne i szczęśliwe. O Nadieżdzie Krupskiej' (PWN, 1971).

Ile w tym prawdy - nie wiem. Wiem, jak fałszowano biografię Lenina, by ukryć niearyjskie pochodzenie jego dziadka Aleksandra (Izraela) Błanka. Tak czy inaczej zawieszony w czynnościach Krupski stanął przed sądem. Wśród zarzutów było niedopełnianie obowiązków (nie iluminował kancelarii w dni świąt carskich - wyjaśnia córka). Wyrok pozbawił go prawa do zajmowania stanowisk państwowych, odwołanie ciągnęło się dziesięć lat, w czasie których rodzina tułała się po Rosji. Krupski sprawę wygrał, ale ciężko chory na gruźlicę wkrótce zmarł.Nadieżda po ukończeniu gimnazjum poszła na Wyższe Kursy Żeńskie. Wykłady rozczarowały ją i przerwała studia. 'Szukałam praktycznej instrukcji, jak pomóc uciemiężonym' - wyjaśniła w memuarach.

- Gdzie córka ubogiej wdowy mogła uciec od towarzystwa samych kobiet i ich przewidywalnej egzystencji? Tylko do konspiracji z jej napięciem erotycznym, bo trzeba było przecież rozładowywać strach i stres - żartobliwie postuluje profesor Maria Michajłowa. I poważnie dodaje, że do ówczesnej socjaldemokracji tłumnie szli Żydzi i kobiety, dwie kategorie społeczne, które w carskiej Rosji nie miały nic do stracenia.

Marksistka

Bezpłatnie przez pięć lat wykładała w wieczorowej szkole dla robotników. Żarliwą nauczycielkę często odprowadzał do domu uczeń Iwan Babuszkin, późniejszy bohater Października. Nielegalne kółko samokształceniowe, gdzie po raz pierwszy usłyszała słowa 'międzynarodówka' i 'komunizm', prowadził przystojny student elektrotechniki Robert Kłasson. Prasa brukowa obu uważa za jej kochanków.

Krupską we wspomnieniach podnieca wyłącznie doktryna: 'Miałam 22 lata i byłam spragniona jednolitego światopoglądu. Marksizm dał mi największe szczęście, jakiego tylko może sobie życzyć człowiek: dzięki niemu wiem, dokąd powinnam zmierzać, i zachowuję całkowitą pewność ostatecznego zwycięstwa sprawy, z którą związałam całe swoje życie. Nie w terrorze indywidualnym, nie w tołstojowskim samodoskonaleniu się należy szukać drogi. Wyjściem jest potężny ruch robotniczy!'.Był mroźny luty 1894 roku, gdy Kłasson zaprosił ją na ostatki z tradycyjnymi naleśnikami. I ostatki, i naleśniki były tylko pretekstem: u Kłassona zebrali się miejscowi marksiści, by wymienić poglądy z niedawno przybyłym do Petersburga 'wołżaninem' Uljanowem. Tyrkowa, spotkawszy Nadię, była zdumiona przemianą brzydkiego kaczątka w łabędzia: 'Pełne, ładnie zarysowane usta, matowa, jasna cera, którą od policzków do brody zdobił delikatny rumieniec'.

Krupska zwierza się Ariadnie, że wspólnie z 'pewnym towarzyszem, Uljanowem" studiują "Kapitał" Marksa i w tym celu nauczyła się języka niemieckiego. Pierwsze dwa rozdziały wydały się jej trudne, ale od trzeciego jakby piła żywą wodę!

'Gdyby mi ktokolwiek wtedy powiedział, że ten towarzysz w oparciu o »Kapitał « zniszczy nasze życie i zaleje Rosję krwią, a Nadia, moja miła Nadia, będzie mu w tym pilnie pomagać - uznałabym to za brednię'- wyznała po latach Tyrkowa.

Po raz ostatni przyjaciółki zobaczą się w 1904 roku w Genewie. Po domowym obiedzie Krupska poprosi męża, by odprowadził Ariadnę na przystanek tramwajowy. 'Takich jak pani będziemy wkrótce wieszać na latarniach' - mówi na pożegnanie Lenin, rozeźlony liberalnymi poglądami gościa. Ariadna Tyrkowa wyemigrowała z Rosji wraz z białą armią, nie licząc na protekcję przyjaciółki. Czy zresztą Krupska byłaby w stanie jej pomóc? Dziennikarz Michaił Kolcow, zanim skosiły go czystki, był świadkiem, jak Krupska i Maria Uljanowa weszły do gabinetu Stalina i zaraz wybiegły ścigane rykiem wodza: 'Za wrogów ręczycie? Zabójców przyszłyście bronić?! Nie będę z wami rozmawiał!'

Uwielbiany przez damy

Z ostatków u Kłassona 25-letnia Nadieżda i o rok młodszy, lecz wydatnie już łysiejący Władimir Iljicz wyszli z razem. Namiętny polemista znad Wołgi malował zapewne wizję światowego przewrotu. Głos miał nieco piskliwy, nadmiernie gestykulował i, grasejując, wymawiał 'r' jako 'g'. 'Gewolucja', 'pgoletagiat', 'pgecz z bugżuazją' - mówił i ani się obejrzał, jak oczarował spragnioną jednolitego światopoglądu idealistkę.

Historia i wspomnienia Krupskiej milczą o tym, kiedy przeszli na ty, kiedy się pocałowali. Wiadomo tylko, iż Nadieżda wykładała w tej samej dzielnicy, gdzie Lenin prowadził swoje kółko marksistowskie. W niedzielne wieczory, wracając z zajęć, pukał do mieszkania towarzyszki Ryby vel Minogi. 'I zaczynały się nieskończone rozmowy. Byłam w tym czasie zakochana w szkole, mogłam o niej mówić godzinami. A Władimira Iljicza interesował każdy szczegół odzwierciedlający byt i życie robotników'. Wypadki toczą się szybko. Jesienią 1894 roku Lenin połączył rozproszone kółka w Związek Walkio Wyzwolenie Klasy Robotniczej. Krupska weszła do kierownictwa organizacji i od tej pory stała się sekretarką, prawą ręką i cieniem swego przywódcy. Towarzyszyła mu na zesłaniu i dwóch emigracjach w Europie - w latach 1901-05 i od końca roku 1907 do kwietnia 1917. W zaplombowanym wagonie wróciła z nim do Piotrogrodu, by zbierać plony rewolucji lutowej.

On brylował wśród partyjnej elity, ona wypełniała najbardziej czasochłonne i niewdzięczne prace. Przepisywała z brudnopisu jego dzieła, zaszyfrowała ponad 30 tysięcy listów, utrzymywała łączność z agendami partyjnymi w kilku krajach. Była sekretarzem redakcji bolszewickich periodyków i sekretarzem organizacyjnym zagranicznych zjazdów i konferencji partyjnych. Także spotkań aktywu partyjnego w Krakowie i Białym Dunajcu (lata 1912-14). Miesiąc po operacji tarczycy Krupska gościła w góralskim domu 22 uczestników konferencji partyjnej, wydawała dyspozycje w sprawie obiadów itd.

Autor monografii Lenina Władlen Łoginow pokpiwa z mego oburzenia:

- Lenin zawsze wykorzystywał bliskie mu kobiety. Po śmierci ojca i kaźni brata Aleksandra został najstarszym mężczyzną w rodzinie, głową domu. Przywykł do tego, że jego życzenia zgadywano w lot. Od matki latami ciągnął pieniądze, siostry go uwielbiały. Chora Krupska wykonywała na emigracji pracę za cały Komitet Centralny. Bez Krupskiej Lenin nie zorganizowałby partii bolszewickiej i pewnie nie byłoby rewolucji październikowej.

Miedziane obrączki

"Ówczesne prawo zezwalało towarzyszyć na zesłaniu tylko żonom. Mieszkając już w Szuszenskoje, otrzymałam papier, który nakazywał mi zawrzeć małżeństwo lub wyjechać do Ufy. Pożartowaliśmy i wzięliśmy ślub" - czytam odręczny dopisek Krupskiej na egzemplarzu wspomnień o Leninie, który udostępnia mi w Gorkach kustosz Sawinow.

Aresztowano ją pod koniec 1896 roku za współudział w organizacji strajku robotników fabryk tekstylnych. Po siedmiu miesiącach więzienia usłyszała wyrok - trzy lata zesłania do Ufy w Baszkirii. Napisała prośbę o zamianę Ufy na sioło Szuszenskoje w guberni Jenisiejskiej. Żandarmi się śmiali: pierwszy raz widzieli człowieka, który sam prosił się "na Sybir".

W Szuszenskoje odbywał trzyletnie zesłanie Lenin. Aresztowany rok przed Krupską z więzienia napisał jej o swym uczuciu. Następne wyznanie przyszło już z Syberii: poprosił, by przyjechała i została jego żoną. 'Cóż, żoną to żoną' - odpisała niepoetycznie. Listy miłosne nie zachowały się - Lenin kazał niszczyć korespondencję intymną i Krupskiej, i Armand, tłumacząc to wymogami konspiracji. 'Długo rozmawialiśmy tej nocy. Iljicz przytył i aż tryskał zdrowiem' - to wszystko, co napisała o ich spotkaniu w Szuszenskoje. 10 lipca w miejscowej cerkwi ojciec Joan Orestow połączył węzłem małżeńskim Nadieżdę i Władimira. Nowożeńcy żegnali się i całowali ikony ku radości pobożnej matki panny młodej. Na świadków w ostatniej chwili poprosili dwóch miejscowych chłopów - policja nie zezwoliła na przyjazd rewolucjonistów przebywających w pobliżu na zesłaniu. Wymienili się obrączkami, które z miedzianej monety pięciokopiejkowej wykonał zesłany jubiler. Krupska długo nie chciała się z nimi rozstać i dopiero w roku 1936 przekazała je do Centralnego Muzeum Lenina.

Fotografa w siole nie było, o przyjęciu weselnym nic nie wiadomo.

Z listów Nadieżdy wynika, że w narzeczeństwie Lenin lubił jej śpiewać romans Dargomyżskiego 'Nie braliśmy ślubu w cerkwi'. Gdy treść się zdezaktualizowała, raczył małżonkę arią Jeleckiego z opery 'Dama pikowa' Czajkowskiego "Ja was lublu, lublu biezmierno'...Że też, psiakrew, nikt tego nie nagrał! Nagrywano tylko przemowy Lenina.

Obelga

Jako gospodyni domowa przypalała nawet wodę na herbatę. Gotowanie ją nudziło, krzątaninę domową nazywała głupotą. Po latach na emigracji opanowała alfabet kuchenny na tyle, że smażyła kotlety i przyrządzała jajecznicę na 12 sposobów: z cebulą, pomidorami, chlebem...Szczęściem dla Lenina, smakosza i pedanta, przez 17 lat gospodarzyła im teściowa. Fantastycznie przyrządzała dziczyznę i zięć, zapalony myśliwy, traktował ją z tkliwą atencją.

Jelizawieta Krupska zmarła w roku 1915 w Brnie i wkrótce mieńszewicy plotkowali, iż Lenin wymyka się na obiady do volkshausu (jadłodajnia miejska). Czy to nie wtedy w jego pracach pojawiło się hasło o kucharce, która powinna rządzić państwem? Wszystko lepsze od jajecznicy na 12 sposobów! Mąż Krupskiej sam sobie przyszywał guziki, wywabiał benzyną plamy na garniturach, co rano wycierał w swoim gabinecie kurz i porządkował biurko. Na bałagan w pozostałych pokojach 'patrzył niewidzącymi oczyma' (z listu Krupskiej). Niechlujstwo i niezręczność małżonki znosił pobłażliwie i z humorem. Przeżyli razem ćwierć wieku, ale znamy tylko kilka przypadków, gdy się na nią rozzłościł.

Pierwszy raz wkrótce po ślubie, gdy próbowała ograniczyć wizyty nawiedzonych rewolucjonistów. Lenin stanowczo dał do zrozumienia, iż organizacja partii jest najważniejsza. Ważniejsza od spacerów, polowania, gry w szachy i tym podobnych zajęć carskiego zesłańca. Następny raz podniósł głos po rewolucji - zreflektował się, iż wiceminister oświaty Krupska przez sześć godzin konferowała w domu ze współpracownikiem i nie nalała gościowi nawet herbaty. Wszystkie pretensje skierował jednak do mieszkającej z nimi siostry. 'Myślałam, że Nadia zajmie się poczęstunkiem' - usprawiedliwiała się Maria Uljanowa.

- Nadia jest znaną... - tu z ust Lenina padło określenie, którego Uljanowa nie odważyła się przytoczyć.

Pierwsza dama oberwana

Na panieńskiej fotografii zrobionej tuż przed wyjazdem na Syberię ma na sobie elegancką sukienkę z bufiastymi rękawami i kokardą pod szyją. Zanim wsiadła do zaplombowanego wagonu, by wiosną 1917 roku wrócić do Rosji, kupiła w Szwajcarii modny kapelusz. I na tym się skończyło. Jej stroje z lat 20. i 30. przypominają znoszone opończe, spod zdeformowanych czapek sterczą siwe kosmyki włosów. Jakby organizacja komunistycznego systemu oświaty pociągała za sobą nieuchronną abnegację. W szafie w Gorkach wisi kilka szaroburych bluzek, jedna z łatą na łokciu. Sądząc ze zdjęć, uwielbiała luźne kamizele, długie spódnice, płaszcze futerały. Zamiast tuszować, podkreślały jej niezgrabną figurę. W klapie nosiła Order Lenina. Typowa ciotka rewolucji, która aż się prosi o drwiny. Kiedy zaprzyjaźnione pracownice Narkomprosu (ministerstwo oświaty) podarowały jej na urodziny jedwabną sukienkę, oddała ją na aukcję charytatywną na rzecz frontu. Do uszycia nowej rzeczy mógł Krupską zmusić tylko kolejny zjazd partii.Angielski dziennikarz, którego przyjęła w ministerstwie, cierpliwie wysłuchał jej koncepcji pedagogicznych, ale głównie zrelacjonował wygląd i ubiór żony premiera rządu ZSRR. Artykuł zatytułowany 'First lady' rozbawił Lenina: 'Raczej »pierwsza oberwanka «' - powiedział i przezwisko przyjęło się w rodzinie.Krupska, odgadująca życzenia męża zanim je jeszcze sformułował, w kwestii ubioru była głucha na wszelkie aluzje. Na prośbę Lenina o jej garderobę zaczęła dbać Maria Uljanowa. Polegało to na wyrzucaniu znoszonych rzeczy.

- Nie widziałaś mojej spódnicy? - pytała Krupska.

- Odesłana do muzeum starożytności - odpowiadała szwagierka.

Czy Lenin kochał Krupską?

Tak, tak i jeszcze raz tak. Mimo uszu puszczał złośliwe uwagi matki i sióstr na temat 'śledziowatego wyglądu' wybranki. Podczas spacerów, widząc ukwieconą łąkę, mógł zerwać dla niej naręcze chabrów. Pieszczotliwie nazywał ją Nadieńką i Nadiuszą. Kiedy zachorowała na basedowa, zawiózł ją do kliniki w Brnie, nie żałował pieniędzy. W lipcu 1913 roku Krupską zoperował doktor Emil Theodor Kocher, który kilka lat wcześniej otrzymał Nagrodę Nobla za postępy w leczeniu tarczycy. Gdziekolwiek mieszkali, odstępował jej największy pokój. 'Władimir Iljicz uważa, że muszę mieć więcej słońca i powietrza. Tak było w Paryżu, w Poroninie i w Gorkach' - podkreślała. Tworzyli przedziwny związek kury z sępem. Lenin z paranoidalną energią kolejno zwalczał mieńszewików, liberałów, Plechanowa, Trockiego, Stalina. Kazał rozstrzeliwać popów, kułaków, zgniłych inteligentów. A dobroduszna Krupska potakiwała: ko-ko-ko! I podsuwała mężowi jego trzy parówki lub - sparaliżowanemu - wlewała do ust łyżkę kawy. Zakochana po grób nie sępa w nim widziała, tylko orła.

Wysłuchiwała zapalczywych tyrad, a gdy chudł i żółkł z napięcia i niewyspania, aplikowała niezawodne lekarstwo - wycieczki piesze lub rowerowe. Po rozłamie socjaldemokratów na bolszewików i mieńszewików spędzili miesiąc w Alpach Szwajcarskich. Lenin odżył, skończyły się uporczywe migreny. Wkrótce zakochała się w nim Inessa Armand.

'Czy Krupska wiedziała o związku Lenina z Inessą? Nie mogła nie wiedzieć, trudno było tego nie zauważyć' - pisał we wspomnieniach mieńszewik Walentinow. Aleksandra Kołłątaj, późniejsza dyplomatka radziecka, twierdziła, że Krupska gotowa była odejść, to Lenin poprosił: 'Zostań'. A jesienią 1913 roku nie pozwolił Inessie osiąść z nimi w Krakowie i przeprowadził rozstanie. 'Myślę, że zrobiłeś to nie dla siebie' - z bolesnym wyrzutem pisała Armand z Paryża i zapewniała o swoich dobrych stosunkach z Nadieżdą Konstantinowną. Patologicznie dyskretna Krupska skwitowała wydarzenia jednym zdaniem: 'Początkowo planowano dłuższy pobyt towarzyszki Inessy w Krakowie, więc pomagałam jej znaleźć odpowiedniejsze mieszkanie, ale Galicja okazała się zbyt prowincjonalnym miejscem dla jej bujnego temperamentu'.

Bratanica

Po pogrzebie Krupskiej Olga Uljanowa spytała ojca o przyczynę śmierci cioci Nadieżdy. - Lalu, nie będziemy o tym rozmawiać, dobrze? - odparł najmłodszy brat Lenina. Olga Dmitrijewna Uljanowa 4 marca skończyła 85 lat, jest ostatnim żyjącym członkiem rodziny Lenina. Bezdzietna, niedawno owdowiała. Miała dwa lata, gdy Lenin zmarł, co nie przeszkodziło jej napisać książki 'Lenin, mój bliski'.

Ciocię Nadię pamiętam bardzo dobrze. Była anielsko dobra, w ogóle bardzo kochała dzieci, żałowała, że ich nie ma. Po prostu nie mieli z Władimirem Iljiczem warunków na dzieci: konspiracja, więzienie, zesłanie, emigracja, rewolucja...

Olga Uljanowa najwyraźniej nie wie, że w Ufie, gdzie Krupska spędziła ostatni rok zesłania, odnaleziono kartotekę jej ginekologa. Stwierdził u Krupskiej bezpłodność spowodowaną niedorozwojem macicy. Z ludzi otaczających Nadieżdę Krupską Olga Uljanowa ma pretensje tylko do jej sekretarki. Wiera Dridzo pełniła tę funkcję 20 lat, musiała mieć błogosławieństwo Stalina. Za Chruszczowa opublikowała wspomnienia, w których jest niemal członkiem rodziny. To z nią Krupska pracuje, odpoczywa, śpiewa piosenki. Jest pełna radości życia, energiczna i skora do żartów. W książce nie ma słowa o konfliktach ze Stalinem i samotności Krupskiej w latach 30. Krupska wiedziała, iż sekretarka ją śledzi, mówiła o Dridzo 'mój cerber', ale nie odważyła się jej zwolnić.

- Ilekroć zachodziłam do pokoju cioci Nadii, Wiera Sołomonowna po prostu mnie wyganiała: 'Wyjdź, Lalu, przeszkadzasz Nadieżdzie Konstantinownie'. Ciocia protestowała, ale przy sekretarce nie mogłyśmy szczerze porozmawiać.

Raz jednak Krupska uciekła przed Dridzo do Gorek, siadły z bratanicą na ławce w parku.

- Opowiadając, jak poznała Władimira Iljicza, odmłodniała, rozbłysły jej oczy. Mówiła, że byli bardzo dobraną parą. Nagle rozpłakała się: 'Jaka to była miłość, jakie szczęście, Lalu! Leży w mauzoleum jak żywy, patrzę i nie mogę powstrzymać łez. Nadal go kocham'.

By nikt nie widział jej łez, Krupska chodziła do mauzoleum sama i najwyżej raz do roku.

Olgę Uljanową do dziś boli to, że nie pożegnała się z umierającą ciotką. Gdy przyjechały z matką do kliniki kremlowskiej, Dridzo zagrodziła drzwi do izolatki z okrzykiem: "Nie wpuszczę!". Nawet lekarz był bezradny.

- Zapewne wykonywała polecenie Stalina, a nuż Krupska powiedziałaby coś ważnego - wyrywa mi się komentarz, niepotrzebnie. Z gniewnej tyrady wynika, że Stalin tkliwie opiekował się rodziną Uljanowów, do końca życia mogli mieszkać na Kremlu i w Gorkach. A jak Josif Wissarionowicz szanował Nadieżdę Krupską!

- Inaczej nie podpisałby takich pięknych nekrologów w "Prawdzie". Ale teraz wszystko zwala się na Stalina... Do widzenia - i bratanica Lenina odkłada słuchawkę. 'Gwoździe można robić z naszych ludzi!' - przypominam sobie wiersz Majakowskiego. I gwoździe, i kowadła, i młotki.

Jak wódz z wodzem

Degeneratką i prostytutką Stalin nazwał Krupską za to, że ośmieliła się w grudniu 1922 roku przekazać Trockiemu zapiskę Lenina. Zagroził jej komisją kontroli partyjnej. Po udarze mózgu w maju 1922 roku lekarze zabronili Leninowi wszelkiej pracy umysłowej - czytania gazet, korespondencji. Rzekomo dla jego dobra. Za przestrzeganie zakazu z ramienia KC partii odpowiadał Stalin. Lenin, dogłębnie urażony, nie podporządkował się, Krupska jak zawsze wypełniła jego prośbę.


Ukochana wodza na spotkaniu z żołnierzami Armii Czerwonej, 1920 r. Rozbawiony jej brakiem smaku w doborze strojów Lenin nadał swojej "first lady" przydomek "pierwszej oberwanki"

Zrugana dostała ataku histerii - tarzała się po ziemi, głośno szlochała. Konflikt, do którego szybko włączyła Lenina, skrócił mu życie. Daty awantur ze Stalinem zbiegają się z kolejnymi udarami. 'Nie mam zamiaru zapomnieć o tym, co zrobiono przeciwko mnie, a atak na moją żonę uważam za atak na mnie. Proszę zatem rozważyć, czy jest pan gotowy wycofać wypowiedź i przeprosić, czy też woli pan zerwać stosunki' - to ostatnie podyktowane przez Lenina słowa. Był 5 marca 1923 roku. Dzień później udar sparaliżował go i pozbawił mowy. Świadomość gasła. Niechcący Krupska okazała się najskuteczniejszym instrumentem, z którego pomocą Stalin wyeliminował Lenina z gry o władzę.


Nadieżda odwiedzająca robotników w fabryce cegieł. Wykonywała w imieniu swojego męża większość najcięższej pracy partyjnej - była jego sekretarką, sekretarzem redakcji bolszewickich periodyków, organizowała zagraniczne zjazdy i konferencje.

Mogła zmienić bieg historii, gdyby testament Lenina przeczytała na XII zjeździe partii w kwietniu 1923 roku. Ostatnim zjeździe, na którym Stalin nie miał jeszcze wszystkich atutów w rękawie, a chory Lenin cieszył się ogromnym autorytetem. Delegaci na pewno przegłosowaliby jego wniosek, by ordynusa Stalina zdjąć ze stanowiska sekretarza generalnego.

Jednak Lenin prosił, by kopertę otworzyła dopiero po jego śmierci. Krupska nie przeczytała testamentu męża wbrew jego woli, trzymała 'bombę' w szufladzie. Po wspaniałym pogrzebie, jaki Stalin urządził Leninowi, i kreacji na wiernego ucznia i kontynuatora 'bomba' nie wybuchła. Delegaci uznali testament za wytwór chorego mózgu, a fakt wyciągnięcia konfliktu na forum partyjnym - za osobiste porachunki rozgoryczonej kobiety. Stalin pozostał na stanowisku. Rok po śmierci męża podjęła ostatnią próbę walki. Zawiązała sojusz z Kamieniewem i Zinowiewem, pisała ciepłe liściki do Trockiego. Nie miała w sobie jednak żądzy władzy ani sprytu, pierwszym ludziom w państwie mówiła: 'Nie rozumiecie idei Lenina! Władimir Iljicz sam mi kiedyś powiedział...'. Nie pojmując reguł walki frakcyjnej, została wyłączona z męskiej gry jak żarówka. Grudzień 1925 roku, z dyskusji na XIV zjeździe partii: Stalin: Niech mi towarzyszka Krupska wybaczy, lecz powiedziała o NEP-ie kompletną głupotę! Krupska: Postulaty demokracji wewnątrzpartyjnej nie są realizowane, istnieją tylko na papierze. Mołotow: Wystąpienie towarzyszki Krupskiej ma na celu nie usunięcie błędów, tylko ich rozdmuchanie. Była potrzebna tylko do mitologizacji zmarłego Lenina, którego wystawiono na widok publiczny wbrew jej woli.

Samotna

Wstawała o piątej rano, odpowiadała na listy. O dziewiątej była w Narkomprosie, gdzie siedziała do późna. W styczniu 1939 roku, na miesiąc przed śmiercią, napisała 20 artykułów, miała 16 wystąpień publicznych, 12 zebrań, dostała 240 listów. Na kopertach są anegdotyczne adresy: Moskwa, żonie Lenina... Szefowej kobiet ZSRR... Przewodniczącej sądu RSFSR do spraw osobistych, Krupskiej... Wszechzwiązkowej babci.

Dla niewtajemniczonych była nadal na szczytach władzy. Wiceminister oświaty, od roku 1927 członek KC partii. Delegatka na VI i VII Kongres Kominternu. Od połowy lat 30. członek honorowy Akademii Nauk i profesor nauk pedagogicznych. Nagrodzona Orderem Lenina. Członek prezydium Rady Najwyższej ZSRR.


Sierpień 1922 r. Władimir Iljicz Lenin z żoną Nadieżdą Krupską, bratankiem Wiktorem i małą Wierą, córką robotnika, podczas pobytu w willi Gorkiego

W istocie pełniła funkcje dekoracyjne. Przydupasy Stalina dokuczały jej, żeby cokolwiek załatwić, wysyłała do KC ministra Łunaczarskiego. Gdy gazety ferowały pochopne oskarżenia, pisała sprostowania, nie zawsze publikowane. "Cały czas jestem na widoku, ale żyję, nie widząc ludzi, samotna, zupełnie samotna" - zwierzyła się w liście do starej przyjaciółki.

Na fotografiach ma opuchniętą, jakby zapłakaną twarz. Powieki na wpół zasłaniają oczy, minimalizując dopływ informacji z przebrzydłego świata. Tak patrzą pacjenci z chroniczną depresją. 'Przeżyła Lenina o 14 lat, ale żyć już nie chciała' - powiedział ktoś z jej otoczenia.

Czy kiedy ruszyły czystki, których był pomysłodawcą, zrozumiała cokolwiek i pokajała się? Nie ma na to żadnego dowodu. Legenda przypisuje jej rozpaczliwą obronę starych bolszewików, bezskuteczną. Nikogo nie obroniła, moralność człowieka mierzyła stopniem jego zaangażowania w rewolucję.


Zmarła 27 lutego, tuż przed kolejnym, XVIII Zjazdem partii. Jako przyczynę śmierci podano ślepą kiszkę i zapalenie otrzewnej.

- Sądzi pan, że Stalin ją otruł? - pytam na pożegnanie kustosza Sawinowa.

- E, tam! Była łakoma i od lat ciężko chora: basedow, serce, cukrzyca. Może po prostu przejadła się na urodzinach?




Źródło: Wysokie Obcasy


tell a friend :: comments 0


Monday, November 12 2007

Juszczenko chce Odessy z DVB-T

Posted by admin on 2007-11-12 15:18:33 CET

Prezydent Ukrainy, Wiktor Juszczenko uważa, że region Odessy powinien szybko przejść na transmisje naziemnej telewizji cyfrowej, a odpowiedzialne za problemy związane z przejsciem na DVB-T w Odessie są władze odeskiej obłasti i struktury ministerstwa transportu Ukrainy.


Według wstępnych koncepcji rok 2008 roku na południu regionu Odessy powinien być początkiem projektu związanego z DVB-T. Na razie w Odessie jest emitowanych 3-5 analagowych kanałów, a w to miejsce ma pojawić się do 10 kanałów cyfrowych.

Juszczenko poinformował, że podobne jak dla Odessy projekty DVB-T już wystartowały w regionach lwowskim i zakarpackim.

Problemy z wprowadzeniem DVB-T mogą być w przygranicznych regionach Ukrainy, blisko Mołdawii i Rumunii, bo bardzo mocne nadajniki z tych krajów kolidują z ukraińskimi nadajnikami. Ukraina ratyfikowała konwencję o transmisjach przygranicznych RTV, ale mimo tego są z tym problemy z powodów zbyt mocnych nadajników, jakie są w Mołdawii i Rumunii.

Źródło: IT pro UA SAT

tell a friend :: comments 0


Spacerując po Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-12 15:14:12 CET

autor: WŁODZIMIERZ LIKSZA, mz, 2007-11-11, Ostatnia aktualizacja: 2007-11-11

Ukraina, nasz partner w przygotowaniach do piłkarskich mistrzostw, jest siódmym krajem, który zwiedziliśmy w dość szczególny sposób – odwiedziliśmy jego ambasadę.
Są różne sposoby zwiedzania sąsiednich państw. Syrenka przyjęła dość uproszczoną, ale szybką i skuteczną formę: zwiedzanie ambasady, film krajoznawczy, koncert i pokaz najbardziej charakterystycznych produktów i potraw. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale dla uczestników 137. Spaceru z Syrenką na pewno było wygodne i atrakcyjne. Zachęciło też uczestników wyprawy do osobistego zwiedzania prezentowanego kraju.

Kierunek Jałta


Ukraina nazywana jest często spichlerzem Europy ze względu na dużą skalę uprawy zbóż (głównie pszenicy), hodowlę bydła i swoje bogactwa naturalne (węgiel kamienny, ropa naftowa, gaz ziemny, rudy żelaza itp.). Jest młodym państwem. Uzyskała niepodległość po rozpadzie Związku Radzieckiego 24 sierpnia 1991 r. , stając się republiką parlamentarną. Terytorium tego kraju podzielone jest na 24 obwody i dwa wydzielone miasta: stołeczny Kijów (stolicą jest od 1934 r.) i Sewastopol oraz Autonomiczną Republikę Krymską, posiadającą własną konstytucję i rząd. Południowe wybrzeża Krymu oraz obszary górskie, stanowią atrakcyjne tereny turystyczne i wypoczynkowe. Nad Morzem Czarnym leżą znane kurorty i ośrodki wypoczynkowe: Jałta, Ałusta, Ałupka i inne.
Warto wspomnieć o polskich wpływach w dziedzinie literatury. Od lat 30 XIX w. rozwijał się romantyzm, czerpiący wzory głównie z literatury polskiej. Twórcą tego nurtu był poeta, publicysta i malarz Taras Szewczenko (1814-1861). Aresztowany za przynależność do tajnego ugrupowania ukraińskiego Stow. Cyryla i Metodego, przebywał w latach 1847-57 na zesłaniu, gdzie zaprzyjaźnił się z polskimi więźniami politycznymi. Efektem tego były opowiadania „Księżna”, „Muzykant” i „Przejażdżka z przyjemnością i nie bez morałów”. Jeden ze swoich wierszy „Kaukaz” przesłał Mickiewiczowi.
Od pomnika Szewczenki umiejscowionego kilkaset metrów od ambasady rozpoczęliśmy nasz 137. Spacer. Grupie spacerowiczów przewodniczył I sekretarz ambasady Mikołaj Jarmoluk. Zapalono znicze i złożono przed pomnikiem wiązankę biało-czerwonych róż.

Dźwięk bandury


W obszernej salce na pierwszym piętrze wyświetlono film „Zapraszamy na Ukrainę”. Zobaczyliśmy kąpieliska i ośrodki wypoczynkowe nad Morzem Czarnym, Jałtę – słynne „Jaskółcze Gniazdo” na Krymie czy też niepowtarzalną w swoich barwach i artyzmie huculszczyznę.
W wystąpieniu Pana Ambasadora Aleksandra Motsyka przeważały bieżące sprawy dotyczące stosunków polsko-ukraińskich. Przemówienie wygłosił w języku polskim. Nagrodzono go oklaskami, a dziękując za zaproszenie do ambasady i na Ukrainę, obdarzono koszem kwiatów.
Na I część koncertu złożyły się utwory gitarowe Mychajły Werbyckiego w wykonaniu Olgi Popowicz (mezzosopran) i Leszka Suszyckiego (gitara). W drugiej części wystąpił duet z towarzyszeniem starego ukraińskiego instrumentu, sławnej bandury.
Pieśni i dumki kozackie nagrodzono długotrwałymi oklaskami. Szczególne wrażenie wywarł bardzo mocny i czysty głos „od którego mogą popękać szklanki”– głos Aleksandra Jurkowskiego. Wróży się mu wielką karierę. Całość prowadziła prof. Luba Kijanowska-Kamińska, jedna z czołowych postaci współczesnej muzykologii ukraińskiej. Po zakończeniu koncertu ambasador wręczył wykonawcom honorowe dyplomy za popularyzację muzyki ukraińskiej.
My z kolei dziękowaliśmy bardzo serdecznie Pani Sekretarz Ambasady Natalii Sawinie za wysiłek i zaangażowanie w przygotowania do przyjęcia spacerowiczów.

Wszystkie smaki Ukrainy


Na zakończenie spotkania gospodarze zaprosili na degustację potraw i trunków ukraińskich.
Kucharz Siergij Kiński, laureat licznych konkursów międzynarodowych, przygotował na tę okazję: rybę faszerowaną (danie z Czerniowców), pomidory faszerowane grzybami z regionu Donieckiego, typowe danie ukraińskie – kanapki ze słoniną i pierogi po ukraińsku „warenyki”. Smakowało wyjątkowo.
Najpopularniejszej zupy, czyli barszczu ukraińskiego nie było. Kucharz oświadczył bowiem, że barszcz ten w zamrożonych opakowaniach można kupić prawie w każdym sklepie i bez żadnych uzdolnień kulinarnych przyrządzić w domu. Co wielu z nas z pewnością zrobi już niedługo, serwująć ukraiński barszcz na wigilijną kolację.

Źródło: ŻW

tell a friend :: comments 0


Koniec Kwaśniewskiego

Posted by admin on 2007-11-12 14:54:53 CET

III RP odchodzi do lamusa

Zakładnik przeszłości

Jeśli kogoś można uznać za żywy symbol III RP, to tym kimś z pewnością jest Aleksander Kwaśniewski. Dla części elit przez lata był idolem ucieleśniającym ideę kompromisu między obozem solidarności i postkomunistami. Kompromisu, który miał zakopać historyczne podziały i pozwolić Polakom "wybrać przyszłość". Kwaśniewskiego stawiano jednocześnie za wzór politycznej skuteczności. Gdy opuszczał prezydencki pałac w 2005 roku wróżono mu wielką międzynarodową karierę. Niewiele z niej jednak wyszło (poza udanymi działaniami w trakcie ukraińskiej pomarańczowej rewolucji). Podobnie jak z comebacku do krajowej polityki w trakcie ostatniej kampanii wyborczej. O tym całkowicie nieudanym przedsięwzięciu pisze na naszych łamach publicysta i politolog Rafał Matyja. Co zadecydowało o porażce Kwaśniewskiego? Wedle Matyi przesądziła o niej całkowita niezdolność do prawidłowej oceny zmian, jakie nastąpiły w Polsce w ciągu ostatnich trzech, czterech lat. Kwaśniewski uwięziony w myślowych schematach odziedziczonych po III RP okazał się politykiem najzwyczajniej anachronicznym.


Kwaśniewski poniósł polityczną porażkę. Jedną z najbardziej wyrazistych w tych wyborach. Pozbawioną nadziei na "odegranie się", jaką mogą żywić politycy PiS, którzy wreszcie zobaczą swych liberalnych krytyków w opałach, w jakie wpada każda kolejna władza. Pozbawioną też nadziei młodziutkich polityków LPR, którzy po trudnej lekcji życia będą odpowiadać sobie na fundamentalne pytania o rzeczywistą treść polityki. Porażka Kwaśniewskiego jest porażką polityka, który nie może pozostawić spadkobierców. Który nie potrafi sformułować recepty na sukces, bo nie potrafi do końca zrozumieć istoty swojego sukcesu w latach 90. Jednym z najbardziej zadziwiających fragmentów podręcznika mówiącego o historii III Rzeczypospolitej będzie opis wyborów prezydenckich 2000 roku. Nie ze względu na reelekcję Aleksandra Kwaśniewskiego, lecz na wynik jego rywala sprzed pięciu lat, głośnego na całym świecie przywódcy "Solidarności" Lecha Wałęsy. Jeden i jedna setna procenta. O 74 tys. głosów mniej niż Janusz Korwin-Mikke, trzykrotnie mniej od Andrzeja Leppera. Piętnastokrotnie mniej od wielkiego przegranego tych wyborów i następcy Wałęsy na fotelu szefa Związku Mariana Krzaklewskiego. Co doprowadziło Wałęsę do tego miejsca? Nieumiejętność pogodzenia się z porażką? Przecenianie własnych sił? A może brawurowa odmiana poczucia obowiązku nakazująca iść na złamanie karku na każdy bój?

Wydawało się, że po tej dotkliwej porażce Wałęsy jego następca Aleksander Kwaśniewski uzna, że z polityki trzeba "dobrze odejść", zachowując autorytet i niepodlegający okrucieństwu wyborczej weryfikacji kapitał społecznego zaufania. Wydawało się, że nie będzie szukał swojego jednego procentu, który skaże go na polityczną nieobecność wbrew jego woli. A jednak ostatnie miesiące były równie fatalnym prezydenckim "życiem po życiu". Zamieniły dobre wspomnienie kijowskiej mediacji z czasów pomarańczowej rewolucji na zawstydzającą niefrasobliwość kijowskiego wykładu. Zamieniły mocną legitymację do zabierania głosu w sprawach polityki międzynarodowej na poważne wątpliwości, jakie budził wywiad dla niemieckiej wersji "Vanity Fair". Zamieniły wreszcie wizerunek tego, kto zawsze wygrywa i może nauczyć Donalda Tuska, jak się zostaje prezydentem, na status piątego koła u wozu czterokołowej koalicji SLD-SdPL-UP-PD.

Właśnie wyborcza porażka Lewicy i Demokratów stanowi ów "jeden procent" Kwaśniewskiego bardziej niż uprzednie kompromitacje dotkliwy dla tego polityka. Ta koalicja nie tylko nie pożywiła się błędami rządów Prawa i Sprawiedliwości i nie zdyskontowała swojej twardej opozycji wobec Jarosława Kaczyńskiego, ale wręcz straciła kolejnych kilka punktów z roku 2005. Suma poparcia dla tworzących ją ugrupowań wyniosła wtedy ponad 17 proc. Obecnie ponad 13 - oznacza to nie tylko mniejsze poparcie, ale także mniejszą reprezentację parlamentarną. Strata jest szczególnie dotkliwa dla SLD, który w Sejmie V kadencji miał 55 posłów, a dziś musi się podzielić 52 mandatami z trójką koalicjantów. Strata jest dotkliwa także dla Demokratów, którzy zrezygnowali już praktycznie z samodzielnego bytu politycznego, wiążąc się z postkomunistyczną lewicą w imię kompletnie anachronicznego mitu Okrągłego Stołu, który to rekwizyt zarówno Kwaśniewski, jak i demokraci usiłują uczynić symbolem trudnej do zdefiniowania "lewicowości".

Kwaśniewski mógłby się jeszcze bronić, twierdząc, że podał rękę tonącemu. Wskazywać na znacznie niższe notowania tej formacji zapowiadające jej kompletną klęskę. Mógłby uzasadniać swoje zaangażowanie w kampanię 2007 roku obawą przed widmem rządów autorytarnej prawicy. Mógłby wreszcie widzieć w nowej formule szansę na nową tożsamość programową, której czas nieuchronnie nadejdzie. Tak jednak nie jest. Z ruchu obrony demokracji nie wyszło wiele poza ostrzałem artyleryjskim, który pomógł po raz kolejny - zgodnie z ustrojową logiką III Rzeczypospolitej - uniknąć jakiejkolwiek poważniejszej lustracji lub ujawnienia akt IPN. Zadatków na nową lewicę można by z tym samym powodzeniem co w ramach LiD szukać we wszystkich pozostałych partiach naszej sceny politycznej.

Oile bowiem w latach 90. można było jeszcze zrozumieć, że lewicowy kostium jest najwygodniejszą z możliwych ideowych szat postkomunistów, o tyle dziś resztkę lewicowej tożsamości można dostrzec już tylko w kilku kwestiach światopoglądowych (trącących zwykle śmiesznym XIX-wiecznym antyklerykalizmem) albo w kiepsko pasujących do byłych działaczy komunistycznych młodzieżówek, a dziś dość statecznych polityków, hasłach swobody obyczajowej. Lewicowa wrażliwość LiD nie różni się niczym od pokrewnych uczuć "współczującego liberalizmu" PO, "solidarnego państwa" PiS, LPR i Samoobrony czy zdroworozsądkowego etatyzmu PSL. LiD proponuje nam ciągłe zachwyty nad przeszłymi zasługami tworzących go partii. Nad Okrągłym Stołem i ekonomicznym planem Balcerowicza, nad wspólną konstytucją SLD, UD, UP i PSL, nad duchem zgody, który ogarnia coraz bardziej tych, którzy zawarli ją przed 18 laty. Gdyby Kwaśniewski był zdolny do rzucenia - tym razem swoim kolegom - hasła "wybierzmy przyszłość", musiałby ten cały nostalgiczno-potransformacyjny liryzm odesłać do lamusa. Powinien powtórzyć im to, co powiedział dziennikarce "Rzeczypospolitej": "Mnie się już nie chce słuchać obietnic, które nigdy nie będą spełnione, jak na przykład ta o podatku liniowym", uświadomić, co to znaczy, że ich zadaniem nie jest walka o wyborcze procenty, ale o sformułowanie nośnej społecznie alternatywy wobec prawicy. Kwaśniewski to wszystko wie, ale nie potrafi powiedzieć, że programowa i personalna propozycja LiD nijak się ma do wyzwań nowej sytuacji politycznej. Tymczasem, nie potrafiąc stać się formułującym ostre sądy liderem, staje się dobrotliwym wujkiem, oddającym się do dyspozycji niezbyt rozgarniętym siostrzeńcom.

Kluczowy problem polega, jak się wydaje, na tym, że lata 90. tworzyły zasadniczo odmienny kontekst społeczny i obyczajowy, do którego Kwaśniewski pasował znacznie lepiej niż do współczesnej Polski - ze swoim miękkim relatywizmem ostatniego pokolenia aparatu PRL, z reakcjami ujmującymi naturalnością, z "polityką psychoterapeuty" ryzykującego ukrywanie przed pacjentem chorób ciała ze względu na wymogi dobrostanu psychicznego. Z koncentrowaniem się na efektownej prezentacji swych działań, na drobiazgowej dbałości o wrażenie. I ze specyficzną dla lat 90. ideologią sukcesu, która pod dywan zamiata różne okoliczności "dodatkowe", jakie dzisiejsza - pozbawiona zahamowań i autocenzury - prasa wyciągnie bezlitośnie każdemu ulubieńcowi publiczności.

Zmęczone niepewnością jutra i ryzykiem kolejnych reform społeczeństwo widziało w Kwaśniewskim polityka stabilizacji. Wierzyło jego pojednawczym gestom. Cieszyło się jego dobrym międzynarodowym wizerunkiem. Gdyby nie męcząca prezydentura Wałęsy, może nie zdecydowałoby się na tak daleko idącą alternatywę wobec pierwszego przewodniczącego "Solidarności". Gdyby nie kontrast z małostkową i kłócącą się o byle co prawicą może nie znalazłoby w sobie dość brawury, by powierzyć godność prezydenta postkomuniście.

Fenomen Kwaśniewskiego nie sprowadzał się do specyficznej i rzeczywiście rzadkiej mieszanki cech charakteryzujących tego polityka. Kwaśniewski nie był jedynie najbardziej "reprezentacyjnym" liderem segmentu postkomunistycznego. Był w jakimś stopniu uosobieniem istotnego wątku tamtej epoki, jej sukcesów i ich dwuznacznego charakteru. Zachował z tamtych czasów sporo trzeźwości i dystansu. Nabrał wielu miłych cech "starego polityka", który nie wpada w furię z byle powodu, oddziela sprawy błahe od ważnych, a od czasu do czasu potrafi spojrzeć na siebie z dystansem. A mimo to przegrał.

Nie dostrzegł bowiem istotnej zmiany. Jeszcze tydzień przed wyborami mówił o Tusku, że "jest tak samo umoczony w historię jak my". Nie zrozumiał, że rewolucja semantyczna roku 2003, jak każda rewolucja, w znacznym stopniu oczyściła Jarosława Kaczyńskiego, Jana Rokitę i Donalda Tuska. Że, mówiąc obrazowo i z pewną przesadą, przestali oni być rówieśnikami Kwaśniewskiego i stali się rówieśnikami Zbigniewa Ziobry. Kwaśniewski próbował jeszcze - nie dostrzegając tego zwrotu - odnaleźć swoje miejsce, uzasadniając je potrzebą roztoczenia jakiegoś patronatu nad młodymi w SLD, (choć pod tym pojęciem kryli się wszyscy z wyjątkiem Leszka Millera), a potem młodymi w ogóle. Nie uznając przy tym, że szansą, ba - warunkiem zaistnienia każdego młodego "lewicowca" jest odcięcie się od Kwaśniewskiego.

Odcięcie się nie ze względu na PRL-owską przeszłość, ale właśnie ze względu na całkowicie nielewicową prezydenturę. Ze względu na pozycję patrona warszawskiego towarzystwa lat 90., które straciło resztki wdzięku po aferze Rywina. Ze względu na absolutną niewiarygodność i anachroniczność LiD. Gdyby Kwaśniewski chciał coś dla tego młodego lewicowca uczynić - musiałby raczej koncepcję Lewicy i Demokratów zakwestionować, postawić Olejniczaka i jego rówieśników w sytuacji nieznośnej samodzielności. Przede wszystkim intelektualnej. Nie faszerować ich frazesami o społeczeństwie obywatelskim, standardach demokracji, wizji europejskiej przyszłości. Pozwolić im na przeprowadzenie radykalnej diagnozy społecznej, która musiałaby w jakimś stopniu zakwestionować status quo.

Tymczasem młodej lewicy pozwala się jedynie na polityczną krytykę "braci Kaczyńskich", czyli jedynej radykalnej próby zmiany układu społecznego powstałego w pierwszej fazie transformacji. Biedni lewicowcy na dorobku mają zostać społecznymi konserwatystami. Mają bronić praw własności chroniących majątki Kulczyka i Krauzego, szanować uznane autorytety intelektualne, podzielać kulturalne gusta swych mentorów. Mają podzielać ich entuzjazm dla biurokracji europejskiej (nazywanej z nieznanych powodów "europejską wizją"), uchwalonej przed 10 laty konstytucji, dla zawartych sojuszy i międzynarodowych zobowiązań. Lewica mimo swego "postępowego" image'u jest najbardziej anachroniczną formacją na polskiej scenie politycznej, ma w swym arsenale ideowym najwięcej niewzruszonych dogmatów i objętych nietykalnością intelektualną autorytetów. Kwaśniewski, chcąc nie chcąc, stał się kustoszem tego anachronizmu. Jako prezydent zdobył dla niego uznanie salonów i przychylność "szarego człowieka". Po roku 2005 nie potrafił zrozumieć nowych reguł i nowych tematów publicznej debaty. Nie zauważył, że poziom ryzyka wytwarzany przez reguły i nieformalne struktury III Rzeczypospolitej wzrósł znacznie w początkach rządów Millera, że spolegliwi dotąd aktorzy coraz bardziej ostentacyjnie zaczęli deklarować swoją nieufność i swoje obawy. Gdyby poważnie potraktowano kłopoty RMF z Krajową Radą i jej sekretarzem, do sprawy Rywina pewnie by nie doszło. Gdyby przyjrzano się aresztowaniu Modrzejewskiego, być może udałoby się ukryć niewygodne dla rządzących informacje na temat zakulisowych gier w gospodarce, mediach, administracji.

Kwaśniewski nie zrozumiał nowych czasów.

Ich ducha uznał za formę przemocy i niesprawiedliwego osądu wyrażonego wobec osób, które dobrze przysłużyły się krajowi w latach 90. Nowe obyczaje - brutalne i bezceremonialne - uznał za atak na demokratyczne reguły gry. Idąc za łatwą retorycznie tezą przypisał wszystkie te niewygody politycznym przeciwnikom: Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego partii. IV Rzeczpospolita stała się dla niego nie tylko próbą zakwestionowania jego dokonań, ale po prostu - jego świata. Próbą ponazywania wszystkiego obcymi, niezrozumiałymi słowami. Słowami, które kilka razy wypchnięto z publicznego obiegu. Które skutecznie - jak się wydawało - powiązano z chorobą nienawiści, patologią społecznych konfliktów. Kiedy wróciły - posługiwali się nimi wszyscy: dziennikarz w TVN i przechodzień na ulicy. Student na spotkaniu wyborczym i starsza pani ubrana w moherową czapkę.

Nie sposób było powtórzyć sukcesu z roku 1995. Publiczność nie reagowała już na terapeutyczne tyrady, młodzież znalazła sobie innego guru od wybierania przyszłości. Doświadczony polityk - jakim bez wątpienia jest Kwaśniewski - zadawał celne ciosy w wyborczej debacie z Tuskiem. Zwyciężał raz, drugi - lecz ostatecznie przegrał. Przegrał dla siebie i dla stworzonej według własnego specyficznego gustu koalicji. IV Rzeczpospolita - czy, mówiąc szerzej, ta "nowa Polska" - okazała się niewrażliwa na stare wdzięki. Obłudnie deklarowała jeszcze sympatię i uznanie dla byłego prezydenta, ale nie chciała go słuchać i oglądać. Nie udzielała kredytu zaufania jego podopiecznym.

Kwaśniewski był mało przekonujący jako kandydat na premiera i jako niekandydujący na posła lider formacji. Wątpliwości dotyczące jego słabości do alkoholu były jedynie dodatkiem do tego ogólnego wizerunku. Oburzano się na nie solennie, ale bez przekonania. Trochę z obowiązku i nawyku. Nikt jednak nie ośmielił się odmówić Kwaśniewskiemu prawa do kolejnych wystąpień. A on ze stoickim spokojem przyjmował złośliwości przeciwników i byłych sojuszników. Wycofując się z polityki, próbował jeszcze zamknąć sprawę IV Rzeczypospolitej. Próbował uciąć choć jedną z głów Smoka, który odebrał mu Królestwo i pozbawił praw do wskazania następców. Każdy ma taką IV Rzeczypospolitą, na jaką sobie zasłużył. IV RP Kwaśniewskiego jest sennym koszmarem zrodzonym z ducha zazdrości bądź zawiści (były prezydent dobrze nie wie czego) potworem. Aby pokonać taki sen, trzeba się po prostu obudzić. Uznać, że to rzeczywistość uległa zmianie, nawet jeżeli ta zmiana polega przede wszystkim na innym języku publicznych sporów.

W nowej Polsce obowiązują inne reguły gry. Nikt nie może już liczyć na długie milczenie mediów w sprawach drobnych lub wielkich przewinień. Nie istnieje już zorganizowana siatka "segmentu postkomunistycznego" poszarpana kolejnymi aferami, nagraniami, pozbawiona elementarnego kapitału wzajemnego zaufania. Nie istnieją hierarchie autorytetów, na których mogłaby się wspierać byle jaka polityka. Nie istnieją rozbudowane struktury perswazyjne nakazujące "ponoszenie wyrzeczeń dla dobra transformacji", systemy wykluczeń odwołujące się do wspólnego frontu walki o tolerancję dla tak samo myślących. Spór stał się bardziej brutalny, słowa bardziej jednoznaczne, stary cynizm elit politycznych - trudniejszy do zakamuflowania.

IV Rzeczpospolita to zaledwie pomysł, by ten nowy chaos okiełznać, wpisać w pewien porządek instytucjonalny. By zbudować trwałe sposoby ochrony przed przemocą (polityka karna), zagwarantować prawo do sprawiedliwego sądu (którego brak był jednym z oskarżeń wobec III Rzeczypospolitej), ustalić, że władza ma obowiązek eliminowania nieuczciwych graczy. IV Rzeczpospolita to pomysł na państwo, które będzie brane pod uwagę w ważnych dla Polaków procesach gospodarczych, międzynarodowych, w sferze symbolicznej, którą z nieznanych powodów przeciwstawia się realnej.

Można uznać - jak uczynił to Kwaśniewski - że próba okiełznania chaosu jest immanentną tego chaosu częścią. Ba, że jest częścią najbardziej niebezpieczną i nieprzewidywalną. I obrażać się na coraz mniej zrozumiałą rzeczywistość, delegalizując ją kolejnymi wywiadami, przemówieniami i wykładami. Ten rodzaj porażki był w końcu udziałem wielu większych od Kwaśniewskiego polityków i mężów stanu. W najgorszym wypadku - pozostanie przecież pocieszenie, że "jeden procent" Leszka Millera i Lecha Wałęsy był mniejszy, bardziej upokarzający niż ten własny.


Lewica musi za wszelką cenę odciąć się od Kwaśniewskiego

Zdaniem Matyi nic tak bardzo nie przeszkadza dziś wszystkim tym, którzy pragną budować w Polsce lewicę z prawdziwego zdarzenia, jak związki z Kwaśniewskim. I z całym reprezentowanym przez niego postkomunistycznym stylem uprawiania polityki. "Warunkiem zaistnienia każdego młodego >>lewicowca


Rafał Matyja, ur. 1967, politolog, historyk, wykładowca Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu. Jeden z najbardziej znanych polskich publicystów i komentatorów politycznych - dziś związany z "Dziennikiem". Był działaczem opozycji demokratycznej, redaktorem pism "Nurt" oraz "Debata". W latach 90. pełnił funkcję redaktora naczelnego "Kwartalnika Konserwatywnego" oraz redaktora "Nowego Państwa". Opublikował (wraz z Kazimierzem M. Ujazdowskim) książki "Równi i równiejsi" (1993) oraz "Ustrojowa pozycja związków zawodowych: szansa czy zagrożenie?" (1994). Ostatnio wydał "Państwowość PRL w refleksji politycznej lat 1956 - 1980" (2007). Wielokrotnie gościł na łamach "Europy" - ostatnio w nr 183 z 6 października br. zamieściliśmy jego tekst "Koniec złudzeń".



RAFAŁ MATYJA politolog
Tekst główny artykułu z wydania 186/2007-10-27 ze strony 6
"EUROPA" Numer 186/2007-10-27, strona 6

tell a friend :: comments 0


Rosja popełniła samobójstwo

Posted by admin on 2007-11-12 14:52:12 CET


Czerwono-brunatna alternatywa

Najgłośniejsza krytyka putinowskiej Rosji dobiega dziś spoza jej granic. Rosyjskie głosy krytyczne są słabiej słyszalne, co nie znaczy, że polityczna opozycja w tym kraju nie istnieje. Największe opozycyjne ugrupowania utworzyły nawet wspólny blok Inna Rosja. Gorzej, że jest to sojusz dość egzotyczny - w jego skład oprócz partii demokratycznych i liberalnych wchodzą także ugrupowania, których ewentualne dojście do władzy może budzić poważne obawy. Takie jak Partia Narodowo-Bolszewicka kierowana przez naszego dzisiejszego rozmówcę Eduarda Limonowa. Co łączy go z demokratą Garrim Kasparowem (wywiad z tym ostatnim już wkrótce na łamach "Europy")? Zdaniem Limonowa najważniejsze jest dziś odsunięcie od władzy Putina i jego otoczenia. Dla tego celu warto zrezygnować z partyjnych i ideologicznych podziałów. Nie sposób jednak nie zadać pytania: co dalej? Limonow to surowy krytyk zachodniej cywilizacji - w swoich książkach obnażał jej miałkość i niechęć do heroicznych przedsięwzięć. Dziś deklaruje co prawda, że te kwestie już go nie interesują, ale niektóre jego uwagi mogą wywołać dreszcz...



Narodowy bolszewizm nie ma nic wspólnego z totalitaryzmem

Symbole i hasła używane przez Partię Narodowo-Bolszewicką budzą ewidentne skojarzenia z XX-wiecznymi ruchami o charakterze totalitarnym. Jednak - twierdzi Limonow - tylko kompletny ignorant mógłby utożsamiać ideologię narodowego bolszewizmu np. z nazizmem. "Powszechnie wiadomo, że jeszcze w roku 1932 Ernst Niekisch, jeden z ojców niemieckiego narodowego bolszewizmu, wydał książkę pod wymownym tytułem >>Hitler - ein deutsches Verhängnis

rozmowę prowadzi Filip Memches

Był pan ostrym krytykiem rosyjskich przemian lat 90. - procesów demokratyzacyjnych, politycznej i gospodarczej liberalizacji, otwarcia się na Zachód itd. Władimir Putin dokonał zwrotu w kierunku, którego pan pragnął - odbudowy potęgi imperialnej oraz przywrócenia Rosjanom dumy narodowej. Dlaczego więc stał się pan wrogiem putinowskiej Rosji?

Od razu muszę zaprotestować wobec tak przedstawionego - kłamliwego, jak sądzę - obrazu podziałów politycznych w latach 90. Owszem, ci, którzy mienili się demokratami, piętnowali swoich oponentów określeniem "czerwono-brunatni". Z kolei tamci odwzajemniali się epitetem "diermokraci" [gra słów, "diermo" w języku rosyjskim znaczy "gówno" - przyp. red.]. Nie była to jednak walka zwolenników demokracji z jej wrogami. Retoryka obu stron była przesadna - obie bezproduktywnie szarpały się między sobą za włosy. W rezultacie na sztandarowe postaci rosyjskiej demokracji wyrosły takie osoby jak mer Sankt Petersburga Anatolij Sobczak czy premier Jegor Gajdar. A przecież kariera polityczna Sobczaka to jedna wielka korupcja i to w skali porażającej. Pomimo obciążających go zarzutów występował on w roli czołowego rosyjskiego demokraty. Gajdar natomiast ograbił swój własny naród i uczynił z Rosjan nędzarzy - w wyniku jego reform ludzie potracili oszczędności gromadzone przez całe życie. To właśnie tacy demokraci mieli za swoich wrogów narodowych bolszewików, w tym mnie. Ale myśmy do władzy nigdy nie doszli, nasze projekty nie miały szans na realizację. Byliśmy zaledwie grupą intelektualistów. Zresztą tej batalii nie wygrała żadna ze stron.

A kto?

Urzędnicy, klasa biurokratów. To oni tak naprawdę rządzą dzisiaj krajem. Podczas gdy w świadomości społeczeństwa funkcjonował podział na demokratów i "czerwono-brunatnych" wrogów, władzę zdobyli ludzie nienależący do żadnego z tych obozów. Zrozumieliśmy to dopiero pod koniec prezydentury Jelcyna i na początku rządów Putina. Obudziliśmy się w kraju, w którym nie ma normalnego życia politycznego, chociażby wolnych wyborów, w którym swobody osobiste przepadły...

I to wystarczyło, byście po jakimś czasie zwarli szeregi wspólnie ze Zjednoczonym Frontem Obywatelskim Garriego Kasparowa i innymi środowiskami liberalnymi, gdzie lansowana przez pana ideologia - narodowy bolszewizm - mogła budzić wyłącznie jak najgorsze skojarzenia? To dość dziwaczny sojusz.

Dawni rywale nie mieli innego wyjścia. Musieli zjednoczyć siły, by uzyskać możliwość normalnego uczestnictwa w polityce. W Rosji brakuje realnego pluralizmu partyjnego. Proszę zauważyć, że obecny reżim próbuje delegalizować przeróżne ugrupowania bez względu na ich barwy ideowe. Wśród nich oprócz oskarżonej przez władze o ekstremizm Partii Narodowo--Bolszewickiej jest znajdująca się na przeciwległym biegunie liberalna Republikańska Partia Rosji Władimira Ryżkowa. Można tu wymienić też pozbawioną prawa startu w wyborach komunistyczną Rosję Pracującą Wiktora Anpiłowa czy Swobodną Rosję Iriny Hakamady...

a ostatnia partia w ogóle chyba nie zdążyła powstać, bo ktoś przed Hakamadą - prawdopodobnie na zlecenie Kremla, jak mówiła ona sama - zarejestrował już ugrupowanie o tej nazwie. Czy tworzenie z Ryżkowem i Kasparowem sojuszu Inna Rosja nie oznacza budowy bloku na podstawie programu negatywnego? Jedyne, co łączy narodowych bolszewików z opozycyjnymi liberałami, to chęć odsunięcia Putina i jego ekipy od władzy.

Nie uważam batalii o uzyskanie wolności politycznych za projekt negatywny. Być może, jeśli Innej Rosji uda się odsunąć Putina w ciągu najbliższych kilku lat, program ten okaże się po prostu projektem krótkoterminowym. Historia zna takie kolorowe koalicje. Weźmy chociażby przymierze różnych stanów społecznych i różnych grup politycznych w okresie rewolucji francuskiej, zawiązane w celu obalenia monarchii absolutnej. Im udało się dokonać wielkiego historycznego przełomu, po którym nie przywrócono już tego, co było wcześniej. Unicestwienie obecnego reżimu czy - jak delikatniej rzecz ujmuje Kasparow - jego demontaż potrzebne jest dzisiaj wszystkim partiom politycznym Rosji, nawet tym, które współpracują z władzą. Mam tu na myśli Komunistyczną Partię Federacji Rosyjskiej, Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji czy pojedynczych polityków kremlowskiej Jednej Rosji. Czują oni głęboką awersję do paternalistycznego, autorytarnego reżimu i roli, jaką każe on im odgrywać. To jest bardzo obrzydliwa rola, rola żałosnych klaunów. Niech nawet sądy pozostaną zależne od polityków, a wojsko pogrąża się w zgniliźnie - byleby odbyły się prawdziwie wolne wybory.

W latach 2001 - 2003 siedział pan w więzieniu. Ujęli się wtedy za panem tacy liberałowie jak Siergiej Kowaliow. Tymczasem dawni towarzysze walki, jak Aleksander Dugin czy Władimir Żyrinowski, milczeli.

Na początku liberalne środowiska niezbyt się za mną ujmowały. Zresztą ani Kasparow, ani Michaił Kasjanow nie siedzieli w więzieniu, ale doszli do takich samych wniosków, co ja, czyli że opozycji potrzebna jest jedność ponad partyjnymi i ideowymi podziałami. Osobiste doświadczenia nie mają nic do rzeczy.

Jak pan ocenia sytuację w perspektywie najbliższych wyborów prezydenckich? Co powinna zrobić Inna Rosja?

Wcześniej są wybory parlamentarne. Według obowiązującego ustawodawstwa Inna Rosja nie może wystawić w nich swoich list, będzie jednak żądać ich rejestracji w Centralnej Komisji Wyborczej. Postara się również wyłonić swojego kandydata na głowę państwa. Jeśli te plany wyborcze nie wypalą, będziemy podejmować naciski na władze. Jesteśmy gotowi do konfrontacji, byleby osiągnąć swoje cele. Jesteśmy zdeterminowani, żeby z tym reżimem skończyć. Oczywiście metodami pokojowymi.

Pokojowymi? Po co ta autocenzura? Jedno z niegdysiejszych haseł Partii Narodowo-Bolszewickiej brzmiało przecież: "Torturować i wieszać!".

Nie można tych słów traktować dosłownie. To ilustracja gniewu dopadającego ludzi skrzywdzonych przez polityczne elity. Nie chodzi tu o metody, lecz o wściekłość, która w takich sytuacjach jest jak najbardziej realna. I to mimo że Rosjanie są bohaterskim narodem, który może znieść więcej niż inne narody. Ma wyższy niż one próg bólu.

Wspólnym kandydatem Innej Rosji został Kasparow. Pan jednak do niedawna opowiadał się za kandydaturą Kasjanowa. Dlaczego?

Opozycja potrafi dziś przeciągnąć na swoją stronę elektorat protestu. Ale potrzebne są też głosy elektoratu konformistycznego, który wybierał do tej pory Putina. A tych głosów jest niemało. Dlatego byłem za wysunięciem kandydatury Kasjanowa, byłego premiera, człowieka, który już ma doświadczenie w rządzeniu, którego nie boją się urzędnicy, czyli cała ta klasa konformistyczna, nie boją się emeryci, kategoria ludności nazywana przeze mnie "błotem". Od tych ludzi bardzo dużo zależy. Tak czy inaczej trzeba pozyskać ich przychylność.

Nie przydałby się tu wariant ukraiński? Skoro wybory są reżyserowaną przez Kreml fikcją, to może powinno się zorganizować demonstracje uliczne na masową skalę, jak w czasie pomarańczowej rewolucji?

Wyjście ludzi na ulicę nie oznacza jeszcze rewolucji. Jej warunkiem jest pojawienie się alternatywy dla systemu. Juszczenko to żaden radykał, to były premier Ukrainy. Nie stanowił więc alternatywy dla ówczesnego premiera, Janukowycza. Obaj są tylko szarymi, bezbarwnymi politykami reprezentującymi interesy rywalizujących ze sobą klanów. Ale tak jest na całym obszarze postsowieckim.

Z tego wynika, że i Kasjanow nie zrobiłby rewolucji. Czy nie obawia się pan, że narodowy bolszewizm staje się raczej rodzajem subkultury, a coraz mniej w nim cech ruchu politycznego?

Żadnych takich obaw nie mam. Czy są powody ku temu, bym je miał?

Sam pan pisał w artykułach o podobieństwie do subkultury punk: kontestacja establishmentu, wywoływanie skandali, posługiwanie się groteską i prowokacją...

Proszę nie używać wobec mnie takich argumentów. Nawet jeśli coś na ten temat pisałem, nie ma to wagi politycznej. W swojej aktywności na polu polityki nie odwołuję się do kategorii artystycznych. Partia, na czele której stoję, choć została w tym roku zdelegalizowana, przez 14 lat swojego działania prowadziła poważną działalność, o czym świadczyć może także jej obecne prześladowanie przez władze.

U ideowych źródeł Partii Narodowo-Bolszewickiej leży rosyjska myśl imperialna rozwijana przez Dugina, który wraz z panem należał do przywódców organizacji...

To wszystko przeminęło jak choroby wieku dziecięcego. Dugin był w partii tylko pięć lat... Po tym, jak objąłem jej kierownictwo, przeszła ona na pozycje lewicowe. Nie zrezygnowaliśmy jednak z walki o prawa rosyjskojęzycznych mieszkańców Łotwy, Ukrainy i innych krajów byłego ZSRR.

A co z ideą budowy totalnego imperium europejskiego od Gibraltaru do Władywostoku?

To stara wizja Charles'a de Gaulle'a. Rosja jest częścią Europy i powinna się znacząco w ten projekt zaangażować.

Proszę nie żartować. De Gaulle zatrzymał się na Uralu, był zwolennikiem państw narodowych i pozostawał antykomunistą. Czy Rosja powinna, pana zdaniem, odzyskać hegemonię na obszarze postsowieckim?

Teraz jest już za późno. Jelcyn po pijanemu przypuszczał, że państwa powstałe w wyniku rozpadu ZSRR ponownie się zjednoczą w jakąś nową wspólnotę. Nie miał żadnej historycznej intuicji. W poszczególnych republikach przedstawiciele narodowych elit stawali się prezydentami świeżo utworzonych państw. To był dla nich prawdziwy awans. Żadne inicjatywy reintegracyjne nie wchodziły więc w grę...

Wydaje się, że przymiotnik "narodowo-bolszewicka" psuje wizerunek pańskiego ugrupowania. Flaga, która jest sztandarem Niemiec hitlerowskich, tyle że bez swastyki, ale za to z sierpem i młotem, stanowi ewidentne nawiązanie do najbardziej mrocznej spuścizny politycznej XX stulecia. Może warto pomyśleć o zmianach w nazwie i symbolice?

Nie zamierzam niczego zmieniać. Tylko ignoranci mogą narodowy bolszewizm porównywać do nazizmu. Powszechnie wiadomo, że jeszcze w roku 1932 Ernst Niekisch, jeden z ojców niemieckiego narodowego bolszewizmu, wydał książkę pod wymownym tytułem "Hitler - ein deutsches Verhängnis" (Hitler - złowieszczy los Niemiec). W roku 1937 został aresztowany i spędził kolejne osiem lat w więzieniach i obozach koncentracyjnych III Rzeszy. W Rosji ten kierunek zapoczątkował Nikołaj Ustriałow, który zginął w stalinowskim łagrze. W naszej ideologii nie ma kropli krwi, ona nigdy nie była u władzy. Wszelkie pretensje o charakterze historycznym kierowane pod adresem narodowych bolszewików są absurdalne...

Represje to kiepski argument. Hitler i Stalin, zanim stali się dyktatorami, także odsiadywali wyroki: pierwszy za próbę przewrotu politycznego, drugi za rewolucyjną konspirację. Czy sięgając dziś pamięcią w lata 90., ma pan jakieś krytyczne uwagi wobec swojej ówczesnej działalności?

W latach 90. Partia Narodowo-Bolszewicka dopiero się rodziła, trzeba było przyciągnąć do niej ludzi, wywiesić odpowiednie transparenty...

Czy historia Rosji lat 90. - ze wzrostem nastrojów nacjonalistycznych jako wyrazem społecznego niezadowolenia z reform i chaosem poprzedzającym nadejście rządów silnej ręki - może przypominać historię Republiki Weimarskiej?

Były momenty, kiedy takie twierdzenia mogły znajdywać uzasadnienie. Jednak teraz widzę to inaczej. Rosja w przeciwieństwie do Niemiec nie poniosła klęski w wielkiej wojnie - została zwyciężona przez własne słabości: brak pewności siebie, hermetyzm, oderwanie od świata... Jako wielka potęga zachowała się raczej samobójczo, nie została przez kogoś zniszczona.

W swoich wypowiedziach wielokrotnie atakował pan politykę państw zachodnich, ich interwencje zbrojne w tych rejonach świata, w których toczą się wojny. W trakcie konfliktu bałkańskiego wyjechał pan do Bośni, pokazując się przed kamerami telewizyjnymi jako najemnik po stronie serbskiej...

Interwencja USA w Jugosławii miała charakter przestępczy. Najazd na Irak to poważne naruszenie prawa międzynarodowego. Ale nie chcę państw zachodnich krytykować, bo teraz moja uwaga zwrócona jest na wewnętrzne problemy Rosji. Wszystko w swoim czasie. Zresztą obecnie rosyjska opozycja potrzebuje wsparcia z zewnątrz...

Przypomina mi się polskie przysłowie: "Jak trwoga to do Boga". W pańskiej twórczości występują silne elementy krytyki współczesnej cywilizacji zachodniej. Porównuje pan tę cywilizację do sanatorium, w którym kultywuje się powszechne bezpieczeństwo, a postęp wiąże się z uwiądem postaw heroicznych i mieszczańskim konformizmem. Dziś Rosja zaczyna stawać się podobna...

Zajmowałem się tym w przeszłości, gdy mieszkałem w USA i Francji. Obserwując społeczeństwa zachodnie, doszedłem do pesymistycznych wniosków, które potem zawarłem w książce "Disciplinarnyj sanatorij" ("Sanatorium dyscyplinarne"). Ale jednocześnie po powrocie do ojczyzny coraz bardziej oddalałem się od tych problemów. Dziś mnie one po prostu nie interesują. Ważne było dla mnie tylko uczestnictwo w życiu mojego kraju...

Pański los nasuwa analogie z losami Niekischa i innych przedstawicieli lewicowego nurtu niemieckiego nacjonalizmu, którzy znaleźli się w opozycji do Hitlera. Romantyczne awanturnictwo nie popłaca, rewolucja pożera własne dzieci. Putinowski technokratyzm okazał się skuteczniejszym narzędziem antyliberalnego rewanżu aniżeli pańska postawa wiecznego buntownika.

Za wcześniej na takie porównania.

Moja historia nie dobiegła jeszcze kresu.


Eduard Limonow (właśc. Eduard Sawienko), ur. 1943, poeta, pisarz, publicysta, jeden z najwybitniejszych współczesnych prozaików rosyjskich. Początkowo pracował jako robotnik, w drugiej połowie lat 60. zaczął własnym sumptem wydawać tomiki wierszy. W latach 1974 - 1992 przebywał na emigracji, m.in. w USA i Francji, gdzie zyskał spore uznanie jako pisarz. Po powrocie do Rosji zaangażował się w działalność polityczną. Był jednym z założycieli Partii Narodowo-Bolszewickiej, którą do dziś kieruje. W roku 2001 oskarżony o nielegalne posiadanie broni w celu wszczęcia akcji terrorystycznych znalazł się w więzieniu; po dwóch latach został oczyszczony z większości zarzutów i wypuszczony na wolność. Autor takich książek jak: "Dniewnik nieudacznika", "Istorija jego sługi", "Disciplinarnyj sanatorij". W Polsce ukazała się jego pierwsza, debiutancka powieść "To ja - Ediczka" (2005).



EDUARD LIMONOW
Tekst główny artykułu z wydania 186/2007-10-27 ze strony 14
"EUROPA" Numer 186/2007-10-27, strona 14

tell a friend :: comments 0


"WN": Kaczyński pozwoli Tuskowi porozumieć się z Rosją?

Posted by admin on 2007-11-12 14:44:41 CET

Czy polski prezydent pozwoli swojemu premierowi porozumieć się z Rosją? - pyta moskiewski dziennik "Wriemia Nowostiej".

Gazeta podkreśla, że "nowy rząd wyraźnie obiera kurs na poprawę stosunków z sąsiadami - Niemcami i Rosją, a także na konstruktywną współpracę w ramach Unii Europejskiej".

"Wriemia Nowostiej" zauważa, że "szerokim echem odbiło się ogłoszenie nowej strategii prowadzenia polsko-rosyjskich rozmów na temat embarga na import produkcji mięsnej z Polski, wprowadzonego przez Rosję przed dwoma laty". "Przyszły minister rolnictwa Marek Sawicki oświadczył, że nowy rząd poprze propozycję zaproszenia rosyjskich inspektorów (weterynaryjnych) do polskich zakładów mięsnych bez warunków wstępnych, ponieważ są sygnały, iż Rosjanie gotowi są wyjść Polsce naprzeciw" - pisze dziennik.

"Wriemia Nowostiej" przypomina, że dotychczas Warszawa żądała, aby Rosja wcześniej bezwarunkowo uchyliła swoje embargo.

Gazeta odnotowuje też, iż w odróżnieniu od rządu Jarosława Kaczyńskiego, "który troskę o eksport polskiego mięsa do Rosji przełożył na barki Unii Europejskiej", "nowa władza chce prowadzić rozmowy bezpośrednio z Moskwą, nie widząc w tym szkody dla interesów narodowych".

"Za to szkodę taką natychmiast zauważyła Anna Fotyga, która wciąż jest ministrem spraw zagranicznych. Oznajmiła ona, że stanowisko Polski w sprawie embarga Rosji na polską żywność nie uległo zmianie" - pisze "Wriemia Nowostiej".

Dziennik wskazuje, że "pani Fotydze wróży się wpływowe miejsce w prezydenckiej kancelarii, co - w jej rozumieniu - pozwoli jej forsować dotychczasową politykę".

Swój materiał "Wriemia Nowostiej" tytułuje: "Trudny chleb Donalda Tuska".

tell a friend :: comments 0


Rosja zwleka z wizami dla obserwatorów OBWE na wybory do Dumy

Posted by admin on 2007-11-12 14:43:20 CET

Rosyjskie władze zwlekają z wydaniem wiz obserwatorom Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), którzy chcą przyjechać do Rosji, aby monitorować grudniowe wybory do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu.

Według cytowanej w poniedziałek przez rosyjskie media rzeczniczki podlegającego OBWE Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) Urdur Gunnarsdottir, obserwatorzy nie mogą uzyskać wiz w rosyjskich ambasadach.

Gunnarsdottir nie wyklucza, że jeśli sytuacja ta w najbliższych dniach nie ulegnie zmianie, to wysłannicy OBWE zrezygnują z misji w Rosji. MSZ Federacji Rosyjskiej tłumaczy, że zwłoka z wydaniem wiz ma charakter "techniczny" - przedstawiciele ODIHR nie wystąpili o akredytację przy Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) FR.

"Dla otrzymania wizy przez obserwatora międzynarodowego niezbędne jest przedstawienie akredytacji przy CKW Rosji. ODIHR zostało o tym poinformowane w momencie kierowania doń zaproszenia" - oświadczył rzecznik rosyjskiego MSZ Andriej Kriwcow, którego przytacza agencja Interfax.

Kriwcow dodał, że wraz z zaproszeniami strona rosyjska wysłała druki, które obserwatorzy powinni wypełnić, aby uzyskać akredytację przy CKW FR. "Druki te można też znaleźć na stronie CKW Rosji w Internecie" - zauważył rzecznik rosyjskiego MSZ.

Pierwszą grupę obserwatorów - 20 osób - OBWE zamierzała skierować do Rosji natychmiast po otrzymaniu zaproszeń. Jednak rosyjskie ambasady odmówiły wystawienia im wiz, argumentując to brakiem odpowiednich instrukcji.

Wybory do Dumy odbędą się 2 grudnia. CKW Rosji wysłała zaproszenia dla obserwatorów z zagranicy dopiero 31 października. Ograniczyła przy tym liczbę obserwatorów do 400 osób. Przebieg wyborów będzie mogło monitorować zaledwie 70 obserwatorów z OBWE.

Na poprzednie wybory do niższej izby parlamentu Rosji, które odbyły się w 2003 roku, władze w Moskwie zaprosiły 1200 obserwatorów z zagranicy, w tym ponad 400 z samej OBWE.

Międzynarodowi obserwatorzy wyborów interesują się nie tylko przebiegiem samego głosowania, ale także przestrzeganiem demokratycznych norm we wszystkich fazach kampanii wyborczej, łącznie z procedurą zgłaszania kandydatów, rejestrowaniem list partyjnych i agitacją w mediach.

W innych krajach Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) obserwatorzy z zagranicy pracują zwykle 1,5 miesiąca.

tell a friend :: comments 0


Ukraińskie statki zbierają mazut w Cieśninie Kerczeńskiej

Posted by admin on 2007-11-12 14:42:08 CET

Cztery ukraińskie statki walczą z ogromną plamą mazutu, który wyciekł do wód Cieśniny Kerczeńskiej z przełamanego na pół rosyjskiego tankowca "Wołganieft- 139" - poinformował premier Ukrainy Wiktor Janukowycz.

Służby ratunkowe ukraińskiego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych zauważyły mazut również na ukraińskim brzegu Cieśniny Kerczeńskiej, łączącej Morze Czarne z Morzem Azowskim, gdzie doszło do katastrofy.

- Plama mazutu, która zbliżyła się do terytorium Ukrainy, płynie obecnie w inną stronę. Czy dopłynie do Rosji, do Gruzji czy Turcji, trudno obecnie przewidzieć - powiedział Janukowycz na konferencji prasowej w Kijowie.

Dodał, że akcja oczyszczania Cieśniny Kerczeńskiej jest utrudniona przez złą pogodę; w regionie od dwóch dni trwa sztorm.

Z tankowca "Wołganieft-139" wyciekło do wód Cieśniny Kerczeńskiej co najmniej 1,3 tys. ton mazutu. Niektóre źródła mówią o 2 tys. ton paliwa. Rosyjskie władze określiły wyciek jako "katastrofę naturalną".

Ogółem w następstwie sztormu, w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej zatonęło pięć jednostek, a kilka innych osiadło na mieliźnie.

tell a friend :: comments 0


Agencja Fitch: Euro 2012 wyzwaniem dla infrastruktury

Posted by admin on 2007-11-12 14:39:26 CET

Zorganizowanie Euro 2012 jest dla Polski wielką szansą, ale także "operacyjnym wyzwaniem" związanym z modernizacją infrastruktury transportu - stwierdziła agencja Fitch Ratings w raporcie opublikowanym w poniedziałek.

Sprawdzianem stopnia przygotowania Polski i Ukrainy nie będą stadiony, lecz transport, zważywszy, iż miasta, które chcą być gospodarzami niektórych rozgrywek, już teraz ledwo sobie radzą z normalnym obciążeniem ruchem ulicznym, a z powodu rozgrywek muszą liczyć się z jego jeszcze większym natężeniem.

Raport przewiduje, iż zasadniczą trudnością będzie przełamanie administracyjnych i politycznych przeszkód.

"Biurokracja jest nie od dziś krytykowana za opieszałość w ustalaniu ram publicznych przetargów i niewielką liczbę projektów mających na celu poprawę efektywności jej funkcjonowania. Jest to wyrazem braku koordynacji pomiędzy różnymi instytucjami publicznymi odpowiadającymi za podejmowanie decyzji" - napisano w raporcie.

"Mimo przyjęcia w 2005 r. ustaw o partnerstwie sektora publicznego z prywatnym i silnego zainteresowania polskim rynkiem przez zagraniczne firmy ze względu na jego potencjał, tylko nieliczne projekty (typu partnerstwa obu sektorów - PAP) osiągnęły, jak dotąd, stadium realizacji" - dodają autorzy raportu.

Fitch zauważa, iż wprawdzie rząd przyjął ostatnio specjalną ustawę mającą na celu dotrzymanie terminu Euro 2012 dotyczącą w szczególności procedury zamówień publicznych związanych z budową stadionów, ale nie ma ona zastosowania do sektora transportu publicznego, w którym prawną regulację zamówień pozostawiono bez zmian.

Ta właśnie okoliczność jest źródłem obaw autora raportu Nicolasa Painvina, który sądzi, iż "bez dramatycznego przyspieszenia" infrastruktura transportu niezbędna dla przygotowania europejskich mistrzostw może nie być gotowa na czas. Fitch zauważa też, iż w przeszłości rząd polski był krytykowany za powolną absorpcję funduszy unijnych.

tell a friend :: comments 0


Atak zimy w Europie - są już pierwsze ofiary

Posted by admin on 2007-11-12 10:49:43 CET

Do Europy podczas weekendu zawitała zima z niezwykle silnymi wiatrami w Alpach i lodowatymi temperaturami w Europie Środkowej. Z powodu chłodu zmarło czterech bezdomnych w Rumunii. W Polsce śnieg sypie w Małopolsce, na Śląsku i Podkarpaciu przestanie padać dopiero w nocy lub rano. Śnieżyce przeszły też nad Świętokrzyskiem - informuje RMF FM.


W Zakopanem leży już 14 centymetrów białego puchu, a w niektórych partiach gór – blisko metr.

W Tatrach rozpoczęły się już akcje ratunkowe. Ratownicy TOPR-u wyruszyli po turystę, którego koledzy zostawili pod Zawratem. Ratownicy mają kontakt telefoniczny z turystą, mężczyzna jednak nie może sam schodzić z powodu zamieci śnieżnej i ciemności. W jego stronę wyruszyło czterech ratowników. W Austrii meteorolodzy panujące tam w niedzielę warunki określili jako zdarzające się raz na 30-50 lat. W Alpach w ciągu 48 godzin spadło do 150 cm śniegu.

W Styrii w sobotę na oblodzonej drodze doszło do wypadku, w którym zginął 17-letni chłopak, a w kraju związkowym Salzburg w wypadku z powodu złych warunków drogowych zmarła kobieta.

W niedzielę w Austrii nadal padał śnieg. Burgenlandię i Wiedeń okryła kilkucentymetrowa warstwa śniegu. Wszędzie opady i wichury spowodowały utrudnienia w ruchu drogowym. Podmuchy wiatru wiejącego z prędkością do 90 km/h wyrządziły spore straty.

We wschodniej części Alp szwajcarskich już w piątek spadło do 140 cm śniegu, a w zachodnich - do 70 cm. Powyżej 2000 metrów wysokości występuje zagrożenie lawinowe.

W Rumunii nadejście zimowych chłodów spowodowało w nocy z sobotę na niedzielę śmierć czterech bezdomnych w wieku 40-69 lat, którzy zmarli z wychłodzenia w portowej Konstancy i dwóch innych miejscowościach. Temperatury spadły tam do minus sześciu stopni Celsjusza.

Trzy porty, zamknięte wieczorem w sobotę z powodu silnych wiatrów, w niedzielę zostały otwarte. Wichury spowodowały liczne przerwy w dostawach elektryczności w kilkudziesięciu wsiach w południowo-wschodniej części Rumunii.

Górskie drogi w tym kraju i sąsiedniej Bułgarii były podczas weekendu w dużej mierze nieprzejezdne.

Na południu Czech z powodu silnego wiatru i obfitych opadów śniegu około setki gospodarstw domowych zostało na krótko pozbawionych prądu. Najwięcej awarii, których główną przyczyną były zwalone drzewa, wydarzyło się w rejonie Czeskich Budziejowic.

W całej Grecji w sobotę szalały wichury. Wiatr, osiągający na wybrzeżach prędkość do 100 km na godzinę i fale trzymetrowej wysokości, zalewające zacumowane w portach łodzie, spowodowały w niedzielę zawieszenie połączeń promami z wyspami na Morzu Egejskim. Północ kraju nawiedziły ulewne deszcze, a w górach spadł pierwszy zimowy śnieg.

Pierwszy śnieg w Piotrkowie

tell a friend :: comments 0


Znaleziono ofiary sztormu na Morzu Czarnym

Posted by admin on 2007-11-12 10:47:26 CET



W Cieśninie Kerczeńskiej, łączącej Morze Czarne i Morze Azowskie, znaleziono ciała czterech osób w kamizelkach ratunkowych. Niewykluczone, ze są to marynarze z zatopionego wczoraj rosyjskiego statku "Nachiczewań". Poszukiwania 8 marynarzy, którzy wczoraj zaginęli trwały całą noc.


Wczoraj w wyniku silnego sztormu w Cieśninie Kerczeńskiej i Morzu Czarnym zatonęło 5 statków towarowych, a kilka osiadło na mieliznach. Wieczorem w Cieśninie Kerczeńskiej poszedł na dno statek towarowy "Kowiel". Wcześniej wskutek zatonięcia tankowca "Wołganieft" przewożącego ponad 4 tysiące ton mazutu, do morza dostało się ponad tysiąc ton tego paliwa. Zatonęły również dwa statki z siarką "Nachiczewań" i "Wolnogorsk". Jednostka "Izmaił" załadowana metalowym złomem zatonęła w okolicy ukraińskiego portu Sewastopol na Morzu Czarnym.

Mówi się o poważnej katastrofie ekologicznej, spowodowanej wyciekiem mazutu.

tell a friend :: comments 0


Rosyjska prasa o tragedii w Cieśninie Kerczeńskiej

Posted by admin on 2007-11-12 10:46:09 CET



Rosyjskie gazety na pierwszych stronach informują o wczorajszej tragedii w Cieśninie Kerczeńskiej i na Morzu Czarnym. W wyniku sztormu zatonęło tam 5 statków, a kilka wpłynęło na mielizny.

"Komsomolskaja Prawda" pisze, że "region znalazł się na granicy katastrofy ekologicznej". Pod wodą znalazły się statki przewożące siarkę i mazut. Likwidacja następstw przedostania się paliwa do morza ma w najlepszym wypadku zająć kilka miesięcy.

Chemik Lew Fiodorow stwierdził w wywiadzie dla rządowej "Rossijskoj Gaziety", że zatopiona siarka nie przedstawia większego niebezpieczeństwa dla otoczenia. Fiodorow zwrócił jednocześnie uwagę, że port Kawkaz w którym zatonęły dwa statki z siarką został wybudowany w zeszłym roku. Uczony dodał, że z jego budową śpieszono się, zapominając o bezpieczeństwie transportu surowca.

Dziennik "Izwiestia" pisze, że ze wstępnych informacji wynika, iż "winnymi mogą okazać się kapitanowie i właściciele statków". W gazecie czytamy, że informacja o nadciągającym sztormie była przekazana dwukrotnie, ale została zignorowana.

tell a friend :: comments 0


Ukraina: prawie 2,5 tysiąca miejscowości bez prądu

Posted by admin on 2007-11-12 10:44:41 CET

Prawie 2,5 tysiąca miejscowości bez prądu, pozrywane dachy, setki połamanych drzew i zatopione statki - to bilans weekendowego załamania pogody, jaki przedstawiły w poniedziałek ukraińskie służby porządkowo-ratownicze.

Szalejące wiatry i padający na przemian śnieg z deszczem największe szkody poczyniły w południowo-wschodnich regionach kraju. Najgorsza sytuacja panuje na Krymie oraz w obwodach mikołajowskim, chersońskim, dniepropietrowskim i zaporoskim. Wiejący z prędkością 30 metrów na sekundę wiatr pozrywał tam linie energetyczne i uszkodził dziesiątki obejść i domów.

Na Morzu Czarnym, w okolicach Sewastopola, trwa akcja ratownicza; morskie służby ratownicze poszukują tam 15 członków załogi gruzińskiego statku "Izmail", który zatonął w niedzielę podczas sztormu. O katastrofie poinformowało dwóch członków załogi, którym udało się dopłynąć do brzegu. Ukraińskie statki biorą także udział w akcji ratowniczej na Morzu Azowskim. W ciągu ostatniej doby sztorm uszkodził tam siedem jednostek.

tell a friend :: comments 0


Zachodnia Ukraina. Od Czerniowiec do Chocimia

Posted by admin on 2007-11-12 08:12:19 CET

Piotr Janczarek

Przez lata kulturę i klimat duchowy Bukowiny tworzyli Ukraińcy, Niemcy, Żydzi, Polacy, Rumuni. Warto zobaczyć, co zostało z tamtych czasów



Był jeszcze mrok, gdy pociąg ze Lwowa wjechał na stację w Czerniowcach. Okazały budynek dworca skądś już znamy. Jeśli rację miał Bohumil Hrabal, pisząc, że Europa Środkowa jest tam, gdzie można odnaleźć bliźniaczo do siebie podobne dworce z czasów CK Monarchii, to jesteśmy w centrum Europy. Przedmieście stolicy Bukowiny tonęło w ciemnościach, ale centrum miasta było jasno oświetlone. Reflektory wydobywały z ciemności najciekawsze elementy architektoniczne secesyjnych kamienic.

Nazajutrz zwiedzamy miasto poczynając od jego najstarszej części - z placu Fontanny ulicą Alejchema idziemy od centrum w kierunku dworca kolejowego i Prutu.

Okolice placu Fontanny przed II wojną zamieszkiwali niezamożni Żydzi. Ci, którym się powiodło, przenosili się w górę miasta, przyjmując język niemiecki za ojczysty. Wąskie uliczki dzielnicy żydowskiej zabudowano parterowymi domkami i skromnymi kamienicami, nadając jej wygląd typowego galicyjskiego sztetla. Po Wielkiej Synagodze z 1850 r. zostały tylko mury, teraz jest tu fabryka.

Ulica Ruska biegnie w górę - opuszczamy "galicyjskie" miasteczko i jego dziurawe chodniki, by znaleźć się gdzieś na pograniczu środkowej Europy i Bałkanów. Krętymi, brukowanymi uliczkami pędzą samochody, przechodnie podążają w różnych kierunkach, dźwigając torby, walizki, worki. Nad całym tym chaosem górują charakterystyczne "skręcone" kopuły soboru św. Mikołaja z 1939 r., który architekturą nawiązuje do rumuńskiej królewskiej cerkwi w Curtea de Arges. Z obszernego artykułu w gablocie przed wejściem dowiadujemy się, jak rozpoznać masonów i nie wpaść w ich sidła... We wnętrzu oświetlonym mnóstwem świec oglądamy bogato zdobiony ikonostas oraz ikony przedstawiające Chrystusa i świętych.

Prawie po sąsiedzku stoi cerkiew ormiańska z drugiej połowy XIX w., zbudowana w stylu romańsko-gotyckim na planie greckiego krzyża (obecnie sala muzyczna), a przy ul. Ruskiej grekokatolicka cerkiew Zaśnięcia Marii Panny z 1820 r. Warto też zobaczyć sobór katedralny Ducha Świętego z połowy XIX w. wzorowany na soborze św. Izaaka w Sankt Petersburgu.

Idąc w kierunku Głównej zostawiamy za sobą "bałkańsko-ruskie" Czerniowce, by znaleźć się w centrum środkowoeuropejskiego miasta. Jego śródmieście wypełnia niespotykany na Zachodniej Ukrainie (poza Lwowem) zespół XIX- i XX-wiecznych kamienic w stylu wiedeńskiej secesji. To pamiątki z czasów dynamicznego rozwoju Czerniowiec w drugiej połowie XIX i na początku XX w. Złote czasy zapoczątkowało powstanie autonomicznej Bukowiny i włączenie miasta do europejskiej sieci kolejowej.

Najbardziej reprezentacyjna ulica - Kobylańskiej (dawniej Pańska lub Herrengasse) - zamieniła się w deptak. Sporo tu eleganckich sklepów, "wiedeńskich" kawiarni i księgarń. W jednej z nich kupujemy wspomnienia Jana Badeniego z podróży do Czerniowiec w latach 90. XIX w. ("W Czerniowcach: wrażenia z kilkudniowej wycieczki", Anczyc i Spółka 1892) wydane ponownie przez ukraińskie wydawnictwo Zołoti Litawri po ukraińsku i polsku. Współcześni mieszkańcy są dumni z przeszłości miasta, dlatego bardzo popularne są albumy z dawnymi fotografiami. Jaką nazwę nosiła ulica, którą idziemy, i jak dawniej wyglądała, dowiemy się z plakatów na ulicach, placach i w parkach.

Mijając deptak, wychodzimy na wprost ratusza z połowy XIX w. Dzięki uprzejmości strażnika zwiedzamy salę obrad rady miejskiej z portretami znamienitych obywateli Czerniowiec: generałów, kosmonautów, działaczy partyjnych. Wspinamy się też na wieżę ratusza. W książce Badeniego odnajdujemy ilustrację przedstawiającą tłum wiwatujący po wyborze na burmistrza Antoniego Kochanowskiego. Zawiązała się wtedy wielka koalicja wyborcza Polaków, Niemców, Żydów i Rusinów (jak nazywano wówczas Ukraińców) przeciw Rumunom. Burmistrzem został Polak, a jego zastępcą Niemiec Józef Rott. Kochanowski, który rządził miastem w latach 1866-74 i 1887-1905, dobrze zapisał się w pamięci potomnych, do dziś istnieje ulica jego imienia, a niedawno na fasadzie sąsiadującej z ratuszem kamienicy odsłonięto poświęconą mu pamiątkową tablicę.

***

Niezwykły urok zawdzięcza miasto wielonarodowemu niegdyś charakterowi. W 1918 r., kiedy Bukowina weszła w skład Rumunii, w Czerniowcach mieszkało ponad 40 tys. Niemców i Żydów, po blisko 15 tys. Polaków i Ukraińców oraz ponad 13 tys. Rumunów. Począwszy od 1944 r., kiedy Bukowina Północna znalazła się w granicach Związku Radzieckiego, w Czerniowcach zaczyna przeważać ludność ukraińska. Nieliczna mniejszość żydowska spotyka się w Żydowskim Domu Ludowym, secesyjnej kamienicy z 1908 r. Po Niemcach pozostał m.in. neogotycki kościół Serca Jezusowego oraz Dom Niemiecki w stylu niemieckiego renesansu. Warto zwrócić uwagę na okazały secesyjny budynek dawnego uniwersytetu, niegdyś najdalej wysuniętej na Wschód niemieckojęzycznej uczelni wyższej. Szukając polskich pamiątek, docieramy do Domu Polskiego z popiersiem Adama Mickiewicza oraz kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego z końca XVIII w.

Spośród wielu budowli w centrum duże wrażenie wywarł na nas gmach teatru z 1905 r., a szczególnie jego fasada z popiersiami, m.in. Williama Szekspira i Ryszarda Wagnera. Wspaniale prezentuje się też neobarokowe foyer. Interesujący jest monumentalny Rumuński Pałac Narodowy zbudowany w stylu konstruktywistycznym.

Najwspanialszym zabytkiem jest jednak Pałac Metropolitów Bukowińskich, dziś państwowy uniwersytet im. Jurija Fedkowicza. Dawna rezydencja biskupia składa się z trzech budynków zwieńczonych kopułami zamykających wewnętrzny dziedziniec. Wzniesiono ją w połowie XIX w. z inicjatywy władz austriackich dla cerkwi prawosławnej. Pełne przepychu wnętrza można oglądać tylko z przewodnikiem. W kasie przy bramie można kupić bilety (5 hrywien) i poczekać na przewodnika.

Na koniec zwiedzamy cmentarz przy ul. Zełenej. Wielka nekropolia to świadectwo wielonarodowej przeszłości miasta, znajdują się tu grobowce niemieckie, polskie, rumuńskie i ukraińskie. A po drugiej stronie ulicy duży cmentarz żydowski. Synagoga jest zniszczona, ale grobowce zachowały się w dobrym stanie. Niezwykle okazałe są pomniki prawników, lekarzy, urzędników i przedsiębiorców.

***

Jadąc do Chocimia leżącego jeszcze na Bukowinie, na pograniczu z Podolem, zatrzymujemy się w Ridkiwcy (dawna Rarańcza). W 1915 r. polscy legioniści odparli tu atak rosyjskich wojsk. Na cmentarzu odnajdujemy pomnik i zaniedbaną żołnierską mogiłę. Dobrze zachował się napis na pomniku w języku polskim i rumuńskim.

Cztery kilometry dalej we wsi Toporiwka znajduje się jeden z najciekawszych zabytków Bukowiny - mołdawska cerkiew św. Eliasza z 1560 r. Niezwykle wyglądają grube mury niewielkiej cerkwi z małymi okienkami (mogła pełnić także funkcje obronne). Mężczyzna koszący trawę wokół cerkwi otwiera nam drzwi, możemy więc zajrzeć i do wnętrza. Są tu ikony i freski z różnych epok oraz pięknie haftowane ręczniki, którymi na Ukrainie zdobi się wnętrza świątyń, kapliczki i krzyże nagrobne. W Toporiwce znajduje się również kaplica rzymskokatolicka, w której modlą się nieliczni już Polacy.

Wreszcie docieramy do Chocimia. W samym miasteczku nie ma nic ciekawego, więc lepiej od razu pojechać do twierdzy. Chocimska forteca, choć zapisała się w polskiej historii głównie dzięki wspaniałym zwycięstwom hetmanów Jana Karola Chodkiewicza (1621 r.) i Jana Sobieskiego (1673 r.) nad Turkami, przez dłuższy okres swej świetności strzegła granic imperium osmańskiego. Rozbudowana przez Turków w XVIII w. (starostwo chocimskie nie weszło w skład Austrii) wygląda imponująco w otoczeniu potężnych murów. Zachowały się baszty i brama wjazdowa. Na dziedzińcu stoi m.in. pałac komendanta oraz koszary z kaplicą (zachowały się XVI-wieczne freski). Urządzono tu wystawę poświęconą zwycięstwu polskich i kozackich wojsk nad Turkami w 1621 r. Warto wejść na pobliskie wzgórze, z którego rozciąga się wspaniały widok na twierdzę i Dniestr.

Wracając do Czerniowiec, z okien samochodu podziwiamy wielkie sady owocowe. Bukowina w sierpniu pachnie dojrzałymi melonami, papryką i domowym winem. Wszystkie te przysmaki można kupić na przydrożnych straganach.


Warto wiedzieć

• Dojazd pociągiem z Przemyśla o godz.18.15 z przesiadką we Lwowie - bilet w obie strony ok. 130 zł. Z Przemyśla kursuje również autobus

• Noclegi: hotel Bukovyna - dwójka 173 hrywny, za pół nocy połowa ceny, www.hotel.cv.ua

• Dobre jedzenie - Jak w Domu, ul. Ruska 24, obiad - ok. 15 hrywien

• Wynajęcie taksówki na cały dzień - ok. 250 hrywien, bilet trolejbusowy - 50 kopiejek

• Melony na przydrożnym straganie - ok. 3 hrywien, piwo w lokalu - 3-5, espresso - 5-10

• 1 hrywna - ok. 0,58 zł

W sieci

www.guide.cv.ua

www.cv.ua

tell a friend :: comments 0


Miron Sycz doradzi w sprawach ukraińskich

Posted by admin on 2007-11-12 08:08:51 CET



Propozycję objęcia funkcji eksperta rządu ds. ukraińskich poseł Platformy Obywatelskiej dostał w ubiegłym tygodniu od Donalda Tuska.

To naturalna propozycja - mówi Miron Sycz.
Znam osobiście m.in. prezydenta Ukrainy, dobrze orientuję się w potrzebach i problemach Ukraińców.

Sycz zapowiada, że jeśli obejmie tę funkcję, będzie dążył przede wszystkim do zbliżenia gospodarek Unii Europejskiej i Ukrainy. - Rozwój gospodarczy przełoży się także na stosunki polityczne i międzyludzkie. Możemy także podpowiadać, jakich błędów unikać, wprowadzając reformy - mówi poseł PO.


Źródło: Gazeta Wyborcza Olsztyn

tell a friend :: comments 0


Sunday, November 11 2007

Dwie katastrofy morskie u wybrzeży Krymu

Posted by admin on 2007-11-11 20:28:25 CET

Do dwóch katastrof morskich doszło na Morzu Czarnym w okolicach Krymu. Szalejący tam sztorm zatopił przed południem zmierzający z Ukrainy do Syrii statek "Izmail". Kilka godzin wcześniej fale wyrzuciły na brzeg rosyjską jednostkę "Wiera Wołoszyna".

O katastrofie "Izmaila" poinformowali dwaj członkowie jego załogi, którym udało się dopłynąć do brzegu w Sewastopolu. Los pozostałych 15 marynarzy jest nieznany. Uratowani nie znają języka angielskiego, co utrudniało ustalenie nazwy i bandery jednostki. Obecnie przebywają oni w szpitalu.

Statek "Wiera Wołoszyna", który płynęła z Rumunii do Rosji, został wyrzucony na brzeg w rejonie krymskiego miasta Sudak. Członkom załogi nic się nie stało. Sztorm na Morzu Czarnym daje się we znaki nie tylko marynarzom. Cierpią także mieszkańcy obwodów południowo-wschodniej Ukrainy. Silne wiatry i deszcze łamią drzewa, zrywają dachy domów i linie energetyczne - poinformowało Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy.

Trudne warunki pogodowe panują na prawie całym obszarze Ukrainy. W Kijowie już niemal dobę sypie gęsty śnieg, który ze względu na dodatnią temperaturę szybko topnieje.

tell a friend :: comments 0


"Katastrofa naturalna" na Morzu Czarnym

Posted by admin on 2007-11-11 20:27:29 CET

Trzynastu członków załogi rosyjskiego tankowca, który podczas sztormu przełamał się na pół na redzie rosyjskiego portu Kaukaz, zostało zdjętych z pokładu i jest bezpiecznych.

Z tankowca "Wołganieft-139" wyciekło do wód Cieśniny Kerczeńskiej, łączącej Morze Azowskie i Morze Czarne, co najmniej 1,3 tys. ton mazutu. Niektóre źródła mówią o 2 tys. ton paliwa. Rosyjskie władze określiły wyciek jako "katastrofę naturalną". Według agencji ITAR-TASS większa część paliwa opadła na dno.

W chwili katastrofy marynarze znaleźli się w części rufowej statku, która nie zatonęła. Sterując pracą silnika i manewrując kotwicą ekipa po kilku godzinach zdołała dopłynąć do mielizny. Fale dochodziły w tym czasie do sześciu metrów wysokości. Władze portowe zapewniły, że wszyscy marynarze zostali zdjęci z pokładu i są bezpieczni. Wybudowany w 1978 roku tankowiec, który wiózł ponad cztery tysiące ton mazutu, znajdował się w drodze z portu Azow w południowej Rosji do ukraińskiego portu Kercz na Krymie.

Mniej więcej w tym samym czasie w pobliżu portu Kaukaz zatonął rosyjski statek z siarką. Dziewięcioosobową załogę uratowano. Kilka godzin później w tym samym miejscu zatonął kolejny rosyjski statek z takim samym ładunkiem - podała agencja Interfax. Trzech marynarzy uratował ukraiński statek, los kolejnych ośmiu nie jest znany.

"W sumie z powodu sztormu na Morzu Czarnym uszkodzonych zostało siedem statków" - powiedział wiceszef Federalnej Służby ds. Kontroli Środowiska Naturalnego (Rosprirodnadzoru) Oleg Mitwol.

tell a friend :: comments 0


Obchody święta niepodległości przed Grobem Nieznanego Żołnierza

Posted by admin on 2007-11-11 20:26:06 CET

Na Placu Piłsudskiego w Warszawie przed Grobem Nieznanego Żołnierza w południe rozpoczęły się główne uroczystości z okazji Święta Niepodległości.


Odbędzie się uroczysta odprawa wart, przemówienie ma wygłosić Zwierzchnik Sił Zbrojnych, prezydent Lech Kaczyński.

W uroczystości uczestniczy m.in. prezydent Litwy Valdas Adamkus, desygnowany w premiera Donald Tusk, lider PSL Waldemar Pawlak, prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, przedstawiciele parlamentu, członkowie rządu, generalicja, duchowieństwo, kombatanci oraz harcerze.Przed Grobem Nieznanego Żołnierza zostaną złożone wieńce. Przewidziana jest także defilada wojskowych pododdziałów, szwadronu kawalerii oraz orkiestry reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Po defiladzie żołnierze przemaszerują do Muzeum Wojska Polskiego.

Niezwykły labirynt na Placu Teatralnym

Na Placu Teatralnym w Warszawie z okazji Święta Niepodległości można wziąć udział w fabularnej grze symulacyjnej w formie labiryntu. Nosi ona nazwę "Droga do niepodległości".
Kierownik Działu Edukacyjnego w Muzeum Historii Polski Małgorzata Żaryn zapowiada, że w labiryncie czekają liczne zadania i niespodzianki, na przykład przejście przez okopy. Labirynt jest podzielony na okresy historyczne. Każdy z nich jest w innym kolorze. Można wcielić się w rolę konspiratora lub przechodnia. Aby zostać tym pierwszym, trzeba zdać specjalny test.

"Droga do niepodległości" rozpoczyna się w 1795 roku i kończy w 1918.W grze można wziąć udział od 11.00 do 19.00 w namiocie Muzeum Historii Polski rozstawionym na Placu Teatralnym. Wstęp jest bezpłatny.


Silne pragnienie wolności zaszczepione w polskich duszach

Ten, w którym bije prawdziwe polskie serce świadom jest ceny polskiej wolności, która przyszła w listopadowy dzień 1918 roku - mówił arcybiskup Sławoj Leszek Głódź podczas mszy św. odprawionej w Święto Niepodległości - w warszawskiej katedrze praskiej w intencji Ojczyzny.
Jak podkreślił, były powstania narodowe okupione nie tylko śmiercią na polach bitewnych, ale także katorgą, Sybirem, emigracją, utratą mienia, przekreśleniem życiowych szans i możliwości.

- Powtarzało się to niemal w każdym pokoleniu. Było niezwykłym przykładem, jak to pragnienie wolności zaszczepione w polskich duszach było silne, jak nieśmiertelny nurt wolności nie dał się okiełznać, zatrzymać w biegu - powiedział abp Głódź.Według niego, wzrastanie do wolności realizowało się w XIX wieku, nie tylko w powstańczych zrywach, także w wielkim wymiarze narodowej kultury, która kształtowała polską tożsamość i spajała naród.

- Więcej, stawała się większą siłą od zewnętrznych potęg, także tych, które doszły do głosu w XX wieku - wieku totalitaryzmów komunistycznych i faszystowskich, które chciały nasz naród zniszczyć, pozbawić podmiotowości, oderwać od jego korzeni - zaznaczył abp Głódź.

Podkreślił, że w dniu Święta Niepodległości myślimy z wdzięcznością o tych, "którzy tę polską kulturę, oświatę, tożsamość nieśli pod chłopskie strzechy i do robotniczych osiedli: emisariuszach ojczyzny, nauczycielach »ojczystych praw«, realizatorach wielkiego programu wychowania ku Polsce, podjętego w ostatniej dekadzie XIX wieku, także przez kształtujący się wtedy ruch narodowy".

Jak dodał, ten program wychowywania zaprocentował w latach wojny 1920 roku.

- To przecież wtedy polski chłop i polski robotnik powiedział swoje zdecydowane: "nie", programowi społecznej rewolucji niesionemu przez Armię Czerwoną. Pozostał przy "prawach ojczystych", w żołnierskich szeregach obronił ojczyznę - zaznaczył abp Głódź.

- Wiemy, że żadne społeczeństwo nie jest jednością, że obok heroizmu jest i zaprzaństwo, że obok wysiłku ducha pojawia się miałkość pogodzenia się z codziennością, a obok pragnienia zmiany serwilizm i uległość - zauważył abp.

Ale, jak zaznaczył, ważne jest to, co bierze górę, co zwycięża, co formuje najistotniejszy bieg ludzkiej historii.

- Zwyciężył ten nurt najmocniejszy: polska nadzieja, która zawierzyła Bogu, która Jego obecność odnalazła w polskim losie, która to polskie "być" doprowadziła na brzeg wolności - mówił.

Nawiązując do bohaterów walki o Niepodległość: żołnierzy Września 1939, Polskiego Państwa Podziemnego, Powstania Warszawskiego, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, powojennego podziemia antykomunistycznego, abp Głódź podkreślił, że to dobrze, iż w ostatnich latach udało się oddać sprawiedliwość ich czynom, zlikwidować wiele białych plam historii.

Zaapelował też do młodzieży, aby niesieli sztandar wysoko, "nie tylko na stadionach, ale wszędzie - w Rembertowie, Legionowie, Londynie i Brukseli".

- Niech to państwo demokratyczne dobrze służy narodowi. I niech ci, których naród - w systemie wyborczym - obrał do rządzenia państwem polskim pamiętali, że są z narodu wzięci, do służby narodowi powołani - apelował.

Wzywając do służby narodowi, a nie tylko partiom, z których pochodzą, abp Głódź podkreślił, że "partie mijają i odchodzą".

- Bo Polska nie jest własnością tego czy innego Polaka, tego czy innego obozu, ani nawet jednego pokolenia - mówił hierarcha.

Zdaniem abpa Głódzia, jest złą sytuacja, kiedy polskie życie publiczne dominuje bezpardonowy konflikt, kiedy rzeczowe argumenty, zastępuje ekwilibrystyka słowna, polemiczna sztuka dla sztuki, brak szacunku dla partnera innej opcji.

- Kiedy kurczy się obszar wspólnego działania dla nadrzędnego dobra, kiedy gdzieś gubi się poczucie współodpowiedzialności, poczucia wspólnoty, braterstwa ludzi, których wybrano na służbę wspólnocie narodu - mówił arcybiskup.

Msza była transmitowana przez TVP Polonia.

tell a friend :: comments 0


Koledzy z Pierwszej Brygady

Posted by admin on 2007-11-11 20:22:10 CET

11 Listopada: opowieść o twórcy najpopularniejszej pieśni Polski międzywojennej



Rok 1917, zima. Front włoski. “W południowym Tyrolu na nowym San Domingo, zapomniani, czy na banicję skazani przez własne społeczeństwo, niezrozumiani od początku, opuszczeni do końca, z uczuciem pustki, zawodu i szalonej goryczy w piersiach, dzierżyliśmy sztandar niepodległości, sztandar walki” – opowiadał później o tym czasie 26-letni wówczas obywatel austriacki, podporucznik Andrzej Tadeusz Hałaciński.

Walczyli w trudnych warunkach: mróz, burze śnieżne, lawiny. Linie frontu przebiegały przez alpejskie szczyty. Straty były ogromne po obu stronach, austrackiej i włoskiej.


A.T. Hałaciński pierwszy z lewej w szeregu siedzących

Podporucznik Hałaciński postanowił w końcu spełnić obietnicę daną rok wcześniej kapitanowi Stefanowi “Zielanowi” Zielińskiemu – i napisać słowa do popularnej melodii granej chętnie przez wojskowe orkiestry. Prawdopodobnie był to marsz

M. D. Tomnikowskiego “Pieried razlukoj” (“Przed rozstaniem”), do którego nuty odnalazł w latach 90. badacz polskiej pieśni hymnicznej prof. Wojciech J. Podgórski.

Uwięzieni w Alpach żołnierze potrzebowali pieśni dla podtrzymania ducha. Ginęli na nie swojej wojnie. I było im tym trudniej, że poznali już smak wolności: w sierpniu 1914 r. brali udział w marszu z parku sportowego Oleandry w Krakowie do Kielc. Wkroczyli do tego miasta 12 sierpnia jako Pierwsza Kompania Kadrowa. Na czele stał Józef Piłsudski. W grudniu formacja zyskała miano Pierwszej Brygady i pod tą nazwą przeszła do historii.

“Żebracza nuta”

Co robili w zimowe wieczory na froncie włoskim? Pewnie wspominali dwa lata służby w Legionach, zmarłych kolegów, bitwy.

Wspominał też Hałaciński, który służył w 5. Pułku Piechoty Legionów. Za obronę pozycji nazwanych – z szacunku dla obrońców – Polskim Laskiem lub Redutą Piłsudskiego pod Kostiuchnówką w lipcu 1916 r. otrzymuje srebrny krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari. Nie sam, odznaczenie trafia też do sierżanta Jana Sadowskiego. To ich plutony odpierały ataki rosyjskiej piechoty i obroniły redutę.

Od tej pory Hałaciński nie rozstaje się nigdy z legitymacją z numerem 6571 potwierdzającą to odznaczenie. Dwadzieścia kilka lat później okaże się to bardzo ważne gdy przyjdzie identyfikować jego zwłoki, odnalezione w zbiorowym grobie, w lasku koło Smoleńska.
Ale na razie jest rok 1917. Po tzw. kryzysie przysięgowym i rozwiązaniu Legionów Hałaciński zostaje – w ramach represji – wcielony do armii austriackiej. Wraz z kolegami z Pierwszej Brygady trafia na najgorszy odcinek: do Tyrolu.

Mieli poczucie krzywdy, potrzebę buntu i szukali słów, by to wyrazić. A Hałaciński był towarzyski, lubił pisać. Niestety, był też kompletnie niemuzykalny. W drodze ze Spormagiore do Trattori koledzy musieli mu nieustannie nucić melodię, której nie potrafił zapamiętać.

Jest grudzień 1917 r., Terlago koło Trydentu. Kapitan Józef Olszyna-Wilczyński organizuje wieczór zakrapiany winem. Hałaciński śpiewa wtedy po raz pierwszy dwie zwrotki swojej pieśni. Po latach powie: “Z pewnym trudem skonstruowałem z pamięci obie zwrotki, które koledzy z zapałem powtarzali, a kolega »Zielan« zawzięcie utrwalał na papierze”.

Pierwsze słowa brzmiały: “Legiony to żebracza nuta...”.

Pieśń zaczęła krążyć po frontach I wojny. Natomiast jej autor nie miał już ochoty walczyć w austriackim mundurze: ucieka z frontu włoskiego i przedziera się do Warszawy. Niestety, ktoś donosi. W więzieniu wojskowym na placu Saskim Hałaciński pisze dalej. W maju 1918 r. powstaje zwrotka zaczynająca się od słów: “Umieliśmy w ogień zapału...”.

“Żołnierska buta”

Po wyjściu na wolność Hałaciński wstępuje do Polskiej Organizacji Wojskowej. W listopadzie 1918 r. uczestniczy w rozbrajaniu oddziałów austriackich, po czym obejmuje dowództwo batalionu zapasowego w Radomiu. W 1919 r. zostaje oficerem informacyjnym Dowództwa Okręgu Generalnego Warszawa.

To ważny rok w jego życiu. W stolicy poznaje Zofię Świerczewską, pobierają się. Będą mieć troje dzieci: pierwsze, Wanda, umiera na szkarlatynę; potem na świat przychodzi Przemysław, po 12 latach Bogumił.

Często się przeprowadzają. Po wojnie polsko-bolszewickiej Hałaciński pracuje w polskim konsulacie w Berlinie. Później, po przejściu w stan spoczynku, zostaje starostą w Brzesku i Okocimiu, następnie notariuszem w Łucku. Ma już stopień podpułkownika.

Nie przestaje pisać. Drukuje w wileńskim piśmie “Reduta”, w “Kurierze Wileńskim” i tygodniku “Na Straży” (dostaje wyróżnienia literackie).

Jednak prawdziwą popularność przynosi mu dopiero sprawa w sądzie polubownym o ustalenie autorstwa utworu znanego już wówczas jako pieśń “My, Pierwsza Brygada”.

Środowisko legionistów orientowało się, że to on jest autorem. Podczas pierwszego zjazdu legionistów w Krakowie noszono go na ramionach w kawiarni Jama Michalika, a weterani odśpiewali mu “Pierwszą Brygadę”.

Jednak oficjalnie aż do 1925 r. nie przyznawał się, że pieśń jest jego dziełem. “Z bezpretensjonalnej piosenki żołnierskiej stała się hasłem, symbolem. Przestałem czuć się jej właścicielem, stałem się jednym z tej grupy ludzi, z tego obozu, który zrobił z niej swą pieśń sztandarową. Stała się własnością ogółu i zapragnąłem, by taką bezimienną własnością ogółu pozostała” – pisał na łamach “Polski Jutrzejszej” w 1928 r.

Rzeczywiście, podczas zjazdu legionistów w Lublinie, 10 sierpnia 1924 r., zaintonował ją sam Piłsudski i podniósł do miana hymnu legionowego.

Marszałek mówił wówczas: “Dziękuję panom za najdumniejszą pieśń, jaką kiedykolwiek Polska stworzyła”. Użył liczby mnogiej, bo pewnie uważał ją za zbiorowy dorobek.

I rozpoczął nowy rozdział w jej historii.

“Nie chcemy już od was uznania”

Jako oficjalny hymn Legionów utwór zaczyna mieć wielu ojców. Jej autorstwo przypisują sobie m.in. chorąży 1. Pułku Artylerii Legionów Kozar-Słobódzki oraz legionista z 6. batalionu 1. Brygady Tadeusz Biernacki. Według jednej z wersji pieśń bazowała na utworze “Legiony to są Termopile”, a jej autorem miał być lwowski poeta i śpiewak Ludwik Hnatowicz, który poległ w 1915 r.

Najaktywniejszy okazał się Biernacki: w 1924 r. został przyjęty przez Piłsudskiego jako autor pieśni. On i jego świadkowie twierdzili, że pisał ją w 1917 r. w drodze z Modlina do obozu internowania w Szczypiornie i po wyjściu na wolność w 1918 r.

Spór stał się w środowisku tak gorący, że Piłsudski polecił zbadać sprawę.

Na pierwsze zebranie sądu polubownego Biernacki nie przyprowadza świadków, na drugie nie przychodzi. W 1926 r. wydaje natomiast własnym sumptem broszurę, w której opisuje dzieje pieśni i powtarza, że to on ją napisał.

Sprawa ciągnie się latami, głównie na łamach prasy. W 1928 r. Bolesław Mieszkowski udowadnia w “Polsce Jutrzejszej”, że autorem jest Hałaciński. Ten w kolejnym numerze zamieszcza “List otwarty do Związku Literatów w Warszawie”, w którym prosi o zbadanie sprawy. Wtedy też po raz pierwszy publicznie przyznaje się do napisania następującego tekstu:

Legiony to – żebracza nuta,
Legiony to – ofiarny stos,
Legiony to – żołnierska buta,
Legiony to – straceńców los.

My, Pierwsza Brygada,
Strzelecka gromada,
Na stos
Rzuciliśmy swój życia los,
Na stos, na stos!

Nie chcemy już od was uznania
Ni waszych mów, ni waszych łez
Skończyły się dni kołatania
do waszych dusz
J... was pies!

W 1937 r. Hałaciński składa w Wojskowym Biurze Historycznym w Warszawie dokumentację (60 stron maszynopisu) swego autorstwa, popartą oświadczeniami świadków, m.in. gen. Olszyny-Wilczyńskiego, płk. Glutha-Nowowiejskiego, płk. Broniowskiego i mjr. Zielana-Zielińskiego.

Wyrok sądu przyznaje mu autorstwo trzech pierwszych zwrotek i refrenu, natomiast Biernackiemu sześciu dalszych zwrotek. Których? Pieśń ma już wtedy tyle wersji, że rozstrzygnięcie, jakie są tymi właściwymi, wydaje się niemożliwe.

Wyrok zapadł w 1939 r.; od tego czasu obaj, Hałaciński i Biernacki, występują w śpiewnikach jako współautorzy.

“Na stos”

Ale w 1939 r. wszyscy żyją już czymś innym. W Europie szykuje się kolejna wojna. Jej ofiarami staną się także bohaterowie tej historii.

Tadeuszowi Biernackiemu udaje się przeżyć. Służy w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Po wojnie zostaje pozbawiony przez władze komunistyczne obywatelstwa polskiego. Umiera w 1974 r. w Szwajcarii.

Andrzej Tadeusz Hałaciński zostaje zmobilizowany w sierpniu 1939 r. Otrzymuje przydział na komendanta miasta Kowla. Przypina szablę do pasa i szybko żegna się z rodziną. Potem przychodzi od niego jeden list. Pisze, że jest w niewoli sowieckiej, ale za to z kolegami z Pierwszej Brygady. Zapewne chodziło mu o przyjaciela Jana Sadowskiego, z którym był pod Kostiuchnówką.
Żona pali list na kilka dni przed wywózką do Kazachstanu 14 kwietnia 1940 r.

Zofia Hałacińska nie przeżyła wojny. Zmarła w 1943 r. w kazachskim Kustanaju.

Kiedy wiosną 1940 r. wraz z 6-letnim synem jechała w bydlęcym wagonie na Wschód, nie wiedziała, że od kilku dni jest wdową: jej męża wywieziono z Kozielska rankiem 9 kwietnia. Był wśród 212 oficerów, którzy zginęli w nocy z 9 na 10 kwietnia na uroczysku Kozie Góry, zwanym dziś lasem katyńskim. Wcześniej w tym kierunku wyjechał major Sadowski. Obu zidentyfikowano trzy lata później po legitymacjach Virtuti Militari.

Dokumenty, pamiętniki i notatniki wydobyte z grobów katyńskich badała specjalna komisja, a później historycy. Z pamiętników odnalezionych w Katyniu wynika, że w niewoli Hałaciński dalej pisał i organizował wieczory poezji. 28 listopada podporucznik Dobiesław Jakubowicz zanotował informację o “ciekawym wieczorze wspomnień ppłk. Hałacińskiego”, a podporucznik Zbigniew Przystasz dopisze w swoich notatkach przy tym nazwisku: “10 dni”. Prawdopodobnie oznacza to ukaranie bohatera wieczoru karcerem.

Wiersze dedykuje kolegom i ofiarowuje jako prezenty. Kartki z nimi trzymają w kieszeniach mundurów, płaszczy. Odnaleziono je po ekshumacji w 1943 r. Przepisane ręcznie utwory trafią do Krakowa, gdzie pracownicy Państwowego Instytutu Medycyny Sądowej przepiszą je z kartek, przesiąkniętych zapachem rozkładających się ciał. To dowody zbrodni.

Zespołem kieruje dr Jan Zygmunt Robel, który część protokołów wysłał do Londynu jeszcze za niemieckiej okupacji.

W liście pułkownika Radwana-Pffeiffera (prezesa koła żołnierzy 5. Pułku Piechoty Legionów w Anglii) do Jana Ciałowicza z 1959 r. czytamy: “W sprawie A. Hałacińskiego (...) nie wiemy, aby coś drukował. Interesował się bardzo życiem literackim. Pisał wiersze raczej dorywczo. Jest autorem pieśni »My, Pierwsza Brygada«, którą napisał w 1917 w Tyrolu, będąc w armii austriackiej. Z natury był usposobienia sentymentalnego, lirycznego. Charakter miał nieustępliwy, szczególnie w sprawach polskości, co można uznawać za nacjonalizm nieprzejednany. Przekonań lewicowo-postępowych. Zginął zamordowany przez bolszewików w Katyniu. Przebywając w Starobielsku, był kilkakrotnie karany przez władze obozowe za podtrzymywanie ducha wśród jeńców”.

Przez wiele lat po wojnie “Pierwsza Brygada” jest zakazana. Tak jak prawda o Katyniu.

Młodszy syn Hałacińskiego (i mój ojciec) po wojnie wraca z Kazachstanu do Polski. Rodzina i brat ukrywają przed nim prawdę o śmierci ojca. Boją się.

Kiedy osiąga pełnoletność, dostaje w prezencie “Ilustrowany Kurier Polski” z 18 kwietnia 1943 r., “gadzinówkę” drukowaną za zgodą władz niemieckich. Na pierwszej stronie informacja o grobach katyńskich i zdjęcie zmasakrowanej głowy gen. Smorawińskiego. Na drugiej stronie: zdjęcie legitymacji Virtuti Militari z rozmazanym profilem mężczyzny w mundurze.

Obok informacja, że w Gniezdowie pod Smoleńskiem znaleziono zwłoki generałów Bohatyrewicza, Smorawińskiego i pułkownika Hałacińskiego.

Przechowuje tę niemiecką “gadzinówkę” do dziś.

tell a friend :: comments 0


Wileńskie obchody Święta Niepodległości

Posted by admin on 2007-11-11 20:17:02 CET

W Święto Niepodległości Polski setki osób przybyły na wileński cmentarz na Rossie, gdzie w grobie matki marszałka Józefa Piłsudskiego spoczywa jego serce.


Tradycyjnie przy płycie marszałka, przy której wartę honorową pełnili polscy kombatanci i harcerze, kwiaty w południe złożyli przedstawiciele polskiej placówki dyplomatycznej, polskich organizacji społecznych, placówek oświatowo-kulturalnych, uczniowie polskich szkół, polscy turyści.

"Świętując ten dzień, dajemy wyraz naszej miłości do ojczyzny, do jej historii i kultury. W tym szczególnym miejscu na wileńskiej Rossie składamy hołd pamięci twórcom niepodległości, tysiącom żołnierzy, często bezimiennym, którzy przeleli krew w walce o wolność" - powiedział charge d'affaires ambasady polskiej, Andrzej Kupiec, przemawiając do zebranych na Rossie.Zaznaczył, że tegoroczne obchody Święta Niepodległości Polski mają szczególny charakter. "Dziś bowiem, po raz pierwszy w historii, Polska i Litwa obchodzą to święto wspólnie. Dziś w Warszawie prezydenci Lech Kaczyński i Valdas Adamkus wspólnie biorą udział w głównych obchodach tego święta" - podkreślił Kupiec.

Z cmentarza na Rossie uczestnicy wileńskich obchodów Święta Niepodległości udali się do kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej. Wzięli udział w mszy świętej, podczas której harcerze ze Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie, z okazji 95-lecia harcerstwa na Wileńszczyźnie i 100-lecia skautingu, złożyli wotum dziękczynne w postaci srebrnego ryngrafu.

Okolicznościowe apele i akademie odbyły się w niedzielę w wielu miejscowościach Wileńszczyzny, która jest zamieszkana w większości przez Polaków. W miejscowości Punżanki, odległej od Wilna o 40 km, gdzie znajduje się kaplica-grobowiec gen. Daniela Konarzewskiego i jego rodziny, w niedzielę została odprawiona msza święta, podczas której zbierano pieniądze na remont tej kaplicy.

Daniel Konarzewski był uczestnikiem czterech wojen: rosyjsko- japońskiej, I światowej, polsko-ukraińskiej i polsko- bolszewickiej. W roku 1920 jako dowódca I dywizji strzeleckiej bronił Warszawy przed bolszewikami. Od roku 1928 był pierwszym wiceministrem spraw wojskowych oraz szefem administracji armii II Rzeczypospolitej.

Wileńskie obchody Święta Niepodległości Polski zakończy w środę koncert w Filharmonii Wileńskiej w wykonaniu laureata XV Międzynarodowego Koncertu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina Rafała Blechacza.

tell a friend :: comments 0


Prezydent odznaczył "żołnierzy wyklętych"

Posted by admin on 2007-11-11 20:15:16 CET

Prezydent Lech Kaczyński odznaczył, w Święto Niepodległości, przywódców niepodległościowych, antykomunistycznych grup zbrojnych. Pośmiertnie Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski odznaczeni zostali "Łupaszka", "Huzar" i "Młot".


Krzyż Komandorski OOP otrzymali żołnierze AK, działacze "Solidarności" i ROPCiO. Odznaczeni zostali dotychczasowy dowódca Marynarki Wojennej adm. Roman Krzyżelewski i Edward Pietrzyk, były dowódca Wojsk Lądowych, który po zakończeniu służy wojskowej w stopniu generała broni, został wiosną br. ambasadorem w Iraku. Amb. Pietrzyk został niedawno poważnie ranny w zamachu w Bagdadzie.

Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski prezydent odznaczył mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę", uczestnika kampanii wrześniowej, żołnierza ZWZ-AK, dowódca 5. Wileńskiej Brygady AK. Ze swymi podkomendnymi walczył na Wileńszczyźnie, Białostocczyźnie, Warmii i Mazurach i na Pomorzu z Niemcami, partyzantami litewskimi i radzieckimi, a po wojnie nękał MO i SB. Aresztowany w 1948 roku w Zakopanem "Łupaszka" został w 1950 skazany na śmierć przez sąd wojskowy. Wyrok wykonano w 1951 roku. W latach 90. Izba Wojskowa Sądu Najwyższego unieważniła ten wyrok.

Kazimierz Kamieński, pseudonim "Huzar", przeszedł szlak bojowy od granicy pruskiej do bitwy pod Kockiem. Dostał się do niewoli niemieckiej, z której uciekł. Od listopada 1939 był w konspiracji ZWZ-AK. Po wejściu oddziałów ZSRR przeprowadzał akcje bojowe przeciw UB i MO, zabijał sowieckich kolaborantów i żołnierzy. W grudniu 1947 stoczył zwycięską bitwę w Łapach z obławą KBW. W 1952 roku w drodze prowokacji UB zwabiony do warszawy i aresztowany. Skazany na sześciokrotną karę śmierci. Stracony w Białymstoku w 1953 roku.

Władysław Łukasiuk "Młot" próbował stawiać opór oddziałom radzieckim wkraczającym na Podlasie, uczestniczył w akcjach przeciw okupacji niemieckiej. W 1946 roku jego oddział przeszedł pod rozkazy "Łupaszki". Oddział "Młota" odbijał z rąk NKWD aresztowanych Polaków, zabijał żołnierzy i funkcjonariuszy NKWD, PPR i konfidentów. Zginął w 1949 w niewyjaśnionych okolicznościach, według niektórych źródeł, został zabity z zemsty wskutek nieporozumienia.

Prezydent odznaczył także Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą OOP weteranów armii gen. Andersa, żołnierzy "Łupaszki", "Huzara" i "Młota" oraz innych oddziałów niepodległościowego podziemia.

Prezydent Lech Kaczyński podkreślił, że "nie jest szczęśliwy", iż polscy żołnierze muszą uczestniczyć w wielu niebezpiecznych misjach m.in. w Iraku czy Afganistanie. Dodał jednak, że taka służba jest konieczna.

- Wolałbym, żeby tak nie było. Świat współczesny jest taki jaki jest, a nie taki, jakim chcielibyśmy by był i taka służba jest konieczna - zaznaczył prezydent.

Zapewnił też, że niedzielne uroczystości związane z Świętem Niepodległości - w tym wręczanie odznaczeń państwowych za wybitne zasługi dla niepodległości Polski, są kontynuacją polityki, którą podjął przed dwoma latami - "przywracania pamięci, oddawania honoru" tym, którzy walczyli o wolność ojczyzny.

- O nikim nie będziemy zapominać, będziemy kontynuować tę politykę budowania pamięci, prawdziwych autorytetów - oświadczył.

Zapewnił ponadto, że dopóki będzie prezydentem, będzie korzystał ze swoich uprawnień do przywracania pamięci zarówno o bohaterach ostatnich kilkudziesięciu lat, jak i tych, "którzy dziś reprezentują nasz kraj, często z bronią w ręku, w najtrudniejszych okolicznościach".

tell a friend :: comments 0


obchody Święta Niepodległości w Żytomierzu

Posted by admin on 2007-11-11 20:05:42 CET

Mszą św. w katedrze uczczono 10 listopada w Żytomierzu Święto Niepodległości Polski. Uroczystej Eucharystii przewodniczył bp Jan Purwiński, ordynariusz diecezji kijowsko-żytomierskiej.

W homilii bp Purwiński przypomniał, że w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku pomogła wielka wiara i miłość narodu polskiego do Boga i bliźniego. Wskazał na wielkich świętych Polaków: św. Maksymiliana Marię Kolbe, który budził ducha patriotyzmu w narodzie, a oddając swoje życie za ojca rodziny w Oświęcimiu dał przykład heroicznej miłości bliźniego; św. Stanisława Kostkę, który mimo młodego wieku zrozumiał wartość cnót Bożych i nadprzyrodzonych i tym zasłużył sobie na chwałę nieba i św. Rafała Kalinowskiego, który za swój patriotyzm został zesłany na Sybir, a po powrocie jako zakonnik służył Bogu i ludziom w zakonie karmelitańskim.

Biskup przywołał również postaci świętych naszych czasów: sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego oraz sługi Bożego papieża Jana Pawła II.

Hierarcha zachęcał zgromadzonych, aby "budowali swoje życie na wartościach chrześcijańskich, które stanowią korzenie i moralny fundament narodu polskiego ". W sposób szczególny wskazał na cnotę miłości. "Jak często nam brakuje tej miłości, a co za tym idzie zgody, solidarności " - zaznaczył biskup i wyraził żal z powodu nieporozumień i podziałów, jakie istnieją wśród żytomierskiej Polonii.

W Mszy św. uczestniczył m. in. Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Łucku, Tomasz Janik.

Kolejnym punktem obchodów Święta Niepodległości w Żytomierzu, był okolicznościowy koncert w budynku Filharmonii Żytomierskiej. Pierwotnie mieścił się w nim teatr, którego twórcą i długoletnim dyrektorem był wybitny polski pisarz Ignacy Kraszewski, który ponad 20 lat swojego życia związał z Żytomierzem.

Konsul generalny RR w Łucku, Tomasz Janik, wyraził nadzieję, że następne obchody Święta Niepodległości Polski, żytomierska Polonia będzie obchodziła razem w jednym miejscu, zjednoczona i solidarna.

Podczas koncertu zabrzmiały utwory Stanisława Moniuszki i Fryderyka Chopina. Polskie pieśni śpiewał m. in. Chór Katedralny, "Poleskie Sokoły " oraz dziecięce "Dzwoneczki ".

Organizatorem uroczystości z okazji 89. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości był Obwodowy Związek Polaków na Ukrainie pod przewodnictwem pani Wiktorii Laskowskiej-Szczur.

Źródło: KAI

tell a friend :: comments 0


Katastrofa ekologiczna: zatonęło kilka siedem z trującymi substancjami

Posted by admin on 2007-11-11 20:04:20 CET

Podczas silnego sztormu na Morzu Czarnym przełamał się na pół jeden rosyjski tankowiec a drugi zerwał się z kotwicy i dryfuje po cieśninie Kereczeńskiej. W pobliżu portu Kaukaz zatonęły też dwa statki z siarką. Do morza wyciekło nawet do 1300 ton Mazutu. Według Federalnej Służby ds. Kontroli Środowiska Naturalnego w sumie do tej pory zostało uszkodzonych bądź zatonęło siedem jednostek


Statek osiadł na mieliźnie niedaleko Kabardinki, 30 kilometrów na południowy wschód od Noworosijka Fot. REUTERS TV REUTERS

Tankowiec "Wołganieft-139", stojący na redzie portu Kaukaz, podczas silnego sztormu przełamał się na pół. Około 1.300 ton mazutu wyciekło w niedzielę rano z rosyjskiego tankowca do wód Cieśniny Kerczeńskiej, łączącej Morze Azowskie i Morze Czarne. Według agencji ITAR-TASS większa część paliwa opadła na dno. Akcja ratunkowa utrudniona była przez złe warunki atmosferyczne. Tankowiec, który wiózł cztery tysiące ton mazutu, znajdował się w drodze z portu Azow w południowej Rosji do ukraińskiego portu Kercz na Krymie. W akcji ratunkowej brały udział trzy holowniki- dwa rosyjskie i jeden ukraiński. Akcję ratunkową utrudnia sztorm ale wyciek mazutu został już zahamowany. 13-osobowa załoga jest bezpieczna, władze zapewniły, że marynarze zostali już zdjęci z pokładu. W chwili katastrofy marynarze znaleźli się w części rufowej statku, która nie zatonęła. Sterując pracą silnika i manewrując kotwicą ekipa po kilku godzinach zdołała dopłynąć do mielizny.

Inny statek, barka "Diemietra" z trzema tysiącami ton mazutu zerwała się z kotwicy i dryfuje po Cieśninie Kerczeńskiej.

Przedstawiciel rosyjskiej agencji ochrony środowiska uznał wypadek za katastrofę ekologiczną.

W rosyjskim porcie Kaukaz, na styku mórz Czarnego i Azowskiego zatonęły dwa statki z dwoma tysiącami ton siarki każdy. Dziewięcioosobowa załoga jednego okrętu została uratowana. Trzech marynarzy z drugiej jednostki uratowano, los pozostałych ośmiu jest nieznany.

Statki toną i osiadają na mieliźnie

U wybrzeżu Krymu doszło też do dwóch innych wypadków: sztorm zatopił przed południem zmierzający z Ukrainy do Syrii statek "Izmail", a kilka godzin wcześniej fale wyrzuciły na brzeg rosyjską jednostkę "Wiera Wołoszyna".

O katastrofie "Izmaila" poinformowali dwaj członkowie jego załogi, którym udało się dopłynąć do brzegu w Sewastopolu. Los pozostałych 15 marynarzy jest nieznany. Uratowani nie znają języka angielskiego, co utrudniało ustalenie nazwy i bandery jednostki. Obecnie przebywają oni w szpitalu.

Statek "Wiera Wołoszyna", który płynęła z Rumunii do Rosji, został wyrzucony na brzeg w rejonie krymskiego miasta Sudak. Członkom załogi nic się nie stało.

Natomiast w ukraińskim Sewastopolu zatonął rosyjski statek - 2 marynarzy zginęło, los jednego nie jest znany. W okolicy portu Noworosyjsk na mieliźnie osiadły dwa statki - turecki i gruziński, jeden z nich to najpewniej "Izmail".

Ciężkie warunki pogodowe na Ukrainie

Sztorm na Morzu Czarnym daje się we znaki nie tylko marynarzom. Cierpią także mieszkańcy obwodów południowo-wschodniej Ukrainy. Silne wiatry i deszcze łamią drzewa, zrywają dachy domów i linie energetyczne - poinformowało Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy.

Trudne warunki pogodowe panują na prawie całym obszarze Ukrainy. W Kijowie już niemal dobę sypie gęsty śnieg, który ze względu na dodatnią temperaturę szybko topnieje.

tell a friend :: comments 0


Gruzja: Burdżanadze rozmawiała z przedstawicielami opozycji

Posted by admin on 2007-11-11 11:33:38 CET

Przewodnicząca gruzińskiego parlamentu Nino Burdżanadze spotkała się z liderami opozycji, by przedyskutować możliwość zniesienia stanu wyjątkowego - podali uczestnicy rozmów.

Dawid Gamkrelidze z partii Nowa Prawica powiedział agencji AFP, że w czasie spotkania była mowa "o stanie wyjątkowym, o tym, że państwo powinno go znieść tak szybko, jak to możliwe, o tym, że powinna być respektowana wolność prasy, i o ramach prawnych dla rozwiązania kryzysu".

Według niego, w konsultacjach uczestniczyli także była minister spraw zagranicznych Salome Zurabiszwili, deputowana Partii Konserwatywnej Kacha Kukawa i Dawid Usupaszwili z Partii Republikańskiej.

2,5-godzinne rozmowy były pierwszym spotkaniem opozycji z przewodniczącą Burdżanadze, reprezentującą otoczenie prezydenta Micheila Saakaszwilego.

Termin wieczornego spotkania ustalono w czasie rozmów opozycji z przedstawicielami władz, które odbyły się kilka godzin wcześniej w siedzibie zwierzchnika gruzińskiego prawosławia patriarchy- katolikosa Ilii II.

Zurabiszwili skrytykowała władze, mówiąc, że chcą tylko "dialogu dla samego dialogu, by poprawić za granicą swój wizerunek".

Gruziński parlament jednogłośnie zatwierdził w piątek wprowadzenie przez Saakaszwilego stanu wyjątkowego w całym kraju na 15 dni. Stan wyjątkowy ogłoszono w środę wieczorem, po fali masowych protestów, których uczestnicy domagali się ustąpienia prezydenta.

W czwartek szef państwa ogłosił, że przedterminowe wybory prezydenckie odbędą się 5 stycznia.

tell a friend :: comments 0


Nie ciągnijmy Ukrainy do NATO

Posted by admin on 2007-11-11 11:28:33 CET


Rozmowa z Richardem Pipesem

Jeśli Europa chce robić coś antyrosyjskiego, niech to robią Francuzi czy Niemcy. Byle nie Polacy - mówi Richard Pipes

Marcin Wojciechowski: Twierdzi pan, że Polska nie powinna flirtować z Ukrainą, by nie drażnić Rosji. Bliski sojusz Warszawy z Kijowem jest jednym z fundamentów polskiej polityki zagranicznej od kilkunastu lat. Jak to pogodzić?

Prof. Richard Pipes: Nie mam nic przeciwko polskiej współpracy z Ukrainą. Chodzi mi o to, by nie agitować w sprawie wejścia Ukrainy do NATO. To bardzo niemądre. Dla Rosjan suwerenność Ukrainy jest trudna do przyjęcia. Tysiąc lat temu Ruś powstała jako państwo w Kijowie. Dziś na Ukrainie mieszka 10-12 mln Rosjan. Kiedyś Rosja pogodzi się z utratą Ukrainy. Dziś jednak dla Moskwy jest nie do przyjęcia, by Ukraina weszła do NATO.

Z sondaży wynika, że dla większości Rosjan NATO wciąż jest organizacją wrogą. Rosjanie nie rozumieją, dlaczego po rozwiązaniu Układu Warszawskiego NATO nadal istnieje i nawet się poszerza. Wystarczy, że do Sojuszu weszły Polska, Czechy, kraje bałtyckie. Rosjanie nie potrafią zaakceptować członkostwa Ukrainy w NATO. To może rozbudzić w Rosji straszliwy nacjonalizm, szowinizm i agresję wobec Zachodu.

Czy da się wspierać demokratyczne i europejskie aspiracje Ukrainy, nie drażniąc Rosji?

- Wejście Ukrainy do Unii Europejskiej nie przeszkadzałoby Rosji, bo Unia to więzi gospodarcze i kulturowe. Tylko współpraca wojskowa Ukrainy z Zachodem jest dla Kremla nie do przyjęcia.

Czy Polska powinna zrezygnować ze ścisłej współpracy z Ukrainą w duchu najlepszych tradycji wielonarodowej I Rzeczypospolitej?

- To są iluzje, które nie mają sensu. Piłsudski działał w takim duchu. Napadł na Ukrainę w 1920 r., by ją oddzielić od bolszewickiej Rosji. Ale na Ukrainie nie doszło do żadnego propolskiego powstania. Skutek był taki, że na początku wojny polsko-bolszewickiej rząd radziecki otrzymał ogromne poparcie rosyjskich nacjonalistów. Rosja zjednoczyła się przeciwko Polsce, niezależnie od sympatii pro- czy antybolszewickich.

Nikt dziś nie chce odbudowywać Polski od morza do morza. Chodzi o czerpanie z naszych najlepszych tradycji, a nie o odbudowę imperium. To Rosjanie traktują dawne koncepcje dosłownie.

- Trzeba rozumieć ich lęki. Rosjanie nie rozumieli amerykańskiej wrażliwości na to, że Kuba nie może zostać radziecką bazą nuklearną. Dla Waszyngtonu było to nie do przyjęcia. Według doktryny prezydenta Jamesa Monroe pochodzącej jeszcze z początku XIX w. obcy nie powinni się mieszać w sprawy Ameryki Północnej i Południowej. Trzeba rozumieć, że Rosjanie mają podobną wrażliwość.

Czy należy pozwolić Rosjanom decydować nie tylko w kwestii Ukrainy, ale też np. nowych członków Unii, będących kiedyś w Układzie Warszawskim? Rosja wyraźnie chce wpływać na tę część Europy poprzez swą politykę energetyczną.

- Trzeba uniezależnić się od rosyjskiej ropy i gazu. Rosja próbuje szantażować Europę za pomocą swoich surowców. Jedynym sposobem uniknięcia szantażu jest dywersyfikacja dostaw w oparciu np. o Norwegię, Algierię, rozwój energii atomowej. Doskonale to rozumiał prezydent Ronald Reagan, którego byłem doradcą. Reagan sprzeciwiał się budowie gazociągu jamalskiego, bo czuł, że Rosja wykorzysta go w przyszłości do szantażu przeciw Europie. Europa wtedy nie rozumiała amerykańskich obiekcji.

Czy Polska robi dziś dobrze, protestując przeciw budowie gazociągu bałtyckiego?

- Budowa tego gazociągu jest nieprzyjemna dla Polski, ale porównywanie jej do nowego paktu Ribbentrop-Mołotow nie ma sensu. Teraz nie ma groźby żadnej wojny. Można się co najwyżej delikatnie sprzeciwiać gazociągowi, bo osłabia on pozycję Polski.

A może lepiej przyłączyć się do budowy gazociągu? Czy Rosja może być partnerem Polski i Europy, czy też widzi się raczej w roli hegemona albo przeciwnika?

- Można próbować się przyłączyć. Mam pan jednak rację - trudno przekonać Rosję do współpracy. Rosja dużo lepiej czuje się jako hegemon lub rywal. To dlatego, że Moskwa wciąż uważa się za wielkie mocarstwo. Polska nie jest dla niej partnerem. Rosji trudno jest traktować Warszawę jako równego sobie.

Czyli jedyną szansą dla Polski w stosunkach z Rosją jest trwanie u boku wielkich?

- Zdecydowanie tak. Jeśli Europa chce robić coś antyrosyjskiego, niech to robią Francuzi, Niemcy, a nie Polacy.

Czy projekt budowy rurociągu znad Morza Kaspijskiego do Polski wspólnie z Azerbejdżanem i Ukrainą jest tak samo nie do przyjęcia dla Rosji jak wejście Ukrainy do NATO?

- Powstanie rurociągu jest możliwe, choć na pewno Moskwa nie będzie nim zachwycona. Ale będzie się musiała z nim pogodzić, bo nie grozi jej w żaden sposób militarnie. Jeśli chodzi o uniezależnienie się energetyczne od Rosji, Polska powinna robić swoje.

Bez antyrosyjskiego języka, bez szumnych deklaracji?

- Tak. Pewne rzeczy można robić. Można pomagać demokratycznym siłom na Ukrainie, ale nie traktować tego jak płachty na rosyjskiego byka. Trzeba zachowywać się delikatnie. A zwłaszcza nie mieszać się w kwestię wstąpienia Ukrainy do NATO.

Czy Ukraina dokona wyboru między Wschodem i Zachodem, czy też będzie państwem zawieszonym między dwoma modelami rozwoju?

- Wybór opcji prozachodniej będzie bardzo trudny. Rosja będzie się stale mieszała do spraw ukraińskich, tak samo zresztą, jak miesza się w sprawy wewnętrzne Gruzji. Rosjanom trudno pogodzić się z utratą tych dwóch państw. Azja Środkowa nie jest dla Rosji problemem, bo tam panują reżimy quasi-sowieckie. Białoruś też nie jest problemem. Rosja dość łatwo pożegnała się z państwami bałtyckimi. Ale nie może rozstać się z Ukrainą i Gruzją. Kijów musi prowadzić bardzo zręczną politykę wobec Moskwy, żeby Rosjanie nie czuli się zagrożeni.

Dziesięć lat temu jechałem nocnym pociągiem z Kijowa do Moskwy. W przedziale jechał ze mną Rosjanin, który stracił rękę w czasie walk z hitlerowcami na Ukrainie. Gdy na granicy weszła ukraińska kontrola graniczna, on się wściekł. Nie mógł zaakceptować, że te dwa państwa rozdziela granica. Taka postawa jest ogromnie rozpowszechniona w Rosji.

Na Ukrainie bardzo aktywni politycznie są dziś Amerykanie, zwłaszcza odkąd prezydentem został Wiktor Juszczenko.

- Gdybym nadal był doradcą Białego Domu, doradzałbym prezydentowi większą delikatność. W czasie wyborów poprzedzających pomarańczową rewolucję, które próbowano sfałszować, Ameryka działała słusznie. Ale na co dzień nie powinna się wtrącać ani w sprawy ukraińskie, ani ukraińsko-rosyjskie.

Czy można opierać prowadzenie polityki na historii?

- Na samej historii - nie, ale bez historii też nie można uprawiać polityki. Przeszłość trzeba rozumieć. Amerykanie krytykują Polaków, że są antyrosyjscy. Nie rozumieją polskiej wrażliwości, bo nie znają waszej historii.

W Polsce i krajach naszego regionu pojawia się jednak pokusa uprawiania polityki opartej wyłącznie na historii, tzw. polityki historycznej.

- Nie rozumiem, co znaczy słowo "wyłącznie". Historię trzeba znać - ale politykę prowadzi się na podstawie sytuacji obecnej. Historia konieczna jest jedynie do zrozumienia wrażliwości partnera na różne sprawy.

W Polsce polityka historyczna przeszkadza nie tylko w stosunkach z Rosją. Rząd Jarosława Kaczyńskiego budował stosunki z Berlinem, odwołując się głównie do pamięci o II wojnie światowej.

- Tego zupełnie uniknąć nie można. W czasie II wojny Niemcy robili w Polsce okropne rzeczy. Zabili 3 mln polskich Żydów i 3 mln polskich katolików. Zniszczyli Warszawę. Ślady tej wojny do dziś są widoczne w Polsce na każdym kroku. Berlin powinien to brać pod uwagę - i w pewnym stopniu zresztą bierze.

W Europie słychać jednak często głosy, że pamięć o wydarzeniach sprzed ponad 60 lat nie powinna rzutować na kwestie bieżące.

- Łatwo to mówić, ale trudniej zrobić. Oczywiście, istnieje Unia Europejska, Niemcy pojednali się z Francuzami, ale nie można całkiem zapomnieć o II wojnie światowej. Byłoby to nieludzkie.

Czy w XXI w. Rosja dokona wyboru pomiędzy światem cywilizacji zachodniej i azjatyckiej? Dziś Rosja gra na tym podziale, w pewnych kwestiach kokietuje jednych, w innych drugich. Czy w końcu opowie się wyraźnie za jedną albo drugą stroną?

- Przez całe stulecia Rosja uważała się za byt odrębny zarówno od Europy, jak i od Azji. Chodziło głównie o religię, która odgrywała wówczas dominującą rolę kulturotwórczą. Katolicka Europa była dla Rosji niemal tak samo obca jak muzułmańska czy buddyjska Azja. Rosjanie mieli przez wieki poczucie, że są bytem sui generis, czymś swoistym, unikalnym. Istnieje nawet teoria głosząca, że Rosjanie są Eurazjatami - na szczęście odgrywa ona rolę marginalną. Rosjanie nie czują się jednak do końca ani Europejczykami, ani Azjatami. I myślę, że to się nie zmieni przez wiele lat. 75 proc. Rosjan chce iść własną drogą, a nie z Europą.

Z drugiej jednak strony Rosjanie sami nie wiedzą, co znaczy "własna droga". Komunizm też był rodzajem własnej drogi, a w końcu został odrzucony.

Czy Zachód jest w stanie przeciągnąć Rosję na swoją stronę?

- To bardzo trudne. Jeśli chodzi o rosyjską inteligencję, to ona czuje się europejska. Ale to najwyżej 10 proc. społeczeństwa, bez większych wpływów. Znacząca większość Rosjan to potomkowie dawnych chłopów pańszczyźnianych. Jeszcze sto lat temu mieszkańcy wsi nie mieli poczucia, że są Rosjanami. Na pytanie: "Kim jesteś?" odpowiadali: "Prawosławny". To ich odróżniało od Europy.

Owszem, inteligencja, a nawet oligarchowie czują się częścią Europy, jeżdżą do europejskich kurortów. Ale wpływ Europy na rosyjskie masy jest niewielki. Moim zdaniem nie połączą się one z Europą ani kulturowo, ani politycznie.


Na początku lat 90. byłem dużo większym optymistą. Byłem gotów uwierzyć, że Rosja może być demokratyczna. Niestety, te nadzieje się nie spełniły.

Może to wina przywódców, a nie Rosjan?

- To wina narodu. Przywódcy zazwyczaj robią to, czego chcą ludzie. Sondaże pokazują, że prezydent Putin robi dokładnie to, czego chcą Rosjanie. On czyta sondaże i na tym opiera swą politykę. Może pojawić się ktoś na miarę Piotra Wielkiego, kto skierowałby Rosję na drogę ku Europie, ale byłoby to powierzchowne i mało skuteczne. Myśliciel współczesny Piotrowi pisał 300 lat temu, że cesarz pcha wóz narodowy w górę, a cały lud ciągnie go w dół. Na skutek rządów Piotra Rosja zeuropeizowała się, otworzyła na wysoką kulturę europejską, ale masy pozostały takie, jakie były. Dziś modernizacja narzucona odgórnie przyniosłaby taki sam skutek.

Nie mówiąc o tym, że metodami Piotra Wielkiego nie da się zbudować demokracji.

- Na to potrzeba czasu. Może Rosji kiedyś to się uda, ale nie w ciągu najbliższych 20-30 lat. Niestety.

* Richard Pipes - emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Harvarda. Był doradcą Ronalda Reagana ds. sowieckich i wschodnioeuropejskich. Światowy autorytet w dziedzinie historii Rosji, autor 24 książek na ten temat, m.in. monumentalnej trylogii: "Rosja carów", "Rewolucja rosyjska" i "Rosja bolszewików"


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Saturday, November 10 2007

Hołd ofiarom Katynia

Posted by admin on 2007-11-10 21:32:43 CET

Setki osób uczestniczyły w uroczystości ku czci ofiar zbrodni katyńskiej. Na Placu Piłsudskiego zebrali się członkowie ich rodzin, żołnierze i harcerze oraz wielu warszawiaków. Uroczyste odczytywanie nazwisk pomordowanych zakończył prezydent Lech Kaczynski.

Prezydent Lech Kaczyński odczytał w sobotę nazwiska 30 najmłodszych stopniem oficerów - ofiar zbrodni katyńskiej, którzy zostali pośmiertnie awansowani o jeden stopień. Prezydent zakończył w ten sposób rozpoczęte w piątek odczytywanie nazwisk ok. 14 tys. awansowanych żołnierzy.

Polska pamięta o swoich bohaterach
Uroczystości "Katyń - Pamiętamy. Uczcijmy Pamięć Bohaterów" trwały od piątku na warszawskim Placu Piłsudskiego. Ludzie zapalali znicze i ustawiali je na ziemi w kształt krzyża. Było ich tak wiele, że cały plac został zasnuty dymem.

Około godz. 5.45 na ciemnym jeszcze placu była tylko niewielka grupka osób, głownie członków Rodzin Katyńskich. Ale kiedy przerwane o północy odczytywanie nazwisk awansowanych żołnierzy podjął rano oficer Wojska Polskiego i na plac wkroczyła kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego - ludzi zaczęło przybywać
Przede wszystkim były to osoby oczekujące na wyczytanie nazwisk ich bliskich. - Już wczoraj przyjechałam z Przemyśla - powiedziała Zofia Rutkowska - i jestem bardzo wzruszona, że za chwilę zostanie wyczytane nazwisko mojego ojca, ppor. Bronisława Kluzy, który jest teraz awansowany na porucznika. Był nauczycielem, zginął w Katyniu. Szkoda, że ta uroczystość, ten wstrząsający apel, nie miał miejsca jednak kilkanaście lat wcześniej - dodała.

Wiele osób po wysłuchaniu anonsu o awansie bliskich składało swe wpisy do Księgi Pamięci. Chętnie oglądana jest też wystawa. Na planszach można zobaczyć zdjęcia oficerów, ich listy do rodzin, a także reprodukcje niemieckich plakatów z 1943 r., informujących o odkryciu w Katyniu masowych grobów z ciałami polskich oficerów.

W ramach dwudniowych uroczystości wyczytywane są nazwiska ponad 14 tys. oficerów zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Twerze, awansowanych pośmiertnie na wyższe stopnie wojskowe lub służbowe. Rozpoczął je w piątek wieczorem Lech Kaczyński nazwiskami najstarszych stopniem wojskowych.

Uroczystość zakończyła apelem pamięci i ekumeniczną mszą.


tell a friend :: comments 0


"Gazieta": "Katyń" nas pojedna

Posted by admin on 2007-11-10 21:15:12 CET

"Katyń, który nas pojedna" - tak "Gazieta" tytułuje relację z pierwszego w Rosji pokazu filmu Andrzeja Wajdy "Katyń", który odbył się w sobotę w sali kinowej ambasady RP w Moskwie.


Moskiewski dziennik zauważa, że "po warszawskiej premierze obrazu polskie ministerstwo edukacji zaproponowało włączenie go jako obowiązkowego elementu do programu nauczania historii".

"Natomiast w Rosji - na odwrót - »Katyń« przyjęto chłodno. Państwowa telewizja Russia Today, na przykład, uznała, iż film ten »rozpala wrogość« między Rosją i Polską i w ogóle jest zbyt tendencyjny" - pisze "Gazieta".Dziennik wyjaśnia, że "przyczyną takiej oceny był fragment, w którym radzieccy żołnierze drą polską flagę na onuce".

"Z kolei scenę egzekucji polskich oficerów przez funkcjonariuszy NKWD nakręcono celowo naturalistycznie; trwa co najmniej pięć minut i nie pomija żadnego detalu mordu" - dodaje "Gazieta".

Dziennik zaznacza, że "Wajda za swoje główne zadanie uznał przekazanie prawdy o Katyniu, a na skomplikowaniu stosunków między Polską i Rosją zależało mu najmniej".

"Gazieta" przypomina, że "inicjatorem oficjalnego śledztwa w sprawie Katynia i aktywnym stronnikiem rosyjsko-polskiego pojednania był ówczesny (na początku lat 90. - PAP) doradca prezydenta Rosji (Borysa Jelcyna) ds. politycznych Siergiej Stankiewicz".

"Zdaniem Stankiewicza, reputacja Wajdy w świecie i Rosji jest taka, że film trudno będzie przemilczeć lub uznać za kolejny »antyrosyjski wypad«" - pisze dziennik.

"Film Wajdy daje stronie rosyjskiej unikatową możliwość pojednawczego zakończenia debaty wokół Katynia, publicznego powiedzenia kilku uczciwych i odważnych słów" - cytuje "Gazieta" tego byłego kremlowskiego urzędnika, a wcześniej jednego z liderów opozycji demokratycznej w Rosji.

Dziennik dodaje, że "według Stankiewicza, właśnie tak w międzynarodowej praktyce cywilizowane kraje zamykają podobne tematy".

tell a friend :: comments 0


Piętno Katynia

Posted by admin on 2007-11-10 21:10:04 CET


Krzysztof Pilawski

Z katyńskich dołów śmierci dobiega także przesłanie: porzućcie ślepą, fanatyczną nienawiść

Katyń nie jest dziś bombą, która może wysadzić w powietrze sytuację w Polsce, stosunki polsko-rosyjskie i jeszcze szerzej – relacje między Rosją a Zachodem.


Do rozbrajania tej bomby przystąpili Wojciech Jaruzelski i Michaił Gorbaczow. Dzieła dokończyli Lech Wałęsa i Borys Jelcyn. Dziś Katyń może być co najwyżej jednym z wielu pocisków miotanych w wojnie polsko-polskiej lub polsko-rosyjskiej. Jego kaliber jest zdecydowanie mniejszy niż średnica rury, która ma przejść pod Bałtykiem, czy rakiet, jakie zamierzają rozmieścić w Polsce Amerykanie. Katyń, który przez dziesięciolecia był wielką polityką, jest coraz bardziej od niej wolny. Umacnia się jego najbardziej przejmujący sens – osobisty. Wymiar tysięcy ludzkich tragedii i dramatów. Z katyńskich dołów śmierci dobiega także przesłanie: porzućcie ślepą, fanatyczną nienawiść. Strzeżcie się wszechmocnej, niekontrolowanej władzy, dla której nienawiść jest jednym z głównych filarów rządzenia.


Wdowa po żołnierzu, biorąca udział w demontracji przed ambasadą rosyjską w Warszawie, fot. AFP

Zabiła ich polityka

Polityka legła u podstaw zbrodni katyńskiej. Polityka nienawiści wobec państwa polskiego, które symbolizowali internowani w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Polityka fizycznej likwidacji wrogów klasowych (Beria w notatce dla Stalina postulującej rozstrzelanie Polaków określił ich jako "zdeklarowanych i nierokujących nadziei poprawy wrogów władzy radzieckiej”). Polityczny charakter mordu podkreślał fakt, że dokonano go nie na mocy wyroku nawet najbardziej służalczego sądu, lecz na mocy decyzji Biura Politycznego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). W latach tzw. wielkiej czystki władze radzieckie informowały o sukcesach w rozgramianiu różnej maści wrogów, zdrajców i agentów (zaliczono do nich m.in. przeszło 100 tys. zamordowanych Polaków z przywódcami Komunistycznej Partii Polski włącznie). Jednak mord katyński od samego początku utrzymywany był w najściślejszej tajemnicy. Pod koniec lat 50. – za przyzwoleniem Chruszczowa – zniszczono teczki personalne zamordowanych. Pozostawiono jedynie – w specjalnej zalakowanej kopercie – główne dokumenty zbrodni. Zamknięto w niej klątwę katyńską. Kopercie nadano numer ewidencyjny 1. Przechodziła ona – wraz z atrybutami władzy – do rąk kolejnego przywódcy Związku Radzieckiego, który zapoznawał się z jej treścią. Nazwano ją "pakietem numer 1". Każde jego otwarcie było odnotowywane. Dziedzicząc "pakiet numer 1" i zachowując jego treść w tajemnicy, kolejny przywódca radziecki stawał się niejako wspólnikiem autorów zbrodni (Stalina, Berii, Kaganowicza, Kalinina, Mikojana, Mołotowa, Woroszyłowa). Latem 1942 r. mieszkańcy okolic Smoleńska poinformowali polskich robotników pracujących w ramach Organisation Todt o masowym miejscu pochówku oficerów. Niemcy zainteresowali się nim dopiero w lutym 1943 r. – prawie natychmiast po gigantycznej klęsce pod Stalingradem: nie tylko musieli porzucić plany zdobycia złóż kaukaskiej ropy, ale także stracili inicjatywę na froncie wschodnim.

Prawda, która nie wyzwala

Katyniem zainteresowali się Hitler, Goebbels, Ribbentrop, Hans Frank. Postanowiono wciągnąć do badania sprawy przedstawicieli polskich kręgów opiniotwórczych, w tym duchownych Kościoła katolickiego. Zadbano o nadanie ujawnieniu zbrodni rozgłosu światowego. W kwietniu doszło do pierwszej ekshumacji i identyfikacji ciał w Katyniu. Ukazująca się w Generalnej Guberni gadzinówka "Nowy Kurier Warszawski" drukowała listę zidentyfikowanych ofiar. Niemcy – pozując na obrońców najwyższych wartości etycznych – rozpisywali się na temat barbarzyństw Rosjan. "Szlachetne" władze III Rzeszy oficjalnie poinformowały o odkryciu grobów w Katyniu 13 kwietnia 1943 r., a nad ranem 19 kwietnia hitlerowcy przystąpili do likwidacji warszawskiego getta. Żydów wywożono do Treblinki II – na obszarze o wymiarach 400 na 600 m od lipca 1942 r. do listopada 1943 r. zagazowano co najmniej 800 tys. osób. Mimo zerwania stosunków między ZSRR a rządem londyńskim w kwietniu 1943 r. hitlerowcom nie udało się skłócić sojuszników z Wielkiej Koalicji. Winston Churchill od początku odnosił się do informacji o mordzie katyńskim z dużą powściągliwością i zalecał wstrzemięźliwość rządowi londyńskiemu – zakazał prasie polskiej w Wielkiej Brytanii drukowania polemik ze stroną radziecką. Po zajęciu Smoleńszczyzny władze radzieckie wysłały na miejsce zbrodni specjalną komisję. Wynik jej misji zapisano w samej nazwie – była to komisja do zbadania "okoliczności rozstrzelania w lesie katyńskim polskich jeńców przez niemiecko-faszystowskich najeźdźców". Ukrywanie prawdy świadczy, że sprawcy zbrodni od początku mieli świadomość popełnienia zła. Potwierdza to fakt upamiętnienia po wojnie polskich oficerów w Katyniu obeliskiem, na którym napisano: "Ofiarom faszyzmu – polskim oficerom rozstrzelanym przez hitlerowców w 1941 roku". Można to uznać za swego rodzaju "rehabilitację" ofiar zbrodni, przyznanie, że nie zasłużyły na zgotowany im los.

Katyń w walce z komunizmem

Katyń wrócił wraz z zimną wojną. Amerykanie, którzy uznali w czasie wojny radziecką wersję zbrodni katyńskiej (ograniczyli prawo do podawania informacji na temat Katynia w mediach) i nie protestowali przeciwko wniesieniu jej przez ZSRR – jako zbrodni hitlerowskiej – na wokandę procesu norymberskiego, przypomnieli sobie o mordzie we wrześniu 1950 r. W pierwszych miesiącach wojny koreańskiej, w którą – po przeciwnych stronach – zaangażowały się oba supermocarstwa. Po pięciu latach utrzymywania w ścisłej tajemnicy ujawniono raport amerykańskiego oficera Johna Van Vlieta, który w maju 1943 r. znalazł się w grupie jeńców zawiezionych w ramach wycieczek propagandowych organizowanych przez hitlerowców do Katynia i był świadkiem ekshumacji. Niepokojąc się o los wziętych do niewoli Amerykanów i dążąc do osłabienia pozycji międzynarodowej ZSRR, powołano w Kongresie specjalną komisję śledczą, która opublikowała siedmiotomowy, liczący ponad 2 tys. stron raport. Stwierdzono w nim, że zbrodni dopuścił się ZSRR. Komisja postulowała, by sprawą Katynia zajęły się ONZ oraz Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze. Władze polskie, które w okresie stalinowskim upowszechniały kłamstwo katyńskie, później starały się tę sprawę pomijać milczeniem. Na mówienie prawdy nie zdecydowano się ze względów politycznych – hegemonii ZSRR oraz strachu przed reakcją społeczeństwa. Katyń objęto zapisami cenzorskimi. Dotyczyły one także nekrologów, klepsydr i informacji o nabożeństwach. Z kolei dla przeciwników powojennej władzy Katyń stanowił symbol walki z komunizmem i radziecką dominacją. Walka o prawdę w sprawie Katynia była orężem w ręku wszystkich ugrupowań opozycyjnych – zarówno tych lewicujących, jak i narodowych – utworzonych w latach 70. 1 sierpnia 1981 r. na Powązkach ustawiono krzyż z napisem ujawniającym sprawców mordu. Został on wywieziony przez Służbę Bezpieczeństwa – wrócił na miejsce w 1989 r. W 1985 r. na cmentarzu wojskowym na Powązkach władze postawiły pomnik "ofiarom hitlerowskiego faszyzmu" – zbrodni katyńskiej. Prawie do samego końca PRL Katyń był frontem walki politycznej między władzą a opozycją. Jeszcze w latach 90. Katyń był wykorzystywany do starć z działaczami dawnej PZPR – młodzi prawicowcy atakowali posła SLD, Andrzeja Urbańczyka, by nie dopuścić do złożenia przez niego kwiatów pod Krzyżem Katyńskim w Krakowie. Politycy wywodzący się z PZPR mieli być niegodni składania hołdu ofiarom zbrodni katyńskiej.

Zdjęcie klątwy

Jednak to władze PRL zapoczątkowały zdejmowanie klątwy katyńskiej. Stało się to możliwe po dojściu do władzy Michaiła Gorbaczowa i przemianach w Związku Radzieckim, które sprzyjały także budowie bardziej równoprawnych stosunków między Warszawą a Moskwą. W 1987 r. powołano polsko-radziecką komisję do spraw wyjaśnienia tzw. białych plam w historii. 13 kwietnia 1990 r. prezydent ZSRR, Michaił Gorbaczow, przekazał przebywającemu z wizytą w Moskwie prezydentowi RP, Wojciechowi Jaruzelskiemu, dwie teczki z listami wywozowymi jeńców z Kozielska i Ostaszkowa oraz wykaz jeńców ze Starobielska. Tego samego dnia agencja TASS ogłosiła, że odpowiedzialność za zbrodnie ponosi NKWD. We wrześniu 1990 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa ZSRR wszczęła śledztwo w sprawie zbrodni. Do końca swojej władzy Michaił Gorbaczow nie zdecydował się na ujawnienie "pakietu numer 1" z decyzją Biura Politycznego WKP(b) z 5 marca 1940 r. Zrobił to jesienią 1992 r. Borys Jelcyn. Jego działanie wynikało z pobudek politycznych – walki z mającym wciąż bardzo wysoki autorytet międzynarodowy Gorbaczowem. Aby go pogrążyć, ujawnił "pakiet numer 1". Tłumaczenie Gorbaczowa, że nie otwierał koperty i nie znał treści zawartych w niej dokumentów, było niewiarygodne. Wraz z przekazaniem 14 października 1992 r. w Belwederze przez głównego archiwistę Rosji, Rudolfa Pichoję, prezydentowi RP kopii dokumentów z "pakietu numer 1" klątwa katyńska została zdjęta. Uroniona rok później łza Borysa Jelcyna pod Krzyżem Katyńskim w Warszawie i wypowiedziane przez niego słowo przepraszam oraz otwarcie cmentarzy na terenie Rosji – w Katyniu i Miednoje – były już tylko konsekwencją dokonanego przełomu. Oficjalnego przyznania przez władze Rosji, że za zbrodnię katyńską odpowiadają władze ZSRR, wraz z ujawnieniem kluczowej dla sprawy bazy dowodowej.

Bomba bez prochu

Katyń nie jest dziś realnym problemem, który może popsuć stosunki polsko-rosyjskie. Można mieć pretensje do Rosjan, że nie przekazali wszystkich dokumentów w sprawie Katynia. Ale przecież także archiwa naszych dzisiejszych sojuszników nie są szeroko otwarte dla polskich badaczy. IPN sądzi, że w amerykańskich archiwach jest część dokumentów smoleńskiego NKWD, które hitlerowcy mieli przewieźć do Niemiec. Można mieć pretensje do rosyjskiej prokuratury, że nie zakwalifikowała mordu katyńskiego jako zbrodni przeciwko ludzkości. Ale przecież ona uznała, że zbrodni dokonali Rosjanie. Można się złościć na popularną wśród rosyjskich nacjonalistów publikację Jurija Muchina "Katyńska powieść kryminalna", w której autor szerzy kłamstwo katyńskie. Ale Muchin jest w Rosji postacią znacznie mniej znaną i wpływową niż w Polsce prof. Ryszard Bender, kandydat rządzącej partii do parlamentu, któremu zarzuca się kłamstwo oświęcimskie ("Oświęcim nie był obozem zagłady, lecz obozem pracy"). ZSRR, Stalin, Katyń to hasła wciąż wywołujące emocje. Emocje wykorzystywane w bardziej i mniej szlachetnych celach. Gdy czytam na pierwszej stronie ostatniego numeru "Polityki", że "Stalin wraca do Rosji", to podejrzewam, iż redakcji walczącej o odzyskanie pozycji lidera na liście tygodników opinii chodzi o przyciągnięcie czytelnika, a nie o samą diagnozę, w którą nie wierzą znakomici, doświadczeni dziennikarze "Polityki", doskonale wiedzący, kim był Stalin i czym był stalinizm. Czy gdyby Stalin wrócił do Rosji, to 2 września 2007 r. polski minister spraw wewnętrznych i szef polskiej policji mogliby mówić o zbrodni katyńskiej na cmentarzu w Twerze w obecności oficjalnych przedstawicieli władz rosyjskich? Czy do Tweru mogliby dojechać uczestnicy VII Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, który wyruszył w sierpniu z Warszawy? Gdy czytam na czołówce "Gazety Wyborczej" tekst o odnalezieniu w Bykowni pod Kijowem nieśmiertelnika polskiego żołnierza, który ma być pierwszym dowodem, że także tam pochowano ofiary zbrodni katyńskiej, to nie mogę opędzić się od wątpliwości, że to akcja promocyjna związana z premierą filmu wyreżyserowanego przez osobę bliską redakcji. Na emocjach katyńskich grają dziennikarze, twórcy, a także politycy. Wypominanie przez polityków PiS Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zachowania na cmentarzu ofiar w Charkowie służy bieżącej walce wyborczej. W 2005 r. – także w ramach walki wyborczej – stacje telewizyjne emitowały spot reklamowy PiS, w którym lektor grzmiał, że Rosja nie chce uznać Katynia za ludobójstwo. Emocje związane z przeszłością przeniesiono na wrogość wobec Rosji dzisiejszej, a szczególnie jej władz. Podobnie czynią Rosjanie przenoszący emocje katyńskie na wrogość wobec Polaków i dzisiejszej Polski. Na forum portalu internetowego inosmi.ru, który zamieszcza przedruki prasy światowej, znalazłem nawet pochwałę zbrodni katyńskiej: "Pozbawieni swego jądra (oficerów, księży, tzw. inteligencji, a w istocie ideowych przywódców polskiego rewanżyzmu) Polacy znaleźli się w roli żmii, której wyrwano ząb jadowy". W podobnych wypowiedziach rosyjskich internautów twierdzenie, że zbrodni dokonali Niemcy, łączy się z satysfakcją, że została ona w ogóle dokonana, bo Polacy sobie na nią zasłużyli – także obecnymi postawami wrogości wobec Rosji. Poglądy skrajne obecne są w każdym społeczeństwie. W naszym kraju przecież są historycy z tytułami naukowymi, którzy nie mogą odżałować, że Polska nie przyłączyła się do Hitlera i nie ruszyła razem z nim na podbój ZSRR. A co za tym idzie, aby razem z hitlerowcami brała udział w paleniu żywcem i przepuszczaniu przez komory gazowe milionów Rosjan. Niemniej jednak bomba katyńska została rozbrojona. Problem Katynia w wymiarze wielkiej polityki nie istnieje. Pozostaje problem małej polityki podsycanej emocjami. Ale ona może co najwyżej wywołać pięćsetną gwałtowną pyskówkę polsko-rosyjską. Zawdzięczamy to tym, którzy rozbroili bombę katyńską, zdjęli katyńskie przekleństwo. I dlatego też na wchodzący na ekrany "Katyń" w reżyserii Andrzeja Wajdy można będzie patrzeć bez politycznych emocji i dostrzec w filmie dzieło Mistrza.

tell a friend :: comments 0


Bp Płoski o zbrodni katyńskiej: kainowy grzech

Posted by admin on 2007-11-10 21:04:42 CET

Kainowy grzech, kainowa zbrodnia, czyn ciemności, którego owocem był strzał w tył głowy i doły śmierci - tak o zamordowaniu polskich oficerach przez NKWD mówił w sobotę biskup polowy Wojska Polskiego Tadeusz Płoski podczas mszy świętej poświęconej pamięci ofiar zbrodni katyńskiej.


Mówiąc o zabitych, bp Płoski przypomniał, że zostali oni zamordowani tylko dlatego, że byli Polakami. - To była ich jedyna przewina. Bo przecież Polska, ten - jak mówiono - "bękart traktatu wersalskiego", miała zejść ze sceny życia, zniknąć zámapy Europy - przypomniał biskup.

Zaznaczył, że ofiary tamtej zbrodni to był "kwiat polskiej inteligencji". W większości nie byli to zawodowi oficerowie, ale oficerowie-rezerwiści - ludzie wielu zawodów, różnych społecznych ról i urzędów. Wspomniał też ponad trzydziestu kapelanów Wojska Polskiego - ofiary zbrodni katyńskiej i jedyną zamordowaną tam kobietę - por. Janinę Lewandowską, córkę gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego. Biskup polowy mówił o potrzebie pamięci o tej zbrodni, ale też o potrzebie przebaczenia. Przypomniał słowa papieża Jana Pawła II, który w 1993 r. powiedział: - Klękamy przy nieznanych mogiłach z tą świadomością, że zapłacili oni szczególną cenę naszej wolności, dali - rzec można - definitywny kształt tej wolności. (...) Sprawa Katynia jest stale obecna w naszej świadomości i nie może być wymazana z pamięci Europy.

Jednak, jak podkreślił bp Płoski, papież nawoływał też do przebaczenia. Zastrzegł, że nie jest ono łatwe, ale trzeba się o nie modlić. - Dzisiaj, wraz z Rodzinami Katyńskimi wołamy: Boże, daj nam siły przebaczyć i pojednać się. (...) Trwa nadal dźwiganie ciężaru przeszłości. Nie bez trudu, przeszkód i zahamowań. Nie bez sytuacji, w których wciąż musimy mówić o złej woli. Umorzone śledztwo, niezgoda na określenie zbrodni katyńskiej mianem ludobójstwa, niechęć do przekazania dokumentacji. Czasami można odnieść wrażenie, że odzywa się echo dawnych uprzedzeń, że na plan pierwszy znów wysuwa się czynnik politycznej gry - mówił.

Biskup dodał, że obok hołdu niewinnym ofiarom zbrodni katyńskiej, należy wyrazić również podziękowanie tym wszystkim, którzy w czasach PRL, nie zważając na zakazy, szykany i rozpowszechniane oficjalnie kłamstwa, nie ustawali w wysiłkach podtrzymywania pamięci o Katyniu i dążeniu do wyjaśnienia okoliczności mordu.

- Pragniemy też, aby wiedza o tej zbrodni przenikała do świadomości młodej generacji Polaków. Niech stanie się częścią tej najważniejszej tradycji, która będzie wianem polskiej historii przeniesionej w XXI wiek. Niech przypomina tym pokoleniom, co w życie wchodzić będą, że można zabić ciało, ale nie można zabić polskiej duszy - podkreślił.

Przed mszą modlitwę w intencji ofiar Katynia odmówili kapelani wojskowi różnych wyznań: biskup polowy WP gen. dyw. Tadeusz Płoski, prawosławny ordynariusz WP gen. bryg. Miron Chodakowski, rabin Maciej Pawlak, a także zastępca ewangelickiego ordynariusza polowego WP i przewodniczący Najwyższego Kolegium Muzułmańskiego Związku Religijnego.


tell a friend :: comments 0


Litwini narzekają: przez Polaków rosną ceny

Posted by admin on 2007-11-10 20:59:47 CET



Informacje o ekscesach z udziałem polskich robotników w Możejkach są przesadzone. Tak twierdzą pracownicy "Możeikiu Nafta" i kierownictwo zakładu.


Na forach internetowych od kilku tygodni pojawiały się opinie sugerujące "niehigieniczny tryb życia" polskich robotników. To za sprawą naszych rodaków życie w Możejkach miało stać się droższe niż w Wilnie. Już we wrześniu dziennikarze "Lietuvos Żinios" donosili, że Polacy są winni wzrostu cen nieruchomości i produktów spożywczych. Ponad trzy tysiące naszych rodaków odwiedzających sklepy i restauracje w tym małym miasteczku spowodowało, że handlowcy zaczęli windować ceny. Podobne zjawisko odnotowano na lokalnym rynku mieszkań.

Polacy tymczasem opuszczają już Możejki. Dobiega bowiem końca remont w kombinacie naftowym i kolejne ekipy robotników wracają do kraju. Ci, którzy jeszcze pozostali przyznają, że owszem w wolnych chwilach odwiedzali restauracje i sporo kupowali, ale nie byli zbyt uciążliwi dla mieszkańców miasta. Czasami dochodziło do nieporozumień, ale te szybko wyjaśniano. Ponad trzytysięczna grupa polskich robotników posądzana była też o nadmierne spożywanie alkoholu. Dyrektor generalny :Możeikiu Nafta" przyznaje, że zdarzały się takie przypadki, ale - jak zapewnia - szybko je eliminowano. Marek Mroczkowski dodaje, że na terenie kombinatu obowiązują bardzo rygorystyczne normy bezpieczeństwa, a złapani po pijanemu robotnicy natychmiast musieli pożegnać się z pracą.

W samych Możejkach nie mówi się źle o Polakach. Dzięki naszym rodakom nie jeden właściciel restauracji czy sklepu może powiedzieć, że tak dobrze interesy jeszcze nigdy mu nie szły.

tell a friend :: comments 0


Setki osób biorą udział w uroczystości ku czci ofiar Katynia

Posted by admin on 2007-11-10 19:43:05 CET

Setki osób biorą udział w uroczystości ku czci ofiar zbrodni katyńskiej. W ramach dwudniowych uroczystości wyczytywane są nazwiska ponad 14 tys. oficerów zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Twerze, awansowanych pośmiertnie na wyższe stopnie wojskowe lub służbowe.

Uroczystości "Katyń - Pamiętamy. Uczcijmy Pamięć Bohaterów" trwają od piątku na warszawskim Placu Piłsudskiego. Uczestniczą w nich członkowie rodzin zamordowanych oficerów, ale też wielu warszawiaków. Przychodzą rodziny z dziećmi, jak również turyści - także z zagranicy - którzy z zaciekawieniem dopytują się, co się dzieje na placu.

Ludzie zapalają znicze i ustawiają je na ziemi w kształt krzyża. Zniczy jest tak wiele, że Plac Piłsudskiego zasnuty jest dymem.

Chętnie oglądana jest wystawa, składająca się z plansz, na których zaprezentowano zdjęcia zamordowanych, ich listy do rodzin, a także historię zbrodni katyńskiej - są m.in. reprodukcje niemieckich plakatów z 1943 r., informujących o odkryciu w Katyniu masowych grobów z ciałami polskich oficerów.

Wiele osób zakłada na ramię rozdawane na placu papierowe biało- czerwone opaski z napisem "Katyń - Pamiętamy".

Wyczytywanie nazwisk awansowanych ofiar zbrodni katyńskiej trwa od piątku. Zostało przerwane na kilka godzin w nocy, wznowione o godz. 6 rano w sobotę i będzie kontynuowane do ok. 17.00. Ostatnie 30 nazwisk ma odczytać prezydent Lech Kaczyński.

Po odczytaniu nazwisk wszystkich awansowanych, odbędzie się apel pamięci i ekumeniczna msza święta.

tell a friend :: comments 0


Białoruś: Ingres abp. Kondusiewicza (opis)

Posted by admin on 2007-11-10 19:40:20 CET

Abp Tadeusz Kondrusiewicz podczas uroczystej Mszy św. odprawionej dzisiaj w katedrze pw. Imienia Najświętszej Maryi Panny w Mińsku objął rządy w metropolii mińsko-mohylewskiej.

"Jestem Waszym bratem i biskupem i takim mnie przyjmijcie. Chcę być blisko braci kapłanów i wiernych, z ludźmi, którzy dobrze rozumieją potrzeby tego kraju. Ja je dobrze rozumiem i pragnę jemu służyć " - powiedział w kazaniu nowy metropolita i przedstawił program swojej posługi w białoruskim Kościele. Wskazał na wielką potrzebę zaangażowania wszystkich w pracę na rzecz Kościoła.

Kard. Kazimierz Świątek w serdecznych słowach powitał abp. Kondrusiewicza i wszystkich obecnych na uroczystej Mszy św. Nowy metropolita wkroczył do katedry w towarzystwie nuncjusza apostolskiego na Białorusi, abp. Martina Vidovića, bp. Antoniego Dziemianko oraz dwóch kardynałów: Świątka, emerytowanego arcybiskupa Mińska i administratora apostolskiego diecezji pińskiej oraz amerykańskiego hierarchy polskiego pochodzenia Edmunda Szoki. Z okazji ingresu specjalny list wystosował prezydent Białorusi, Aleksandr Łukaszenka, który w serdecznych i ciepłych słowach powitał nowego arcybiskupa. Prezydent podkreślił, że Białoruś potrzebuje obecnie właśnie takiego człowieka jak abp Kondrusiewicz.

Wierni przybyli na Mszę św. wypełnili nie tylko wnętrze niedużej katedry ale także okoliczne uliczki wokół świątyni. Liturgię uświetnił wspaniały występ chóru.

W uroczystości wzięło udział tysiące wiernych, kapłanów, zakonników i zakonnic nie tylko z całej Białorusi, ale i z archidiecezji Matki Bożej w Moskwie, z obwodu kaliningradzkiego oraz z Polski. W delegacji polskiego episkopatu byli: biskup ełcki Jerzy Mazur oraz biskup drohiczyński Antoni Dydycz. Ponadto przybyli biskupi z Litwy, Ukrainy i Rumunii.

Wśród obecnych na ingresie byli także m. in. cały episkopat białoruski z jego przewodniczącym biskupem diecezji grodzieńskiej Aleksandrem Kaszkiewiczem. Dotychczasowy administrator archidiecezji mińskiej bp Antoni Dziemianko otrzymał nominację na biskupa pomocniczego.

W uroczystości wziął udział także przedstawiciel zwierzchnika Białoruskiego Kościoła Prawosławnego, biskup pomocniczy metropolity Filareta. Był także korpus dyplomatyczny.

Obecny na uroczystości wikariusz generalny archidiecezji Matki Bożej, ks. prałat Andrzej Steckiewicz powiedział KAI, że wczoraj wieczorem trudno było się dostać na pociąg z Moskwy do Mińska. Prawie cały skład wypełnili wierni z archidiecezji, którą przez 16 lat kierował abp Kondrusiewicz. Wśród nich było wiele starszych osób, które z płaczem mówiły, że "straciły tak wspaniałego ojca ".

Ks. prałat Steckiewicz powiedział po uroczystości, że abp Kondrusiewicz będzie dla białoruskiego Kościoła "osobą charyzmatyczną ". "Jest on bardzo potrzebny Kościołowi i Białorusi i na pewno odegra niezwykłą rolę " - zaznaczył.

Na stołecznej stolicy metropolitalnej abp Kondrusiewicz zastąpił niemal 93-letniego kard. Kazimierza Świątka, którzy przeszedł na emeryturę w czerwcu 2006 r. Od tej pory archidiecezją mińsko-mohylewską kierował biskup pomocniczy Antoni Dziemianko jako administrator apostolski "sede vacante ". Sędziwy kard. Świątek, który stał na czele archidiecezji i metropolii mińsko-mohylewską w latach 1991-2006, nadal pozostaje administratorem apostolskim diecezji pińskiej, którym został również w 1991 r.Abp Kondrusiewicz ma 61 lat. Urodził się 3 stycznia 1946 r. w Odelsku na Białorusi. Po ukończeniu szkoły średniej w Grodnie, studiował tam matematykę, a następnie architekturę w ówczesnym Leningradzie. Pracował jako architekt w Wilnie. W 1976 r. wstąpił do seminarium duchownego w Kownie. Święcenia kapłańskie przyjął 31 maja 1981 r. z rąk bp. Liudasa Povilonisa.Był m.in. wikariuszem w Druskiennikach i w parafii św. Teresy przy Ostrej Bramie w Wilnie. W 1988 r. został proboszczem parafii Matki Bożej Anielskiej w Grodnie i rektorem tamtejszej fary. W tym samym roku na kowieńskim Wydziale Teologicznym uzyskał doktorat z teologii. Jest też magistrem prawa kanonicznego.10 maja 1989 r. Jan Paweł II mianował go administratorem apostolskim "ad nutum Sanctae Sedis " (podległym bezpośrednio Stolicy Apostolskiej) diecezji mińskiej i wszystkich katolików na Białorusi. Był pierwszym od 62 lat biskupem katolickim na tych ziemiach. Sakrę przyjął z rąk papieża 20 października 1989 r. w bazylice św. Piotra w Watykanie.Dwa lata później, 13 kwietnia 1991 r. bp Kondrusiewicz został arcybiskupem i administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego w europejskiej części Rosji, a 11 lutego 2002 r. - metropolitą archidiecezji Matki Bożej w Moskwie. Przez dwie kadencje był też pierwszym w historii przewodniczącym Konferencji Biskupów Katolickich Federacji Rosyjskiej (1999-2005).


KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA

tell a friend :: comments 0


Prezydent: awans dla ofiar Katynia to rekompensata dla ich pamięci

Posted by admin on 2007-11-10 11:45:29 CET

Pośmiertny awans dla 14 tys. oficerów - ofiar zbrodni katyńskiej to rekompensata dla pamięci zamordowanych oraz dla rodzin ofiar, którym w czasach PRL nie wolno było mówić prawdy o losie ich bliskich - powiedział prezydent Lech Kaczyński w wywiadzie dla TVP Info.

O tym nie wolno było mówić prawdy. Prawda była zagrożona bardzo surowymi karami - przypomniał prezydent.

Ponadto, jak dodał, uroczystości takie jak ta, propagują wiedzę o tych tragicznych wydarzeniach w społeczeństwie. - Bardzo znaczna część, w szczególności młodego pokolenia, albo nie wie co to jest Katyń, albo nie wie kiedy i w jakich okolicznościach ta zbrodnia się wydarzyła - mówił Lech Kaczyński. Dodał, że pamiętając o wydarzeniach z przeszłości, również o narodowych tragediach, należy myśleć też o przyszłości.

- Przeszłość jest niezmiernie istotna, ale niestety nieodwracalna. Przyszłość jest w jakimś zakresie w naszym ręku. Chodzi o to, żeby ta przyszłość była jak najlepsza - powiedział Lech Kaczyński. Podkreślił, że pamięć o minionych tragediach, takich jak zbrodnia katyńska, może być "swego rodzaju ostrzeżeniem".

Prezydent poproszony został przez dziennikarza o komentarz do wyemitowanego 4 listopada przez rosyjską telewizję TV Centr materiału, w którym zakwestionowano autentyczność dokumentów stalinowskiego Politbiura, na mocy których polscy jeńcy Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa zostali rozstrzelani przez NKWD.

Lech Kaczyński przypomniał, że pomysł, aby winą za zbrodnię katyńską obarczyć nie NKWD, ale hitlerowskie Niemcy, nie jest w Rosji nowy.

- To jedno ze zjawisk, które bardzo niepokoją, jeżeli chodzi o współczesną Rosję. (...) Z jednej strony trzeba uznawać, że Rosja jest istotnym graczem na arenie międzynarodowej. (...) Z drugiej strony, im bardziej Polska i Europa oraz Stany Zjednoczone będą wiedziały jak rzeczywiście wyglądają procesy wewnętrzne w dzisiejszej Rosji, jak wyglądają cele rosyjskiej polityki zagranicznej, tym będzie lepiej dla całego świata, a w perspektywie także dla Rosjan - ocenił prezydent.

tell a friend :: comments 0


Przemyt 120 tys. paczek papierosów ukrytych w deskach

Posted by admin on 2007-11-10 11:43:33 CET

Przemyt papierosów ukryty w specjalnie wydrążonych deskach, a odkryty na granicy z Litwą na przejściu w Budzisku, był większy niż początkowo szacowano. Po dokładnym przeliczeniu okazało się, że to blisko 120 tys. paczek wartych ponad 822 tys. zł - podała Straż Graniczna.

Wykryte przez funkcjonariuszy w piątek nad ranem paczki papierosów, były ukryte z niezwykłą pomysłowością. Deski zostały specjalnie wyfrezowane w taki sposób, że pudełka papierosów dokładnie mieściły się obok siebie, a głębokość schowka odpowiadała też grubości paczki papierosów. Na to przyklejana była warstwa drewna.

Pogranicznicy dopiero w sobotę nad ranem zakończyli rozładunek i przeliczanie przemytu, który był ukryty w ciężarówce z naczepą. Zatrzymany został polski kierowca auta, który twierdził, że wiezie deski klejone z warstw z Litwy do Danii. W nocy z 20 na 21 grudnia granica polsko-litewska stanie się granicą wewnętrzną UE, objętą strefą Schengen. Oznacza to, że zniknie tam zupełnie stała kontrola graniczna.

Od wejścia Polski i Litwy do UE nie ma tam już stałego posterunku celnego, ale na przejściu i w jego okolicy działają tzw. grupy mobilne przeprowadzające wyrywkowe kontrole.

tell a friend :: comments 0


Polacy uważają się za patriotów

Posted by admin on 2007-11-10 11:41:22 CET



"Polska": Zdecydowana większość obywateli naszego kraju uważa się za patriotów - wynika z badań wykonanych w przededniu Święta Niepodległości na zlecenie dziennika.


Na pytanie: czy czujesz się patriotą? - "zdecydowanie tak" odpowiedziało prawie 49 procent badanych, a "raczej tak" 35,5 procent. Tylko 4,3 procent twierdzi, że "raczej nie" czuje się patriotą, a około 2 procent deklaruje, że "zdecydowanie nie". 9,6 procent nie potrafiło wskazać odpowiedzi.

89 procent badanych deklaruje, że stanęłoby w obronie dobrego imienia kraju, gdyby ich obecności ktoś obraził Polskę. W wypadku zagrożenia militarnego za broń chwyciłoby 73,7 procent badanych. 64 procent twierdzi, że woli pracować w Polsce za mniejsze pieniądze, niż wyjechać za granicę w poszukiwaniu pracy. 27 procent deklaruje natomiast, że czuje się bardziej Europejczykiem niż Polakiem.

Interesujące są także odpowiedzi na pytanie - co uznajemy za dowód patriotyzmu? Dla 91,5 procent jest to udział w wyborach. Niewiele mniej, bo 90,8 procent wskazało wywieszenie flagi. Obchodzenie ważnych rocznic jest ważne dla 85,6 procent badanych, kibicowanie polskim sportowcom dla - 75 procent. Jednak płacenie podatków to już wyznacznik patriotyzmu dla 61,6 procent, a służba wojskowa - 60,8 procent. Tylko niespełna 40 procent za przejaw patriotyzmu uznaje działalność polityczną.

Badania na zlecenie dziennika "Polska" przeprowadziła grupa badawcza ARC Rynek i Opinia.

tell a friend :: comments 0


O świcie wznowiono odczytywanie nazwisk ofiar Katynia

Posted by admin on 2007-11-10 11:39:37 CET

O godz. szóstej rano wznowiono odczytywanie nazwisk oficerów - ofiar zbrodni katyńskiej. Oficerowie, zamordowani w 1940 r. przez NKWD w Katyniu, Charkowie i Miednoje, otrzymają pośmiertnie awanse na wyższe stopnie wojskowe i służbowe.

Uroczystości ku czci ofiar zbrodni katyńskiej "Katyń - Pamiętamy" trwają na warszawskim Placu Piłsudskiego od piątku, zakończą się w sobotę wieczorem.

Około godz. 5.45 na ciemnym jeszcze placu była tylko niewielka grupka osób, członków Rodzin Katyńskich. Ale, kiedy przerwane o północy odczytywanie nazwisk awansowanych podjął rano oficer Wojska Polskiego i kiedy na plac wkroczyła kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego ludzi zaczęło przybywać. Przede wszystkim byli to ci, którzy oczekiwali na wyczytanie nazwisk ich bliskich. - "Już wczoraj przyjechałam z Przemyśla - powiedziała PAP Zofia Rutkowska - i jestem bardzo wzruszona, że za chwilę - bo jak mnie powiadomiono pomiędzy godziną szóstą a ósmą - zostanie wyczytane nazwisko mojego ojca ppor. Bronisława Kluzy, który jest teraz awansowany na porucznika. Był nauczycielem, zginął w Katyniu. Szkoda, że ta uroczystość, ten wstrząsający apel, nie miał miejsca jednak kilkanaście lat wcześniej" - dodaje Zofia Rutkowska.

Jolanta Szczypińska z Warszawy, która zastrzega, żeby jej nie mylić z posłanką PiS, też oczekuje na wyczytanie nazwiska ojca ppor.Piotra Ogińskiego. Ojciec był farmaceutą, został zabrany do niewoli razem ze szpitalem polowym - opowiada. Zamordowany w Katyniu.

- "I ja tu przyszłam, by uczcić pamięć mojego ojca, ale nie chcę się wypowiadać dla mediów, ponieważ jestem oburzona, że wczorajsze gazety tak skrótowo i marginalnie potraktowały sprawę tej uroczystości. Mogłam o niej przeczytać, gdzieś na 18. stronie - mówi pani, która prosiła o zachowanie anonimowości. - I bardzo mi przeszkadza muzyka dochodząca z dyskoteki z gmachu Metropolitan - dodała.

Wiele osób po wysłuchaniu anonsu o awansie bliskich składało swe wpisy do Księgi pamięci. Z wpisów można się zorientować, że na uroczystość przybyli ludzie z różnych stron świata.

Wczesnym popołudniem mają ich zastąpić zaproszeni aktorzy.

Łącznie w trakcie trwania uroczystości zostaną odczytane nazwiska ok. 14 tys. awansowanych oficerów. Wśród nich jest około 8 tys. żołnierzy, ponad 5 tys. funkcjonariuszy Policji Państwowej, 30 funkcjonariuszy Straży Granicznej i ok. 400 funkcjonariuszy Służby Więziennej. Czytanie nazwisk rozpoczął w piątek i zakończy w sobotę prezydent Lech Kaczyński.

tell a friend :: comments 0


Komorowski o decyzji ws. Ołdakowskiego

Posted by admin on 2007-11-10 11:38:10 CET

Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski powtórzył, że w poniedziałek albo we wtorek podejmie decyzję w sprawie posła PiS i dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego Jana Ołdakowskiego. Przypomniał, że zgodnie z prawem posłowie mieli czas do północy na złożenie oświadczenia o ewentualnej rezygnacji z zajmowanego stanowiska lub funkcji, których nie można łączyć z mandatem poselskim.

Sam Ołdakowski powiedział, że się nie ugnie. Dodał, że ma ekspertyzy prawników, zgodnie z którymi może być posłem i dyrektorem muzeum.

- Uważam, że to jest moja wolność. Jeśli zapadnie decyzja o wygaśnięciu mojego mandatu, będę się odwoływał. Mam jednak nadzieję, że marszałek Sejmu ponownie przeanalizuje tę sprawę - dodał.

Komorowski podkreślił w TVN24, że nie uzyskał od Ołdakowskiego deklaracji dotyczącej rezygnacji z funkcji dyrektora Muzeum lub z mandatu posła.

- Jeżeli wpłynie do mnie pismo informujące, że wybrał kierowanie placówką, to sprawa jest jednoznaczna, jeśli nie, będę musiał mu pomóc w podjęciu tej decyzji - powiedział.

Dodał, że zrobi to po ponownym zasięgnięciu opinii prawników sejmowych.

- Pan Ołdakowski jest dobrym dyrektorem muzeum, nie oznacza to jednak, że może korzystać z jakichś absolutnych uprzywilejowań łącząc funkcję dyrektora dobrego muzeum z funkcją posła i mandatem poselskim. Bo prawo, a nie marszałek Sejmu tak to rozstrzyga, że nie wolno. Nie tylko panu Ołdakowskiemu, ale w skali całego kraju różnym innym dyrektorom muzeów, bibliotek, szkół. Nie może być w Polsce instytucji świętych krów - powiedział Komorowski.

- Opinie prawników w tej sprawie mogą być różne, ale wykładnia prawa, którą tworzy w tym wypadku parlament jest jednoznaczna. Prawo mówi wyraźnie, że nie można łączyć funkcji mandatu poselskiego z pracą jako dyrektor kierownik jednostki administracji rządowej czy samorządu - dodał. Podkreślił, że do północy większość posłów, których dotyczyła ta kwestia wybrało mandat poselski.

Ołdakowski jest dyrektorem Muzeum od 2004 roku, wcześniej był pełnomocnikiem prezydenta Warszawy ds. Muzeum i współautorem jego koncepcji i programu działalności. W piątek poinformował dziennikarzy, że Komorowski podczas rozmowy zasugerował mu 4-letni urlop od pełnionej funkcji. Stwierdził też, że jest to rodzaj politycznego szantażu i dodał, że chce nadal kierować placówką, podobnie jak w poprzedniej kadencji Sejmu, gdy także był posłem. Decyzję w sprawie swojego mandatu pozostawia marszałkowi Sejmu.

W sprawie Ołdakowskiego różne opinie przedstawiają konstytucjonaliści. Zdaniem dr. Ryszarda Piotrowskiego, mandatu poselskiego nie można łączyć z zatrudnieniem w administracji samorządowej, także wtedy, kiedy jej jednostką jest muzeum. Jak dodał, funkcji parlamentarzysty nie powinno łączyć się też z funkcją doradcy prezydenta - to dotyczyło Nelly Rokity i Leny Dąbkowskiej-Cichockiej, które już w czwartek zrezygnowały z funkcji społecznych doradców prezydenta (Rokita była doradcą prezydenta ds. kobiet, zaś Dąbkowska-Cichocka - ds. kultury, dziedzictwa narodowego i nauki).

Inny konstytucjonalista, prof. Piotr Winczorek podkreślił w TVN24, że nie jest przekonany, czy zapis o zakazie łączenia funkcji posła z pracą w administracji samorządowej należy traktować tak rozszerzająco.

- Intencją ustawodawcy było zapobieżenie łączeniu pracy posła np. z pracą w urzędzie gminy czy miasta. Wydaje się, że praca w charakterze dyrektora muzeum nie powinna skutkować wygaśnięciem mandatu - powiedział.

Prof. Michał Kulesza z Uniwersytetu Warszawskiego w ekspertyzie, którą napisał dwa lata temu dla Ołdakowskiego stwierdził, że artykuł 30 ustawy (o tym, że nie wolno łączyć mandatu posła z pracą w administracji samorządowej) o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie znajduje zastosowania do pracowników samorządowej instytucji kultury, bez względu na stanowisko, na którym wykonuje swą pracę. Jego zdaniem, dodatkowym problemem jest to, iż nawet jeśli przyjąć, że marszałek zgodnie z prawem wygasi mandat, to nie wiadomo, gdzie poseł ma się odwołać, bo przepisy tego nie precyzują.

tell a friend :: comments 0


Gruzja: opozycja powątpiewa w uczciwe wybory

Posted by admin on 2007-11-10 11:36:07 CET

W opublikowanym wywiadzie były członek gruzińskiego rządu, a obecnie działacz opozycji na emigracji Irakli Okruaszwili wyraził wątpliwość, czy wybory przedterminowe w jego kraju będą uczciwe w sytuacji, gdy "rząd rozprawia się z mediami i firmami, które pomagają finansować opozycję".

W wywiadzie udzielonym agencji Reutera w Berlinie Okruaszwili powiedział, że uczyni wszystko, co w jego mocy, by wspierać opozycję z zewnątrz. Nie jest pewien, kiedy wróci do Gruzji.

Pytany, czy wybory zapowiedziane w czwartek przez prezydenta Micheila Sakaszwilego będą przeprowadzone uczciwie, wyraził wątpliwość.

Prawdopodobnie będzie wystarczająco dużo czasu na wyłonienie lidera (opozycji), lecz nie będzie dość czasu i dość środków, by prowadzić kampanię, bo wszystkie media opozycyjne są zamknięte, a biznesmeni, którzy mają środki na wsparcie finansowe opozycji, są zastraszani - powiedział Okruaszwili.

Irakli Okruaszwili - były minister obrony - wywołał antyrządowe protesty w Gruzji, gdy zarzucił prezydentowi korupcję i próby eliminacji przeciwników politycznych.

Oskarżenia, zdecydowanie odrzucone przez Saakaszwilego, wpłynęły na jednoczenie się rozproszonej dotąd opozycji, lecz również doprowadziły do aresztowania opozycjonisty.

Jego zatrzymanie wywołało masowy protest. Pod koniec września partie opozycyjne zorganizowały w Tbilisi wiec przeciwko aresztowaniu Okruaszwilego. Wiec zgromadził do 15 tysięcy uczestników i był najliczniejszą demonstracją antyrządowa od chwili, gdy prezydent Saakaszwili doszedł do władzy w roku 2004.

Opozycjonistę, który ostatecznie wycofał się z oskarżeń, zwolniono z aresztu za kaucją w wysokości 6 mln dolarów. Na początku listopada Okruaszwili odleciał do Niemiec. Opozycja twierdzi, że do wyjazdu został zmuszony.

Gruziński parlament zatwierdził ogłoszony przez prezydenta stan wyjątkowy w kraju. Pod naciskiem sojuszników z Zachodu Saakaszwili ogłosił datę przedterminowych wyborów prezydenckich.

Okruaszwili jest jednak sceptyczny. Mówi, że Saakaszwili próbuje w ten sposób zyskać na czasie.

- Dopóki jest ten sam parlament, wszystko, czego zechce prezydent, zostanie zatwierdzone - mówi Okruaszwili i podkreśla, że najważniejsza byłaby data przedterminowych wyborów parlamentarnych, o których Saakaszwili nie wspomniał.

tell a friend :: comments 0


Rząd USA zaniepokojony sytuacją w Gruzji

Posted by admin on 2007-11-10 11:33:38 CET

Administracja USA wysyła swego przedstawiciela do Gruzji, aby dać wyraz zaniepokojeniu stanem wyjątkowym w tym kraju, wprowadzonym przez proamerykańskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego.

Wicedyrektor wydziału ds. Europy i Eurazji w Departamencie Stanu Matthew Bryza będzie w czasie weekendu rozmawiać z Saakaszwilim i członkami jego rządu. Gruziński przywódca obiecał zorganizowanie wcześniejszych wyborów prezydenckich 5 stycznia i Bryza ma nalegać, żeby były one wolne i uczciwe.

W wywiadzie dla agencji AP amerykański dyplomata powiedział, że będzie nakłaniać Saakaszwilego, by zniósł stan wyjątkowy, pozwolił na swobodne działanie mediów i podjął "poważne dyskusje z opozycją". Dodał, że USA są bardzo zaniepokojone doniesieniami o przemocy w Tbilisi, biciu demonstrantów i atakowaniu dziennikarzy. - Sprawy wymknęły się spod kontroli i przekroczyły granice normalnych operacji policyjnych - powiedział.

Chociaż popularność Saakaszwilego spadła od czasu "rewolucji róż", oczekuje się, że powinien on wygrać wybory w styczniu.

Gruzja, położona w Zakaukaziu, na szlaku planowanych alternatywnych dróg transportu ropy naftowej i gazu ziemnego z Azji Środkowej do Europy, ma duże znaczenie strategiczne dla USA.

Prozachodni i proamerykański kurs Saakaszwilego i aspiracje jego rządu do NATO zaostrzyły konflikt Gruzji z Rosją, która wykorzystuje secesję Abchazji i Południowej Osetii, aby osłabić byłą republikę dawnego ZSRR. Dalsza destabilizacja w tym kraju jest na rękę Moskwie.

tell a friend :: comments 0


Opozycyjna partia SPS oskarża Kreml o cyberatak

Posted by admin on 2007-11-10 11:28:43 CET

Rosyjska partia opozycyjna Sojusz Sił Prawicy (SPS) oskarżyła Kreml o zmasowany atak internetowy, który zablokował stronę partii w Sieci na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi.

Strona oficjalna SPS padła ofiarą zmasowanego ataku hakerów i nie działa - powiadomił przewodniczący partii Nikita Biełych na prywatnej stronie internetowej.

- Rodzaj i rozmiary ataku oznaczają, że to część operacji przeciwko SPS zaaranżowanej przez administrację prezydencką - oświadczył, wyjaśniając, że serwer "zaatakowano z 400 miejsc na świecie z częstotliwością 5.000-6.000 połączeń na sekundę.
Strona partii ma zostać ponownie uruchomiona w sobotę.

Wybory parlamentarne w Rosji odbędą się 2 grudnia.

Według sondażu Centrum Analitycznego Jurija Lewady sprzed miesiąca, liberalny Sojusz Sił Prawicy Nikity Biełycha mógł wówczas liczyć na zaledwie 1 proc. głosów. Prokremlowska Jedna Rosja, z której listy ma kandydować prezydent Putin - na 68 procent głosów.

tell a friend :: comments 0


Heinz Palme: Stadion można zbudować w dwa lata

Posted by admin on 2007-11-10 11:25:17 CET

PRZEGLĄD PRASY. Dwa, dwa i pół roku spokojnie wystarczy na zbudowanie stadionu na 30-40 tysięcy osób - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Heinz Palme, prezes spółki "Austria przy Piłce", koordynującej przygotowania Austrii do finałów Euro 2008

Każdy organizator mistrzostw ma podobne problem do Polski. My też mieliśmy wybory i zmiany rządu. W Klagenfurcie udało się zacząć prace dosłownie w ostatniej chwili, bo wcześniej a to protestowali ekolodzy, a to kłócili się politycy, a to wyciekła do prasy dokumentacja przetargu i sprawą musiał zająć się sąd... UEFA żąda, żeby sam stadion był gotowy na rok przed imprezą - nad infrastrukturą wokół niego można pracować dłużej - ale jest wyrozumiała - powiedział Heinz Palme, szef spółki koordynującej przygotowania Austrii do Euro 2008, wcześniej główny koordynator przygotowań w komitecie organizacyjnym MŚ 2006 w Niemczech.

- Wszystkie stadiony, oprócz tego w Wiedniu mają pojemność 30-40 tysięcy. Dwa i pół roku na zbudowanie takiego obiektu spokojnie wystarczy. W Zurychu udało się to zrobić w dwa lata - dodał Austriak. - Według mnie to nie stadiony są największym problemem Polski i Ukrainy. One powstaną na pewno. Jeśli o coś trzeba się martwić to drogi, lotniska, itd.

Na pytanie czy podczas przygotowań do MŚ w Niemczech też było tyle problemów Palme twierdzi, że porównywanie się do Niemców nie jest najlepszym pomysłem. - Oni mundial 2006 wymyślili już w połowie lat 90. i zaczęli robić plany. Poza tym oni mieli Beckenbauera, który otwierał lub wyważał wszystkie drzwi i miał do pomocy wybitnych specjalistów, takich jak sekretarz generalny Niemieckiego Związku Piłki Nożnej Horsta Schmidta, który został teraz wysłany, żeby ratować mundial w RPA.

Palme dziwi się również, że Polacy chcę oszczędzić na drogiej pomocy z zagranicy. - Specjaliści są bardzo drodzy. Wydaje się na nich kwoty sięgające często milionów euro, ale warto. Płaci się, żeby móc oszczędzić gdzie indziej. Poprosić o pomoc to nie żaden wstyd. Nawet wielkie Niemcy poprosiły o pomoc mnie, Austriaka. Na pewno nie było im łatwo, bo tamtejsi menedżerowie, zwłaszcza związani z Bundesligą, byli przekonani, że robią wszystko najlepiej na świecie i rad nie potrzebują.

Czytaj w "Rzeczpospolitej"

tell a friend :: comments 0


Friday, November 09 2007

ОЦІНКИ ДМИТРА ДОНЦОВА

Posted by admin on 2007-11-09 20:54:31 CET

Олег БАГАН
Голова науково-ідеологічного центру ім. Д.Донцова

ДОЛАННЯ ЕПОХИ RATIO: ОЦІНКИ ДМИТРА ДОНЦОВА
ПОСТАТІ ТА ТВОРЧОСТІ ІВАНА ФРАНКА
Постать Дмитра Донцова (1883-1973) є знаковою для української політики й культури XX ст. Цей уродженець степового Півдня, типовий емоціоналіст за сприйняттям і відображенням світу, зумів дивовижно прагматично увійти в український національний рух, стати виразником нової фази ідейно-світоглядного розвитку нації і синтезатором її наддніпрянського і галицького ментально-духовних відламів. Уже 1908 року, у 25-річному віці, Д.Донцов вперше опинився в Галичині. Відтоді аж до 1944 р. він мешкав переважно у Львові або на еміграції – в країнах Середньої Европи: в Австрії, Польщі, Румунії, Чехословаччині, частково – у Швейцарії, Німеччині, Швеції. Ці географічні маршрути політичного вигнання, а також юнацька закоханість в дух Оксиденту, очевидно, посприяли тому, що Д. Донцов став першим нашим культурним ідеологом середньоевропейської ідентичності України. Він перший глибоко зрозумів доконечну потребу плекання европейських принципів, інтеграції країн між Альпами і Чорним морем, між Балтикою і Балканами як геополітичну й культурну запоруку вбереження цілої Европи від імперської гегемонії Росії з одночасним культурним урізноманітненням і збагаченням її.

Дмитро Донцов дивився на Івана Франка не тільки як на центральну постать Галичини кін. XIX – поч. XX ст., а й як на найбільшого виразника проевропейських духовно-культурних інтенцій українства. Він знав І.Франка особисто, але, мабуть, не близько: Д.Донцов зафіксований на фотографії учасників відзначення 40-річного ювілею творчої праці І.Франка (1913 р.). Протягом усього наступного життя, аж до далеких, ще творчих, 60-х років, він постійно звертався до теми осмислення постаті І.Франка (статті в альманаху "Гомін України", Торонто;). З іншого боку, саме Д.Донцов відважився на першу концептуальну й масштабну критику І.Франка, власне, як форматора нової ґенерації українства. Д.Донцов, як теоретик передусім політичного ґатунку, вельми проникливо збагнув ще напередодні Першої світової війни, що саме Галичині судилося бути промотором модернізаційних націотворчих процесів. Про це свідчать хоча б його статті в журналі "Украинская жизнь" (виходив у Москві у 1912-1914рр. за редакцією С.Петлюри;), тоді одному з найкращих українських часописів, частина з яких з'явилася у спеціяльній рубриці "Листи з Галичини". Так мимоволі Д.Донцов став виразником і тлумачем галицької специфіки. Його матеріяли гранично точні, аналітичні, гостропроблемні. Він розтинає проблему до глибини, миттєво актуалізує й узагальнює. Цей талант публіциста переходить і в його наступний масштабний реферат "Сучасне політичне положення нації і наші завдання", виголошений на II Студентському українському з'їзді у Львові 1913 р., де розуміння аванґардности Галичини в українській справі поєднується з розумінням специфіки середньоевропейського геополітичного простору і передбаченням його майбутнього піднесення. Як політичний публіцист Д. Донцов вивів українську журналістику із її традиційної загумінковости, дрібничковости, надавши їй міжнародного розмаху. Кілька років (1914-1919) проживаючи у Відні, Лозанні, Берліні та Берні, він видавав різноманітні інформаційні бюлетні европейськими мовами, у яких представляв українську політику, активно співпрацював із впливовою, переважно німецькомовною, пресою Австрії, Швейцарії та Німеччини. У 20-ті рр. Д.Донцов знову оселився у Львові і, очоливши "Літературно-науковий вісник" (ЛНВ;), розробляв нову стратегію перетворення Галичини у пробоєву, наступальну цитадель українства.

Саме у цей складний і трагічний момент, у 1923 р., коли новий націоналістичний рух на західноукраїнських землях і в еміграції щойно утверджувався, щойно формував свою ідеологію, Д.Донцов вперше взявся за концептуальну ідейну критику постаті І.Франка. Це його переосмислення І. Франка виходило із контексту ширшого переосмислення здобутків та ідейних принципів усього попереднього етапу розвитку українського національного руху, усього XIX ст., епохи народництва та лібералізму, що органічно виростало із його довоєнної діяльності і творчості, ще коли Д.Донцов відважився розбити культ М.Драгоманова і соціялізму.

Тож у статті "Криза нашої літератури" (ЛНВ, 1923), де Д.Донцов надзвичайно гостро, глибоко і категорично критикує традиційну українську літературу за надмірну сентиментальність, провінційність і дріб'язковість, відсутність трагічного пафосу, він ставить у її контекст і Франка: "... Або візьмім Франка – дійсно чудових "Каменярів" . Чи це образ душі творця, п'яної гарячкою мистця, упоєного розкішшю творчости? Хіба там віддано шал борця, для якого "все було палким в годину творчу: і небо, і земля, і камінь, і різець, і серце майстра"? (Леся Українка, "Сфінкс"). Ні, там бачимо понуру працю похмурих, мовчазливих невільників. В них також є неспокій творця, їм також присвічує далекий ідеал, але їх праця, їх порив у Незнане, у Непевне уявляється авторові не як в авторів енергетичного світогляду, як найвище щастя, лише як прокляття" [6, 61]. Під "авторами енергетичного світогляду" Д.Донцов має на увазі Т.Шевченка і Лесю Українку, а також велику традицію европейської індивідуалістсько-героїчної літератури: від Есхіла з його гордим Прометеєм, через пристрасть Шекспіра й Шиллера, "жорстокий сарказм" Свіфта [6, 54], до "гризучої іронії" Гайне [6, 54], до волюнтаризму та колосальної емотивности Зудермана, Гамсуна, Ібсена, Гавптмана, Кіплінґа, Вергарна, Джека Лондона, Лєрмонтова, Стівенсона, Пшибишевського, Бодлера [6, 52]. Це письменники, які передали у своїх творах, на думку Д. Донцова "... здобувчо-хижацького духа білої раси, тої білої раси, яка під Пуатіє, на Каталонських полях, в наших степах залізною рукою стримала побідний похід монголів ... Хіба це не мова всіх конкістадорів, які підбивали континенти? Мова тих, яким належить світ?" [6, 67].

А ось як він визначає внутрішню основу героїчної літератури: "Місячна соната" – це краса. "Негоіса" Бетовена або його "Дев'ята симфонія" – це гимн нестриманій силі, енергії. "Відпочиваючий Геракл" – це краса. Знана статуя Родена "До зброї" ("Аих агтез!") – постать жінки з затиснутими кулаками піднесених рук, з м'язами, готовими тріснути з напруги, з перекривленим пасією, роззявленим ротом, з чолом, зморщеним, як у тигра, коли отвирає пащу, з цілим виразом, де вмерла всяка рефлексія, а живе лише порив, – то сила й енергія" [6,48]. І далі: "Коли хочете вхопити цю суть, слухайте музику ... або уявіть себе під час шаленого лету на коні, або вояком під час атаки: пожадання, жадоба життя, шал упоєння, нестямний порив, погорда небезпеки, насолода риском, бажання нездержного лету ..." [6, 49].

Тому й проблематика героїчної літератури була така чужа народам пасивним, ліричним: "Ґенії світової літератури, – пише Д.Донцов, – знали про таємничу спорідненість усіх речей, тьми і світла, добра і зла. Вони знали, що з ненависти родиться любов, з ночі – день, з гріха – покута, з упадку – піднесення; знали, що ніхто майже не здобувся на таку любов до Месії, як Марія-Маґдалена; що ніхто не увірував у нього так, як розп'ятий розбійник, що ніхто так добре не пізнав обличчя правдивого Бога, як Яків, що боровся з ним!" [6, 51].

Цілком іншими, протилежними є, на думку Д.Донцова, настроєвість та проблематика більшої частини української літератури, де домінують два архетипні почуття: Спокою і Суму. Це література якогось екзистенційного пораженства, приречености, внутрішнього одубіння і рабства. Про що пишуть переважно українські письменники? Про "Погідну тишу, непорушну красу золотого українського полудня і срібної української ночі, незакаламучений спокій багатого, терпеливого і лінивого краю, примітивну ідилію щасливих гречкосіїв (Нечуй-Левицький;), закрашену легким, незлобним гумором (Маковей, Гребінка;), або знов меланхолійний сум, угинання під тягарем життя (Марко Вовчок, Г.Барвінок;), сентиментальний стоїцизм, що наділяв мрійливими пестощами добро, як і зло, без різниці... Чи знайдемо в цій літературі патос протесту, відвагу Ікара, Прометея, великі пристрасті? Картаючу сатиру, прокляття тріумфуючій долі? – За всім тим даремне шукатимемо в нашім краснім письменстві!" [6, 48], – скрушно зазначає критик. Ця ментальна схильність українства до тужливости, до відступу виявилася в тому, що з такого героїчного твору, як "Слово о полку Ігоревім" ми "Піднесли найменш драматичний момент – "Плач Ярославни" [6, 52]. 'Тому, – твердить Д.Донцов, – наші опришківські легенди не натхнули нікого на щось подібне, як "Розбійники" Шиллера ... Тому оминали з острахом наші поети одну з найбільш блискучих постатей нашої історії – Мазепу, з якого можна було б зробити українського Макбета, Цезара Борджію й Казанову нараз ..." [6, 50).

Отже, Д.Донцов тут чітко протиставляє оксидентальний, героїчний, "ґотичний", вживаючи терміну О.Шпенґлера, духовний світ, що характеризується ідеями ірраціонального пориву, сили волі, вічного бунтарства, невгаваючого динамізму, духовному світові українства, "виробленим віками рабства і занепадом всякої активности нації" [6, 66]. Він закликає звернутися до власних героїчних художніх традицій, що є переважно у середньовічному минулому або в небагатьох геніїв сучасности: до "енергійної мови І.Вишенського", до дум XVII ст., до "Слова" та їх духовних нащадків – Шевченка, Лесі Українки, Стефаника, Черемшини [6, 66-67]. Це було чітке завершення світоглядної еволюції Д.Донцова від матеріялізму поч. XX ст. (до 1910 р.) до ірраціоналізму -волюнтаризму, крізь призму якого він інтерпретував світ вже досить послідовно від 1913 р. Він вважав, що Перша світова війна цілковито поклала край епосі гуманізму та лібералізму, прогресизму та раціоналізму, і тому покладатися на ці зужиті принципи – це значить прирікати себе на наївне мрійництво, на катастрофічний занепад [6,67].

Зрозуміло, оцінки Д.Донцовим письменників є дещо однобічними, занадто категоричними. Однак не можна заперечити їхньої концептуальної правильности. У своїй творчості він не прагнув бути науковцем-фактографом (загалом мав великий скепсис до філософії та культурної практики позитивізму;), був есеїстом та ідеологом і тому прагнув створити лише яскраві візії, пробудити оптимістичні настрої, сформулювати переможні ідеї.

Якщо у статті "Криза нашої літератури" Д.Донцов наважився тільки поставити І.Франка у загальний контекст негативних тенденцій в українській культурі, то у трактаті "Націоналізм" (1926), який став етапним твором, що сформував світогляд цілого покоління в Західній Україні та на еміграції, він відважився на цілковите заперечення підставових ідей І. Франка (як потім сам уточнив – раннього І.Франка;). Це заперечення було йому потрібне для того, щоб кардинальніше усунути вартощі та ідеали минулої епохи – соціялізму та лібералізму, у світоглядному плані – матеріялізму та раціоналізму. Треба було вирвати українців із лещат прагматичної та агероїчної епохи Ratio. Попереду була Друга світова війна і доконечна потреба вибороти собі самостійну державу, а до цього не можна було йти із плачем, упованнями на науково-технічний прогрес та добру волю ворогів.

Уже в першому абзаці своєї книги Д.Донцов ставить тезу: "Які емоції збуджують у нас імена кирилометодіївців, Драгоманова, Франка і провідників новітнього народництва та соціялізму? – Певно не ті, з якими лучаться в нас імена Данте, Макіявеллі або Мадзіні. Це постаті різних шкіл, різних стилів і яких же ж інших світоглядів!" [8, 17]. Тобто, І.Франко стає у цій книзі символом епохи лібералізму та раціоналізму. Д. Донцов пише: "Всевладність людського розуму для цього – найвищий закон. Інтелект є для нього та зброя, якою кожна гуртова одиниця (отже й нація;) має боротися за бажаний для неї лад, головна підойма реформ" [8, 29]. Він цитує із І.Франка: "А ще скажіте, як сей лад перевернути хочем ми? – Не зброєю, не силою – огню, заліза і війни, – а правдою і працею – й наукою" [8, 30]. Іронізує із його думок, що високі ідеали великих завоювань, боротьби, слави – це лише "фантоми", "не варті мук і крови, і страждань" [8, 56]. Іронізує з такого Франкового наївного афоризму: "... нам хліборобам що з мечем почати?" ... "Патріотичний меч перекувати на плуг, обліг будуччини орати, – на серп, щоб жито жать, життя основи – на вила, чистить стайню Авгійову" [8, 172-173]. Із сарказмом говорить Д. Донцов про частий плач і сльози у І.Франка [8,174].

У словах І.Франка "Я не люблю тебе, ненавиджу, Беркуте! За те, що в груди ти ховаєш серце люте, за те, що кров ти п'єш, на низьких і слабих з погордою глядиш, хоч сам живеш із них, за те, що так тебе боїться слаба твар, ненавиджу тебе за теє, що ти цар!" Д.Донцов вбачає вираз плебейського анархізму, що не сприймає ідей величі, сили, героїки [8, 197]. Він дорікає Франковому ліричному героєві за постійні сумніви, за відсутність великої, пристрасної віри, за постійні розчарування, що є закономірністю для того, хто проголосив колись і все поставив на "розум владний без віри основ" [8, 210].

Д. Донцов говорить як про пораженство, як про вияв одвічних українських ментальних розслаблювальних і безвольних комплексів про такі провідні мотиви у ліриці І.Франка, як захоплення м'якістю і ніжністю життя, толерантністю й лагідністю, всепрощенством [8, 189]. І так узагальнює наслідки такого світогляду: "Замість боротьби – виховання, замість догматизму віри – розслаблюючий критицизм, замість моралі сильних – етика лагідних, замість твердости – м'якість, замість нації – людськість, замість накинення своєї правди – толеранція до ворожої..." [8, 190]. Характерно, що при цьому він називає тодішню соціялістично-народницьку Галичину останньої чверті ХІХ ст. "провансальською", тобто відстало-загумінковою, партикулярно-безнаціональною, безвольно-занепадаючою, а тому відступаючою. Це світ вічної вторинности, за Д. Донцовим, вічного запобігання, це "плебейсько-простацька філософія вихолощеного, загалюканого, виколіненого, опльованого і, не свідомого того, кокетуючого своєю імпотенцією і прекраснодушієм українофільства, яке не шанує ... сильного інстинкту життя, але ще й звеличує ідеал волевої кастрації" [8, 190]. Власне, це та Галичина, як "Ботокудія", населена "рутенцями" (галицький варіянт малоросів;), з якою боровся і сам І.Франко, але деякими ментально-ідейними вадами водночас і "заразився" від неї ж. Бо тільки зрісши серед приземленого світогляду примітивних свинопасів і наймитів міг "Франко протиставляти мечеві "вила" і "стайню" [8, 202].

З іншого боку, Д. Донцов двічі наводить критичні вислови І. Франка про М. Драгоманова, акцентуючи, що "раціоналістичний" табір сам усвідомив свою кризовість. Він нагадує, що І.Франко зневажливо називав М. Драгоманова "gente Ruthenus natione Russus" (родом русин – національністю росіянин;) у статті "Одвертий лист до галицької руської молодежі" (1905), визначаючи його ненаціональний світогляд [8, 24]; наводить Франкові слова зі статті "Суспільно-політичні погляди М. Драгоманова" (1906), що передають характеристику цілого покоління української драгоманівщини: "їх ідеологія була "наївним міркуванням мужика, що не бачив світа і не потребував піднестися думками до зрозуміння вищої суспільної організації, понад світ громади або повіту" (8, 186]. Таким чином, Д. Донцов високо оцінював Франкову здібність до переоцінювання цінностей, до самоаналізу й ламання заскорузлих ідейних стереотипів.

Отже, у трактаті "Націоналізм" Д. Донцов завершив розпочату ще в книзі "Підстави нашої політики" (1921) критику ідеологій соціялізму та лібералізму, базованих на філософських засадах матеріялізму та раціоналізму, водночас переносячи український національний рух на світоглядні основи ірраціоналізму-волюнтаризму, формуючи ідеологію націоналізму та консерватизму. Повалення культу І. Франка в нашій суспільній думці, власне раннього, "драгоманівсько-соціялістичного" І.Франка, він уважав за одне з центральних завдань своєї роботи.

Ніби відчуваючи потребу ширше обґрунтувати свою позицію, у тому ж 1926 р., Д.Донцов друкує в ЛНВ ще одну статтю під промовистою назвою "Трагедія Франка". Стаття написана з великим пієтетом і симпатією до І.Франка як спроба розібратися у складних лабіринтах його життєвих шукань, ідеалів, душевних мук. Центральною проблемою статті є теза про роздвоєність І.Франка, його трагічне протистояння вибраній системі цінностей та світоглядних постулатів, протистояння неправильно сформованій суспільности. Зауважимо, що Д. Донцов був одним з перших, хто помітив і проаналізував цей внутрішній конфлікт І.Франка. У письменникові постійно боролися між собою дві визначальні субстанції: Розум та Інтуїція. Відмовившись у молоді роки від романтичного світовідчуття та героїчних традицій в літературі, куди спрямовувала його глибинна сутність його натури, таланту, І. Франко сприйняв як Обов'язок, як Вимушену Доктрину практичну ідеологію та естетику соціялізму й позитивізму, з їхнім культом Матерії, Факту, Прогресу, Науки. І цьому Богові нової епохи, цьому Ratio він віддався з усією силою пристрасти неофіта, з тою великою Емоцією, яка двигтіла в його глибині. Д. Донцов резюмує: "... був він цілий час "з собою самим у борні", і якраз у сім була найбільша трагедія його душі, яка, мабуть, і звела його в могилу" [10, 125].

Вийшовши із соціяльної гущі одного з найпригніченіших народів Европи, повіривши, що тепер ідеї Прогресу відкриють перед ним неймовірну широчінь розвитку та самоствердження, він почав громити усі традиційні вартощі "старого світу": "Церква, держава, авторитет, – пише Д. Донцов, – навіть релігія, закон сильнішого, права організаторів суспільности – все відкинув він у патосі неґатора через те, що не одна з тих сил використовувалася "щасливішими" для панування над слабшими. А за зброю йому стали – скрайний раціоналізм і, власне, гуманітаризм. Перший мав здерти містичну авреолю зі "старих цінностей", другий – знищити сей "світ насильства і зла" [10, 127].

Проте, на думку Д. Донцова, запекла боротьба із принципами консерватизму та націоналізму, з духом традиціоналізму, чим так захопився І. Франко, закономірно привела його та цілу генерацію його послідовників до поразки, до катастрофи. Тому, що це вічні принципи. Такі основоположні ідеї, як Віра, Містика, Законність, Дисципліна, Відповідальність, Велич, Героїка, Сила, Шляхетність, Воля, Характер – є неуникненними. Вони стояли біля витоків европейської цивілізації та культури й стоятимуть доти, доки вона буде ще прагнути розростання і самоствердження. І тому І.Франко, а разом з ним і все українське ліберально-соціялістичне покоління, опинилися перед "порожнім місцем" [10, 127]. Піддавши все критицизмові Ratio, поставивши під сумнів всі постулати Традиції, вони в принципі відмовилися від Віри, втратили свою Правду. І далі Д. Донцов завершує таким чудовим інтелектуальним "акордом". "Його [Франкова] величезна робота (він ішов майже сам;) так вичерпала його душевні сили, так знищила його тіло, стільки натерла мозолів на душі, стільки роз'ятрила забутих ран у серці, – що йому не стало снаги на порожнє місце поставити свого Бога, як се зробило християнство у перших віках або протестантство за Лютера. Він не хотів признати старої мудрости: що в сім світі той згине, хто не засвоїть собі його суворої моралі боротьби; він забув, що на те лише осудив непомильність розуму римський первосвященик, аби проголосити догмат власної непомильности; що революційна Франція на місце релігії Церкви встановила "релігію розуму". Він не хотів знати, що вольтерівським сарказмом і людяністю можна звалити старі правди, та не поставити натомість нові; що для того потрібні не "розум без віри основ", лише новий фанатизм, а замість гуманности – любов, що стоїть понад милосердям. Його гуманність привела його до звеличення всього тілесного, дочасного, "атома момента". Нищучи насильство – він прокляв і силу; нищучи віру в чужі цінності, – знищив він усяку віру, приймаючи лиш те, що "ми логікою розсудили", сміючись з "фантазій" і "оман" чужих панів, бо вони вимагають жертв від нас, – він скінчив війною проти всяких відірваних ідей, до яких ідеться через сльози і терпіння міліонів" [10, 127].

Однак, при такій критичній оцінці здобутків І. Франка, Д. Донцов визнавав, що пророблена ним робота була потрібною, вона змінила національну ідеологію, мобілізувала суспільство, бо привчила українських людей бути активними, звільнила їх від багатьох фальшивих авториетів, дала впевненість, вивела на історичний кін ширші верстви. Д. Донцов часто апелював до знаменитої й гіркої Франкової фрази: "не люблю Русі" з передмови до польськомовного видання його творів "Дещо про самого себе" (1898). У статті "Згода в сімействі" (ЛНВ, 1937; інша назва: "Philosophia Militans" у кн. "Клич доби". – Лондон, 1968) він вважає момент написання її переломним у світоглядній еволюції І. Франка [9, 51]. Загалом ця стаття звучить як гимн Франкові-бунтареві, ненависникові всілякої заскорузлости, гнилизни духовної і моральної [9, 51]. Стаття написана після недавнього тоді посмертного ювілею письменника і полемічно спрямована проти інтерпретацій І. Франка М. Рудницьким і В. Сімовичем. Д. Донцов твердив, що завершилася ця світоглядна еволюція поемою "Мойсей", де є, на відміну від ранніх ліберально-соціялістичних ідеалів, і героїка, і волюнтаризм, і культ войовництва, і проповідь нетерпимости до всілякого зла і пораженства. У написаній у цей же час студії "Де шукати наших історичних традицій?" (1938) (інша назва: "Дух наших історичних традицій") він пояснює, що лише "ґеніяльним відчуттям" Франко "збагнув безглуздя і фальш" своєї прогресистсько-позитивістської доби [2, 17]. І як про яскравий приклад здібности відректися від своїх учорашніх переконань, коли вони виявилися помилковими, і друзів, коли вони виявилися занадто одновимірними, він говорить про Франкове уїдливе висміювання наївного й довірливого гуманізму Михайла Павлика – свого довголітнього побратима й соратника у соціялістичному русі [2, 50].

У трактаті "Дух нашої давнини" (1944), який є етапним кроком у світоглядній еволюції самого Д. Донцова, що фіксує завершення його філософського синтезу націоналізму і консерватизму, якраз повторюється та сума оцінок і їхня концепція, яку ми вже описали. До другого видання книги автор здійснив низку вставок, у яких пом'якшив критику і наголосив на активному переосмисленні Франком самого себе і своєї епохи. Д. Донцов тут твердить, сам захоплюючись духом і етикою Середньовіччя, що І. Франко не збагнув їхньої пристрасности, високого аскетизму [3, 70]. Він виділяє відомий вірш "На ріці вавілонській – і я там сидів..." із збірки "Semper tiro" (1906), де є суворі слова, що засуджують ментальну українську рабськість, виплекану віками: "І хоч душу манить часом волі приваб, але кров моя – раб! Але мозок мій – раб!" [З, 56]. Це засвідчує, що у пізній період творчости І. Франко зрозумів глибинні вади національної культури та ідеології своєї епохи і прагнув створити нову настроєвість. Д. Донцов висловив цікаву узагальнюючу думку про те, що І. Франко був яскравим виразником динарського расового типу в нашій культурі [3, 229]. Тобто людиною, психологічно схильною до важкої і наполегливої праці, прив'язаною до землі й обов'язку перед нею, впертою, водночас дуже емоційною, вибуховою, з раптовими "приступами" спокою, розчулення.

Уже після війни, у 1953 р., у книзі "Туга за героїчним" (Лондон;) Д. Донцов вміщує два есе: "Душевна драма І. Франка і його сучасників" і "Мойсей І. Франка". Ці студії не тільки розвивали проникливі спостереження минулих років, а й стали визначними осягами в темі трактування світоглядної еволюції І. Франка. В есе "Душевна драма І. Франка і його сучасників" Д. Донцов виділяє такі пласти ідейно-психологічної проблематики. Перше, що "є, властиво, не один І. Франко. Їх є два" [4,67]. Це було твердження, що письменник постійно перебував у конфлікті з самим собою: "Був це конфлікт між своєю національною Правдою в душі і накинутою чужою, між націоналізмом та інтернаціоналізмом... між настроями мирної хліборобської душі і добою, що жадала появи людини не плуга, а меча. Нарешті між вірою і раціоналізмом" [4, 68]. І. Франко, пояснює Д. Донцов, потрапив у дещо парадоксальну ситуацію: після 1848 р. серед революційно-визвольних рухів народів Европи задомінувала соціялістична ідеологія, яка розчиняла національно-традиціоналістські засади життя. Протиставитися цьому могли лише випробувані нації і цілісні національно особистості: І. Франко ж "не був такою цілісною натурою, як Шевченко або Леся Українка" [4, 68]. Тому й потрапив у ситуацію роздвоєння, що знаходило часто відображення у його творчості. "Це взагалі була, – резюмує Д.Донцов, – трагедія покоління другої половини 19 віку – віку порожніх ідолів, розуму без віри і культу матерії" [4, 68]. Важливим є, що І.Франко в пізніші свої роки розвінчав цих ідолів, став на правильну дорогу, вирвався із спокусливих тенет світоглядного матеріялізму.

Друге те, що І.Франко занадто щиро прийняв культ маси, "мужика", трудящої, простої людини. Це теж була одна із спокус-пасток соціялізму. У ранні роки він не збагнув ролі героя, "провідника" в Історії: "Бо не герої ми і не богатирі!" ("Каменярі") [4, 70]. Д. Донцов наголошує, що "ніхто так не підкреслював своєї селянськости, так не пишався нею, як Франко": "Я є мужик: пролог, не епілог" [4, 69]. Все це привело його до антигероїчної ідеології, бо селянство сприймає світ, угинаючись, пасивно, не перетворює його.

Третє: І. Франко в дусі соціялістичного пацифізму протиставляв мирну, хліборобську, буденну працю лицарству та ідеї військової боротьби. Натомість насувалася грізна доба – Перша світова війна, національні революції майже в усій Европі, наступ тоталітаризму – що могли дати для витривалости в цьому всьому наші "мирні хлібороби"? Во ім'я прогресу українці XIX віку відмовилися від героїки, національної Традиції, віри. І тут Д. Донцов знову протиставляє Франкові Шевченка з його геніяльною формулою світоглядного консерватизму: "Молітесь Богові одному, а більш нікому на землі" [4, 77], – це застереження проти ідолів раціоналізму.

Четверте: І. Франко багато перейняв із російської соціялістичної культури та ідеології, що закаламутило проблематику та поетику його творів [4, 79], не зумів до кінця опертися їх розкладовим впливам, хоч потім, прозрівши багато сказав щодо відвічного деспотизму та імперіялізму Росії [4, 78].

П'яте: коли прийшла пора сумнівів, усвідомлення своїх життєвих помилок, то це й обернулося для І. Франка великою душевною драмою: "Отруйне зілля соціялізму, його смішні омани не дають йому спати. В такі ночі привиджується йому Драгоманов, його злий дух, який зачаївся на нього, переслідує його" [4, 81]. Подолання цього "злого духу", випручування з його чіпких лап раціонального прагматизму – це апогей Франкової душевної драми. Д. Донцов вважає, що пізній І. Франко, відкинувши М. Драгоманова (численні антисоціzлістичні статті 900-х рр.), знов повернувся до Шевченка [4, 83], до культу героїки, духу національного волюнтаризму, що lвигтять у "Мойсеї" [4, 83].

Він виділив три твори, які демонструють внутрішню боротьбу І. Франка, – "Поєдинок", "Зимова Казка" і "Похорон". І все-таки поет вийшов на рівну дорогу оптимістичного та ідеалістичного світогляду: "Хто бачив його рік перед першою війною, знищеного і спотвореного на тілі, але з горіючим, нічим не зламаним духом..., той зрозуміє, що якраз на своїм власнім досвіді, мабуть, переконався Франко, яку величезну ролю грає в Божім світі невидимий дух" [4, 87].

Д. Донцов вважає постать Мойсея у Франка "блідою" [4, 89], бо в його сумнівах автор передав скептицизм і маловірство своє і свого покоління. І дає такий афоризм: "Щоб віддатися цілком битві життя, треба мати віру: або в Бога, щоб стояти за добро, або – в чорта, щоб битись за зло" [4,88]. А такої віри І.Франко не мав. І в цьому була його велика трагедія. Тому й розумів, що він і такі, як він, не зможуть увійти до "обіцяної країни" свободи і справедливости, що увійде до неї лише "парубоцтво Єгошуї", тобто нова генерація національних борців – фанатиків і героїв, ірраціональних та вольових людей [4, 89]. І підсумовує Д. Донцов: "Душевна драма Франка – це була трагедія кількох поколінь, напоєних отруєю доктрин 19 в. ... Трагедія людей, які вірили в число, в кількість, а яким доба довела, що все залежить від якости ... Що про долю їх рішають не розум і поступ, а дух і віра" [4, 89-90].

В есе "Мойсей І. Франка" Д. Донцов виходить з того, що цей твір "носить національно-український характер і автобіографічний" [7, 93]. Він підносить такі ідейні ознаки поеми, як культ аристократичного, героїчного світогляду, зневага до меркантильної та плебейської маси, антиматеріялізм, вимога віри і плекання національної вольовитости, свободи. І ось така сентенція: "Нація, що прагне волі, мусить не зневірюватись, бути певною в тім, що її провадить Бог до її мети. Мусить шукати найвищого блаженства не в матеріяльнім добробуті, не в тихомир'ї, не сміє бути рабинею скарбів землі. Нація, що прагне волі, мусить у вічному зусиллі спішити до незримої цілі, любити недосяжне, вірити в невідоме, бажати осягнути фантастичне..." [7, 102]. Ці слова відображали настрій прикінцевих строф Франкової поеми, її заповіт.

Цікаво, яке зауваження робить Д. Донцов щодо стилю твору: "... не зовсім відповідний до теми розмір поеми та її ритм, що є скоріше ритмом балачки, казки, а не, більш тут відповідним, ритмом апокаліптичного, вогнистого слова "Одкровенія" або старозавітних пророків" [7, 109]. І, очевидно, мав рацію: часом Франкові бракувало смаку. Хоча загалом він захоплюється настроєм поеми: "Скільки пристрасної любови до величного, до героїки! Скільки віри в надію свою! Скільки певности, що з низин упадку вирветься вона на недосяжну височину!" [7, 110].

У пізніших статтях Д. Донцов часто спорадично звертався до постаті І.Франка та його ідей, повторюючи вже описані тези. Наприклад, у книзі "За яку революцію?" (1957) він наголошував на ірраціоналістичному аспекті Франкового мислення: "... ця, хоч і не свідома того, глибоко віруюча людина" [5, 70], наводячи для ілюстрації рядки із IX вірша із циклу "Із книги Кааф" "Якби ти знав, як много важить слово ..." (зб. "Sempe tiro"). А у статті "Гріх проти Духа" (Альманах "Гомону України", 1966) згадує, як вельми пророчу, ідею І. Франка, висловлену у поемі "Мойсей", що створення і піднесення української держави має означати глобальні зміни для усієї Европи, оскільки саме Україна є "авангардом в боротьбі з силами антихриста" [1, 56], зміцнення середньоевропейського простору на чолі з Україною, на думку Д. Донцова, матиме колосальне, всесвітнє геополітичне і цивілізаційне значення. Під поняттям "антихрист" він розумів матеріялізм в усіх його виявах, найагресивнішим з яких була ідеологія і політика тодішнього СРСР.

Треба зазначити, що ці концепції Д. Донцова рішуче вплинули на культурологічну та естетичну думку письменників та теоретиків вісниківського середовища, лягли в основу філософії українського націоналізму та консерватизму. Подібні оцінки І.Франка ми зустрічаємо утворах Є.Маланюка, Р.Єндика, Ю.Липи, О.Ольжича, Р.Бжеського та ін. Промовисто звучить вже сама назва однієї зі студій Євгена Маланюка: "У пазурах раціоналізму" ("Студентський вісник", Прага, 1927).

Також слід мати на увазі, що Д. Донцов часто оперував іменами відомих письменників і діячів культури як повними символами, що характеризували для його сучасників певні течії суспільної думки, історичні періоди, умонастрої. Тому його оцінки є загальними, такими, що апелюють до якихось глобальних уявлень про ідеї та культуру. Відповідно, їх треба так і сприймати: як осмислення духовно-політичних тенденцій розвитку нації, її цілих пластів і періодів.



--------------------------------------------------------------------------------

1. Донців Д. "Гріх проти Духа" // Альманах "Гомону України". – Торонто, 1966.
2. Донцов Д. Дух наших історичних традицій // Донців Д. Хрестом і мечем. – Торонто, 1967.
3. Донцов Д. Дух нашої давнини. Репринтне видання. – Дрогобич: Відродження, 1991.
4. Донців Д. Душевна драма І. Франка і його сучасників // Донців Д. Туга за героїчним. – Лондон: Видання СУМ, 1953.
5. Донцов Д. За яку революцію? Репринтне видання. – Львів, 1990.
6. Донців Д. Криза нашої літератури // Донців Д. Дві літератури нашої доби. Репринтне видання. -Львів: Просвіта, 1991.
7. Донців Д. "Мойсей" І. Франка // Донців Д. Туга за героїчним. – Лондон: Видання СУМ, 1953.
8. Донців Д. Націоналізм. – Лондон, 1966.
9. Донців Д. Philosophia Militans // Донців Д. Клич доби. Репринтне видання. – Львів: Державність, 1994.
10. Донців Д. Трагедія Франка //Літературно-науковий вісник. – 1926. – кн. VI.

tell a friend :: comments 0


IPN i Yad Vashem będą współpracować

Posted by admin on 2007-11-09 20:22:33 CET

Współpraca archiwalna w postaci wzajemnego udostępniania kopii zgromadzonej dokumentacji oraz prowadzenia zleconych kwerend - to główne cele umowy między Instytutem Pamięci Narodowej oraz izraelskim Instytutem Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem.


Umowę podpisano w siedzibie Yad Vashem w Jerozolimie w obecności prezydenta Yad Vashem Avnera Shaleva i prezesa IPN Janusza Kurtyki.

"Dla Yad Vashem szczególnie interesujący będzie okres II wojny światowej i zbrodnie popełnione na narodzie żydowskim. IPN będzie zainteresowany korzystaniem ze zbiorów dotyczących obywateli Polski narodowości żydowskiej" - informuje IPN.

Wyniki kwerend będą udostępniane stronom w postaci mikrofilmów.

"Umowa jest efektem ubiegłorocznej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Yad Vashem, gdzie złożono deklaracje podjęcia bliższej współpracy między instytucjami archiwalnymi" - powiedział PAP rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.

Dodał, że do tej pory współpraca między IPN, a Yad Vashem miała charakter "incydentalny". "Teraz będą to konkretne działania obu tych instytucji" - powiedział Arseniuk.

Zaznaczył, że jednocześnie między IPN, a Yad Vashem rozpoczęły się rozmowy na temat współpracy badawczej i naukowej.

tell a friend :: comments 0


Polska dobrze przygotowana do Schengen

Posted by admin on 2007-11-09 20:18:09 CET

Szef MSWiA Władysław Stasiak powiedział, że unijni eksperci bardzo dobrze ocenili stan przygotowań Polski i polskich służb do wejścia do strefy Schengen. Dodał, że w ich opinii wszystkie wymogi zostały spełnione.

W czwartek unijni ministrowie spraw wewnętrznych podjęli polityczną decyzję o rozszerzeniu układu z Schengen o nowe państwa członkowskie, w tym o Polskę. Ma to nastąpić w nocy z 20 na 21 grudnia br.

- To było duże wyzwanie i duży wysiłek wielu osób, aby Polska została oceniona pozytywnie, a została oceniona pozytywnie. Ostatni raport z Komisji Europejskiej zawierał uwagi, że oceniający są pod wrażeniem tego, co zostało dokonane w Polsce. I to napawa satysfakcją, że jesteśmy oceniani jako kraj, który potrafi się zmobilizować, dobrze się przygotować - podkreślił Stasiak.

Dodał, że wejście Polski do Schengen to dobra wiadomość dla wszystkich tych, którzy chcą lub muszą podróżować. Zapewnił, że nie powinno to zwiększyć kolejek osób oczekujących na możliwość wjazdu do Polski spoza strefy Schengen.

- Przygotowaliśmy już założenia do umowy o małym ruchu granicznym. W tej chwili koledzy z MSZ prowadzą intensywne negocjacje - podkreślił Stasiak. Chodzi o zapisy, które mają umożliwiać obywatelom m.in. Ukrainy, Rosji czy Białorusi, poruszać się na obszarze do 30 km w głąb Polski bez konieczności posiadania wizy "schengenowskiej". Takie zezwolenie nie będzie jednak uprawniało do przekraczania granic Polski z innymi krajami Schengen.

Stasiak dodał, że do zmniejszenia kolejek powinny też przyczynić się same wizy schengenowskie - choć jak przyznał - osoby ubiegające się o nie muszą być przygotowane na dokładne kontrole. - Ta wiza będzie respektowana w całej strefie Schengen, więc na nas będzie spoczywać cała odpowiedzialność w stosunku do innych partnerów z tego układu - zaznaczył.

Podkreślił, że Polska będzie miała też możliwość wydania pewnej, niewielkiej liczby tzw. wiz narodowych - uprawniających jedynie do wstępu na teren naszego kraju. "Będą to wizy dla osób w potrzebie, ze względów np. narodowych, rodzinnych" - zaznaczył Stasiak.

W jego opinii, rozszerzenie strefy Schengen nie powinno też zwiększyć zagrożenia ewentualnymi atakami terrorystycznymi. Minister podkreślił, że policja i straż graniczna już od września podłączone są za pomocą specjalnych stanowisk do SIS - Systemu Informacyjnego Schengen (zawierającego m.in. informacje o osobach poszukiwanych i niepożądanych na terenie strefy) i w ten sposób współpracują z innymi krajami.

- Wszelkie ułatwienie, uproszczenia ruchu granicznego, mogą potencjalnie nieść ze sobą ryzyko. Jednak system SIS ma sprawiać, że będziemy wymieniać informacje o osobach, do których są jakiekolwiek zastrzeżenia - zaznaczył Stasiak. Dodał, że już teraz Polska ma na swoim koncie 3 tys. trafień, czyli ustaleń osób, które z różnych powodów znalazły się w bazie SIS.

Przypomniał, że wejście Polski do Schengen nie będzie zwalniać podróżujących od posiadania dowodu osobistego i, że w każdej chwili będą oni mogli zostać wylegitymowani i sprawdzeni w bazie SIS np. przez funkcjonariuszy Straży Granicznej.

Funkcjonariusze z przejść granicznych przeniosą się na trasy międzynarodowe i dojazdowe do granicy. Pojawią się też tzw. grupy mobilne - zespoły patrolowo-interwencyjne, których zadaniem będzie sprawdzanie dokumentów, legalności pobytu cudzoziemców oraz zapobieganie przemytowi.

Pracę strażników będą usprawniać tzw. schengen-busy, pełniące rolę "przewoźnych przejść granicznych". Są to specjalne samochody wyposażone w sprzęt niezbędny do przeprowadzania kontroli - np. komputer podłączony do baz danych zawierających m.in. informacje o osobach poszukiwanych, urządzenia do sprawdzania odcisków palców, czy mini laboratoria do wykrywania narkotyków. Komenda Główna SG planuje, że docelowo będzie ich ok. 30.

tell a friend :: comments 0


Kraków: pokaz popiersia Piłsudskiego z okazji Święta Niepodległości

Posted by admin on 2007-11-09 20:16:18 CET

Z okazji Święta Niepodległości Muzeum Narodowe (MN) w Krakowie eksponuje od piątku popiersie Józefa Piłsudskiego, autorstwa Stanisława Kazimierza Ostrowskiego. Zdaniem specjalistów, to jeden z najbardziej udanych portretów marszałka w rzeźbie polskiej.

Kurator zbiorów polskiej rzeźby nowoczesnej MN, Agata Małodobry, poinformowała, że nadzwyczajny pokaz popiersia Piłsudskiego w gmachu głównym muzeum będzie trwać tylko przez kilka dni, do 14 listopada. Wykonany w brązie portret marszałka pochodzi z ok. 1920 roku. Jego wymiary to 44 na 58 centymetrów.

- Warto zobaczyć tę interesującą rzeźbę, by przekonać się, że utrwalony w zbiorowej wyobraźni wizerunek Józefa Piłsudskiego ukształtowany został w znacznej mierze przez dzieło Stanisława Kazimierza Ostrowskiego - podkreśliła przedstawicielka muzeum. Według niej, swobodna technika pozwoliła artyście skupić się na cechach, które najlepiej oddają psychologiczną charakterystykę modela. Stanisław Kazimierz Ostrowski (1879 Warszawa - 1947 Nowy Jork) to jeden z czołowych rzeźbiarzy polskich pierwszej połowy XX wieku. Na początku swojej drogi artystycznej pozostawał pod wpływem symbolizmu i secesji zarówno pod względem formy, jak i treści. W dwudziestoleciu międzywojennym odgrywał ważną rolę w życiu kulturalnym stolicy, był animatorem wielu inicjatyw, m.in. polichromii kamieniczek Starego Miasta, których był współwykonawcą.

Był twórcą Grobu Nieznanego Żołnierza na placu Saskim (dziś placu Piłsudskiego) w Warszawie, zaprojektował Mauzoleum Walk o Niepodległość na stoku warszawskiej Cytadeli. Tematyka jego rzeźb była silnie związana z najnowszą historią Polski, dlatego tak ważne miejsce w twórczości artysty zajmowała osoba Piłsudskiego. Ostrowski wykonał kilka jego portretów, upamiętniających go medali, był również autorem projektu popularnych w okresie międzywojennym monet z wizerunkiem marszałka.

tell a friend :: comments 0


Wystawa "Reżimy totalitarne wobec ludzi nauki"

Posted by admin on 2007-11-09 20:14:33 CET

"Reżimy totalitarne wobec ludzi nauki. Uniwersytet Jagielloński. Sonderaktion Krakau - Zbrodnia Katyńska" - to tytuł wystawy plenerowej otwartej w przed Ogrodem Botanicznym w Alejach Ujazdowskich w Warszawie.

Przygotowana przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWiM) wystawa ma na celu przypomnienie sylwetek i losów polskich uczonych, którzy stali się ofiarami reżimów totalitarnych.

- Chcemy pokazać jakie były losy polskich ludzi nauki pod okupacją niemiecką i pod okupacją sowiecką. Dotychczasowy obraz jest skrzywiony, ponieważ dotąd w literaturze naukowej pokazywano głównie losy ludzi nauki pod okupacją niemiecką - mówił podczas otwarcia sekretarz ROPWiM Andrzej Przewoźnik.

Pokazujemy ten problem na przykładzie jednej polskiej uczelni - Uniwersytetu Jagiellońskiego. To jest jedyna uczelnia dotknięta w 1939 r. represjami zarówno ze strony niemieckiej, jak i sowieckiej - zaznaczył.

Sonderaktion Krakau to niemiecka akcja pacyfikacyjna skierowana przeciwko środowisku polskich uczonych, przeprowadzona 6 listopada 1939 r. w Krakowie. W ramach akcji uwięziono 183 osoby, w tym 144 pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego, 21 Akademii Górniczej i 3 wykładowców Akademii Handlowej, przybyłych na uniwersytet na "wykład" niemieckiego oficera Obersturmbannfuehrera SS Brunona Muellera. Zgromadzeni w sali 56 Collegium Novum profesorzy usłyszeli, że w związku z ich wrogim nastawieniem do nauki niemieckiej i rozpoczęciem roku akademickiego bez pozwolenia, zostali aresztowani. Osadzono ich najpierw w więzieniu na Montelupich, a potem przewieziono do obozów koncentracyjnych w Sachsenhausen i Buchenwald.

Hitlerowcy nie oszczędzali często wiekowych i schorowanych naukowców. Pierwszy z nich, profesor Akademii Górniczej, prof. Antoni Meyer zmarł 24 grudnia 1939. Cztery dni później zmarł były rektor UJ prof. Stanisław Estreicher. W następnych tygodniach zmarli m.in. zoolog prof. Michał Siedlecki, anatom prof. Kazimierz Kostanecki, historyk literatury prof. Ignacy Chrzanowski.

Po międzynarodowych protestach (w tym Benito Mussoliniego) 101 uwięzionych w wieku ponad 40 lat zostało 8 lutego 1940 r. zwolnionych. Wielu z nich wycieńczonych warunkami obozowymi wkrótce zmarło.

W kwietniu i maju 1940 r. kilkunastu pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego zostało zabitych strzałem w tył głowy przez NKWD w lesie Katyńskim koło Smoleńska i w więzieniu w Charkowie. Zostali oni zmobilizowani jako oficerowie rezerwy do obrony ojczyzny w obliczu napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę i dostali się do niewoli ówczesnego sojusznika Rzeszy - Związku Radzieckiego.

Wśród nich byli: epidemiolog prof. Władysław Dadej; neurolog i psychiatra, badacz anatomii i fizjologii mózgu prof. Włodzimierz Józef Godłowski; ekonomista i teoretyk bankowości, prekursor ekonomii politycznej prof. Janusz Wojciech Libicki.

- Warto zacytować fragment wypowiedzi Adolfa Hitlera z jesieni 1939 r. Może on posłużyć jako motto i uzasadnienie tej wystawy. Brzmi on: "Tylko naród, którego warstwy kierownicze zostaną zniszczone, da się zepchnąć do roli niewolników" - powiedział Przewoźnik.

- Myślę, że nie przesadzę jeśli stwierdzę, iż dziś, kilkadziesiąt lat od zakończenia II wojny światowej nadal odczuwamy skutki tamtych decyzji - dodał.

Wystawa jest fragmentem większej ekspozycji przygotowywanej przez ROPWiM na temat stosunku okupantów do polskich uczelni i ich pracowników. Jak przypomniał Przewoźnik, przed II wojną światową Polska miała 28 wyższych uczelni; represje dotknęły kadrę naukową wszystkich uczelni.

Wystawa będzie prezentowana w Warszawie do 9 grudnia 2007 r.; później będzie pokazywana w Krakowie.

Ma charakter plenerowy, gdyż jej twórcom zależy na tym by jak najwięcej osób mogło się z nią zapoznać. Wszystkie zamieszczone na niej teksty mają dwie wersje językowe: polską i angielską.

tell a friend :: comments 0


Ukraina i Rosja ustaliły ceny gazu na przyszły rok

Posted by admin on 2007-11-09 20:09:58 CET

Rosyjska telewizja podała, że koncern Gazprom i przedstawiciele Ukrainy ustalili, że w przyszłym roku cena rosyjskiego gazu dostarczanego na Ukrainę wyniesie 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

Telewizja Russia Today zacytowała wiceszefa Gazpromu Aleksandra Miedwiediewa, który powiedział, że Ukraina zaakceptowała nową cenę. Obecnie płaci za gaz 130 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow powiedział z kolei, że ostatecznego porozumienia w sprawie ceny jeszcze nie zawarto i że rozmowy trwają.

Pod koniec października premier Ukrainy Wiktor Janukowycz wyraził przekonanie, że cena gazu dla Ukrainy nie powinna być wyższa niż 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Zlecił wówczas ministrowi energetyki Jurijowi Bojko zakończyć w ciągu 7-10 dni rozmowy z rosyjskim Gazpromem w sprawie cen importowanego gazu na rok 2008 z uwzględnieniem cen tranzytu przez Ukrainę tego surowca płynącego do państw UE.

Ukraina nie kupuje obecnie gazu bezpośrednio od Gazpromu. Koncern sprzedaje błękitne paliwo zarejestrowanej w Szwajcarii spółce RosUkrEnergo (Gazprom dzieli w niej udziały z ukraińskim biznesmenem Dmytrem Firtaszem), ta zaś odsprzedaje je ukraińskiej firmie UkrGazEnergo.

tell a friend :: comments 0


Zdążymy na Euro 2012

Posted by admin on 2007-11-09 20:07:58 CET

Polscy i ukraińscy działacze sportowi i samorządowi są przekonani, że oba kraje zdążą z przygotowaniami do Euro 2012. Zapewniali o tym w piątek podczas dyskusji w ambasadzie RP w Kijowie.


Fot. MYKOLA LAZARENKO AP

Na niezbyt korzystny klimat biznesowy po obu stronach granicy i stereotypy narzekali przedsiębiorcy, wykazując mniejszy optymizm w dyskusji o szansach i wyzwaniach związanych z Euro 2012, w której wzięli udział przedstawiciele kół sportowych, gospodarczych i politycznych z obu krajów.

"Nie ma takiej możliwości, byśmy nie zdążyli z przygotowaniami do Euro" - zapewniał wiceprezydent Wrocławia Wojciech Adamski. "Zdążymy, nie ma co do tego wątpliwości" - wtórował mu Iwan Fedorenko z Ukraińskiej Federacji Piłki Nożnej.

Obecni na spotkaniu przedsiębiorcy z Polski i Ukrainy narzekali na przeszkody, które nie pozwalają firmom z obu państw skutecznie włączyć się do przygotowań do Euro 2012.

Wiceprezes Zachodniej Izby Gospodarczej we Wrocławiu Janusz Rybak narzekał na ukraińską biurokrację i brak gwarancji państwowych dla inwestycji.

Jego kolega z Ukraińskiej Ligi Przemysłowców i Przedsiębiorców Ołeh Bojczun przekonywał z kolei, że Polacy postrzegają ukraiński rynek przez stereotypy z lat 90. ubiegłego wieku.

"Polacy nie zauważyli, że Ukraina się zmieniła. To już nie jest kraj, w którym można mieć 300 proc. zysku, na sukces należy zapracować. Śmiem twierdzić, że nie ma polsko-ukraińskich relacji gospodarczych. Są relacje galicyjskie. Polski biznes na Ukrainie to w większości niewielkie firmy ulokowane w Galicji. Do Kijowa wielki polski biznes nie dociera i należałoby to zmienić" - powiedział Bojczun w rozmowie z PAP.

Uczestnicy dyskusji w polskiej ambasadzie w Kijowie mówili w piątek o koordynacji działań, związanych z infrastrukturą i transportem, zachęcali do wymiany doświadczeń między polskimi i ukraińskimi organizatorami Euro 2012.

Podobne spotkanie odbyło się wcześniej w kijowskim ratuszu, w ramach międzynarodowej konferencji "Współpraca biznesu i samorządów podczas przygotowań do Euro 2012".

Została ona zorganizowana przez Polsko-Ukraińskie Forum Samorządowe Euro 2012. Jest to projekt realizowany przez Urząd Miasta Wrocławia i Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Oprócz Wrocławia ze strony polskiej biorą w nim udział władze miejskie Warszawy, Gdańska i Poznania.

Ze strony ukraińskiej w projekcie uczestniczą władze Kijowa, Doniecka, Dniepropietrowska i Lwowa.

tell a friend :: comments 0


Jakubiak: W poniedziałek lub wtorek wybór projektanta Stadionu Narodowego

Posted by admin on 2007-11-09 20:05:05 CET

Wybór projektanta Stadionu Narodowego w Warszawie, na którym rozgrywane będą mecze piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku, nastąpi w najbliższy poniedziałek lub wtorek - poinformowała minister sportu i turystyki Elżbieta Jakubiak na piątkowej konferencji prasowej w Warszawie

"Do rozmów przystąpiło 16 polskich i zagranicznych konsorcjów z 25, do których wysłaliśmy zaproszenia. Ostatnie spotkania z firmami są zaplanowane na niedzielę 11 listopada. Wybór architekta nastąpi w poniedziałek lub wtorek" - powiedziała Jakubiak.

Wybór projektanta stołecznego stadionu nie oznacza natychmiastowego podpisania z nim kontraktu na realizację zadania. "Muszą zostać wynegocjowane warunki umowy, takie jak koszt całościowy, termin zakończenia, sposób kontroli przez spółkę Narodowe Centrum Sportu, a także wysokość kar za niedotrzymanie jej zapisów" - dodała.

Mistrzostwa Europy, których organizatorem za pięć lat będzie Polska i Ukraina, to jednak nie tylko sprawa obiektu w stolicy. "Samorządy i prywatni przedsiębiorcy zaproponowali 480 inwestycji w 12 kategoriach związanych z Euro-2012. Dotyczą one 61 polskich miast. Propozycje dotyczą m.in. 19 projektów stadionów, 81 baz pobytowo-treningowych, 25 hoteli, 115 odcinków dróg, 67 odcinków kolei, 75 lotnisk czy 23 dotyczących bezpieczeństwa" - przyznała.

Jakubiak pełni swoją funkcję od 23 lipca. W czasie kadencji powołała do życia spółki ściśle związane z mistrzostwami Starego Kontynentu: "Narodowe Centrum Sportu", będące inwestorem zastępczym ministra sportu ws. budowy Stadionu Narodowego w Warszawie oraz "PL 2012", generalnego koordynatora projektu piłkarskich ME w Polsce.

"Obie spółki zostaną zarejestrowane do czasu mojego odejścia" - zapewniła Jakubiak.

Podsumowując swoją pracę minister oświadczyla: "Cele, które wyznaczyłam do grudnia, zrealizowałam w 90 procentach. Nie zdążyłam m.in. dokończyć negocjacji umowy z firmą, która przygotowywała dla nas specjalny sposób zarządzania tak wielkim projektem".

tell a friend :: comments 0


Kaspijska ropa dla Litwy nie tylko przez Polskę, ale też przez Białoruś

Posted by admin on 2007-11-09 20:01:56 CET

Ropa ze złóż Morza Kaspijskiego może dotrzeć do Litwy nie tylko przez Polskę, ale też przez Białoruś - pisze w piątek litewski dziennik "Lietuvos Rytas".

Dziennik informuje, że na początku tygodnia, podczas spotkania ekspertów z pięciu krajów: Polski, Ukrainy, Litwy, Gruzji i Azerbejdżanu pod Odessą został zatwierdzony nie tylko status nowo powoływanego przedsiębiorstwa Sarmatia, ale omówiono też możliwość pociągnięcia od ukraińskich Brodów odnogi rurociągu do Białorusi. Ta odnoga zostałaby przyłączona do ropociągu, który biegnie z Rosji przez Białoruś do litewskiej rafinerii w Możejkach.

Według "Lietuvos Rytas" Białoruś, dla której równie istotny problem stanowią dostawy rosyjskiej ropy, została już poinformowana o takim zamiarze uczestników projektu Sarmatia.

"Gdy procedura założenia Sarmatii zostanie zakończona, prawdopodobnie zostanie wykonane studium możliwości budowy odnogi rurociągu do Białorusi" - pisze dziennik.

Informuje również, że przyłączenie się do realizacji projektu budowy odnogi zostanie zaproponowane koncernowi PKN Orlen, który zarządza litewską rafinerią Mażeikiu Nafta (Możejki). Pozyskanie przez Możejki ropy z Białorusi byłoby znacznie korzystniejsze aniżeli z Gdańska - dodaje "Lietuvos Rytas".

W październiku br. prezydenci Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy, Polski i Ukrainy podpisali w Wilnie umowę dotyczącą konsorcjum Sarmatia i korytarza transportowego dla ropy naftowej i gazu ziemnego. Chodzi o korytarz Odessa-Brody-Płock-Gdańsk do transportu ropy naftowej z rejonu Morza Kaspijskiego na rynki europejskie.

tell a friend :: comments 0


Prezydent na uroczystościach katyńskich: Polska potrzebuje pamięci

Posted by admin on 2007-11-09 19:59:40 CET

To akt pamięci w stosunku do naszych bohaterów - powiedział prezydent Lech Kaczyński na Pl. Piłsudskiego, gdzie rozpoczęły się w piątek uroczystości ku czci ofiar zbrodni katyńskiej "Katyń - Pamiętamy". - Polska potrzebuje pamięci - podkreślił. Ich głównym punktem jest awans ponad 14 tys. oficerów zamordowanych w Katyniu, Charkowie, Twerze i Miednoje. Uroczystości zakończą się w sobotę.

Na Placu Piłsudskiego zgromadzili się członkowie rodzin zamordowanych oficerów, przedstawiciele władz państwowych, ambasadorowie akredytowani w Polsce, harcerze i mieszkańcy Warszawy.

- To akt pamięci w stosunku do naszych bohaterów. Polska potrzebuje pamięci, to nie jest chęć odwetu, ale pamięć historyczna jest nam potrzebna - powiedział w trakcie uroczystości prezydent Kaczyński. Według niego, odwaga determinacja pozostaną w naszym kraju najwyższymi wartościami. - Bez nich nie ma Polski - podkreślił. Prezydent w trakcie uroczystości dokonał aktu awansu na wyższe stopnie wojskowe dowódców poległych w Katyniu. Odczytał nazwiska oficerów awansowanych na stopnie: generała broni, generała dywizji, wiceadmirała, generała brygady, nadinspektora straży granicznej, inspektora policji, inspektora straży granicznej i inspektora służby więziennej.

Prezydent: Pamięć o ofiarach była długo zakazana

- 11 listopada Polska będzie obchodzić 89. rocznicę odzyskania niepodległości. To dzień naszego triumfu, naszej radości. Ale dwa dni przed tym wielkim świętem chciałbym, żebyśmy skupili się na tych, których pamięć dziesiątki lat była tu, na tej ziemi, zakazaną. Nad ofiarami ludobójstwa w Katyniu, Miednoje, Charkowie i wielu innych miejscach - dodał Lech Kaczyński.

Prezydent Ponadto Lech Kaczyński zapalił symboliczny znicz i wpisał się do wyłożonej na placu księgi kondolencyjnej.

Dla gości - zwłaszcza rodzin zamordowanych przygotowano krzesła pod prowizorycznym zadaszeniem. Część krzeseł umieszczono pod gołym niebem, ale mimo że były mokre od deszczu zostały zajęte, zwłaszcza przez starsze osoby. Łącznie na rozpoczęcie uroczystości przybyło kilkaset osób.

Odczytanie nazwisk 14 tys. zamordowanych

Uroczystościom towarzyszą występy Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego i Chóru Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego. Ponadto wojsko, żandarmeria wojskowa, policja, straż graniczna i służba więzienna reprezentowane są przez kompanie reprezentacyjne.

Przy Grobie Nieznanego Żołnierza harcerze ułożyli krzyż ze zniczy. Na ekranach ustawionych na placu wyświetlane są zdjęcia zamordowanych oficerów.

W trakcie trwania uroczystości zostaną odczytane nazwiska ok. 14 tys. awansowanych oficerów. Wśród nich jest około 8 tys. żołnierzy, ponad 5 tys. funkcjonariuszy Policji Państwowej, 30 funkcjonariuszy Straży Granicznej i ok. 400 funkcjonariuszy Służby Więziennej. Czytanie nazwisk rozpoczął i zakończy prezydent Lech Kaczyński.

Odczytywanie w piątek potrwa do północy, w sobotę rozpocznie się o 6 rano.

tell a friend :: comments 0


Polska w Schengen - koniec żelaznej kurtyny

Posted by admin on 2007-11-09 14:01:49 CET



Unijni ministrowie spraw wewnętrznych zdecydowali o rozszerzeniu strefy Schengen o dziewięć nowych krajów UE, w tym o Polskę. Kontrole na granicach lądowych mają zniknąć w nocy z 20 na 21 grudnia br.

"O północy nastąpi symboliczne i praktyczne podniesienie szlabanu" - ogłosił z zadowoleniem w Brukseli minister spraw wewnętrznych i administracji Władysław Stasiak. Poradził wszystkim planującym podróż z zagranicy do Polski, by uczynili to po 20 grudnia. "Będzie łatwiej, szybciej i przyjemniej" - powiedział.

Obywatele Polski oraz obcokrajowcy posiadający kartę stałego pobytu w Polsce uzyskają możliwość jeszcze swobodniejszego niż dotychczas podróżowania po Europie, bez kontroli dokumentów i odpraw na wewnętrznych granicach Schengen. Po włączeniu do obszaru Schengen dziewięciu nowych państw UE, strefa obejmie znaczną część kontynentu europejskiego: 20 państw UE oraz Norwegię i Islandię.

Ale uwaga - przestrzegł Stasiak - choć kontrole na granicach skończą się, nie zwalnia to z obowiązku posiadania podczas podróży dowodu tożsamości.

Rozszerzenie Schengen "to symbol dla nowych krajów członkowskich, które już nie są za żelazną kurtyną" - powiedział w Brukseli szef niemieckiego MSW Wolfgang Schaeuble.

Stasiak i Schaeuble zapowiedzieli uroczyste obchody otwarcia granicy z udziałem polskich, niemieckich i czeskich władz na wspólnej granicy, w tzw. Worku Turoszowskim na Dolnym Śląsku.

"Jeżeli będzie to na najwyższym poziomie władz państwowych, to nie od rzeczy będzie udział prezydenta RP" - powiedział ustępujący minister Stasiak. On sam, jak przyznał, najprawdopodobniej będzie oglądał uroczystości w telewizji.

Uroczystości mają się odbyć 21 i 22 grudnia na różnych nowych wewnętrznych granicach Schengen: obok granicy polsko-czesko- niemieckiej także w krajach bałtyckich, na styku między Austrią, Węgrami i Słowacją oraz na granicy włosko-słoweńskiej. Wezmą w nich udział premier przewodniczącej w tym półroczu Unii Portugalii Jose Socrates, szef Komisji Europejskiej Jose Barroso i unijny komisarz ds. wewnętrznych Franco Frattini.

Zgodnie z czwartkową decyzją ministrów, w nocy z 20 na 21 grudnia zniesione zostaną kontrole na granicach lądowych i morskich między dziewięcioma nowymi państwami członkowskimi UE tj. Polską, Czechami, Estonią, Litwą, Łotwą, Maltą, Słowacją, Słowenią, Węgrami, oraz pomiędzy nimi a dotychczasowymi członkami strefy Schengen.

Zniesienie kontroli na lotniskach, gdzie ze względów infrastrukturalnych jest to znacznie bardziej skomplikowane (trzeba przygotować osobne miejsca i korytarze na przyjmowanie samolotów i pasażerów Schengen), ma nastąpić 30 marca.

W rekomendacjach, jakie ministrowie przyjęli dla wszystkich nowych państw strefy Schengen, do Polski skierowano apel o zakończenie budowy terminalu 2 na Okęciu. Ale jak zastrzegli polscy eksperci, "nie jest to twarde zalecenie", którego niespełnienie wykluczyłoby Polskę ze strefy. "Bardzo liczę, że będzie to taki bat europejski, który przyspieszy prace na Okęciu" - powiedział Stasiak.

Ponadto, Polska powinna jeszcze ukończyć prace przy infrastrukturze przejścia granicznego Terespol-Brześć oraz zakończyć wprowadzanie danych archiwalnych do systemu informacji Schengen (tzw. SIS). Umożliwia on wymianę informacji sądowych i kryminalnych między organami odpowiedzialnymi za ochronę granic zewnętrznych państw strefy. Dzięki temu możliwa jest m.in. skuteczniejsza identyfikacja poszukiwanych osób i przedmiotów.

Polska podczas kontroli ekspertów państw UE, jakie miały miejsce 13-20 maja na granicach lądowych oraz 1-10 września na lotniskach, wypadła jako jeden z najlepszych krajów. Najgorzej wypadła Estonia, gdzie mają być jeszcze przeprowadzone dodatkowe kontrole.

Formalnie decyzję ministrów spraw wewnętrznych będzie musiał jeszcze pozytywnie zaopiniować Parlament Europejski (głosowanie odbędzie się podczas sesji 15 listopada w Strasburgu), ale nie przewiduje się niespodzianek.

Wejście do strefy oznacza, że Polska będzie wydawała obywatelom państw trzecich objętych obowiązkiem wizowym ujednolicone wizy Schengen. Koszt wydania tych wiz będzie wynosił od 1 stycznia 2008 roku 60 euro. Wobec obywateli Rosji i Ukrainy możliwe będzie, na podstawie umów z UE o ułatwieniach wizowych, stosowanie stawek obniżonych - w wysokości 35 euro (pod warunkiem, ze Ukraina ratyfikuje do tego czasu wynegocjowaną i podpisaną już z UE umowę w tej sprawie).

Po wejściu do Schengen, Polska zachowa prawo do kontynuowania wydawania krajowych wiz, np. dla Ukraińców, których ważność będzie ograniczona wyłącznie do terytorium Polski. "Ale to będzie bardzo mała pula, kilka procent ogółu wydawanych wiz" - zastrzegł Stasiak.

Termin rozszerzenia strefy był już raz przesuwany. Pierwotnie miało to nastąpić jesienią 2006 roku. Okazało się jednak, że nie jest gotowy system informatyczny nowej generacji SIS2. Portugalia zgłosiła wówczas pomysł, by tymczasowo przyłączyć nowe kraje do starego, funkcjonującego obecnie w strefie Schengen SIS1, nazywając nowy projekt SISOne4All, co się powiodło.

Sygnatariuszami układu z Schengen, który powstał w 1985, są prawie wszystkie państwa UE - poza W. Brytanią i Irlandią. W 2008 roku przewidziane jest przyjęcie kolejnego kraju: Szwajcarii.

tell a friend :: comments 0


Pierwszy Festiwal Filmów Rosyjskich w Warszawie

Posted by admin on 2007-11-09 14:00:25 CET



Festiwal Filmów Rosyjskich "Sputnik nad Warszawą" rozpocznie się w piątek. Publiczność obejrzy bardzo znane radzieckie i rosyjskie filmy zrealizowane w latach 1924-2007, wśród nich dzieła Andrieja Tarkowskiego, Siergieja Eisensteina i Siergieja Bondarczuka.

Festiwal będzie się odbywał w warszawskiej Kinotece, potrwa do 18 listopada. Uroczyste otwarcie imprezy będzie mieć miejsce już w czwartek - zaprezentowany zostanie wówczas głośny film "Wygnanie" ("Izgnanie") w reżyserii Andrieja Zwiagnicewa (2007).

Będzie to zarazem polska premiera "Wygnania". Zwiagnicew zdobył za ten film nominację do Złotej Palmy na tegorocznym festiwalu w Cannes. Konstantin Ławronienko, który zagrał w "Wygnaniu", otrzymał w Cannes nagrodę dla najlepszego aktora.

W programie festiwalu "Sputnik nad Warszawą" znalazło się ponad 60 filmów. Pogrupowano je w specjalne "sekcje": Kino nieme, Perły kina rosyjskiego, Retrospektywa Andrieja Tarkowskiego, Złote dokumenty, Kino XXI wieku oraz Filmy dla dzieci i młodzieży.

Kino nieme reprezentować będą filmy: "Aelita" Jakowa Potazanowa z 1924 r., "Burza nad Azją" Wsiewołoda Pudowkina z 1928 r. i legendarny "Pancernik Potiomkin" Siergieja Eisensteina z 1925 r.

Wśród "Pereł kina rosyjskiego" znajdą się m.in.: "Świat się śmieje" Grigorija Aleksandrowa (1934), "Iwan Groźny" Siergieja Eisensteina (1944), "Los człowieka" Siergieja Bondarczuka (1959) i "Niedokończony utwór na pianolę" Nikity Michałkowa (1977).

W ramach retrospektywy reżysera Andrieja Tarkowskiego prezentowane będą m.in. filmy "Stalker" (1979) i "Solaris" (1972), "Dziecko wojny" (1962), "Nostalgia" (1983) i "Ofiarowanie" (1986).

Z kolei kino XXI wieku będą reprezentować m.in. "9 kompania" Fiodora Bondarczuka (syna Siergieja Bondarczuka) z 2005 r., "Euforia" Iwana Wyrypajewa z 2006 r. i "Powrót" Andrieja Zwiagincewa z 2003 r.

W ramach festiwalu odbędą się także wykłady na temat kinematografii, wystawy zdjęć i plakatów, pokazy slajdów i koncerty.

Organizatorami festiwalu są: Fundacja Wspieram, Europejska Agencja Reklamowa, Kino Kinoteka, Filmoteka Narodowa i Klub Fanów Kina Rosyjskiego STALKER wraz z Rosyjskim Centrum Nauki i Kultury w Gdańsku. Dyrektor festiwalu Małgorzata Szlagowska zapowiedziała, że będzie to impreza cykliczna.

tell a friend :: comments 0


wysoka śmiertelność w więzieniach

Posted by admin on 2007-11-09 12:53:34 CET

Ukraiński rzecznik praw człowieka jest zaniepokojony wysoką śmiertelnością wśród osadzonych w więzieniach i aresztach śledczych. Od początku bieżącego roku zmarło w nich prawie 100 osób - poinformowało biuro rzecznika (ombudsmana), Niny Karpaczowej.

Najgorsza sytuacja panuje, jej zdaniem, w aresztach Doniecka (wschodnia Ukraina) i stołecznego Kijowa.

"W kijowskim areszcie zauważalny jest wyraźny wzrost śmiertelności zatrzymanych. Tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zmarło tam osiem osób. Jednocześnie znaczna większość przypadków śmiertelnych nie jest związana z przemocą, lecz z chorobami i brakiem działań personelu medycznego, który nie walczy o życie podopiecznych" - napisała Karpaczowa. Zwróciła się o wyjaśnienie tej sytuacji do Prokuratury Generalnej i Ministerstwa Sprawiedliwości.

W swym piśmie Nina Karpaczowa podkreśliła, że od 2004 r. w ukraińskich aresztach i więzieniach każdego roku umiera 130-135 osób. Większość z nich została osadzona w areszcie mimo że istniały poważne przesłanki do umieszczenia ich w szpitalach.

"Warunki w zakładach penitencjarnych, w których ludziom pozbawionym wolności nie udziela się pomocy medycznej są brutalnym naruszeniem konstytucji i Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka" - czytamy w oświadczeniu ukraińskiego ombudsmana.

tell a friend :: comments 0


Ukraina zadowolona z rozszerzenia Schengen

Posted by admin on 2007-11-09 12:52:13 CET

Boże Narodzenie bez paszportów i odpraw granicznych, lecz tylko dla mieszkańców Unii Europejskiej - tak ukraińska gazeta "Siegodnia" komentuje decyzję unijnych ministrów spraw wewnętrznych o rozszerzeniu strefy Schengen o dziewięć nowych krajów UE, w tym o Polskę.

W czwartek zdecydowali oni, że kontrole na wewnętrznych granicach lądowych mają zniknąć w nocy z 20 na 21 grudnia br.

- Dla Ukrainy zmiany w funkcjonowaniu przestrzeni europejskiej niosą szereg problemów. Od 21 grudnia jej obywatele, którzy dopuścili się przestępstw, bądź naruszyli reguły wizowe w krajach UE, należących dotychczas do Schengen, nie uzyskają wizy do żadnego z nowych państw tej strefy - pisze gazeta. "Siegonia" tłumaczy, iż dane takich osób będą znajdować się w konsulatach wszystkich państw, objętych rozszerzeniem europejskiego obszaru bez granic.

Inną, niekorzystną dla Ukraińców zmianą, jest wprowadzenie opłat za bezpłatne dotychczas wizy do Polski, Słowacji, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii i Czech.

- Teraz wizy do tych państw będą kosztować 35 euro i można je będzie uzyskać dopiero po osobistej rozmowie z konsulem - napisała ukraińska gazeta "Siegodnia".


tell a friend :: comments 0


Orlen ma szanse na złoża w Azerbejdżanie

Posted by admin on 2007-11-09 12:49:55 CET


Andrzej Kublik

PKN Orlen jest gotów zainwestować w złoża w Azerbejdżanie - ogłosił w Baku minister gospodarki Piotr Woźniak. Na początku grudnia we Wrocławiu ma być sfinalizowana umowa o dostawach azerskiej ropy przedłużonym do Płocka ukraińskim ropociągiem Odessa - Brody.

Orlen planuje eksploatować pola naftowe na Morzu Kaspijskim - potwierdził też wczoraj przedstawiciel azerskiego państwowego koncernu Socar. Nie udało nam się jednak uzyskać komentarza rzecznika Orlenu.

Inwestycja Orlenu w Azerbejdżanie byłaby znaczącym wsparciem dla planów dostaw surowca ze złóż w tym kraju do Europy ropociągiem Odessa - Brody z Ukrainy, który do 2011 r. ma być przedłużony do Płocka i Gdańska. Umowę w tej sprawie niespełna miesiąc temu podpisali prezydenci Azerbejdżanu, Gruzji, Polski, Litwy i Ukrainy. Ustalono też, że Azerbejdżan, Gruzja i Litwa dołączą do polsko-ukraińskiej firmy Sarmatia, którą powołano trzy lata temu do przygotowania rury z Odessy do Płocka. Ropa z Baku najpierw popłynie przez Gruzję do portu Supsa nad Morzem Czarnym, stąd tankowcami dotrze do Odessy, a dalej przez Ukrainę do Polski i innych państw Europy. - Jesteśmy zainteresowani dywersyfikacją dostaw naszej ropy - podkreślił w Baku Natik Alijew, minister energetyki Azerbejdżanu, który planuje znaczne zwiększenie wydobycia ropy.

W tym tygodniu w Odessie parafowano już dokumenty "nowej Sarmatii". - Do 24 listopada nowi udziałowcy mają nadesłać dokumenty potwierdzające, że wejdą do spółki - powiedział nam Marcin Jastrzębski z zarządu państwowej firmy PERN Przyjaźń, która zajmuje się eksploatacją ropociągów w Polsce. Być może zmiany zostaną sfinalizowane w pierwszej dekadzie grudnia.

W "nowej Sarmatii" po 24,75 proc. obejmą PERN, ukraiński Ukrtransnafta, azerski Socar i gruziński GOGC. Litewska firma Klaipedos Nafta wykupi 1 proc. udziałów. Kapitał spółki wzrośnie z 2 do 9 mln zł, a za te pieniądze powstanie dokumentacja do uruchomienia transportu ropy.

Projekt jest otwarty na nowych uczestników. Według ukraińskiej prasy polski ambasador w Kijowie Jacek Kluczkowski mówił o możliwości udziału w "nowej Sarmatii" firm z Kazachstanu, Mołdawii i Białorusi. Kijów wskazuje na Turkmenistan, który ma gigantyczne złoża ropy i jest zainteresowany rozszerzeniem współpracy z UE.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Bohdan Osadczuk laureatem nagrody im. Giedroycia

Posted by admin on 2007-11-09 12:47:30 CET

Tegorocznym laureatem nagrody im. Jerzego Giedroycia, przyznawanej przez dziennik "Rzeczpospolita" za działalność w imię polskiej racji stanu, został Bohdan Osadczuk - politolog i sowietolog. Wyróżnienie, przyznane za "działania na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego", zostało wręczone w czwartek podczas gali na Zamku Królewskim w Warszawie.



Bohdan Osadczuk, prof. Uniwersytetu Berlińskiego, wieloletni współpracownik "Kultury" paryskiej, jest publicystą od lat zaangażowanym w pojednanie polsko-ukraińskie. Jerzy Pomianowski, który wygłaszał laudację, przypomniał, że tegoroczny laureat nagrody był jednym z najważniejszych współpracowników Jerzego Giedroycia jeżeli chodzi o realizację wizji polskiej polityki wschodniej redaktora z Maisons-Laffitte.

"Kiedy zaczynaliśmy współpracę z Jerzym Giedroyciem, wierzyliśmy święcie, że nam się uda. Nasze przekonania, nasza wiara, stały się rzeczywistością. To był wielki triumf. Chyba pierwszy raz w historii zdarzyło się, żeby idea, powstała na emigracji, przerzuciła się do krajów ojczystych i w nich zwyciężyła" - powiedział Osadczuk.

"Na to, aby to zwycięstwo się rozwijało, potrzebne jest, żeby nasze państwa były silne, skonsolidowane, a nie pogrążone w niesnaskach i kłótniach. Ukraina potrzebuje Polski silnej, dynamicznej, rozwijającej się, żeby Polskę cenili i znali jej autorytet. Ale Polska także potrzebuje Ukrainy silnej, skonsolidowanej. Tylko razem możemy coś zrobić, a nie pojedynczo" - powiedział laureat.

"Stare metody wypracowane przez dawne ekipy, a przede wszystkim przez prezydentów Kwaśniewskiego i Kuczmę, już się kompletnie zużyły. Trzeba nowych metod, nowego podejścia" - podkreślił Osadczuk.


prof. Bohdan Osadczuk

Obecny na ceremonii wręczenia nagrody prezydent Lech Kaczyński zauważył, że obecny rząd doskonale rozumie ideę Giedroycia, że pozycja Polski na Zachodzie w dużym stopniu zależy od tego, jaka jest pozycja Polski na Wschodzie.

"Relacje z Rosją są dyktowane tym, jaką ten kraj w ostatnich latach prowadzi politykę. Tu pole manewru jest małe, ale mogę powiedzieć, że nasze relacje z Ukrainą, a także z krajami, które leżą dalej od niej na południowy wschód, jak Gruzja, są nieporównanie lepsze niż dwa lata temu - zauważył prezydent.

"Jesteśmy rzecznikiem ukraińskiej sprawy w Europie. Mam nadzieję, że doczekamy tego, że Ukraina będzie i w NATO i w Unii Europejskiej" - powiedział Lech Kaczyński.

Nagroda im. Jerzego Giedroycia została ustanowiona w 2001 roku, w pierwszą rocznicę śmierci twórcy "Kultury" i Instytutu Literackiego w Paryżu. Otrzymują ją osoby, które w działalności publicznej traktują politykę jako służbę krajowi, kierują się dbałością o utrzymanie dobrych stosunków z państwami Europy Środkowej i Wschodniej, a także przyczyniają się do rozwoju niepodległościowej myśli politycznej.

Laureat otrzymuje dyplom i statuetkę wykonaną przez artystów Andrzeja i Roussanę Nowakowskich. Dotychczas nagrody otrzymali: Jerzy Kłoczowski, Zbigniew Gluza i Ośrodek Karta, Andrzej Przewoźnik, bp Tadeusz Płoski, Natalia Gorbaniewska i Jerzy Pomianowski.


tell a friend :: comments 0


Thursday, November 08 2007

Вандалізм на козацькому кладовищі - історичній пам'ятці

Posted by admin on 2007-11-08 21:34:10 CET

Одеська область, Біляївський район, старовинне село Усатове, засноване запорозькими козаками ще за часів турецького панування у чорноморських степах.

На початку 90-х років 20 століття, завдяки боротьбі широких кіл громадськості та козацтва, стара частина Усатівського кладовища, на якому збереглися у великій кількості пам'ятки народної архітектури – козацькі кам'яні намогильні хрести та надгробки 17-20 століть, отримала статус пам'ятника історії культури. Ще раніше, а саме у 60-х роках 20 століття, отримав статус археологічної пам'ятки старовинний скіфо-сарматський курган, розташований у центрі цього кладовища.

Наприкінці 90х років відбулась реконструкція пам'яток, представлених на цьому кладовищі і прокладено межу, за якою заборонено сучасні поховання...

7-го жовтня цього року, завдяки інформації від мешканців села Усатове, козаками наково-дослідницького підрозділу Чорноморського Гайдамацького З'єднання, було виявлено чисельні факти знищення об'єктів пам'ятнику, яке судячи з побаченого носять системний характер. Відбуваються акти вандалізму над старими похованнями, які є пам'ятками історії та культури та мають захищатись законом, проте на їх місці відбуваються сучасні поховання. А кістки своїх пращурів „безродні Івани" викидають на розташований поруч величезний смітник. Весь цей „беспредел" коїться з відома Усатівської сільської ради та адміністрації кладовища, які видають дозвіл на поховання.

За останній рік на кладовищі, на місці пам'яток, проведено більш 2х десятків поховань. І ніхто за це не поніс покарання! Сільський голова уникає зустрічі з козаками, які вже не перший раз підіймають це питання!

З такими темпами знищення, від пам'ятника історії та культури за декілька років не залишиться і сліду. А таких пам'ятників на території сучасної України залишилось зовсім обмаль.

Скільки ще наше суспільство буде дозволяти знущатись над пам'яттю та культурою предків і чому органи, які мають доглядати за станом і збереженням пам'яток ігнорують виконання своїх обов'язків!

Прес служба Чорноморського Гайдамацького З'єднання



tell a friend :: comments 0


1932-1933. Україна. Харків. 2007 (фоторепортаж;)

Posted by admin on 2007-11-08 21:27:11 CET

Президент України Віктор ЮЩЕНКО в рамках робочої поїздки на Харківщину поклав квіти до Пам`ятного Хреста жертвам Голодомору 1932-1933 років у селі Покотилівка.



У своєму виступі під час церемонії В.ЮЩЕНКО підкреслив, що сьогодні має бути відновлена історична правда стосовно усіх Голодоморів, які пережила Україна.



«Час вимагає від нас вшанування історичної правди – вшанування без гніву, але в скорботі», – сказав В.ЮЩЕНКО. При цьому він підкреслив, що правильна оцінка цих трагічних сторінок нашої історії є для українців «тестом на те, чи відбудеться українство як нація».



Президент особливо наголосив, що пам’ять про жертви найжахливіших в історії людства злочинів, до яких, безперечно, належить Голодомор 30-х років, має вшановуватися в кожному населеному пункті, мешканці якого були серед постраждалих



«Мені боляче, що у Харківській області є райони, де не встановлено жодного пам’ятного знака жертвам Голодомору», – сказав В.ЮЩЕНКО. На його думку, такий стан речей є неприпустимим ігноруванням своєї історії, зважаючи також і на те, що саме на Харківщині від голоду загинуло найбільше людей.



Напередодні відзначення 75-х роковин Голодомору 1932-1933 років Президент закликав кожного українця не бути байдужим до лихоліть, які пережили наші співвітчизники.



Президент вшанував пам’ять загиблих в с. Покотилівка хвилиною мовчання. Він також поклав до Хреста жертвам Голодомору вінок з жита та пшениці й поставив свічку.




Фоторепортаж Андрія Кравченка

постiйна адреса статтi:
http://kharkiv.unian.net/ukr/detail/185900

tell a friend :: comments 0


Добкін і Салигін мають піти у відставку

Posted by admin on 2007-11-08 21:14:03 CET

Керівник Харківської філії Міжнародного благодійного фонду національної пам’яті України, голова обласної організації Української народної партії Василь ТРЕТЕЦЬКИЙ звернувся до Президента України Віктора ЮЩЕНКА з проханням ініціювати відставку керівників Харківської міської і Харківської обласної рад Михайла ДОБКІНА та Василя САЛИГІНА, а також ініціювати розпуск очолюваних ними органів місцевого самоврядування за протидію процесу вшанування жертв Голодомору в Україні.

Про це йдеться у відкритому листі В.ТРЕТЕЦЬКОГО напередодні візиту В.ЮЩЕНКА до Харкова, який буде присвячено вшануванню пам’яті жертв Голодомору.

В.ТРЕТЕЦЬКИЙ наголошує, що «йдеться, насамперед, про відновлення історичної справедливості та захист національної гідності українського народу, який, на жаль, і досі, на 17 році незалежності, не може почувати себе повноцінним господарем на своїй землі. І проблема не тільки в тому, що із часу здобуття Україною незалежності ті, хто її виборювали і знають їй справжню ціну, ніколи не мали у своїй державі повноцінної влади. А ще й у тому, що дуже часто ця влада опинялася в руках недалеких, байдужих до національних інтересів людей, а то й у руках відвертих негідників, які вороже ставляться до України і всього українського».

«Українська громада Харкова, - зазначає В.ТРЕТЕЦЬКИЙ, - особливо гостро відчуває цю проблему, бо фактично ніколи не мала союзника в особі міської влади і її керівників. Не має вона їх і сьогодні, про що свідчить цинічна позиція керівництва Харківської міської ради щодо належного вшанування у Харкові пам’яті жертв Голодомору 1932-33 років та перейменування вулиць міста, які ще й досі носять імена організаторів і виконавців цього злочину».

За його словами, «16 лютого 2007 р. Оргкомітет з підготовки та вшанування пам’яті жертв Голодомору при Харківській облдержадміністрації офіційно звернувся до Харківського міського голови Михайла ДОБКІНА та депутатів міськради з клопотанням про виділення землі у Молодіжному парку міста для будівництва тут Меморіального комплексу жертвам Голодомору. Адже саме тут були виявлені масові поховання жертв Голодомору і саме тут їм було встановлено перший в Україні пам’ятний Хрест. Незважаючи на це, міська влада, яка на кожній сесії роздає десятки гектарів землі, відмовилася виділяти в Молодіжному парку землю для будівництва Меморіалу жертвам Голодомору, запропонувавши збудувати його на території області, яка, за словами одного з чиновників міськради, «більше потерпала від цієї трагедії».



Таку позицію керівництва Харківської міськради, - заявляє В.ТРЕТЕЦЬКИЙ, - ми розцінюємо як відверту зневагу до української історії й мільйонів заморених голодом громадян, як намагання применшити масштаби Голодомору і роль столиці радянської України, що на той час знаходилася у Харкові. І це в той час, коли в державі діє Закон «Про голодомор 1932-33 років в Україні», Укази Президента України, а 12 країн світу визнали Голодомор 32-33-го років актом геноциду проти українців».

В.ТРЕТЕЦЬКИЙ висловлює обурення і позицією керівництва Харківської облради, «з вини якого на Харківщині досі не ухвалено обласну Програму із вшанування пам’яті жертв Голодоморів та політичних репресій. Така програма була розроблена Харківською обласною державною адміністрацією, але вона так і не була розглянута обласною радою, внаслідок чого заблоковано фінансування ряду важливих заходів, пов’язаних із відзначенням на Харківщині 75-их роковин Голодомору».

Автор листа «не сумніваюся, що керівництво Харківської міської та обласної рад, які очолюють представники Партії регіонів, свідомо блокує ініціативи патріотичної громадськості та Укази Президента України, спрямовані на гідне вшанування жертв Голодомору та відродження історичної пам’яті українського народу», і вважає, що «такі дії заслуговують на жорстку оцінку з боку Президента України аж до ініціювання відставки керівників Харківської міської і Харківської обласної рад та розпуску очолюваних ними органів місцевого самоврядування».

У зв’язку з цим, та «для безперешкодного виконання на території Харкова та Харківської області Указу Президента «Про заходи у зв’язку з 75-ми роковинами Голодомору 1932-1933 років в Україні» В. ТРЕТЕЦЬКИЙ просить В.ЮЩЕНКА «видати спеціальний указ, яким передбачити спорудження у Молодіжному парку Харкова Меморіального комплексу жертв Голодоморів і політичних репресій та оголошення цього парку меморіальною зоною, вільною від торгівельних та розважальних закладів».

В.ТРЕТЕЦЬКИЙ також просить Президента ініціювати перед Верховною радою України нового скликання ухвалення закону про ліквідацію на території сіл, селищ і міст України символів тоталітарного режиму та перейменування топонімічних назв, що уособлюють в собі тоталітарну епоху.

Представник Фонду національної пам’яті України висловлює переконання, що «тільки спільними зусиллями влади і громадськості вдасться відновити на своїй землі історичну справедливість, відстояти національну гідність українського народу та його право на власне майбутнє».


постiйна адреса статтi:
http://kharkiv.unian.net/ukr/detail/185901

tell a friend :: comments 0


Children of victims of repression: NKVD child

Posted by admin on 2007-11-08 21:09:33 CET

This year marks 70 years since the largest-scale repressions of the former USSR. The repressions were planned with quotas for the numbers of arrested and executed "enemies of the people" to be fulfilled and exceeded. Some top officials in Ukrainian regions actually asked for the numbers to be increased.

People became victims for speaking "the wrong language", with charges trumped up over alleged spying and nationalist organizations. They looked for enemies everywhere and found them.

There are people today who try to prove that there was no Holodomor [Famine of 1932-1933] in Ukraine and that the repressions under Stalin were a necessary step to protect the Soviet regime against saboteurs, spies and other enemies. Let such arguments be on the conscience of those who circulate them.

There are ever less witnesses of those events. Each account from people who lived through those times is particularly to be valued.

I spoke with Ida Vasilivna Borodai [Styopkina] in her flat in a five-storey block on Kirov Avenue. She is eighty years old, but has a good memory and told us about the events in her life in detail.

She spoke of how she became an "NKVD child" as they called the children of parents who had been repressed and who were themselves kept in special children`s homes.

In 1937 Ida lived with her parents in the large village Andriyivka in the Kharkiv region. Her parents were village teachers. During the night of 22 September NKVD men came to their house and carried out a search.

Ida`s mother took the half-asleep nine-year-old from one room to another. When the search was ended, the men took her father away. One said: "Say goodbye to your daughter".

He kissed his daughter and left. He left for ever, since as Ida Vasilivna later discovered after her father had long been rehabilitated, he was convicted in 1937 and executed for "his part in a counterrevolutionary nationalist spying organization".

The main "crime" of village teacher Vasyl Fedorovych Borodai in the eyes of the NKVD was clearly that he belonged to the village intelligentsia and he spoke Ukrainian.

The village teachers often met, played the bourgeois game of "preference" [a card game] and discussed events in the country. Perhaps somebody expressed a view considered seditious at the time.

There was an informer present, one of those "secret employees" whom the NKVD had in all places of work, particularly among the intelligentsia. And as was also customary, they manufactured a case about a nationalist organization in Andriyivka.

That night eight teachers from the school were arrested. Soon they arrested Ida`s mother. That very day they came and took Ida away from school. The teacher told her she had to leave the class because people were waiting for her.

The stranger waiting there was polite and kind. He took her to the police station where in a large room there were around forty children since the NKVD had taken other families from the village as well as teachers` children.

The children were told that they would be taken to their parents, were put in open trucks with benches to sit on and in a cold winter night taken to the Balakliya district centre.

There the children were held in a building with forty to fifty children is each room. From there they were taken to Kharkiv. On the way the children saw columns of people being led by armed convicts. They were stopped at one point by a person shouting: "Who`s in the truck?" The answer was: "NKVD children".

They brought the children to an NKVD reception and distribution centre where the children were held in groups of forty - fifty. They weren`t allowed outside, there was nowhere to wash and neither their underwear nor clothes were changed. The windows looked out into the courtyard.

It was effectively a transit camp for children. In a month the children were placed in children`s homes. They were taken to the railway station and given a packed meal for the journey.

Among the 300 children in Ida`s children`s home, there were Russians, Ukrainians, Belarusians, Germans and Jewish children. All were children of those repressed. The children did not go hungry and the staff treated them well.

In the winter of 1939 Ida`s mother was released from prison in Kharkiv where she had spent more than a year without any investigation or trial. They`d demanded that she "confess" to subversive activities, to helping her nationalist husband and had intimidated her. The conditions in the prison were terrible.

Perhaps they realized that they wouldn`t get any incriminating information from her, or they`d already over-fulfilled their quotas.

They also released two other women teachers from Andriyivka, whose husbandshad also been executed. The women came and collected their children. It should be mentioned that not all children in the home were so lucky.

Andriyivka following their release, and in fact there was nowhere to return to - all their property had been confiscated, and the homes devastated. The Borodai family lost their library which had been collected by not just one generation.

Ida and her mother ended up in the village of Shevelyovka in the Balakliya district which was populated by settlers from Russia. They had a very hard time, labelled enemies of the people and Hitler supporters.

With one bag of possessions they moved to another village Vovchy Yar where nobody knew them. They lived in poverty, supplementing their diet from the vegetable garden. Ida`s mother again worked as a teacher.


This article was monitored by the Action Ukraine Monitoring Service for the Action Ukraine Report (AUR), Morgan Williams, SigmaBleyzer, Editor.

By Gennady Sakharov, Kharkiv Human Rights Protection Group

ctnstant URL of article:
http://www.unian.net/eng/news/news-220582.html

tell a friend :: comments 0


Arka Noego w jaskini

Posted by admin on 2007-11-08 20:46:00 CET

UKRAIŃSKIE GÓRY SKRYWAJĄ BEZCENNY NAUKOWY SKARB

Ukryta wewnątrz krymskiej góry Chatyr-Dag pieczara kryje tak ogromną liczbę pradawnych, zwierzęcych kości, że naukowcy nazywają ją Arką Noego.
Ze względu na bezcenne szczątki mamutów i innych zwierząt znajdujące się w jaskini, ukraińskie władze przyznały jej ostatnio status muzeum.

Wydobycie znacznej części "eksponatów" na zewnątrz jest praktycznie niemożliwe, prace wydobywcze groziłyby zawaleniem jaskini.





















tell a friend :: comments 0


Premier: każda ekspansja Gazpromu niebezpieczna

Posted by admin on 2007-11-08 20:23:51 CET


GAZPROM JEST ZAINTERESOWANY KUPNEM 300 STACJI W POLSCE

Każda ekspansja Gazpromu jest w tej chwili niebezpieczna - powiedział Jarosław Kaczyński. Odniósł się w ten sposób do informacji, że ten rosyjski koncern gazowy jest zainteresowany kupnem stacji paliw w Polsce. - Należy się przejmować - dodał premier.

Gazpromowi zaoferowano nabycie 300 stacji paliw w Polsce w ramach joint venture z British Petroleum (BP) - podała w środę RBD Daily. Analitycy oceniają wartość możliwej transakcji na 300-600 mln USD.

- Jeśli chodzi o możliwości działania, to z tego względu, że Gazprom należy do właściciela, który jest poza Unią Europejską, pewnego rodzaju przedsięwzięcia mogą być podejmowane. To jest kwestia woli, ale na razie słyszymy od przyszłych przedstawicieli rządu o gotowości do różnego rodzaju ustępstw, daleko idących - powiedział Jarosław Kaczyński, pytany na czwartkowej konferencji prasowej, czy rząd będzie podejmował jakieś działania związane z ekspansją Gazpromu.

Jak podkreślił, ci którzy będą taką politykę prowadzić, biorą za nią pełną odpowiedzialność. Zdaniem szefa rządu, konsekwencje takiej polityki mogą być bardzo daleko idące.

tell a friend :: comments 0


Rosyjskie kontrole w zakładach nieobjętych embargiem

Posted by admin on 2007-11-08 20:22:09 CET

Polska nie ma nic przeciwko rosyjskim kontrolom w zakładach, których produkty nie są objęte embargiem. Stanowczo sprzeciwia się jednak inspekcjom w zakładach, których produkty nie mogą być do Rosji eksportowane.

Rzecznik resortu spraw zagranicznych Robert Szaniawski dementuje doniesienia medialne, jakoby wkrótce miały odbyć się kontrole w zakładach chcących eksportować swoje produkty na rynek Federacji. - Trzeba rozróżnić kontrole w zakładach, których produkty objęte są embargiem oraz w tych, które mogą swoje produkty wysyłać do Rosji - powiedział Szaniawski. Według jego słów, MSZ sprzeciwia się kontrolom w tych pierwszych, a na pewno przed całkowitym albo bezterminowym zniesieniem embarga na polskie
Wszystkie dotychczasowe kontrole, łącznie z unijnymi, pokazały, że zarzuty są zupełnie bezpodstawne - wyjaśnił rzecznik resortu. Jak powiedział, produkty z tych zakładów nie mają najmniejszych problemów z dostaniem się na rynki Europy zachodniej.
W środę Federalna Rosyjska Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego (Rossielchoznadzor) informowała, że Rosja i Polska porozumiały się w sprawie wznowienia wspólnych inspekcji w polskich zakładach. Pierwsza z takich inspekcji miała rozpocząć się w połowie przyszłego tygodnia i potrwać dwa tygodnie.
Stanowisko Rossielchoznadzoru potwierdził wiceminister rolnictwa Marek Chrapek. Zaznaczył, że chodzi o ponowną kontrolę ponad 60 zakładów: przetwórstwa mleka i mięsa oraz przemysłu paszowego. A te mają prawo eksportu na rosyjski rynek.

Według Rosjan, oprócz specjalistów Rossielchoznadzoru i polskiej służby weterynaryjnej, we wspólnej inspekcji w charakterze obserwatorów mają wziąć udział przedstawiciele KE.

W listopadzie 2005 roku Rosja wprowadziła zakaz importu żywności z Polski, zarzucając stronie polskiej fałszowanie certyfikatów weterynaryjnych i fitosanitarnych. Warszawa usunęła uchybienia w tej dziedzinie, jednak Moskwa nie zniosła embarga. W odpowiedzi Polska w listopadzie 2006 roku zablokowała rozpoczęcie negocjacji między UE a Rosją w sprawie nowej umowy o partnerstwie i współpracy. W tej sytuacji prowadzenie rozmów z Moskwą w sprawie zniesienia rosyjskiego embarga wzięła na siebie Komisja Europejska. Nie przyniosły one jednak rezultatów.

tell a friend :: comments 0


"Litwa może stać się parobkiem Polski"

Posted by admin on 2007-11-08 20:18:07 CET

Polsko-litewskie partnerstwo strategiczne może przekształcić Litwę w parobka Polski - przestrzega litewski politolog Kestutis Girnius na łamach tygodnika "Veidas".

W publikacji pt. "Dobry sąsiad, a niestrategiczny partner" politolog wyraża opinię, że Polska nie jest i nie będzie strategicznym partnerem Litwy, gdyż jest państwem dziesięciokrotnie większym.

"Strategicznymi partnerami stają się zazwyczaj państwa zbliżone do siebie pod względem wielkości i wpływów lub w sytuacja, gdy małe państwo odgrywa szczególną rolę w życiu gospodarczym czy bezpieczeństwie geopolitycznym dużego państwa" - uważa litewski politolog.

Odnotowuje on, że interesy Polski nie zawsze są zbieżne z interesami Litwy i Polska ich się nie wyrzeknie.

Girnius zaznacza, że handel z Rosją czy Ukrainą dla Polski jest ważniejszy niż handel z państwami bałtyckimi. Polska bardziej jest też zainteresowana dobrym połączeniem ze Wschodem, dlatego nie przywiązuje szczególnej uwagi do połączeń drogowych i kolejowych z krajami bałtyckimi. Również zainteresowanie Polski projektem budowy nowej elektrowni atomowej nie wynika z sympatii do Litwy, a z zapotrzebowania na energię elektryczną.

"Polska dla Litwy jest ważniejsza niż Litwa dla Polski. Przez terytorium Polski przebiegają połączenia lądowe Litwy z Zachodem. Przez terytorium Polski prawdopodobnie będzie przebiegał nowy ropociąg i gazociąg" - przypomina politolog.

Wyraża opinię, że "nowy rząd Polski, tak jak jego poprzednicy, będzie tak samo nieugięty w negocjacjach, gdyż ma wszystkie atuty i nie jest organizacją charytatywną".

"Polska dla Litwy jest chyba najważniejszym sąsiadem. (...) Litwa jednak powinna zapomnieć o strategicznym partnerstwie z dużo potężniejszym sąsiadem, gdyż takie partnerstwo może przekształcić Litwę w parobka. (...) Jeżeli Polska dążyłaby do zajęcia w regionie pozycji lidera, musimy jej życzyć powodzenia, ale absolutnie nie przyczyniać się do tego" - pisze litewski politolog.

tell a friend :: comments 0


Przemyt papierosów na grube miliony

Posted by admin on 2007-11-08 20:16:00 CET



Straż Graniczna zatrzymała grupę przemytników papierosów. W ciągu sześciu miesięcy wprowadzili na rynek ponad 360 tysięcy paczek

W czwartek sześć osób, pięciu mężczyzn i kobieta, zostało doprowadzonych do Sądu Rejonowego w Przemyślu. Zatrzymani mają od 21 do 43 lat.

- Grupa była pod obserwacją naszych funkcjonariuszy od kilku miesięcy. Byli to mieszkańcy Podkarpacia i Lubelszczyzny żyjący z handlu przemycanymi papierosami. W trakcie śledztwa udało się ustalić, że członkowie tej grupy sami organizowali przemyt albo skupowali papierosy od tzw. mrówek. Papierosy były potem przewożone w głąb Polski, część z nich trafiała do sprzedaży na zachodzie Europy - mówi kpt. Elżbieta Pikor, rzeczniczka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.

W trakcie przeszukania dwóch posesji należących do członków grupy funkcjonariusze znaleźli 9,5 tys. paczek papierosów przemyconych z Ukrainy.

- Mamy dowody na to, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy grupa wprowadziła na rynek około 360 tys. paczek papierosów bez akcyzy. Skarb Państwa stracił ponad 2 mln zł z tytułu niezapłaconego podatku akcyzowego - dodaje kpt. Pikor. Według niej będą kolejne zatrzymania.


Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów

tell a friend :: comments 0


Kijów potrzebuje 10 miliardów dolarów na Euro

Posted by admin on 2007-11-08 20:14:39 CET

Prawie 10 miliardów dolarów (6,8 mld euro) potrzeba na modernizację infrastruktury Kijowa w okresie przygotowań do finałów piłkarskich mistrzostw Europy w 2012. Ukraina będzie współgospodarzem imprezy wraz z Polską.

Jak poinformował wicemer Kijowa Anatolij Gołubczenko priorytetowym punktem przygotowań stolicy Ukrainy do Euro 2012 jest arena meczów. Władze Kijowa chcą zmodernizować obecnie istniejący stadion olimpijski, ale niewykluczone jest zbudowanie nowego obiektu. W Kijowie ma być rozegrany m.in. finał mistrzostw.

Gołubczenko wyjaśnił, że na przygotowania miasta do imprezy trzy miliardy dolarów pochodzić będzie z budżetu państwa. Cztery miliardy mają przeznaczyć władze Kijowa, a resztę mają sfinansować prywatni inwestorzy.

Kijów jest jednym z czterech ukraińskich miast, w których mają być rozgrywane mecze Euro-2012. Pozostałe trzy to Lwów, Donieck i Dniepropietrowsk.

tell a friend :: comments 0


Światowej sławy pianistka w Filharmonii Świętokrzyskiej

Posted by admin on 2007-11-08 20:13:29 CET


Monika Rosmanowska

Światowej sławy pianistka Mariya Kim z Ukrainy wystąpi w piątek o godz. 19 w Filharmonii Świętokrzyskiej. W koncercie z okazji 89. rocznicy odzyskania niepodległości artystce towarzyszyć będzie Orkiestra Symfoniczna FŚ pod batutą Adama Klocka



Piątkowy wieczór rozpocznie uwertura "Zamek na Czorsztynie" Karola Kurpińskiego z opery, która cieszy się powodzeniem od prapremiery w 1819 roku. Następnie usłyszymy II koncert fortepianowy f-moll Fryderyka Chopina, dzieło należące do żelaznego repertuaru pianistów. Wieczór zakończy V symfonia B-dur Franza Schuberta.

Mariya Kim jest studentką Wyższej Szkoły Muzyki i Teatru w Hanowerze. Występowała z recitalami, na koncertach z orkiestrą i na festiwalach m.in. na Ukrainie, w Rosji, Niemczech, Austrii, Włoszech, Francji, Korei i USA. Laureatka kilku międzynarodowych konkursów pianistycznych, na których za każdym razem zdobywała pierwszą nagrodę. Podczas VI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego w Bydgoszczy w 2004 r. również sięgnęła po najwyższą nagrodę, a także po nagrodę pozaregulaminową ufundowaną przez Filharmonię Świętokrzyską. Tą nagrodą jest zaproszenie do wspólnego koncertu z orkiestrą FŚ.

Adam Klocek od niemal dwóch lat jest dyrektorem Filharmonii Kaliskiej. Autor muzyki filmowej, kameralnej i symfonicznej.

Bilety kosztują 15 i 18 zł


Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce

tell a friend :: comments 0


Psia Krew, Cherson i spółka - młoda sztuka ukraińska

Posted by admin on 2007-11-08 20:10:00 CET


Monika Żmijewska

Przaśność, ironia, dowcip. Do tego sporo erotyzmu w najbardziej humorystycznej postaci, jaką można sobie wyobrazić. Młodzi artyści ukraińscy pokazują postpomarańczowy kraj na wystawie "Wspólnota. Młoda sztuka Ukrainy". Wernisaż w piątek, w galerii Arsenał.

W projekcie uczestniczy siedem stowarzyszeń artystycznych: "R.E.P.", "SOSka", "Penoplast", "Psia Krew", "Totoro Garden", "Teatr Karpacki" oraz stowarzyszenie artystyczne miasta "Cherson". Nazwy tych grup oznaczają, że w "Projekt wspólnot" zaangażowani są prawie wszyscy młodzi artyści współczesnej sceny ukraińskiej. Prace zobaczymy najróżniejsze: oleje, grafiki, komiksy, fotografie. Artyści bawią się polityczną mitologią Ukrainy, przetwarzają rozmaite symbole, badają przestrzeń wokół siebie.

Oddajmy głos Nikicie Kadanowi (rocznik 1982), artyście malarzowi, członkowi grupy "R.E.P." z Kijowa.

- Na Ukrainie brak systemu instytucji sztuki współczesnej, marazm oficjalnego wykształcenia artystycznego, brak kuratorów i krytyków i zainteresowania publiczności skutecznie marginalizują młodego artystę. W takiej sytuacji brak wsparcia instytucjonalnego może częściowo zastąpić samopomoc w ramach wspólnoty. Praktyka samokształcenia we wspólnocie jest bardziej skuteczna, a funkcję krytyczną mogą pełnić koledzy, tworząc jednocześnie zainteresowaną publiczność - mówi Nikita. I tak się stało: charkowska grupa "SOSka" i stowarzyszenie artystyczne "Cherson" urządziły własne "strefy autonomiczne" w dostępnych częściach przestrzeni miejskiej. Malarze grupy "SOSka" założyli squat w swoim mieście - urządzają happeningi uliczne i niewielkie wystawy, zawsze związane z konfliktowymi strefami środowiska. Chersońskie stowarzyszenie artystyczne jednoczy się wokół "Muzeum sztuki współczesnej" znajdującego się w mieszkaniu jednego z lokalnych malarzy - czerpią inspiracje ze skąpej lokalnej mitologii i folkloru miejskiego.

- Założona w końcu 2004 roku podczas "Rewolucji Pomarańczowej" grupa "R.E.P." przez rok funkcjonowała w rezydencji zaoferowanej przez Centrum Sztuki Współczesnej przy NaUKMA jako laboratorium młodych artystów - opowiada o własnej grupie Nikita. -. "R.E.P." przeprowadzał akcje w upolitycznionej przestrzeni publicznej postpomarańczowej Ukrainy. W akcjach tych sztuka współczesna była prezentowana jako odmiana partii politycznej, walczącej o uwagę wyborców. Z kolei ukraińsko-austriacko-niemiecka grupa "Teatr Karpacki" stworzyła "projektspace" w wiejskim domu w Karpatach na zachodniej Ukrainie. Grupa "Penoplast" wykorzystuje w swoich muzycznych performensach, opartych na żonglowaniu lokalnymi stereotypami, materiał kijowskiego "pchlego targu", bezwartościowe przedmioty czasów radzieckich.

Jest jeszcze grupa malarzy ulicznych "Psia Krew" i "Totoro Garden", której członkowie zostawiają swoje logo na fasadach budynków kijowskich urzędów i instytucji.

Galeria Arsenał, ul. Mickiewicza 2, wernisaż - pt., godz. 18


Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok

tell a friend :: comments 0


Odsłonięto płaskorzeźbę na grobie Zbyszka Cybulskiego

Posted by admin on 2007-11-08 20:06:21 CET

Płaskorzeźbę przedstawiającą jednego z najsłynniejszych polskich aktorów Zbyszka Cybulskiego odsłonięto w czwartek na jego grobie w Katowicach. Okazją były niedawne urodziny aktora - gdyby żył, 3 listopada skończyłby 80 lat.

Cybulski, zgodnie z własnym życzeniem, został pochowany w grobie, w którym spoczywał jego ojciec, na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w centrum Katowic. Teraz na płycie grobu ustawiono duży głaz, a na nim umieszczono krzyż i płaskorzeźbę przedstawiającą twarz Cybulskiego z jego imieniem i nazwiskiem oraz podpisem: aktor, zginął śmiercią tragiczną 8 stycznia 1967 roku.


Zbigniew Cybulski

"Myślę, że to jest potrzebne. Nie tylko Zbyszkowi, jest to potrzebne polskiemu filmowi tamtego okresu, zwłaszcza teraz, w okresie zalewu sitcomów, płaskich telenowel. Zbyszek był ikoną polskiego filmu, aktorem pięćdziesięciolecia, najbardziej rozpoznawalnym aktorem w Europie" - powiedział podczas uroczystości jego przyjaciel Alfred Andrys.

"Myślę, Zbyszek w ogóle nie byłby zadowolony z jakiegokolwiek szumu wokół własnej osoby. On był człowiekiem, który unikał rozgłosu, rozgłos tworzył się sam z jego wielkości. Teraz leży tu z rodzicami, ale oprócz syna jest też Zbigniew Cybulski aktor, a to już jest własność społeczeństwa" - dodał.

"Wiedzieliśmy, że grób to miejsce szczególne, zawsze w pewien sposób prywatne. Nie chcieliśmy naruszać prywatności i integralności tego miejsca, ale wspólnie z panem Andrysem i w porozumieniu z rodziną ustaliliśmy, by w sposób bardziej znaczący uhonorować to miejsce" - powiedział prezydent Katowic Piotr Uszok.

Jak mówiła żona brata Zbyszka Cybulskiego, Janina Cybulska, umieszczenie na grobie aktora głazu to spełnienie jego woli. "Zawsze mówił, żeby go przyłożyć kamieniem. Jego grób stał się szczególną Mekką - ktoś zostawia tu budzik, fani je podbierają, ale pojawia się nowy, zdarzały się listy miłosne. Młodzież, całe klasy, też zostawiają rozczulające listy. Przemawia do nich, choć znają go tylko z filmu" - mówiła.

Zbigniew Cybulski jest jednym z najsłynniejszych polskich aktorów, porównywany do charyzmatycznego gwiazdora amerykańskiego kina - Jamesa Deana.

Urodził się 3 listopada 1927 r. w majątku Kniaże k. Stanisławowa, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Po wojnie jego rodzina osiedliła się w Katowicach. Cybulski w 1953 r. ukończył krakowską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną.

W 1954 r. wspólnie z Bogumiłem Kobielą założył legendarny studencki teatrzyk "Bim-Bom". Po studiach przez pewien czas grał w gdańskim "Teatrze Wybrzeże", a następnie przeniósł się do warszawskiego Ateneum.

Na ekranie zadebiutował w 1955 r. epizodyczną rolą Kostka w "Pokoleniu" Andrzeja Wajdy. Trzy lata później ten sam reżyser powierzył mu rolę Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie", która na trwałe wpisała go w historię polskiej kinematografii. Zbigniew Cybulski zagrał potem jeszcze 10 znakomitych głównych ról w filmach.

Cybulski zginął na dworcu we Wrocławiu, wskakując do pędzącego pociągu 8 stycznia 1967 r.

"Był wyjątkowym wydarzeniem aktorskim w powojennym kinie, Wspaniały aktor, który nie tylko posiadał warsztat, ale miał charyzmę i intuicję. On nie grał ról, tylko tworzył postaci" - powiedział obecny na uroczystości reżyser Filip Bajon.



tell a friend :: comments 0


Samorządowcy Polski i Ukrainy przygotowują się do piłkarskich mistrzostw

Posted by admin on 2007-11-08 20:01:02 CET

Polscy i ukraińscy samorządowcy oraz przedstawiciele biznesu wzięli udział w rozpoczętej w czwartek w Kijowie dwudniowej międzynarodowej konferencji poświęconej wspólnej organizacji przez Polskę i Ukrainę piłkarskich mistrzostw Europy w piłce nożnej, Euro 2012.

"Przed Euro 2012 Polska i Ukraina mają przed sobą te same zadania. Musimy zadbać o drogi, koleje, zbudować stadiony, hotele i restauracje. Problemy są podobne, jest więc o czym dyskutować i zastanawiać się, jak wspólnie pokonywać przeszkody" - powiedział PAP wiceprezydent Wrocławia, Wojciech Adamski.

Jednym z takich wspólnych problemów, omawianych na kijowskiej konferencji były aspekty prawne współpracy samorządów Polski i Ukrainy. Dzielono się także informacjami na temat relacji między państwem a kapitałem prywatnym w obu krajach i o sposobach pozyskiwania inwestycji.

Ukraińscy uczestnicy spotkania szczególnie interesowali się polską ustawą o Euro 2012. Pomimo wielokrotnych zapewnień, że podobna ustawa będzie i na Ukrainie, deputowani Rady Najwyższej (parlamentu) dotychczas jej nie uchwalili. Uczyni to być może nowy parlament wyłoniony w przedterminowych wyborach w końcu września, jednak nie przystąpił on jeszcze do pracy.

Kijowska konferencja "Współpraca biznesu i samorządów podczas przygotowań do Euro 2012" odbywa się w ramach Polsko-Ukraińskiego Forum Samorządowego Euro 2012.

Inicjatorami tego projektu jest Urząd Miasta Wrocławia i Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego.

Oprócz Wrocławia, ze strony polskiej biorą w nim udział władze miejskie Warszawy, Gdańska i Poznania. Ze strony ukraińskiej w projekcie uczestniczą władze Kijowa, Doniecka, Dniepropietrowska i Lwowa

tell a friend :: comments 0


Oświęcim: \"Łemkowskie Jeruzalem\" - wystawa poplenerowa

Posted by admin on 2007-11-08 19:59:34 CET

Prace artystów z Beskidu Niskiego oglądać można od 7 listopada w galerii "Tyle światów " Oświęcimskiego Centrum Kultury. Wystawa jest rezultatem VII Międzynarodowych Prezentacji Twórczości Plastycznej Artystów Łemkowszczyzny pt. "Łemkowskie Jeruzalem ". Wystawa prezentuje m.in. oryginalne prace wybitnego łemkowskiego artysty Nikifora - Epifaniusza Drowniaka.

Jak wyjaśnia kurator wystawy Natalia Hołdyk, ekspozycja jest okazją do zastanowienia się na kondycją sztuki i kultury diaspory Łemków.

"Każdy chyba bardzo indywidualnie odnosi się do tej pogmatwanej i tragicznej historii Łemków, a prace prezentowane tutaj są bardzo różne. Tematy są rozmaite: od tradycyjnych kapliczek przydrożnych przez obrazy spopielonych ciał i dusz, oryginalnie ujęty temat wieży Babel, odniesienia do jakichś struktur drogi, archetypy Ziemi, aż po różne formy abstrakcyjne " - wylicza organizatorka.

Hołdyk tłumacząc tytuł wystawy "Łemkowskie Jeruzalem ", zwraca uwagę, że

rodzinne ziemie w Beskidzie Niskim są traktowane jako ten punkt na Ziemi, który dla "rozsianych " po świecie Łemków jest miejscem powrotów. "Tym, co łączy prezentowanych podczas wystawy twórców jest ich związek z Łemkowszczyzną, wagi tego miejsca nikt nie kwestionuje. Podobnie jak Jerozolima, Łemkowszczyzna jest miejscem konkretnym, a jednocześnie mitycznym " -dodaje kurator.

Wystawa będzie czynna do 23 listopada. Potem zostanie zaprezentowana we Wrocławiu, a następnie w Rzeszowie.

W bieżącym roku przypada 60. rocznica deportacji ludności ukraińskiej (w tym łemkowskiej) w ramach "Akcji Wisła ".

Łemkowie zamieszkiwali Beskidy między Bieszczadami a Pieninami. Szczególnie dotkliwie zostali doświadczeni po II wojnie światowej, najpierw przez przymusowe repatriacje na tereny sowieckiej Ukrainy, a potem - w 1947 r. - przez deportacje w ramach akcji "Wisła " i osadzenie wielu osób w obozie w Jaworznie.

Przez dziesięciolecia prześladowany był także łemkowski Kościół greckokatolicki, niszczono i zamykano cerkwie, represjonowano księży, inwigilowano wiernych świeckich.


KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA

tell a friend :: comments 0


Bezpieczne stadiony Euro 2012: konieczne ścisła współpraca

Posted by admin on 2007-11-08 10:45:00 CET

Jak najszybsze powołanie polsko-ukraińskiego komitetu koordynacyjnego do spraw bezpieczeństwa Euro 2012 postulował podczas międzynarodowej konferencji "Bezpieczny stadion" w Kielcach wiceprezes Piłkarskiej Federacji Ukrainy Borys Woskresienski. Ukraiński działacz przypomniał, że współorganizatorzy mistrzostw zobowiązali się do tego składając aplikację do UEFA

W bardzo emocjonalnym wystąpieniu Woskresienski przypomniał, że w przeszłości dochodziło na stadionach piłkarskich do tragicznych wydarzeń. - Byłem z trenerem Łobanowskim na Heysel i nikomu nie życzę, aby coś podobnego zobaczył - stwierdził.

Zdaniem wiceprezesa ukraińskiej federacji do tragedii - w Belgii, Anglii czy w Moskwie dochodziło na skutek zaniedbań gospodarzy i zlekceważenia przepisów bezpieczeństwa. Podkreślił także, że za bezpieczne przeprowadzenie finałów odpowiadają jednakowo obaj współgospodarze, bowiem nikt nie będzie zastanawiał się czy zawinił Wrocław czy Kijów. Odium spadnie po prostu na organizatorów ME.

- W najbliższym czasie musimy doprowadzić do podpisania dwustronnego porozumienia w sprawie bezpieczeństwa - apelował Woskresienski informując jednocześnie o działaniach podejmowanych przez federację piłkarską i służby państwowe. Za godne uwagi osiągnięcie uznał fakt, że wszystkie stadiony w jego kraju mają zunifikowane certyfikaty (paszporty), na podstawie których dzielone są na sześć kategorii. Odnawiane są one co rok, a w procesie certyfikacji uczestniczą, obok władz piłkarskich, przestawiciele szeregu ministerstw - spraw wewnętrznych, zdrowia, sytuacji nadzwyczajnych.

Ukraiński działacz zdecydowanie opowiedział się za ograniczeniem roli policji na stadionie, podkreślając, że obecność "pagonów", zamiast łagodzić, wzbudza negatywne emocje wśród publiczności. Zadeklarował także, że ukraińscy organizatorzy Euro kategorycznie sprzeciwiają się sprzedaży alkoholu, w tym piwa, na terenie obiektów sportowych.

O roli międzynarodowej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa mówili także przedstawiciele polskiego MSWiA oraz KG Policji. Jako przykład takiej współpracy przywołano wydarzenie w Wilnie, których przebieg i ocenę przedstawili także zaproszeni na kielecką konferencję wileńscy policjanci.

Zdaniem zastępcy dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego MSWiA Pawła Sucharka nawiązanie ścisłej współpracy ze stroną ukraińską jest bardzo istotne między innymi z uwagi na odmienne struktury służb bezpieczeństwa krajów współorganizatorów, różnice w rozwiązaniach legislacyjnych a nawet odmienną strategię działania. Czeka nas ogromne zadanie -mówił, wymieniając potencjalne zagrożenia: naruszenia granicy, pospolitą przestępczość, akty chuligańskie, terroryzm a nawet tzw cyberprzestępczość. Sucharek podkreślił pilną potrzebę opracowania kompleksowego aktu prawnego dotyczącego bezpieczeństwa imprez masowych, obejmującego również kwestię licencjonowania stadionów przez odpowiedzialne za to służby i organy państwowe.

Z kolei naczelnik Wydziału Operacyjnego Głównego Sztabu Policji Mirosław Sobolewski uważa, że wskazane byłoby uregulowanie kwestii bezpieczeństwa imprez poprzez kilka aktów prawnych. Jeden z nich mógłby regulować specyficzne kwestie imprez piłkarskich, inny - sprawy projektowania i licencjonowania stadionów.

Sobolewski przypomniał, że polska policja od dawna ścisłe współpracuje ze służbami krajów europejskich, nie tylko przy okazji wielkich imprez jak mistrzostwa świata w Niemczech, ale i pojedynczych spotkań międzynarodowych. Jako przykład podał mecz eliminacji ME w Brukseli, gdzie belgijska policja, na podstawie przekazanych przez polskich kolegów informacji, zatrzymała około 50 chuliganów, zapobiegając burdom w centrum miasta.

Poinformował także, że podpisane zostały już umowy z krajami organizującymi ME 2008 - Austrią i Szwajcarią. Podczas przyszłorocznych mistrzostw do krajów tych wyjedzie stu polskich policjantów, którzy na miejscu współpracować będą z miejscową policją.

Konferencji "Bezpieczny stadion", zorganizowanej przez Polski Związek Piłki Nożnej na terenie Targów Kielce towarzyszyła wystawa "Sport Obiekt", na której zaprezentowano nowoczesne rozwiązania zarówno w dziedzinie projektowania obiektów jak i systemy czynnego bezpieczeństwa, w tym najnowocześniejsze systemy monitoringu i rejestracji uczestników wydarzeń sportowych.

tell a friend :: comments 0


"Niestety, zmarnowaliśmy pół roku od decyzji UEFA"

Posted by admin on 2007-11-08 10:42:42 CET

Minęło pół roku od przyznania nam organizacji Euro 2012. Niestety, w wielu aspektach zmarnowaliśmy ten czas, ale nie tracę optymizmu - powiedział szef ukraińskiego futbolu Hrihorij Surkis.


Stadion Olimpijski w Kijowie fot. www.ffu.org.ua

Problemem numer jeden Ukrainy przed Euro jest kijowski stadion olimpijski, który ma być jedną z głównych aren rozgrywek. W jego pobliżu budowane jest olbrzymie centrum handlowo-rozrywkowe, przeciwko któremu protestuje UEFA. Europejska Federacja uważa, że istnienie obiektu ogranicza drogi ewakuacji widzów w razie niebezpieczeństwa. Dla sprawnego wyprowadzenia widzów ze stadionu ich liczba musiałaby być poważnie ograniczona.

- Musimy rozwiązać wiele problemów, w tym kwestię stadionu olimpijskiego w naszej stolicy - powiedział Surkis.

tell a friend :: comments 0


W 90. rocznicę rewolucji październikowej bójki we Lwowie

Posted by admin on 2007-11-08 10:39:14 CET

Ukraińscy nacjonaliści obrzucili jajkami zwolenników komunizmu, świętujących we Lwowie 90- lecie rewolucji październikowej. Doszło do potyczek z milicją, osiem osób zatrzymano.

Lwowscy komuniści i socjaliści z Postępowej Socjalistycznej Partii Ukrainy (PSPU) chcieli uczcić rocznicę rewolucji, składając kwiaty pod pomnikiem Sławy na ulicy Stryjskiej. Naprzeciw nich stanęli nacjonaliści, uznający komunizm za system zbrodniczy. Obie strony rozdzielił podwójny kordon milicji.

Kiedy komuniści podchodzili do monumentu, ze strony nacjonalistów poleciały na nich jajka. Towarzyszyły im okrzyki: "Precz z komunistyczną dżumą!" i "Komunistów na gałąź!". W odpowiedzi komuniści wykrzykiwali: "Precz z (Stepanem) Banderą!". Nacjonaliści przynieśli na demonstrację szubienicę. Zawisły na niej kukły przedstawiające przywódcę ukraińskich komunistów Petra Symonenkę, szefową PSPU Natalię Witrenko oraz Lenina i Stalina. Spalono także flagę Komunistycznej Partii Ukrainy.

Po wyczerpaniu argumentów słownych uczestnicy obu demonstracji przeszli do rękoczynów. Próbując dosięgnąć się wzajemnie pięściami trafili jednak na kordon milicji. Wywiązała się szarpanina, w efekcie której ośmiu najbardziej aktywnych demonstrantów odwieziono do milicyjnych aresztów.

tell a friend :: comments 0


Tusk będzie adwokatem Ukrainy"

Posted by admin on 2007-11-08 10:37:23 CET

Objęcie władzy przez liberała Donalda Tuska uczyni z Polski bardziej efektywnego adwokata Ukrainy w Unii Europejskiej - pisze w czwartek ukraińska gazeta "Dieło".

Tusk obiecał Ukrainie poparcie na drodze do NATO. Zaapelował też do Moskwy, by respektowała dążenia Ukrainy i Gruzji w dziedzinie bezpieczeństwa - przypomina dziennik. Cytuje też jego słowa: - Chciałbym, by stosunki polsko-ukraińskie bądź polsko-gruzińskie nie były odbierane jako skierowane przeciw jakiemukolwiek państwu".

Gazeta przywołuje opinie polskich analityków, którzy uważają, iż rządy Platformy Obywatelskiej doprowadzą wyłącznie do poprawy relacji między Kijowem a Warszawą. - Tusk z jego pragmatyzmem będzie umiał przekonać UE, że przyjęcie Ukrainy do tej organizacji odpowiada interesom nie tylko Polski, lecz także całej Wspólnoty - czytamy.

"Dieło" wyraża jednocześnie opinię, że kierowany przez Tuska rząd nie od razu zajmie się forsowaniem obecności Ukrainy w Unii. - Jednym z głównych zadań będzie pogłębienie stosunków (Polski) z Niemcami. Dopiero po wzmocnieniu swych pozycji w Europie (zachodniej) Tusk zwróci się na Wschód - uważa gazeta.

tell a friend :: comments 0


Pogotowie archiwalne

Posted by admin on 2007-11-08 08:48:22 CET



Fundacja Ośrodka KARTA, niezależna organizacja pożytku publicznego, we współpracy z Powszechnym Zakładem Ubezpieczeń SA jako sponsorem, tworzą Pogotowie Archiwalne, które zbiera wszelkie sygnały z dowolnego miejsca w Polsce dotyczące zagrożonych zbiorów archiwalnych: prywatnych, środowiskowych o nieznanym pochodzeniu - związanych z okresem do 1989 r.

Partnerem akcji jest Dom Spotkań z Historią, który działa na bazie zasobów źródłowych Ośrodka KARTA i ściśle z nim współpracuje.


Ośrodek KARTA od 25 lat zajmuje się dokumentacją i upowszechnianiem historii najnowszej Polski i Europy Wschodniej. Od 2001 r. jest zaangażowany w działania na rzecz ratowania unikalnych zbiorów archiwalnych w ramach ruchu archiwów społecznych.

Ponieważ codziennie ulega zniszczeniu wiele cennych, nierozpoznanych świadectw historycznych, Ośrodek KARTA ogłasza gotowość do przyjęcia archiwaliów historii najnowszej (od początku XX wieku do roku 1989) od wszystkich tych, którzy już ich nie potrzebują lub chcą się nimi podzielić. Uruchamiany właśnie pod nazwą Pogotowie Archiwalne program ma być ratunkiem dla zagrożonych materiałów i zbiorów. Ośrodek KARTA gwarantuje odbiór i transport archiwum, jego uporządkowanie i skatalogowanie, a także zabezpieczenie i upowszechnianie wszystkim zainteresowanym w ogólnodostępnej czytelni. KARTA daje również statutową gwarancję wieczystego przechowywania zbiorów.

Program został nazwany Pogotowiem ze względu na sposób funkcjonowania - specjalnie zakupiony przez Ośrodek KARTA samochód (dofinansowany przez PZU SA i DaimlerChrysler) będzie dojeżdżał na wezwanie osób, które zgłosiły chęć przekazania swoich zbiorów. Mogą to być fotografie, listy, dokumenty urzędowe, kroniki, pamiętniki, spisane wspomnienia, wycinki prasowe, stare plakaty i ulotki, gazetki ścienne, a nawet zeszyty szkolne. Pogotowie Archiwalne ma ocalić od zniszczenia stare dokumenty przy minimalnym zaangażowaniu darczyńców. Odebrane materiały zostaną opracowane i włączone do zasobu Archiwum Ośrodka KARTA. W zależności od okresu, którego będą dotyczyć, staną się integralną częścią Archiwum Wschodniego, przechowującego materiały z lat 1901-1956, bądź Archiwum Opozycji, które zajmuje się dokumentacją powstałą po 1956 roku. Osoby, które nie chcą rozstawać się ze swoimi archiwami, a uważają, że znajdują się w posiadaniu rzeczy godnych uwagi, mogą podzielić się z Ośrodkiem KARTA swoimi zbiorami. W takim przypadku zdjęcia i dokumenty zostaną zdigitalizowane zwrócone właścicielom.

Inauguracja działalności Pogotowia Archiwalnego nastąpiła 20 czerwca o 17.00, podczas konferencji prasowej w Domu Spotkań z Historią przy ul. Karowej 20.

W sierpniu zostanie przeprowadzona pilotażowa akcja Dzień z Pogotowiem Archiwalnym na Starówce - weekendowe spotkanie mieszkańców Warszawy z pracownikami Pogotowia Archiwalnego, podczas którego warszawiacy będą mogli przekazać swoje zbiory, dowiedzieć się o szczegółach działania programu oraz zgłosić zagrożoną XX-wieczną dokumentację.

Sponsor Pogotowia Archiwalnego - Grupa PZU od lat jest mecenasem polskiej kultury i sztuki. Oprócz działalności prewencyjnej w tym zakresie, wspiera także organizację najważniejszych wydarzeń artystycznych na terenie całego kraju. PZU SA jest opiekunem najcenniejszych obiektów polskiej kultury - Zamku Królewskiego na Wawelu, mecenasem Zamku Królewskiego w Warszawie, Dworu Artusa w Gdańsku, Pałacu w Wilanowie. W 2006 roku firma otrzymała przyznawany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaszczytny tytuł Mecenasa Kultury za unikatowy w skali kraju program ochrony zabytkowych drewnianych kościołów.



Kontakt: Ośrodek KARTA
Ul. Narbutta 29; 02-536 Warszawa
Tel (022) 848 07 12
Fax: (022) 646 65 11
E-mail:
Waldemar Michałowski, tel. 0-502 505 877

Więcej informacji na stronie: http://www.karta.org.pl/Pogotowiearchiwalne.asp


tell a friend :: comments 0


Wednesday, November 07 2007

Ukraina obawia się koncentracji rosyjskich sił

Posted by admin on 2007-11-07 20:18:03 CET

Ukraina obawia się, że decyzja o zawieszeniu udziału Rosji w Traktacie o Ograniczeniu Sił Konwencjonalnych w Europie (CFE) może doprowadzić do koncentracji większej liczby tych sił bezpośrednio u ukraińskich granic. Mówi o tym oświadczenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Kijowie.

Ten krok może odnowić atmosferę braku wzajemnego zaufania na kontynencie (europejskim) - czytamy w przekazanym mediom komunikacie.

Duma Państwowa, izba niższa rosyjskiego parlamentu, przyjęła w środę jednogłośnie ustawę o zawieszeniu przez Rosję udziału w CFE.

Rzecznik NATO James Appathurai określił ten krok jako "godny pożałowania".

Ustawa wchodzi w życie 12 grudnia, po ostatecznym zaaprobowaniu jej przez Radę Federacji, izbę wyższą parlamentu, i przez prezydenta.

Wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Kislak oświadczył, że Rosja wróci do CFE, jeśli zachodni partnerzy wypełnią swoje zobowiązania i zostaną stworzone warunki do efektywnej pracy.

Prezydent Władimir Putin podpisał w połowie lipca dekret w sprawie zawieszenia uczestnictwa Rosji w CFE.

Zgodnie z zapisami traktatu, sygnatariusze muszą powiadomić inne państwa członkowskie o zamiarze zawieszenia w nim udziału na 150 dni przed tym, zanim faktycznie zacznie ono obowiązywać.

Traktat, ograniczający liczbę samolotów bojowych, czołgów i innej konwencjonalnej broni ciężkiej w Europie, został podpisany w 1990 roku. Zmodyfikowano go w 1999 roku, uwzględniając zmiany, jakie zaszły po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku.

Rosja ratyfikowała zmodyfikowaną wersję, natomiast USA i inne państwa NATO wstrzymały się z tym, żądając, by najpierw Moskwa wycofała wojska z byłych republik radzieckich - Mołdawii (Naddniestrze) i Gruzji. Strona rosyjska twierdzi, że żądanie to nie ma związku z CFE.

Moskwa, tłumacząc swój krok, wśród swych zarzutów wymienia rozszerzenie NATO do granic Rosji, instalację baz amerykańskich w Bułgarii i Rumunii, a także brak ratyfikacji zmodyfikowanego CFE z 1999 roku.

- Każdy krok, który Rosja podejmuje w kierunku wystąpienia z tego traktatu, jest krokiem godnym pożałowania - oświadczył natowski rzecznik. Podkreślił, że CFE jest "traktatem bardzo ważnym dla europejskiego bezpieczeństwa".

tell a friend :: comments 0


Polcolorit w przyszłym roku zawalczy o rynek niemiecki

Posted by admin on 2007-11-07 20:16:29 CET

Polcolorit przeprowadził już due diligence firm ukraińskich, których przejęciem był zainteresowany. Na chwilę obecną bardziej skłonny jest przejąć tamtejszego producenta płytek, którego nazwy nie ujawnia, niż Korosteńską Porcelanę. Spółka chce też zaistnieć na rynku niemieckim. Od przyszłego roku będzie sprzedawać swoje produkty w tamtejszej sieci Hornbacha, liczącej 122 placówki.

"Jesteśmy już po badaniach firm ukraińskich. Wydaje się, że nie uda nam się kupić dwóch podmiotów, czyli Korosteńskiej Porcelany i producenta płytek. W tej chwili stawiamy głównie na tę firmę, której nazwy nie podajemy. Korosteńska Porcelana po badaniu nie wygląda tak obiecująco" - powiedział na konferencji prasowej Wiktor Marconi, prezes Polcoloritu.

Dodał, że Polcolorit chciałby mieć przynajmniej 50-proc. udział w tamtej firmie. "Obstaję przy pakiecie większościowym" - powiedział.

Marconi ocenia, że umieszczenie produkcji na Ukrainie jest sensownym krokiem, umożliwia bowiem sprzedaż towaru zarówno na Białoruś, jak i do Rosji.

Z drugiej strony spółka chciałaby rozwijać sprzedaż na Zachodzie. Poczyniła już pierwsze kroki w tym kierunku. Polcolorit zyskał referencje sieci Hornbach w Niemczech i od początku przyszłego roku rozpocznie sprzedaż swoich produktów na tamtym terenie.

Do końca półrocza będzie sprzedawać towar do 20 największych sklepów w północnych i wschodnich Niemczech.

"Później realne byłoby wprowadzenie 5-6 produktów z kolekcji podłogowej w całej sieci, liczącej 122 markety" - powiedział Marconi.

W tej chwili spółka sprzedaje już poprzez sieć Hornbach towary w Czechach (7 marketów) i na Słowacji (4 markety).

Eksport po trzech kwartałach stanowił 43 proc. przychodów. Na koniec roku proporcje między sprzedażą zagraniczną, a krajową powinny wynieść 40/60 proc.

"Najważniejsze kierunki eksportu to Rosja, ale też Ukraina, Kazachstan, Czechy i Słowacja. W latach 2006-2007 pozyskaliśmy nowe rynki: Rumunię, Białoruś, Łotwę, Wielką Brytanię, Armenię, Tadżykistan, Kirgistan. Liczymy, że w przyszłym roku zaistniejemy szerzej na Zachodzie dzięki Hornbachowi" - powiedział prezes.

PRZYSZŁY ROK POWINIEN PRZYNIEŚĆ DOBRE WYNIKI

Po trzech kwartałach sprzedaż Polcoloritu wzrosła o 30 proc. wobec analogicznego okresu ubiegłego roku.

Prezes ocenia, że znaczący wzrost przychodów, ok. 20-proc., powinien być widoczny również w przyszłym roku. Spółka chciałaby też w każdym kwartale 2008 roku pokazywać już zyski.

"Chcemy, by przyszły rok nie przynosił już wahań. Celem jest pokazanie zysku w każdym kwartale" - powiedział prezes.

"Jesteśmy przekonani, że zarówno w kraju jak i za granicą zapotrzebowanie na materiały budowlane i wykończeniowe będzie rosło przynajmniej przez pięć najbliższych lat" - dodał.

Zysk netto Polcoloritu w III kw. tego roku wzrósł do 2,8 mln zł z 1,8 mln zł przed rokiem, zysk operacyjny spadł do 3,4 mln zł z 4,04 mln zł rok wcześniej, przychody wzrosły natomiast do 31 mln zł z 24,45 mln zł przed rokiem.

Po trzech kwartałach firma miała 237 tys. zł straty netto, 2,4 mln zł zysku operacyjnego i 78,5 mln zł przychodów. Prezes nie chciał jednak jednoznacznie deklarować, czy ten rok uda się zamknąć zyskiem.

Po trzech kwartałach tego roku udział Polcoloritu w krajowym rynku sprzedaży płytek wyniósł, ilościowo, ponad 6 proc.

W GRUDNIU TESTOWANIE TANIEGO BRANDU, W STYCZNIU - EMISJA

Spółka planuje wprowadzenie taniego brandu.

Jak poinformował Marconi, sprzedaż produktów z niższej półki będzie testowana już w grudniu tego roku.

"Chcemy mieć w swojej ofercie, obok marki ekskluzywnej, Ceramika Marconi Gold, markę ekonomiczną. W tym niższym segmencie wojna cenowa skończyła się w 2006 roku, chcielibyśmy teraz w nim zaistnieć" - powiedział.

Polcolorit planuje emisję do 75.950.000 akcji serii E, z zachowaniem prawa poboru dla dotychczasowych akcjonariuszy. Prospekt emisyjny został złożony w KNF 31 października tego roku.

Przedstawiciele spółki liczą, że emisja dojdzie do skutku na początku stycznia.

Emisja związana jest z realizacją strategii rozwoju spółki na rynku wschodnim, a pieniądze z niej pozyskane mają być wydane na przejęcie firmy produkcyjnej na Ukrainie, jej rozwój, a także przeniesienie linii produkcyjnej z Piechowic do zakładu na Ukrainie. Pozostała część środków zostanie przeznaczona na rozwój produkcji w zakładzie Ceramika Marconi.

tell a friend :: comments 0


Ukraina chce powołać do życia państwowy koncern gazowy, Syntez Haz Ukrainy

Posted by admin on 2007-11-07 20:15:17 CET

Gabinet Ministrów zamierza stworzyć państwowy koncern gazowy, Syntez Haz Ukrainy, poinformowało w komunikacie biuro prasowe ministerstwa finansów Ukrainy.

Projekt uchwały powołującej do życia ową spółkę został przyjęty na spotkaniu rządowego komitetu ds. polityki gospodarczej i integracji europejskiej w dniu 5 listopada i przesłany do zapoznania się i akceptacji do Gabinetu Ministrów.

Gabinet Ministrów wyraża swoje przekonanie, iż utworzenie takiego koncernu poprawi bezpieczeństwo Ukrainy - zarówno gospodarcze, jak i energetyczne - oraz ułatwi efektywne wykorzystanie alternatywnych źródeł pozyskiwania energii, zmniejszenie wielkości zużycia zasobów gazu ziemnego, etc. W założeniach, powstanie firmy umożliwi zwiększenie produkcji gazu syntetycznego do 12 mld metrów sześciennych rocznie w przeciągu najbliższych 5-8 lat, pod warunkiem otrzymywania stałych dotacji finansowych.

W opinii ekspertów, osiągnięcie założonych poziomów jest możliwe jedynie poprzez zainwestowanie w spółkę co najmniej 4,8 mld UAH (ok. 2,37 mld zł;).

W skład spółki najprawdopodobniej wejdą: placówka badawcza Obukhiv Energy Thermoelectric Power Station (region kijowski), państwowa spółka Enerhoefektyvnist (obecnie będąca częścią Narodowej Agencji ds. Efektywnego Wykorzystania Zasobów Energetycznych) oraz instytut zajmujący się sprawami oszczędzania energii.

Na chwilę obecną przejęcie 26 proc. akcji Syntez Haz Ukrainy wyraziła spółka zagraniczna. Nazwy tej spółki nie ujawniono.

Syntez Haz Ukrainy będzie miał za zadanie włączać się w projekty związane z rozwojem naukowym, produkcją urządzeń do wytwarzania gazu syntetycznego, a także produkcją energii cieplnej i elektryczności.

tell a friend :: comments 0


Ukraina: starcia Tatarów z milicją

Posted by admin on 2007-11-07 20:13:47 CET

Podczas rozbiórki we wtorek przez ukraińską milicję restauracji zbudowanej nielegalnie na górze Aj-Petri na Krymie doszło do starć z jej właścicielami, Tatarami. Zatrzymano około 30 osób usiłujących zapobiec działaniom milicji.

Sąd uznał wcześniej, że restaurację i sześć innych budynków postawiono nielegalnie. Władze wysłały tysiąc milicjantów, w tym elitarną jednostkę antystrajkową, aby rozebrać budynki - poinformował rzecznik prasowy miejscowej milicji Ołeksandr Dombrowski.

Kilkudziesięciu Tatarów usiłowało nie dopuścić do rozbiórki. 28 najbardziej krewkich zatrzymano. Mustafa Dżemilew, szef Medżlisu, parlamentu tatarskiego, powiedział agencji AP, że milicja działała brutalnie, bijąc ludzi i raniąc kilkoro z nich. Dodał, że milicja zburzyła więcej budynków, niż nakazał sąd.

Deportacja Tatarów z Krymu rozpoczęła się 18 maja 1944 roku, zgodnie z dekretem Józefa Stalina. Władze radzieckie oskarżyły wtedy Tatarów krymskich o współpracę z Niemcami i na tej podstawie podjęły decyzję o ich deportacji w głąb ZSRR. Osiedlano ich najczęściej w Uzbekistanie.

Największym problemem Tatarów, którzy zaczęli wracać na Krym w końcu lat 80. ubiegłego stulecia, jest status odebranych im ziem. Należą dziś one do ludności przybyłej na półwysep po wojnie. Główny spór dotyczy ziemi na południowym brzegu Krymu, który jest dziś niezwykle atrakcyjnym terenem turystycznym.

tell a friend :: comments 0


Fotyga o relacjach polsko-rosyjskich: Nie spodziewam się przełomu

Posted by admin on 2007-11-07 20:08:46 CET

Szefowa MSZ Anna Fotyga powiedziała w środę, że nie spodziewa się "żadnego zasadniczego przełomu" w stosunkach polsko-rosyjskich. "To, co jest nam najbardziej potrzebne w relacjach z Rosją, to cierpliwość i bardzo dokładna analiza sytuacji politycznej w jakiej się znajdujemy" - mówiła na konferencji prasowej

Zdaniem Fotygi, w stosunkach z Rosją może dojść do pewnych zmian dotyczących atmosfery spotkań czy gestów. "Ale my mamy jednak zasadnicze rozbieżności" - podkreśliła szefowa MSZ.

Jak przypomniała, Polska od początku uznawała wprowadzenie przez Rosję embarga na import żywności z naszego kraju za działanie polityczne.

W 2005 r. Rosja wprowadziła zakaz importu żywności z Polski, zarzucając stronie polskiej fałszowanie certyfikatów weterynaryjnych i fitosanitarnych. Warszawa usunęła uchybienia w tej dziedzinie, jednak Moskwa nie zniosła embarga.

W środę rzecznik Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Aleksiej Aleksiejenko poinformował, że Rosja i Polska porozumiały się wstępnie w sprawie rozpoczęcia rosyjskich inspekcji w polskich zakładach mięsnych; kontrole mogą ruszyć we wtorek, 13 listopada.

Fotyga zaznaczyła, że zgodnie z prawem międzynarodowym kontrola "musi być wpuszczona w zakładach produkujących na eksport te grupy towarów, które nie były objęte embargiem".

- Embargo nie było nakładane na zakłady, ale na grupy towarowe - powiedziała.

Zdaniem Fotygi, inspekcje z natury rzeczy, a zwłaszcza w takim okresie politycznym, z jakim mamy do czynienia, kiedy rząd tylko administruje, "są inspekcjami, które mogą się odbywać w znacznie mniejszym stopniu pod nadzorem rządowym i mogą się trochę wymykać spod kontroli". - Nie chciałabym, żeby tak się działo - dodała.

Minister zwróciła też uwagę, że Polska jest już po kampanii wyborczej, a Rosja ma przed sobą długi okres wyborczy - wybory parlamentarne, a następnie prezydenckie.

- Czy państwo się spodziewacie tego, że Rosja nie będzie się interesowała państwami takimi jak Ukraina, czy Białoruś? A czy zmieni się polska polityka wobec Ukrainy? Mam nadzieję, że nie i nie stanie się powiedziałabym bardziej unijnie konsensualna - powiedziała szefowa MSZ.

Fotyga podkreśliła, że Polska była "lokomotywą" wsparcia dla Ukrainy, co jednak - jak zaznaczyła - powodowało pewne trudności w stosunkach polsko-rosyjskich.

- Liczę na to, że w spokojnej rozmowie uda się przełamać impas w relacjach z Rosją. Życzę tego następnemu gabinetow - powiedziała Fotyga. Jak dodała, każdemu rządowi będzie życzyła sukcesu.

- Oceniam jednak, że to nie będzie łatwa sprawa, po pierwsze ze względu na kalendarz polityczny, a po drugie - na rzeczywiste interesy, które w tej dziedzinie funkcjonuj - dodała. Zdaniem Fotygi, "pewna stanowczość" w stosunkach z Rosją przynosiła rezultaty, ponieważ - jak stwierdziła - Rosja chciała rozmawiać z Polską.

tell a friend :: comments 0


Zaostrza się konflikt między Kościołami prawosławnymi Rosji i Rumunii

Posted by admin on 2007-11-07 20:05:28 CET

W ostatnich dniach nastąpił wzrost napięcia między Kościołami prawosławnymi Rosji i Rumunii. Spowodowała go niedawna decyzja tego drugiego o rozszerzeniu swej obecności w Mołdawii i w niektórych rejonach Ukrainy. W odpowiedzi na to Święty Synod Patriarchatu Moskiewskiego wydał oświadczenie, w którym protestuje przeciw posunięciom Patriarchatu Rumuńskiego, widząc w tym złamanie wielu kanonów prawosławnych i przedstawiając własną wersję przeszłości spornych obszarów.

Metropolita Piotr, kierujący nie uznawaną przez Patriarchat Moskiewski metropolią besarabską, obejmującą dotychczas całą Mołdawię, powiedział 6 listopada w Kiszyniowie, że niedawne ustanowienie przez jego Kościół trzech nowych eparchii (diecezji): w Bielcach, Cantemirze i Dubosarach nie było tworzeniem nowych jednostek, ale odbudowaniem tych, które istniały tam do 1940 [tzn. do czasu zajęcia tych ziem przez ZSRR i utworzenia Republiki Mołdawskiej w składzie Kraju Rad - KAI].

Zapowiedział ponadto, że przy nowych jednostkach istnieć będą tymczasowo również eparchie: chotyńska, Cetatea-Alba (czyli dawny Białogród nad Dniestrem) i izmailska na terenie dzisiejszej Ukrainy. Pozostaną tam do czasu, aż można będzie przywrócić je tam, gdzie istniały do 1940 - oświadczył metropolita besarabski. Wyraził przy tym nadzieję, że "naturalny proces odbudowywania eparchii będzie się nadal rozwijał ".

Jego zdaniem, "w tym kierunku aktywnie działa " nowy zwierzchnik RumKP patriarcha Daniel, następca zmarłego 30 lipca br. patriarchy Teoktysta. Przed wybraniem go na najwyższy urząd w rumuńskim prawosławiu był on arcybiskupem Jassów oraz metropolitą Mołdawii i Bukowiny. Według nazewnictwa rumuńskiego Mołdawia to północno-wschodnia część dzisiejszej Rumunii, podczas gdy niepodległa Republika Mołdawii jest historyczną Besarabią.

Na plany i konkretne posunięcia RumKP ostro zareagowała promoskiewska metropolia Kiszyniowa i całej Mołdawii. Oceniła ona utworzenie nowych diecezji jako "bezpośrednie i agresywne wkraczanie na terytorium kanoniczne innej hierarchii kościelnej ". "Prowokacyjne działania Patriarchatu Rumuńskiego mogą skończyć się tym, że zagrożona zostanie państwowość krajów, wciągniętych w ten rozłam kościelny " - stwierdza Synod metropolii.

W oświadczeniu ogłoszonym 7 bm. przez Święty Synod Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RKP) przypomniano, że obowiązujące kanony zabraniają powoływania na tę samą stolicę dwóch biskupów, a tak właśnie jest w tym przypadku. Diecezje, które zamierza utworzyć Kościół rumuński, mają już swoich hierarchów należących do Kościoła prawosławnego Mołdawii. RKP stwierdził ponadto, że eparchia kiszyniowska przed 1918 nie należała do Rumunii, a gdy państwo to wtedy właśnie powstało, tamtejszy Kościół bezprawnie zagarnął tę eparchię i nazwał ją besarabską. I dopiero po zajęciu ziem dzisiejszej Mołdawii przez ZSRR w 1940 "eparchia kiszyniowska została odbudowana w łonie RKP " - głosi oświadczenie. Podkreśla, że ziemie na terenie dzisiejszej Ukrainy w ogóle nigdy nie były częścią historycznej Besarabii.

Dokument RKP wyraża zdecydowany sprzeciw wobec działań RumKP, wzywa do cofnięcia podjętych decyzji terytorialnych a zarazem zapewnia o gotowości kontynuowania dialogu, mającego na celu "przywrócenie zgody kościelnej ".

Wcześniej Patriarchat Moskiewski uznał, że utworzenie nowych eparchii rumuńskich w Mołdawii "burzy jedność prawosławną i nie pozostanie bez skutków ". "Nie wolno niszczyć podstawowych postanowień kanonicznych, które nie zezwalają na tworzenie jednej jurysdykcji na obszarze innej " - stwierdził przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych RKP metropolita Cyryl. Podkreślił, że jest to "niezwykle brutalne pogwałcenie porządku kanonicznego i zmierza do rozerwania jedności świętego prawosławia ".

Kościół rumuński ze swej strony zaproponował Moskwie przeprowadzenie konsultacji na ten temat, przy czym gdyby było to niemożliwe w Rosji (tam zaplanowano je wcześniej w dniach 19-20 bm.), to mogłyby się one odbyć na neutralnym gruncie, np. w Grecji lub na Cyprze. Jednocześnie dokument Patriarchatu Rumuńskiego zwraca uwagę, że decyzję z 23 października o ustanowieniu 3 eparchii podjęto na podstawie wcześniejszego "oficjalnego uznania przez niepodległą Republikę Mołdawii odtwarzanych diecezji ". Decyzja ta zmierza do "umocnienia jedności i współpracy prawosławnych Kościołów siostrzanych " - podkreśla oświadczenie Świętego Synodu RumKP.

Metropolię besarabską w Mołdawii powołał do życia w sposób niekanoniczny Kościół rumuński 19 grudnia 1992, powołując jednocześnie na jej zwierzchnika wspomnianego bp. Piotra, który do tego czasu należał do Kościoła rosyjskiego. Święty Synod tego Kościoła w odpowiedzi na ten krok wykluczył hierarchę ze swych szeregów i nałożył nań ekskomunikę, stawiającą go poza Kościołem.

Według danych mołdawskich, na 1 sierpnia br. metropolia besarabska liczyła w tym kraju 309 zarejestrowanych jednostek: parafii, klasztorów, instytucji teologicznych, misji itp.

Źródło: KAI

tell a friend :: comments 0


Wschodnioeuropejscy multimilionerzy

Posted by admin on 2007-11-07 20:04:08 CET


Liz Moyer

Rinat Achmetow

Dynamicznie rozwijająca się gospodarka Europy Wschodniej sprzyja tworzeniu się klasy młodych multimilionerów, którzy dzięki nowoczesnym technologiom i prywatyzacji opanowują kolejne sektory rynku przemysłowego, finansowego i mediów.

Większość z 15 multimilionerów, których Forbes znalazł w tym regionie świata w marcu tego roku pochodzi z Polski i Ukrainy. Tylko trzy osoby z naszego zestawienia są obywatelami innych krajów - są to pierwsi multimilionerzy Republiki Czeskiej i Rumunii.
Najbogatszym człowiekiem regionu jest Petr Kellner z Czech, który w marcu tego roku dysponował majątkiem o wartości 6 miliardów dolarów, co dało mu 119 miejsce w światowym rankingu multimilionerów. Ten czterdziestotrzylatek rozpoczął karierę w 1992 roku, gdy rząd zaczął prywatyzować państwowe przedsiębiorstwa. Kellner zdołał wtedy na swoją hurtownię artykułów biurowych uzyskać kredyt w wysokości 1 miliona dolarów, który zainwestował w pakiet kontrolny w Pojistovna Ceska, największej krajowej firmie ubezpieczeniowej. Obecnie, wartość tego przedsiębiorstwa wynosi 2,7 miliarda dolarów.
Siedem osób z regionalnej piętnastki osiągnęło ostatnio wartość netto co najmniej 2 miliardów dolarów. Rinat Achmetow z Ukrainy zbił fortunę 4 miliardów dolarów na przemyśle górniczym i stalowym w latach 90-tych dzięki ścisłej współpracy z ówczesnym premierem Wiktorem Janukowyczem. W styczniu, na Światowym Forum Ekonomicznym w szwajcarskim Davos, Achmetow poinformował o planach wprowadzenia swojego zdywersyfikowanego konglomeratu System Capital Management na giełdę.
Najbogatszym polskim multimilionerem jest Michał Sołowow, którego majątek szacujemy na 2,3 miliarda dolarów. Ten zapalony kierowca rajdowy i wydawca czasopism dorobił się na inwestycjach w koncern chemiczny Dwory. Sołowow, zaciągając kredyt, sfinansował rozwój przedsiębiorstwa korzystając z niskiego oprocentowania pożyczki, a następnie zdywersyfikował działalność na produkcję terakoty, parkietów drewnianych i obrót nieruchomościami. Do wschodnich regionów Europy, które stoją przed szansą szybkiego rozwoju ekonomicznego, napływają wciąż inwestycje zagraniczne. Ernst & Young informuje, że w tym roku podmioty zagraniczne zainwestowały w samej tylko Polsce 11 miliardów euro, a szacuje się, że drugie tyle zasili polską gospodarkę w tym roku.

- Wzrastająca wartość inwestycji, coraz większa konsumpcja i gwałtownie rosnący eksport przyczyniają się do dynamicznego rozwoju polskiej gospodarki - podaje Ernst & Young w swoim lipcowym raporcie opisującym sytuację w tym regionie świata. W 2004 roku Polska stała się jednym z krajów Unii Europejskiej. W ubiegłym roku, produkt narodowy brutto wzrósł o 6,1%, co było wartością najwyższą od dziewięciu lat. Jednocześnie, pod koniec 2006 roku bezrobocie spadło do 14,9 proc. z 17,6 proc. w roku 2005. Ernst & Young przewiduje dalszy spadek bezrobocia w Polsce do 10 proc. na koniec tego roku.

Według danych Banku Światowego, na Ukrainie wzrost produktu krajowego brutto ma utrzymać się na poziomie 6,5 proc.

Jednak wydarzenia z niedalekiej przeszłości zaciemniają perspektywę dalszego rozwoju tego kraju. Z jednej strony, Ukraina przygotowuje się do wejścia do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w przyszłym roku, co pozwoli jej zintensyfikować kontakty handlowe.

Z drugiej jednak strony, pojawiają się obawy o stabilność polityczną tego kraju. W zeszłym miesiącu, dwie zwalczające się prozachodnie frakcje postanowiły zapomnieć o kwestiach spornych i uformować koalicyjny rząd, który odzyska władzę na Ukrainie. Taki układ pozwolił byłej pani premier, Julii Timoszenko, powrócić na utracone stanowisko przy wsparciu prezydenta, Wiktora Juszczenki. Obecnie, pani premier deklaruje chęć zbliżenia Ukrainy do Unii Europejskiej i wyzwolenia się spod wpływów Moskwy. Czy waśnie polityków zahamują rozwój kraju? Zobaczymy.

Źródło: Forbes.com

tell a friend :: comments 0


Czy Polska ożywi "Pamięć i Solidarność"?

Posted by admin on 2007-11-07 19:52:40 CET


Bartosz T. Wieliński, Berlin

W styczniu do Warszawy zjadą historycy z Polski, Niemiec, Słowacji oraz Węgier - krajów wchodzących w skład sieci "Pamięć i Solidarność".

Będą też uczeni z nienależących do sieci Ukrainy i Czech.

- Konferencja ma być poświęcona miejscom pamięci. Ma być m.in. mowa o wielokulturowych miastach, takich jak: Wrocław, Lwów czy Bratysława - mówi Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Pamięci Walk i Męczeństwa i organizator spotkania.

Jak się dowiedzieliśmy, konferencja ma być sygnałem, że Polska po zmianie rządu przestanie blokować rozwój sieci. Bo choć "Pamięć i Solidarność" powołano dwa lata temu, to sieć rozsianych po Europie placówek poświęconych deportacjom jest tylko na papierze. Warszawa nie stworzyła ani sekretariatu sieci, ani nie zorganizowała żadnej wystawy czy konferencji naukowej. Rząd PiS nie zgadzał się na jakiekolwiek upamiętnienie powojennych wypędzeń Niemców, bo uznał, że to prowadzi do zafałszowania historii.

Tymczasem międzynarodowa sieć miała temu przeciwdziałać. Była też alternatywą dla kontestowanego w Polsce, Czechach i Niemczech projektu Centrum przeciw Wypędzeniom Eriki Steinbach. Inicjatorzy sieci prezydenci Polski i Niemiec Aleksander Kwaśniewski i Johanes Rau uznali, że nie można pozwolić samym wypędzonym pisać historii Europy, bo wówczas zrobią z siebie główne ofiary II wojny.

Styczniowa konferencja miała odbyć się na początku 2006 r., ale termin spotkania nieustannie przesuwano. W przyszłości Polacy w ramach sieci chcą zorganizować specjalną wystawę o wysiedleniach, a także ekspozycje poświęcone komunistycznym i nazistowskim zbrodniom.

Organizując konferencję, Warszawa chce też wysłać sygnał do Niemiec, gdzie kończą się pracę nad tzw. Widocznym Znakiem, rządową placówką upamiętniającą wypędzenia, która ma stać się częścią "Pamięci i Solidarności". Berlin nie chce dopuścić do udziału w radzie Widocznego Znaku Eriki Steinbach, jednak za szefową Związku Wypędzonych lobbuje konserwatywne skrzydło chadecji.

- To od decyzji niemieckiego rządu zależy, co będzie się dalej działo z siecią - mówi prof. Władysław Bartoszewski, który w imieniu Donalda Tuska ma rozmawiać z Niemcami na temat upamiętnienia wypędzeń.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Tuesday, November 06 2007

Rosyjska prasa o dymisji rządu Jarosława Kaczyńskiego

Posted by admin on 2007-11-06 14:07:03 CET

"Wszystkiemu winni są wrogowie" - tak dziennik "Nowyje Izwiestija" tytułuje korespondencję z Warszawy o pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu i dymisji rządu Jarosława Kaczyńskiego.

"Nowyje Izwiestija" wybijają, że "w przemówieniu pożegnalnym (Jarosław Kaczyński) wystawił swojemu gabinetowi najwyższą ocenę, a odpowiedzialnością za wszystkie niepowodzenia obarczył byłego ministra obrony Radosława Sikorskiego".

Według gazety ustępujący premier uważa, że to Sikorski jest winien temu, że Polska do dzisiaj nie podpisała porozumienia z USA o rozmieszczeniu na swoim terytorium elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

"Umowa jest wciąż niepodpisana, a Amerykanie z coraz większą uwagą wsłuchują się w alternatywne propozycje Rosji. Budzi to poważny niepokój braci Kaczyńskich. Wszak - jak wynika z niedawnego wyznania Jarosława Kaczyńskiego - Polska +nie będzie miała czym się bronić w wypadku rosyjskiego ataku rakietowego+" - piszą "Nowyje Izwiestija".

Z kolei "Gazieta" zwraca uwagę, że przyszły premier Donald Tusk właśnie Sikorskiemu zamierza powierzyć funkcję ministra spraw zagranicznych.

Dziennik przypomina, że polityk ten "do lutego kierował resortem obrony, jednak zmuszony był odejść ze stanowiska z powodu rozbieżności z prezydentem (Lechem Kaczyńskim) w sprawie ulokowania w Polsce obiektów obrony przeciwrakietowej USA".

Zdaniem dziennika "różnice zdań między przyszłym premierem a prezydentem co do kandydata na ministra spraw zagranicznych to zaledwie przygrywka do przyszłych batalii politycznych".

"Wiadomo, że prezydent występuje przeciwko inicjatywie Tuska dotyczącej wprowadzenia podatku liniowego. Oczekuje się również, że zapowiedziany przez Tuska w kampanii wyborczej kurs na zbliżenie z sąsiadami i szczególna polityka wobec krajów Unii Europejskiej także nie zyskają poparcia prezydenta" - konstatuje moskiewska "Gazieta".

Natomiast rządowa "Rossijskaja Gazieta" zauważa, że "Tusk musi teraz lawirować i dokonywać cudów dyplomacji". "Wszak prezydentem pozostaje Lech Kaczyński, jego główny rywal w przyszłych wyborach prezydenckich, i brat-bliźniak Jarosława Kaczyńskiego, przegranego w (niedawnych) wyborach (parlamentarnych)" - wyjaśnia dziennik.

"Rossijskaja Gazieta" odnotowuje też, że "Tusk był już w Londynie, a zaraz po objęciu urzędu premiera zamierza w ciągu jednego dnia odwiedzić trzy stolice europejskie: Brukselę, Paryż i Berlin". "W ten sposób nowy szef rządu chce zademonstrować, że polityka Warszawy wobec Europy uległa zmianie" - wskazuje "Rossijskaja Gazieta".

tell a friend :: comments 0


MSZ o stosunkach z nowym rządem Polski

Posted by admin on 2007-11-06 14:04:51 CET

Ukraina liczy, że po powołaniu nowego rządu Polski ścisłe stosunki między dwoma krajami będą kontynuowane - powiedział rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Kijowie Andrij Deszczyca.

Mamy nadzieję, że relacje z nowym rządem Polski zostaną nawiązane w możliwie najkrótszym czasie - oświadczył rzecznik.

Deszczyca podkreślił przy tym, że ludzie, którzy przejęli stery władzy po przedterminowych wyborach parlamentarnych w Polsce 21 października, "już od dawna współpracują z Ukrainą".

tell a friend :: comments 0


Doradca Putina: Polska oszukała KE

Posted by admin on 2007-11-06 14:03:09 CET

Specjalny przedstawiciel prezydenta Rosji ds. rozwoju kontaktów z Unią Europejską Siergiej Jastrzembski zarzucił Polsce, że ta oszukała Komisję Europejską (KE) i uniemożliwiła uregulowanie problemu polskiego mięsa.

Jastrzembski mówił o tym, odpowiadając na pytania czytelników rządowej "Rossijskiej Gaziety". Zapis tej rozmowy dziennik opublikował we wtorek.

Doradca Władimira Putina ujawnił, że podczas majowego szczytu Rosja-UE koło Samary nad Wołgą jemu i dyrektorowi sekretariatu szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso powierzono misję zażegnania sporu o polskie mięso.

Według Jastrzembskiego "kanclerz Niemiec Angela Merkel zwróciła się do prezydenta Władimira Putina o podniesienie szczebla dyskusji nad tą kwestią".

- Uważała, że dialog na szczeblu ekspertów i kontrolerów nie przynosi oczekiwanych rezultatów - wyjaśnił kremlowski urzędnik.

- Wówczas Putin uczynił mnie odpowiedzialnym za uregulowanie tego problemu. Ze strony unijnej zadanie to zlecono dyrektorowi sekretariatu pana Barroso - zdradził Jastrzembski.

"Mieliśmy spotkać się w Brukseli, by spróbować znaleźć rozwiązanie. Przygotowaliśmy nasze propozycje. Jednak Polacy oszukali przedstawicieli Komisji Europejskiej. Obiecali, że wezmą udział w negocjacjach. Wszelako nie przysłali swojego przedstawiciela" - powiedział doradca rosyjskiego prezydenta.

Jastrzembski podkreślił, że sprawiło to, iż rozmowy były bezowocne.

- Wszystko sprowadziło się do życzeń, aby Rosja poczyniła jednostronne ustępstwa. Gdy my proponowaliśmy inne warianty rozwiązania problemu, Europejczycy odpowiadali, że nie mogą niczego rozstrzygać bez Polaków - wyjaśnił reprezentant Kremla.

Jego zdaniem, "w ten sposób wszyscy przekonali się, że »mięsnego« problemu praktycznie nie da się uregulować na politycznym szczeblu". "Dany temat winien być omawiany przez ekspertów weterynarii" - zaznaczył Jastrzembski.

Na pytanie, czy przy nowym rządzie w Warszawie nastąpią zmiany w stosunkach między Rosją i Polską, doradca Putina zauważył, że "po wyborach w Polsce główny lekarz weterynarii tego kraju zgodził się na inspekcje w zakładach, które dostarczają produkty mięsne na rosyjski rynek". - Liczymy, że kontrola ta odbędzie się w listopadzie - dodał Jastrzembski.

Kremlowski urzędnik podkreślił, że "rosyjski nadzór weterynaryjny nie miał zastrzeżeń do polskiego mięsa". "Chodziło o mięso, które docierało przez Polskę z krajów trzecich, m.in. z Ameryki Łacińskiej i Indii" - wyjaśnił.

Jastrzembski przypomniał, że "poprzedni rząd Polski nie zgodził się na wpuszczenie rosyjskich inspektorów do przedsiębiorstw, które eksportują produkcję mięsną do Rosji".

- W konsekwencji my zakazaliśmy wwozu tej produkcji. W odpowiedzi Warszawa nałożyła weto na rozpoczęcie negocjacji na temat nowego porozumienia Rosja-Unia Europejska, sądząc, że ustąpimy. My jednak nie poszliśmy na ustępstwa - powiedział doradca Putina.

W listopadzie 2005 roku Rosja wprowadziła zakaz importu żywności z Polski, zarzucając stronie polskiej fałszowanie certyfikatów weterynaryjnych i fitosanitarnych. Warszawa usunęła uchybienia w tej dziedzinie, jednak Moskwa nie zniosła embarga.

W odpowiedzi Polska w listopadzie 2006 roku zablokowała rozpoczęcie negocjacji między UE a Rosją w sprawie nowej umowy o partnerstwie i współpracy. W tej sytuacji prowadzenie rozmów z Moskwą w sprawie zniesienia rosyjskiego embarga wzięła na siebie Komisja Europejska. Nie przyniosły one jednak rezultatów.

Podczas majowego szczytu Rosja-UE w Wołżskim Utiosie koło Samary strona unijna poparła Warszawę w jej sporze z Moskwą, oświadczając, że problemy Polski są problemami całej Unii Europejskiej. Zdaniem KE, nie ma powodów, aby Rosja utrzymywała swoje embargo na import polskiej żywności.

tell a friend :: comments 0


Capital One Advisers szuka ukraińskich spółek

Posted by admin on 2007-11-06 14:01:22 CET

Na rynek ukraiński łakomym okiem spoglądają nie tylko banki, ale również fundusze inwestycyjne. Capital One Advisers (COA), spółka specjalizująca się w transakcjach kapitałowych na rynku niepublicznym i publicznym, zamierza stworzyć fundusz inwestujący w obiecujące spółki, by wspierać ich dalszy rozwój. Prezes funduszu, Marcin Duszyński powiedział „RZ”, że na ukraińskie inwestycje spółka chce początkowo pozyskać około 20 mln zł, a następnie zwiększyć ten kapitał do nawet 100 mln zł. Jego zdaniem taka kwota pozwoli w dostatecznym stopniu zdywersyfikować portfel funduszu. - Przy kapitale rzędu 100 mln zł możemy mówić o 10-12 spółkach w naszym portfolio - szacuje prezes. COA zwróciło się ku rynkowi ukraińskiemu, ponieważ wyceny tamtejszych spółek są jeszcze znacząco niższe niż ich polskich odpowiedników. - Początkowo możemy mówić o średnich inwestycjach na poziomie 2-3 mln dolarów - ocenił Duszyński. Firma zainteresowana jest obejmowaniem pakietów stanowiących do 25-35% kapitału na okres 3-4 lat. Nie wyklucza też spekulacyjnych zakupów, choć wolałaby koncentrować się na inwestycjach długofalowych i konsekwentnej budowie wartości fundamentalnej. Wyjście z ukraińskich inwestycji może dokonywać się poprzez ich wejście na rynek kapitałowy na GPW bądź rynek NewConnect lub sprzedaż inwestorowi strategicznemu. Capital One Advisers jest obecne na rynku ukraińskim od dwóch lat, a od roku oferuje tam usługi doradcze.

tell a friend :: comments 0


Ukrainki zostają w Polsce

Posted by admin on 2007-11-06 13:59:36 CET



Pracujące w Trzeborzu Ukrainki nie muszą na razie opuszczać Polski. Wojewoda zachodniopomorski wstrzymał decyzję komendanta Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej.

Tydzień temu pogranicznicy skontrolowali gospodarstwo, w którym pracowały 73 kobiety z Ukrainy. Nakazano im w ciągu tygodnia wyjechać. Termin upływał we wtorek 6 listopada. Dostały też roczny zakaz wjazdu do Polski. Powód: przyjechały pracować sezonowo w polu, a zarabiały w innej firmie tej samej właścicielki wyplatając stroiki z wikliny. Właścicielka nie zgłosiła tego i kobiety nie miały wymaganego zezwolenia. W miniony czwartek sześć pań wróciło do swego kraju. Trzy z nich w ogóle nie miały wizy zezwalającej na pracę. Pozostałe odwołały się do wojewody i czekały na decyzję.

Z interpretacji przepisów, którą do Urzędu Wojewódzkiego przysłało Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, wynika że nakaz wyjazdu nie miał podstaw prawnych, bo praca w innym charakterze u tego samego pracodawcy nie jest złamaniem przepisów. Jednak Inspekcja Pracy utrzymuje, że kobiety pracowały nielegalnie.

W obronie kobiet występował m.in. konsul honorowy Ukrainy Henryk Kołodziej. Konsul twierdził, że sprawą osobiście zainteresował się prezydenta Juszczenko.

Wczoraj wojewoda Robert Krupowicz wstrzymał decyzję nakazującą wyjazd. W ciągu 30 dni rozpatrzy odwołanie kobiet. Zanim wypowie się, potrzebuje jeszcze dodatkowych wyjaśnień.


Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin

tell a friend :: comments 0


Opozycja do władzy?

Posted by admin on 2007-11-06 12:35:00 CET



Julia Tymoszenko - jeden z liderów "pomarańczowych" i główny kandydat na stanowisko premiera, oświadczyła, że opozycyjnej Partii Regionów Ukrainy Wiktora Janukowycza należy zaproponować stanowisko wicepremiera, który będzie kontrolował pracę koalicyjnego "pomarańczowego" rządu i informował o niej opozycję parlamentarną.

Według Tymoszenko, także wiceministrowie i wicegubernatorowie na Ukrainie powinni być powoływani z ramienia ugrupowań opozycyjnych. - Opozycji trzeba oddać Izbę Rachunkową [odpowiednik polskiej NIK - przyp. red.], co pomoże kontrolować wszystkie finanse publiczne. Także wiceprzewodniczący parlamentu powinien być z opozycji - podkreśliła Tymoszenko w telewizyjnym wywiadzie. Jest ona pewna, że niebawem dojdzie do koalicji parlamentarnej Bloku Julii Tymoszenko z proprezydencką partią Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona.
Niezależny politolog ukraiński Oleksandr Majstrenko ofertę Tymoszenko przyjmuje z rezerwą. - Jestem przyzwyczajony do różnych dziwnych rzeczy na politycznej scenie Ukrainy, ale wspólne rządzenie większościowej koalicji z opozycją jest fenomenem, nawet jak na Ukrainę. Kto wtedy będzie ponosić odpowiedzialność za rządy? - pyta retorycznie Majstrenko.
Część ekspertów politycznych na Ukrainie wyraża także zaniepokojenie chwiejną polityką prezydenta Wiktora Juszczenki, który po deklaracjach wsparcia "pomarańczowej koalicji" częściej się spotyka z liderami donieckich oligarchów niż z ich oponentami z obozu "pomarańczowych".
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

tell a friend :: comments 0


Porywali dzieci i zmuszali matki do żebrania

Posted by admin on 2007-11-06 09:01:49 CET

PRZEGLĄD PRASY. Przywieźć do obcego kraju małe dzieci, odebrać matkom i z zimną krwią używać ich do żebrania - trudno wymyślić okrutniejszy proceder. Ale właśnie tak nieludzką metodę zastosowały wschodnie gangi działające w Polsce. Jeden z nich rozbiła rzeszowska policja. Proces przestępców toczy się właśnie przed miejscowym sądem - pisze "Dziennik".

W Polsce działają co najmniej trzy gangi zajmujące się zmuszaniem swoich ofiar do żebrania. Młode matki są werbowane na Ukrainie i w Mołdawii do rzekomo opłacalnej pracy w Polsce. Przyjeżdżają do nas z dziećmi, ale te są im odbierane i przydzielane innym kobietom. Wszystko po to, by trzymać matki w szachu, by wykonywały wszystkie polecenia przestępców, bo stawką jest życie ich dzieci.

Policji udało się rozbić jedną grupę na południu Polski. To niezwykle trudne, bo przestępcy działają w hermetycznym środowisku cudzoziemców. Gang stworzyło dwóch braci Mołdawian: Nicolae I. ps. Kola i Marcel P., a pomagały im kobiety z Mołdawii i Ukrainy. Teraz toczy się przeciwko nim proces w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie. Reporterzy "Dziennika" dotarli do akt sprawy i policjantów, którzy rozbili gang. To, co opowiedzieli, jest wstrząsające.

Zabierał matkom dzieci i dawał im inne, innych kobiet

Na trop grupy, CBŚ trafiło w zeszłym roku, kiedy w Tarnowie przechodząca ulicą kobieta przejęta widokiem zmarzniętej żebraczki z małym dzieckiem zaalarmowała straż miejską. Okazało się, że dziewczynka - 4-letnia Nastia, nie jest córką żebrzącej kobiety. Próba odnalezienia prawdziwej matki doprowadziła policję do "Koli", jego żony Miny oraz Lubow W. i Lidii B. Z policyjnych informacji wynika, że gang stosował jedną z najdrastyczniejszych metod wymuszania uległości: zabierał matkom dzieci i dawał im inne, innych kobiet.

"Oprawcy mają wówczas pewność, że taka kobieta nie ucieknie" - tłumaczy Joanna Garnier z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada. Gangsterzy z rozbitego w Rzeszowie gangu werbowali swoje ofiary z biednych wsi we wschodniej Europie. Obiecywali prostą pracę - pomoc w gospodarstwie lub handel. Wyszukiwali przede wszystkim kobiety, które mogły zabrać ze sobą dzieci.

Dzieci były głodzone, by łatwiej wzbudzały litość

"Cenili" dzieci niepełnosprawne, z dobrze widocznymi ułomnościami. Dla gangsterów takie maluchy były narzędziem do uzyskania jak największego zysku. Żeby więc małe dzieci wytrzymały spokojnie, siedząc w wózku cały dzień, były szpikowane środkami uspokajającymi. Były też głodzone, bo osoba głodna jest smutniejsza, apatyczna, łatwiej wzbudza litość.

Mołdawianie udzielali swoim ofiarom dokładnych instrukcji: "Masz stać tu i nigdzie nie odchodzić. Jeśli policja, straż miejska, ktokolwiek zapyta cię, co tu robisz, masz mówić, że przyszłaś tu sama i z własnej woli" - takie polecenia kobiety otrzymywały od swoich oprawców. Wyznaczano im miejsca przed kościołami, przy cmentarzach oraz ruchliwych skrzyżowaniach i kazano dziennie przynosić co najmniej 200 zł. Jeśli nie dały rady - rósł wyimaginowany dług, który musiały spłacić.

Jeśli zebrały pieniądze, a niekiedy gromadziły nawet 800 zł, i tak zabierano im wszystko, na "koszty" transportu czy pobytu w Polsce. Instruowano też, jak ma się zachowywać dziecko. "Miało się nie ruszać przez cały dzień. W przeciwnym razie było bite" - opowiada funkcjonariusz z Centralnego Biura Śledczego.

Policja: Nie dawać im żadnych pieniędzy

Ile dziś przebywa w Polsce ofiar bezdusznych handlarzy? Na pewno wiele. "Pracujemy nad trzema grupami. To są informacje operacyjne, więcej się nie dowiecie" - usłyszał "Dziennik" w Komendzie Głównej Policji. Ale nie trzeba mieć informacji operacyjnych, wystarczy pójść przed cmentarz, kościół w czasie Zaduszek lub świąt Bożego Narodzenia - bo listopad i grudzień to czas prawdziwych żniw dla żebraków.

Czy wszystkie kobiety żebrzące na ulicy to ofiary gangów? "Duża część na pewno tak. Wiele z nich nigdy nie powie, że dzieje im się jakakolwiek krzywda, wiele z nich nie ma po co wracać na Ukrainę. Są i takie, które trafiają na lepszych szefów niż 'Marcel' i 'Kola' i rzeczywiście dostają obiecaną wypłatę" - mówi policjant CBŚ zajmujący się handlem ludźmi. "Jedyny skuteczny sposób na wyeliminowanie tego problemu to po prostu nie dawać im żadnych pieniędzy. Lepiej wesprzeć organizacje zajmujące się pomocą ubogim czy bezdomnym" - radzi na łamach "Dziennika".


Źródło: "Dziennik"

tell a friend :: comments 0


Co dalej z Ukrainkami?

Posted by admin on 2007-11-06 08:59:15 CET



We wtorek wojewoda ma podjąć decyzję w sprawie Ukrainek z Trzeborza. Sprawą swoich rodaczek zainteresował się prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko

W zeszły wtorek gospodarstwo w Trzeborzu koło Pyrzyc, w którym pracowały Ukrainki, skontrolowała straż graniczna i inspekcja pracy. Dzień później 73 kobiety dostały decyzję nakazującą im opuszczenie Polski w ciągu siedmiu dni (do dziś do godz. 24) i 12-miesięczny zakaz wjazdu do naszego kraju. Wg inspekcji pracy pracodawca złamał przepisy, bo Ukrainki przyjechały pracować w polu, a pracowały w hali przy produkcji wianków. W czwartek sześć wróciło na Ukrainę, trzy z nich nie miały wizy zezwalającej na pracę. W piątek reszta kobiet odwołała się od decyzji. Dziś wojewoda rozpatrzy odwołania. Z interpretacji przepisów, którą do Urzędu Wojewódzkiego przysłało Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, wynika, że nakaz wyjazdu nie miał podstaw prawnych, bo praca w innym charakterze u tego samego pracodawcy nie jest złamaniem przepisów. Jednak Inspekcja Pracy utrzymuje, że kobiety pracowały nielegalnie.

- Właścicielka gospodarstwa prowadzi dwie działalności gospodarcze: pierwsza to gospodarstwo, a druga to produkcja wianków - wyjaśnia Grażyna Karolska, zastępca okręgowego inspektora pracy w Szczecinie. - Cudzoziemki przyjechały do pracy na polu. Właścicielka nie złożyła oświadczenia o ich pracy w firmie wytwarzającej wianki, wobec tego pracowały nielegalnie.

Na poniedziałkowej konferencji prasowej ppłk. Mikołaj Gruszczyński, komendant Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej zapewniał, że kontrola odbyła się zgodnie z procedurą. Henryk Kołodziej konsul honorowy Ukrainy, który zaangażował się w obronę Ukrainek, zarzucił pogranicznikom, że nakaz opuszczenia Polski dostało dziewięć kobiet, które dopiero przyjechały do Trzeborza i nie zdążyły podjąć pracy. - Mam dzwonić do prezydenta Juszczenki, żeby informować go na bieżąco, co się dzieje - mówi Kołodziej.


Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin

tell a friend :: comments 0


pożegnano zasłużonego kapłana diecezji kijowsko-żytomierskiej

Posted by admin on 2007-11-06 08:21:51 CET

KAI

W Nowej Borowej na terenie diecezji kijowsko-żytomierskiej na Ukrainie biskup Jan Purwiński przewodniczył 5 listopada Mszy św. żałobnej za duszę proboszcza tamtejszej parafii ks. kan. Stanisława Wypycha. Był on kapłanem archidiecezji lubelskiej, kanonikiem honorowym Kapituły Archikatedralnej w Lublinie, a od 1998 r. pracował na Ukrainie - początkowo w Żytomierzu jako wikary parafii katedralnej i opiekun wspólnot neokatechumenalnych. W 2002 r. został proboszczem parafii pw. Matki Bożej Bolesnej w Nowej Borowej. Zmarł 31 października w Lublinie.

Eucharystia na którą przybyło ok. 30 kapłanów, siostry zakonne i wierni z tej parafii i okolic, zbiegła się w czasie z uroczystościami pogrzebowymi, które odbywały się w rodzinnej miejscowości zmarłego - Gorajcu koło Szczebrzeszyna. Biskupa ordynariusza reprezentował tam jego biskup pomocniczy Stanisław Szyrokoradiuk. Przybyła też delegacja wiernych z parafii Nowa Borowa.

W pamięci wiernych zarówno parafii katedralnej w Żytomierzu, jak i Nowej Borowej ks. Wypych zapisał się jako kapłan niezwykłej ofiary, poświęcenia i dobroci, gorliwy spowiednik, płomienny kaznodzieja i rekolekcjonista. W opinii wiernych jego odejście jest wielkim ciosem dla całej diecezji kijowsko-żytomierskiej, która w wielkim trudzie powoli odradza się po czasach komunistycznej niewoli i ciągle odczuwa dotkliwy brak księży.


tell a friend :: comments 0


jeszcze w tym miesiącu Kościół prawosławny może uzyskać autokefalię

Posted by admin on 2007-11-06 08:20:39 CET

KAI

W listopadzie br. mogą zostać podjęte realne kroki w sprawie oddzielenia Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM) od Moskwy - ostrzega poseł do Dumy Państwowej Rosji Konstantin Zatulin. Tej groźnej - jego zdaniem - sytuacji mogą zapobiec jedynie sami wierzący "i ostatecznie my wszyscy ". Deputowany, który stoi na czele organizacji społecznej "Instytut Krajów WNP ", przedstawił swe stanowisko 2 listopada na trwającym obecnie w Moskwie Światowym Rosyjskim Soborze Ludowym " (ŚRSL).

Według Zatulina, ten zakrojony na wielką skalę rozłam dokona się w łonie promoskiewskiego prawosławia ukraińskiego "przy współudziale władz Ukrainy ". Kierownictwo tego kraju, które objęło tam władzę w wyniku "pomarańczowej rewolucji " w 2004 r., konsekwentnie podejmuje kroki na rzecz "zniszczenia kościelnej jedności Moskwy i Kijowa oraz faktycznego usamodzielnienia dwóch Kościołów [działających na Ukrainie - KAI] ". Jako przykład "rozłamowej " działalności władz w Kijowie deputowany podał istnienie od 1992 r. Patriarchatu Kijowskiego.

Oprócz rządu ukraińskiego za wroga jedności kościelnej przewodniczący Instytutu Krajów WNP uznał także Patriarchat Konstantynopola. W razie udzielenia "kanonicznej autokefalii " UKP PM może dojść do "krwawej bratobójczej walki " między Rosją a Ukrainą - przestrzegł Zatulin.

Rosyjska agencja prasowa Interfax przypomniała, że w tym samym dniu, w którym deputowany przedstawił swe niepokoje, nadeszła wiadomość o spotkaniu nieuznawanego, a nawet wyklętego przez Moskwę z Kościoła patriarchy kijowskiego Filareta z grupą lobbystów progreckich w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Świadczy to, według agencji, o coraz bliższej chwili uznania przez Konstantynopol i inne greckie Kościoły oficjalne autokefalii prawosławia na Ukrainie.

Komentując tamto spotkanie w Waszyngtonie sekretarz prasowy Patriarchatu Kijowskiego archimandryta Eustracjusz (Zoria) powiedział rosyjskiej gazecie "Kommiersant ", że ewentualne udzielenie takiej autokefalii jego Kościołowi grozi Patriarchatowi Moskiewskiemu utratą niemal połowy parafii i - w ostatecznym rozrachunku - porażką w walce z Konstantynopolem o panowanie w "światowym prawosławiu ".

tell a friend :: comments 0


Monday, November 05 2007

Rosja: poświęcenie kaplicy w Jaszkinie na Syberii

Posted by admin on 2007-11-05 19:49:42 CET

Biskup diecezji Przemienienia Pańskiego w Nowosybirsku Joseph Werth konsekrował 3 listopada kaplicę pw. Świętej Rodziny w miejscowości Jaszkino w Syberii Zachodniej. Uroczystą Mszę św. wraz z nim koncelebrowali konsultorzy generalni Zgromadzenia Redemptorystów o. Serafino Fiore i o. Athanase Nsiamina, miejscowi duszpasterze, parafianie i liczni goście.

W homilii biskup przypomniał chlubne karty z dziejów Kościoła katolickiego na Syberii, lata prześladowań i duszpasterstwo podziemne. W Jaszkinie przez pewien czas konspiracyjnie działali: polski franciszkanin o. Aleksander Bień i ostatni kapłan diecezji saratowskiej ks. Michał Keller. "To dzięki tym świadkom przetrwała tu wiara " - powiedział kaznodzieja.

Kaplicę w Jaszkinie zaczęto budować w 2003 r. Wykonano je dzięki staraniom proboszcza ks. Zenona Gieńca i miejscowej wspólnoty oraz pomocy organizacji Renovabis z Niemiec i Nueva Evangelización z Hiszpanii.

Jaszkino jest położone na głównym transsyberyjskim trakcie kolejowym, ok. 300 km na wschód od Nowosybirska w regionie Kuzbasu. Stolicą tego 3-milionowego regionu jest około 500-tysięczne Kemerowo. Katolicy stanowią tu 1 proc. mieszkańców i należą do różnych narodowości: są wśród nich Białorusini, Litwini, Łotysze, Niemcy, Polacy i Ukraińcy, których na Syberię zsyłano w XIX i w XX wieku.

Redemptoryści są obecni na tych ziemiach od 1959 r., gdy zostali zesłani z Ukrainy. Początkowo pracowali na południu Kuzbasu w Nowokuzniecku, Prokopiewsku oraz kilku innych mniejszych miasteczkach i wioskach. Była to działalność "podziemna ". Po upadku komunizmu, gdy do Rosji zawitała wolność religijna, na zaproszenie biskupa Wertha w 1996 roku przyjechali tu dodatkowo ojcowie z Irlandii i Polski, podejmując pracę duszpasterską w Kemerowie. Stosunkowo szybko posługa redemptorystów objęła inne miejscowości, w tym znajdujące się ok. 90 km na północ od Kemerowa Jaszkino, gdzie powstała parafia.

Działalność duszpasterską trzeba prowadzić na ogromnej przestrzeni. Kapłani dojeżdżają regularnie do 13 miejscowości. Są to miasta i wioski, oddalone od Kemerowa nawet do 250 km. Wielu dorosłych przez katechumenat przygotowuje się do sakramentów świętych. Odbywa się regularna katechizacja dzieci i młodzieży, odwiedzani są chorzy i ciągle szuka się katolików zagubionych na rozległych przestrzeniach Syberii.

W parafiach działają grupy żywego różańca, młodzieżowa i dziecięca, ministranci, a także grono katechetów świeckich, aktywnie pomagających w pracy duszpasterskiej. Co roku podczas wakacji odbywają się obozy dla dzieci i młodzieży, w czasie których pogłębiają oni swoją wiarę i wiedzę religijną. Młodzież i dzieci chętnie uczestniczą też w grupie teatralnej, a z występami jeżdżą do okolicznych wiosek Kuzbasu.

Ważne miejsce w pracy duszpasterskiej zajmuje działalność charytatywna, dzięki której okazywana jest pomoc biednym rodzinom, dzieciom z trudnych rodzin, bezdomnym, inwalidom, chorym, bezrobotnym i samotnym matkom. Przy parafii w Kemerowie działa grupa wolontariuszy, która systematycznie odwiedza i okazuje pomoc ludziom w ośrodku pomocy społecznej.

tell a friend :: comments 0


MI5: rosyjscy szpiedzy odciągają uwagę od al-Kaidy

Posted by admin on 2007-11-05 15:23:19 CET

Brytyjski kontrwywiad MI5 twierdzi, że liczba działających w Wielkiej Brytanii rosyjskich szpiegów pozostaje tak wysoka, jak w czasach zimnej wojny, i ci agenci odciągają uwagę służb od al-Kaidy.

Od końca zimnej wojny nie nastąpił spadek liczby rosyjskich agentów wywiadu w Wielkiej Brytanii - powiedział dyrektor generalny MI5 Jonathan Evans.

- Mimo zakończenia zimnej wojny ponad dwie dekady temu moje służby wciąż poświęcają środki na obronę Zjednoczonego Królestwa przed próbami szpiegostwa ze strony Rosji, Chin i innych - zaznaczył.

Jak dodał, obce służby wywiadowcze dążą głównie do pozyskania ważnych technologii cywilnych i wojskowych, kradzieży danych wywiadu politycznego i gospodarczego, m.in. podejmując próby ataków na sieci komputerowe.

- To dla mnie wielki zawód, że wciąż muszę poświęcać znaczącą część sprzętu, pieniędzy i ludzi, aby walczyć z tym zagrożeniem - podkreślił Evans.

- To zasoby, które o wiele chętniej wykorzystałbym do zwalczania terroryzmu międzynarodowego, zagrożenia dla całej społeczności międzynarodowej, nie tylko dla Wielkiej Brytanii- dodał.

Jonathan Evans wyliczył, że MI5 wie o co najmniej dwóch tysiącach przebywających na terytorium brytyjskim osób, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa krajowego, gdyż wspierają terroryzm.

- I podejrzewamy, że jest tyle samo, o których nie wiemy - zauważył.

Zwrócił ponadto uwagę, że terroryści prowadzą rekrutację wśród młodzieży i dzieci.

- Radykalizują, indoktrynują i przygotowują młodych, podatnych ludzi do aktów terroru. W tym roku widzieliśmy osoby już w wieku 15 i 16 lat, zaangażowanych w działalność związaną z terroryzmem - powiedział szef MI5.

tell a friend :: comments 0


Pierwsza wizyta ekspertów UEFA w Polsce

Posted by admin on 2007-11-05 15:20:46 CET

W Warszawie rozpoczęła się w poniedziałek pierwsza z wizyt ekspertów Europejskiej Federacji Piłkarskiej (UEFA) w sprawie przygotowań do mistrzostw Europy w 2012 roku

UEFA podzieliła cały kompleks przygotowań na osiem działów. Obecna wizyta dotyczy transportu lądowego, transportu lotniczego oraz zakwaterowania - poinformował przewodniczący zespołu PZPN ds. Euro 2012 Adam Olkowicz.

Pozostałe działy to zabezpieczenie medyczne, bezpieczeństwo, komunikacja społeczna, promocja i marketing oraz infrastruktura sportowa, czyli stadiony i centra pobytowe. UEFA chce do końca roku przeprowadzić wizyty dotyczące wszystkich działów.

W poniedziałek i wtorek eksperci UEFA, którzy do Polski przylecieli z Ukrainy, zapoznają się z sytuacją w Warszawie. W środę będą w Poznaniu, a w czwartek we Wrocławiu. Do Gdańska planują oddzielny przyjazd, 19 listopada.

- Eksperci UEFA to wybitni specjaliści w swoich dziedzinach. Spotkają się z przedstawicielami miast i zapoznają się obecnym stanem przygotowań i planami. Po wizytacji sporządzą raport z wnioskami i zaleceniami. Mogę powiedzieć, że spotykamy się z ich strony z dużą życzliwością - powiedział Olkowicz, który podkreślił, że przedstawiciele miast są bardzo dobrze przygotowani na przyjęcie delegacji UEFA.

Polska i Ukraina wspólnie zorganizują mistrzostwa Europy w 2012 roku. W Polsce mecze będą się odbywały w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku. O prawo goszczenia mistrzostw zabiegają także Chorzów i Kraków.

tell a friend :: comments 0


"»Katyń«, zamieszanie i kompleks narodowy"

Posted by admin on 2007-11-05 12:21:48 CET

"Gazeta Wyborcza": wokół "Katynia" Andrzeja Wajdy znowu zawrzało. Tym razem chodzi o zafałszowaną informację, która stała się powodem świętego oburzenia internautów - pisze w komentarzu Tadeusz Sobolewski.

Jedna z włoskich gazet zamieściła recenzję "Katynia" A. Wajdy, a jej autor między wierszami wyraził zdziwienie, że tak wspaniały film został odrzucony przez komisję selekcyjną festiwalu w Wenecji 2007.

Powielona przez PAP wiadomość trafiła do mediów i stała się powodem gorącej dyskusji na internetowych forach - pisze w "GW" Sobolewski. Tymczasem, jak przypomina Sobolewski, powołując się na dyrekcję Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, "Katyń" nie mógł być odrzucony, ponieważ nie został zgłoszony! Jego oficjalna, światowa premiera zaplanowana jest na 2008 rok...

Sobolewski napisał: "świadczy to o o aurze narodowego kompleksu, w jakiej wciąż żyjemy. Czyhamy na każdą najdrobniejszą informację o tym. że ktoś nas odrzucił, czy obraził".

tell a friend :: comments 0


Małych miasteczek czar. Górowo Iławeckie - gdzie puszcza szumiała

Posted by admin on 2007-11-05 12:20:05 CET

Małych miasteczek czar. Górowo Iławeckie - gdzie puszcza szumiała Bożena Ulewicz

Na domowych i plenerowych biesiadach częściej tu słychać "Żal, żal za dziewczyną, za zieloną Ukrainą" niż psianknom warmińską pieśń "Miała baba pofajdoka"

Czasami historia toczy się w przyspieszonym tempie. W lutym 1807 r. wystarczyły niespełna dwa tygodnie, by przez mało komu znane Górowo Iławeckie przewinęły się tuzy ówczesnej sztuki wojennej. Najpierw pojawili się rosyjscy generałowie Leontij Benigsen i Piotr Bagration, a zaraz po nich - korsykański orzeł Napoleon Bonaparte, cesarz Francuzów. Niedaleko stąd, w Iławie Pruskiej (wówczas Preussisch Eylau, dziś Bagrationowsk w Obwodzie Kaliningradzkim) miała bowiem miejsce największa w czasie tej kampanii bitwa między zjednoczonymi wojskami pruskimi i rosyjskimi a armią francuską, pełna ofiar po obu stronach, a mimo to nierozstrzygnięta. W tym roku minęło 200 lat od tamtych wydarzeń.

***

W czasie bitwy Górowo przechodziło dosłownie z rąk do rąk. Francuskie oddziały pod wodzą gen. Augereau zabłądziły w zadymce i wymaszerowały wprost na rosyjskie armaty. Dopiero słynna szarża 80 szwadronów ocaliła Napoleona od przedwczesnej i ostatecznej klęski. Rosjanie odstąpili, Francuzi zostali na usłanym trupami pobojowisku. Przez tydzień grzebali swoich towarzyszy broni - poległo lub odniosło rany ponad 20 tys. żołnierzy.

To właśnie wtedy Bonaparte przespał noc z 17 na 18 lutego na plebani w Górowie. Gospodarz, pastor Karol Wilhelm Kob, został zaszczycony kwadransem rozmowy z cesarzem, który, co więcej, zapłacił za szkody, jakie wyrządził francuski żołnierz, rabując plebanię. Dziś, na ścianie pięknie odnowionego budynku wisi marmurowa tablica informująca o pobycie Korsykanina.

Wjeżdżając do Górowa od strony Lidzbarka Warmińskiego, trudno uwierzyć, że w tej okolicy toczyły się wydarzenia będące przysłowiowym języczkiem u wagi na szalach historii. Już z daleka można odczytać dawne założenie urbanistyczne rozsiadłego na wzgórzu miasteczka. Usytuowane tarasowo stare kamieniczki opierają się na linii dawnych murów. Nad pierwszym rzędem domów wyrasta następny, a całość wieńczy wieża gotyckiego kościoła. Zatrzymałam się na rogatkach. Niedaleko mostu nad Młynówką zza krzewu czarnego bzu wynurzyła się szachulcowa chałupa kryta czerwoną dachówką, lśniąca w słońcu bielą elewacji. Zwykle senna rzeczułka w nocy z 2 na 3 stycznia 2000 r. po części stała się przyczyną nieszczęścia. Nie wytrzymała zapora spiętrzająca rzekę. Na miasto runęła woda ze zbiornika o powierzchni ponad 10 ha, położonego na obrzeżu miasta - zginęły trzy osoby. Na miejscu kąpieliska po powodzi została tylko dziura w ziemi.

Jest jeszcze w Górowie jeziorko Martwe, zwane też Stawem Garncarskim, położone w samym centrum, naprzeciwko szpitala rehabilitacyjnego. Według legendy miał się w nim utopić dzwon, obrażony, że nazwano go Anną Zuzanną - oberwał się z kościelnej wieży, sturlał do stawu i tyle go widziano.

Większej wody w okolicy nie uświadczysz. Powiat bartoszycki, na którego terenie leży górowska gmina należy w regionie do grupy powiatów "o bardzo niskiej jeziorności" (jak można wyczytać w monografii Romana Hryciuka i Mariana Pietraszki "Bartoszyce. Z dziejów miasta i powiatu" z 1969 r.). Tylko na wzgórzach Natangii, czyli na Wzniesieniach Górowskich, znajdziemy niewielkie, choć malownicze jeziorka morenowe.

W samym sercu grodu, na ładnym ryneczku z centralnie usytuowanym ratuszem (pierwotnie gotycki, później barokowy, przebudowany w połowie XIX w.) ani żywej duszy. Zegar na ratuszowej wieży pokazywał parę minut po drugiej. Z uchylonych okien starych kamieniczek dobiegały strzępy domowych pogawędek, szczęk talerzy, dźwięk telewizorów. Wokół ryneczku równo wyłożonego nowym brukiem stoją na baczność stylizowane latarnie, po lewej owalnie przystrzyżone drzewa. Poczułam się jak pośród teatralnej scenografii albo po drugiej stronie lustra, gdzie wszystko może się zdarzyć. Lada moment mógł przemknąć przez rynek huzar na spienionym koniu, pędzący ku niedalekiej plebani, która w lutym 1807 r. okazała się gościnna dla wodzów wrogich armii...

Wycieczka w czasie mogła zakończyć się gorzej. Los nie rozpieszczał Górowa. Oprócz licznych epidemii (cholera, dżuma, tyfus), miasto paliło się co najmniej siedem razy. Z tych opresji przetrwał gotycki, XIV-wieczny kościół, parokrotnie przebudowywany i odnawiany. Czerwona cegła kontrastuje z jaskrawą zielenią trawnika i starych drzew. Przy wejściu malowniczo udrapowany, haftowany ukraiński ręcznik. Obecnie w świątyni znajduje się parafia greckokatolicka pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Wewnątrz dwa unikatowe dzieła z różnych epok. Na stropie barokowa polichromia datowana na rok 1660 (od paru lat w konserwacji). Na carskich wrotach piękny ikonostas Jerzego Nowosielskiego - z jednej strony delikatnie wystylizowana Madonna z Dzieciątkiem, z drugiej - Chrystus Pantokrator z księgą na kolanach, wznoszący rękę w geście przestrogi, czy pouczenia. Błękit ich szat promienieje i przenika inne detale polichromii.

***

Tę opowieść rozpoczęłam od czasów napoleońskich, ale historia Górowa sięga znacznie dawniejszych czasów. Miasto powstało w prastarej pruskiej krainie zwanej Natangia, leżącej między Sambią, Warmią a Barcją, krainie spod znaku Perkuna, Potrimposa i innych bogów, od których roił się świat dawnych Prusów. W tym panteonie nie brakowało też domowych duszków - skierek i chochlików. Czy było tu coś za Prusów - nie wiadomo. Uważa się, że najbliższe osadnictwo staropruskie związane było z takimi miejscowościami, jak Wiewiórki, Gałajny, Dzikowo. Tu raczej szumiała puszcza. W jej gąszczu przez kilka miesięcy ukrywał się przywódca antykrzyżackiego powstania Herkus Monte, zanim go bracia dopadli i powiesili pod Stabławkami w 1272 r. Po uśmierzeniu powstania na wzgórzu w środku Natangii założono osadę zwaną najpierw Landstrass, później Landsberg (akt lokacyjny wydał komtur Henryk de Muro w 1335 r.). Drewnianą architekturę zastąpiła ceglana. Miasto leżące na skrzyżowaniu handlowych szlaków bogaciło się, a wraz z nim mieszczaństwo.

W czasie wojen polsko-krzyżackich rajcowie złożyli przysięgę wierności królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi, ale niewiele to zmieniło, bo zadłużeni Krzyżacy oddali Landsberg w zastaw jednemu ze swych dowódców. W 1535 r. książę Albrecht Hohenzollern dał miasto w lenno rodzinie Waldburgów i od tej pory, aż do 1810 r., było to miasto prywatne. Może nie bez przyczyny wilka porywającego jagnię zastąpił w herbie lis niosący gęś w pysku? Ostatnimi panami byli Schwerinowie. Ci z kolei pieczętowali się dzikiem. Jeden z nich, Friedrich Wilhelm, wybudował siedzibę rodową w niedalekim Dzikowie. A herb Schwerinów można zobaczyć m.in. na sklepieniu kościoła w Górowie.

Dzieje Górowa nie składają się tylko z wielkich nazwisk, znaczących wydarzeń i wiekowych zabytków. Będąc tutaj warto odwiedzić Muzeum Przemysłu Gazowniczego stojące w cieniu majestatycznej wieży ciśnień przypominającej średniowieczny donżon. W zakresie gazownictwa Górowo ma niezgorsze tradycje. Miejskie uliczki oświetlane były latarniami gazowymi od 1897 r., a sama gazownia, zamieniona dzisiaj w muzeum, ruszyła w dziewięć lat później. W przyszłym roku stuknie jej setka. Zwiedza się wedle życzenia i zainteresowań, a przyjemność ta jest nieodpłatna.

***

W latach 50. XX w. do Górowa przesiedlono w ramach akcji "Wisła" ludność pochodzenia ukraińskiego. Nowi mieszkańcy, w większości wyznania greckokatolickiego, początkowo nie mieli łatwego życia. Przez cały okres PRL kościół greckokatolicki w Polsce nie miał osobowości prawnej, nie można było budować ani nawet remontować obiektów sakralnych. Odprawiano tylko niedzielne msze i chrzczono. Ale nawet tak działające parafie były ważnym miejscem dla ludzi, którzy przybyli na Warmię i Mazury wbrew swej woli. Wielkim oparciem byli duchowni, np. mitrat (odpowiednik infułata w kościele katolickim) Mirosław Ripecki (1889-1974), którego imię od niedawna nosi jedna z górowskich uliczek tuż przy kościele. Ten pochodzący z okolic Hrubieszowa charyzmatyczny duszpasterz trafił tu w 1947 r. z pierwszą falą przesiedleńców. Ale to już też dawne dzieje. Jak dawne, wystarczy przytoczyć fakt, że w tym skromnym miasteczku działa największy w Polsce Zespół Szkół z ukraińskim językiem nauczania, placówka o ponad 30-letniej tradycji (jak na razie bez imienia). Przy szkole działa Zespół Pieśni i Tańca "Dumka". Folklor ukraiński wyraźnie zdominował warmiński i mazurski. Na domowych i plenerowych biesiadach łatwiej usłyszeć "Żal, żal za dziewczyną, za zieloną Ukrainą" niż psianknom warmińską pieśń "Miała baba pofajdoka". Dawni przybysze zapuścili korzenie i wnieśli swoje akcenty do kulturowego tygielka regionu. Od czerwcowej Noczi na Iwana Kupała (6 na 7 lipca) w regionie odbywają się liczne imprezy ukraińskie. Już za nami (6-7 sierpnia) festiwal w Głębocku w powiecie braniewskim, największa impreza mniejszości ukraińskiej w regionie znana jako Spotkania Pogranicza. Od 3 do 5 sierpnia na XXX Międzynarodowych Jarmarkach Folkloru w Węgorzewie można było podziwiać sztukę ludową naszych sąsiadów zza wschodniej granicy, także z Ukrainy. A niegdysiejszy Landsberg corocznie pod koniec czerwca zaprasza na Dni Górowa Iławeckiego. Warto z tego skorzystać i zajrzeć tam na nieco dłużej, niż zdarzyło się to przed dwustu laty pewnemu korsykańskiemu orłowi.

Restauracja Natangia, ul. Kościuszki 9 - kuchnia regionalna (dania ukraińskie, litewskie, niemieckie), np. łężnie (pampuchy z kapustą w sosie grzybowym), garandżole (knedle z twarogiem) i cepeliny (pyzy z mięsem).

Agroturystyka: Leśniczówka Gałajny, Krzysztof Ferdycz Gałajny 18, 11-220 Górowo Iławeckie, tel. 089 761 80 70; Leśniczówka, Henryk Maziuk, Nowa Wieś Iławecka 18, 11-220 Górowo Iławeckie, tel. 089 761 80 61; Pod Tajemniczą Górą, Maria Konieczna, Pareżki 2, 11-220 Górowo Iławeckie, tel. 089 761 70 55.

tell a friend :: comments 0


Metropolita Cyryl: Prawosławie, katolicyzm - ocieplenie w dialogu (wywiad)

Posted by admin on 2007-11-05 12:17:28 CET

Należymy do jednego systemu duchowych i moralnych wartości, których trzeba razem bronić - mówi KAI metropolita Cyryl, przewodniczący Wydziału Stosunków Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego. Osoba "numer dwa " Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej wyjaśnia, że dotąd w dialogu z katolicyzmem panowała zima, a teraz obserwujemy ocieplenie. Metropolita stoi na stanowisku, że Kościół katolicki w Rosji winien się zajmować działalnością duszpasterską wyłącznie wobec swoich wiernych. Wyjaśnia, że wizyta Papieża w Rosji nie jest na razie możliwa, gdyż groziłaby rozłamem wewnątrz prawosławia.

KAI: Ostatnie kilkanaście lat było trudnym okresem we wzajemnych stosunkach prawosławno-katolickich. Od pewnego czasu widzimy jednak pewien pozytywny zwrot. Na czym on polega?

- To prawda, że w ostatnim czasie zaszły pewne zmiany w naszych stosunkach z Kościołem katolickim. Panowała zima, teraz możemy mówić o ociepleniu.

Powiedziałbym, że spowodowane jest to tym, że oba Kościoły coraz bardziej zdają sobie sprawę z potrzeby świadectwa wobec zsekularyzowanego świata. Główny problem, jaki widzę dziś przed naszymi Kościołami, a nawet przed całym chrześcijaństwem, to marginalizacja wartości chrześcijańskich w dzisiejszej "świeckiej " cywilizacji.

Wiem, że Polska postulowała, aby wprowadzić w preambule do konstytucji Unii Europejskiej odniesienie do chrześcijańskich korzeni jako źródła europejskiej tożsamości.

Rosyjska Cerkiew Prawosławna ma takie samo stanowisko. Włączyliśmy się w ocenę tego projektu, ponieważ wielu naszych wiernych żyje na terenie Unii Europejskiej. Są to obywatele państw bałtyckich, duża rosyjska diaspora, i dlatego temat europejskiej konstytucji nie jest dla nas tematem wyłącznie teoretycznym. Przedstawialiśmy nasz punkt widzenia autorom projektu, wysłaliśmy specjalny list do Giscarda d 'Estaing. Działaliśmy wspólnie z przedstawicielami Kościoła katolickiego. Myślę, że te działania wzbudziły w nas ducha solidarności.

Należymy do jednego systemu duchowych i moralnych wartości, których trzeba razem bronić. I to jest - myślę - najbardziej prawidłowy temat dla dwustronnego dialogu dziś.

KAI: Przed rokiem Kościół katolicki i Rosyjska Cerkiew Prawosławna wznowiły oficjalny dialog teologiczny po sześciu latach przerwy. Jak Eminencja ocenia obecny stan dialogu w tej dziedzinie? O jakich najważniejszych jego elementach można mówić?

- Katalog tematów został ustalony w początkowym okresie naszych kontaktów. Chciałbym, aby wszystkie podjęte wówczas tematy zostały uwzględnione także dziś. A to dlatego, że odnoszą się do naszego eklezjologicznego rozumienia się nawzajem. Jeśli dochodzimy do porozumienia w jednym temacie, a drugi ignorujemy, bądź przenosimy w odległą przyszłość, to jest to niepoprawne pod względem metodologicznym. Jestem zwolennikiem ciągłego dialogu na wszystkie tematy, które zostały ustalone na jego początku za zgodą obu stron.

KAI: A które z punktów dyskusji pomiędzy Kościołem katolickim a prawosławnym są dziś najtrudniejsze?

- Są tematy, które nas łączą. Tak jest, kiedy np. mówimy o tajemnicy Trójcy Świętej czy o kapłaństwie. I uważam, że z metodologicznego punktu widzenia poprawne byłoby, abyśmy prowadzili dialog zaczynając od spraw, które nas łączą, a następnie przeszli do tych, które nas dzielą.

Główny dzielący nas temat, to powszechna jurysdykcja Biskupa Rzymu oraz jego nieomylność. Jest to postanowienie I Soboru Watykańskiego. Jeśli na początku zaczniemy rozważać tak trudne tematy, to praca zakończy się tym, że każda ze stron pozostanie na swej pozycji. Nie jeden raz już tak w historii bywało. Dlatego w międzykościelnym dialogu teologicznym należy iść od elementów prostych ku bardziej złożonym. Trzeba starać się lepiej rozumieć nawzajem, i to dopiero stworzy możliwość konstruktywnego rozpatrzenia tematów, które nas dzielą.

KAI: Jednak Kościół prawosławny powołał wewnętrzną grupę roboczą, której celem jest przeanalizowanie sprawy papieskiego prymatu? Czy można oczekiwać jakiejś zmiany stanowiska Kościoła prawosławnego w tej, rodzącej tak wiele napięć, kwestii?

- Nic nowego w sprawie papieskiego prymatu nie mogę powiedzieć, poza tym, co zostało napisane w naszych podręcznikach dogmatyki. Żadnym zmianom ten punkt widzenia nie uległ. Z tego, co wiem, to Kościół katolicki także nie zmienił swojego stanowiska w tej sprawie. Istnieje różne rozumienie tego, co oznacza pierwszeństwo w Kościele, co się kryje pod pojęciem historycznego pierwszeństwa Biskupa Rzymu. Są to dwa różne stanowiska.

Z mojego punktu widzenia, rozpatrywanie tego właśnie tematu w ramach teologicznego dialogu między oboma Kościołami jest przedwczesne i byłoby błędem. Tym tematem winniśmy zająć się na znacznie późniejszym etapie. Zgromadźmy najpierw całe dossier uzgodnionych tekstów. Bo takie dossier na razie nie istnieje.

KAI: A czy to ocieplenie, o którym mówił Ekscelencja, widoczne jest również między Rosyjską Cerkwią Prawosławną a Kościołem katolickim na ziemi rosyjskiej?

- Poprawiają się wzajemne stosunki, choć jeszcze sporo problemów należy rozwiązać. I w Rosji, i na Ukrainie. Dlatego zainteresowani jesteśmy tym, aby dać nowy impuls dla pracy naszej wspólnej roboczej grupy, która zobowiązana jest do rozwiązywania na bieżąco problemów, jakie pojawiają się pomiędzy naszymi Kościołami w Rosji.

KAI: A konkretnie, jakie jeszcze problemy występują?

- Mówiliśmy o tych problemach już wiele razy.

KAI: Ale Ekscelencja mówi, że obserwujemy pozytywne zmiany we wzajemnych stosunkach...
Niezbyt się to zmienia. Zmienia się być może frazeologia, ale w głębi pewne sprawy pozostają. Na Ukrainie istnieje problem związany z fenomenem Kościoła greckokatolickiego.

W rezultacie politycznych przemian na Ukrainie - Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego została pozbawiona swoich praw. Wstyd mi jest to mówić, ale do dziś dnia nie możemy dostać kawałka ziemi we Lwowie, aby zbudować tam naszą świątynię. Zostaliśmy pozbawieni swoich świątyń przemocą, fizycznie nas stamtąd wygnali. Tymczasem my chcemy tylko kawałka ziemi, aby za własne pieniądze taką świątynię zbudować. Wszystko to powoduje bardzo silne napięcie. Dopóki te problemy nie zostaną rozwiązane, dopóki ludzie nie będą w jednym miejscu żyć w pokoju - trudno jest mówić o wzajemnym pojednaniu Kościołów. Oto dlaczego przywiązujemy tak dużą wagę do rozwiązywania lokalnych problemów.

Drugi problem - jak się nam wydaje - to fakt, że dotąd (pomiędzy Kościołami katolickim a prawosławnym) nie istnieje wspólne rozumienie pojęcia misji we współczesnym świecie. Jesteśmy głęboko przekonani, że należy iść śladami Pawła Apostoła, który mówił, aby nie błogosławić tego, co zostało już błogosławione. Z wielkim szacunkiem odnosimy się do duszpasterskiej i misyjnej działalności Kościoła katolickiego, ale zasady muszą być szanowane.

Ze strony Kościoła prawosławnego nie ma żadnej misyjnej strategii w krajach, gdzie katolicy są w większości. Nie idziemy tam na uniwersytety ani do szkół, nie zakładamy przytułków dla sierot. Uważamy, że te zadania należą do miejscowego Kościoła katolickiego. To jest jego zakres odpowiedzialności. Nie przyjedziemy do Polski, nie założymy klasztoru po to, aby nasze siostry w przytułku zajmowały się polskimi sierotami.

Niestety, w Rosji dzieje się na odwrót. Mamy tu katolickie klasztory i katolickich zakonników, a szczególnie zakonnice, którzy dokładnie robią to, czego my nigdy nie będziemy robić w Polsce. I dlatego trzeba, abyśmy uzgodnili, jak rozumiemy pojęcie misji. Czy może mieć miejsce katolicka strategia misyjna na terytorium Rosji?

KAI: Ale katolicka misyjna strategia w Rosji dotyczy tych grup ludności, które ongiś były katolickie: Niemców, Polaków, Litwinów, Białorusinów itp.

- Jeśli by tak było, jak Pan mówi, to problem by nie istniał.

KAI: W takim razie, zdaniem Ekscelencji, w jakiej formie powinien istnieć Kościół katolicki w Rosji?

- Kościół katolicki w Rosji winien zajmować się duszpasterską pracą wobec swoich wiernych. W taki sam sposób w innych krajach działać winna Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Fakt, że w Związku Radzieckim katolicy byli pozbawieni opieki duszpasterskiej, że nie było tu ani biskupów, ani seminariów duchownych, to był problem także dla nas. Odkryję przed wami pewną tajemnicę. Tacy prawosławni biskupi, jak np. metropolita Nikodem, występowali wobec władzy sowieckiej w obronie katolików żyjących w Związku Radzieckim. Mówili władzom, że katolicy powinni mieć swoje parafie, powinni też mieć seminaria duchowne i własnego biskupa.

A więc my, jako ci, którzy staraliśmy się bronić praw katolików, jesteśmy przekonani, że działalność Kościoła katolickiego w Rosji powinna być kierowana do własnych wiernych. Oczywiście różnie bywa, w Niemczech są też prawosławni; jest to oczywiście niewielka mniejszość składająca się nie tylko ze rdzennych Rosjan. Także w Rosji mogą być Rosjanie, którzy wybrali katolicyzm. Jest to kwestia osobistego wyboru, kwestia wolności religijnej. Ale są to rzadkie przypadki. Nie rozumiem bowiem, jak można przejść z prawosławia na katolicyzm, czy z katolicyzmu na prawosławie. To budzi wątpliwości także z eklezjologicznego punktu widzenia. Ale rozumiem, że takie przypadki mogą się zdarzyć.

Jednak najważniejsze jest to, aby nie było misyjnej strategii jednego Kościoła przeciw drugiemu, włączając w to finanse i struktury organizacyjne.

KAI: A czy istnieje możliwość współpracy między Kościołem prawosławnym a katolickim, na przykład tu, w Moskwie? Jeśli tak, to w jakich dziedzinach?

- Została powołana w tym celu specjalna grupa robocza, prawosławno-katolicka, ale jak dotychczas - bez większych rezultatów. Chciałbym, aby działała bardziej dynamicznie. Spotykając się z nowym arcybiskupem katolickim w Moskwie, Paolo Pezzi, powiedziałem mu, że moim życzeniem jest to, aby grupa ta pracowała intensywniej. On zgodził się ze mną. Mam nadzieję, że tak się stanie.

KAI: Minęło już 16 lat od upadku Związku Radzieckiego. To był czas intensywnej pracy Cerkwi prawosławnej. Na jakim etapie znajduje się ta działalność?

- W tych latach przeszliśmy ważny etap, który nazwałbym "pierwszym etapem ". Stworzyliśmy przede wszystkim infrastrukturę naszej Cerkwi, duszpasterską strukturę niezbędną dla wykonywania szerokiej misji. Zbudowaliśmy nowe świątynie, odbudowaliśmy zniszczone, otworzyliśmy setki klasztorów. Dzisiaj Rosyjska Cerkiew Prawosławna posiada ich około siedmiuset. Stworzyliśmy system teologicznego kształcenia, włączając w to prawosławne uniwersytety, i cały system religijnych mass mediów. To wszystko, o czym mówię, stanowi pewien mechanizm, zespół instrumentów.

A teraz pojawia się pytanie: co w rezultacie winno z tego wyniknąć? Wydaje mi się, że mamy o czym myśleć. Nie tylko my, ale również Kościół katolicki. Moim zdaniem, w rezultacie misji Cerkwi, współczesny człowiek powinien zrozumieć, że motywacja chrześcijańska obowiązuje nie tylko w życiu prywatnym czy rodzinnym, ale także w sferze relacji społecznych.

Jeśli tak się stanie, to w Rosji zmniejszy się przestępczość, zwiększy się rozrodczość, poprawi się stan ekologii, ograniczy się też ilość przestępstw na tle ekonomicznym. Kiedy zwiększy się realny wpływ nauczania Cerkwi i chrześcijańskich idei na świadomość i kształt życia współczesnego człowieka, to w Rosji dokona się bardzo istotna zmiana.

Wszystko, co stworzyliśmy w ostatnich latach, teraz trzeba wypełnić głębszą treścią. To, co jest, nie do końca nas zadowala. Oczywiście jest faktem, że przyciągnęliśmy do Cerkwi ogromną liczbę ludzi. Wedle statystyki do Cerkwi prawosławnej należy 80 procent mieszkańców Rosji i Ukrainy, 90 - mieszkańców Mołdawii. W samej Rosji do Cerkwi przyznaje się 54 procent ludności. To duży procent.

KAI: A jaki jest poziom praktyk religijnych?

- Zależy to od regionu, ale przeważnie do 10 proc. ludności. O tych ludziach można powiedzieć, że są to praktykujący prawosławni. Inni nie przychodzą do cerkwi w każdą niedzielę, ale z pewnością robią to co najmniej dwa razy w roku, z okazji wielkich świąt. Chrzczą swoje dzieci, biorą ślub w cerkwi, po chrześcijańsku grzebią rodziców, a kiedy dotknie ich jakiś kryzys, przychodzą do księdza. Takie są statystyki. Jednak to nas nie zadowala. Chcielibyśmy, aby było inaczej.
KAI: Jak przedstawiają się stosunki Cerkwi z państwem rosyjskim?

- Obecnie są dobre. Po pierwsze funkcjonuje system dialogu Kościoła i państwa. Cerkiew niekiedy zajmuje stanowisko odmienne od rządu. Jednak nie identyfikujemy się z żadną opozycją, tak jak nie identyfikujemy się z partią rządzącą. Uważam, że Cerkiew winna mieć charakter ponadpolityczny, być poza wszelką walką polityczną. Cerkiew musi być wolna, co jest niezbędne, aby być głosem sumienia narodu. Stąd - nie wchodząc w proces polityczny - Cerkiew pozostawia sobie prawo moralnej i duchowej oceny politycznych programów. Nie tylko politycznych, ale i ekonomicznych.

Jedną z największych dzisiejszych trosk w sferze ekonomii jest przekroczenie tej wielkiej przepaści między bogatymi a biednymi w Rosji, jaka wytworzyła się w ostatnich latach. I taki sygnał nasza Cerkiew przekazuje rządowi i całemu społeczeństwu. Rok temu wydaliśmy mocne oświadczenie, które zostało przyjęte przez cały naród.

Zaproponowaliśmy rządowi nawet konkretne kroki: co należałoby zrobić w planie polityki podatkowej, aby zmniejszyć te przeciwieństwa. Niekiedy się z nami zgadzają, niekiedy nie. I to jest normalne w państwie świeckim.

Ale najważniejszy jest dialog Cerkwi i państwa, choć chciałem potwierdzić, że Rosja jest państwem świeckim.

I jeszcze jeden istotny czynnik. Oprócz prawosławnych w Rosji żyją muzułmanie, jest ich ponad 10 milionów; żyją przedstawiciele innych wyznań, i to oczywiście ma znaczenie dla stosunku państwa do Cerkwi prawosławnej. Państwo powinno utrzymywać pewną równowagę, i my to rozumiemy. Ale bronimy swego stanowiska, że jesteśmy Kościołem większości. Kościołem, który stworzył duchową i kulturalną tradycję narodu.

Przy tym gotowi jesteśmy współdziałać z innymi, i myślę, że jest to bardzo ważne dla rosyjskiego społeczeństwa. Dlatego zainicjowaliśmy powstanie Międzyreligijnej Rady Rosji, w której skład wchodzą tradycyjne religie Rosji. Działa także Międzywyznaniowy Komitet Konsultacyjny, w którego skład wchodzą wyznania chrześcijańskie. Przez długi czas komitet ten nie pracował, głównie z powodu napięć, jakie zaistniały między Cerkwią a Kościołem katolickim. Teraz nadszedł czas, aby reanimować działalność tego gremium. A to dlatego, aby stworzyć chrześcijanom platformę dialogu i umożliwić omawianie problemów.

KAI: Historia między Rosją i Polską nie zawsze była łatwa. Co - dla dzieła polsko-rosyjskiego pojednania - mogą zrobić wspólnie trzy Kościoły: Rosyjska Cerkiew Prawosławna, Kościół rzymskokatolicki i Autokefaliczny Kościół Prawosławny w Polsce?

- Kościoły mogą zrobić bardzo dużo. Nie należy w pierwszym rzędzie stawiać polityki. Trzeba jasno mówić naszym narodom, że politycy przychodzą i odchodzą. Rząd przychodzi i odchodzi, a narody i Kościoły pozostają i żyją razem.

Musimy zrobić wszystko, abyśmy żyli jak dobrzy sąsiedzi, a może kiedyś nastąpi taki czas, kiedy będziemy żyć jak bracia w Chrystusie. W tym kierunku wszyscy powinniśmy pracować. W Rosji nie ma niechętnego stosunku do Polski i Polaków, chociaż historia była trudna. Jesteśmy zmartwieni niektórymi aspektami polsko-rosyjskich stosunków. Ale mamy nadzieję, że z Bożą pomocą trudności zostaną pokonane.

KAI: Czy dojdzie do spotkania patriarchy Aleksego II i Ojca Świętego Benedykta XVI? Czy jest ono możliwe i pod jakimi warunkami?

- Jest to oczywiście możliwe. Od samego początku mówimy, że jest możliwe, a nawet pragniemy spotkania papieża z patriarchą. Ważne jest, aby takie spotkanie pomogło nam zamknąć trudną stronę naszej historii i otworzyć nowy rozdział.

Dlatego należy najpierw przezwyciężyć trudności zachodzące na poziomie lokalnym. Nie w tym znaczeniu, aby wszędzie rozwiązać wszystkie lokalne problemy. Musimy porozumieć się w sprawach fundamentalnych, co pomoże budować wzajemne relacje w miejscach, gdzie nie ma konfliktów. Chodzi głównie o stosunek do kwestii unii, o różne tematy związane z Kościołem greckokatolickim, czy o rozumienie misji.

Moim zdaniem, istnieje dziś możliwość rozwijania dialogu na te wszystkie tematy. A jeśli rezultatem tej pracy będzie spotkanie papieża i patriarchy moskiewskiego, będzie to bardzo ważne wydarzenie w historii świata chrześcijańskiego.

KAI: A co konkretnie, zdaniem Waszej Eminencji, należałoby zrobić z Kościołem unickim? Kościół greckokatolicki przecież istnieje, a dodatkowo zostało to potwierdzone faktem męczeństwa wielu jego członków. Co więc my, jako katolicy, możemy zrobić, aby strona prawosławna nie stawiała tej sprawy jako problemu?

- Kościół greckokatolicki istnieje i powinien istnieć. Nikogo nie należy ruszać ani mu przeszkadzać. Owszem, w przeszłości były takie pokusy, ale teraz nie należy tego robić. Ale ważne jest, aby Kościół greckokatolicki na Ukrainie uznał fakt, że prawosławna Cerkiew tam jest, i nie należy jej siły osłabiać. Chodzi tu o Galicję.

Ważne jest, aby Kościół greckokatolicki uznał, że powstał jako lokalne zjawisko na zachodzie Ukrainy, pod wpływem określonej sytuacji, i że miejscem jej duszpasterskiej pracy jest ten właśnie region. Z tego powodu z goryczą odebraliśmy przenosiny katedry greckokatolickiej do Kijowa. Była to demonstracja, a my jesteśmy przeciw takim demonstracjom. Trzeba rozpocząć rozumny i spokojny dialog w celu rozwiązania aktualnie istniejących konkretnych problemów. Oczywiście musi się z tym wiązać przyznanie praw i stworzenie możliwości dla wiernych prawosławnych na zachodniej Ukrainie, pragnących uczestniczyć we Mszy świętej.

KAI: Jan Paweł II marzył o przyjeździe do Rosji. Czy Metropolita sądzi, że jest szansa na to, aby jeszcze podczas naszego życia rzymski papież przyjechał do Moskwy, by spotkać się ze swoimi wiernymi?

- Chciałbym bardzo szczerze odpowiedzieć. Wiem, że Jan Paweł II, którego bardzo szanowałem, o tym myślał. Dwukrotnie się z nim w tej sprawie spotkałem i przedstawiłem złożoność tego problemu. Rozmawialiśmy w sumie pięć godzin. Spotykaliśmy się także i nieformalnie, nie tylko w papieskiej bibliotece, ale i w jego pokoju, wspólnie też jadaliśmy. Rozmawialiśmy na różne tematy. Mam bardzo dobre wspomnienia z tych spotkań.

Moim zdaniem, główny problem wynikał stąd, że Jan Paweł II tak bardzo obstawał przy swojej wizycie w Moskwie. Ale tymczasem ani Rosja, ani rosyjska Cerkiew nie były gotowe do takiej wizyty - przy całym szacunku dla Papieża. Wizyta papieska nie może przebiegać w atmosferze protestów, antypapieskich demonstracji, ani też skończyć się rozłamem wewnątrz prawosławnej Cerkwi. Znaczne grupy wiernych były kategorycznie przeciwne takiej wizycie. A jeśli nasz świątobliwy patriarcha przyjąłby Ojca Świętego w Moskwie, doprowadziłoby to do wewnętrznego podziału prawosławnej Cerkwi. Pod żadnym warunkiem nie mogliśmy się zgodzić na taki podział. Powtarzam, przy całym szacunku dla Papieża.


Fakt, że obecny Pontifex zdjął ze swoich planów przyjazd do Rosji, bardzo ułatwia wznowienie dialogu i sprzyja jego rozwojowi.

KAI: Dziękujemy.

Rozmawiali: Marcin Przeciszewski i Krzysztof Tomasik

tell a friend :: comments 0


Białoruska milicja zatrzymała Milinkiewicza

Posted by admin on 2007-11-05 08:50:21 CET



Białoruska milicja zatrzymała Aleksandra Milinkiewicza. Były kandydat opozycji na prezydenta został zatrzymany podczas spotkania z mieszkańcami miasteczka Mosty, pod Grodnem w zachodniej Białorusi.

Jak podała służba prasowa Milinkiewicza, w pewnym momencie do działacza opozycyjnego podeszli milicjanci i poprosili, aby udał się z nimi na posterunek. Ludzie zebrani na spotkaniu nie kryli oburzenia postępowaniem funkcjonariuszy i próbowali- choć bezskutecznie - bronić Milinkiewicza.

tell a friend :: comments 0


Putin: są ludzie, którzy mają źle w głowie

Posted by admin on 2007-11-05 08:49:29 CET

Prezydent Władimir Putin oświadczył, że na świecie są siły, które pragną podziału Rosji. Putin wspomniał o tym w rozmowie z młodzieżą na Placu Czerwonym w Moskwie, po złożeniu kwiatów przed pomnikiem kupca Kuźmy Minina i księcia Dymitra Pożarskiego, przywódców pospolitego ruszenia, które w 1612 roku wypędziło polską załogę z Kremla.



Są ludzie, którzy mają źle w głowie. Wciąż twierdzą że konieczny jest rozbiór naszego kraju i starają się upowszechniać tę teorię. Niektórzy uważają, że przypadło nam zbyt wiele bogactw naturalnych i że powinniśmy się nimi podzielić - powiedział rosyjski prezydent. Nie ujawnił jednak, kogo ma na myśli.

Prezydent zauważył również, że "ludzie, narody i państwa w pełni pokazują swój potencjał w krytycznych sytuacjach". - Tak było, gdy z Kremla (w 1612 roku) wypędzono interwentów; tak było, gdy nasz naród przetrwał i zwyciężył w Wielkiej Wojnie Narodowej (1941-45); tak było, gdy odbudowywał gospodarkę narodową zburzoną przez okupantów - podkreślił. W Rosji obchodzony jest Dzień Jedności Narodowej, ustanowiony w 2004 roku z inicjatywy Kremla i upamiętniający rocznicę uwolnienia Moskwy od polskich rządów i zakończenia okresu zamętu (smuty), w jakim na przełomie XVI i XVII stulecia pogrążyła się Rosja.

Dzień Jedności Narodowej zbiega się z obchodzonym 4 listopada przez rosyjską Cerkiew prawosławną Dniem Ikony Matki Boskiej Kazańskiej. To cudownemu wpływowi tego obrazu, przyniesionego z Niżniego Nowogrodu do Moskwy przez oddziały Minina i Pożarskiego, przypisuje się wypędzenie w 1612 roku Polaków z Kremla.

Przemawiając podczas przyjęcia wydanego na Kremlu z okazji święta, Putin podkreślił znaczenie zwycięstwa nad najeźdźcą w 1612 roku. - To właśnie jedność całego społeczeństwa i jego poczucie odpowiedzialności za losy kraju pozwoliły wówczas obronić niepodległość, odbudować rosyjską państwowość i stworzyć warunki dla budowy wielkiego mocarstwa od Bałtyku po Ocean Spokojny - powiedział.

tell a friend :: comments 0


Węgry: żądają usunięcia pomnika żołnierzy radzieckich

Posted by admin on 2007-11-05 08:47:14 CET

Około 200 osób zebrało się w Budapeszcie, żądając usunięcia pomnika żołnierzy radzieckich. W niedzielę mija 51. rocznica wkroczenia do Budapesztu sowieckich wojsk, które krwawo stłumiły rewolucję węgierską.

Pięciometrowy pomnik żołnierzy radzieckich, ozdobiony złotą gwiazdą komunistyczną - symbolem, który jest na Węgrzech nielegalny - budzi u wielu Węgrów gorący sprzeciw.

Manifestanci odwrócili się do pomnika plecami i utworzyli żywy łańcuch. Grupa domagała się przeniesienia monumentu do parku, gdzie po 1990 roku umieszczono inne budapeszteńskie pomniki ruchu robotniczego i radzieckich żołnierzy. Rewolucja węgierska z 1956 roku, która zaczęła się od manifestacji solidarności z Polskim Październikiem, była próbą uwolnienia się spod sowieckiej dominacji i przełamania monopolu partii komunistycznej.

Podczas walk ponad 2.500 Węgrów zginęło, a około 20 tys. zostało rannych. Po zdławieniu rewolucji ponad 200 tys. osób opuściło kraj.

tell a friend :: comments 0


Nie mam wyrzutów sumienia. Byli gorsi Polacy

Posted by admin on 2007-11-05 08:45:10 CET

ŻEBROWSKI O PRACY NA PLANIE ROSYJSKIEGO FILMU "1612"

Jako patriota nie zagrałbym w filmie antypolskim. "1612" to legenda, baśń - tłumaczył w programie "Bohater tygodnia" Michał Żebrowski, który wcielił się w rolę złego Polaka w rosyjskiej megaprodukcji. Film nakręcono na zamówienie Kremla.

Na ekrany rosyjskich kin 1 listopada wszedł film "1612". Jego budżet wyniósł 12 mln dol. Od momentu rozpoczęcia prac nad megaprodukcją film budził w Polsce spore kontrowersje. Z racji tego, że pomysł zrodził się na Kremlu, pojawiły się obawy, że może mieć antypolski wydźwięk. Na dodatek w postać złego Polaka wcielił się wybitny polski aktor Michał Żebrowski. Recenzenci są zachwyceni jego grą.

- Jak już grać, to się przykładać - żartował w TVN24 Żebrowski.

Jednak jego udział w filmie przez wiele osób w Polsce został źle odebrany. Pojawiły się sugestie, że jego postać to przerysowany do granic możliwości polski hetman mający ucieleśniać wszelkie zło. Bohater miał antagonistycznie nastawić rosyjskie społeczeństwo do Polski i Polaków.

- Gram człowieka z krwi i kości. Pewnie wielu było takich, którzy plądrowali w XVII wieku hektary Rosji. Dotyczy to też Szwedów, Niemców i innych nacji - mówił aktor. - Film opiewa wzniosłość rosyjskiego żołnierza - dodał. Przypomniał, że Polska i Ukraina też ze sobą walczyły. - Jednak tło historyczne nie przeszkadzało Bohdanowi Stupce zagrać w "Ogniem i mieczem". Także "Potop" nie jest filmem antyszwedzkim - argumentował. - 400 lat temu Polacy plądrowali Moskwę i to jest fakt. Gdybyśmy wtedy wygrali, to pewnie data 4 listopada byłaby naszym świętem narodowym - mówił z przekąsem. (W 2004 roku rocznica wydarzeń z 1612 stała się w Rosji świętem narodowym - od red.).

Krwawa rzeź z elementami science fiction
Aktor stanowczo powiedział, że nie ma wyrzutów sumienia z powodu udziału w tym filmie. - Jako patriota nie zagrałbym w filmie antypolskim. Mój dziadek został skazany w procesie szesnastu w Moskwie - tłumaczył Żebrowski. Dodał, że film skierowany jest do szerokiej widowni. - Poza wątkiem historycznym są też elementy science fiction i fantazy. Film jest pełen humoru i ciepła - mówił aktor.

Sam reżyser Władimir Chotinienko tłumaczył, że nie byłby w stanie nakręcić antypolskiego filmu.

"W Rosji kobiety marzą o nocy z prezydentem, a w Polsce nie"
Podczas pracy nad filmem aktor zauważył u swoich kolegów z planu, a także zwykłych Rosjan patriotyzm imperialny. - Putin przedstawiany jest jako mistrz karate i symbol seksu. Wiele Rosjanek marzy o nocy z nim. Chciałbym, żeby jakiś dobry specjalista od wizerunku uczynił prezydenta lub premiera symbolem seksu - stwierdził Żebrowski. Zwrócił też uwagę na antypolskie nastroje, ale o tym nie chciał mówić.

tell a friend :: comments 0


Podział stanowisk w ukraińskim rządzie

Posted by admin on 2007-11-05 07:55:20 CET



W nowym ukraińskim rządzie Blok Julii Tymoszenko będzie kierował gospodarką, w tym sektorem paliwowo-energetycznym

Według zaprezentowanej dziś umowy koalicyjnej, przedstawiciele Naszej Ukrainy-Ludowej Samoobrony zajmą między innymi stanowiska szefów MSW, MSZ i MON.
Julia Tymoszenko oświadczyła, że przed głosowaniem nad kandydaturą premiera zostanie przyjętych 12 ustaw, między innymi ograniczających prawa deputowanych i pełnomocnictwa Rady Ministrów. Odpowiednie prawa otrzyma z kolei opozycja. Będzie ona w stanie kontrolować władzę, jej działalność finansową, wykorzystanie budżetu i działalność firm państwowych.
Na ten aspekt umowy zwrócił uwagę także Wiaczesław Kyrylenko z Naszej Ukrainy-Ludowej Samoobrony. Na pewno po raz pierwszy w historii takich dokumentów, bezpośrednio w umowie o koalicji sił demokratycznych zapisano prawa opozycji - zaznaczył.
Jeżeli umowa zostanie zrealizowana, w opozycji znajdą się komuniści, Partia Regionów i ewentualnie Blok Łytwyna. Wiktor Janukowycz wciąż ma nadzieję na powołanie szerokiej koalicji, a na stołecznym Placu Niepodległości cały czas stoi scena z symboliką jego ugrupowania - Partii Regionów - która może się przydać w czasie ewentualnych protestów.
Ogółem Blok Julii Tymoszenko będzie miał stanowisko premiera, dwóch wicepremierów oraz 9 ministrów. W przedstawionej umowie koalicyjnej Blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona otrzymał 10 stanowisk szefów resortów i dwóch wicepremierów.
Umowę koalicyjną parafowano w poniedziałek, została ona jednak zaprezentowana dopiero dzisiaj.

tell a friend :: comments 0


Kraków na dobrej drodze do Euro 2012

Posted by admin on 2007-11-05 07:49:47 CET


Szymon Jadczak

Jesteśmy blisko przekonania UEFA do zwiększenia liczby miast organizujących mistrzostwa - mówi "Gazecie" Michał Listkiewicz, prezes PZPN-u. Jego słowa potwierdzają politycy Platformy Obywatelskiej, którzy w nowym rządzie będą odpowiadać za Euro 2012

Ta informacja przyszła w momencie, gdy w Krakowie i Chorzowie - pomimo przedwyborczych zapewnień polityków PiS-u - zaczęto już powoli godzić się z tym, że rozgrywane w Polsce mecze piłkarskich mistrzostw Europy odbędą się jedynie w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku.

Nadzieje na Śląsku i w Małopolsce rozbudził jednak Grzegorz Schetyna, który w powstającym rządzie Donalda Tuska ma zostać szefem MSWiA oraz odpowiadać za koordynację prac nad Euro 2012. Tygodnik "Wprost" umieścił wczoraj na swojej stronie internetowej fragment wywiadu ze Schetyną z najnowszego numeru. Polityk PO zapowiada w nim, że mecze finałów Euro 2012 zostaną najprawdopodobniej rozegrane także w Chorzowie i Krakowie.

- Będziemy walczyć, żeby powiększyć liczbę miast, w których mają się odbywać mecze Euro 2012. Jednak pamiętajmy, że wcześniej musimy zbudować sześć obiektów spełniających wymogi UEFA - podkreśla Schetyna w rozmowie z "Gazetą".

Jeszcze większym optymistą jest Mirosław Drzewiecki, który w nowym rządzie ma objąć tekę ministra sportu: - Jeżeli przedstawimy sześć stadionów, to mecze będą na sześciu arenach. Jest to już skonsultowane z UEFA i nie ma żadnych przeszkód, by w ramach jednego państwa w mistrzostwach brało udział sześć stadionów.

Skąd ten optymizm? To pokłosie wizyty, jaką w ubiegłym tygodniu w Polsce i na Ukrainie złożył Jacques Lambert, osobisty wysłannik Michela Platiniego, prezydenta UEFA. - Po tej wizycie jesteśmy o wiele bliżej poszerzenia listy miast organizatorów Euro 2012 o Chorzów i Kraków w Polsce oraz Charków i Odessę na Ukrainie - twierdzi Michał Listkiewicz, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Według Listkiewicza przełomowe znaczenie może mieć przekonanie UEFA, że większa liczba miast nie oznacza znacznego wzrostu kosztów na dodatkowe inwestycje. - Na działaczach wrażenie zrobiła również solidarność pozostałych miast, które mogą stracić na rzecz Krakowa i Chorzowa po jednym meczu, a mimo to są za włączeniem ich do grona organizatorów - podkreśla Listkiewicz.

- Już kilka tygodni temu, podczas wizyty minister sportu Elżbiety Jakubiak i przedstawicieli PZPN-u w siedzibie UEFA, było widać, że propozycja dokooptowania kolejnych miast pada na podatny grunt - przypomina Ryszard Czarnecki, eurodeputowany i członek władz PZPN-u. - To diametralne złagodzenie stanowiska, bo jeszcze rok temu Platini kategorycznie sprzeciwiał się dodawaniu nowych miast.

Według niego dla Krakowa i Chorzowa oraz dwóch ukraińskich miast znajdujących się w podobnej sytuacji kluczowy może być jeszcze jeden fakt: - Ostateczną decyzję podejmie komitet wykonawczy UEFA. A jego członkiem jest Hryhorij Surkis, prezydent Federacji Piłki Nożnej Ukrainy - podkreśla Czarnecki.

Według powszechnych opinii to właśnie determinacja i potężne wpływy Surkisa sprawiły, że Euro 2012 odbędzie się w Polsce i na Ukrainie. Czy teraz ukraiński milioner okaże się zbawcą Krakowa i Chorzowa?


Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków

tell a friend :: comments 0


Sunday, November 04 2007

Rosja: skrajni nacjonaliści uczcili Dzień Jedności Narodowej

Posted by admin on 2007-11-04 20:28:57 CET

Około 3 tys. skrajnych nacjonalistów przemaszerowało bulwarem Tarasa Szewczenki, w centrum Moskwy, aby uczcić obchodzony 4 listopada Dzień Jedności Narodowej, święto państwowe Rosji ustanowione w 2004 roku.

W manifestacji, nazwanej Rosyjskim Marszem, wzięli udział aktywiści Ruchu Przeciwko Nielegalnej Imigracji (DPNI), Sojuszu Słowiańskiego (SS), Sojuszu Narodowego (NS), Pamiati i innych skrajnie prawicowych formacji.

"Rosja - dla Rosjan!", "Chwała Rosji!", "Rosjanie -naprzód!" - skandowali uczestnicy manifestacji, defilując bulwarem nad rzeką Moskwą.

W pewnym momencie na drugim brzegu rzeki grupa antyfaszystów rozwinęła wielki transparent z napisem: "4 listopada - Dniem Jedności Władzy i Faszystów".

Wielu uczestników pochodu miało zasłonięte twarze. Idąc unosili do góry ręce w nazistowskim pozdrowieniu. Milicja nie interweniowała.

Pochód zakończył się wiecem przed pomnikiem Szewczenki, naprzeciwko Białego Domu, siedziby rządu Rosji.

- Kto jest gospodarzem Rosji? Kto jej bronił? Kto budował jej potęgę? Rosjanie! - grzmiał z trybuny ustawionej na tle wielkiego niebieskiego neonu koncernu gazowego Gazprom deputowany do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Andriej Sawieliew.

- Rosji - rosyjska władza! Rosyjskiej ziemi - rosyjski porządek! Oligarchowie - precz z Kremla! - wołał.

Porządku w rejonie manifestacji pilnowało kilka tysięcy milicjantów, żołnierzy wojsk wewnętrznych i funkcjonariuszy OMON-u (sił specjalnych milicji). Obyło się bez incydentów.

W czasie, gdy skrajni nacjonaliści maszerowali bulwarem Szewczenki, w innej części Moskwy - na Placu Bołotnym, vis-a-vis Kremla, około 500 aktywistów demokratycznej partii Jabłoko Grigorija Jawlińskiego protestowało przeciwko zalewającej Rosję fali ksenofobii i faszyzmu.

Na ulicach Moskwy manifestowali też członkowie prokremlowskich ugrupowań młodzieżowych - Naszych, Młodej Gwardii i Młodej Rosji.

Natomiast nie dostał zgody władz na swoją demonstrację liberalny Sojusz Sił Prawicy (SPS) Nikity Biełycha, który chciał wyrazić sprzeciw przeciwko kreowaniu w Rosji kultu prezydenta Władimira Putina.

"Rosyjskie marsze" odbyły się też w innych dużych miastach, w tym Petersburgu, Nowosybirsku i Samarze.

Nowe święto, ustanowione w grudniu 2004 roku z inicjatywy Kremla, upamiętnia rocznicę uwolnienia Moskwy od polskich rządów w roku 1612 i zakończenia okresu zamętu (smuty), w jakim na przełomie XVI i XVII stulecia pogrążyła się Rosja.

Dzień Jedności Narodowej zastąpił święto 7 listopada, które upamiętniało rocznicę przewrotu bolszewików z 1917 roku.

Przerwania tradycji świętowania rocznicy przewrotu, dokonanego przez Włodzimierza Lenina, domagała się od rozpadu ZSRR rosyjska Cerkiew prawosławna, która przypominała, że jednym z głównych celów bolszewików było wykorzenienie religii.

Likwidacji święta Rewolucji Październikowej chciał też Kreml, gdyż komuniści wykorzystywali je do organizowania wystąpień przeciwko prezydentowi i rządowi.

Dzień Jedności Narodowej zbiega się z obchodzonym 4 listopada przez rosyjską Cerkiew prawosławną Dniem Ikony Matki Boskiej Kazańskiej. To cudownemu wpływowi tego obrazu, przyniesionego z Niżniego Nowogrodu do Moskwy przez oddziały kupca Kuźmy Minina i księcia Dymitra Pożarskiego, przypisuje się wypędzenie w 1612 roku polskiej załogi z Kremla.

Polskie wojska pojawiły się w Moskwie w trakcie wojny z Rosją (1609-12). Do podjęcia zbrojnej interwencji przeciwko Moskwie skłoniło króla Zygmunta III Wazę m.in. przymierze szwedzko- rosyjskie, wymierzone w Rzeczpospolitą.

tell a friend :: comments 0


Ukraina: Modlitwa za ofiary komunizmu

Posted by admin on 2007-11-04 20:27:32 CET

W Charkowie modlono się za ofiary reżimu stalinowskiego. Ekumenicznemu nabożeństwu żałobnemu ze strony katolickiej przewodniczył bp Marian Buczek, koadiutor charkowsko-zaporoski.

W Charkowie na cmentarzu na Piatichatkach gdzie są pochowani żołnierze i policjanci zamordowani z listy katyńskiej odbyło się nabożeństwo żałobne. Ze strony Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego przewodniczył biskup pomocniczy metropolity Nikodema. Udział wzięli przedstawiciele władz miejskich, wojewódzkich oraz wierni dwóch Kościołów prawosławnego i katolickiego oraz mieszkańcy miasta. Nabożeństwa na cmentarzu w Charkowie odbywają się, co roku. Jest to modlitwa przebłagalna wznoszona do Boga za ofiary totalitaryzmu.

W najbliższą niedzielę bp Buczek odprawi w Charkowie uroczystą Eucharystię. Będzie to jego oficjalne powitanie z wiernymi jako koadiutora charkowsko-zaporoskiego. Bp Buczek na stałe będzie rezydował w Charkowie.

Źródło: Radio Watykańskie

tell a friend :: comments 0


Ukraina szykuje się do wyścigu

Posted by admin on 2007-11-04 20:25:22 CET



Zapowiedzi władz rosyjskich o nieprzestrzeganiu traktatu o zakazie rozprzestrzeniania broni konwencjonalnej w Europie to największe zagrożenie zewnętrzne dla Ukrainy po odzyskaniu niepodległości - uważa ukraiński ekspert ds. wojskowych Andrij Starostin.

Prezentując stanowisko władz ukraińskich, Starostin oświadczył na łamach ukraińskiego tygodnika "Kommentarii", że po nieudanych negocjacjach Rosji z 28 krajami - uczestnikami traktatu, jakie odbyły się 26 października 2007 r. w Holandii, Ukraina musi kardynalnie zmienić budżet wojskowy na 2008 rok. W obecnej sytuacji, spowodowanej rosyjską decyzją, Ukraina musi się przygotowywać do wyścigu zbrojeń. Ukraina zdaje sobie także sprawę z mocarstwowych zapędów Rosji, która znowu chce zastraszyć świat własną potęgą militarną na wzór ZSRS. Z drugiej strony, zdaniem eksperta, można zrozumieć Rosjan zaniepokojonych patrolowaniem przez polskie samoloty F-16 pogranicza krajów nadbałtyckich i Federacji Rosyjskiej.
Zdaniem Starostina, Unia Europejska nie do końca jeszcze zrozumiała wszystkie zagrożenia związane z wycofaniem się Rosji z traktatu o ograniczeniu broni konwencjonalnej w Europie. - Trzeba pamiętać, że traktat jest bardzo skomplikowanym mechanizmem wzajemnych gwarancji w Europie. Brak gwarancji bezpieczeństwa doprowadzi niebawem do nieznanego przedtem wyścigu zbrojeń w Europie Wschodniej. Kto ten wyścig wygra, na razie trudno powiedzieć - zaznaczył Starostin.
Traktat o zakazie rozprzestrzeniania broni konwencjonalnej w Europie został podpisany w Stambule w 1999 roku. Zmniejszył on liczebność rosyjskich sił zbrojnych z 6 do 3 mln, czyli o połowę. Armia rosyjska musiała też zniszczyć 60 tys. czołgów, dział artyleryjskich, samolotów i śmigłowców. Obecnie Rosja chce powrócić do okresu sprzed podpisania traktatu.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

tell a friend :: comments 0


w Charkowie powitano biskupa koadiutora Mariana Buczka

Posted by admin on 2007-11-04 20:22:06 CET

W łacińskiej katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Charkowie uroczyście powitano 4 listopada biskupa koadiutora diecezji charkowsko-zaporoskiej Mariana Buczka. Bullę papieską, informującą o nominacji odczytał nuncjusz apostolski na Ukrainie abp Ivan Jurkovi?. Krótki życiorys swego koadiutora przedstawił biskup charkowsko-zaporoski Stanisław Padewski, który przewodniczył Eucharystii i wygłosił homilię.

Arcybiskup koadiutor archidiecezji lwowskiej Mieczysław Mokrzycki, który sam objął niedawno swój urząd odczytał list metropolity lwowskiego kardynała Mariana Jaworskiego. Sąsiednią diecezję odesko-symferopolską reprezentował biskup Bronisław Bernacki. W imieniu ukraińskich władz państwowych życzenia bp. Buczkowi złożył wicewojewoda charkowski Jarosław Juszczenko.

Na uroczystość przybyli także przedstawiciele Niemieckiego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego i konsulatu generalnego RP w Charkowie, rodacy z Polski, delegaci archidiecezji lwowskiej, w której przez wiele lat pracował obecny biskup koadiutor. Miejscowi wierni rzymskokatoliccy w Charkowie składali mu życzenia po polsku, rosyjsku i ukraińsku.

Bp Marian Buczek urodził się 14 marca 1953 r. w Cieszanowie na terenie obecnej diecezji zamojsko-lubaczowskiej, a w owym czasie archidiecezji w Lubaczowie, będącej resztką archidiecezji lwowskiej, która pozostała w Polsce po powojennej zmianie granic. Święcenia kapłańskie przyjął 16 czerwca 1979 r. Gdy na początku lat dziewięćdziesiątych zaczęło się odradzać życie religijne na Ukrainie, ks. Buczek wyjechał tam do pracy duszpasterskiej w archidiecezji lwowskiej. Przez kilka lat był m.in. kanclerzem tamtejszej kurii arcybiskupiej i sekretarzem Ukraińskiej Konferencji Biskupiej.

4 maja 2002 r. Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym archidiecezji lwowskiej. Sakrę biskup-nominat przyjął 20 czerwca tegoż roku. 16 lipca br. Benedykt XVI powołał go na biskupa koadiutora diecezji charkowsko-zaporoskiej.

Zgodnie z prawem kanonicznym koadiutor jest biskupem pomocniczym, przydzielonym przez papieża bądź biskupowi diecezjalnemu (ordynariuszowi) z prawem następstwa, bądź stolicy biskupiej ze względu na jej wielkość lub wielość zadań spoczywających na ordynariuszu. Koadiutor przejmuje zwykle rządy w diecezji po ustąpieniu lub śmierci biskupa diecezjalnego automatycznie, nie czekając na mianowanie jego następcy (choć potrzebna jest w tej sprawie formalna decyzja papieska). Ale zdarza się, że biskup, mianowany koadiutorem dla jednej diecezji, zostanie przeniesiony do innej na stanowisko jej rządcy.

Jeśli biskup diecezjalny jest niezdolny do kierowania diecezją, wówczas przydzielony mu koadiutor przejmuje jeszcze za jego życia wszystkie jego prawa i obowiązki, a jeśli nie ma takiej konieczności, wykonuje te zadania, które zleci mu ordynariusz.

Koadiutor stolicy biskupiej może pełnić na jej terenie wszystkie funkcje wynikające z otrzymania sakry, z wyjątkiem wyświęcania kapłanów. Może też wykonywać zadania, zlecone mu przez Stolicę Apostolską lub jego biskupa diecezjalnego.

tell a friend :: comments 0


ime to hear an apology for the Great Terror in the Soviet Union

Posted by admin on 2007-11-04 20:20:33 CET

By ERIC MARGOLIS, TORONTO SUN

This seems to be historic guilt month. Germany just opened a new memorial to Jewish victims of Nazi persecution. Armenians demand Turkey admit Ottoman-era massacres were genocide. Japan is being blasted anew for denying wartime atrocities.

Yet the greatest crime in modern history, and bloodiest genocide, have almost vanished from our collective memory. Last week marked the 70th anniversary of the Great Terror in the Soviet Union in which tens of millions were murdered or imprisoned.

Russia's president, Vladimir Putin, at least commemorated for the first time what he termed "colossal" Soviet crimes by attending a memorial this week for its victims.

It was interesting watching Putin, former head of the FSB security service, denouncing crimes of its direct predecessors, KGB and NKVD. The same Putin who recently called the Soviet Union's collapse a "tragedy." Still, we applaud his long-overdue recognition of Communist-era crimes.

The Soviet terror began in the 1920s when Lenin ordered the extermination of Cossacks and opponents of the Bolsheviks. Next came Catholics of White Russia, and resisters to communism in the Baltic states and Moldova. Stalin then ordered liquidation of two million small farmers, known as "Kulaks."

In 1932-33, Stalin unleashed genocide against Ukraine's independent-minded farmers.

Six to seven million Ukrainians were shot or purposely starved to death. The man who directed this genocide, Lazar Kaganovich was made Hero of the Soviet Union and died in Moscow in 1991.

ATTENTION GRABBER

When Communist Party bureaucrats delayed Stalin's plans to transform the Soviet Union from a backward rural society into a modern industrial powerhouse, "Koba," as he was called, had NKVD shoot 700,000 party members. Thereafter, his orders were promptly obeyed.

Almost all the party and military hierarchy were executed during the Great Purges of 1937-38, which culminated in the Moscow Show Trials.

From 1934-1941 alone, some seven million victims were sent to the system of concentration camps known as the "gulag," including one million Poles, hundreds of thousands of Lithuanians, Latvians and Estonians, and half the entire Chechen and Ingush people. Volga Germans, Crimean Tatars, Bashkirs, Kalmyks followed. Stalin's gulag did not need gas chambers: Cold, disease and overwork killed 30% of inmates yearly.

To this day, Russian and foreign historians are unsure of the full number of Lenin and Stalin's victims. Estimates range from 20-40 million total deaths from 1922 to 1953.

Stalin committed his worst crimes well before Hitler's major atrocities got under way.

We have forgotten that Germany alone did not spark the Second World War. Germany and the U.S.S.R. jointly invaded Poland in 1939; Stalin then attacked Finland. Two years later, Britain and the U.S.S.R. invaded neutral Iran. History indeed remains the propaganda of the victors.

If we keep hectoring Germany and Japan to admit guilt for events of the 1940s, is it not time the United States, Britain and Canada admit their own culpability in allying themselves to Stalin, a monster who killed over four times the number of Hitler's victims?

After all, Stalin's concentration camps were up and running a decade ahead of Germany's. The murder of millions of Ukrainians and Balts took place before the world's gaze -- six or seven years before the Second World War.

'UNCLE JOE'

The foolish Roosevelt, who hailed Stalin as "Uncle Joe," and the cannier Winston Churchill both knew they were allied to the biggest mass murderer since Genghis Khan.

They used a larger devil to fight a smaller, less dangerous one -- then paid his price by handing over half of Europe to Moscow.

Remember this when today's warmongers wax poetic about the glories of World War II -- and call for WW III.

Western powers should practise what they piously preach to Germany, Japan and, lately, Turkey, by at least apologizing for their sordid deal with Stalin, which was every bit as immoral as if they had made a deal with Hitler, as Stalin long feared they would, to destroy the Soviet Union.


tell a friend :: comments 0


Wojciech Pestka pisze książkę o Ukrainie

Posted by admin on 2007-11-04 20:18:32 CET


Agata Jagiełło-Zawadzka

W grudniu ukaże się zbiór reportaży o życiu na Ukrainie. - To losy ludzi skazanych na wykorzenienie i poszukiwanie ojczyzny - mówi jej autor Wojciech Pestka, pisarz z Pionek


Co wiemy o naszych sąsiadach z Ukrainy? Chyba jednak niewiele. Więcej będziemy mogli się dowiedzieć z najnowszej książki Wojciecha Pestki, która ukaże się już w grudniu tego roku.

Pisarz pochodzi z Pionek. W tym roku otrzymał stypendium literackie od ministra kultury na napisanie zbioru reportaży o Ukrainie. - Piszę o ludziach żyjących na terenie pomiędzy Wisłą a Donem, Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym, w obszarze nazwanym czasami mitologiczną Sarmacją. To losy ludzi przepędzanych z miejsca na miejsce, naznaczonych tułaczką, którzy na przestrzeni swojego życia często kilkakrotnie stawali się obywatelami różnych państw, nawet jeśli fizycznie nie ruszali się z miejsca - mówi Wojciech Pestka.

Pestka mówi, że chciałby w swych reportażach pokazać, w jaki sposób na indywidualne losy ich bohaterów przekładały się takie wartości jak umiłowanie wolności, bohaterstwo, patriotyzm. Ma to być książka o zmianach zachodzących w świadomości Polaków, Ukraińców, Żydów. O ich wzajemnych relacjach, stosunku do historii najnowszej, próbach odnalezienia swojego miejsca w rzeczywistości. - Chcę w ten sposób spłacić dług, jaki zaciągnęliśmy wobec tych, których bohaterstwo i cierpienie stworzyło podstawy naszej rzeczywistości. Bohaterami moich reportaży są między innymi pani Aniela Rutkowska, prawnuczka księżnej Czetwertyńskiej, pan Alfred Schreyer, uczeń Brunona Schulza, Stanisław Winiarz, kościelny w Drohobyczu - mówi Wojciech Pestka.

Reportaże będą też publikowane w prasie.

Pestka jest także tłumaczem literatury ukraińskiej. Niedawno był gościem Międzynarodowego Kongresu Pisarzy "Słowo bez granic" w Kijowie, któremu patronował prezydent Juszczenko. Uczestniczyli w nim przedstawiciele 17 krajów i byłych republik Związku Radzieckiego. Przyjechało 190 pisarzy, w tym trzech z Polski. W ramach kongresu w kijowskim radiu prezentowane były utwory Pestki, a on sam uczestniczył w debatach radiowych i telewizyjnych.

Pisarz jest laureatem wielu nagród, w tym I nagrody w konkursie literackim Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oraz tegorocznej Nagrody Literackiej im. Jana Kochanowskiego. Jest poetą, dziennikarzem współpracującym z "Twórczością", "Odrą" i "Miesięcznikiem Prowincjonalnym". Jego twórczość przetłumaczona na język ukraiński prezentowana była w kijowskim piśmie literackim "Granosłowi". Wiosną przyszłego roku ukaże się, także na Ukrainie, tom opowiadań Pestki pt. "Ballada o żyletce". W przygotowaniu jest tłumaczenie wierszy na języki łotewski, serbski i japoński.

[email protected]


Źródło: Gazeta Wyborcza Radom

tell a friend :: comments 0


Dziś Dzień Jedności Narodowej w Rosji

Posted by admin on 2007-11-04 20:12:39 CET



Rosja obchodzi dziś Dzień Jedności Narodowej. Jest to najnowsze z rosyjskich świat państwowych, związane także z historią Polski. 395 lat temu Rosjanie wyparli z Kremla Polaków. W Moskwie demonstracje organizuje kilka ugrupowań.

W centrum miasta ma pojawić się 30 tys. młodych ludzi, członków młodzieżowych ugrupowań prokremlowskich. Będą demonstrować pod hasłem "Wierzymy w Rosje - wierzymy w siebie".

Z kolei organizacje nacjonalistyczne planują zorganizowanie tak zwanego "rosyjskiego marszu". W poprzednich latach nacjonaliści w trakcie marszów skandowali hasło "Rosja dla Rosjan". Ugrupowania nacjonalistyczne dostały zgodę na demonstracje poza centrum stolicy. Porządku w mieście ma pilnować 5,5 tys. milicjantów.

Dzień Jedności Narodowej obchodzony jest od 2005 roku dla upamiętnienia usunięcia z Kremla wojska polskiego w 1612 roku. Kilka dni temu na ekrany rosyjskich kin wszedł film pod tytułem "1612", nawiązujący do wydarzeń z tamtych lat. Dzień Jedności Narodowej zastąpił przypadającą 7 listopada rocznice wybuchu rewolucji październikowej.

tell a friend :: comments 0


Saturday, November 03 2007

Papież modlił się przy grobie Jana Pawła II

Posted by admin on 2007-11-03 20:42:40 CET



W Dzień Zaduszny Benedykt XVI- zgodnie ze zwyczajem - modlił się wieczorem przy grobie Jana Pawła II w Grotach Watykańskich.

W krypcie Bazyliki Watykańskiej, gdzie znajdują się także doczesne szczątki świętego Piotra, papież wspominał pochowanych tam swoich poprzedników oraz wszystkich zmarłych

Od rana do 15.00 podziemia były otwarte dla pielgrzymów. Było ich tak wielu, że chwilami musieli czekać na wejście do środka nawet godzinę. Po wyjściu ostatniej osoby przygotowano dla Benedykta XVI klęcznik przed grobem Jana Pawła II. Papież skierował się tam po zejściu do krypty i zatrzymał się kilka minut.
Najprawdopodobniej modlił się w intencji rychłej beatyfikacji i kanonizacji swego poprzednika. Benedykt XVI zgodził się na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego trzy miesiące po jego śmierci i wielokrotnie wyrażał radość z szybkiego jego przebiegu.

W pobliżu Jana Pawła II w Grotach Watykańskich są pochowani Jan Paweł I i Paweł VI.

tell a friend :: comments 0


"Film o Polakach na Kremlu powstał na zamówienie Putina"

Posted by admin on 2007-11-03 20:36:16 CET

"La Repubblica" pisze, że film "1612" w reżyserii Władimira Chotinienki o wypędzeniu Polaków z Moskwy powstał na zamówienie Kremla. Rzymski dziennik podkreśla, że "film jako narzędzie propagandy nie jest nowością w Rosji" i przypomina, że "systematycznie posługiwał się nim Stalin".

Według gazety, Stalin "miał szczęście", ponieważ często "służyli" mu niektórzy najgenialniejsi reżyserzy w dziejach.

- Putinowi poszło źle: nie zawsze filmy na zamówienie stają się niezapomnianymi dziełami - zauważa włoska gazeta. - Jednak aspekt artystyczny jest drugorzędny. Putina interesowało to, by przekazać precyzyjne polityczne przesłanie; to związane z jutrzejszymi obchodami Święta Jedności Narodowej, dedykowanego "bohaterom", którzy 4 listopada 1612 roku uwolnili Moskwę i Rosję od polskich najeźdźców - stwierdza się w artykule zatytułowanym "1612 - film Putina dla Romanowów". - Car Putin chce przywrócić formę i treść tradycji Rosji, bardziej niż Związku Radzieckiego, chociaż uznaje jego kontynuację imperialną i status supermocarstwa - dodaje "La Repubblica".

Zwraca uwagę na to, że cel dydaktyczny, związany z obchodami 4 listopada, zaowocował "globalną produkcją": rosyjsko-hiszpańsko- włosko-niemiecką, powstałą w wytwórni Nikity Michałkowa, który nakręcił już wcześniej film z okazji urodzin prezydenta Władimira Putina i zainspirował list na rzecz pozostania rosyjskiego przywódcy na trzecią kadencję.

Według gazety, "wybór cara Michała Romanowa i narodziny nowej sławnej dynastii może wywołać wśród widzów nieświadome skojarzenie z aktualnością w momencie, gdy zbliżają się wybory parlamentarne 2 grudnia". Dziennik podkreśla, że widzowie mogą skonstatować: "również i teraz jest u nas nowa sławna dynastia".

W artykule przytacza się słowa katolickiego księdza, który woła w filmie "1612" do uciekających litewskich i polskich żołnierzy: "Nie postawimy nigdy więcej nogi w Rosji".

- Zdanie to nie powinno nie podobać się prawosławnemu patriarchatowi - konkluduje gazeta.

tell a friend :: comments 0


Ukrainki: Chcemy tu zostać i pracować

Posted by admin on 2007-11-03 20:32:38 CET


Andrzej Kulej, Szczecin

73 Ukrainki, które pracowały w Trzeborzu pod Pyrzycami, odwołały się od nakazu opuszczenia Polski i wszystko wskazuje na to, że wygrają. Ich starania wspiera ukraiński konsul

We wtorek straż graniczna i Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowały gospodarstwo Jana Siwca, gdzie pracowały 73 Ukrainki. Okazało się, że kobiety są w Polsce legalnie, bo ich przyjazd został zgłoszony w Powiatowym Urzędzie Pracy w Pyrzycach.


Ukrainki przyjechały do Polski tydzień temu. Miały pracować przy zrywaniu gałęzi, z których miały robić bukiety i dekoracje Fot. Dariusz GORAJSKI

- Ale zostały naruszone przepisy, bo mogły pracować na polu, a pracowały w hali przy produkcji wianków - twierdzi Renata Lorenc z Okręgowej Inspekcji Pracy w Szczecinie.

W środę wszystkie Ukrainki dostały nakaz opuszczenia Polski w ciągu siedmiu dni (czyli do wtorku) i 12-miesięczny zakaz wjazdu do naszego kraju.

W czwartek sześć z nich wróciło na Ukrainę. W piątek reszta kobiet odwołała się do wojewody zachodniopomorskiego.

Wicewojewoda Marcin Sychowski zapowiedział wczoraj, że decyzje w sprawie odwołań (każdej kobiety osobno) zostaną podjęte na początku przyszłego tygodnia.

Szczeciński urząd wojewódzki otrzymał już pismo z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, z którego wynika, że wyrzucenie Ukrainek z Polski nie ma podstaw prawnych. "Dane dotyczące zawodu albo rodzaju pracy mają jedynie charakter pomocniczy. Fakt wskazania w formularzu prac polowych, podczas gdy w oczekiwaniu na możliwość ich wykonywania powierzono cudzoziemkom inne zadania, nie powinien być traktowany jako złamanie przepisów" - napisał Janusz Grzyb, zastępca dyrektora departamentu migracji MPiPS.

Sychowski zapowiedział, że jeśli do wtorku wszystkie odwołania nie zostaną rozpatrzone, wojewoda wstrzyma wykonanie decyzji o deportacji Ukrainek.

Sprawa międzynarodowa

Kobietom pomaga konsul honorowy Ukrainy w Szczecinie Henryk Kołodziej.

- Na rozstrzygnięcie czeka Ukraiński MSZ, mam im jeszcze dzisiaj powiedzieć, jakie są ustalenia - mówi Kołodziej.

Ukrainki przyjechały do Polski tydzień temu. Miały pracować przy zrywaniu gałęzi m.in. z wierzby mandżurskiej (robi się z niej bukiety i dekoracje). Siwiec ma ok. 70 ha krzewów, które powinny być oberwane do końca grudnia.

- We wtorek opryskaliśmy krzewy i czekaliśmy, aż opadną z nich liście - opowiada Siwiec. - Bo krzewy zbiera się bez liści. Żeby nie marnować czasu, Ukrainki przyuczały się do pracy przy wiankach.

Budynek w budowie

Jak twierdzi Siwiec, Ukrainki miały zarabiać 70 zł dziennie za pracę na polu i po 7 zł za godzinę pracy przy wiankach. Na razie dostały tylko 50 zł zaliczki.

Kobiety mieszkały w niewykończonym budynku, w kilkuosobowych pokojach (część pomieszczeń nie miała drzwi). W budynku jest ogrzewanie, woda i kuchnia z gazem. Załatwiać musiały się na zewnątrz, w sławojce.

Podczas wtorkowej inspekcji w Trzeborzu powiatowy inspektor sanitarny w Pyrzycach Rafał Ślósarek stwierdził, że dom, w którym mieszkają, jest w budowie, nie został dopuszczony do użytku, więc nikt nie powinien w nim mieszkać.

- Do soboty wszystko miało być gotowe: prysznice, toalety, drzwi i podłogi. Ale przez całe zamieszanie nie daliśmy rady - mówi Siwiec.

Potraktowali nas jak przestępców

Ukrainki mimo prowizorycznych warunków mieszkaniowych się nie skarżą.


- Nie przyjechałyśmy tu na wycieczkę, tylko do pracy, i wiedziałyśmy, jakie są warunki - zapewnia Hanna Jackiew z Iwanofrankowska. - Przez rok pracowałam nielegalnie we Włoszech i nikt mnie tak jak tu nie potraktował. Czułam się jak przestępca. Brali od nas odciski palców. To było straszne.

Kobiety mają też żal do mediów. - Zrobili z nas widowisko. Że żyjemy w skandalicznych warunkach, a to nieprawda.



Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Rosja chce zablokować kaspijską ropę dla Polski

Posted by admin on 2007-11-03 20:25:39 CET


Andrzej Kublik, "Biełorusskije Nowosti"

Nieoczekiwanie Rosja zerwała umowę z byłymi republikami ZSRR o tranzycie ropy naftowej i paliw. Analitycy przypuszczają, że w ten sposób Moskwa chce zablokować dostawy kaspijskiej ropy do Polski przez ukraiński ropociąg Odessa - Brody.

Porozumienie o dostawach kaspijskiej ropy naftowej przez przedłużony do Polski z Ukrainy ropociąg Odessa - Brody prezydenci Polski, Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy i Ukrainy podpisali trzy tygodnie temu w Wilnie. Prezydent Lech Kaczyński zapowiadał, że do porozumienia mogą dołączyć Kazachstan i Turkmenistan, a prezydent Wiktor Juszczenko mówił o stworzeniu korytarza energetycznego, który połączy Morze Kaspijskie z Bałtyckim.

Moskwa już zaczęła utrydniać realizację tych planów. W lakonicznej notatce na stronie internetowej rosyjskiego rządu ogłoszono rozporządzenie nr 1507-r, w którym rząd Rosji na wniosek ministerstwa spraw zagranicznych i ministerstwa energetyki postanowił wycofać się z umowy o tranzycie ropy i paliw podpisanej w 1996 r. z krajami Wspólnoty Niepodległych Państw, czyli byłymi republikami ZSRR. W umowie Rosja i państwa WNP zobowiązały się zapewnić stabilne i bezpieczne funkcjonowanie swoich ropociągów tranzytowych oraz swobodny transport ropy i paliw dla każdego dostawcy i każdego odbiorcy.

Kolejny artykuł gwarantował, że państwa zajmujące się tranzytem nie mogą wykorzystywać na własne cele przesyłanej ropy i nie mogą jednostronnie podejmować decyzji, które pogorszą warunki tranzytu.

Na Białorusi i Ukrainie decyzję przyjęto z osłupieniem. - Bez uzgodnień i rekomendacji, jak tak można? - zdumiał się Michaił Czygir, który był premierem Białorusi w 1996 r., a teraz jest jednym z liderów opozycji. "Rosja znowu dyktuje sąsiadom swoje reguły gry" - ocenił z kolei ukraiński portal branży paliwowej Ukroil.com.ua.

Rząd Rosji nie wyjaśnił, dlaczego zrywa umowę. Może chodzić o zablokowanie dostaw kaspijskiej ropy naftowej do Polski - przypuszcza prozachodni portal internetowy "Biełorusskije Nowosti". Zerwanie umowy pozwoli Rosji odmówić tranzytu surowca z Kazachstanu, Azerbejdżanu czy Turkmenistanu do Polski albo na Ukrainę.

Nie jest jasne, jakie będą skutki decyzji Rosji dla dostaw do polskich rafinerii ropociągami przez Białoruś. Siergiej Szykariew, wiceszef komitetu ds. energetyki i transportu Dumy, powiedział, że rozporządzenie to zaproszenie Rosji wobec państw tranzytowych do negocjacji nowych umów, korzystniejszych dla Rosji.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Friday, November 02 2007

Gaz z Gazociągu Płn. może dotrzeć do Czech

Posted by admin on 2007-11-02 20:15:31 CET

Wiceprzewodniczący rady dyrektorów Gazpromu Aleksander Miedwiediew powiedział, że Czechy nie muszą obawiać się o swoje bezpieczeństwo energetyczne w związku z budową Gazociągu Północnego i zasugerował, że gaz z kontrowersyjnego gazociągu może dotrzeć do Czech.

"Republika Czeska nie ma powodów do obaw o swoje bezpieczeństwo energetyczne z powodu budowy gazociągu Nord Stream" - powiedział Miedwiediew portalowi Tyden.cz. "Po skończeniu budowy gazociągu zwiększymy ilość gazu przesyłanego przez Czechy, co przyniesie państwu dodatkowe przychody" - dodał Miedwiediew.

Gazociąg Północny ma zostać ukończony do 2015 r. Miedwiediew potwierdził w rozmowie z Tyden.cz, że chce aby 176. km odgałęzienie Gazociągu Północnego "Gazela" połączyło czeską miejscowość Hora Sveta Kateriny (gdzie mieści się stacja transferu gazu) z niemieckim Waidhaus. Czeski ambasador specjalny do spraw bezpieczeństwa energetycznego Vaclav Bartuska powiedział agencji Interfax, że Czechy wyraziły zainteresowanie w rozwijaniu swojej roli jako państwa tranzytowego.

"To nasz strategiczny interes pozostać krajem tranzytowym do Niemiec i innych państw" - powiedział Bartuska. "Chcemy to utrzymać nie tylko ze względu na przychody z tranzytu ale także ze względu na bezpieczeństwo dostaw; bo szczerze, jeśli Rosja kiedykolwiek zakręci kurek z gazem do Europy, Niemcy są ostatnim krajem któremu się to przytrafi" - dodał Bartuska.

Gazociąg Północny wzbudza kontrowersje, ponieważ, łącząc systemy przesyłu gazu Niemiec i Rosji przez Morze Bałtyckie, ominąć ma środkowoeuropejskie kraje tranzytowe, jak Białoruś, Ukraina, Polska i Słowacja, które uzależnione są od importu rosyjskiego gazu.

Niemiecki koncern energetyczny RWE ogłosił we maju, że budowa rurociągu łączącego Czechy i Niemcy może potrwać cztery lata i kosztować 15 mld CZK. Rozważane są trzy warianty połączenia rurociągiem Hora Svate Kateriny i Waidhaus.

tell a friend :: comments 0


Abp Mokrzycki: nie wolno zagubić sensu Dnia Zadusznego

Posted by admin on 2007-11-02 20:11:59 CET

Abp Mieczysław Mokrzycki przewodniczył 2 listopada Mszy św. przy grobie św. Józefa Bilczewskiego na cmentarzu Janowskim we Lwowie. "Nie wolno nam, chrześcijanom, zagubić sensu, znaczenia Dnia Zadusznego " - wezwał w homilii koadiutor metropolity Lwowa obrządku łacińskiego.

Przypomniał, że dzień ten obchodzą także niechrześcijanie i ludzie niewierzący. Czym jednak jest ten dzień dla nich i dla nas? - zastanawiał się kaznodzieja. Przywołał napisy na grobach: "Cześć jego pamięci ", oznaczające wspomnienie. "Jeśli nie wierzy się w życie wieczne, zostaje tylko wspomnienie. Dlatego tym więcej potrzeba kwiatów, zniczy - wielkich, ogromnych, drogich. To wszystko musi zapełnić pustkę niewiary i bezsensu życia. Myślę, że dlatego coraz więcej tej dekoracji, bo na cmentarzach coraz więcej ludzi, którym brak wiary. A może i nam chrześcijanom zaczyna jej brakować? " - pytał abp Mokrzycki.

Jego zdaniem człowiek wyznający wiarę w życie wieczne umieści na grobie napis: "Do widzenia ", będący wyrazem wiary nie tylko w nieśmiertelność duszy człowieka, ale także w zmartwychwstanie Jezusa i nasze. "Dlatego przy katafalku stawiamy paschał - wielkanocną świecę, symbol zmartwychwstania " - tłumaczył hierarcha.

Inny napis na grobie chrześcijanina powinien brzmieć: "Prosi o modlitwę ". "Spotkamy się, zobaczymy kiedyś - nie wiemy kiedy. Ale już dziś siebie potrzebujemy: ci, którzy odeszli, potrzebują nas. Każdy zabiera ze sobą z tej ziemi nie spłacone długi: zmarnowany czas i siły, grzechy i zaniedbania, zwątpienia i zapominanie o Bogu. Zanim staniesz przed Bogiem, zanim ja przed Nim stanę, muszę się przygotować do tej chwili, dojrzeć, oczyścić się. Im mniej dojrzały odchodzisz z tej ziemi, tym dłuższa droga po ?tamtej stronie?. I tym bardziej potrzebujesz pomocy, czyli modlitwy tych, którzy są jeszcze tutaj " - podkreślił abp Mokrzycki.

tell a friend :: comments 0


Młoda sztuka Ukrainy - wystawa

Posted by admin on 2007-11-02 20:10:31 CET

9. listopada, godz. 18
Białystok, Galeria Arsenał, ul. A. Mickiewicza 2

Wystawa: Wspólnoty - Młoda Sztuka Ukrainy.

Autorzy prac: Ivan Bazak, Kseniya Gnylytska, Olesya Khomenko, Volodymyr Kuznetsov, Lada Nakonechna, Mykola Ridnyj, Anatolii Sloiko, Stanislav Volyazlovskyy. Kuratorem jest Jerzy Onuch. Wystawa czynna będzie do 9 grudnia

tell a friend :: comments 0


Wspomnienie o Mickiewiczu i Słowackim

Posted by admin on 2007-11-02 16:09:04 CET

W Wilnie dzień Zaduszny to okazja do wspominania narodowych wieszczów - Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Monika Urbanowicz z Domu Kultury Polskiej przypomina, że właśnie w tym mieście narodził się polski romantyzm.

Ślady Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego odnajdujemy w Wilnie niemal na każdej ulicy. Na cmentarzu na Rossie spoczywają Euzebiusz Słowacki - ojciec Juliusza i ojczym poety, August Becu. Spacerując wileńską starówką trafiamy na liczne miejsca związane z Adamem Mickiewiczem: dom , w którym mieszkał poeta, cela, w której pisał III część Dziadów i liczne pamiątki, zgromadzone w muzeum wieszcza. Do dziś w różnych zakątkach Litwy odprawiany jest tradycyjny obrzęd „Dziadów". Te, które zainspirowały Mickiewicza, podobno poeta widział na cmentarzu w Solecznikach.

Pamięć o Mickiewiczu i Słowackim kultywują uczniowie polskich szkół. Każdego roku w listopadzie podczas dni kultury polskiej prezentowane są inscenizacje słowno-muzyczne, oparte na utworach obu poetów.

tell a friend :: comments 0


Prywatni inwestorzy sfinansują 90 proc. Euro 2012

Posted by admin on 2007-11-02 16:07:58 CET

NASI SĄSIEDZI POTRZEBUJĄ 60 MLD ZŁ NA ORGANIZACJĘ MISTRZOSTW

Ukraina będzie potrzebowała 118 mld hrywien (59,7 mld zł;) na przygotowanie piłkarskich Mistrzostw Europy Euro 2012 - powiedziała wiceminister gospodarki Ukrainy Oksana Sliusarienko. Dodała, że 90 proc. tej sumy, czyli 101 mld hrywien, powinno zostać sfinansowane przez prywatnych inwestorów, a tylko 10 proc. przez budżet państwa

Taki rozkład kosztów między sektorem państwowym i prywatnym jest, zdaniem wicepremier, zgodny z międzynarodowymi standardami organizowania podobnych imprez sportowych.

Minister ds. rodziny, młodzieży i sportu Wiktor Korż powiedział, że ważnym jest, aby rząd przyjął narodowy program przygotowań do Euro 2012. Dodał, że jego ministerstwo zaczęło przygotowywać projekty ogólnego planu przygotowań oraz niezbędnych ustaw, włączając ustawę niezbędną w celu przyjęcia narodowego planu przygotowań do organizacji turnieju.

Kto, ile i za co zapłaci w Polsce?
W Polsce wciąż nie ma dokładnych szacunków administracji państwowej co do wydatków na organizację Mistrzostw Europy w 2012 roku. Większość inwestycji ma być prowadzona w ramach istniejących już programów, jak choćby "Program budowy dróg krajowych na lata 2008-20015", którego wartość szacuje się obecnie na 126 mld euro.

Najbardziej ogólne założenie są takie, że przy okazji przygotowań do Euro 2012 wybudowane zostanie w Polsce 960 km autostrad (przewidywany koszt to ok. 27 mld zł;), ponad 1 tys. km nowych torów (koszt ok. 17 mld zł;), powstaną dwa nowe stadiony, a cztery zostaną zmodernizowane (2,6 mld zł;).

Koszt drugiej linii metra w Warszawie to trzy mld zł, modernizacja i budowa lotnisk to minimum 4,5–7 mld zł, a renowacja dwóch tys. km dróg ekspresowych to wydatki na poziomie kilkunastu mld zł. Inwestycja w infrastrukturę miast organizujących mecze, nowa baza hotelowa konieczna do wybudowania – to kolejne wydatki, których nie można jeszcze zamknąć w konkretnych liczbach. Nieznany jest także dokładny podział kosztów między budżet państwa, prywatne inwestycje, a to, co ewentualnie można byłoby finansować unijnymi środkami.

tell a friend :: comments 0


Gruzja: 50 tys. manifestantów na ulicach

Posted by admin on 2007-11-02 16:00:22 CET

Około 50 tysięcy manifestantów zebrało się w piątek pod gmachem parlamentu Gruzji domagając się ustąpienia prezydenta Micheila Saakaszwilego i rozpisania przedterminowych wyborów.

"Misza, odejdź!" - skandowali zgromadzeni. "Nie boję się", "Wolność dla ludu" - można było przeczytać na przyniesionych przez nich transparentach. Powiewały też flagi wielu ugrupowań politycznych. AFP podała, że parlament otoczyły liczne siły policji.

Liczba uczestników cały czas się zwiększa - poinformował Interfax. Manifestanci przyjeżdżali do stolicy już w nocy. "Nie wycofamy się, dopóki nie zostaną spełnione nasze żądania" - mówił cytowany przez Interfax polityk opozycji. Deputowana Partii Konserwatywnej Kacha Kukawa dodała, że "czas Saakaszwilego się skończył".

Gruzińskie władze oświadczyły, że żądanie opozycji, by rozpisać przedterminowe wybory jest sprzeczne z konstytucją, a elekcja prezydencka i parlamentarna odbędzie się - tak jak planowano - jesienią 2008 roku.

To kolejna antyrządowa demonstracja od chwili, gdy Micheil Saakaszwili doszedł do władzy w roku 2003 w następstwie bezkrwawej rewolucji, zwanej "rewolucją róż".

Opozycja sprzeciwia się też aresztowaniu byłego ministra obrony Iraklego Okruaszwilego, który zarzucił prezydentowi korupcję i próby eliminacji przeciwników politycznych. Później Okruaszwili został zwolniony za kaucją i wycofał się z oskarżeń.

Jego zatrzymanie wywołało jednak masowy protest mieszkańców Gruzji. Pod koniec września partie opozycyjne zorganizowały w Tbilisi wiec przeciwko aresztowaniu Okruaszwilego, który zgromadził do 15 tysięcy uczestników i był najliczniejszą demonstracją antyrządowa od chwili, gdy prezydent Saakaszwili doszedł do władzy.

tell a friend :: comments 0


Polski konwój w Iraku wjechał na minę. Jeden żołnierz nie żyje, trzech rannych

Posted by admin on 2007-11-02 15:57:43 CET

Dzisiaj w nocy w Iraku polski konwój wjechał na minę. Na miejscu zginął jeden żołnierz z Trzeciej Brygady Zmechanizowanej w Lublinie. Rannych zostało trzech żołnierzy. Jeden z nich to kolega z jednostki zabitego. Jest ciężko ranny. Podczas wybuchu stracił rękę.

Polski żołnierz zginął w Iraku, trzech dalszych zostało rannych - poinformował minister obrony Aleksander Szczygło. Polski patrol został zaatakowany przy użyciu miny. Szczygło dodał, że zabity to 31-letni st. kapr. Andrzej Filipek a jeden z trzech rannych odniósł ciężkie obrażenia.

Ranny przebywa w wojskowym szpitalu w bazie Echo w Diwaniji. Żołnierze poruszali się samochodem opancerzonym Humvee. Minister zapewnił, że podjęto działania zmierzające do złapania sprawców.

Wielonarodowa Dywizja Centrum-Południe poinformowała w przesłanym oświadczeniu, że atak na żołnierzy przeprowadzono w godzinach porannych. Na miejsce zdarzenia niezwłocznie wysłano siły szybkiego reagowania oraz zespół ewakuacji medycznej. Spośród trzech rannych żołnierzy, dla st. kpr. Sylwestra W. była to trzecia misja zagraniczna, sierż. Mariusza W. - druga, a mł. chor. Roberta C. - pierwsza.

Zabity żołnierz to dwudziesta druga śmiertelna ofiara misji w Iraku. W Iraku przebywa obecnie dziewiąta zmiana polskiego kontyngentu. Liczy około 900 żołnierzy. Kontyngent wyleciał do Iraku w lipcu. Żołnierze wrócą do kraju w styczniu 2008. Z Trzeciej Brygady Zmechanizowanej w Lublinie w Iraku służy około 50 żołnierzy.

tell a friend :: comments 0


Ukraina wejdzie do Sojuszu "za wiele lat"

Posted by admin on 2007-11-02 09:29:19 CET



Kijów odwraca się od NATO

Dawne hasło pomarańczowej rewolucji "Ukraina w NATO" odchodzi do lamusa - donosi DZIENNIK. Ukraina traci swój entuzjazm dla integracji z NATO. Prozachodni prezydent Wiktor Juszczenko publicznie oświadczył, że jego kraj dopiero "za wiele lat" będzie mógł podjąć decyzję, czy wejść do Sojuszu Północnoatlantyckiego.

"Jeśli chodzi o formalne przystąpienie lub nieprzystąpienie (do NATO), to sprawa zostanie przekazana narodowi i to on wyrazi zgodę" - powiedział prezydent podczas sobotniej ceremonii składania kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza. "Ale minie wiele lat, zanim Ukraina odpowie na to pytanie" - dodał, sugerując, że w sprawie integracji konieczne będzie ogólnonarodowe referendum. Słowa Juszczenki mogą zaskakiwać, bo jako przywódca pomarańczowej rewolucji w 2004 r. a potem prezydent szybką integrację z NATO i Unią Europejską przedstawiał jako swoje priorytety.


Kijów odwraca się od NATO fot. EPA / PAP

Rezerwę wobec przystąpienia do Sojuszu widać także wśród innych polityków określanych do tej pory jako prozachodni. "Uważam, że przystąpienie do NATO nie jest dla Ukrainy ani pierwszym, ani drugim, ani nawet piątym punktem w porządku dnia" - tak kilka tygodni temu mówiła w wywiadzie dla "Ukraińskiej Prawdy" Julia Tymoszenko, typowana obecnie na premiera.

Do tej pory w takim tonie wypowiadał się jedynie - uznawany za prorosyjskiego - premier Wiktor Janukowycz - zauważa DZIENNIK. I za każdym razem z siedziby Juszczenki na ulicy Bankowej sypały się gromy. Wystarczy przypomnieć ubiegłoroczną wypowiedź Janukowycza o tym, że Ukraina nie jest gotowa do NATO, bo naród zbyt mało wie o organizacji. Prezydent natychmiast uznał ją za podważenie priorytetów ukraińskiej polityki zagranicznej. Teraz sam mówi, że projekt "Ukraina w NATO" schodzi na dalszy plan.

Jednak ekspertów zmiana poglądów Juszczenki nie zaskakuje, bo - ich zdaniem - entuzjazm w sprawie integracji z Sojuszem od początku był raczej wyrazem dobrych chęci niż rzeczywistych możliwości. Po pierwsze - według sondaży - ponad 60 proc. Ukraińców wcale nie chce wchodzić do Sojuszu, a samą organizację postrzega jako wroga. Po drugie, nie ma zgody elit: główna siła polityczna - Janukowyczowska Partia Regionów - mówi stanowcze "nie", zaś proprezydencka Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona i Blok Julii Tymoszenko rytualnie deklarują swoje poparcie dla organizacji, ale w praktyce nie działają na rzecz wchodzenia do niej.

Po trzecie, władze w Kijowie nie realizują w zadowalającym tempie reform wymaganych przez NATO. Sztandarowym przykładem jest niezastosowanie się do zalecenia, by rozwiązać lub "wyprowadzić" spod kurateli MSW wojska wewnętrzne, które na Zachodzie kojarzą się z siłą używaną do tłumienia demonstracji.

Właśnie dlatego dowódcy NATO także z coraz większym krytycyzmem patrzą na Ukrainę jako na ewentualnego sojusznika. Już na szczycie w Rydze w listopadzie 2006 r. dali do zrozumienia, że Kijów nie może liczyć na taryfę ulgową i - mimo zapowiedzi - nie zaproponowali ukraińskiej delegacji podpisania tzw. Planu Działania na rzecz Członkostwa (MAP).

"Bez wątpienia wchodzenie do NATO zeszło z pierwszego planu" - mówi DZIENNIKOWI Ołeksja Basarab z Grupy Studiów Strategicznych w Kijowie. "Czekamy na przyszłoroczny szczyt Sojuszu w Bukareszcie. Wtedy okaże się, czy Ukraina ma zapomnieć o integracji, czy jeszcze są jakieś szanse" - dodaje.


Zbigniew Parafianowicz

Źródło: Dziennik

tell a friend :: comments 0


"Gaz na Ukrainie zdrożeje, ale nieznacznie"

Posted by admin on 2007-11-02 09:20:11 CET

PREMIER JANUKOWYCZ POPIERA OCENĘ PREZYDENTA JUSZCZENKI

Cena za gaz dla Ukrainy w roku 2008 nie powinna być wyższa niż 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych - uważa premier Ukrainy Wiktor Janukowycz. W tym roku Ukraińcy płacą za rosyjski gaz ok. 130 dolarów.

Janukowycz nawiązał w środę do słów prezydenta Wiktora Juszczenki, który przed niespełna tygodniem za optymalną uznał cenę 150-160 USD za 1000 metrów sześciennych gazu. Nazwał wtedy nieuzasadnionymi wymieniane ceny - 190 czy też 200 dolarów.

- Słyszeliśmy wszyscy wystąpienie prezydenta w tej sprawie - powiedział Janukowycz dodając, że popiera ocenę Juszczenki.

Szef ukraińskiego rządu zlecił ministrowi energetyki Jurijowi Bojko zakończyć w ciągu 7-10 dni rozmowy z rosyjskim Gazpromem. Bojko będzie negocjował nie tylko ceny na gaz importowany na Ukrainę, ale także ceny tranzytu tego surowca płynącego do państw UE.

Ukraina nie kupuje obecnie gazu bezpośrednio od Gazpromu. Rosyjski koncern sprzedaje surowiec zarejestrowanej w Szwajcarii spółce RosUkrEnergo (Gazprom dzieli w niej udziały z ukraińskim biznesmenem Dmytrem Firtaszem), ta zaś odsprzedaje je ukraińskiej firmie UkrGazEnergo.

tell a friend :: comments 0


Kongres USA nie da pieniędzy na tarczę w Polsce

Posted by admin on 2007-11-02 09:11:13 CET


Marcin Bosacki, Waszyngton

Prezydent Bush nie dostanie w przyszłym roku żadnych pieniędzy na budowę tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach - zapowiada wpływowy demokratyczny kongresman


John Murtha (na zdjęciu po prawej - z kolegami z partii podczas konferencji prasowej na temat Iraku) cieszy się wśród demokratów opinią najlepszego specjalisty od spraw wojskowości Fot. DOUG MILLS NYT

Rząd George'a Busha chce szybko sfinalizować rozmowy z Polską i Czechami w sprawie tarczy i zacząć w przyszłym roku budowę wyrzutni 10 rakiet w Polsce oraz potężnego radaru u naszych południowych sąsiadów. W budżecie Biały Dom zaplanował na ten cel 310 mln dolarów.

Teraz kongresman John Murtha, bohaterski weteran z Wietnamu, który jest dla demokratów czołowym autorytetem w sprawach wojskowych, grozi, że rząd nie dostanie z tych pieniędzy ani centa.

To poważna groźba dla projektu Busha. Murtha zasiada we wszechwładnej komisji przydziału środków budżetowych Izby Reprezentantów i kieruje tam podkomisją budżetu obronnego.

Murtha tłumaczył na konferencji prasowej, że nie można przyznawać pieniędzy na tarczę w Europie, bo "nie ma nawet podpisanej w tej sprawie umowy z Polską".

To ostatnie zdanie może być kluczowe. Mający większość w Kongresie USA demokraci podczas ostatnich dwóch miesięcy prac w komisjach grozili obcięciem 139 mln z 310 milionów proponowanych przez Busha na budowę tarczy. Ale jednocześnie wysyłali sygnały, że pieniądze te będzie można odzyskać, np. w połowie przyszłego roku, jeśli Polska podpisze z USA umowę o budowie tarczy.

Twarde stanowisko Murthy jest więc dużym zwrotem. Czy także on widzi możliwość odmrożenia tych pieniędzy, jeśli umowa Polski z USA rzeczywiście zostanie podpisana? Tego nie wiemy, jego rzecznik prasowy nie odpowiedział wczoraj na telefony "Gazety".

Dla Busha tarcza to sprawa priorytetowa. W ubiegłym tygodniu podczas wykładu na Narodowym Uniwersytecie Obronnym w Waszyngtonie Bush ostro skrytykował kontrolowany przez demokratów Kongres za obcinanie funduszy na tarczę. Podkreślał, że "zagrożenie ze strony Iranu jest rychłe", więc tarcza, która ma przed nim chronić "musi zostać zbudowana szybko". Kongres, nie dając na to odpowiednio dużo pieniędzy, osłabia bezpieczeństwo Ameryki - ostrzegał Bush.

Teraz, jeśli słowa kongresmana Murthy o całkowitym wycięciu z budżetu Pentagonu środków na tarczę w Europie okażą się prawdą, cały projekt obrony przeciwrakietowej może powędrować do szuflady. Demokraci są w ocenie sensowności tarczy podzieleni. Jednak następca Busha, którym prawdopodobnie będzie demokrata, zapewne kontynuowałby budowę tarczy, gdyby Bush do końca swej kadencji w styczniu 2009 roku ją rozpoczął.

Jeśli jednak Bush tego nie zrobi, bo nie uda mu się osiągnąć porozumienia z Polską, albo Kongres nie da mu na budowę tarczy pieniędzy, następny prezydent raczej nie będzie walczył o jej powstanie tak zdecydowanie jak obecny.

Ostateczne decyzje w sprawie pieniędzy na tarczę w budżecie USA powinny zapaść w tym miesiącu. Rozmowy między Waszyngtonem a Warszawą w tej sprawie zostały ostatnio spowolnione przez zmianę rządu w Warszawie. Nowy premier Donald Tusk wypowiadał się jednak podczas kampanii dużo mniej entuzjastycznie o tarczy niż bracia Kaczyńscy.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Thursday, November 01 2007

Polsko-ukraińskie stosunki w XIX i XX w. W osiemdziesięciolecie porozumienia Piłsudski-Petlura

Posted by admin on 2007-11-01 21:50:33 CET

Między konfrontacją a ugodą

DARIUSZ MACIAK

Na dzieje stosunków polsko-ukraińskich patrzy się z reguły z perspektywy konfliktów. Ich dzieje w Polsce sprowadza się do ciągu: powstania kozackie - Chmielnicki - Humań - rok 1848 - wojna polsko-ukraińska lat 1918-1919 - terror OUN lat trzydziestych - rzezie na Wołyniu i w Galicji Wschodniej lat 1942-1944 - działalność UPA w Polsce Ludowej.

Z kolei Ukraińcy wzajemne stosunki widzą inaczej: walka o wolności kozackie i prawosławie w XVII w. - walka o uznanie ich jako narodu po 1848 r. - walka o podstawowe wolności w habsburskiej Galicji - wojna lat 1918-1919 - dyskryminacja w II Rzeczypospolitej - akcja "Wisła".

Tymczasem wzajemne stosunki w ciągu ostatnich kilkuset lat wcale nie były tak jednoznaczne. Można przecież przypomnieć równouprawnienie prawosławnej szlachty ruskiej w XV-XVI w. - akces województw ukrainnych do Korony w 1569 r. - specyficzną rolę Kozaczyzny i hetmana Konaszewicza-Sahajdacznego pod Chocimiem w 1621 r. - ugodę hadziacką z 1658 r.

Jednak zaszłości historyczne, choć w II połowie XIX w. odgrywały wciąż istotną rolę, blakły wobec powstania nowoczesnego narodu ukraińskiego pragnącego realizować swoje aspiracje cywilizacyjne. Polacy z "kwestią ruską", jak ją wówczas nazywano, zetknęli się w 1848 r. Nagle okazało się, że pod bokiem Polaków wykształcił się nowy naród.

Pierwsze próby


Kwestia ukraińska w Galicji opinii nie zajmowała! (Marian Rosco Bogdanowicz)


Bogdanowicz słowa te zapisał wspominając początek lat osiemdziesiątych XIX w. Wówczas wciąż jeszcze wielu Polaków nie traktowało Rusinów galicyjskich poważniej niż jako interesujące zjawisko etnograficzne. Gdy w XIX w. kształtował się naród ukraiński, Polacy długo nie mogli uwierzyć, że oto, u ich boku, na ich ziemiach rodzi się nowy byt. Przełomowym momentem - wedle mnie - dla dziejów narodu ukraińskiego w Galicji, był rok 1866. Wówczas to pewna grupa "Rusinów" oznajmiła, że uważa się za szczep narodu rosyjskiego (tzw. moskalofile). Natomiast Rusini, którzy nie poczuwali się do zbyt bliskiego związku z Moskwą, zaczęli jawnie głosić, że istnieje samodzielny naród ukraiński. Zaczęto ich nazywać narodowcami. Dodać tu należy, że terminy Ukraina, Ukraińcy i ukraiński upowszechniły się dopiero na przełomie XIX i XX w. Wcześniej, najbardziej nawet "ukraińscy" działacze i pisarze w Galicji mówili o sobie jako o Rusinach.

Rodzący się ukraiński ruch polityczny u samego swego początku stanął w obliczu przewagi polskiej w Galicji. Kraj ten w wyniku działań Polaków walczących o tzw. autonomię galicyjską stał się w ich mniemaniu "polską prowincją". Rządy polskie w Galicji zapoczątkowane w 1869 r. stały się dla narodowców głównym problemem. W 1869 r. wystąpili więc oni w sejmie galicyjskim z propozycją porozumienia, zwaną akcją ugodową Juliana Ławriwśkiego. Ukraińcy ustami Ławriwśkiego proponowali pełne równouprawnienie Rusinów i Polaków w Galicji, dopuszczenie na zasadzie wzajemności języków polskiego i ukraińskiego w urzędach i szkolnictwie. Polscy posłowie nie powiedzieli nie, lecz wniosek utonął w biurokratycznych dyskusjach. Polacy, którzy świeżo pozbyli się języka niemieckiego, ani myśleli dopuścić do równouprawnienia języka ukraińskiego. Przecież w ten sposób przyznano by, że Galicja nie jest "krajem polskim", lecz "polsko-ruskim".

Kolejne dwa dziesięciolecia przyniosły konsolidację ukraińskiego ruchu narodowego. Wciąż jednak był on za słaby, żeby zmierzyć się w walce o władzę nad Galicją z daleko lepiej zorganizowanymi Polakami. Obie strony jednak zdawały sobie sprawę, że muszą dojść do porozumienia. Szczególnie zależało na nim Ukraińcom, którzy w zdominowanej przez Polaków Galicji, wobec bardzo silnych wpływów polskich w Wiedniu, bez zgody Polaków nie mogli w Galicji nic uzyskać. Polacy zaś nie mogli całkowicie przeciwstawić się dążeniom ukraińskim, gdyż dla Cesarstwa spokój w Galicji był coraz ważniejszy wobec pogarszania się stosunków austriacko-rosyjskich.

W latach osiemdziesiątych kilkakrotnie ważne osobistości ukraińskiego życia zarówno w Galicji, jak i na Ukrainie rosyjskiej, prowadziły pertraktacje z Polakami. Pantelejmon Kulisz popierany przez Józefa Ignacego Kraszewskiego nawoływał do porozumienia Polaków i Ukraińców. Zawiedziony oddaniem kwestii reformy "ukraińskiego" zakonu bazylianów znienawidzonym przez Ukraińców jezuitom przeszedł jednak na pozycje antypolskie. Możliwość porozumienia sondował też Alfred Potocki.

Nowa era 1890 roku

Gott schxtze und erhalte die ruthenische Nation (arcyksiążę Rudolf Habsburg)


Schyłek lat osiemdziesiątych przyniósł poważne zmiany na arenie polityki europejskiej. Zaczęło się kształtowanie systemu sojuszy, które stanęły naprzeciw siebie w czasie I wojny światowej. Dla Wiednia Galicja z odległej od centrum prowincji stała się nagle krajem frontowym. Spokój w nim był konieczny, a infiltracja rosyjska wśród Rusinów dalece niewskazana. Dlatego też w czasie wizyty arcyksięcia Rudolfa w 1887 r. Ukraińcom umożliwiono wielokrotne zademonstrowanie wierności i szczerej miłości dla dynastii Habsburgów. A arcyksiążę wypowiadając słowa stanowiące powyższe motto dodał po ukraińsku Mnohaja ljita!

Polacy do tej pory opierający się porozumieniu z Ukraińcami - którzy zresztą zbytnio nie napierali - teraz musieli zademonstrować rządowi wiedeńskiemu swoją dobrą wolę w "kwestii ruskiej". Stąd chyba przede wszystkim wzięło się nagłe porozumienie narodowców ukraińskich z Polakami z końca 1890 r. Nosi ono popularną nazwę "nowa era". Przeprowadził zaś rzecz całą namiestnik Galicji Kazimierz Badeni.

W pierwszym okresie działania porozumienia Ukraińcy uzyskali m.in. katedrę historii ukraińskiej dla Mychajły Hruszewśkiego w Uniwersytecie Lwowskim, drugą katedrę literatury ukraińskiej, gimnazjum w Kołomyi, wprowadzenie preferowanego przez narodowców zapisu fonetycznego języka ukraińskiego do szkolnictwa w Galicji. Ustępstwa nie zadowoliły narodowców, którzy w 1894 r. pod wodzą Juliana Romanczuka przeszli do opozycji wobec rządu galicyjskiego i zerwali umowę. Ideę nowej ery próbowało kontynuować nieliczne ugrupowanie pod kierunkiem Ołeksandra Barwynśkiego zdobywając niemało dla Ukraińców, ale stopniowo do 1900 r. przestało się ono liczyć wobec wzrastającej na antypolskich hasłach sile ugrupowania Romanczuka.

Zerwanie umowy z 1890 r., stanięcie na pozycjach jawnie antypolskich i związane z tym prześladowania narodowców w czasie wyborów w 1895 i 1897 r. doprowadziły do umocnienia ugrupowania narodowców jako obrońców Ukraińców przed "polską tyranią". Ułatwiły jednocześnie krystalizację programu, który po 1895 r. - wobec braku możliwości współpracy z Polakami w ramach Galicji - oparł się o żądanie wydzielenia Galicji Wschodniej jako samodzielnego ukraińskiego kraju koronnego, przyłączenia doń ziem ukraińskich Ukrainy Zakarpackiej i Bukowiny, a w konsekwencji postulat powołania państwa ukraińskiego z tych ziem i Ukrainy rosyjskiej (w ramach państwa Habsburgów). Narodowcy przekształcili się w regularną partię polityczną - Ukraińską Narodowo-Demokratyczną Partię, która w latach dwudziestych przekształciła się w Ukraińskie Narodowo-Demokratyczne Zjednoczenie (Objednannie - UNDO).

Jedna Galicja - dwa narody


Trzeba teraz pracować, aby pomiędzy Ukraińcami wzmocnili się umiarkowani (Michał Bobrzyński)


Zaostrzenie stosunków polsko-ukraińskich w Galicji stopniowo postępowało od 1895 r. Ukraińcy, coraz silniejsi dzięki wytężonym wysiłkom organizacyjnym, stawali się w kraju coraz bardziej liczącą się siłą. Polacy z dużym trudem zaczęli zbliżać się do zrozumienia, że Galicja nie będzie "polską prowincją". Szokiem dla społeczności galicyjskiej stało się zabójstwo namiestnika Andrzeja Potockiego w 1908 r. Czyn zabójcy - Myrosława Siczynskiego, nie był wynikiem działania jakiejkolwiek organizacji ukraińskiej. Jednak przywódcy narodowców ukraińskich niezbyt chętnie potępili ten bezprecedensowy w dziejach stosunków polsko-ukraińskich akt terroru indywidualnego. Wedle nich tragiczny czyn Siczynskiego unaoczniał dramatyczną sytuację narodu ukraińskiego w "polskiej" Galicji.

Paradoksalnie Potocki był jednym z nielicznych polityków polskich chcących rzeczywistego porozumienia z Ukraińcami. Następca Potockiego, Michał Bobrzyński, także próbował doprowadzić do ugody. Jednak niejasny co do powodów sprzeciw biskupów rzymskokatolickich udaremnił ją.

Dopiero w lutym 1914 r. po kilkudziesięciu latach konfliktów udało się na forum sejmu galicyjskiego doprowadzić do polsko-ukraińskiego paktu. W wyborach sejmowych wprowadzano cenzus narodowościowy, który gwarantował Ukraińcom ponad 26 proc. mandatów. Ugoda była możliwa tylko dlatego, że rząd wiedeński zagroził Polakom w razie jej niedojścia do skutku "krokami pozakonstytucyjnymi".

Piłsudski i Petlura


Daję teraz Ukraińcom możliwości. Jeśli im się uda, to się uda (Józef Piłsudski)


Słowa te wypowiedział Piłsudski wobec korespondenta londyńskiego "Daily News" po zajęciu Kijowa w maju 1920 r. Mówił to po doświadczeniach wojny polsko-ukraińskiej lat 1919-1920 r. i po układzie z Petlurą. Konflikt polsko-ukraiński rozpoczął się z chwilą rozkładu monarchii austro-węgierskiej, gdy i Polacy, i Ukraińcy zgłosili pretensje do wschodniej Galicji. Ukraińcy kierowani przez Ukraińską Radę Narodową próbowali zająć 1 listopada 1918 r. Lwów, co zapoczątkowało długotrwałe walki polsko-ukraińskie. Ukraińcy utworzyli w Galicji Wschodniej Zachodnio-Ukraińską Republikę Ludową (ZURL). W sytuacji sukcesów bolszewickich na Ukrainie i nikłych nadziei na odbudowanie "demokratycznej" Rosji Rada Najwyższa Ententy upoważniła Polskę do zajęcia linii Zbrucza. Oddziały ukraińskie i władze Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej zostały wyparte z Galicji i 18 lipca 1919 r. znalazły się za Zbruczem.

Jeszcze w styczniu 1919 r. ogłoszono akt utworzenia zjednoczonej Ukraińskiej Republiki Ludowej powstałej z połączenia Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej oraz Ukraińskiej Republiki Ludowej utworzonej na terenach Ukrainy rosyjskiej. Jednak zjednoczenia w praktyce z powodu wypadków wojennych nie zdołano przeprowadzić.

Na polu walki pozostał Semen Petlura, przywódca Ukraińskiej Republiki Ludowej, rozbitej przez bolszewików. 24 maja 1919 r. została zawarta umowa między rządem Petlury a rządem polskim. Zniosła ona stan faktycznej wojny między obu państwami. Znajdujący się w tragicznej sytuacji militarnej Petlura zrzekł się też praw do Galicji Wschodniej i Wołynia. Umowa wywołała oburzenie Ukraińców galicyjskich, którzy poczuli się zdradzeni przez kijowskich ziomków. Jednak Petlura nie miał wyboru - Galicja i tak była już zajęta przez Polaków, a toczenie z nimi walki oznaczało wojnę na dwóch frontach, gdyż od wschodu napierała bolszewicka nawała.

Znaczenie Petlury dla Polski znacznie wzrosło, gdy Piłsudski zdecydował się na wojnę z bolszewikami. Jej celem miała być realizacja idei federacyjnej Piłsudskiego - powstanie systemu bratnich państw na obszarach Rzeczypospolitej przedrozbiorowej. W roku 1920 r. już tylko Ukraina nadawała się na spełnienie tych marzeń. W przeddzień polskiej ofensywy, 21 kwietnia 1920 r., zawarty został układ międzypaństwowy Rzeczpospolita Polska-Ukraińska Republika Ludowa. Oba państwa uznawały się nawzajem i wyznaczały granicę je dzielącą. Była nią rzeka Zbrucz, a na Polesiu m.in. Prypeć. Polska obiecała również, że zdobędzie dla Ukrainy tereny położone w granicach Rzeczypospolitej z 1772 r. Oba państwa miały być związane ścisłym sojuszem. W ślad za układem politycznym przyszło podpisanie 24 kwietnia konwencji wojskowej. Stanowiła ona o zasadach wspólnej ofensywy kierowanej przez polskie dowództwo. Traktaty przeszły pod uporczywą nazwą układu Piłsudski-Petlura, choć w rzeczywistości były umową między dwoma suwerennymi państwami.

Ofensywa ruszyła 25 kwietnia 1920 r. Już 7 maja patrole polskie wkroczyły do Kijowa. Jednak Ukraińcy nie poparli Petlury. Wkraczał on na Ukrainę wśród wojsk polskich, co traktowano jako kolejny najazd obcych - po armiach niemieckich i austro-węgierskich, bolszewickich, "białych" Denikina i "czerwonych" bolszewikach. Ukraińcy w trzecim roku walk na ich ziemiach, a siódmym od początku wielkiej wojny nie mieli już chęci stawać do walki. Polityczne niuanse układów międzynarodowych były zbyt niezrozumiałe, oczywistością były polskie dywizje. Petlura nie potrafił zmobilizować swych współbraci. Nawet gdyby mu się to udało, to armia polska nie była przygotowana do dłuższej obecności na Ukrainie. Popełnione błędy strategiczne umożliwiły Armii Czerwonej atak na froncie północnym, a wkrótce przejście do ofensywy na froncie ukraińskim. Wkrótce bolszewicy przerwali front i Kijów został ewakuowany - 11 czerwca 1920 r. wkroczyła doń Armia Czerwona i w ten sposób ostatnia próba budowy suwerennego państwa ukraińskiego nie powiodła się.

"Normalizacja" lat trzydziestych

Deklarację o mniejszościach narodowych (...) społeczeństwu ukraińskiemu potrafię dać w takiej formie, którą uznam za stosowną i słuszną (Marian Zyndram-Kościałkowski)


W końcu lat dwudziestych pojawiło się wśród Ukraińców w II Rzeczypospolitej nowe ugrupowanie - Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Stawiała sobie ona za cel zbrojną walkę o niepodległe państwo ukraińskie. Efektowne sabotaże i akcje terrorystyczne zwracały na nią uwagę. Polskie zaś przeciwdziałanie, czyli tzw. pacyfikacja Małopolski Wschodniej, wywoływało gniew nawet tych Ukraińców, którzy nie pochwalali terrorystycznego charakteru OUN.

Wzrastająca siła OUN, uznanie za nierealne powstanie ukraińskiego państwa wykrojonego z terenów Rzeczypospolitej, utrata złudzeń co do "ukraińskiego państwa" w ramach ZSRR (krwawa kolektywizacja i wielki głód lat 1932/1933) spowodowały, że główna partia ukraińska UNDO opowiedziała się za tzw. normalizacją. Umożliwić ona miała pełny rozwój ukraińskich instytucji w Polsce. Po rozmowach, trwających od 1931 r., w 1935 r. zawarto ugodę z władzami polskimi, które miały pozytywnie odnieść się do postulatów ukraińskich. Stosunek rządzących w Polsce pułkowników określa jednak zdanie wypowiedziane przez ministra spraw wewnętrznych Kościałkowskiego. I faktycznie - większość spraw nie została pozytywnie rozpatrzona, a inne, choć wyrażono na nie zgodę, ciągnęły się w nieskończoność. W 1938 r. w polskich sferach rządowych przeważyły koncepcje "zwarcia narodowych szeregów" w obliczu międzynarodowej sytuacji politycznej, władze przystąpiły do polonizacji Chełmszczyzny i w tej sytuacji ugoda stała się martwą literą. Prezes UNDO ogłosił, że ugodę uznać można za nieistniejącą. Jednak w początkach września 1939 r. UNDO stanęło na pozycjach lojalności wobec państwa polskiego i wezwało Ukraińców do walki z Niemcami.

Po Wołyniu - UPA i WiN

Istnienie dwóch niepodległych państw jest korzystne dla obu narodów ("Protokół" AK-OUN z 1944 r.)


Na stosunkach polsko-ukraińskich lat II wojny światowej zaważyły wydarzenia na Wołyniu. Krew tam przelana kładzie się na nich ponurym cieniem aż po dzień dzisiejszy. Jednak jeszcze w 1944 r., gdy wciąż płonęły wioski polskie (i mniej liczne ukraińskie) działacze konspiracji polskiej i ukraińskiej starali się wypracować jakiś modus vivendi w obliczu nieuchronnej już klęski Niemiec i okupacji przez ZSRR spornych między Polakami i Ukraińcami terenów. W latach 1944-1946 trwały rozmowy między dowódcami Armii Krajowej, a potem WiN-u a OUN na południowej Lubelszczyźnie. Doszło nie tylko do zawieszenia broni, ale nawet ograniczonej współpracy. Podobnie rzecz miała się na Podlasiu. Jednak zasięg współpracy był ograniczony. Na pewno wiadomo, że oddziały WiN i UPA przeprowadziły wspólne akcje zdobywając stację kolejową w Werbkowicach 6 kwietnia 1946 r. oraz atakując 29 maja 1946 r. Hrubieszów.

Dziś i jutro

Akty współpracy polsko-ukraińskiej z lat 1944-1946 były inicjatywą dowódców oddziałów leśnych. Do świadomości obu narodów dotarły dopiero w latach 90. Znaczenie ich było nieznaczne, gdyż objęły tylko niewielkie terytoria. Jednak stały się symbolicznym zakończeniem niemal stuletniej wrogości między Polakami i Ukraińcami w Galicji. Po 1945 r. oba narody miały znacznie większe problemy niż wzajemny stosunek. Jednak dawne wydarzenia nie zniknęły w odmętach historii. Polacy wciąż na stosunki polsko-litewskie patrzą przez pryzmat wydarzeń na Wołyniu. Ukraińcy zaś pamiętają Polakom, że zarówno w czasach Habsburgów, jak i w II Rzeczypospolitej stali oni na drodze politycznych i cywilizacyjnych aspiracji ukraińskich.

Lata pozostawania obu narodów pod dominacją sowiecką i rosyjską nieco wzajemne pretensje uspokoiły. Obecnie stosunki polsko-ukraińskie na szczeblu międzypaństwowym układają się jak najlepiej. Jednak na poziomie "małych ojczyzn" wciąż dochodzi do zadrażnień. Miejmy nadzieję, że w Przemyślu i we Lwowie, z upływem lat wzajemne niechęci i podejrzliwość zanikną. Dopiero wtedy można będzie mówić o "nowej erze" w stosunkach polsko-ukraińskich.


Dr Dariusz Maciak, adiunkt w Studium Europy Wschodniej i Azji Środkowej Uniwersytetu Warszawskiego, doktoryzował się na podstawie rozprawy "Między konfliktem a kompromisem. Dylematy ukraińskiego ruchu narodowego w Galicji w latach 1889-1899", specjalizuje się w dziejach wyznaniowych wschodnich obszarów Rzeczypospolitej w XVI-XVIII w. oraz w dziejach Ukraińców w XIX i XX w.



Źródło Rezczpospolita 13.05.00 Nr 111 Nakład 1325

tell a friend :: comments 0


W Rostowie nad Donem wiec poparcia dla Putina

Posted by admin on 2007-11-01 21:12:43 CET

Ponad pięć tysięcy osób wzięło udział w Rostowie nad Donem w wiecu poparcia dla prezydenta Rosji Władimira Putina - podała agencja Ria Nowosti.

W manifestacji uczestniczyli przedstawiciele ruchów młodzieżowych, Kozacy i emeryci. Nieśli transparenty z napisami "Władimirze Władimirowiczu Putinie - nie pozwolimy wam odejść", "Dońska młodzież za Putinem".

- Nie trzeba zmieniać konstytucji (aby przedłużyć mandat Putina), lecz trzeba zrobić wszystko, aby nie zmieniła się prowadzona w kraju polityka i aby Władimir Władimirowicz pozostał naszym narodowym przywódcą - powiedział jeden z organizatorów wiecu. W sobotniej manifestacji na rzecz kolejnej kadencji Putina w Nowosybirsku uczestniczyło ok. 35 tysięcy ludzi - podały źródła milicyjne.

Brytyjski dziennik "Guardian" napisał, że setkom Rosjan nakazano uczestnictwo w wiecach poparcia dla rosyjskiego prezydenta.

Gazeta dodaje, że sprawę obecnie bada rosyjska prokuratura. Chce sprawdzić, czy obowiązkowe manifestacje to jedynie inicjatywa miejscowych biurokratów, chcących przypodobać się władzom w Moskwie, czy też polecenie Kremla.

Wybory prezydenckie odbędą się w Rosji w marcu przyszłego roku i zgodnie z konstytucją po dwóch kadencjach na stanowisku szefa państwa Putin nie może w nich startować.

1 października Putin zapowiedział na zjeździe prokremlowskiej Jednej Rosji, że stanie na czele listy kandydatów w grudniowych wyborach parlamentarnych z ramienia tego ugrupowania, choć nie zamierza do niego wstąpić. Nie wykluczył, że zostanie premierem.

tell a friend :: comments 0


Na wileńskim cmentarzu na Rossie znów zapłonęły znicze

Posted by admin on 2007-11-01 21:11:13 CET

Na najstarszym, liczącym ponad 200 lat wileńskim cmentarzu na Rossie, 1 listopada - jak co roku - znów zapłonęły znicze. Zapalili je wilnianie, Polacy, którzy tradycyjnie w pierwszych dniach listopada odwiedzają nie tylko groby rodzinne, ale też sam cmentarz, oddając hołd wielkim rodakom.

Tu spoczywa serce Józefa Piłsudskiego, są groby jego matki, brata, siostry i pierwszej żony. Pochowani są profesorowie Uniwersytetu Stefana Batorego - m.in. Joachim Lelewel - historyk, nauczyciel Adama Mickiewicza. Tu mieszczą się także groby poety Władysława Syrokomli, archeologa i pisarza Eustachego Tyszkiewicza, rzeźbiarza i architekta Antoniego Wiwulskiego. Na Rossie pochowany jest ojciec Juliusza Słowackiego - Euzebiusz Słowacki, a także ojczym poety, profesor patologii August Becu.

Stara i nowa Rossa zajmuje obszar 11 hektarów na kilku wzgórzach porośniętych trawą i starymi drzewami. Poza kilkoma głównymi brak tu alejek. Pomniki są rozsiane bez określonego porządku, większość jest poważnie zniszczona. To skutek mijającego czasu, ale też 50 lat władzy radzieckiej na Litwie, która nie tylko nie dbała o takie cmentarze jak Rossa, ale wręcz stwarzała warunki do dewastacji i kradzieży, a tym samym niszczenia świadectw historii. Od czasu odzyskania przez Litwę niepodległości w 1990 roku, Rossa przechodzi metamorfozę. Zadbał o to przede wszystkim Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą, który powstał jeszcze z inicjatywy Jerzego Waldorffa.

Od siedemnastu lat przedstawiciele tego Komitetu kwestują w Dniu Wszystkich Świętych i Zaduszki na Powązkach. Za zebrane w Warszawie pieniądze oraz w trakcie różnych akcji organizowanych w Wilnie, m.in. kwestowania wileńskich harcerzy, sprzedawania przez polskich przewodników w Wilnie cegiełek na odbudowę Rossy, odnowiono blisko 30 zabytkowych nagrobków, wystawiono kilka nowych pomników, prowadzono prace, gdy rodziny z Polski chciały upamiętnić pochowanych tam bliskich.

Na rzecz Rossy kwestują również od siedmiu lat poznaniacy. Z pieniędzy, które zostały zebrane w czasie corocznej akcji "Poznaniacy-Rossie" odrestaurowano już sześć pomników.

tell a friend :: comments 0


Oddano hołd polskim żołnierzom pochowanych na Wileńszczyźnie

Posted by admin on 2007-11-01 21:09:37 CET

Przedstawiciele polskiej placówki dyplomatycznej na Litwie, wspólnie z przedstawicielami polskich organizacji społecznych, kombatantów i harcerzy, złożyli w czwartek wieńce i zapalili znicze na grobach Polaków, głównie żołnierzy, rozsianych po całej Wileńszczyźnie.

Oddano hołd poległym w powstaniu listopadowym, walczącym o niepodległość Polski w latach 1919-1920, poległym w czasie II wojny światowej.

Złożono wieńce i zapalono znicze na wileńskim cmentarzu na Rossie, przy mauzoleum Matki i Serca Syna, gdzie spoczywa serce marszałka Józefa Piłsudskiego oraz na cmentarzu Antokolskim, gdzie znajduje się największa polska kwatera wojskowa na Litwie. Pochowanych tu jest 1.068 żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej. Światełka pamięci zapłonęły w lesie w Ponarach, na największej zbiorowej mogile Polaków na Litwie. Hitlerowcy i kolaborujący z nimi litewscy nacjonaliści rozstrzelali tu 100 tys. osób. Wśród straconych w Ponarach najwięcej jest Żydów. Polaków - około 20 tysięcy.

Nie zapomniano też o grobach AK-owców w Niemenczynie, Święcianach, Skrobucianach, Solecznikach, Trokach, a także o grobach Polaków i Litwinów w Glinciszkach i Dubinkach.

W czerwcu 1944 roku z rąk litewskich żołnierzy generała Povilasa Plechavicziusa, walczących w czasie wojny po stronie niemieckiej, w Glinciszkach zginęło 38 Polaków. Po kilku dniach w akcji odwetowej, z rąk AK we wsi Dubinki zginęło 27 Litwinów.

tell a friend :: comments 0


Litwa: polscy dyplomaci odwiedzili cmentarze

Posted by admin on 2007-11-01 21:08:06 CET

Przedstawiciele naszego korpusu dyplomatycznego odwiedzili dziś kilkadziesiąt polskich cmentarzy na Litwie. Wieńce złożono w Ponarach, w miejscu nazywanym drugim Katyniem.

Zapalono znicze na grobach żołnierzy Armii Krajowej w Niemenczynie, Kolonii Wileńskiej i Skorbucianach. Kwiaty z biało-czerwoną wstęgą spoczęły na mogiłach powstańców listopadowych i legionistów Piłsudskiego w Koniuchach, Solecznikach i Koleśnikach.

Kilkudziesięciu Polaków mieszkających w Wilnie pojawiło się na cmentarzu na Rossie. Zapłonęły znicze na 242 mogiłach legionistów - bohaterów wojny polsko - bolszewickiej. Na płycie mauzoleum, w którym spoczywa matka Józefa Piłsudskiego i serce Marszałka, złożono wieniec z biało-czerwonych kwiatów. Ambasador Polski na Litwie Janusz Skolimowski nie krył, że właśnie na tej ziemi w sposób szczególny splata się historia narodów polskiego i litewskiego.

Na Litwie jest kilkaset miejsc pochówku Polaków. Zaledwie kilkadziesiąt z nich byli w stanie odwiedzić polscy dyplomaci. Na wileńskich cmentarzach: na Rossie, na Antakolu i na cmentarzu Bernardyńskim honorową wartę pełnili harcerze. Związek Harcerstwa Polskiego na Litwie wspólnie z Konsulatem Generalnym i Ambasadą RP zorganizowały akcję "Znicz". Dzięki niej na każdej mogile polskiego żołnierza zapłonęła dziś świeca.

tell a friend :: comments 0


Rosja broni decyzji o redukcji liczby obserwatorów

Posted by admin on 2007-11-01 21:06:27 CET

Rosja broniła swej decyzji o zredukowaniu liczby zaproszonych na wybory obserwatorów, w tym z OBWE, mówiąc, że 70 wysłanników tej organizacji jest liczbą wystarczającą.

Nie rozumiem tego zamieszania - powiedział członek Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Igor Borisow. - Nie rozumiem, dlaczego się upierają, żeby mieć tu stałą liczbę obserwatorów - dodał odnosząc się do krytyki ze strony OBWE.

Borisow potwierdził, że Rosja zaprosiła ogółem 400 obserwatorów, w tym 70 z OBWE, co oznacza spadek o 83 procent w porównaniu z poprzednimi wyborami w roku 2003, gdy Rosja zaprosiła 1.100 obserwatorów, w tym 400 z OBWE.

Borisow powiedział, że 400 zaproszonych obserwatorów będzie mogło śledzić wybory w całej Federacji Rosyjskiej. Oświadczył, że "obserwatorzy potencjalnie mogą odwiedzić 2.000 lokali wyborczych, czyli nieco ponad 2 procent wszystkich punktów".

- To więcej niż wystarczająco dla sporządzenia obiektywnej oceny procesu wyborczego - powiedział i dodał, że w chwili, gdy obserwatorzy znajdą się w Rosji, nie będą mieć żadnych ograniczeń.

- Jeśli zechcą jechać na Czukotkę monitorować, niech jadą, pomożemy im - powiedział Borisow. Półwysep Czukocki leży na północno-wschodnim krańcu azjatyckiej części Rosji.

W środę rosyjska Centralna Komisja Wyborcza (CKW) poinformowała o wysłaniu zaproszeń dla 300-400 obserwatorów zagranicznych, w tym 70 z OBWE.

Redukcję liczby zaproszonych z OBWE i narzucanie przez stronę rosyjską warunków monitoringu skrytykowała sama organizacja, a także Biały Dom.

tell a friend :: comments 0


Rosja odmawia Białorusi budowy drugiej nitki gazociągu

Posted by admin on 2007-11-01 21:03:26 CET

Rosja nie widzi podstaw, by wrócić do projektu budowy drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa - poinformował rosyjski minister przemysłu i energetyki Wiktor Christienko.

Nie ma żadnych podstaw, by wracać do projektu Jamał-Europa II. Wszystkie problemy z dostawami gazu do Europy może rozwiązać Nord Stream (Gazociąg Północny) - oświadczył Christienko po posiedzeniu rządu.

Jego białoruski partner Alaksandr Ozerc zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że Białoruś zwróci się do premiera Rosji Wiktora Zubkowa z oficjalną propozycją budowy drugiej nitki jamalskiej rury. Ozerc zauważył, że wydajność drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa może być równa wydajności pierwszej nitki Gazociągu Północnego. Minister dodał, że druga nitka magistrali jamalskiej na pewno byłaby tańsza od Nord Stream. Jej koszty szacuje się na 2-3 mld dolarów.

Ozerc przypomniał, że podczas budowy pierwszej nitki przygotowano całą infrastrukturę niezbędną do położenia drugiej.

Wcześniej prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zaapelował do Rosji o rezygnację z budowy Nord Stream. Jednocześnie zaproponował Moskwie ulgi w opłatach za tranzyt gazu, jeśli strona rosyjska zbuduje Jamał-Europa II.

Podczas niedawnej wizyty w Mińsku premier Zubkow nieoczekiwanie oznajmił, że warto wrócić do idei budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego.

Magistralę Jamał-Europa oddano do użytku w roku 1999. Liczy 2 tys. km i przebiega przez terytorium Rosji, Białorusi, Polski oraz Niemiec. Jest obliczona na tłoczenie 33 mld metrów sześciennych gazu rocznie.

Druga nitka jamalskiej rury miała być ułożona do końca 2001, a potem do 2010 roku, jednak ze względu na zaangażowanie Rosji w budowę Gazociągu Północnego nie zaczęto jej nawet projektować.

Gazprom uzależnia tę inwestycję od wzrostu zapotrzebowania na błękitne paliwo w Europie Środkowej i Północnej, przede wszystkim w Polsce.

tell a friend :: comments 0


Ukrainki nie chcą wyjeżdżać z Pyrzyc

Posted by admin on 2007-11-01 20:56:02 CET


Andrzej Kulej

73 Ukrainki, które pracowały w Trzeborzu pod Pyrzycami, dostały nakaz opuszczenia Polski. Konsul honorowy Ukrainy zapowiedział odwołanie. Twierdzi, że nakaz jest bezprawny

Straż Graniczna i Inspekcja Pracy skontrolowały gospodarstwo Jana Siwca, gdzie pracowały 73 Ukrainki, we wtorek. Okazało się, że kobiety są w Polsce legalnie, ich przyjazd został załatwiony przez Powiatowy Urząd Pracy w Pyrzycach.

- Ale zostały naruszone przepisy, bo mogły pracować na polu, a pracowały w hali przy produkcji wianków - wyjaśnia Renata Lorenc z Okręgowej Inspekcji Pracy w Szczecinie.

W środę wszystkie Ukrainki dostały nakaz opuszczenia Polski w ciągu siedmiu dni.

Odwołamy się

W środę w sprawę zaangażowali się konsul honorowy Ukrainy w Szczecinie Henryk Kołodziej i starostwo powiatowe w Pyrzycach. Przez cały dzień trwały negocjacje.

- Inspekcja Pracy nie uwzględniła nowych przepisów, które zezwalają na pracę obcokrajowców nie tylko na polu - mówi Henryk Kołodziej. - Odwołamy się od decyzji o deportacji. To międzynarodowa sprawa. Na wyjaśnienia oczekuje nasze ministerstwo spraw zagranicznych.

Prawie 80 Ukrainek, w wieku od ok. 30 do nawet 80 lat, tydzień temu przyjechało do pracy w gospodarstwie w miejscowości Trzebórz (12 km od Pyrzyc). Kilka z nich od razu wróciło do domu, bo jak mówi właściciel, nie odpowiadały im warunki. 73 kobiety zostały, by pracować przy zrywaniu gałęzi m.in. z wierzby mandżurskiej (robi się z niej bukiety i dekoracje). Siwiec ma ok. 70 ha krzewów, które powinny być oberwane do końca grudnia.

- We wtorek opryskaliśmy krzewy, żeby opadły z nich liście - opowiada Siwiec. - Żeby nie marnować czasu, przyuczały się do pracy przy wiankach.

Budynek w budowie

Jak twierdzi Siwiec, Ukrainki miały zarabiać 70 zł dziennie. Na razie dostały tylko 50 zł zaliczki. Siwiec zapewnia, że pierwszą wypłatę dostaną po 1 listopada.

- Przyjechałyśmy tu zarobić na życie, na rodzinę, bo u nas nie ma pracy - mówi Hanna Jackiel z Iwonofrankowska. - Warunki są dobre, nie narzekamy i chcemy dalej pracować.

Kobiety mieszkały w niewykończonym budynku: na parterze w pokojach bez drzwi, w niektórych na piętrowych łóżkach spało nawet osiem osób. Na strychu w jednej sali po bokach ustawione były metalowe łóżka z materacami. W budynku jest ogrzewanie, woda i kuchnia z gazem. Załatwiać musiały się na zewnątrz, w sławojce.

- Do soboty wszystko miało być gotowe: prysznice, toalety, drzwi i podłogi. Ale przez całe zamieszanie nie damy rady - mówi Siwiec.

- To budynek w budowie, nie miał jeszcze żadnych odbiorów technicznych, więc nie nikt nie mógł tam mieszkać. Dlatego nie sprawdzaliśmy go pod kątem sanitarnym - mówi Rafał Ślósarek, powiatowy inspektor sanitarny w Pyrzycach. - Jeżeli chodzi o miejsce pracy, to bieżący stan zaplecza sanitarnego jest niezadowalający.

Byłyśmy dobrze traktowane

Ukrainki mimo prowizorycznych warunków mieszkaniowych, nie skarżą się. - Wydałyśmy na dojazd, dlatego nie chcemy wracać bez pieniędzy. Miałyśmy zarobić tu o wiele więcej niż u nas - mówi jedna z nich. - Byłyśmy dobrze traktowane. Na warunki nie narzekamy, da się wytrzymać.

Kobiety miały płacić dodatkowo za wodę i gaz. - Jak dowiedziały się, że mają za to płacić, zaczęły oszczędzać - mówi Siwiec. - Żywiły się we własnym zakresie. Robiły listę, a ja kupowałem im wszystkie potrzebne rzeczy.

W liczącej ok. 200 mieszkańców wsi ponad 70 dodatkowych osób nie wywołało sensacji.

- Nie było ich widać na wsi. Chodziły tylko do pracy, a potem siedziały w tym baraku. Widać było je tylko, jak przechodziły z zakładu do baraku i jak wychodziły się załatwić - mówi chcący zachować anonimowość mieszkaniec Trzeborza.

Właścicielowi gospodarstwa za zatrudnienie Ukrainek niezgodnie z prawem grozi grzywna nie mniejsza niż 3 tys. zł.


Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin

tell a friend :: comments 0


Lwów: modlitwy na grobach poległych w wojnie polsko-ukraińskiej

Posted by admin on 2007-11-01 20:51:59 CET

Metropolita lwowski kardynał Marian Jaworski przewodniczył 1 listopada Mszy św. i wygłosił kazanie na Cmentarzu Orląt we Lwowie. Obecni byli arcybiskup koadiutor Mieczysław Mokrzycki i biskup pomocniczy Leon Mały. Następnie odbyła się wspólna modlitwa z przedstawicielami Kościoła greckokatolickiego na cmentarzu Ukraińskiej Armii Galicyjskiej.

Wspólne modlitwy na grobach poległych w wojnie polsko-ukraińskiej zapoczątkowano sześć lat temu z inicjatywy dwóch kardynałów - Mariana Jaworskiego i Lubomyra Huzara, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

W tym roku nie był jednak obecny żaden hierarcha greckokatolicki ani przedstawiciel duchowieństwa prawosławnego i władz miejscowych. Na ukraińskim memoriale wojskowym w imieniu UKGK przemawiał rektor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie ks. Borys Gudziak.

tell a friend :: comments 0


1 ЛИСТОПАДА 1918 РОКУ – "ЛИСТОПАДОВИЙ ЧИН"

Posted by admin on 2007-11-01 16:05:40 CET

1 листопада 1918 року відбулася подія, яка увійшла в новітню історію України під назвою "Листопадовий чин". Група військовиків Українських Січових Стрільців на чолі з сотником Дмитром Вітовським числом усього 1400 чоловік в ніч на перше листопада провела у Львові військовий переворот, роззброївши австрійські війська і зайнявши державні установи, проголосила утворення Західно-Української Народної Республіки.



До складу ЗУНР увійшли Галичина, Буковина і Закарпаття. І хоча з першого дня новопостала держава змушена була вести війну проти Польщі, Румунії і Угорщини, значення цієї події важко переоцінити. Вперше після падіння Галицько-Волинського князівства, українці цих земель продемонстрували свої державні устремління.

Найцікавішим у цій історії є те, що українці-військовики, які здійснили цей переворот були молоді за віком: 25-35 років їх середній вік, та належали до середнього офіцерського складу. Вони не були "політиками-реалістами", а тому не чекали "манни небесної" і не виторговували по кабінетах волю для свого народу, а своїм вчинком поставили весь світ перед доконаним фактом.

А коли проти новопосталої держави почалася війна вони, на відміну від нинішніх "вояків", не скиглили про низьку платню та відсутність житла, а зі зброєю в руках захищали ту державу. Дуже хотілося б щоб українські військовики пам’ятали про героїчні вчинки своїх дідів і батьків і гідно їх наслідували.

Докладніше

tell a friend :: comments 0


Rosja nie wpuszcza Lufthansy Cargo

Posted by admin on 2007-11-01 15:56:13 CET



Rosyjska przestrzeń powietrzna jest nadal zamknięta dla samolotów Lufthansy Cargo, mimo że Niemcy zrezygnowały już z nałożonego w ramach retorsji zakazu przelotów rosyjskich samolotów frachtowych przez ich przestrzeń powietrzną.

Zakaz przelotów rosyjskich samolotów frachtowych przez przestrzeń powietrzną Niemiec został wprowadzony w poniedziałek i odwołany we wtorek. Rosyjski zakaz ogłoszono niewiele wcześniej.

"Wciąż rozmawiamy z rosyjskim ministerstwem transportu i widzimy nasze posunięcie jako gest dobrej woli w kierunku osiągnięcia porozumienia w sprawie Lufthansa Cargo" - podkreślił rzecznik niemieckiego ministerstwa. Dodał, iż nie jest w stanie powiedzieć, co było przyczyną rosyjskiego zakazu i wyraził nadzieję na szybkie osiągnięcie "dobrego porozumienia".


Lufthansa Cargo po raz pierwszy poinformowała o zakazie w środę. "Między władzami Rosji i Niemiec trwają dyskusje w sprawie interpretacji rozmów dwustronnych" - powiedział rzecznik spółki, nie przytaczając bliższych szczegółów. Według dziennika "Die Welt", Lufthansa nie przekazywała władzom rosyjskim pełnych żądanych przez nie opłat.

Jak zaznaczył rzecznik Lufthansa Cargo, wszystkie połączenia z Dalekim Wschodem realizowane są obecnie z omijaniem terytorium Rosji, co wydłuża loty i powoduje dodatkowe zużycie paliwa.

Samoloty spółki obsługują połączenia z 39 portami lotniczymi w 23 krajach.

tell a friend :: comments 0


Музей совєтської окупації - Меморіал ім.В.Стуса / http://memorial.kiev.ua/content/view/372/149/

Posted by admin on 2007-11-01 15:52:09 CET

Це лист від 'Музей совєтської окупації - Меморіал ім.В.Стуса'

Повідомлення:
2 листопада 2007 року о 17.00 біля пам’ятника Лесю Курбасу в м. Києві (вул. Прорізна, 8) з ініціативи громадськості та за участю Президента України відбудеться панахида і мітинг пам’яті Соловецького етапу.

Запрошуються ЗМІ та всі люди доброї волі.

Довідка: У ці дні 1937 року в урочищі Сандармох на півдні Карелії було розстріляно 1111 в`язнів Соловецької тюрми особливого призначення, серед них 290 українців: Лесь Курбас, Микола Зеров, Микола Куліш, троє Крушельницьких – багато з тих, кого ми тепер називаємо «цвітом української нації».

http://memorial.kiev.ua/content/view/372/149/
/>

tell a friend :: comments 0


Ukraina wznowi państwowe interwencje w celu ustabilizowania cen paliw

Posted by admin on 2007-11-01 15:38:52 CET

Ukraiński rząd planuje wznowienie interwencji na rynku produktów naftowych, aby ustabilizować ceny detaliczne paliw - powiedział w środę ukraiński minister paliw i energii Jurij Bojko.

"Będziemy już w najbliższym czasie podejmować interwencje towarowe, tak jak w lecie" - powiedział dziennikarzom Bojko.

Minister dodał, że Ukraina zakupiła 145.000 ton ropy naftowej, której przerób już rozpoczął się w rafinerii w Lisiczańsku. Produkty naftowe sprzedawać będzie spółka Ukrtransnafta.

tell a friend :: comments 0


Unia razem przeciw terrorystom - rozmowa z szefową MSW Francji

Posted by admin on 2007-11-01 15:37:19 CET


Rozmawiał w Paryżu Konrad Niklewicz

UE potrzebuje wspólnej polityki bezpieczeństwa. Decyzje w tej dziedzinie powinny zapadać większością głosów. Polska nie powinna się tego obawiać - mówi w wywiadzie dla "Gazety" Michele Alliot-Marie, francuska minister spraw wewnętrznych
Konrad Niklewicz: Do Sopotu zjeżdżają się dziś szefowie MSW sześciu największych państw UE. Dlaczego?

Michele Alliot-Marie: Dla przestępców nie ma granic, dla terroryzmu i przestępczości zorganizowanej tym bardziej nie. Grupa G6 ma dyskutować i przygotowywać konkretne projekty, które mają służyć bezpieczeństwu naszych obywateli. Spotykamy się w Sopocie, bo Polska obecnie przewodzi grupie. Nasza dyskusja skoncentruje się na walce z terroryzmem oraz na współpracy z państwami spoza Unii.

W Unii pojawiały się głosy, że G6 to ukryta próba stworzenia "dyrektoriatu największych".

- Nie można tak patrzeć na G6! Jest niezwykle trudne, żeby w grupie 27. państw przeprowadzić prawdziwą dyskusję w jakiejkolwiek sprawie. W mniejszym gronie, takim jak G6, taka pogłębiona dyskusja jest możliwa. I gdy uda się nam zidentyfikować i omówić problem, możemy go przedstawić na forum całej Unii.

Jestem zdecydowaną zwolenniczką takich spotkań w grupach. Były one zresztą przewidziane w projekcie traktatu konstytucyjnego UE jako mechanizm "wzmocnionej współpracy". G6 na razie jest strukturą nieformalną, która funkcjonuje i robi to efektywnie. Jest otwarta na dyskusję z innymi krajami.

Jakie konkretne sukcesy ma na koncie G6?

- Grupa funkcjonuje od niedawna, od 2003 r. Zajmowaliśmy się kontrolą materiałów wybuchowych, dyskutowaliśmy nad walką z handlem żywym towarem. Tematy te zostały następnie podjęte przez UE. Współpraca policyjna, współpraca służb specjalnych idzie do przodu.

Polski rząd nie chce się zgodzić na to, by decyzje w dziedzinie spraw wewnętrznych w UE były podejmowane większością głosów.

- To, że państwa UE różnią się w sprawach gospodarczych, to zrozumiałe, bo tu często mamy inne interesy. Ale w sprawach związanych z bezpieczeństwem interesy mamy dokładnie takie same. Potrzebujemy jednej, europejskiej polityki bezpieczeństwa. Sondaże pokazują, że chce tego zdecydowana większość Europejczyków.

Więc co do zasady, w sprawach związanych z bezpieczeństwem obywateli opowiadamy się za tym, by jedno państwo nie mogło blokować projektów popieranych przez resztę Unii.

Przypominam zresztą, że w UE są mechanizmy, które pozwalają w tej dziedzinie na wyłączenie się spod jakiejś decyzji temu państwu, które uzna, że jego ważny interes narodowy jest na szali.

Czy Francja ma pomysł, jak zreformować unijną politykę bezpieczeństwa wewnętrznego? Już w drugiej połowie 2008 r. to Francja będzie przewodniczyć Unii.

- Będziemy chcieli zaproponować kilka projektów współpracy. I to będą także projekty przeprowadzone w ramach "wzmocnionej współpracy" - otwarte na wszystkie chętne państwa. Jeden z nich dotyczy obrony cywilnej. W trakcie ostatnich katastrof naturalnych - tsunami w Azji lub pożarów w Grecji - wszyscy mogliśmy zobaczyć, że potrzebujemy lepszej współpracy.

Podczas spotkania unijnych szefów MSW w Lizbonie zaproponowałam, by dokonać inwentaryzacji sił i środków w UE pozostających do dyspozycji każdego z państw. To nam pozwoli zobaczyć, jakie są nasze słabe punkty, i określić potrzeby. Podczas prezydencji francuskiej będziemy mogli się zastanowić, jak te braki załatać i co zrobić, by w przypadku katastrofy, w Unii lub poza nią, można było jak najszybciej wysłać ratunek.

Czy Francja chce utworzyć Europejski Korpus Obrony Cywilnej? Ze wspólnymi uniformami i koszarami, jak sugerował jeden z pani poprzedników Michel Barnier?

- Nasz projekt można porównać raczej z wojskowymi Europejskimi Grupami Bojowymi. Jednostki obrony cywilnej stacjonowałyby w swych krajach. Podczas operacji ich członkowie nosiliby narodowe mundury, podobnie jak żołnierze, ale na ramieniu nosiliby też symbol UE.

Nie chcemy skoszarować w kilku wybranych miejscach Unii specjalnych oddziałów i wyposażyć ich w sprzęt. Takie jednostki byłyby bezczynne przez 11 z 12 miesięcy roku. Chcemy spowodować, by jednostki narodowe w ciągu kilku godzin były w stanie przemieścić się z baz na miejsce katastrofy.

Jednostki poszczególnych krajów powinny mieć możliwość współpracy. Teraz nie zawsze się to udaje. W czasie walki z pożarami w Grecji okazało się, że systemy radiowe we francuskich, słoweńskich i włoskich samolotach gaśniczych nie są kompatybilne. Załogi nie mogły się porozumieć! Trzeba będzie popracować nad interoperacyjnością sprzętu.

A co z pomysłem utworzenia europejskich oddziałów straży granicznej?

- To interesujący pomysł, który mógłby być poprzedzony ujednoliceniem przepisów służb granicznych. Jesteśmy gotowi uczestniczyć w takim projekcie, bo to może uszczelnić granice europejskie, zwłaszcza strefy Schengen.


W UE trwa dyskusja, jaki dostęp do danych osobowych powinny mieć służby specjalne. Jaki pomysł na to ma Francja?

- Jeśli chodzi o ochronę danych osobowych, jestem bardzo ostrożna. Jednym z moich głównych celów jest zagwarantowanie, że wolności osobiste Francuzów są przestrzegane.

Równie ważne jest jednak to, by obywatele zrozumieli, jaka jest rola Europy w sprawach bezpieczeństwa. Problem ochrony danych będzie widziany inaczej, gdy Europejczycy zobaczą, co Europa robi w zakresie ich bezpieczeństwa.

Czy to znaczy, że w ramach UE zostaną ujednolicone przepisy o ochronie danych?

- Rada Europejska analizuje obecnie projekt przepisów dotyczących ochrony danych osobowych. Narodowe legislacje muszą się do siebie zbliżać. Wszystkie państwa muszą zdać sobie sprawę, że w ten sam sposób jesteśmy zagrożeni terroryzmem. Muszą więc mieć dokładnie taką samą politykę, także w zakresie ochrony swobód obywatelskich.

Polska wejdzie wkrótce do strefy Schengen. Czy Europa Zachodnia nie boi się teraz, że zaleją ją mieszkańcy Ukrainy albo Białorusi? Nasz rząd chce zapewnić obywatelom państw sąsiadujących - zwłaszcza Ukraińcom - jak najwięcej udogodnień wizowych.

- Strefa Schengen to taki rodzaj współpracy, gdzie wszyscy zgodzili się przestrzegać takich samych zasad. I to dotyczy także zasad wydawania wiz.

Polska stanie się teraz strażnikiem całej Unii, bo będzie odpowiadała za kontrole na wschodniej granicy. I wierzę, że zrobiła wszystko, co trzeba, żeby tę odpowiedzialność udźwignąć.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0


Ukraińskie koleje likwidują połączenie Lwów - Przemyśl

Posted by admin on 2007-11-01 15:35:53 CET



Ukraińskie koleje zlikwidowały pociąg z Lwowa do Przemyśla

Nie mamy już siły walczyć z przemytnikami. Po każdym powrocie z Polski wagony były tak zniszczone, że płaciliśmy strasznie dużo za remontami - tłumaczy rzeczniczka kolei. Z tego samego powodu w lipcu zlikwidowano pociąg z Czerniowiec do Przemyśla.


Źródło: Gazeta Wyborcza

tell a friend :: comments 0